Piekielna trenerka contra piekielna babcia.
W jednej z moich historii (nie będę linkować, bo nie trzeba jej czytać, aby zrozumieć tą) "wymknęło" mi się, że trenerka mojej Młodej jest jedną z najbardziej piekielnych osób, jakie w życiu spotkałam. W komentarzach pojawiły się głosy, że zapewne jest to spowodowane podejściem rodziców, i tutaj muszę się zgodzić. Chociaż bohaterką (antybohaterką?) tej historii jest akurat babcia.
Całe zdarzenie miało miejsce plus/minus rok temu - przypomniało mi się dlatego, że właśnie płaciłam za przedłużenie licencji sportowej Młodej, a ówczesna akcja była tuż po wyrabianiu/przedłużaniu licencji w zeszłym roku.
Otóż w grupie Młodej było kilku chłopców (dokładnie czterech)*, jednym z nich był (powiedzmy) Pawełek. Z Pawełkiem zawsze na treningi przychodziła babcia i tkwiła twardo przez dwie godziny treningu, obserwując poczynania wnuka - cała reszta rodziców raczej zaprowadzała dziecko i szła gdzieś, wracając po tych dwóch godzinach, rzadko nam się zdarza siedzieć przez cały trening, bo trenerka tego nie lubi, oj nie lubi... Nic nie powie, ale spojrzenie jakim obdarza rodzica obserwującego trening jest nie do opisania.
Przyszłam grzecznie po Młodą tak gdzieś 15 minut przed końcem treningu (dobra, trenerce nie chcę się narażać, ale coś tam chcę zobaczyć) i z marszu trafiłam na ciekawa sytuację. Trenerka właśnie wychodziła po coś z sali do kantorka, babcia Pawełka usiłowała zastąpić jej drogę wymachując jakimś papierkiem, ale odskoczyła w porę, bo trenerka poruszała się w sposób nasuwający nieodparte porównania z lodołamaczem na Morzu Północnym. Rzuciła w przelocie gdzieś w przestrzeń (trenerka, nie babcia): "NIE PODPISZĘ!!!", zniknęła na chwilę w kantorku, po czym przy jej powrocie na salę sytuacja powtórzyła się, tylko teraz już bez słów, zamiast "NIE PODPISZĘ!!!" było coś w rodzaju rozzłoszczonego prychnięcia.
Po krótkiej rozmowie z kilkorgiem obecnych rodziców okazało się, że należało jednak zostać na całym treningu i zaopatrzyć się w popcorn, bo cyrk był jakich mało. Cóż to był za magiczny papierek, kość niezgody? Ano zgoda na przejście Pawełka do innego klubu...
Krótkie wyjaśnienie. Tak, to są dzieci. Ale to są również zawodnicy i obowiązują ich pewne zasady, m.in. roczna karencja przy przejściu do innego klubu (no chyba, że jest zgoda klubu, z którego zawodnik przechodzi). Babci Pawełka przestała się podobać dyscyplina sportu, którą uprawiał Pawełek i postanowiła to zmienić. Niestety, wybrała dla niego dyscyplinę pokrewną, nadal podlegającą pod Polski Związek Gimnastyczny. W związku z tym licencja Pawełka nadal obowiązywała i Pawełek jeszcze przez rok nie mógłby brać udziału w jakichkolwiek zawodach sportowych z ramienia swojego nowego klubu. No chyba żeby trenerka podpisała... Ale nie podpisała. Babcia Pawełka warowała twardo przez cztery godziny treningu (po dwie godziny na każdą grupę wiekową) i nic nie wskórała.
Najbardziej rozśmieszyło mnie jej stwierdzenie: "Jak mi nie podpisze, to pójdę do innego trenera, inni nie są tacy wredni!". Absurd tej wypowiedzi postaram się wyjaśnić.
Po pierwsze - nie wiem, czy zgoda na przejście do innego klubu musi być podpisana przez trenera, przez prezesa klubu, czy przez jedna i drugą osobę. Piekielna trenerka jest również prezesem naszego klubu, jeśli prawidłowa jest pierwsza opcja, jej podpis załatwiał wszystko. Po drugie - jeśli jednak wystarczyłby tylko podpis trenera, no cóż, życzę powodzenia, z pozostałej trójki trenerów dwoje jest byłymi wychowankami piekielnej trenerki, trzecia jej serdeczną przyjaciółką, zaś każde z nich prędzej podpisze oświadczenie o oddaniu całego majątku, nerki i pierworodnego, niż jakikolwiek inny świstek niezgodny z wolą trenerki.
Papierek nie został podpisany, ale Pawełek więcej się na treningach nie pojawił. Nie będę zadawać głupiego pytania: "Kto tu był piekielny?", tylko mi Pawełka szkoda, można to było załatwić inaczej... Ale rok już minął. Powodzenia Pawełku na zawodach!
