Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historia będzie o bardzo dociekliwym panu portierze. Czy tam panu z ochrony.…

Historia będzie o bardzo dociekliwym panu portierze. Czy tam panu z ochrony. Czy po prostu o cieciu, mniejsza.
Mój ojciec jest automatykiem, często jeździ sprawdzać, konserwować, naprawiać czy uruchamiać węzły cieplne we wszelkich budynkach: fabrykach, szkołach, urzędach, sklepach, budynkach mieszkalnych itd.

Jak mam czas, to jeżdżę z nim do pomocy. A nasz samochód przeznaczony do tych robót jest zapchany po dach wszelkiego rodzaju narzędziami. Często wjeżdżając na teren jakiejś fabryki czy urzędu, trzeba pokazać ochronie, co się ma w bagażniku. I historia właściwa. A dokładniej dwie, dla porównania.

1. Jednostka wojskowa.
Musieliśmy uruchomić ogrzewanie dla kilku budynków wojskowych. Zajeżdżamy pod bramę, wchodzimy do biura ochrony (nie wiem, czy byli tam wojskowi, czy firma zewnętrzna, po prostu nie zwróciłem uwagi). Spisane dowody osobiste, dostaliśmy takie jednorazowe wejściówki, jeden pan poprosił, by otworzyć pakę auta. Popatrzył mniej więcej, co mamy (drabinę składaną, pudła z przewodami, rurki i plastikowe osłonki na przewody (w ilościach prawie hurtowych) i kilka skrzynek z narzędziami. No i coś by się jeszcze znalazło, długo by wymieniać. Facet sobie popatrzył, podziękował i jedziemy.
Po robocie oddajemy plakietki, pan znowu sobie zajrzał na pakę, podziękował, wypuścił. Pełna kulturka, elegancko.

2. Elektrownia X w mieście Y.
Zlecenie takie same, ogrzewanie na jakiś tam budynkach uruchomić. Podjeżdżamy pod bramę zakładu, ojciec poszedł do biura ochrony (tym razem to na pewno była zwykła firma ochroniarska), ja zostałem w samochodzie, bo padało. Po chwili wychodzi ojciec z portierem. I zaczynamy. Portier podchodzi do moich drzwi pasażera, otwiera je i mówi:

Portier (P): Proszę wyjść z pojazdu i stanąć w pobliżu.
Ja (J): Jasne.

Wychodzę. Chcę zamknąć drzwi, ale portier je przytrzymuje, zagląda do samochodu, ogląda wnętrze, jakby chciał kupić auto. Ja sobie stanąłem obok ojca. Facet każe otworzyć pakę. Tam nawalone, że ledwo da się wejść.

P: Co jest w tym pudle?
Pudło jedno z kilku. Po prostu się nie pamięta.
Ojciec (O): Nie pamiętam, ale zaraz zobaczę...

Jeszcze dobrze nie podszedł do samochodu, a facet rzuca się praktycznie do pudła i otwiera. W środku urządzenia do automatyki (siłowniki, termostaty, czujniki itd). Zaczyna wszystko po kolei wyciągać i rzucać na podłogę (akurat tam, gdzie rzucał, nic cholera nie leżało/stało, żeby zamortyzować upadek).

O: Panie, co pan robisz, to delikatne urządzenia!
Ojciec podbiega i zaczyna zbierać sprzęt z podłogi auta.
P: Proszę to zostawić! Proszę się cofnąć!
O: Pan nie wie, jakie to wszystko drogie, niech pan tym nie rzuca do cholery!
P: Trzeba było odpowiadać, kiedy pytam, co jest w środku!

Zostawił pudło i zaczął grzebać w następnym. A ojciec chował sprzęt z poprzedniego.

P: Co to?
J: Peszel (taka plastikowa karbowana rurka, w której chowa się przewód).
P: Ile?
J: Ja wiem, z kilkadziesiąt metrów na pewno (ładne solidne krążki, swoją długość miały podane na początku, ale już nie raz ucięte były, to kto może teraz wiedzieć).
P: Ale ja muszę wiedzieć, ile!
O: A po cholerę to panu wiedzieć, jak skończymy to i tak będzie mniej.
P: Ja muszę zapisywać.

Zostawił na podłodze, grzebie dalej. My sprzątamy po nim.

P: Co to?
J: Drabina... (serio???)
P: Dlaczego ona jest z kilku elementów?
J: Po prostu taką mamy.

Gość policzył elementy składanej drabiny i zapisał (miał taki kajecik, w którym wszystko sobie zapisywał). Doszedł do pudła ze szmatami, ścierkami, workami, małą szufelką i zmiotką.

