Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Czas mamy, jaki mamy - wszędzie trąbią by TERAZ nie przychodzić bez…

Czas mamy, jaki mamy - wszędzie trąbią by TERAZ nie przychodzić bez potrzeby do przychodni, bo to tylko siedlisko chorób (ogólnie to zawsze jest to siedlisko chorób i nie powinno się bez powodu przychodzić).

Mały wstęp - aktualnie siedzę w domu na szkoleniu (z powodu pandemii zamiast tradycyjnego jest webinarium), samo szkolenie wymagane w ramach zrobienia specjalizacji, czekałem na nie dość sporo, więc nie mogłem przełożyć. To tak do ~15 a potem idę popołudniami do pracy jako Roślinny... Rodzinny na jakieś 2-3h, by wypisać recepty wcześniej zgłoszone przez pacjentów oraz by dawać telekonsultacje lekarskie - robię to po to, by odciążyć trochę kolegów po fachu oraz dlatego, że na jakichś 10 lekarzy stale pracujących w przychodni tylko ja i dwoje innych potrafi nasz system w miarę sprawnie obsługiwać - e-recepty znacząco utrudniły i wydłużyły pisanie ich w naszym systemie i (o ile nie wyrobi się odpowiedniej techniki) wypisanie JEDNEJ recepty zajmuje ~3min ..., gdzie rekordzistka miała 4 pełne recepty - 20 leków a normalnie na pacjenta przypadają 2 recepty.

I. Odn. recept - niektórzy ludzie nagle po 6-12 msc. przypomnieli sobie, że przyjmują jakieś leki. Albo proszą o leki na 4msc., gdzie poprzednie leki na 4msc. były wypisane miesiąc temu. Kompletnie mnie też załamują osoby, które w czasie wizyty receptowej (a więc tylko leki stałe na bazie dokumentacji POZ/AOS/wypisu ze szpitala), poza lekami do leczenia przewlekłego próbują mi wcisnąć (a nóż się uda!!) antybiotyki/maści sterydowe i ostatni hit pochodne chininy. :/ Albo oprócz leków prośby o przepisanie badań, albo od razu do specjalisty skierowanie, bo może się przyda.

II. Przyszedł Pan, bo potrzebuje pilnie!! na!! już!! zaświadczenia. Siedzę obłożony kartami pacjentów (w tym czasie ogarniam ze 30 osób), ale pytam się co tak mu pilnie potrzeba (jak się już naraził to, niech nie pójdzie to na marne). Pan mówi, że mamusia/teściowa jest ciężko chora (może nie przeżyje miesiąca!!), córeczka (jego żona) się nią opiekuje (i nie pracuje przez to) i potrzebuje na już zaświadczenia lekarskiego o stanie zdrowia dla zespołu orzekania o niepełnosprawności (i docelowo renty oraz dodatku 500+ na seniora).

Z rejestratorką tłumaczymy chłopu, że teraz to nie ma sensu tego robić bo:
a) trwa to ~20-30 min i muszę mieć wszystkie dokumenty (a pacjenci i rodzina NIE przynoszą ŻADNYCH zaświadczeń od specjalisty lub wypisu ze szpitala mimo moich usilnych próśb, a na bazie jego słów nic mu nie wypiszę);
b) żadne urzędy/ośrodki w moim mieście nie przyjmują teraz petentów;
c) czas jaki upływa od złożenia wniosku do wypłaty świadczeń to ok 3 msc;
d) moje zaświadczenie jest ważne tylko 30 dni.

Pan wielce obrażony wyszedł, że mu nie pomogłem, bo on przecież teraz był w MOPR i powiedzieli mu, że jakby teraz dostarczył to będą pieniądze za miesiąc - wielce wątpię.

Mała dygresja jeszcze - owe zaświadczenia (głównie chodzi mi o to 500+ dla seniora) NIE JEST w ramach świadczeń POZ i pacjent powinien za nie zapłacić - w mojej jednak przychodni lekarze uznali, że nie będziemy za to pobierać pieniędzy (inne przychodnie liczą po 50-100 zł od papiera).

Dygresja nr 2 - 500+ dla seniora jest TYLKO dla ludzi ze znacznym stopniem niepełnosprawności + wymagającym opieki osób drugich/trzecich (nie zliczę ile osób miałem, co same przyszły i KAZAŁY sobie wpisać, że wymagają opieki) + razem z emeryturą/rentą nie może przekroczyć o ile pamiętam 1600 zł.

