Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Sytuacja miała miejsce już jakiś czas temu- około roku, ale że wtedy…

Sytuacja miała miejsce już jakiś czas temu- około roku, ale że wtedy nieźle mnie zirytował niski profesjonalizm pozornie dobrej firmy, to postanowiłam ją tu opisać.
Kiedyś, przeglądając coś necie razem z moim A, spodobała mi się torebka pewnej dość ekskluzywnej firmy, jednak skomentowałam ją ot tak sobie, że jest piękna ( bo i była), ale uważałam jednocześnie, że zdecydowanie zbyt droga- mój narzeczony nieźle zarabia, jednak nie mam osobiście jakiegoś wiecie, parcia na takie markowe rzeczy jak niektóre osoby.
Jednak mój TŻ ten fakt zakodował i uparł się, że kupi mi ją w prezencie, mimo moich protestów, że szkoda na nią kasy- wg mnie ładna torebka może być też w znacznie niższej cenie.
Okazało się jednak, że jest to nowość i trzeba na nią czekać bo sklep nie ma takiej torebki w asortymencie, a lista oczekujących na nią osób to około 30-stu.
Nie śpieszyło się nam, więc spoko, czekamy, w końcu 30 sztuk to jakby się wydawało nie tak dużo.
I słuchajcie, okres oczekiwania aż sprowadzą towar do sklepu wynosił dwa (sic!) miesiące. Kiedy torebka wreszcie przyszła i pojawiliśmy się w sklepie (musieliśmy specjalnie jechać do tego butiku do innego miasta), to okazało się, że komuś się spodobała i ją kupił. Oczywiście żadnego przepraszam od dość nadętej pani, nawet nie usłyszeliśmy, a jedynie "przykro mi" z jej ust, tonem wcale nie wskazującym na to żeby tak faktycznie było.
Skończyło się na kupnie torebki w innym sklepie, równie dobrej firmy, którą tym razem można było wybrać na miejscu, jednak uważam, to za drobną przesadę, że tak z pozoru szanująca się firma odstawia takie numery, ale może są tam klienci ważni i ważniejsi...

by Livka90
Dodaj nowy komentarz
avatar Hatsumimi
4 8

Bardziej wygląda mi to na winę nieogarniętej ekspedientki niż polityki całej firmy.

Odpowiedz
avatar Livka90
0 4

@Hatsumimi: nie wydaje mi się szczerze mówiąc, z tego względu, że jest to pewna marka międzynarodowa, a nie jakiś mniejszy butik, więc nie tylko ta jedna pani tam pracowała, nie wiadomo więc czy to właśnie ona sprzedała moją torebkę, kto dokonywał zamówienia itd. Ale nawet nie to było najbardziej piekielne, bo gdyby chociaż grzecznie przeprosiła za pomyłkę sklepu, zaproponowała obejrzenie innej torebki, czy cokolwiek takiego, to byłoby w porządku, bo błędy się zdarzają. Jednak jej zachowanie, traktowanie nas z góry, dały do myślenia kogo takie markowe sklepy zatrudniają i czy robi to dobre wrażenie na klientach. Druga sprawa jest taka, że czytając opinię w internecie -niestety już po fakcie- nie tylko ja miałam podobny problem z zamówieniami. Zauważyłam takie zjawisko, że w droższych sklepach w Polsce , czy drogeriach często zatrudnia się nieprzyjazną klientowi obsługę, za granicą wygląda to zwykle zupełnie inaczej i im lepszy sklep, tym z reguły bardziej przyjazna i pomocna obsługa.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 lutego 2020 o 16:58

avatar Kitty24
2 2

@Hatsumimi: może być i polityka firmy bo- towar zamówiony powinien być schowany, odłożony tak, żeby inni klienci nie mieli go w zasięgu wzroku.

