Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

No, jestem nauczycielem w czasach zarazy, nie ma się czego wstydzić. Pracuję…

No, jestem nauczycielem w czasach zarazy, nie ma się czego wstydzić. Pracuję w szkole społecznej STO, więc raczej moi uczniowie dysponują odpowiednim sprzętem do zdalnego nauczania. Mam trzy kanały komunikacji - Librus (przed południem tnie się niemiłosiernie), prywatnego maila i discord z tablicą Idroo i streamem jakby co. Wszystko hula całkiem nieźle, jak mam problemy to uczniowie pomogą, bo są lepiej obcykani w nowych technologiach od gościa 60+.

Librusem lecą polecenia do wykonania typu obejrzenie czegoś na YT (fizyka) i zadania na następny dzień plus prace do wykonania na ocenę. Mailem recenzje zadań i komentarze do błędów oraz ocena. Discord wraz ze mną prowadzi lekcje na kanale audio, a jak trzeba to wideo. Tablica Idroo pomaga w wyjaśnieniach. Sielanka, nie?
Ile rodzin jest w tak komfortowej sytuacji? Pan minister twierdzi, że ponad 90% nie ma problemu ze zdalnym nauczaniem (90% to jakaś ulubiona liczba rządzących). A tymczasem, choć to truizmy: większość rodzin ma więcej niż jedno dziecko i jeden komputer z dostępem do szerokopasmowego internetu. Część ma tylko komórki, a transmisja danych kosztuje i to boleśnie.
Rodzice też pracują zdalnie (jak mają jeszcze pracę) i jak wówczas prowadzić zajęcia, gdy pięć osób w tej samej chwili potrzebuje sprzętu? Za wszystko, oczywiście odpowiada dyrektor szkoły i, jeśli jest mądry, to natychmiast udaje się na kwarantannę.

Kochany Panie Ministrze, to co Pan propaguje, to jest pic i fotomontaż. Mój wnuczek chodzi do dużej szkoły publicznej. Właśnie dostał harmonogram, że zadania do wykonania będą przesyłane w... i należy je przesłać (przez Librusa, albo inną - jaką - drogą) do... Jakie zdalne nauczanie? Jaka informacja zwrotna? Skąd oceny (bo oceniane być musi)? Przez wiele lat nauczyciele mówili, że polska szkoła to XIX wiek, że trzeba ją zinformatyzować, że tablety dzieciom. No tak, ale zawsze były pilniejsze potrzeby. Bo 500+, bo trzynasta emerytura. A teraz mamy rączkę w nocniczku i zapaść większości placówek edukacyjnych w Polsce. A konstytucja mówi o równym dostępie do edukacji dla wszystkich. E-tam, nie takie rzeczy się z konstytucją robiło...

by jotem02
Dodaj nowy komentarz
avatar Sintra
4 28

Za 500 + rodzice mogli spokojnie kupić dzieciom tablety. Rząd miał przygotować wszystkich uczniów na wypadek epidemii i konieczności zdalnego nauczania? Myślę że sytuacje w których dwoje rodziców i troje dzieci naraz potrzebuje komputera, są jednak marginalne. W większości domów jest więcej niż jeden sprzęt, a do domowego modemu można podłączyć kilka na raz, wcale nie ma potrzeby korzystania z tego dodatkowo płatnego. Zresztą, wystarczyłoby żeby dzieci w dniu zamknięcia szkół zabrały ze sobą podręczniki, ćwiczenia i zeszyty i już by było lżej. Ogólnie zgadzam się że wszystko stoi na głowie i rozumiem ciężka sytuację nauczycieli, a zwłaszcza dyrektorów, ale nie zwalajmy na rząd braku tabletow w domach. Większość starszych dzieci korzysta ze smartphonow, wystarczy zadanie napisać ręcznie , zrobić zdjęcie i wysłać do oceny.

Odpowiedz
avatar jotem02
6 18

@Sintra: A ja dostaję odpowiedzi w formie zdjęć robionych kaloszem z zaburzoną orientacją. Czy to miało tak wyglądać?

Odpowiedz
avatar Sintra
12 16

@jotem02 - to nijak nie "miało wyglądać " bo nikt tego nie planował. Nie widzę problemu w zdjęciach, bo sama w takiej formie wysylam zadania syna. Tak jak na co dzień w szkole nauczyciel ma prawo oczekiwać zadań zrobionych estetycznie i czytelnie, tak obecnie może (powinien móc) domagać się wyraźnych zdjęć o jakości pozwalającej na sprawne odczytanie. Z tą orientacją już nie przesadzajmy. Większość młodzieży ma wysokiej jakości aparaty w telefonie, a jeśli nie oni sami- to rodzice. Ta niewielka grupa będąca zupełnie anty- techniczna, nie mająca aparatów, telefonów czy komputerów i dostępu do Internetu może wysyłać zadania pocztą, tak jak i im mają być wysyłane. Swoją drogą, nie bardzo rozumiem wysyłanie zadań na Librusa skoro tak go obciąża duza ilość wejść- nie można tego zrobić mailowo, mailem grupowym?

