Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Mam w tym tygodniu wenę i trochę luzu, więc jeszcze was trochę…

Mam w tym tygodniu wenę i trochę luzu, więc jeszcze was trochę pomęczę moją pisaniną. Wspominałam już o moim obecnym szefie, kreatywnym dizajnerze Januszu, jego milionie pomysłów na minutę (czasami oderwanych od rzeczywistości) i częstych zmianach zdania (#85995).

Raz na jakiś czas (średnio raz na 2-3 tygodnie, więc jeszcze do przeżycia) zdarzają się sytuacje typu, że np. każe mi zrobić, dajmy na to, zestawienie finansowe za ostatni kwartał (czy tam jakiś inny raport). Odpalam Excela, zaczynam robić. Po jakimś czasie Janusz mnie woła, że jest pilna sprawa, trzeba koniecznie, już, na-ten-tychmiast zamieścić coś na stronie internetowej - napisać tekst, zrobić grafikę (tzn. kupić zdjęcie z Shutterstocka i coś tam na nim przerobić, żeby było w gust Janusza) i wrzucić to na stronę. Nie ma sprawy. Klaruję jeszcze Januszowi bezsensowność jego spontanicznego pomysłu, żebym zadzwoniła do Shutterstocka, wytłumaczyła im kim on jest i przekonała, żeby dawali nam zdjęcia za darmo, tłumaczę, że prawdziwe życie tak nie działa, i mówię, że jak tylko skończę robić zestawienie, zajmę się stroną. Na to Janusz, że mam olać to zestawienie, w sumie nie jest mu już potrzebne, i robić stronę.

Mówisz i masz. Napisałam tekst, dłubię coś przy zdjęciu, Janusz znowu mnie woła. Pilna sprawa, trzeba natychmiast rozesłać maile do kilkudziesięciu klientów i ich o czymś poinformować. Mówię, że spoko, ze stroną zejdzie mi jeszcze jakieś pół godziny, skończę, roześlę maile. Nie nie nie, strona nie jest taka pilna, zostawić ją, mogę skończyć później, mam się od razu brać za maile. To się biorę. Rozesłałam mniej więcej połowę, kiedy słyszę wołanie Janusza, że "gdzie do cholery jest to zestawienie, o które prosił rano i dlaczego ja nigdy nie zrobię niczego do końca?" No tak, bardzo ciekawe, dlaczego…

Sytuacja z zeszłego tygodnia, która mocno podniosła mi ciśnienie. W odróżnieniu od obecnego, kiedy moja praca ogranicza się głównie do odbębnienia dupogodzin, wysłania kilku maili i szukania sobie na siłę zajęć, podczas gdy Janusz przyjdzie tylko na parę godzin, porobi wiatr i pójdzie do domu, zeszły tydzień był jednym z tych, kiedy w biurze spędza się 10-12 godzin, nie bardzo mając się kiedy wysikać, że o luksusie w postaci przerwy na lunch nie wspomnę. Bo terminy, dedlajny i inne takie. Tak więc zawalona robotą po uszy, gaszę jeden pożar za drugim (bo wtedy zawsze kilka rzeczy musi jeszcze pójść nie tak, do tego każdy ma jakiś pilny problem), starając się ze wszystkim zdążyć i w miarę możliwości wyjść do domu przed 20.

W środowy poranek Januszowi się przypomina, że trzeba obdzwonić około 60 klientów i ich o pewnej sprawie poinformować. Żadnych maili, sprawa jest ważna, nie możemy ryzykować, ze ktoś nie przeczyta, z każdym trzeba porozmawiać. Wykonanie 60 telefonów to jest dobre kilka godzin roboty. Zaczęłam dzwonić, a kątem oka sprawdzam pocztę. Po jakiejś godzinie robię sobie chwilę przerwy i odpisuje na kilka najpilniejszych maili. W tym momencie wzywa mnie Janusz z pytaniem, co to ma znaczyć, że on słyszy ciszę, dlaczego ja nie dzwonię (drzwi do naszych biur są zawsze otwarte, więc słyszymy się nawzajem). Mówię, że owszem cały czas dzwonię, tylko muszę w tej chwili odpowiedzieć na kilka maili. On na to, że mam zostawić maile, zajmę się tym później bądź jutro, teraz mam się zająć dzwonieniem i niczym innym. Potwierdzam jeszcze, czy na pewno, bo parę rzeczy bardzo pilnych. On obstaje przy swoim, więc dobra, skoro tak chce, jego firma, on decyduje. No to przez najbliższe godziny dzwonię bez przerwy (co on też słyszy), co jakiś czas zdając mu relację lub zadając pytania.

