A propos ubioru w szkole: w pewnym państwowym liceum rygorystycznych zasad nie ma, jednak dyrekcja wprowadziła do statutu ogólne reguły odnośnie stroju.
Główne zakazy dotyczą odsłaniania ramion i kolan - zarówno dziewczęta, jak i chłopcy mają nosić bluzki z rękawami, a spodenki/spódniczki mają sięgać za kolano. I byłoby ok, gdyby nie fakt, że w najcieplejszych miesiącach większość nauczycielek paraduje w krótkich sukienkach, często bez rękawów lub nawet na ramiączkach.
Wymagane też są galowe stroje w dni, gdy szkoła obchodzi jakieś święto (strój galowy nie jest szczegółowo zdefiniowany, ale zarówno uczniowie, jak i nauczyciele wyglądają w te dni bardziej odświętnie). Wychowawczyni jednej z klas w Dzień Patrona wpadła na lekcję i zaczęła objeżdżać chłopaka, który miał ciemne spodnie, czarny sweter i biały kołnierzyk - sweter to nie galowy strój w jej przekonaniu, a uczeń tak ubrany nie okazuje szacunku patronowi szkoły. Pani wychowawczyni tego dnia była ubrana w brązowe sztruksy i - uwaga - również sweter.
Tak że wymagając od innych, spójrzmy najpierw na siebie...
Oj tak, cudeńko... W naszej podstawówce był wymóg zmieniania butów, ale starsze klasy się do niego nie stosowały, a na prośby nauczycieli odpowiadały "dajcie przykład", "jak wam wolno, to nam też". Były uwagi, były obniżone stopnie z zachowania - nic nie pomagało. Raz nawet wychowawczyni rzuciła do mojej klasy: "A Singri zmienia, weźcie z niej przykład", na co odpowiedziałam, że zmieniam, bo tak mi wygodnie, a nie dlatego że trzeba. Dziwnym trafem, gdy część z tych "niepoprawnych" trafiła do liceum, gdzie buty zmieniali również nauczyciele, problem nagle ustał... A wystarczyło zapewnić nauczycielom szatnię zamiast małego wieszaka w pokoju nauczycielskim.
OdpowiedzRozumiem że niekonsekwencja w wymaganiach i ubiorze nauczycieli została zgłoszona rodzicom, którzy poruszyli tę sprawę na najbliższym zebraniu?
Odpowiedz@Zunrin: Idealista...
Odpowiedz"Tak że" to nie to samo co "także".
Odpowiedz@NeMi: O proszę. A sama wytyka błędy innym.
Odpowiedz