Odpowiedz
avatar Rakel
4 4

@Sintra: My dostaliśmy informację od wychowawczyni, że zadania domowe musi nam przesyłać przez zakładkę "Zadania domowe" w Librusie i prosi o codzienne logowanie, gdyż musi z tego sporządzić raport dla Dyrektora. Od Dyrektora dostaliśmy osobną wiadomość, że o obecności uczniów na zajęciach będzie świadczyło logowanie do Librusa. Nie wiem czy u nas tak to zorganizowano czy ogólnie w całej Polsce wszystko musi się przez Librusa odbywać.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 26 marca 2020 o 7:16

avatar Lapis
5 7

@jotem02: opieprz szkolnego informatyka :D ja wczoraj widziałam zdjęcie ekranu kompa z pytaniem o zadanie zamiast print screena :D

Odpowiedz
avatar bazienka
3 5

@Lapis: hah u mnie tez w ten sposob studenci (!) przesylaja jakies pytanie- fota monitoru z telefonu -.-'''

Odpowiedz
avatar misiafaraona
-2 12

@Sintra ani komputer ani tablet nie są mi potrzebne, żebym miała je przymusowo kupować. Telefon też jest używany tylko do skrolowania fejsbuczka. Nie rozkazuj mi co mam kupować.

Odpowiedz
avatar didja
5 13

@Sintra: A te smartfony to dostały z MEN-u czy może jednak własne? Prawo do nauki należy do praw dziecka uznanych międzynarodowo - i nie, nie ma tam sformułowania "pod warunkiem, że se smartfona kupisz". Jak dziecko ma używać własny telefon, to może zabierzmy pensje Zalewskiej i reszcie, która rozpieprzyła system edukacji, i dajmy dzieciom na smarftony. Druga rzecz: prywatne laptopy, smartfony - przecież to jest, qfa, nielegalne i nie spełnia żadnych wymogów bezpieczeństwa. No i trzecia, o której się nie mówi. Jeśli osoba prowadząca dg używa samochodu czy komputera i do działalności, i do celów prywatnych, ma prowadzić rejestr i odliczać jako koszty uzyskania przychodu tylko użytek biznesowy. Inaczej ma kary ze strony US. Jeśli więc osoba używa prywatnego laptopa i smartfona (a zatem zużywa go, zużywa transfer, prąd), żeby zapewnić sobie miejsce pracy, które nie zostało mu zapewnione - będzie mógł sobie to odliczyć w PIT?

Odpowiedz
avatar Ohboy
0 16

Znajoma nauczycielka pracuje w podstawówce, głównie klasy 4-6. Pomijając to, że narzędzia, z których korzysta jej szkoła, tną się radośnie, a część dzieciaków z dostępem do internetu ignoruje wysyłane zadania, to są też rodziny mocno wielodzietne. W jednej dzieciaków jest siódemka, w innej piątka, itd. A komputer jeden. Jest słabo.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 15

@Ohboy: ok, ale to oni dostali od rządu najwięcej, więc jeszcze po lapku na głowę i bezpłatny internet?

Odpowiedz
avatar rodzynek2
3 15

@Ohboy: Za te 2000-3500 miesięcznie z 500+ przez te ok 4 lata można było odłożyć i kupić laptopy, czy tablety dzieci no i modem z możliwością podłączenia przez wifi wszystkich urządzeń do internetu. Oczywiście na dzieci były i są pewnie też inne wydatki, ale przez cztery lata da się uzbierać na jakiś przyzwoity, a nie koniecznie najlepszy i najdroższy sprzęt dla wszystkich.

Odpowiedz
avatar kartezjusz2009
6 12

@rodzynek2: O ile z jednym komputerem to rzeczywiście może być słabo, o tyle nie uważam, że na 7-osobową rodzinę potrzeba aż 7 komputerów. Poza sytuacjami krytycznymi (takimi jak teraz) to sprzęty stałyby bezużyteczne. I nawet jeśli kosztowałyby po 1000 zł od sztuki, to (szacuję), że byłoby to wydanie 3000 zł w błoto. Co do sytuacji krytycznej - wtedy w ruch idą inne urządzenia, takie jak smartfony. Wprawdzie nie jest to rozwiązanie idealne, ale w sytuacji krytycznej chyba jest zawarte "nie będzie łatwo", co?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 26 marca 2020 o 10:26

avatar Ohboy
1 7

@miyu123: A ktoś mówi, że ma dawać? Nie, mówię tylko, że jest z tym problem. Ale 7 komputerów czy laptopów w domu dla małych dzieci to jakiś żart, sorry. Większość ludzi nie myśli o tym, aby dzieciakom w podstawówce (gdzie przypominam, że 8-klasowa podstawówka wróciła niedawno, więc dotychczas podstawówka była do 12 roku życia) kupować osobisty komputer. Sorry, to dopiero nie jest normalne. A jeszcze jedno - jest najazd na nauczycieli, że nic nie robią, a problem jest w braku dostępu przez dzieciaki, więc co mają robić nauczyciele? Osobiście chodzić do dzieciaków rozsianych po całym mieście?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 26 marca 2020 o 12:14

avatar konto usunięte
6 6

@Ohboy: ok, ale rodziny wielodzietne dostają kasy na tyle, żeby tego problemu nie było. mój wcześniejszy komentarz był ironiczny. nauczyciel ma prowadzić lekcje przez neta, sprawdzać i oceniać to, co mu uczniowie wyślą. chyba jak uczeń nie przychodzi na zajęcia, to nauczyciel nie przychodzi do jego domu, by je z nim odbębnić.

