Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Miałam męża... Od kilku lat jest jestem czytelniczką piekielnych, czasami jak czytałam…

Miałam męża... Od kilku lat jest jestem czytelniczką piekielnych, czasami jak czytałam piekielne historie o związkach to zawsze zastanawiałam, czy to co tu ludzie tutaj opisują jest prawdą. Czy ludzie po tylu latach przeżytych razem mogą tak się zmienić. Trudno mi było w to wszystko uwierzyć. Do teraz.

Tak jak wcześniej wspomniałam, miałam męża (powiedzmy Robert), poznaliśmy się około 10 lat temu na studiach. Byliśmy dobrymi znajomymi, on miał dziewczynę, ja też spotykałam się z chłopakami w tamtym czasie, nic poważnego. Na studiach jak to na studiach – dobra zabawa. Na III roku, Robert zerwał ze swoją dziewczyną, bardzo zbliżyliśmy się do siebie i chyba nie minęło więcej niż 3 - 4 miesiące jak zostaliśmy parą. Byliśmy jedną z tych „idealnych” par, większość kumpel na roku mi zazdrościła. Robert był bardzo zaradny, dobrze się uczył, był niesamowicie pomocny (nie tylko dla mnie) ale nawet dla moich znajomych. Nie miał problemu pomóc mojemu przyjacielowi jak mu się samochód zepsuł w środku nocy, pojechał go odebrać. Nie raz pomagał mojemu bratu w budowie domu. Człowiek do rany przyłóż. Był spełnieniem moich marzeń, otaczał mnie opieką i zawsze mogłam na niego liczyć. Kiedy patrzał na mnie, to wierzyłam, że zawsze mogę na niego liczyć i czułam, że mnie kocha.

Przeszliśmy razem wiele, w ciągu kolejnych lat zaręczyliśmy się, wzięliśmy ślub. Urodziło nam się jedno dziecko, później drugie. Przeszliśmy razem wiele, śmierć mojego brata, śmierć jego mamy, zwolnienie w pracy, odkrywanie własnych pasji, otwieranie firmy, choroby, ale pomimo tego wszystkiego, lata płynęły nam w zgodzie szacunku i miłości. Codziennie rozmawialiśmy o swoich potrzebach, codziennie staraliśmy się znaleźć kilka minut dla siebie, aby się przytulić, aby się pocałować.

Bywały dni, kiedy było to cholernie trudne. Bywały dni, kiedy się kłóciliśmy. Ale pomimo tego, on zawsze był, kiedy go potrzebowałam, a ja byłam, kiedy on mnie potrzebował. Wierzyłam, że byliśmy opoką, nie do ruszenia. Kiedy pojawiały się problemy on zawsze mówił „razem damy radę”.

3 lata temu otworzył własną firmę, całe swoje życie pasjonował się fotografią, miał kilka kursów, bardzo dobry sprzęt, po znajomości robił sesje fotograficzne, aż w końcu postanowił zająć się tym profesjonalnie. Przez lata zgromadził wielu zadowolonych klientów, dzięki temu od samego początku istnienia swojej firmy miał zlecenia. Z czasem zaczął robić zdjęcia na ślubach i sesje ślubne. Śluby/wesela często są w weekendy i nie raz wybywał na cały weekend. I wszystko grało i działało jak w dobrze naoliwionej maszynie. Do czasu, kiedy pojawiła się ona (powiedzmy Sylwia). Tzn. nie pojawiła się ot tak, była to nasza dawna znajoma ze studiów, mieszkała przez parę lat za granicą i powróciła do kraju. Widziała Roberta zdjęcia na FB/Instagramie/stronie i napisała do nas czy chcemy się spotkać, ma parę pytań, też chciałaby robić coś w kierunku fotografii. Oczywiście zgodziliśmy się, zaprosiliśmy ją do nas. Miło spędziliśmy czas wspominając studia Robert i Sylwia pogadali sobie o fotografii, jak zacząć i w jaki sprzęt zainwestować.

No i od tego się zaczęło. Co jakiś czas ona zaczęła pisać do Roberta, pytając się raz o obiektywy, raz o filtry, raz o lampy, raz o konwertery, raz o statywy, raz o tulejki, raz o czytniki. Robert jako dobry i uczynny człowiek, pisał z nią, czasem jeździł z nią do sklepów coś jej pomóc wybrać, kilka razy zaprosił ją na sesje jakie miał z klientami. Po jakimś czasie oświadczył mi, że jedzie z Sylwią na cały weekend robić zdjęcia na weselu i poprawinach. Szczęka mi opadła, byłam zła, że nie omówił tego ze mną. Nie jest to ciekawe, kiedy obca kobieta spędzą z twoim mężem weekend, a żona i dzieci czekają z utęsknieniem na tatę w domu (uprzedzając pytania czy zarzuty, wiem że on zarabiał w ten sposób na życie, ale nie musiał tego robić z nią). Oczywiście przytulił mnie i powiedział coś w stylu: „Głuptasku, nie bądź zazdrosna, mamy idealne życie, jesteś wspaniałą żoną, kochanką i mamą”. Okej, nie kłóciłam się, w końcu wciąż wierzyłam, że nasze małżeństwo to opoka, że taki inteligentny i rozsądny człowiek nie zrezygnowałby z takiego życia jakie ma, dla przelotnej znajomości.