Mniej więcej koło 15:30 byłam gotowa z telefonami i spojrzałam do Outlooka. Spośród kilkudziesięciu nieprzeczytanych wiadomości szczególnie rzuciła mi się w oczy jedna. Od Janusza. Oznaczona jako pilna i z napisanym caps lockiem i opatrzonym wykrzyknikami tytułem "WIELKA PROŚBA!!!!!!" Pomyślałam sobie, że znając Janusza, teraz pewnie będzie chciał, żebym jeszcze zrobiła coś, co nie należy do moich obowiązków (typu wypowiedzieć jego prywatną umowę z ubezpieczalnią), jakbym nie miała już wystarczająco dużo na głowie. Ale nie, źle myślałam. Nie doceniłam jego inwencji. Mail brzmiał bowiem mniej więcej:

"Domyślam się, że dużo się w twoim życiu obecnie dzieje i jesteś pewnie zajęta planowaniem ślubu, wakacji i innych rzeczy. Mam jednak WIELKĄ PROŚBĘ, żebyś nie robiła tego w godzinach pracy. Dzisiaj cały dzień byłaś zajęta nie wiadomo czym. Teraz jest godzina 15, a ja widzę, że nie odpowiedziałaś jeszcze na maile, które przyszły przed południem. To absolutnie NIEAKCEPTOWALNE i nie będę tego tolerował. Zmuszanie ludzi do czekania na odpowiedź jest nieprofesjonalne. Tak więc oczekuję, że szczególnie w tak gorących okresach jak teraz, będziesz bardziej skupiona i skoncentrowana na swoich obowiązkach i nie będziesz się, tak jak dzisiaj, cały dzień zajmować prywatnymi sprawami."

Pierwszą reakcją, na którą miałam ochotę, było walenie głową w stół. Nie byłam tylko pewna, czyją głową - swoją, czy jego. Powstrzymuję jednak tę chęć i idę do Janusza wyjaśnić temat. Przypominam mu, że dobrze wie, czym się dzisiaj cały dzień zajmowałam, zresztą na jego wyraźne polecenie, sam mi kazał maile zostawić na później, więc o co chodzi. Poza tym, takich zarzutów, napisanych tym tonem i w dodatku niczym nieuzasadnionych sobie zwyczajnie nie życzę. Odpowiedź? No tak, on wie, że cały dzień dzwoniłam, pamięta, co powiedział rano, ale w międzyczasie przemyślał sobie temat i doszedł do wniosku, że jednak powinnam w międzyczasie czytać też maile i na nie odpowiadać. A przedstawione zarzuty? Mam nie brać do siebie, chciał po prostu dodać swojej wypowiedzi dramatyzmu... Ponownie przemknęła mi przez myśl wizja walenia głową w stół, tym razem już bez wątpliwości, czyją.

Januszex

by Crannberry
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Balam
15 15

Trzeba było na tego maila odpowiedzieć pisemnie. Żebyś miała podkładkę na przyszłość. Bo jak on taki zmienny i zapominający, to sobie pewnego dnia przejrzy korespondencję mailową i stwierdzi, że O! on cię tu już ostrzegał! tam ci pisał, że źle robisz! i właściwie to on cię może chyba zwolnić i czy aby może by tego nie zrobić dyscyplinarnie?

Odpowiedz
avatar Crannberry
5 11

@Balam: generalnie staram się mieć "dupokrytki", tutaj też wystarczy, że sobie wydrukuję billing połączeń wychodzących i będzie dowód, co cały dzień robiłam. Zwolnienia się raczej nie obawiam, a z tego, co słyszę od innych pracowników (i od jego żony), to raczej on się boi, co zrobi, jeśli ja odejdę. To znaczy, teoretycznie oczywiście może mi w każdej chwili dać wypowiedzenie (jak w każdej firmie), ale wtedy znajdę sobie po prostu nową pracę

Odpowiedz
avatar glan
8 8

A gdyby tak zapisywać w kalendarzu Twój czas pracy? Godzina X-Y - dzwonienie na polecenie Janusza, Godzina Y-Z odpowiadanie na maile. Potem mu pokazać, że pracujesz ciężko.