Odpowiedz
avatar Ohboy
-1 5

@miyu123: Nie jestem fanką 500+, ale nie wiem też, ile kosztuje utrzymanie rodziny z 7 lub 5 dzieci, więc nie wypowiem się, czy akurat w takim przypadku jest to dużo, czy też jednak nie. I to jest logiczne, prawda? Ale niestety nie dla wszystkich i to te osoby są bardzo głośne w swoim niezadowoleniu.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 9

@Ohboy: ja też ani nie jestem fanką 500+ (wsparcie dla rodzin z dziećmi owszem, ale w nieco b. zaostrzonej formie), ani nie wiem ile kosztuje utrzymanie 5 dzieci. wiem jednak, że te rodziny dostają obecnie ekstra 2500zl (nie wspominając o innych dodatkach, które pobierają). jak napisałam poniżej: gdy byłam gówniakiem szkolnym musiałam mieć książki, przybory plastyczne, zeszyty itd. zapewnienie ich było obowiązkiem moich rodziców, nie rządu! moim zdaniem m.in. dzięki 500+ normalne rodziny są w stanie zakupić sprzęt potrzebny do nauki z domu, a te patologiczne to nawet gdyby dostały lapki ze szkoły, to by pewnie nieodpowiedzialni rodzice by je przehandlowali za chlanie.

Odpowiedz
avatar Ohboy
2 4

@miyu123: No dobrze, ale jak już mówiłam, kupienie takiej ilości sprzętu dla małych dzieci nie jest rozsądne, tak samo rozsądne nie jest kupowanie na szybko byle czego, bo to wyrzucanie pieniędzy w błoto.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 2

@Ohboy: na początku piszesz, że problematyczne jest to, iż wielodzietne rodziny nie posiadają sprzętu do nauki z domu?? ja tylko stwierdzam, że to ich problem, bo mają obecnie lepsze zasoby, niż kilka lat wcześniej. niech kupią dwa, jeżeli im to starczy. tyle!

Odpowiedz
avatar qVantovy
0 0

@rodzynek2: Może i można było, czy jest to dobre przeznaczenie tej pomocy od rządu nie będę się wypowiadać, ale odpowiedz mi na jedno pytanie: gdzie teraz ktoś ma kupić np. laptopa? W Rossmannie?

Odpowiedz
avatar singri
9 13

Mój tablet (mój osobisty) kosztował mnie 270 zł. Wysyłka gratis. Jasne, nie jest najcudowniejszy, miewa swoje fochy, ale do nauki zdalnej by wystarczył, gdyby był potrzebny. Mój telefon jest już wiekowy, ale G. ma lepszy. Nauczycielka N. ma prawie 60 lat. Spisuje na kartce listę zadań, robi zdjęcie, wysyła. Jak będzie potrzebowała coś ocenić, poprosi o zdjęcie. I kilku komentujących ma rację - było 500+? Można było kupić dzieciom tablety. Można było założyć dobry internet. Na to te pieniądze są.

Odpowiedz
avatar z_lasu
6 8

@singri: Masz rację, to nie są powalające koszty. Z miesiąc temu kupiłem do biura awaryjny poleasingowy laptop za 500 zł. Ma lepsze parametry i lepiej wygląda niż ten na którym pracuję na co dzień :) Ale tu nie zawsze chodzi o koszty. Częściej o potrzebę a raczej jej brak. Moje młodsze dziecko odczuło potrzebę własnego laptopa gdzieś w okolicy 6 klasy SP. Tablet miała wcześniej, ale mało z niego korzystała i w większości do oglądania filmów. Więc jestem w stanie wyobrazić sobie domy, gdzie nie ma komputera (bo rodzicom nie potrzeba do pracy a większość rzeczy można zrobić z telefonu) albo jest jeden i właśnie pracuje na nim mama w home office...

Odpowiedz
avatar misiafaraona
-3 7

@singri @z_lasu jakie, by to koszty nie były, to ani komputer ani tablet nie jest mi potrzebny. Nie mam ziaru wydawać na nie pieniędzy, po to by tylko MIEC