Ale z każdym następnym razem, czułam ogromny niepokój i bezsilność, bo oczywiście... to nie był jednorazowy wyjazd. Kiedy próbowałam o tym rozmawiać, to zaczął się wściekać, że Sylwia chcę czegoś nauczyć, że mają te same zainteresowania, że chce jej pomóc a ja się czepiam. W 2019 roku w okresie wakacyjnym, miał 6 ślubów pod rząd, na każdy jeden jeździł z nią. I nie wiem kiedy to się zaczęło, nie wiem w którym momencie go straciłam. Ale go straciłam. A on stracił głowę... dla niej. Jednego wieczoru, powiedział, że musimy porozmawiać, wiedziałam, że coś wisi w powietrzu. Już nie patrzył na mnie tak jak kiedyś, zaczęłam płakać, bo wiedziałam o co chodzi. Powiedział tylko, że przeprasza, że nigdy nie planował się w niej zakochać, że to jest silniejsze od niego. Dodał, że uczucie do Sylwii jest tak silne, że nie może być i mieszkać dłużej ze mną. Bo kiedy jesteśmy razem, myśli tylko o niej. Wyprowadził się po świętach.

Wciąż pytam siebie, w którym momencie powinnam zareagować, w którym momencie powinnam powiedzieć - to nie jest normalne. Czy w ogóle mogłam mieć wpływ na rozwój tej sytuacji? Wierzyłam, że zaufanie, szacunek i miłość to wszystko czego nam trzeba. Nie ma czegoś takiego jak przyjaźń między żonatym mężczyzną, a samotną kobietą. W ogóle przyjaźń między kobietą, a mężczyzną jest trudna, ale ja naiwnie chciałam wierzyć inaczej... Niektórzy ludzie pojawiają się w twoim życiu by uczynić go lepszym, a inni pojawiają się by rozwalić twój świat na maleńkie kawałeczki. Tak jak zrobiła to ona z moim życiem. Przykro mi, że nie wierzyłam wcześniej w niektóre wasze historie. Nawet "idealny" człowiek, może się zmienić nie do poznania. Teraz to wiem.

by Krysia82
Dodaj nowy komentarz
avatar Eander
25 27

Ty nie mogłaś tu niestety nic zrobić, to on w chwili gdy zobaczył że zaczyna się od ciebie oddalać powinien zerwać tamtą znajomość. Udany związek to dzieło dwóch osób i jeżeli ktoś widzi, że się od drugiej osoby oddala musi samemu spróbować to naprawić, przebywać jak najwięcej z tą osobą, ponownie znaleźć tematy do rozmów czy nowe zajęcia które zainteresują oboje. Najprościej mówiąc musi znaleźć czas dla drugiej osoby i co ważne powiedzieć jej o tym że chyba się oddalają aby razem nad tym pracować. Niestety ale jeśli w takim momencie pojawi się ktoś nowy, interesujący przyjaciel/ółka to normalne że wyda się on atrakcyjniejszy bo będzie nieznanym będzie odmianą od tego co doskonale zna się ze swojego związku i właśnie dlatego należy taką znajomość przerwać. Niema ludzi idealnych bo wciąż się zmieniamy. To że dziś ktoś jest parą idealną nie oznacza że będzie nią jutro. Każdy powinien sobie z tego zdawać sprawę i stale pracować nad swoim związkiem bo inaczej prędzej czy później się on rozpadnie. Wierze że twój mąż jest dobrym człowiekiem i naprawdę nie chciał cię skrzywdzić, ale popełnił błąd gdy coś poczuł do tej kobiety i nie zerwał tej znajomości. Powinien wtedy skupić się na tobie i waszych dzieciach. Powinien spróbować odbudować wasze uczucie, które z czasem mogło "wyblaknąć". Przecież pobraliście się bo się naprawdę kochaliście, a to jest świetna podstawa na której można ponownie je zbudować.

Odpowiedz
avatar redhead94
0 0

@Eander poczekaj chwilę, choćby żeby przeboleć. Umów się na wizytę do psychologa. Zrób coś dla siebie, jakąś pasję znajdź, zmień wygląd cokolwiek. Zasługujesz na to co najlepsze. Pokaż jemu i światu że nie udalo się życiu Ciebie stłamsić. Pamiętaj to też najlepsza Zemsta kiedy pomimo udręki, takich kłód pod nogami aktywnie szukamy szczęścia i je znajdujemy.

Odpowiedz
avatar godneptun
1 1

@redhead94 wszystko ok, tylko po co te teksty "pokaz jemu", "zemsta" - to kierunkuje autorkę na myślenie o byłym już mężu, kierowanie się jego osobą przy myśleniu o życiu. Ona muusi po prostu poukładać swoj świat na nowo, co będzie trudne i bolesne, po co ma tracić energię na "pokazywanie jemu", życzę Jej by przyświecała jej myśl"robię to dla siebie"

Odpowiedz
avatar takatamtala
-3 17

Jeśli jest dobrym człowiekiem, za jakiś czas opamięta się.

Odpowiedz
avatar Eander
9 13

@takatamtala: może i tak ale nie koniecznie będzie jeszcze co ratować.

Odpowiedz
avatar Agatorek
15 21

@takatamtala: I Krysia (autorka) powinna go wtedy przyjąć z otwartymi ramionami? A za jakiś czas znów się kimś zauroczy i historia się powtórzy. Osobiście chyba (nie miałam takiej sytuacji, więc nie mogę tego kategorycznie stwierdzić) nie mogłabym komuś zaufać po takim czymś. To nie jakiś "przypadkowy" jednorazowy wyskok, tylko jej mąż zaczął kochać (mocniej niż żonę) inną kobietę.

Odpowiedz
avatar Ophelie
6 10

@takatamtala: I co z tego? Tez uwazam, ze autorka nie powinna go przyjac z powrotem. On juz podjal decyzje. Nie patrzac na uczucia zony ani dzieci, dla pierwszej lepszej laski.