Odpowiedz
avatar Crannberry
6 8

@Livka90: Nie mam pojęcia skąd się to bierze, ale w większości markowych butików (i to nie tylko w Polsce, ale również w wielu miastach europejskich; w Stanach jest pod tym względem podobno dużo lepiej) stoją sfochowane „księżne udzielne”, które, jeśli nie jesteś ostentacyjnie kapiącą złotem Rosjanką lub Arabką, fundują ci tzw. „Pretty Woman treatment” (nawiązanie do pamiętnej sceny z filmu), a na pytanie o cenę jakiegoś produktu reagują, jakbyś im ojca gazetą zabiła. W byłej pracy, mieliśmy kiedyś kilkudniową wizytę pani ze Stanów, która, korzystając z chwili wolnego czasu, postanowiła kupić sobie sukienkę na ślub córki (albo syna, nie pamietam). Następnego dnia opowiadała z oburzeniem, jak to jakaś dziunia niemalże wyrzuciła ją z butiku mówiąc, że nic tu dla niej nie ma i na pewno jej na nic nie stać. Taki szczegół, że ta pani ze Stanów była wiceprezesem Microsoftu, która mogła sobie spokojnie kupić cały sklep razem z tą ekspedientką... Jedynym chlubnym wyjątkiem, z którym się zetknęłam to Harrods. Tam można przyjść nawet w piżamie, a będzie się obsłużonym jak członek rodziny królewskiej. Jako jedyni wydają się rozumieć, że przy kupnie produktu premiom czy luksusowego nie liczy się tylko sam produkt, ale całe „Customer experience”. Jeżeli płacę powiedzmy 700€ za parę butów, to cena obejmuje równie również obsługę i sposób, w jaki te buty zostaną mi sprzedane

Odpowiedz
avatar spielmitmir
-2 6

@Crannberry widzę komentarz Cranberry, daję automatycznie plusa :)

Odpowiedz
avatar Jorn
0 0

@Crannberry: A ja właśnie z Harrod'sa mam doświadczenie podobne, jak to z panią prezes z twojego komentarza. Zwiedzając Londyn zajrzeliśmy do Harrod'sa, bardziej żeby go zobaczyć od środka, niż żeby coś kupić. Miałem wrażenie, że większość pracowników patrzyła na nas z ledwie skrywaną pogardą, która natychmiast zniknęła, kiedy kupilismy jakąś pierdołę za kilka funtów i w mojej ręce pojawiła się reklamówka tego sklepu.

Odpowiedz
avatar Ophelie
1 1

@Crannberry: Ja z kolei spotkalam sie z tym, ze jesli masz do wyboru galerie, gdzie sa standy luksusowych marek i oddzielne butiki tych marek, a nie jestes zlota Rosjanka, to lepiej wybrac sie do galerii. Ekspedienci tam, przyzwyczajeni do turystow, sa duzo "normalniejsi" i mniej oceniajacy niz w butikach

Odpowiedz
avatar Crannberry
0 0

@Jorn: w Harrodsie bywałam w latach 2005-06, kiedy pracowałam w liniach lotniczych i miałam częste noclegi w Londynie, dostawaliśmy diety w funtach i chodziło się tam je wydawać ;) Obsługę z tamtych czasów wspominam bardzo miło, więc może od tamtego czasu obniżyli standardy podejścia do klienta @Ophelie: no właśnie o tym pisałam - butiki to dramat. Standy w galeriach - zależy od pracownika, jak sie trafi, w jednych sa miłe panie, w innych nie. Pamiętam z jednej galerii w Dublinie: Gucci, Manolo Blahnik, Dior - cudowna obsługa; Chanel, D&G - bez kija nie podchodź. Dla mnie szczytem były 2 sytuacje w butikach w Monachium: 1. miałam zamówioną pewną rzecz, poszłam odebrać i nie wpuścił mnie ochroniarz, bo sie "nie wpasowuje w profil klienta" 2. butik marki obuwniczej - pani odmówiła pokazanie mi towaru, bo na pewno mnie na niego nie stać, a do tego zarzuciła, że buty tej marki, które właśnie miałam na nogach to na pewno podróby

