Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Ostatnio ktoś pisał o piekielnych sąsiadach i przypomniała mi się historia mojej…

Ostatnio ktoś pisał o piekielnych sąsiadach i przypomniała mi się historia mojej babci z piekielna sąsiadka.


Za dzieciaka co wakacje jeździliśmy z bratem do babci. Jako że babcia mieszka sama to i duże mieszkanie nie jest jej potrzebne, a co za tym idzie w przypadku gości każde miejsce jest na wagę złota. Swoje rzeczy trzymaliśmy też w takich otwieranych pufach, które zamykane, nie były jakieś specjalnie głośne, ale (P)iekielnej sąsiadce przeszkadzało. Za każdym razem było stukanie w sufit, by się uciszyć ewentualnie stukała nam w okno i krzyczała by siedzieć cicho. Mój brat jak to dziecko dużo biegał i skakał po mieszkaniu co faktycznie mogło przeszkadzać, ale czego się spodziewać skoro to tylko dziecko. Ona jako stara panna widocznie tego nie rozumiała, ale staraliśmy się żyć z nią w zgodzie i zdarzyło się że szliśmy do niej z czekoladkami i z przeprosinami. Latem jak była ładna pogoda było robione pranie i wieszane na tzw. Rzygownik. Pościeli wieszać nie mogliśmy bo zawsze był problem ze jej słońce zabieramy pomimo tego, że mieszkanie było bardzo słoneczne a okien było sporo i jedynie wisiały tam ubrania. Nie raz nam coś spadło i zawsze był problem by to odebrać. Najlepszym sposobem było użyć takiego długiego haka od razu jak spadło bo inaczej byśmy mogli tej rzeczy nie otrzymać. Moja babcia nie jest osobą, która z powodu jakiejś szmatki leci zgłosić fakt na policję, za to P notorycznie składała wizyty na komisariacie. Zdarzało się, że była tam nawet codziennie że względu na "zakłócanie spokoju". Przez "żółte papiery" P, mało kto to brał na poważnie, ale dzielnicowy musiał się pojawić u babci co jakiś czas, by sprawdzić czy coś się nie dzieje.

Po wielu latach, gdzie unikaliśmy owej P i nawet nie mówiliśmy jej dzień dobry, coś się odmieniło. Zaczęła nam się kłaniać i przestała stukać w sufit. Szkoda tylko, że zmądrzała dopiero po tylu latach i chwilę później rzadko kiedy widywana rodzina oddała ją do domu starcow/wariatkowa (tego nie wiem dokładnie, nie pamiętam). W ten oto sposób zamiast cieszyć się wizytami u babci musieliśmy użerać się z Piekielna sąsiadka. Chociaż teraz babcia ma od niej spokój. :)

policja

by Nemka96
Dodaj nowy komentarz
avatar Etincelle
5 7

We mnie najwyraźniej też się odzywa stara panna, bo uważam, że miejsce na bieganie i skakanie jest na podwórku, a nie komuś nad głową. I o ile raz czy dwa można komuś oddać pranie bez problemu, o tyle przy kolejnym zasugerowałabym metody, które nie będą mnie angażować w proces suszenia.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 6

Wariatkowo xD No tak, bo szpital psychiatryczny to wariatkowo. Eh, cała ta historia niestety jest na Twoją niekorzyść i nie dziwię się sąsiadce. A jej "zółtymi papierami" się nie zasłaniaj.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 5

Słyszę: "...to tylko dziecko" i już mi się ciśnienie podnosi.

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
-1 1

Taa bo dzieci maja byc cicho jak mysz. Wychowalam sie w bloku z bratem. Nikt nigdy nie robil problemow, nikt nie przychodzil, nikt nic nie zglaszal. W nocy bylo slychac jak ktos poszedl sie myc, w dzien nie slyszalam sasiadow, no chyba ze kotlety (ktore sa glosniejsze od wielu dzieci ale rozumiem ze to wolno czy moze tez dzwonic powinnam bo za glosno)? Popadamy w jakas paranoje. Wszystko teraz wszystkim przeszkadza Ciesze sie w takim razie ze w bloku juz nie mieszkam. Balabym sie miec takich sasiadow jak Wy :) :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@AnitaBlake: kotlety rozbijasz w 5-10 minut, a bąbelki potrafią drzeć się cały dzień. chyba widzisz różnicę.