Odpowiedz
avatar bazienka
3 9

@takatamtala: no tylko bronciepanieboze zeby ona go z powrotem przyjmowala poszedl, pociupcial, pobawil sie ? znudzilo sie jemu czy jej? i teraz z otwartymi ramionami ma go przyjac? moze jeszcze podziekowac, ze przypomnial sobie laskawie o tym, ze jednak z zona nie bylo tak zle i- ugotuj, posprzataj, nakarm, ogarnij i kochaj? a najlpeiej staraj sie dodatkowo bo wiesz, sytuacja moze sie powtorzyc no sam profit, pozazdroscic

Odpowiedz
avatar Balbina
4 6

Trzymaj się.Wspólczuję.

Odpowiedz
avatar marcelka
15 15

nic nie mogłaś zrobić. możesz gdybać, co by było, gdyby nie założył firmy fotograficznej, co by było, gdyby nie odnowił kontaktu, co by było, gdybyś nie pozwoliła mu jechać z nią... ale myślę, że nie miał złych zamiarów. to go w żaden sposób nie tłumaczy, ale gdybyś np. mu zabroniła kategorycznie "nie jedź", to oni i tak by się zbliżyli do siebie, bo on czułby się pokrzywdzony, że mu nie ufasz - a pewnie na tym etapie, na początku, faktycznie nie miał zamiaru Cię zdradzać. zatem wnioskując tylko na podstawie historii - Ty nic nie mogłaś zrobić. natomiast on mógł na różnych etapach podjąć inne decyzje. i np. w momencie, gdy zauważył, że ona mu się podoba, że może będzie między nimi coś więcej - skończyć kontakt. bo skoro na początku to było z jego strony koleżeńskie (zakładam szczerość i brak zamiaru skoku w bok), to to się musiało rozwijać, nie że na jedne wesele pojechali jako partnerzy z pracy, a na drugim się dziko bzykali, i miłość, i czerwone okulary. współczuję. ale nie ma co patrzeć wstecz, przeszłości nie zmienisz. banał, ale prawdziwy.

Odpowiedz
avatar Meliana
25 33

"Jeśli chcesz sprawdzić, czy ktoś jest tylko Twój, daj mu wolność. Jeśli wróci - należy do Ciebie, jeśli nie - nigdy Twój nie był." Nie obwiniaj siebie (a już na pewno nie w taki sposób), bo nic nie mogłaś zrobić - obdarzyłaś go zaufaniem, które zawiódł. Nie obwiniaj też Sylwii, bo to nie ona ślubowała "miłość, wierność, oraz że cię nie opuszczę..." i nawet jeśli z premedytacją zakładała coraz ciaśniejsze sidła na Twojego męża, to on i tak powinien mieć swój rozum i swoje sumienie. Przestańmy traktować mężczyzn jak kundli, których trzeba pilnować i trzymać krótko, bo wystarczy zamachać świeżą kością przed nosem i polecą w siną dal, nie oglądając się za siebie.

Odpowiedz
avatar Ophelie
7 19

@Meliana: Z jednej strony masz racje ale Sylwia calkowicie nie jest bez winy. Do tego potrzeba dwojga. Zrobila sie ostatnio moda na usprawiedliwianie kochanek. Ona dobrze wiedziala do kogo startuje jest tyle samo warta co on. I owszem, powinien miec swoj rozum i sumienie ale trzeba byc prawdziwa s***, zeby startowac do meza kolezanki.

Odpowiedz
avatar Meliana
12 16

@Ophelie: Ależ ja nie twierdzę, że ona jest święta i szlachetnego charakteru - po prostu nie zgadzam się z postawą "wredna sucz ukradła mi misiaczka, życie zniszczyła!" i modą na usprawiedliwianie zdradzających małżonków. Ona jest najgorsza, bo wiedziała, że startuje do żonatego, a on co? Miał prawo zapomnieć, że ma żonę, dom, dzieci, tylko dlatego że jakaś dupa się koło niego zakręciła i rzęsami zatrzepotała, bo w końcu to tylko facet? No sorry, ale nie.

Odpowiedz
avatar Ophelie
9 9

@Meliana: Ale ja tak nie mowie. Stwierdzam tylko, ze oboje sa siebie warci, a Ty powiedzialas "nie obwiniaj tez Sylwii". A czemu nie? Jest swieta? To wina zarowno jej jak i misiaczka. I tak, to jest wredna sucz, wiedziala za co sie bierze i, patrzac ze byly kolezankami, to tez jest zdrada. Dla niego tez nie ma zadnego usprawiedliwienia i bron boze nie dlatego ze "to tylko facet".

Odpowiedz
avatar Ophelie
6 12

@Meliana: Denerwuje mnie takie gadanie "ona nie slubowala". A nie, to przepraszam - wszystko cacy. Ja tez nie slubowalam to pojde poszukac jakiegos zonatego debila, ktory nie szanuje swojej rodziny, zeby pomoc mu ja rozwalic

Odpowiedz
avatar Meliana
4 14

@Ophelie: To nie Sylwia składała przysięgę wierności, więc tak szczerze, to może brać się, za kogo chce. Winny zdrady zawsze będzie ten, kto złamał dane słowo. Startując do żonatego, wystawia oczywiście niechlubne świadectwo sobie, ale obwinianie jej, że chłop poszedł w tango, jak dla mnie, jest po prostu słabe... Tak trochę przypomina mi to gadanie "no zgwałcił i nic go nie usprawiedliwia, ale ona w tej mini to się sama prosiła". Natomiast w pełni zgadzam się co do tego, że są siebie warci.

Odpowiedz
avatar Ophelie
1 9

@Meliana: No dla mnie romans z dwoch stron, gdzie jedna jest zamezna, nigdy nie przypomina gwaltu. Winny zdrady moze jest ten, kto zlamal dane slowo ale winny zlamanego serca autorki nie jest tylko jej maz. No i jezeli to w pelni akceptowalne ze "moze sie brac za kogo chce" to nie mam pytan. Widze, ze zadne normy spoleczne czy "nie rob drugiemu, co tobie niemile" juz nie obowiazuja.

