Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historia z emigracji. O tym, że nie warto się zadawać z Polonią…

Historia z emigracji. O tym, że nie warto się zadawać z Polonią w Australii będąc Polakiem słyszałam, ale nie chciało mi się wierzyć.

Szukałam mieszkania. Miałam w perspektywie wydzwanianie i wytrwałe chodzenie na oglądanie lokum, ewentualnie mieszkanie w prywatnym domu studenckim (przestrzenie wspólne, pojedyncze pokoje). Miałam trochę czasu.

Trafiło się mieszkanie blisko mojej szkoły, w cenie dobrej, więc poszłam oglądać. Wiedziałam że właścicielka Polka, ale nie sądziłam że będąc 50 lat na emigracji można być taką cebulą. Wiele rzeczy mi mówiło, żeby zrezygnować. Bo między innymi nie ufam ludziom, którzy 15 minut pierniczą farmazony o sobie i o tym że mają problem bo ich córka ma jakąś tam sytuację w pracy (a co mnie to ku*** obchodzi?!), trudno też brać na poważnie osoby wtrącające co drugie słowo po angielsku "dla szpanu" i noszące podróbki znanych marek z wielkimi logo. I weź tu nie oceniaj ludzi po pozorach... Wychowanie nie pozwala, a intuicja krzyczy "uciekaj". Nie wiem co mnie podkusiło, ale zadecydowała odległość (w Australii mieć szkołę i pracę spacerem od domu to jest ewenement).

Czynsz z miejsca podniesiony o 20 proc. (jak za tę lokalizację w tej cenie można zacisnąć zęby, bo odliczyłam w myślach dolary za komunikację miejską), bo durna wygadałam się, że mam wszędzie blisko. Ale olać to...

Mieszkanie było w porządku. Poza bojlerem. Unit w bloku z lat 70., zabudowa dla mniej zamożnych, a więc i bojlery. Najpierw zaczął cieknąć, potem gasnąć, a więc przestał grzać. Zdarza się. Właściciele na moje zgłoszenie powiedzieli że przyjadą i zobaczą. Pod moją nieobecność. Nie lubię tego. Nawet nie wiem, czy mają do tego prawo i czy mogę sobie nie lubić, czy nie. Mniejsza o to, niech naprawiają. Przyjechali, coś pomajstrowali, zadzwonili że bojler grzeje wodę i jest git.

Gdy wracałam do domu smród gazu poczułam już kilka metrów od drzwi. W mieszkaniu nie dało się wytrzymać, pootwierałam wszystkie okna. W łazience smród najgorszy.

Wezwani fachowcy bez ogródek stwierdzili, że dobrze że nie próbowałam odpalać iskry w bojlerze (takim pokrętłem) i dobrze, że w łazience było uchylone okno, bo gdyby płomyk w bojlerze się zapalił (a żaden się nie palił, odkręcenie wody nic nie zmieniło), to by to wszystko pie**olło. Zakręcili gaz (brak ciepłej wody i kuchenki, mała cena), mieszkanie wywietrzyli, zapytali jak się czuję i zapytali z kim się kontaktować, bo trzeba będzie wymienić bojler na taki, który jest dla odmiany legalny, bo ten w mieszkaniu od ładnych paru lat podobno powinien zostać wymieniony na nowy i że administracja chyba informowała... Mówię, żeby się kontaktować z właścicielką.

Ta dzwoni do mnie po chwili, dosłownie z ryjem, bo ładnie się tego określić nie da, że ona sobie porozmawiała z tymi pożal się boże fachowcami, oni się nie znają, że bojler jest legalny i chyba w dupie mi się poprzewracało, że będzie tyle płacić. - Bojler działał, wszystko było w porządku, żadnego gazu nie czuliśmy. Wodę grzało, płomień był. Gaz by się spalił, nie opowiadaj głupot i nie wymyślaj. Nie będziemy płacić za nowy bojler! Chyba są niepoważni! Zdzisiek przyjedzie i cię nauczy włączać gaz.

Odpowiedziałam, że gaz odcięli, więc oczekuję na fachowca i nie chcę żeby jej mąż cokolwiek grzebał w skrzynce i mnie czegokolwiek uczył, bo nie chcę wylecieć w powietrze.

Zaczęła więc, że ewentualnie wezwie jakiegoś swojego fachowca Zenka i się tylko wymieni jedną część (tu wstaw nazwę części w stylu zapalnik, ale nie pamiętam jak to się profesjonalnie nazywa). Gaz powinien się po prostu spalać na bieżąco dając taki mały płomyk, ale czasami płomyk gaśnie, bo np. zawieje. Jak się gaz nie spala to z tego co zrozumiałam powinno go odcinać, ale z jakiegoś powodu nie odcinało.

Ja rozumiem, że fachowcy często naciągają, że mogą rzucać rzeczy w stylu "trzeba nowy bojler, bo pani wybuchnie", aby przycisnąć klienta i mieć szybki zarobek. Rozumiem też, że gaz w bojlerze czy kuchence sobie tak po prostu nie wybucha i jak jest wielki raban w telewizji, że ktoś wybuchł pół kamienicy, to zazwyczaj jest jakieś lewe obejście i wszystko robione po macoszemu i to trzeba się postarać.

Ale w momencie kiedy mi fachowiec, któremu ufam, mówi że trzeba to załatwić, bo to niebezpieczne, to raczej zgrozą jest usłyszeć: "nie będziemy paru tysięcy wydawać, bo ty niby możesz wylecieć w powietrze".