P: A to?
J: To do czyszczenia, sprzątania.
Już nie miałem sił. Ojciec odszedł zapalić, bo już był wkurzony.
P: I te szmaty chcecie na zakład zabrać?
J: Tymi szmatami będziemy wycierać wszystko na końcu, żeby nie było brudne.
Zostawił. Teraz czepił się skrzynek narzędziowych.

P: Co tam jest?
J: Narzędzia. We wszystkich trzech skrzynkach (i tak otworzył wszystkie).
P: A dokładniej?
J: A dokładniej śrubokręty, śrubki, mierniki, klucze, pilniki, noże...
P: Jakie noże?! Nie wolno wnosić na teren zakładu żadnych noży!
Rzucił się do tych skrzynek i zaczął wszystko z nich wywalać. Wtedy się wkurzyłem już zupełnie, ale zanim zdążyłem cokolwiek zrobić, ojciec sam wbiegł na pakę (jakimś cudem się tam zmieścili razem i wziął ciecia za fraki).
O: Spier#$%&j pan! Wszystko mi rozpie#&olisz!
P: Puszczaj mnie natychmiast!
Ojciec wypchnął ciecia z samochodu, a ten zaczął się wydzierać na całą okolicę. Tych ochroniarzy to się zbiegło z dziecięciu. Ten żądał, by wezwać policję. Ojciec żądał wezwania przełożonego ciecia (jak się okazało, też przybiegł od razu). Afera trwała jeszcze z pół godziny. Ciągle padał deszcz. Szef ochrony wysłuchał relacji ojca (ciągle przerywanej wrzaskami ciecia), sam sprawdził pobieżnie samochód i nas wpuścił z wejściówkami, jak w wojsku. Ale ojciec i tak zadzwonił do swoich przełożonych, którzy z kolei zadzwonili do elektrowni (ponoć zwierzchnik ojca i kierownik elektrowni to dobrzy znajomi).

Jeszcze w trakcie pracy przyszedł szef ochrony nas przeprosić (góra do niego zadzwoniła). Jak skończyliśmy i wracaliśmy przez bramę, była już inna ekipa ochrony. Rach ciach, wejściówki oddane, ochroniarz spojrzał na pakę auta, pięć minut i dziękuję.

Co by nie gadać, do wojska łatwiej się dostać, niż do elektrowni miejskiej. A tak rasowego ciecia to jeszcze nie spotkałem i obym znów nie spotkał.

Portier ochrona

by TajgaNaMorzu
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Ata11
12 14

"Nadgorliwość gorsza od faszyzmu" + "dajcie mi władzę, to was usadzę". Dwa w jednym.

Odpowiedz
avatar Doombringerpl
8 18

Nie to, żebym się czepiał. Ochroniarz rzeczywiście trochę nawiedzony. Nie mniej jednak czy słyszeliście kiedyś o obiektach strategicznych? Są to obiekty, które mają strategiczne znaczenie w funkcjonowaniu państwa. Wpuszczając terrorystę na teren jednostki wojskowej, jeśli nawet uda mu się zmieść z powierzchni całą, to w pobliżu jest kilka innych i jedynym efektem będzie efekt wsadzenia kija w mrowisko. Niszcząc obiekty strategiczne, nawet dość niewielkimi nakładami środków, można wyłączyć pół kraju. Nie wiecie co dokładnie zasila dana elektrownia. Jej wyłączenie może spowodować w najlepszym wypadku lokalne zaćmienie, w najgorszym efekt domina. Bo nie ukrywajmy, że energia elektryczna nie jest magazynowana, a spory ubytek mocy trzeba skompensować. Czyli obciążyć tym pozostałem elektrownie podłączone do systemu oraz sieć przesyłową. A to, przy stanie polskiej sieci elektroenergetycznej może skończyć się ciekawie. Dlatego w obiektach strategicznych jest podwyższony poziom bezpieczeństwa. Aż dziw bierze, że wpuścili tam osobę nie bedącą pracownikiem. Na moje oko parw procedur zostało olanych. I wszystko ok, póki to się nie skończy źle.

Odpowiedz
avatar Poluck
3 3

@Doombringerpl: no niestety takie mamy czasy, że sensacja góruje nad informacją i treściwe wypowiedzi są minusowane. Że swojej strony dołożę, że obiekty strategiczne, w tym wojskowe, są chronione też przez firmy zewnętrzne, ale tam nie stoi cieć jak w biedronce tylko personel wykwalifikowany z pozwoleniem na broń. Tam byle kto się nie dostanie. Przeważnie stoją ta byli wojskowi, policjanci lub strażacy. Ochroniarz z historii był nadgorliwy, może kiedyś ktoś coś wyniósł jak on lub jakiś jego współpracownik był na warcie i kierownik kazał trzepać jak leci i udokumentować wszystko z najdrobniejszymi szczegółami. Albo niespełniony pracownik chciał się wykazać. Kij go wie, na pewno był piekielny.