Odpowiedz
avatar Mantigua
5 11

@Ophelie: Żonaci mężczyźni często sprzedają różne bajeczki, żeby zaciągnąć dziewczynę do łóżka. A to że żona mu nie daje od 8 lat, a to że już tak naprawdę nie są razem tylko nie stać ich na rozwód, a to że chciałby odejść, ale boi się że straci dzieci... Kreatywność bywa ogromna. To nie "Sylwia' była w tym małżeństwie, znała historię tylko z punktu widzenia "Roberta", nie miała możliwości w pełni ocenić sytuacji. Jeżeli wcześniej nie miała tego rodzaju doświadczeń, to mogła dać się nabrać. Dlatego w takich sytuacjach bardziej obwiniam zdradzającego niż kochankę.

Odpowiedz
avatar Ophelie
3 9

@Mantigua: No biedaczka, dala sie nabrac! A moze to Sylwia, go uwodzila, pokazywala, ze ta zona jednak nie taka, ze moze ona jest bardziej zadbana itd. Nie znamy sytuacji. A nawet jesli ja uwodzil, to jak mu zle w malzenstwie to juz mozna mu wskoczyc do lozka? Jesli kochanka nie wie, ze on jest zonaty to ok - nie ma w tym w ogole jej winy. Ale jezeli wiesz to sie za niego nie zabieraj nawet jesli Ci powie, ze jego zona "za dnia pieknoscia, w nocy zas szkarada"

Odpowiedz
avatar digi51
17 19

@Mantigua: Nie no, bez przesady, co by facet nie bredził, kobieta powinna widzieć jedno: masz żonę? Mieszkasz z nią? To jesteś zajęty i mnie nie interesujesz. Oczywiście, większa wina jest po stronie osoby zdradzającej, a nie kochanka czy kochanki, ale nie ma co osób sypiających z zajętymi tak wybielać. Żona ci nie daje? To ja mam być dla ciebie pochwą zastępczą? Jak może kogoś nie stać na rozwód? Sprzedajcie mieszkanie, kupcie dwa mniejsze. Jesteś z żoną ze względu na dzieci? To z nią, k...rwa, bądź i stwórz rodzinę, a nie szukaj bab na bokach albo miej jaja się z nią rozstać i wytłumaczyć to dzieciom. Nie wierzę, że jakakolwiek dorosła kobieta daje się takimi gadkami przekonać. Uciszają tym tylko swoje sumienie. Mówię to z perspektywy osoby, która w bardzo młodym wieku miała "szansę" na romans z zajętym facetem, który też twierdził, że między nim a partnerką nic już nie ma, ale nie chce jej ranić rozstaniem, bo miała ciężki rok. Przez sekundę nie dałam się temu przekonać, ale na moment prawie udało się uciszyć sumienie i zdrowy rozsądek. Prawie.

Odpowiedz
avatar Meliana
3 11

@digi51: Nie zauważyłam, żeby ktokolwiek "tych trzecich w małżeństwie" wybielał, natomiast mnie osobiście trochę drażni takie rozmywanie odpowiedzialności. Bo to raczej nie bywa tak, że w idylliczną sielankę nagle wkracza jakaś podstępna harpia i rozwala rodzinę, kradnąc ojca dzieciom - jeśli taki mąż i ojciec daje się "ukraść", to jest to bardziej skutek, niż przyczyna, a sielanka raczej była fasadą czegoś, co trwało już tylko siłą rozpędu lub przyzwyczajenia. I winnymi takiego stanu rzeczy są zawsze małżonkowie, niekoniecznie po równo, natomiast winnym zdrady jest zawsze zdradzający. Nie kochanka. Nie ta, to byłaby inna. I nie, nie jest to wybielanie kogokolwiek, bo o osobach wchodzących w takie układy nie mam najlepszego zdania (podobnie jak o politykach czy prawnikach), po prostu jestem za tym, żeby właściwie zaznaczać środek ciężkości. Bo, co ciekawe, jeśli zdradza kobieta, to o wiele rzadziej słyszy się gromy ciskane w gacha (mimo, że to przecież ta sama sytuacja!), ba! jest on często wręcz usprawiedliwiany hasłami typu "jakby suka nie dała, to by pies nie wziął", za to na kobietę wylewa się podwójny kubeł pomyj. Czyli co? Zdradza mąż - winna kochanka, bo usidliła, męża i ojca zabrała, zero moralności. Zdradza żona - winna żona, bo męża nie szanuje, dzieci gdzieś ma, zero moralności. Nie zgadzam się z tym, po prostu. Stąd też moja analogia do gwałtu - niby nikt nie kwestionuje winy sprawcy, ALE... Kabaretki miała, no kto to widział. Nocą się gdzieś szwęda, przygód szukała, to znalazła. Trzeba było nie pić, jak się nie potrafi. Mam dalej wymieniać przykłady rozmywania odpowiedzialności? W przypadku zdrady jest to samo, tylko co ciekawe, znacznie częściej występuje w układach żona-mąż-kochanka. Wkurza mnie to po prostu. I to, że zdejmuje się odpowiedzialność z osób, które tworzą małżeństwo, a przekłada na osoby trzecie, (jakby to w ich interesie było dbanie o czyjeś szczęście rodzinne) i to, że kobieta zawsze, ale to zawsze, jest winna bardziej.

Odpowiedz
avatar digi51
9 9

@Meliana: Pisanie o tym, że dziewczyna daje się zaciągnąć do łóżka, bo facet jej naopowiadał bajek to jest wybielanie. Nie chodzi o rozmywanie winy - strona zdradzająca jest zawsze tak samo winna, nieważne, czy dała się uwieść po dłuższej znajomości czy sama szukała, gdzie mogła okazji do skoku w bok z byle kim. A osoba ŚWIADOMIE idąca do łóżka albo próbująca budować związek z kimś, kto już w związku jest, jest pozbawiona kręgosłupa moralnego i szacunku do siebie.