Odpowiedz
avatar Crannberry
10 10

@glan: na razie zapisuję sobie godziny, o której przyszłam, o której wyszłam i czy miałam przerwę, i juz raz mi się to przydało. Widzę, że chyba będę musiała jeszcze zacząć zapisywać, co robię.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 lutego 2020 o 14:38

avatar pusia
15 15

A to czasem nie jest taki typ, że nawet jak go złapiesz za rękę, to powie, że to nie jego? Moja była kierowniczka, której szczerze nie znoszę, była podobna. Idź zrób to, idziesz robisz, a dlaczego tamto nie zrobione? Bo kazałaś mi robić coś innego? To na to była odpowiedź "ty sama powinnaś wiedzieć co powinnaś robić", ale jeśli sama ustalałaś priorytety wykonując najpilniejsze zadania, to wielka nagana, że przede wszystkim najważniejsze do zrobienia jest to, co ona każe. Więc nigdy nie dogodzisz takim ludziom.

Odpowiedz
avatar Crannberry
-2 8

@pusia: Hmm, jakby to najlepiej ująć… może nie powie wprost, że nie jego ręka, ale będzie tak kręcił i odwracał kota ogonem, że ostatecznie wyjdzie na jego. Ale trzeba mu oddać honor, że jeśli ja (czy inny pracownik) coś zawali, to w ten sam sposób będzie nas bronił i tak kombinował, że ostatecznie to klient przeprosi za zamieszanie ;) Główna zasada, której musiałam się nauczyć (zwłaszcza po przejściu z korpo), to żeby po prostu robić co on mówi, nie krytykować go, nie wyrywać się nadmiernie z inicjatywą i nie forsować na siłę swoich pomysłów. I niech błyszczy tylko on. Wtedy cię chwali pod niebiosa i masz święty spokój. A jeśli masz jakiś dobry pomysł, to przedstaw mu go tak, żeby myślał, że to on na to wpadł. Nie jest to też, wiadomo, idealna sytuacja, więc wieczności tam nie spędzę, ale na razie może być, zwłaszcza że potrzebowałam czegoś spokojnego po bardzo nieciekawych przejściach, jakie miałam w ostatnim korpo (prezes furiat terroryzował całą firmę).

Odpowiedz
avatar yanka
1 5

@Crannberry: no rzeczywiście, to klient powinien przepraszać, jak firma coś zawali... Jesteście siebie warci z tym szefem

Odpowiedz
avatar Crannberry
2 4

@yanka: z tym przepraszaniem to była hiperbola, stąd emotka na końcu. Ale podam Ci autentyczną sytuację. Klientka odwołala mailem zamówienie, pisząc tylko do mnie. Ja tego dnia dostałam około 180 maili, ten jeden akurat gdzieś mi umknął (nie powinno się zdarzyć, ale raz mi się zdarzyło). Zorientowałam się, kiedy było za późno na odwołanie, co wiązałoby się z stratą dla nas, za co ja mogłabym w sumie ponieść konsekwencje. Zamiast tego Janusz był ją w stanie tak ugadać, że nie dość, że tamtego zamówienia jednak nie odwołałą, to zrobiła jeszcze następne.

Odpowiedz
avatar Wilczyca
12 12

Co Cię trzyma w takim toksycznym środowisku pracy?

Odpowiedz
avatar Crannberry
-5 9

@Wilczyca: fakt, że nie jest toksyczne. Oraz mnóstwo innych czynników. Gość owszem bywa czasem wkurzający ale nie jest jakimś psychopatą, już nie wyolbrzymiajmy sprawy i nie przesadzajmy z epitetami.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 lutego 2020 o 21:25

avatar iks
4 4

Robisz bardzo głupi błąd. Nie masz dupokryjki, załatwiasz taką sprawę f2f. W razie czego wywali cię z twojej winy i jeszcze obsmaruje na odejściu.

Odpowiedz
avatar Crannberry
4 6

@iks: dupokryjkę mam - billing połączeń wychodzących z mojego telefonu w ten dzień. Żeby mnie zwolnić, zwłaszcza dyscyplinarnie, to on musiałby mi udowodnić, że robiłam coś, czego nie powinnam. W Niemczech ze względu na obowiązujące prawo pracy, pracownika, który ma stałą umowę, wcale nie jest łatwo zwolnić. W zasadzie tylko albo redukcja stanowiska, albo dyscyplinarka. Z opowiadań księgowej słyszałam, Że podobno kilka lat temu próbował zwolnić jedną pracownicę, która zaszła w ciążę, i to jeszcze podając ciążę jako powód zwolnienia. Babka oczywiście poszła do sądu, sąd mu dowalił taką karę, że facet się mało nie zesrał i od tamtej pory uważa.