Odpowiedz
avatar Lusitanian
0 0

@singri: ja swojego lapka kupiłam za 300 zł. Używany ale dobry

Odpowiedz
avatar z_lasu
11 13

Nie bardzo rozumiem czego byś oczekiwał. Tablet i szerokopasmowy internet dla każdego ucznia? Nagłej informatyzacji szkoły? Programu nauczania dostosowanego do nauczania zdalnego? Nagle wielkich serwerów i łączy, które przetworzą kilkukrotnie większy ruch? A skąd do jasnej cholery to miałoby być gotowe? Przecież nikt nie był przygotowany na taką sytuację. Wszyscy uczymy się funkcjonować w nowej rzeczywistości. Nauczyciele nie są jedyni. Nie każde dziecko odczuwa potrzebę posiadania komputera, nie każdy rodzic uważa, że komputer dla ucznia 2-3-4 klasy (czy nawet starszego) jest koniecznością. Więc trzeba dostosować się do sytuacji a nie marudzić, bo coś się zawiesiło. Co z tego, że w naszej rodzinie każdy ma swój komputer, jak nie ma technicznej możliwości, żeby łącze wytrzymało pracę zdalną jednej dorosłej osoby i lekcje 2 dzieci? Widzisz jakieś inne rozwiązanie niż praca z tym co jest w tej chwili dostępne i możliwe? Czy może zostawmy dzieciaki same sobie, nie próbujmy w jakiś sensowny sposób dokończyć roku szkolnego. Rodzice, którzy potrafią pomogą dzieciom w nauce. Dzieci, które mają ambicje też sobie poradzą. A pozostałe zostawmy sobie bez obowiązków, na kolejne pół roku. To dopiero konstytucyjna wolność i równość... Masz wykształconych rodziców, to zrealizujesz program. Masz rodziców, którzy zakończyli edukację na zawodówce, odpuść, bo nauczyciele ci nie pomogą, bo im serwer za wolno pracuje albo zdjęcie wyszło nieco nieostre. Mówisz, że szkołę należało informatyzować? A czy wszyscy nauczyciele nadają się do takiej nowoczesnej zinformatyzowanej szkoły? Bo jakoś mi się nie wydaje. Część z nauczycieli z podstawówki mojego dziecka nie potrafi dołączyć do dawno już stworzonej grupy na FB, nie potrafi wysłać zbiorowego maila, nie potrafi podesłać sensownych materiałów do nauki. Np. wydaje polecenia typu "obejrzyjcie sobie film na YT na temat..." bez podania wartościowych linków. Więc to uczeń ma zweryfikować co jest prawdą, a co teorią jakiegoś youtubera. Ale masz rację, pandemia na świecie to wina obecnej ekipy rządzącej i łamania przez nią Konstytucji. Brak przygotowania nauczycieli do pracy w innych warunkach to wina 500+ a słabe serwery (które do tej pory sobie radziły), to wina 13 emerytury. A tak w ogóle, wzorem innych państw, powinniśmy mieć tryliary złotych na tzw. wszelki wypadek. I jeszcze szklaną kulę, żeby zawczasu przewidzieć co to będzie za "wszelki wypadek".

Odpowiedz
avatar singri
4 6

@z_lasu: A najzabawniejsze jest to, że patrząc w skali światowej, to u nas (tfu, tfu!) jakoś lajtowo przebiega ta epidemia...

Odpowiedz
avatar Rakel
6 6

@z_lasu: Dziękuję ci za ten komentarz. Idealny!

Odpowiedz
avatar Armagedon
1 7

@singri: Nie rób sobie nadziei. Wszędzie, początkowo, ta epidemia przebiegała lajtowo. Nikt nie wierzył, że rozprzestrzeni się na taką skalę. U nas, oczywiście, nadal niewiele osób w to wierzy. Bo przecież MY jesteśmy lepsi od innych i zareagowaliśmy wcześniej niż inni. Tyle, że i tak o jakieś dwa tygodnie za późno. Niektórzy specjaliści prognozują, że gwałtowny wzrost zachorowań dopadnie nas za jakiś miesiąc. A jesteśmy na to zupełnie nie przygotowani. Brakuje dosłownie wszystkiego, nawet w szpitalach, a zwłaszcza testów. Robi się je ludziom już ewidentnie chorym - i też nie zawsze. Cała chorująca reszta, o ile ich choroba przebiega "lajtowo", po prostu nie wie, że jest chora. Więc "statystyka" też o tym nie wie, bo nie robi się testów osobom zagrożonym, tylko - ewentualnie - zaleca się im kwarantannę. Która przestrzegana jest bardzo różnie. Więc, de facto, NIE WIADOMO ile osób dziennie zaraża się wirusem i roznosi go dalej. Izolacja daje dużo, ale nie można jej ciągnąć w nieskończoność. Większość ludzi przesiedzi w domu tydzień, lub nawet dwa, ale nie dwa miesiące! A minimum tyle trzeba by było, żeby pandemia zaczęła wygasać. A w Polsce nikt na to nie pójdzie, bo padniemy na pysk ekonomicznie. Pozostaje mieć nadzieję, że zachorujesz lekko, lub - jakimś cudem - się nie zarazisz. Nie jesteśmy tak zdeterminowani i zdyscyplinowani jak Chińczycy. A jak to u nich wygląda teraz - zobacz sobie tutaj. https://www.youtube.com/watch?v=J3U2tfsxxik

Odpowiedz
avatar singri
1 3

@Armagedon: Nie wiem, wydaje mi się (podkreślam WYDAJE MI SIĘ) że trzy tygodnie po pierwszym potwierdzonym przypadku Włochy miały już sajgon. Z gospodarką racja - zaraz nam padnie. Ale mówiąc o "lajtowości" sytuacji chodziło mi tylko i wyłącznie o liczbę zachorowań. Mam wrażenie, że u nas ta krzywa rośnie wolniej. Może to efekt szybszej wymiany informacji?