Odpowiedz
avatar Ophelie
-2 6

@Meliana: czyli teraz kochanka to ta, ktora uwierzyła w kłamstwa okrutnego faceta a winna jego zdrady jest tez zona? Serio? Owszem, zdarza sie ze w małżeństwie sie juz nie układa ale jest masa sposobów na to jak to naprawić i żadnym z nich nie jest zdrada. A jak sie nie da naprawić, to sie rozwiedz, bo trzeba być skończonym ch** zeby zdradzać i nie ma na to ŻADNEGO wytłumaczenia. Tak jak @digi51 mowi, to jest wybielanie, bo tak jak wcześniej mówiłas o facecie, tak i kochanka ma swój rozum i sumienie.

Odpowiedz
avatar bazienka
1 3

@digi51: 1000% racji jesli w zwiazku zle sie dzieje- to go napraw jak nie da sie naprawic- to zakoncz i wtedy idz sobie gdzies indziej a nie zdradzaj @Ophelie: oboje sa winni, ona wiedziala o tym, ze jest zonaty, on zlamal przysiege jeszcze uwierzylabym, jakby to byla jakas laska z de, poznana na jakims z wesel, ktorej mozna sprzedac kazda historyjke, ale tu mamy czarno na bialym- stara kolezanka, znala oboje, zaprosili ja do siebie wiec wiedziala doskonale, z ekoles jest zajety i nie powinna go palcem dotknac a na jego ewentualne umizgi stanowczo stwierdzic, ze jeszcze raz a poinformuje zone i niebezpieczenstwie a nie wlazic mu do wyra

Odpowiedz
avatar Meliana
2 2

@digi51: A nie, to całkowita racja - umknął mi kawałek dyskusji.

Odpowiedz
avatar yeeyka
-1 11

Jak świat długi i szeroki, tak nikt jeszcze nie zbudował swojego szczęścia na cudzym nieszczęściu. Ta historia nie skończy się dobrze, chyba, ze dla Ciebie... Bo jestem pewna, że jeszcze los się do Ciebie uśmiechnie. Głowa do góry

Odpowiedz
avatar Tomek75
0 0

@yeeyka zgadzam się z Tobą całkowicie. Też jestem w podobnej sytuacji,ale wiem , że karma wraca i tego się trzymam.

Odpowiedz
avatar sapphire101
9 9

No cóż. Życie. Współczuję Ci, bo wiem co czujesz. Też bym dała sobie rękę uciąć za kogoś (i teraz bym nie miała ręki..). Kobieta wie, kiedy jej związek się kończy, doskonale wiedziałaś, co się dzieje, ale każda akcja typu "nie jedź" skończyła by się tylko gorzej, niestety. Nie ma dobrego rozwiązania w takich sytuacjach. Nie można kogoś zatrzymać na siłę - on Cię przepraszał, bo nie "planował" się w niech zakochać, a to dość zabawne, przecież już za pierwszym razem go ostrzegałaś. Tym bardziej, że jego zakochanie zapewne okaże się "zauroczeniem", a takie związki - zbudowane na zdradzie - rozpadają się zazwyczaj szybko i boleśnie. Można obwiniać "Sylwię" bo wiedziała co robi, ale po prawdzie, to jednak Twój mąż dał się usidlić. Smutne, że szczęśliwy i zadowolony ze swojego życia - potrafił się zachować jak 15-sto latek, który poleciał za pierwszą lepszą, za "okazją" która się akurat nadarzyła. Oni chyba tego nie rozumieją, nie rozumieją pojęcia miłości i że miłość to coś więcej, niż motylki w brzuszku i "zakochanie". Możliwe, że Robert zda sobie w końcu sprawę, co zrobił i co stracił, ale może być za późno (o ile już nie jest).

Odpowiedz
avatar Grav
9 9

Tak naprawdę tu nawet nie było nic dziwnego i zdrożnego - na wielu ślubach widziałem dwójkę fotografów, w sumie wyjaśnienie, że wdraża sobie partnerkę biznesową, żeby jako firma być skuteczniejszym, byłoby w pełni akceptowalne. Parszywa sytuacja, serio.

Odpowiedz
avatar digi51
10 12

Nie mogłaś nic zrobić. Zauroczenia się zdarzają, ale aby nie zniszczyły związku musi być on silny, opierać się na wielu filarach, a strona zauroczona musi mieć też odrobinę uczciwości i rozsądku. Tutaj albo wasz związek był pomyłką, czego z jakiegoś powodu nie widzieliście przez X lat albo Twojemu mężowi zabrakło morali, aby odsunąć od siebie pokusę i skupić się na rodzinie. Nie czekaj, aż się opamięta i wróci, bo nawet jeśli już nigdy Cię nie zdradzi to położy się to cieniem na wasz związek i już nigdy nie będziesz szczęśliwa. Szkoda dzieci, mam nadzieję, że przynajmniej ojcem okaże się lepszym niż mężem.

Odpowiedz
avatar maranocna
8 10

Przyjaźń jak najbardziej może być między kobietą i mężczyzną, tylko obie strony muszą się do niej nadawać. A co do sytuacji, z jednej strony zostawienie wieloletniej partnerki dla innej, to zawsze pewne chamstwo i niedojrzałość. Z drugiej, ja nie uważam, że wszystkie małżeństwa muszą trwać po grób. Miłość potrafi rozwalić nawet bardzo udany związek, a jeśli facet wybiera zakochanie nad żoną, to jego głupota, ale też jego prawo. Tylko dobrowolny związek jest coś wart. Dzieci to też nie argument, może płacić alimenty i spędzać z nimi czas. Tak, wiem, porzucił i to boli, ale to nie jest przestępstwo.