III. Przychodzi Pan. Pan mało schludnie ubrany. U którego widać po zachowaniu i zapachu, że wziął sobie ostro do serca zalecenia od Ministra Zdrowia o odkażaniu alkoholem, ale nie poprzestał na zewnętrznym stosowaniu i uskuteczniał stosowanie wewnętrzne... bez przerwy od kilku dni ("Paaaanie doktorze, z ręką na sercu - tylko jedno piwko dzisiaj wypiłem"). Od 3tyg skarży się na katarek i stan podgorączkowy. I każe mi wypisać mu antybiotyk. Nie to, że antybiotyki + alkohol to bardzo złe połączenie (niektóre działają tak jak "wszywki") to tym bardziej przeziębienie nie jest wskazaniem do leczenia antybiotykiem. Zaleciłem powrót do domu, koniec z piciem i przyjście następnego dnia jak wytrzeźwieje... Gabinet wietrzyłem 30 min po jego wyjściu, ale przynajmniej katar mnie puścił (spokojnie to tylko przewlekły nieżyt nosa, ni to alergiczny, ni to infekcyjny.

IV. (Z zeszłego tygodnia tuż przed zaleconą kwarantanną, ale gdy już mówiono by nie chodzić do POZ bez powodu) Przychodzi Pani i prosi o lek na opryszczkę - na twarzy nie widzę, pytam się gdzie są zmiany (ginekologicznie nie badam ... jeszcze - choć coś Ministerstwo Zdrowia chciało ostatnio dołożyć rodzinnym elementy z zakresu ginekologii, dermatologii i chirurgii). Pani mówi, że nie, nie dla niej ten lek. Dla męża. On teraz jest w delegacji 100 km od domu. A w ogóle to już mu przeszło 2 dni temu. Bo była w weekend w aptece i dostała od zaprzyjaźnionego aptekarza opakowanie. I on ją prosił by doniosła receptę. A i w ogóle to ma być opakowanie z dawką 400 mg.

Nosz motyla noga:
a) Standardowo wdł. Charakterystyki Produktu Leczniczego i zaleceń daje się na zwykłą opryszczkę ten lek w dawce 200 mg 5xdz przez 5 dni. Nie 400 mg;
b) takie leczenie jest też dostępne w aptece bez recepty ("No ale jest drożej!");
c) Kara za nienależną refundację dla lekarza to 200 zł + to co NFZ dopłacił do leku + odsetki - a przypominają sobie dziady tuż przed przedawnieniem, więc odsetki są bardzo duże - BTW czemu karany jest lekarz, a nie osoba która się wzbogaciła (najczęściej okłamując lekarza, że ma w karcie/domu zaświadczenie uprawniające do refundacji)? Bo lekarza łatwiej zastraszyć i odebrać mu "przywilej" wypisywania leków z refundacją;
d) Za każdą receptę odpowiadam prawnie - bo to jest dokument urzędowy - jakby coś się jej mężowi stało (np uszkodził by mu ten lek wątrobę), to (z powodu jego osobistej vendetty) minister Ziobro i smutni panowie w stroju AT zapukaliby do moich drzwi nad ranem;
e) Aptekarz złamał prawo i nie będę go teraz ratował ryzykując moimi uprawnieniami i ryzykiem wywalenia do kosza 10-ciu lat nauki z mojego życiorysu.

Tak, jestem w wielu przypadkach służbistą. Pani wyszła bez recepty, obrażona.

Bonus:
14 luty - święto chorób umysłowych i epilepsji. Po dość spokojnym poranku (jak nigdy) dzwoni telefon. Rejestratorka przyjmuje zapotrzebowanie na wizytę domową - według numeracji to mieszkanie jakieś 200m od przychodni. Oddzwaniam na numer z historii choroby i odbiera tata pacjenta (dwudziestokilkulatka). Mówi, że synek od 4 dni nic nie je, jest osłabiony, pije tylko wodę. Skarży się też na ból gardła. Drążę temat i dowiaduję się, że wszystko zaczęło się od zerwania z dziewczyną, a i te leki przeciwbólowe (Paracetamol) to bierze w bardzo dużej ilości (8 tabletek dziennie - max dla wątroby w warunkach domowych, ale w połączeniu z alkoholem to już działa na nią mocno toksycznie).

Tłumaczę ojcu, że w takiej sytuacji wizyta domowa nie ma sensu (a ja nie mogę ot tak opuścić przychodni), że wezmę zaocznie wypiszę skierowanie do szpitala na oddział psychiatryczny, bo tu ewidentnie ma ciężką reakcję na stres (albo chce zrobić "samobójstwo" na pokaz, co by takim szantażem zmusić dziewczynę do powrotu) i trzeba zrobić podstawowe badania na szybko i pod STAŁĄ opieką zacząć leczenie.

Słyszę odpowiedź, że nie - "bo to będzie WSTYD!! Co ludzie powiedzą" (nosz kur...). Mam przyjść (nawet po pracy, zapłacę!) by synkowi dać kroplówkę na wzmocnienie (kroplówka u takiej osoby to wielce prawdopodobne zaburzenia rytmu serca, plus nie ma czegoś takiego jak kroplówka na wzmocnienie! To tylko woda z elektrolitami lub odrobiną glukozy).