Odpowiedz
avatar Wilczyca
2 8

@singri: obawiam się, że to głównie efekt mniejszej liczby wykonywanych testów :(

Odpowiedz
avatar singri
2 2

@Wilczyca: Ale nawet jak na tyle zachorowań mamy dość niską śmiertelność. Jeśli zarażonych jest więcej niż podają oficjalne statystyki, śmiertelność robi się jeszcze mniejsza. Chyba że nie wszystkie ofiary śmiertelne są ujęte w oficjalnych statystykach...

Odpowiedz
avatar niemoja
1 3

@singri: Większość ofiar śmiertelnych ma w statystykach "zatrzymanie krążenia i oddechu" albo "niewydolność wielonarządowa" - to się nazywa " BEZPOŚREDNIA przyczyna zgonu". Innymi słowy "zgon z powodu śmierci".

Odpowiedz
avatar Zunrin
0 2

@niemoja: Żadna nowość. Polskie statystyki dotyczące przyczyn zgonów od dawna są równie wiarygodne. Do tego stopnia, że jakiś czas temu któraś z europejskich organizacji zajmujących się zdrowiem oficjalnie stwierdziło, że do celów statystycznych nadaje się jedynie całkowita liczba zgonów...

Odpowiedz
avatar Jorn
9 11

Transmisja danych kosztuje boleśnie? Gdy ktoś jest choć trochę ogarnięty, może za niewiele ponad 20 zł miesięcznie bez problemu znaleźć ofertę z nielimitowanymi danymi. Nawet, jeśli ten brak limitu jest marketingową ściemą i faktycznie pobór danych jest limitowany; ten limit jest wystarczająco wysoki, żeby teleszkołę opędzić. A na każde dziecko rodzice dostają co miesiąc pięć stów, więc nie powinno być problemu.

Odpowiedz
avatar madxx
2 2

@Jorn: weszłam tu, żeby to napisać :). dodatkowo nie znam rodziny, która nie miałaby w mieszkaniu wifi, no nie znam.

Odpowiedz
avatar Jorn
0 0

@madxx: To ja jeszcze dodam, że przy pomocy smartfona na Androidzie (na Iphonie pewnie też, ale nie wiem na pewno) można jednym takim abonamentem opędzić całą rodzinę rozsiewając go przez wi-fi. Zresztą sam komputer dla dzieciaka też nie powinien być problemem, bo przyzwoitego laptopa można kupić za około dwie trzecie płacy minimalnej netto lub za dwa i pół miesiąca pińćsetplusa. Nowy, podobno poleasingowe chodzą po dwa pińćsetplusy / połowę płacy minimalnej.

Odpowiedz
avatar Bryanka
0 8

No cóz... część rodziny mojego męża mieszka w Holandii. Jego młodszy brat dostał netbooka ze szkoły i na nim odrabia lekcje. I to nie "w czasach zarazy", a normalnie taki mają program. Dotychczas nie było takich sytuacji, więc program jaki jest, taki jest, nie wymagano posiadania super internetu i komputera na każde dziecko. Albo komputeryzujemy szkolnictwo na maxa wcześniej, zmieniamy program, szkolimy nauczycieli i uczniów i wtedy wymagamy dostępu do internetu i posiadania tabletu/laptopa, albo sorry Gregory szkoły nie mają prawa wymagać posiadania wyżej wymienionych rzeczy. Dlatego komentarze w stylu "z 500+ można było odłożyć" są dla mnie głupie. Skomentuję to tak - "jakbym wiedziała, że się przewrócę, to bym się położyła."

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 9

@Bryanka: to ciekawe, bo właśnie o to pytałam kuzynkę i ich szkoły nie dały ani lapka/netbooka, ani tabletu. każdy musiał sobie sam zakupić, więc nie opow. bzdur, że szkoły w Holandii takie postępowe. odnośnie Polski: sorry Gregory, ale kiedyś podobne problemy były, gdy dziecko nie miało długopisu/farbek lub np. książek, przez co nie mogło się czegoś nauczyć, zrobić rysunku itp. kiedyś to był problem rodzica, dziecka, a nie szkoły, rządu. dlatego, jak już ktoś wyliczył, zakup np. tableta za ok. 300zł, internet za ok. 30zl/mies. jest ponad ludzkie siły? serio? kiedyś np. nikt nie finansował dzieciakom książek i biedniejsze rodziny musiały sobie poradzić. dać wam palec...