Odpowiedz
avatar spielmitmir
0 16

Bardzo przykra sytuacja, ale dlaczego obwiniasz tę kobietę? To nie ona obiecywała Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską. Ona nic Ci nie obiecywała, nie miała wobec Ciebie zobowiązań. Tu winny jest tylko mąż, który w porę nie zareagował i nie odciął się od niej, kiedy poczuł, że może z tego być coś więcej. Mydlił Ci oczy i przeszedł płynnie jak małpa z jednej gałęzi na drugą.

Odpowiedz
avatar Ophelie
8 10

@spielmitmir: Wiec "branie sie" za zonatych jest w pelni akceptowalne? Ona nie ma wolnej woli, zeby powiedziec stop jak widzi, ze cos sie zaczyna dziac?

Odpowiedz
avatar digi51
10 12

@spielmitmir: Nikt szanujący się nie zabiera się za zajęta osobą, tym bardziej tworząca rodzinę z kimś innym.

Odpowiedz
avatar spielmitmir
9 9

@Ophelie masz rację, oboje sie zachowali się ok, ale mąż zdecydowanie gorzej

Odpowiedz
avatar clockworkbeast
9 13

Ależ ty przecież zareagowałaś we właściwym momencie: kiedy pierwszy raz powiedział, że spędzi weekend z Sylwią, piszesz, że byłaś zła, bo nie omówił tego z tobą. Powiedziałaś mu o tym, a on tylko cię przytulił i uspokajał. Potem już poszło z górki. A Sylwunia nie jest święta. Zabieranie ojca rodzinie i spędzanie jego wolnego czasu sam na sam z obcą kobietą, jest grubo nie w porządku. Nawet jeśli to ma być tylko w sferze zawodowej i nie ma się w tym momencie zamiaru flirtować. Moj ojciec też kiedyś dorabiał jako fotograf i też czasem latał po weselach. A że jest przystojnym facetem, to też mu się kobitki czasem wieszały na szyi, zwłaszcza po kielonku. Moją mamę to wkurzało. Niby rodzice byli zbyt wierzący, żeby tam doszło do jakiejś zdrady, niby te babki wiedziały, że nic nie wskórają, ale i tak usiłowały się przytulać i flirtować - nie po to, żeby coś osiągnąć, tylko tak o, dla zabawy, żeby zademonstrować władzę i pokazać, jakie to mają powodzenie. Raz na wspólnym grillu ze znajomymi jedna kobitka usiadła mu na kolanach, a że tata podpity, to nie zareagował od razu. A kobitka pół wyzywająco, pół żartobliwie twierdzi, że tu teraz będzie siedzieć, bo niby co moja mama ma do gadania? Mama bez słowa wstała, wzięła ją za fraki i pokazała, co ma do gadania. Kobitka dwie sekundy później leżała w krzakach. Tak jak ktoś już tu napisał: jakaś moda się zrobiła na usprawiedliwianie kobiet odbijających mężów. Nie są one może w 100% odpowiedzialne za rozbicie rodziny, ale sroga część winy leży po ich stronie.

Odpowiedz
avatar Ophelie
3 17

@clockworkbeast: Dokladnie! Robi sie teraz z kochanek biedne istotki, ktore nie mialy nic do powiedzenia tylko rozlozyly nogi, albo "przeciez nie skladaly przysiegi". Dokladnie tak jak wczesniej robilo sie z meza biedne niewiniatko uwiedzone przez jakas sucz bez serca. Ze skrajnosc w skrajnosc a wina zawsze jest 50/50

Odpowiedz
avatar niemoja
7 15

Ciekawe, że w takich przypadkach, kobiety zawsze usiłują zrzucić winę na kochankę: "ona usidliła, on się dał usidlić" - czyli do samego końca próbują wybielić partnera. Patrząc obiektywnie - mężczyzna żonaty i dzieciaty, to raczej mało łakomy kąsek do zdobycia; nawet, jeśli zamożny. Osobisty trener i szkoleniowiec, który dzieli się wiedzą i doświadczeniem, w zamian "za kawę i dobre słowo" - to całkiem inna historia. Profesjonalne kursy są kosztowne, doradztwo też nie jest tanie - trudno nie skorzystać z okazji, gdy proponuje to kolega ze studiów, za free. Dodatkowy plus, że jest żonaty, więc raczej nie będzie się domagał "specjalnych" wyrazów wdzięczności. Problem w tym, że relacje "mistrz - uczennica" tworzą się w oparciu o szacunek i podziw, a stąd już łatwa droga do uwielbienia czy zauroczenia, zwłaszcza, gdy "serce wolne, duch swobodny". Trochę inna jest sytuacja żonatego mężczyzny: ma pracę, która jest jego pasją, a teraz jeszcze ma przy boku gorliwą i entuzjastyczną uczennicę, która go chwali i podziwia. Po pracy wraca do domu; do żony, dzieci i wszystkich upierdliwości życia codziennego. Reszta to kwestia charakteru: jeśli jest Narcyzem - zatęskni za podziwem i zachwytem.