Odpowiedz
avatar Error505
6 6

@Doombringerpl: Chętnie się dowiem dlaczego ludzie Cię minusują. 1. Jak najbardziej się zgadzam, że kontrola tego co się wwozi do obiektu takiego jak elektrownia powinna być ścisła. 2. Musi być możliwość wpuszczenia osoby niebędącej pracownikiem ale być może taka osoba powinna być pod nadzorem. Tu dobre praktyki mają firmy objęte kontrolą exportu. 3. Jednak wydaje mi się, że JW powinna być chroniona na podobnym poziomie i to, że tam kontroli praktycznie nie było to błąd. 4. Największym problemem tutaj nie było to, że cieć robił szczegółowa kontrolę ale to, ze robił to niewłaściwie. Ja to rozwaleniu narzędzi uniemożliwiłbym mu kontynuowanie i zażądał dowódcy warty.

Odpowiedz
avatar Poluck
1 1

@Error505: odnośnie pkt 3. Na pewno wartownik był poinformowany, że przyjadą, ile osób, jaki samochód, itp. i upewnił się tylko kto przyjechał, co wwozi na teren i co z niego wywozi. A punkt 2 to te "jednorazowe wejściówki" to pewnie przepustki wydane przez biuro przepustek. Dla laika mogą się wydawać byle czym, ale są odpowiednio udokumentowane.

Odpowiedz
avatar kartezjusz2009
1 1

@Doombringerpl: Wpuszczenie osoby nie będącej pracownikiem nie jest żadnym problemem. Są na to procedury. Pytanie tylko jest w jaki sposób te procedury powinny być przygotowane i przestrzegane. Odpowiedź na pytanie dlaczego munusują jest proste: komentarz główny jest napisany w taki sposób, że pomija czynnik ludzki - ten dobry.

Odpowiedz
avatar Gacek
4 4

@Error505, @Doombringerpl: Oczywiście, że kontrola tego co się wwozi do obiektów strategicznych powinna być ścisła, ale jaki sens ma pytanie ile metrów ma zwój peszla, czy dociekanie czemu przyjechali z drabiną składaną? Nic nie usprawiedliwia też Portiera do rzucania na ziemię siłowników, czy innych urządzeń mechanicznych - przecież wystarczyłoby pokazać urządzenie i spytać, "co to?". Za zniszczone urządzenia pewnie nie zwróci kasy, a to kilka stów kosztuje. Z drugiej strony i tak prawdopodobnie nie potrafi zweryfikować, że to faktycznie jest siłownik, a nie element bomby.

Odpowiedz
avatar Error505
0 0

@Gacek: Jasne, masz rację. Patrz mój punkt 4. Rzucanie siłownikami itp na pewno nie jest właściwe. Co do peszla czy drabiny to zależy. Powinna to opisywać instrukcja i jeśli jest w niej napisane, że trzeba podać dokładną ilość materiały typu peszel to trzeba zmierzyć.

Odpowiedz
avatar Balam
7 7

Od razu trzeba było ciecia wywalić. Ochrona, nawet kwalifikowana, nie ma uprawnień do przeszukań.

Odpowiedz
avatar tatapsychopata
7 7

Dawno temu, połowa lat 90-tych, duży chemiczny zakład na południu polski. Wiozę tam dostawczakiem beczki z chemikaliami, kupione zagranicą przyleciały samolotem, firma w której pracowałem była pośrednikiem. Akurat w tej delegacji był ze mną współpracownik, ja byłem za kierowcę. Dojeżdżam pod bramę, mówię co, kto, z czym, do kogo. Ochroniarz zapisuje, każe poczekać na zewnątrz, dzwoni. Za moment wychodzi i mówi że ten kolega może wjechać, a ja mam zostać przed bramą... Eeeee? Kolega to starszy pan, bez prawa jazdy, bez fizycznych zdolności do kierowania autem. Ale dlaczego? Bo tak, nie będziemy się we dwóch pałętać mu po zakładzie. Chcemy zadzwonić do szefa zaopatrzenia, jakoś wyjaśnić sytuację, nie, on telefonu nie udostępni, a komórek jeszcze wtedy nie mieliśmy. Stoimy jak te durne, co tu zrobić. Ale że staliśmy w bramie to szybko okazało się że to złe rozwiązanie i blokujemy. Jak rozwinęła się awantura z innymi kierowcami pan cieć łaskawie wpuścił nas. Szef zaopatrzenia próbował się dowiedzieć o co temu cieciu chodziło, bezskutecznie. Był to jednorazowy taki przypadek, później już tego bałwana nie widywałem.

Odpowiedz
avatar LunaOP
1 1

Cieciowi na śmieciówce od władzy się w dupie poprzewracało.

Odpowiedz
Udostępnij