Odpowiedz
avatar Error505
4 4

@Crannberry: No to teraz jak będzie chciał Cie zwolnić to zrobi to w białych rękawiczkach. A jak Ty to odbierasz? Bo jeśli emocjonalnie to ogarniasz to nie widzę zbytnio problemu. Robisz co Ci poleci, jak zmienia decyzję to robisz co innego a jak się czepia to mówisz jak było. Ale jeśli to dla Ciebie problem to trzeba szukać nowej pracy.

Odpowiedz
avatar Crannberry
2 2

@Error505: Jak miałam 30 lat to takie sytuacje mnie stresowały. Teraz odbieram to dokładnie tak, jak piszesz. Robię, co mi każe, jak się czepia, udowadniam, że nie ma racji, po pracy idę do domu i mam to w czterech literach. Na koniec miesiąca pobieram niezłą pensję. Zwolnienia się nie obawiam. Pomijając brak podstaw, poznałam już go na tyle, że wiem do czego się może posunąć, a do czego nie, poza tym to jest to za mała firma (4 osoby), więc nie będzie miał kto ani przejąć moich obowiązków, ani przeszkolić nowego pracownika. Oferty z innych firm dostaje cały czas, z tym że obecna posada łączy komfort pracy w małej firmie z zarobkami na poziomie korpo (Janusz nie miał rozeznania w obecnie oferowanych zarobkach i dał mi tyle, ile chciałam). Takie warunki będzie mi bardzo ciężko znaleźć.

Odpowiedz
avatar iks
2 2

@Crannberry: Wykaz połączeń jest nic nie warty bez nagranych rozmów ;)

Odpowiedz
avatar Crannberry
2 2

@iks: Jeżeli widać, że przez ileś godzin wychodzą połączenia z mojego numeru pod numery klientów i rozmowy trwają po parę minut, to raczej mało prawdopodobne jest, żebym rozmawiała z nimi o lakierach do paznokci i planach na weekend ;)

Odpowiedz
avatar iks
3 3

@Crannberry: Może mieliście romans? Albo czytałaś mu Silmarillion? Tak wiele potencjalnych tematów do długich rozmów ;) Ja np. dziś o 6 rano przed 20 minut uczyłem jednego ziomka przez telefon jak włożyć kabel od zasilania do kompa :D

Odpowiedz
avatar Crannberry
2 2

@iks: Ale to już byłby problem/zadanie mojego szefa, żeby mi udowodnić, że rozmawiałam o czymś, o czym nie powinnam. Póki co, udowadniać trzeba jednak winę, a nie niewinność ;) Hehe, w innej pracy, kiedyś przez też około 20 mminut próbowałam znaleźć przyczynę, dlaczego klient nie może zalogować się na swoje konto. Ostattecznie przyczyną okazał sie byc brak prądu u niego w domu :D

Odpowiedz
avatar Error505
1 1

@iks: Jak dla mnie to jeśli się widzi potrzebę nagrywania rozmów z szefem to jest źle i trzeba szukać nowej roboty. Crannberry napisała, że nie boi się utraty pracy i nie ma emocjonalnie problemu z sytuacją. Czyli wszystko jest w porządku.

Odpowiedz
avatar cassis
7 9

Jesteś nienormalna, że dalej tam pracujesz. Serio. Koleś jest niespełna rozumu. Zacznij go nagrywać po prostu, a potem mu odtwarzaj. Jak się cykasz - to ewidentnie dowód że czas zmienić pracę.