Odpowiedz
avatar Habiel
2 4

@niemoja: Mnie w tej sytuacji nachodzi jeszcze jedna myśl. Skoro znali się już wcześniej, mieli dobre relacje, to odświeżenie znajomości było dla nich naturalne. A to, że się w sobie zakochali, nie znaczy, że od razu stała się zdrada. Może mąż widząc co się dzieje pomiędzy nim, a Sylwią, przemyślał sprawę swojego małżeństwa i ocenił, że przy żonie trzymają go tylko dzieci i przyzwyczajenie, a miłości już dawno nie ma. Równie dobrze, pomiędzy nim, a Sylwią mogło nie dojść jeszcze do niczego. W końcu zdecydował się powiedzieć żonie, że nie jest szczęśliwy i chce szukać związku gdzie indziej. Jest to o wiele lepsze podejście niż zdrady przez ileś lat na boku i udawanie, że wszystko jest okej. Nie winię tutaj autorki. Po prostu czasem tak bywa, że uczucie się wypala i nic nie da się na to poradzić. Jest to przykre, ale lepsze jest rozstanie, niż męczenie się w małżeństwie, w którym nic nas nie trzyma. Dlatego współczuję autorce, bo z jej strony uczucie nadal było aktualne, lecz również rozumiem decyzję męża o rozstaniu. Lepiej rozstać się na chłodno, bez awantur, krzyków i stracenia szacunku do drugiej osoby, gdy coś jest trzymane na siłę. A to, że pojawiła się Sylwia, mogło być tylko czynnikiem, który utwierdził go, że jego małżeństwo to już tylko codzienność i nic więcej.

Odpowiedz
avatar niemoja
3 3

@Habiel: De facto, nie ma żadnych przesłanek na udział Sylwii w rozbiciu tego małżeństwa, poza wyobraźnią autorki. To nie ISTNIENIE romansu jest zwykle przyczyną rozwodu, tylko jego UJAWNIENIE. Jeśli zatem romans został "skonsumowany", to mąż miał sytuację komfortową: stabilny dom, rodzinę, "wikt i opierunek", a w bonusie dodatkową d... na boku. Żyć, nie umierać. Wbrew pozorom, kobiety "lekkie, łatwe i przyjemne" nie są większym zagrożeniem dla małżeństwa. Gorzej, jeśli kandydatka do miłości nie toleruje "towaru zajętego". Mąż ma wtedy dwie opcje: zrezygnować z niej lub zrezygnować z małżeństwa. Na szczęście mężczyźni rzadko decydują się na drugą opcję - chyba, że w małżeństwie i tak coś już nie gra. Autorka twierdzi, że zaufanie szacunek i miłość wystarczą w małżeństwie. Przyjrzyjmy się zatem temu małżeństwu: mąż ma zakład fotograficzny, więc pracuje w dni powszednie. Dodatkowo w weekendy wyjeżdża do obsługi wesel - a to nie jest lekka praca, biorąc pod uwagę, że nawet w nocy wiele nie pośpi. I teraz mamy wakacje roku 2019 - mąż ma 6 wyjazdów pod rząd, co oznacza, że przez sześć tygodni pracuje "piątek, świątek i niedziela". Żona nie martwi się, że mąż wypruwa sobie flaki, harując bez odpoczynku, ale martwi się, że pojechała z nim kobieta. Taa, miłość i zaufanie to się z tego związku aż wylewa!

Odpowiedz
avatar koala12
5 7

Pierwszy mąż jak pierwszy naleśnik nie musi się udać;) głowa do góry.

Odpowiedz
avatar maranocna
7 9

@iks: Naprawdę sądzisz, że autorka jest winna, bo nie kontrolowała dorosłego faceta? Brawo, idąc za twoją radą, następnego męża pewnie zamknie w piwnicy.

Odpowiedz
avatar digi51
10 12

@iks: wina zdradzonej osoby, że ufała drugiej połówce zamiast kontrolować. No wow, żeby spłodzić coś tak głupiego trzeba być doprawdy człowiekiem nieprzeciętnym.

Odpowiedz
avatar iks
-4 6

@digi51: @maramocna: Też kiedyś byłem taki ufny jak wy, po zerwanie się dowiedziałem jakie miałem poroże. Dobrze że sufit mam w mieszkaniu wysoko.

Odpowiedz
avatar digi51
2 4

@iks: Kierując się Twoją logiką o patelni - każda Cię zdradzi, bo takim słabym kochankiem jesteś, a jak będziesz paranoicznie kontrolował to tym prędzej.

Odpowiedz
avatar iks
-2 2

@digi51: Należysz do osób które nadinterpretują czyjeś wypowiedzi dodając do nich swoje kwestie i oczekując przeprosin? :D Gdzie napisałem o paranoicznej kontroli? Ładnie tak wmawiać? ;)

Odpowiedz
avatar digi51
2 2

@iks: ok, to jak Twoim zdaniem wygląda nie-paranoiczna kontrola partnera, której się ufa w związku?

Odpowiedz
avatar bazienka
-3 7

jest przyjazn damsko-meska jak oboje lub jedno jest homo albo kompletnie nie sa w swoich typach to nie twoja wina, on okazal sie ostatnia szuja- przeciez nie trzasnelo go od razu, znal ja jakis czas, mogl sie zorientowac, co sie swieci, ze zaczyna podejrzanie duzo o niej myslec, wylapac sygnaly i zerwac kontakt a nie w to brnac wyciagnij z tego chociaz rozwod z orzeczeniem o winie ja bym sie juz na pierwszy wyjazd nie zgodzila, niech sie kolezanka uczy od jakiejs baby lub wolnego faceta a nie wyjazdziki z moim mezem/facetem kurde

Odpowiedz
avatar weron
3 3

@bazienka: mój "przyjaciel" usiłował za wszelką cenę udowadniać kolegom, że cośtam między nami było (raz po wspólnym oglądaniu filmów u niego z "namaszczeniem" prał pościel i nie dementował plotek tylko robił "grincha" gdy ktoś pytał, co jest między nami), podczas gdy swojej byłej żonie (mieli spróbować ponownie, dla dzieci, miała przyjechać z nimi do Anglii, tymczasem wziął od niej 20 tysięcy na wkład własny na kupno domu, po czym "odważnie" zadzwonił do jednej z córek i oznajmił, że się zakochał i żeby nie przyjeżdżali) mówił, że nigdy by mnie nie ruszył. Dowiedziałam się już po tym, gdy tę przyjaźń spotkał ten sam los co Titanica :D