Mogłam powiedzieć, że w takim razie nie będę płacić paru stów tygodniowo, bo nie mam bezpiecznych warunków mieszkania. Jak się domyślacie nie wybuchłam i żyję, choć bojler się nadal psuł.

To w zasadzie była tylko jedna z kilku akcji, ale chyba najbardziej bulwersująca. Miałam też błędy w swoim bondzie. W skrócie to taki dokument określający ile wynosi kaucja (zazwyczaj wysokość miesiąca czynszu), którą się wpłaca do państwa i potem oddają jednej stronie lub drugiej (zależy czy były uchybienia od umowy). W dokumencie, który wypełniała, moje polskie imię napisała po angielsku... Miałam przez to i przez parę innych rzeczy problemy. Potrafiła do mnie dzwonić w banalnej sprawie (np. będą montować nowy zamek w bramie) i potem gadać o tym że jest u lekarza z taką i taką sprawą, najchętniej przez pół godziny (ale to ucinałam).

O przyjeżdżaniu z potencjalnymi nowymi najemcami albo wysyłaniu ich do mnie na oglądanie mieszkania kiedy mówiłam, żeby nie umawiać, bo nie mogę (wychodzę) można tylko wspomnieć. Raz się bardzo nie spodziewałam... Zabębniła w okno łazienki jak siedziałam na tronie, a że nie odpowiadałam, to ta przykłada twarz do tej siatki (w Australii są siatki w oknach) i wgapia we mnie ślepia jak się pocieram... W ostatni dzień, który miałam opłacony, nie mogłam nawet doczekać do samolotu (a był póóóóźnym wieczorem) i dojeść obiadu, bo na trawniku przed domem czekał najemca, który chce wynająć od teraz, więc usłyszałam że mam wyp***. Dopakowałam się więc w pośpiechu i wyp***doliłam.

zagranica

by pierogiwsamolocie
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
3 13

Piszesz "bojler", ale tu chodzi chyba o gazowy ogrzewacz przepływowy (popularnie zwany "junkersem") ?

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
5 11

@Lobo86: nie wiem o co w historii chodzi ale ja na ten w domu tez mowie bojler. W sumie to wszyscy tak na niego mowia. Piecyk to jest sam, my sie ich pozbylismy. Za to w piwnicy wlasnie jest bojler z woda na gaz.

Odpowiedz
avatar kartezjusz2009
4 6

@Lobo86: W życiu widziałem bojlery elektryczne i gazowe. O węglowych tylko słyszałem. Piecyki gazowe, ogrzewacze przepływowe czy (za popularną marką) junkersy to inna zabawa. Ale też mogą powodować powyższe problemy.

Odpowiedz
avatar pierogiwsamolocie
1 3

@Lobo86: Tak, to junkers! Fakt, powinnam to edytować.

Odpowiedz
avatar spielmitmir
6 16

Z Polonią nigdzie nie warto się zadawać. Pozdrawiam zza granicy.

Odpowiedz
avatar Cut_a_phone
2 10

@spielmitmir: potwierdzam. Jestem patriotą, kocham Polskę, ale niestety w Polaków za granicą wstępuje jakiś diabeł i wychodzi najgorsze frajerstwo, cebulactwo i patologia.

Odpowiedz
avatar spielmitmir
2 4

@Cut_a_phone Pracuję tu od 8 lat, w różnych firmach. Najgorzej wspominam pracę w polskiej firmie. Oszukiwanie pracowników, traktowanie jak zła koniecznego, wyzysk i obgadywanie za plecami ze strony szefostwa. Może źle trafiłam, ale do tej pory tylko z tą jedną firmą miałam problem i zwolniłam się po kilku miesiącach.

Odpowiedz
avatar yfa
4 4

@spielmitmir: zagranicą to macie łatwo - ale jak tu się nie zadawać z Polonią będąc w Polsce?

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
7 7

To ile czasu jeszcze tam mieszkałaś po akcji z bojlerem? Powinnaś się wyprowadzić jak najszybciej i żądać zwrotu kaucji, a w razie czego postraszyć policją.

Odpowiedz
avatar digi51
11 13

"Wiedziałam że właścicielka Polka, ale nie sądziłam że będąc 50 lat na emigracji można być taką cebulą" - wychodzisz z błędnego założenia, że cebulactwo jest tylko w Polsce. Moja pierwsza wynajmująca w Niemczech śmierdziała cebulą na kilometr, a Niemka z dziada pradziada. Miała problem, że używam na laptopie sticka internetowego, bo ciągnę więcej prądu, miałam dostęp do pralki w piwnicy, to problem, że robię pranie częściej niż raz w tygodniu, a jak ktoś do mnie przychodził to wchodziła na górę i pytała, kto to jest :D Swoją drogą znamiennym jest, że najgłośniej na polonię (przynajmniej w Niemczech) narzekają ci, którzy chwilę później popisują się cebulactwem pierwszej wody.

Odpowiedz
avatar minus25
10 10

BUAHAHAHAHAHA "trudno też brać na poważnie osoby wtrącające co drugie słowo po angielsku "dla szpanu" "Unit w bloku z lat 70" BUAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHHAHAHA

Odpowiedz
avatar NeMi
1 1

"wgapia we mnie ślepia jak się pocieram" - co ty robiłaś w tej łazience? Pocierałaś się?

Odpowiedz
avatar dPo2S
0 0

Zawsze mnie zastanawia w tych historiach, dlaczego dany delikwent po prostu nie wyszedł/uciekł. Ciężko mi to pojąć.

Odpowiedz
Udostępnij