Odpowiedz
avatar hulakula
3 3

@miyu123: ale kiedyś podręczniki można było sobie przekazywać z roku na rok, także między szkołami. a teraz-zazwyczaj- co rok nowa podstawa, nowe podręczniki. nie ma tak, że sprzedasz je klasie niżej czy do innej szkoły.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 3

@hulakula: już za moich szkolnych lat (naście lat temu) podręczniki często się zmieniały, więc często też nie byłam w stanie albo kupić używanych, albo sprzedać własnych. nie mam dzieci, ale kilka koleżanek dzieci z podstawówki (Śląsk) mówiło, że poza wyprawką dostało książki i ćwiczenia dla dzieci za darmo. książki do zwrotu pod koniec roku.

Odpowiedz
avatar Bryanka
-3 3

@miyu123: To współczuję kuzynce, że jej szkoła nie udostępniła sprzętu, poza tym ten sprzęt nie jest dawany "na własność". Po ukończeniu nauki w danej szkole trzeba sprzęt zdać. Więc nie opowiadaj bzdur, bo Twoja szanowna kuzynka nie obskoczyła wszystkich szkół w danym kraju ;) (a jeśli tak, to szczerze współczuję) Porównywanie długopisu, ołówka, czy farbek (które dzieciaki w szkole albo sobie pożyczają, albo w klasach 1-3 często jest "na stanie") do tableta/laptopa jest zwyczajnie słabe. I tak, są takie rodziny, że jednorazowe "wyskoczenie" z 300zł, a potem miesięcznie extra 30zł jest problematyczne.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 26 marca 2020 o 19:53

avatar konto usunięte
0 2

@Bryanka: tak jak młodsz brat Twojego męża nie obskoczył wszystkich szkół, tak i moja kuzynka tego nie zrobiła. chodzi mi o to, że gdzie użyczają tam użyczają. Sorry, ale zapomnienie np. plasteliny lub farbek raz czy dwa nie jest problemem, jednak często bywa to notoryczne i wtedy już zabawnie nie jest. Proszę nie rób już z Polski jakiejś afrykańskiej wioski, bo robiłam jako prac. soc. i rodzice tych wielodzietnych rodzin prawie zawsze mieli lepsze telefony, niż ja.

Odpowiedz
avatar digi51
1 13

Generalnie w temacie 500+, laptopów, tabletów itd... To, że rodzina z 5 dzieci nie ma wystarczającej liczby urządzeń dla każdego dzieciaka to jest dla mnie bardziej niż oczywiste. Uważacie, że każde dziecko powinno mieć własnego smartfona, tablet czy laptopa? No, jasne, już wyobrażam sobie to bóldupienie, że 500+ wydają na pierdoły. Ale, że okoliczności są jakie są, to nagle hurr durr, dlaczego dzieci nie mają swoich komputerów, pińcet plus dostali! Ok, można powiedzieć, że powinni mieć coś odłożone, ale myślę, że w obecnej sytuacji, gdy wiele osób straci pracę to wolą jednak mieć, co do gara włożyć niż dzieciom tablety kupować, nawet jeśli mają być do nauki. I nie mówię tu o rodzinach o dobrym statusie materialnym, dla których wydanie powiedzmy 1000zł na nowy sprzęt nie jest problemem, tylko raczej o tych, dla których już ten jeden jedyny komputer w domu był sporym wydatkiem.

Odpowiedz
avatar hulakula
0 4

@digi51 Dokładnie. Przykład z mojej rodziny: brat i jego żona - są nauczycielami. Dwoje dzieci w liceum, dwoje przedszkolaków. Laptopy działające w domu: dwa, bo nie liczę jakiegoś mega starego netbooka. W teorii oni oboje jednocześnie powinni prowadzić lekcje, młodzież w lekcjach powinna uczestniczy. A przedszkole też przysyła ćwiczenia dla najmłodszych.

Odpowiedz
avatar jotem02
0 4

@hulakula: Dokładnie. U mnie w dużym domu jest trójka nauczycieli: dwa razy podstawówka plus przedszkole, Syn pracuje zdalnie, dwójka dzieci - piąta klasa i zerówka i wszystko wisi na jednym łączu. No, oczywiście, że się tnie, bo musi. A 90% ludzi według ministra nie ma problemów. Czy ten człowiek żyje na Marsie, czy mu doradcy kreują wirtualny świat?

Odpowiedz
avatar hulakula
1 3

@jotem02 Łącze łączem, ale nie każdy chce/może/cokolwiek dla każdego domownika kupować walizkę sprzętu. I to nie zawsze jest kwestia kasy, tylko podejścia do tematu. Ich zdaniem te 2 laptopy wystarczały do ich potrzeb. Jasne, teraz będą zmuszeni kupić sprzęt, coś na szybko, ale to jest wyrzucanie kasy w błoto, bo co z tym sprzętem za 2-3 miesiące? Nie wydadzą teraz kasy na nie wiadomo jak mocny sprzęt, żeby był na lata, bo musieli by kupić ze 3 sztuki. Na byle co szkoda kasy. Poza tym mają taki styl życia a nie inny, i nie chcą nakręcać dzieci na komórki, ajfony, tablety itd.