Odpowiedz
avatar bazienka
0 2

@weron: ja pol zycia lepiej sie dogadywalam z chlopakami niz z dziwczynami, na chwile obecna przyjaciol mam trzech, zaden nie zrobil mi krzywej akcji, nigdy co do twojego, to zwykly szmaciarz jest, jako czlowiek i kwestia przyjaznienia sie nie ma tu nic do rzeczy, czasem taki dziadowski charakter wylazi po latach :/

Odpowiedz
avatar weron
-1 1

@bazienka: coz, ja sie z nim dogadywalam swietnie. Wszelkie brudy wyszly juz po "zerwaniu", a w dodatku kobieta, w ktorej sie zakochal, rowniez rzekomo byla moja przyjaciolka, no ale milosc nie wybiera, postanowili sie odciac, narobili mi troche smrodu, spowodowali niezly rozstroj nerwowy, a wielu rzeczy, jak wspominalam, dowiedzialam sie juz po je*nieciu w lodowiec.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
10 10

A Ty pewnie pozwoliłaś, żeby sobie poszedł z aż walizką. Jakby do pani Sylwii poszedł z dwójką dzieci przy boku, toby pani Sylwii mina zrzedła i za miesiąc byłby z powrotem. Wystarczyło wziąć na przetrzymanie, dzieci odwiedzać codziennie, ale dać ultimatum, że to jego przychówek, więc idzie za nim. Chłopy się nauczyły, że dzieci to tylko można opłacić i problem z głowy, wolny i wesoły. Warto czasem chłopa potraktować tak, jak kobietę - idziesz, fajnie, ale pamiętaj, że twój bagaż to nie tylko walizka.

Odpowiedz
avatar jass
1 1

@Caron: Taak, w teorii to fajnie wygląda, ale właśnie dlatego, że "dzieci to nie walizka", nie sądzę żeby było wiele kobiet, które by się na coś takiego zdecydowały. Nie jest powiedziane czy Autorka pracowała zawodowo, ale z historii można wywnioskować że nawet jeśli, to w mniejszym wymiarze niż mąż. Czyli dzieci spędzały z nią więcej czasu, więc pewnie są z nią mocniej związane. I teraz co, miała je wcisnąć ojcu, zabrać ze szkoły albo narazić na długie do niej dojazdy i zmusić do przeprowadzki do obcego miejsca i zamieszkania z obcą kobietą zamiast z mamą? Funkcja wychowawcza wobec faceta pewnie by była, tyle że jakim kosztem? Nie wspominając o tym, że jaki miałby być wymarzony skutek? Że nowa relacja mu się rozpadnie, więc wróci z podkulonym ogonem, a żona z otwartymi ramionami go powita?

Odpowiedz
avatar Livka90
6 6

Bardzo mi przykro, że Cię to spotkało i rozumiem, że boli, ale... z drugiej strony Twój były mąż też zachował się mimo wszystko uważam fair, bo sam powiedział Ci, że zakochał się w innej, dlatego nie chce Cię dalej oszukiwać. Są i tacy, którzy ciągną romanse całymi latami na boku i tym ranią bardziej niż samym odejściem. Czasem serce nie sługa i nie decyduje w kim kto się zakocha, być może Twój mąż wolałby być zakochany w Tobie bo to byłoby łatwiejsze, ale uczucia zadecydowały za niego. Naprawdę piekielny okazałby się jeśli ciągnąłby dwa związki na boku, co teraz niestety nie jest takie rzadkie. Oczywiście ideałem byłaby miłość aż po grób,ale tak czasami się nie da. Dzięki temu Ty też nie będziesz marnowała czasu, nie będziesz tą oszukiwaną i pewnie znajdziesz nową miłość.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 marca 2020 o 18:32

avatar konto usunięte
0 2

Zamiast rozpaczać zapisz się na kurs renowacji mebli. Poznasz tam przystojnego drwala i zamieszkasz z nim w Kanadzie. Nie dziękuj.

Odpowiedz
avatar juzwos
-2 2

Szanujmy się trochę wzajemnie. Też nie obiecywałem nikomu że będę wobec niego uczciwy, szczery, lojalny itd A mimo to dziwnym trafem się tego ode mnie wymaga. Ale od kochanki już nie bo nie obiecywała.

Odpowiedz
avatar Doombringerpl
-1 3

"Na III roku, Robert zerwał ze swoją dziewczyną, bardzo zbliżyliśmy się do siebie i chyba nie minęło więcej niż 3 - 4 miesiące jak zostaliśmy parą" Powstaje pytanie: czy zerwał bo trafił na nawiedzoną, czy zerwał bo "zakochał się" w autorce, jak później w "koleżance po fachu". Na moje oko to drugie. Od tego zdania wiedziałem co będzie dalej. Skoro odwidziało mu się raz, to odwidzi mu się jeszcze kilka razy...

Odpowiedz
avatar juzwos
2 2

@Doombringerpl: czyli jak w przedszkolu powiedziałem koleżance że się z nią oczenie to już tak być musi

Odpowiedz
avatar Nickola_rut
1 1

Po pierwsze nie obwinia się. Nie mogłaś przewidzieć co się dzieje w jego głowie. Teraz najważniejsze abyś poskładała a swoje rozbite serce. Czeka cię ciężka droga. Życzę Ci abyś stanęła na nogach. Abyś przetrwała piekło rozstania po tylu spędzonych latach. Życzę Ci abyś odnalazła siebie pośród myśli my. Abyś przestała płakać a zaczęła cieszyć się życiem. Nigdy przenigdy w życiu nie da się zbudować szczęścia na nieszczęściu drugiej osoby. Jestem przekonana, że to co zrobił prędzej czy później do niego wróci.

Odpowiedz
Udostępnij