Odpowiedz
avatar dzialkis
1 3

@cassis: łykacie te mitomańskie ejakulaty jak młode pelikany

Odpowiedz
avatar Crannberry
0 2

@dzialkis: O, mój wierny fan się uaktywnił :) Dawno cię nie było, już się stęskniłam

Odpowiedz
avatar dzialkis
0 0

@Crannberry: do usług :)

Odpowiedz
avatar Samoyed
2 2

To brzmi wiarygodnie, zeby nie bylo. I nie mam po przeczytaniu odczucia, ze sie urwalas z mchu i paproci :) Mialam podobnie - oznajmilam, ze ma mi wydawac polecenia na pismie. Jezeli nie dostane na pismie, mailem, ze mam cos zostawic i zajac sie czyms innym, nie zostawialam i nie zajmowalam sie czyms innym, tylko robilam co nalezy do moich obowiazkow. Tym bardziej, ze jak sama mowisz znajdziesz latwo inna prace. Bo inaczej mozna zwariowac. Przy czym u mnie bylo smieszniej. Wypowiedzenie zlozylam na pismie, a kiedy ostatniego dnia pracy poprosilam, zeby nie zapomnieli o AL, zapytal? A niby dlaczego? Gdzie sie wybierasz? I nastapil foch, ze nie poinformowalam go, ze odchodze. No faktycznie, moja wina, ze nie dalam mu papierka za potwierdzeniem odbioru.

Odpowiedz
avatar kojot_pedziwiatr
3 3

Nie wiem kto jest bardziej tępy, Ty czy on? Kup sobie dyktafon i rejestruj każdą rozmowę z tym Januszem. I odpisuj na wszystkie jego e-maile. Nic na gębę z takim sklerotykiem.

Odpowiedz
avatar Crannberry
-2 4

@kojot_pedziwiatr: nagrywanie ma sens, jeśli ktoś się wypiera, że jakaś rozmowa miała miejsce (co faktycznie było przy wysyłaniu magazynów w poprzedniej historii). Natomiast tutaj on się niczego nie wypiera, po prostu zmienia zdanie i zapomina o tym powiedzieć. A przepisu na czytanie w myslach niestety nie mam ;)

Odpowiedz
avatar ello
3 3

Na każdy tego typu mail należy odpowiadać na wypadek, gdyby był pisany jako dupokryjka dyscyplinarnego zwolnienia pracownika. Jeśli się takie maile zostawia bez odpowiedzi potem sprawa w sądzie nie do obrony.

Odpowiedz
avatar Crannberry
0 2

@ello: na szczęście nie mieszkam w bantustanie, tylko w kraju, gdzie prawo pracy jest przestrzegane, a pracownika nie można zwolnić, bo coś nam się ubzdurało. Trzeba mieć twardy dowód oraz trzymać się terminów. Z dupy wzięty email wysłany pół roku wcześniej nie przejdzie, sąd go wyśmieje.

Odpowiedz
avatar bazienka
0 0

serio byloby ;epiej gdybys brala WSZYSTKIE takie polecenia od niego NA PISMIE a a tego typu maile ODPISYWALA ( +screen i kopia dla ciebie na wszeli) im wiecej rzeczy na pismie, tym lepiej dla ciebie jesli mu strzeli np. cie zwolnic jelsi nie bedzie chcial pisac maili to przynajmniej go nagrywaj

Odpowiedz
avatar yfa
1 1

@bazienka: żądanie wszystkich poleceń pisemnie? Wysyłanie kopii służbowej korespondencji na prywatnego maila? Nagrywanie? Może niech od razu podłoży w firmie ogień albo w jakiś inny bardziej spektakularny sposób zacznie łamać prawo.

Odpowiedz
avatar yfa
0 2

Wszystkie rady, które tu widzę, tyleż słuszne, co bezsensownie niepraktyczne. Odpowiedzi pisemne? Billingi (jeszcze może na służbowym telefonie)? Raport z czasu spędzonego na zadaniach (jeżeli "niezamówiony" przez szefa - rób go sobie po godzinach oczywiście)? Dyktafon i jakieś jeszcze inne "dowody"? Skoro piszesz, że dyscyplinarki się nie obawiasz - wszystko powyższe, niezależnie od legalności i wartości, nie ma znaczenia. Skoro piszesz, że to szef się obawia, czy nie odejdziesz... Skoro piszesz, że tokstycznie nie jest... Skoro piszesz, że dostajesz niezłą wypłatę... To czego znowu kobieto jęczysz publicznie? Attention whore? Nie jesteś pod bramką, szef nie wykorzystuje twojej cięzkiej sytuacji życiowej do pracy za miskę ryżu. Albo chcesz taką robotę i niezłą kasę dostajesz za to, że masz się wyrabiać, albo się zwolnij. Kolejne jojczenie na coś, co inni ludzie nazywają "życiem". Kolejny dowód na to, że piekielne zwoje masz w swojej głowie. To pisałem ja, zaminusowany przez towarzystwo wzajemnej adoracji.

Odpowiedz
Udostępnij