Odpowiedz
avatar Kuba1905
-3 5

@digi51 smartfon ma kazdy dzieciak pewnie juz w 1kl podstawowki

Odpowiedz
avatar digi51
1 1

@Kuba1905: Współczuję znajomych, jeśli tak uważasz.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 3

W domu dziecka, w którym mieszkają dzieci z naszej szkoły, są aż dwa komputery na kilkadziesiąt dzieci. My mamy zdalne nauczanie przez librusa, musimy wysyłać dzieciom zadania. Niektóre dzieci nie odczytały żadnej mojej wiadomości od początku kwarantanny. Sytuacja jest jaka jest i wiadomo, że nikt się tego nie spodziewał jednak zupełnie pominięto możliwości techniczne uczniów i nauczycieli. Jak oceniać uczniów, którzy nie mają dostępu do internetu i nie mogą się zdalnie uczyć? A co jeśli kwarantanna potrwa dłużej niż miesiąc? Uczniom trzeba wystawić oceny.

Odpowiedz
avatar katem
-1 9

@malami2112: Ten dom dziecka jest w takim razie źle zarządzany. Myślę, że nawet teraz, jeśli poszukaliby sponsorów, zleźliby szybko kilka - kilkanaście laptopów dla dzieci. Sama nigdy nie widziałam żadnych próśb odnośnie laptopów od domów dziecka, a przecież wciąż na coś organizowane są zbiórki. Jeśli jednak laptop traktowany jest jak dobro luksusowe (i się dzieciaki rozpuszczą, jak będą miały dostęp) to mamy taką sytuację w domach dziecka, jak obecnie. Na czasy zwyczajne dwa komputery na kilkadziesiąt dzieci to w XXI wieku za mało.

Odpowiedz
avatar starajedza
-1 5

W zeszłym roku strajki niby dla dobra uczniów, nie ważne, że nie mają przygotowania do matury. W tym roku jak naprawdę chodzi o dobro uczniów, to żadnych protestów nie ma...

Odpowiedz
avatar jotem02
2 2

@starajedza: A przeciwko czemu mamy protestować? Przeciwko wirusowi? Robimy, co możemy, a niektórzy nawet więcej, żeby edukacja nie padła.

Odpowiedz
avatar abstrakcjonizm
1 3

Jako nauczyciele robimy wszystko co możemy. Uczę historii w szkole średniej. Już następnego dnia po ogłoszeniu zajęć rozpoczęły sie oddolne inicjatywy tworzenia zdalnych lekcji (lekcjewsieci). Wymieniłam sie pomysłami, prezentacjami, filmikami. W piątek, 13go, działał już classroom dla moich 9 klas (każda po 30 osob). Byłam jedną z wiel, która od razu robiła wszystko, by uczniowie jak najmniej ucierpieli. Filmiki, kahooty, prezentacje, infografiki, odpisywanie na wiadomości nawet i o 23. Państwo oferuje nam nie działające dzienniki, serwisy MEN przygotowane przez osoby nie mające zielonego pojęcia o podstawie programowej, wkurzonych rodziców, przemeczonych nauczycieli i nadzieję, że uczniowie będą chcieli uczyć się samodzielnie.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

Dodam jeszcze, ze to co mówi abstrakcjonizm to jak najbardziej prawda. Od początku kwarantanny nauczyciele mojego przedmiotu konsultują się, wrzucają na różnorakie grupy propozycje urozmaiconych lekcji online, wrzucają wideo z tymi lekcjami. Jestem też w kontakcie z dziećmi (tymi, którymi mogę) od samego początku. To nie oceny tu przecież są najważniejsze, tylko to żeby dzieci miały możliwość nauki, niestety biurokracja w polskiej edukacji jest tak duża, że oceny zawsze stoją na pierwszym miejscu. Wymyślono je po to, żeby dać możliwość realnego porównania swojej wiedzy i możliwości z wiedzą innych uczniów i wiedzą wymaganą przez nauczyciela, niestety doszliśmy w polskiej edukacji do momentu kiedy uczeń uczy się dla ocen. Jakbym miała tu rozważać plusy i minusy takiego systemu to bym mi wyszło parę dobrych stron, dlatego na tym skończę, a każdy może sam się nad tym zastanowić indywidualnie i wyrobić o tym zdanie.

Odpowiedz
avatar Lucka
1 5

Abstrahując od treści, która jest ciekawa, to tekst brzmi jak napisany raczej przez ucznia (i to nie orła języka polskiego) aniżeli przez nauczyciela jakiegokolwiek przedmiotu. Alternatywnie: nauczyciel nasiąknął złymi nawykami komunikacyjnymi młodzieży, co jest nie tyle niemożliwe, co zwyczajnie smutne.

Odpowiedz
avatar jotem02
-1 1

@Lucka: Czy możesz mi wskazać konkretne błędy w tekście? Człowiek się całe życie uczy...

Odpowiedz
avatar japycz1
0 0

Transmisja danych kosztuje boleśnie? Czyli jakieś 10zl za pakiet 10gb co spokojnie wystarcza na miesiąc.....

Odpowiedz
avatar Zunrin
0 0

@japycz1: Starczy jak nie siedzi i nie ogląda się ciągle filmów w hd...