*Po namyśle, bo to jednak ważne - Pawełek odchodząc z klubu w samym środku sezonu, "rozwalił" tym posunięciem dwa zespoły - chłopcy w akrobatyce sportowej startują w konkurencjach dwójki męskie i czwórki męskie, czyli po odejściu Pawełka nie mieli jednej dwójki i jedynej czwórki, jaka była.
sport
Nie wiem co jest z babciami, ale doświadczyłam na własnej skórze jak moje obie babcie (normalnie bardzo kochane) dostawały palmy gdy na tapetę wchodził temat moich treningów. Jedna była "za" w umiarkowanym stopniu, czyli tylko czasami wykrzykiwała, że nie wolno mi iść na trening, bo nie, a druga "przeciw" w stopniu dużym, czyli notorycznie wykrzykiwała, że na miejscu mojej matki zabroniłaby mi treningów. Ucząc, nie doświadczyłam piekielności babć, czy dziadków, poza, swego rodzaju, milczącym sceptycyzmem.
Odpowiedz@Bryanka: Głównym argumentem babci było: "Pawełek nie może dźwigać!" (badania lekarskie do licencji przeszedł bez problemów, a to były rzetelne badania, a nie - chodź, dziecko, osłucham cię, obejrzę i podpiszę ten papierek). Owszem, w akrobatyce jest trochę dźwigania partnera/partnerki, ale w młodszych grupach wiekowych jest tego niewiele. Żeby było śmiesznej, dyscypliną, do której przeszedł Pawełek (czytaj - którą mu babcia wybrała) były skoki na trampolinach albo na ścieżce, teraz już dokładnie nie pamiętam, a więc sport o wiele bardziej obciążający stawy... No ale dźwigał nie będzie ;)
Odpowiedz@Xynthia: No to tylko dziecka szkoda. Co do lekarza sportowego, to zawsze się śmiałam, że mój koń przechodził dokładniejszą tzw. bramkę weterynaryjną, niż ja :P Moje wizyty w celu podbicia legitymacji sportowej wyglądały tak: - Dobrze się czujesz? Nic nie boli? - Taaa... - (pieczątka) Następny!
Odpowiedz@Bryanka: na TAPET, nie na żadną tapetĘ.
Odpowiedzno i trenerka " na złość babci" ukarała całkiem niewinne dziecko; pytanie, może to rodzice chcieli zmiany dyscypliny ( albo /i) samo dziecko? a babcia tylko przyprowadzała dziecko i odbierała? Babcia miala prawa rodzicielskie? A może trenerka powinna spytać rodzicow, dlaczego chcą zmienić klub? Trenerka sama sobie zrobila na złość. Głupota, bezmyślność i pokazanie" bo ja mam rację" Chore.
Odpowiedz@celulozarogata6: trenerka nikomu na złość nie robiła. Skoro trenował się w tym klubie to dlaczego teraz chwałę za nagrody z konkursów w pokrewnych dyscyplinach ma zgarniać inny klub? Odczeka rok karencji skoro mu tak zależy i niech zaczyna od nowa, droga wolna. Gdyby chciał zmienić dyscyplinę w obrębie tego samego klubu to nikt by pewnie problemu nie robił.
Odpowiedz@celulozarogata6: @Xynthia: wlasnie sie tak zastanawiam, czy nie mozna przeniesc dziecko do tej samej dyscypliny w innym klubie z mniej wredna trenerka? albo jej zachowanie zglosic gdzies wyzej? bo z opisow babsko jest piekielne i nie powinno uczyc
OdpowiedzTak z ciekawości, jak można to było załatwić inaczej?
Odpowiedz@dyndns: No cóż, gdyby to nie babcia przyszła do trenerki z ŻĄDANIEM podpisu, tylko Pawełek z prośbą, to myślę, że doszłoby do jakiegoś kompromisu - np.: "OK, wystartujesz jeszcze w najbliższych zawodach, bo nie tylko ty, ale też pozostali chłopcy długo się do nich przygotowywali, a potem możesz odejść".
Odpowiedz@Xynthia: no ale w rezultacie trenerka sama sobie strzeliła w kolano, a i dziecko ucierpiało. Może dziecko wcale nie chciało zmieniać klubu, może chciało, babcia była " mądrzejsza" - no owszem, babci wina też, ale trenerka , zamiast zapewne wyjasnić zasady, postąpiła wcale nie mądrzej od babci, która wcale nie musiała znać zawiłości trenerskich . Sorry, trenerka piekielniejsza
Odpowiedz@celulozarogata6: Oj, nie sądzę. Myślę, że trenerka wytłumaczyła to dobitnie, babcia nie zrozumiała, dalej po swojemu, trenerce cierpliwość się skończyła do idiotycznych dorosłych stąd "NIE PODPISZĘ". ;)
Odpowiedzzawsze mnie smieszy pisanie o "wymownych" spojrzeniach, ktore rozumieja chyba tylko ich autorzy, dla innych to jest- patryz to patrzy, jak cos chce to niech powie
OdpowiedzCo to za imię Mloda?
Odpowiedz