Kwarantanna, naród w domach, wszyscy wiemy co się dzieje. Podejrzany o przenoszenie choroby siedzi w domu, bo kary, bo kontrolują. Ale odwiedziny kolegów zawsze spoko (zwłaszcza tych objętych ścisłym nadzorem), a potem ci debile wracają do swoich domów, rodzin, znajomych z pracy i nie wiadomo czy nie przenoszą czegoś ze sobą. Nam nie trzeba wroga, wystarczy własna głupota, żebyśmy się sami wykończyli.
Tak zachowywali się Włosi...
Odpowiedz@mrsrtg: niestety mają efekty, umierają im bliscy teraz masowo. Chorobę da się wygasić, ale to wymaga wyleczenia wszystkich chorych i odczekania aż wiriony ulegną zniszczeniu przez warunki atmosferyczne i inne czynniki. To trwa. Tygodnie. Ospę czarną uznano za eradykowaną dwa lata po ostatnim zachorowaniu. Nas może wyratować teraz tylko spokój i pełna izolacja chorych oraz podejrzanych o nosicielstwo. Tymczasem co to za izolacja jak delikwent ma zakaz wychodzenia z domu, ale gości przyjmuje. Zabrać do izolatki, a wszystkich odwiedzających do izolatorium. We Wrocławiu się nie zastanawiali, tysiące ludzi zamknęli. To pomogło.
Odpowiedz@Trepan: Niecałe 10% to nie masowe umieranie, nie przesadzaj. Poza tym, to liczby z tych przebadanych tylko osób, więc rzeczywiste procenty są zdecydowanie niższe. Tak czy inaczej, mają czego chcieli.
Odpowiedz@mrsrtg: Tak się zachowuje pół Europy. W Niemczech jest już prawie 10 000 potwierdzonych zakażeń, a stare dziadki najpierw idą do Aldi wykupić chleb, jajka, mięso i wszystkie możliwe konserwy, a potem idą do siedzieć z kolegami w knajpie. Oczywiście, młodzi nie lepsi, ale od nich słychać tylko: "Co mnie to obchodzi, jestem młody, uprawiam sport i zdrowo się odżywiam, nie zachoruję, hurr durr, dlaczego zamykacie nam kluby i bary!" Przypominam... 10 000 oficjalnie zarażonych, o ile pamiętam przy takiej ilości zarażonych we Włoszech mówiono już o kryzysie.
Odpowiedz@digi51: Tu w Belgii właśnie wczoraj w skrzynce pocztowej znalazłem zaproszenie na czyn społeczny. Instytucja, w której pracuję, od poniedziałku jest w trybie obowiązkowej telepracy. Jak się należało spodziewać, pierwszego dnia pojawiły się kłopoty z łącznością. Oczywiście znalazło się wielu nadgorliwców, którzy zamiast siedzieć na dupie i co jakiś czas próbować, rzucili się do biur. Było ich na tyle dużo, że po południu dyrekcja wysłała do wszystkich maila zabraniającego takich praktyk.
Odpowiedz@Jorn: Zastanawiam sie, gdzie się podziali ci zeszłotygodniowi krzykacze, że nic takiego, zwykłe przeziębienie, ze nalepiej to się huehue w piwnicach pozamykajcie, a jeśli marzy ci się praca zdalna to się leniu śmierdzący zwolnij. Jakoś dziwnie ucichli.
Odpowiedz@digi51: kolejna głuota Niemców - od niedzieli wszystkie media trąbią, że mimo zamknięca sklepów i restauracji, supermarkety pozostają otwarte, będą regularne dostawy towaru, nawet zwiększą się godziny otwarcia, a w poniedziałek od rana barany ruszyły robić apokaliptyczne zapasy. W sklepach dzikie tłumy, każdy z wyładowanym wózkiem. Wyskoczyłam z pracy na moment po jogurt (zapomniałam z domu) i musiałam sie o niego niemalże bić z jakimś Helmutem, który wrzucał do wózka całą paletę. Kurła, na co mu one? Termin ważności do przyszłego tygodnia, kiedy on je wszystkie zje? A makaronu i papieru toaletowego znowu nie idzie dostać, wszystko wykupili...
Odpowiedz@Crannberry: Ludzie na całym świecie są mniej więcej tacy sami. Szturm na sklepy był w Polsce, we Włoszech, Hiszpanii... czemu Niemcy mieliby być jakoś znacząco mądrzejsi? Poczekaj kilka dni, to wszystko wróci do normy. Byłam na zakupach wczoraj, w sklepach jest już wszystko - i mydło, i papier toaletowy, mięso, makaron, ryż, a nawet konserwy.
Odpowiedz@Meliana: Zgadza się, wraca do normy jeśli chodzi o zaopatrzenie. Tylko ceny powariowały...
Odpowiedzhttp://piekielni.pl//uimages/services/piekielni/i18n/pl_PL/comments/218c/218c2921e4359985d615e7fd22b55ef8.jpeg
Odpowiedz@Meliana: nie będę się wypowiadać o innych narodach, bo nie mam z nimi styczności na co dzień, pisze o tym, co widzę. Ale wierze, że wszędzie jest to samo. U mnie próba zrobienia jakichkolwiek zakupów wyglądała dzisiaj tak jak na zdjęciu (nie wiem, dlaczego dodało się do góry nogami)
OdpowiedzJesli to wydarzylo sie w Twoim otoczeniu to prosze zglos to na policje, do sanepidu czy strazy miejskiej (nie wiem dokladnie czyja to jurysdykcja, ale w obecnej sytuacji pewnie Cie pokieruja), bo takich debili trzeba karac!! Ja musze chodzic do pracy i tez, podobnie jak Ty i wielu innych nie chce zeby jakis debil przez wlasna durmote mnie zarazil!
Odpowiedz@wazka: w moim otoczeniu i nie zrobią z tym nic. To chyba druga piekielna historia na raz. Jeden debil powie, że nikt go nie odwiedzał, drugi debil powie, że do pierwszego nie przyjeżdżał. Bonus: kolega miał wypadek, nie wysłali do niego karetki, sam się dostał do szpitala pomimo dość sporej utraty krwi. Są aż tak niedoekwipowani i przeciążeni zadaniami. Dobrze, że w kilka minut znalazł się samochód z kierowcą.
Odpowiedz