Odpowiedz
avatar Kuba1905
0 0

@Zunrin w domu raczej z wi-fi

Odpowiedz
avatar Lapis
0 0

@Zunrin: na potrzeby e-szkoły, w dyskusji pod historią to chyba oczywiste...

Odpowiedz
avatar Kuba1905
-1 1

Doczytalem do momentu w ktorym twierdzisz ze transmisja danych kosztuje, obecnie kazdy operator daje takie ilosci internetu w pakiecie ze nie da sie tego wykorzystac, po 2 w domu i tak kazdy ma wi-fi wiec to nic nie kosztuje wiec spokojnie mozna taka lekje z discorda ogladac czy sluchac, tobie sie chce i fajnie ale 90% nauczycieli ma to w dupie wysle na meila zadania i mase materialu bez tlumaczenia zwalajac to na rodzicow

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 3

tak z ciekawości, nie wolno przetwarzać danych osobowych uczniów przez prywatnego maila, Discord również odpada przez rodo, iDroo jest za darmo tylko dla użytku prywatnego, masz licencję? (9euro/uczeń)

Odpowiedz
avatar jotem02
1 1

@piotr_: Wiesz, to były takie działania na zasadzie łapania się brzytwy. W razie pożaru nikt nie pyta czyja jest studnia, ale rozumiem oczywiście. Teraz przesiadamy się na Google Classroom. A dlaczego taki pożar? Bo prawie nikt z nauczycieli nie wiedział, co w takiej sytuacji robić. Pan minister zapowiedział zdalne nauczanie i wielce z siebie zadowolony stwierdził, że działa. A g.... prawda! Każdy nauczyciel próbował ogarnąć kataklizm, jak umiał. My mamy rodziców informatyków, więc nas szkolą, bo wcześniej to była lipa.

Odpowiedz
avatar qVantovy
-1 1

W tej sytuacji nauczyciele powinni zgłosić dyrektorowi, dyrektor samorządowi a samorządy władzom centralnym, że nie można prowadzić lekcji że względu na brak wytycznych.

Odpowiedz
avatar dayana
-1 1

I kolejny raz ta sama dyskusja. Ile tych lekcji musi być prowadzonych w czasie rzeczywistym? Wydaje mi się, że konkretnie to 2: fizyka i matematyka. Jeszcze niektóre działy chemii mogłyby wymagać pomocy nauczyciela, ale większość da się oprzeć na dobrych notatkach, animacjach nawet na poziomie power pointa. Resztę lekcji można prowadzić inaczej - wysyłać dzieciom materiały, filmiki. Czy dziecko bardziej zrozumie język polski, biologię, czy inną historię jak nauczyciel przeczyta notatki na głos? Kompletnie nie rozumiem jak można nie mieć chociaż 2 komputerów w domu - jeden dla rodziców, drugi dla dzieci. Dzieci generalnie są głupie, wchodzą na podejrzane strony, ściągają dziwne rzeczy i zaraz komputer jest zawirusowany. Trzymanie ważnych plików na takim komputerze, robienie przelewów, podłączanie tam jakichkolwiek nośników pamięci to czysta głupota. I też gdyby nauczyciele wysyłali jakieś notatki to większość z tego da się otworzyć i przeczytać na telefonie czy tablecie. Jak ma się powyżej 2 dzieci i tylko 1 komputer to po prostu jest się mało inteligentnym. I tu nie ma żadnego innego wyjaśnienia, po to jest 500+, żeby zapewnić dzieciom byt wyższy niż taki podstawowy (przez podstawowe rzeczy rozumiem jedzenie, ubrania [nawet używane], środki higieniczne, książki i przybory szkolne). Poza tym też nie rozumiem, nagle to nauczyciele jednak super wszystko tłumaczą i dzieci nie muszą używać komputerów do nauki? Nagle z podręczników poznikały litery? Oczywiście jest problem z osobami, które nie mają dostępu do internetu, bo po prostu nie ma kompletnie żadnego zasięgu. Z tym, że jak napisałam - większość rzeczy i tak mogą sobie sami przerobić, a już raczej nie istnieją miejsca, w których nie ma dostępu do telefonu, żeby nie można było chociaż w ten sposób skontaktować się z nauczycielami i zapytać czego dzieci mają się nauczyć.

Odpowiedz
avatar nuthred
1 1

Cholerka, jak to jest, dzieciaki wpatrzone w ekrany od najmłodszych lat, co drugie jeszcze na etapie siedzenia w wózku i gaworzenia dostaje telefon lub tablet, żeby mogło popatrzeć na bajki, a tu nagle nie ma sprzętu, dziecko nie ma jak się uczyć... W normalnej sytuacji na lekcjach ciągłe wojny o korzystanie z telefonów - no a teraz jak to, skąd dziecko ma wziąć jakiś sprzęt. Nie mówię tutaj o sytuacjach skrajnych, ale najgłośniej o konieczność nauki w domu krzyczą ci, którzy chwilę wcześniej uspokajali dzieciaka bajką na tablecie i przychodzili do szkoły z awanturą o to, że nauczyciel zabrał dziecku telefon.

Odpowiedz
Udostępnij