Odpowiedz
avatar Ophelie
1 3

@Crannberry: Dla mnie szczytem byla sytuacja w galerii, kiedy mila skadinad pani, ktora mnie obslugiwala, w trakcie rozmowy powiedziala "sorry, ide na przerwe" i zostawila mnie sama

Odpowiedz
avatar GoshC
10 14

@Olga887: żal Ci 4litery ściska, że ją stać a Ciebie nie? Sam fakt, że towar, który miał być zarezerwowany dla jednego klienta, został sprzedany komuś innemu, jest piekielny, bez względu na to, czy jest to towar luksusowy, czy artykuł pierwszej potrzeby.

Odpowiedz
avatar Kitty24
7 13

@Olga887: współczuję światu, że musi cię znosić

Odpowiedz
avatar digi51
5 9

@Olga887: och och, nie zesraj się, żona też ma być zbyt dumma, żeby od męża przyjąć drogi prezent? Narzeczony to raczej nie jakaś przelotna znajomość na kilka tygodni, żal tyłek ściska, że tobie nikt nawet suchego kwiatka nie sprezentuje, dewoto?

Odpowiedz
avatar Xynthia
4 6

@GoshC: @Kitty24: @digi51: Dajcie spokój, to pewnie następny troll nam się zalągł...

Odpowiedz
avatar Crannberry
6 8

@Olga887: jprdl... Aż nie wierzę, że taki komentarz pisze laska, która całkiem niedawno pisała jęczliwą historyjkę, jak to pojechała na kolejny zabieg doklejenia plastikowych włosów (co, jakby ktoś nie wiedział, nie jest tanim zabiegiem), spóźniła się, a niedobra fryzjerka miała do jaśnie pani o to pretensje. A autorkę wyzywa od pustaków, bo miała czelność kupić sobie torebkę. Taki jakby szczyt hipokryzji. No chyba, że jaśnie Olga sama trudni się profesją, którą zarzuca autorce (W myśl zasady, że każdy sądzi według siebie), wówczas faktycznie, karyńskie doczepy można uznać za inwestycję w rozwój zawodowy

Odpowiedz
avatar bazienka
2 6

a to nie powinno w paczce na zapleczu lezec z twoim nazwiskiem? zawsze jak odbieralam towar zamowiony online ze sklepu to pani szla na zaplecze... jeszcze jakbyscie przyjechali nie wiem pol roku pozniej to ok zrozumialabym, ze dali na ekspozycje, ale wlasnie takiz amowiony towar jest niemalze pewniakiem co do sprzedania i takie zachowanie to zwykle chamstwo pytanie- co z tym zrobiliscie ic zemu od razu nie bylo rozmowy z kierownikiem salonu lub maila do centrali?

Odpowiedz
avatar aegerita
0 10

Nie rozumiem problemu. Skoro torebka siedziała sobie z Twoim partnerem i przeglądała internet, to znaczy, że już jedną taką torebkę mieliście (a przynajmniej on miał, skoro z nią coś robił. Czyli co, chciałaś podobną, tylko trochę mniej samodzielną, żeby sama nie grzebała przy komputerze? Czy ta torebka należała już do Twojego partnera, a Ty chciałaś mieć taką samą do pary?

Odpowiedz
avatar mesing
-3 5

Dwa miesiące oczekiwania na dostawę? Dla mnie to oznacza tylko jedno - właścicielka butiku czekała na dostawę z Aliexpresu.

Odpowiedz
avatar Crannberry
2 4

@mesing: albo jest ręcznie robiona. Na Birkin Bag ze skóry strusia czeka się nawet kilka lat

Odpowiedz
avatar GoshC
4 4

@Crannberry: aż sobie sprawdziłam, co to za cudo i podziękuję :-) po pierwsze, drugie, trzecie i dziesiąte - nie stać mnie. Po jedenaste - to już przesadna ekstrawagancja, po dwunaste - ja torebki niszczę w przeraźliwy sposób, więc szlag by ją trafił szybko, a po trzynaste, no cóż... Patrz punkt pierwszy do dziesiątego...