Powtarzam 3x, że u syna nie ma problemu internistycznego, który magicznie zniknie jak tam pójdę, tylko problem natury psychicznej i potrzebuje on fachowej pomocy.

I dostaję dictum - mam TERAZ przyjść podać kroplówkę i osłuchać jego syna, albo on przyniesie syna do przychodni i położy mi go przed drzwiami gabinetu i zmusi siłą do zbadania syna.

o_O

Jedyne co powiedziałem to: Zapraszam, jestem do 18:00 (rozmowa trwała >30 min sumarycznie i początkowy luz zmienił się w chaos w poczekalni, więc nawet jeśli to już nie mogłem wyjść z przychodni). I tu nastąpiło rozłączenie telefonu.

Na szczęście nie spełnił gróźb, ale żeby nie było - to miałem nadzieję, że faktycznie przyjdą i wtedy może udało by mi się jakoś przekonać chłopaka, by jednak poszedł do szpitala.

Może kiedyś coś jeszcze napiszę jak coś ciekawego się zdarzy.

ochrona_zdrowia POZ

by olo1990pl
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar irulax
7 9

@lillith: Pewnie nie wierzy. Był już przypadek, gdzie babuleńka wezwała pogotowie ratunkowe, bo jej się lekarstwa na receptę kończyły. Rozumiem, że każdy ma jakieś ważne dla niego życiowe problemy, jednak służby publiczne nie rozwiążą ich wszystkich.

Odpowiedz
avatar Lapis
9 11

@lillith: a co, laboratorium na plecach przyniesie żeby pobrać krew i sprawdzić poziom enzymów wątrobowych?

Odpowiedz
avatar Meliana
6 8

@lillith: Wizyta domowa, o ile wiem, przysługuje w przypadku, kiedy chory nie jest w stanie (lub nie powinien) pojawić się w przychodni o własnych siłach. Dwudziestoparolatek, którego głównym schorzeniem jest złamane serce, nie jedzący od 4 dni, raczej się pod tą kategorię nie łapie.

Odpowiedz
avatar olo1990pl
3 3

@lillith: tak jak pisali inni - laboratorium na plecach nie przyniosę by mu zbadać krwi. Pacjent jest młody i mógłby sam lub z pomocą ojca przyjść. BTW: miałem już pacjentkę, która wyprosiła wizytę domową (nie porusza się o własnych siłach i mieszka na 3 piętrze bez windy) i w czasie rozmowy telefonicznej powiedziała, bym poszedł po drodze do apteki i od razu wykupił jej leki stałe...

Odpowiedz
avatar irulax
-1 9

Widzę, że masz trochę wolnego czasu, więc się w końcu ulało. :) Czego się spodziewałeś? Uroki pracy z "ludźmi". Zapewne każda kasjerka, konsultant, urzędnik "w okienku" itd. mogłaby napisać tonę przypadków związanych ze swoim stanowiskiem pracy. Do ludzi zwykle nie dociera, że ktoś również może mieć swojego szefa, swój zakres obowiązków i za coś konkretnego odpowiadać. Nie wymagali dodatkowo, abyś po drodze na wizytę domową zakupił jeszcze pizzę i pakiet pieluch dla bombelka? Za moje piniondze pracujesz, za moje!

Odpowiedz
avatar kurzajka
2 2

@irulax To portal o piekielnych ludziach - czego Ty się spodziewałeś, wchodząc tutaj? :-) a ogólnie to po ludziach spodziewamy się myślenia, nie wyłudzania recept, nie udostępniania leków na piękne oczy, a przede wszystkim przedkładania zdrowia swoich bliskich nad opinię sąsiadów. Jeśli ktoś robi inaczej to jest "piekielny" i przez takie osoby istnieje ten portal. Nie lubię, kiedy ludzie mówią "a co się dziwisz" albo czasem wręcz "ciesz się" (bo np. zdradziła cię dziewczyna i nareszcie przejrzałeś na oczy). W tym portalu przecież chodzi o to, żeby podzielić się swoją irytacją!!!