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
0 0

@miyu123: caly dzien jesli sie dra to do specjnalnych osob zglosic. Mieszkam w domu, moja cora teraz ma etap proby wymuszania, w ciagu dnia potrafi sie drzec max 2razy przez max 2-3minuty,no i raz w tygodniu drze sie kolo 20 przez 5minut bo glowe jej myje. Mlodsza czasem poplacze gdy sie uderzy lub przewroci ale tez nie dluzej jak 1-2minuty. Nie da sie tego wyeliminowac, sa rozne charaktery dzieci. Ja reaguje od razu, mimo to ktos na pewno bylby niezadowolony. Pamietam jak mieszkalismy w bloku, nowy i wszystko bylo slychac. My szliśmy spac, a na dole smiech bylo slychac lub rozmowe (np 2w nocy). Mnie to nie przeszkadzalo bo uwazam ze zle zrobili blok i rozmawiac czy smiac sie mozna, moj narzekal. Jak impreza np raz na miesiac byla to ja tez nie mialam z tym problemu, moj to sie czepia xD Chyba jestem dosc hmm ugodowa i tolerancyjna bo uwazam ze kazdy ma prawo w miare zyc normalnie xD i na pewno o rozmowe czy smiech czy nawet sex bym problemu nie robila, sa to dla mnie rzeczy normalne. Polecam stare bloki tam nie niesie dzwieku az tak, w nowych to wszystko slychac

Odpowiedz
avatar kamakama
0 0

Piekielni sąsiedzi, to tacy którzy mają gdzieś innych ludzi i z nikim się nie liczą. Całe życie mieszkam w bloku i miałam różnych sąsiadów. Doskonale wiem jaka jest akustyka mieszkań, gdzie budując je nie zwracano uwagi na żadne normy poziomu hałasu, ale wiem też, że jeśli ktoś ma kulturę osobistą i odrobinę empatii, to będzie zwracał uwagę na innych, tak aby jak najmniej zakłócać im spokój. Znam z autopsji jak może zatruć życie pijak nad głową, albo rozwydrzone dzieciaki biegające i skaczące cały dzień, rzucające się na podłogę, grające w piłkę, czy jeżdżące rowerkami biegowymi po niczym nie zabezpieczonych panelach. Sąsiadów którzy przez 4 lata non stop robią remont, szurają taboretami, trzepią wszystko co się da przez balkon i nie potrafią mówić normalnie tylko nieustannie się wydzierają, nie mówiąc już o głośnej muzyce, czy telewizji grającej na cały regulator. Pamiętam, że kiedy ja byłam dzieckiem, w tym samym bloku, był cudowny spokój, sąsiedzi szanowali jeden drugiego, dzieciom nie pozwalano hałasować w domu, ponieważ do żywiołowej zabawy służył plac zabaw lub boisko. Oczywiście rozumiem, że dzieci nie usiedzą długo w jednym miejscu, ale można zając je wieloma rożnymi zabawami, które nie wymagają nieustannego biegania i skakania lub wydzierania się przez pół dnia przez balkon, ale do tego potrzeba trochę wyobraźni. Można z nimi wyjść na spacer, zapisać na zajęcia sportowe itd. Niestety dziś wiele rodzin nie wychowuje dzieci w poszanowaniu drugiego człowieka, w myśl zasady - nie czyń drugiemu co tobie nie miłe, lecz wręcz przeciwnie. Stąd mamy tyle zapatrzonych w siebie egoistów, nie szanujących ani rodziców, ani osób starszych. Oczywiście nikomu nie można nic powiedzieć, bo obraza na całe życie i złośliwości murowane. Dla mnie, życie w bloku to udręka, i gdyby było mnie stać na własny dom nie siedziałabym tu ani minuty. Dom powinien być oazą spokoju, do którego wraca się z przyjemnością i tego z całego serca życzę sobie i wszystkim, którzy czują podobnie.

Odpowiedz
Udostępnij