Odpowiedz
avatar Livka90
1 1

@mesing: Właśnie niestety tak jest, że ponoć kiedy pojawia się jakaś nowość- czego wcześniej nie wiedziałam- w takim markowym sklepie, to pomimo ceny, trzeba zapisać się na listę w kolejce oczekujących po taki produkt. Z tego co czytałam w komentarzach, to np. w Berlinie już nie ma aż takich problemów bo sprowadza się tam na bieżąco cały asortyment- niestety Warszawa jest traktowana tu trochę jako gorsza kategoria bo nie wiedzieć czemu towar jest jakby wydzielany po trochę i dostają np. jedną, czy dwie takie torebki tygodniowo, dlatego trzeba tyle czekać. Choć podejrzewam, że maja tam swoje "lepsze", stałe klientki, które po prostu towar dostają szybciej, albo jeśli nawet ktoś go już zamówi, to kiedy takiej stałej klientce się spodoba i jej go sprzedadzą, tak jak było w moim przypadku (choć pewnie nie jest tak zawsze, ale myślę, że ja nie byłam tu wyjatkiem). Mimo tego, że znajomości są ważne niemal wszędzie, to uważam takie nierówne traktowanie klientów nie jest fair. No i to traktowanie klientów z góry, to samo widzę w lepszych perfumeriach w Polsce. Jeśli ubiorę się elegancko i przyjdę z facetem coś oglądać, to zaraz uśmiechnięte panie konsultantki pytają czy coś doradzić i ogólnie są przemiłe. A kiedy, pojawię się ubrana w jakieś codzienne ciuchy i bez makijażu, to mnie zlewają, nawet nie podejdą, nie zapytają czy mi czegoś nie potrzeba, szczególnie, że bez makijażu ponoć wyglądam o wiele młodziej niż mam lat i to też ma swoje wady, że ludzie traktują mnie czasami mało poważnie. Wydaje mi się, że nie powinno tak być i każdego klienta powinno się traktować jednakowo, ale cóż

Odpowiedz
avatar Crannberry
0 0

@GoshC: u mnie dokładnie te same punkty, co u Ciebie, tylko „niszczę torebki” zamieniłabym na „ona mi się nawet nie podoba” ;)

Odpowiedz
avatar GoshC
1 1

@Crannberry: to swoją drogą. Poza tym ja odzawsze wolałam upychać wszystko po kieszeniach, co doprowadzało do szału moją mamę, która zapłakiwała się, że wyrastam na chłopczycę :-)

Odpowiedz
avatar Crannberry
1 1

@GoshC: Ja co prawda chodzę z torebką, ale większość z nich leży w szafie i sie kurzy, a ja do zajechania noszę jedną. Nienawidzę przepakowywać wszystkiego z jednej do drugiej, a drogówka wydaje się nie rozumiec argumentu "panie władzo, nie mam przy sobie dokumentów, bo wczoraj miałam na sobie inne buty" ;)

Odpowiedz
avatar katem
1 1

Podałabyś, choć w zawoalowany sposób, jaka firma matka „ekskluzywny” styl w obsłudze klienta. Niechże mamy też pożytek z Piekielnych. :D

Odpowiedz
avatar kuleczka
1 1

mojej znajomej zdarzyła się taka sytuacja, że jej zamówiony samochód (nówka BMW) został sprzedany komuś innemu godzinę wcześniej niż ona była umówiona na odbiór...

Odpowiedz
avatar Crannberry
2 2

@kuleczka: mnie sie podobna sytuacja przydarzyła w salonie Forda w Dublinie. Egzemplarz zamówiony przeze mnie niechcąco sprzedano komuś innemu. Z tym że salon stanął na wysokości zadania - za cenę zamówionego "golasa" dostałam model "z firankami", a na kilka dni, które były potrzebne na przygotowanie go, dali mi samochód zastępczy. Czyli wyszłam zdecydowanie na plus :)

Odpowiedz
Udostępnij