Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Chciałem podzielić się historią o mojej piekielnej sąsiadce (M), która momentami każe…

Chciałem podzielić się historią o mojej piekielnej sąsiadce (M), która momentami każe mi wątpić w swoją przynależność do gatunku Homo sapiens. Pracuje ona jako przedstawicielka handlowa jakiegoś koncernu i ma sporo wolnego czasu (o 20 światła w jej domu są pogaszone) na przepracowanie lub zmęczenie/brak czasu nigdy nie narzekała (skoro wiecznie narzeka na wszystko po trochu poza wyżej wymienionymi to nie może być a tak źle). Czasu ma na tyle, że jako osoba silnie religijna jeździ raz na tydzień/dwa tyg. do kościoła na msze do miasta 5 godzin drogi od miejsca zamieszkania (na msze zwykłe też uczęszcza blisko, udziela się w parafii itp). Pewnego pięknego dnia postanowiła przygarnąć/kupić psa, a że nasza suczka owczarka niemieckiego zaszła w (cokolwiek z naszej strony niechcianą) ciążę, parę tygodni po porodzie rozdaliśmy szczeniaki sąsiadom z choć podstawowym doświadczeniem wzg. zwierząt, w tym jeden szczeniak przypadł jej.
Można by pomyśleć, że psu aktywnemu M zagwarantuje jakieś zajęcie, choćby wyjdzie na spacer czy pobawi się z nim. Przez pierwszy miesiąc tak było, ale wtedy M pies już się znudził i poszedł w kąt. Resztę życia spędził dość rzadko wychodząc z urządzonego kojca (miał wodę i jedzenie, sprzątano po nim i miał jedną zabawkę, okazyjnie jakieś kości, więc w teorii nie ma się do czego przyczepić). Na dobrą sprawę baba zmarnowała psu życie, nie kochała go nawet zbytnio, a na każdy jego wygłup w stylu skok przez płot(a co miał robić w kojcu 10m kwad. skoro rozpierała go energia?) reagowała stwierdzeniem,iż zwierzak jest... głupi, nie zwracając uwagi na kompletny brak miłości czy troski ze swojej strony.
I pół biedy gdyby skończyło się na jednym psie, a M nauczyłaby się czegoś na błędach. 2 lata po śmierci czworonoga zakupiła kolejnego owczarka cudnej urody, z którym powyższy scenariusz się powtarza, a mnie aż żal serce ściska gdy widzę gapiącą się na mnie zza ogrodzenia wesołą, włochatą mordkę, chętną do zabawy albo innej aktywności, której nie dostaje, i w najgorszym scenariuszu nie dostanie do końca swoich psich dni.
Morał: zwierzę to nie zabawka, jeśli wiesz że nie masz na nie czasu, chęci lub siły i ci takowych nie przybędzie, nie niszcz psu (czy innemu stworzeniu) życia.

by ~trojkatyikwadraty
Dodaj nowy komentarz
avatar Kamil2586
2 2

tl:dr sąsiadka ma psa w małym kojcu, z którym się nie bawi i nie wychodzi na spacery.

Odpowiedz
avatar Alice
2 2

Sąsiadka jest piekielna, ale ty, autorze, jesteś jeszcze bardziej piekielny. Nie wiem jak wielką znieczulicą trzeba się wykazać, by patrzeć obojętnie na psie cierpienie i nic nie zrobić, by psu ulżyć. I jeszcze żalić się na piekielnych zamiast pomóc kolejnemu psiakowi, któremu sąsiadka gotuje ten sam los.

Odpowiedz
Udostępnij