Odpowiedz
avatar mysterde
5 5

Ja jestem teraz w ciemnej dupie bo odwołano mi wizytę u neurologa, na którą czekałam kilka miesięcy i której potrzebuję (lekarz musi obgadać ze mną wyniki różnych badań i koniecznie zmienić mi leki na migrenę bo po tych co mam teraz mam duszności). Dzwoniłam na recepcję zapytać co mam w takim razie zrobić i czy jest możliwość przesłania całej dotychczasowej dokumentacji, żebym mogła sobie pójść prywatnie do innego lekarza (w gabinecie prywatnym gdzie przyjmuje jeden lekarz a nie przychodnia, gdzie przyjmuje kilkunastu). Pani coś kręciła nosem, że to trzeba pismo złożyć OSOBIŚCIE i że teraz się nie da bo coś tam. Zapytałam, czy lekarz może mi chociaż wystawić receptę na inny lek na migrenę. Pani potwierdza. Jak się okazało leki muszą być wystawione na wizycie bo inaczej są zablokowane w systemie (ja je widzę ale nie mogę ich zamówić). Aby je odblokować muszę podejść do lekarza (który nie wiadomo kiedy będzie) i poczekać aż na miejscu "wbije" mi tę receptę obchodząc tak naprawdę system (bo musi mnie wpisać na wizytę, której nie ma bo nie może być ze względu na koronawirusa). Skończyło się na tym, że lekarz wypisał mi kolejną e-receptę i w wiadomości na czacie wysłał mi kod do niej. I to wszystko dzieje się w placówce prywatnej, jedna z dużych firm oferująca opiekę medyczną dla firm. Nie wyobrażam sobie co się dzieje w państwówce.

Odpowiedz
avatar Niechcacy
4 6

Mój kumpel ma astme, od x lat bierze te same leki w tych samych dawkach, wszystko jest udokumentowane. Regularnie chodzi na wizyty, aby potwierdzić, że nadal ma astme, bo bez tego nie chcą mu wydać recepty. Ze względu na Covid, wizytę mu anulowano, a leków zostało na parę dni. Dzwoni więc, tłumaczy i prosi o e-receptę, bo leki musi brać 2x dziennie. Pan owszem wypisał mu e-receptę na dawkę mniejszą o połowę i z zastrzeżeniem, że można ją tylko zrealizować w ich aptekach. Problem jest taki, że ich apteki nie posiadają i nigdy nie posiadały jednego z leków wypisanych na e-recepcie. Ponoć jest to bardzo ważny lek, niestety nazwy nie pamiętam. Tak więc kumpel siedzi i modli się, aby nie dostać ataku astmy.

Odpowiedz
avatar Meliana
0 6

@Niechcacy: Mam jedno krótkie pytanie - czemu jeszcze nie zmienił przychodni? Nie ma innej w promieniu 20 kilometrów? Bo jeśli jest, to zgodnie z powiedzeniem, "chcącemu nie dzieje się krzywda"...

Odpowiedz
avatar olo1990pl
8 8

@Niechcacy: Zaświadczenie lekarskie od specjalisty ważne jest przez rok (według NFZ, sam nie robię problemu do 2 lat od wypisania (chyba że jest inne dawkowanie), ale ma po następnej wizycie przynieść świeże). Więc leki od specjalistów o ile ma taki papier wypisuję na refundację (o ile jest ona też wpisana lub kod choroby odpowiada danej refundacji - niektóre leki w podobnych zaleceniach mają różną refundację). Nie ma czegoś takiego jak realizacja e-recepty w tylko danej aptece. E-recepta jest ogólnopolskim tworem i we wszystkich aptekach podpiętych do systemu można ją zrealizować. Jeśli kolega choruje przewlekle to czemu nagle przypomniał sobie o lekach? Jak mu się teraz nagle kończą? Zalecam swoim pacjentom by zawsze mieli leki w zapasie na 14dni (pół ewentualnie jedno opakowanie lub zostawioną do realizację na później część e-recepty).

Odpowiedz
avatar Nieniecierpliwa
0 0

@olo1990pl: Mamy taki system, że pacjent wypełnia zapotrzebowanie na leki stałe (można też telefonicznie o to poprosić) i to zapotrzebowanie trafia z kolejnym numerem do specjalnego kartonika. Lekarze 2x w tygodniu biorą z tego kartonika ileś tam zapotrzebowań i wystawiają recepty. Ułatwia to życie zarówno personelowi medycznemu, jak i pacjentom. Na czas wypisywania recept nie rejestrujemy nikogo, żeby lekarz mógł to zrobić w świętym spokoju. Co jakiś czas zdarzają się sytuacje, że przychodzi pacjent i domaga się recepty na teraz, bo jemu się wczoraj leki skończyły. I w tyłku ma to, że jego zapotrzebowanie jest 15 w kolejce, a papierkowa robota odwalana będzie za 2 dni. Zdarzają się też takie osoby, które nie chcą mieć e-recepty na rok, pomimo że jest taka możliwość, "bo oni lubią sobie co miesiąc przyjść do lekarza porozmawiać". O to nasi lekarze się strasznie wściekają i bez dyskusji wystawiają na dłuższy czas.

Odpowiedz
Udostępnij