Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

W pierwszej klasie liceum miałam Kolegę, którego poznałam na koncercie. Pisaliśmy jakiś…

W pierwszej klasie liceum miałam Kolegę, którego poznałam na koncercie. Pisaliśmy jakiś czas, a potem zaczęliśmy do siebie co weekend na przemian jeździć (miasta oddalone o 40 km). Spotkania były kumpelskie, pokazywaliśmy sobie swoje miasta nawzajem, graliśmy na gitarach (często z jeszcze jednym kolegą).

No, ale moja matka (znana już z paru opowieści tutaj - wszystkie w moim profilu) jak zwykle miała jakiś problem. Gdy Kolega przychodził do mnie, to nagle ona musiała koniecznie korzystać z komputera. Wywalała sprzed niego moją siostrę, bo ona MUSI. Ważne tu jest to, że siostry pokój był przechodni i dzieliła go z moim ściana z karton-gipsu, w której były drzwi. Idealnie tam słychać wszystko, co się działo w moim pokoju.

Podsłuchiwała nas (jak i innych moich gości), staraliśmy się więc spędzać czas głównie na mieście. Pewnego razu jednak było zimno i zostaliśmy w domu. Puściliśmy sobie film, żeby spędzić czas bez rozmów. Gdy Kolega już poszedł, matka od razu do mnie krzyczy "A PO CO TY GO ZAPRASZASZ JAK NAWET NIE ROZMAWIACIE, TYLKO CISZA W TWOIM POKOJU", tym samym przyznając się do podsłuchiwania.

Gdy miałam jechać do niego, też zawsze problemy. Udało się może 2-3 razy, a potem już mi nie pozwalała. Jej argumentem było "A BO SKĄD JA MOGĘ WIEDZIEĆ CZY TAM PAPIEROSÓW NIE PALICIE" i naciskała, żeby spotkania były u mnie albo wcale...

Oczywiście ciągle się pytała, czy to mój chłopak i czy mi się podoba. Ale to akurat robiła z KAŻDYM kolegą, z którym rozmawiałam. Chciała też wiedzieć o nim dosłownie WSZYSTKO, łącznie z imionami i zawodami rodziców. Nie wypytywałam go o takie rzeczy, to nie wiedziałam, ku wściekłości matki. Kazała mi się dowiedzieć.

Po tym, jak nie mogłam już do niego jeździć, on do mnie też nie jeździł i przez jakiś czas mieliśmy jeszcze kontakt internetowy, a potem umarł (kontakt, nie Kolega). To wywołało kolejną inbę mojej matki: "A CZEMU WY JUŻ SIĘ NIE SPOTYKACIE I NIE GADACIE? CO SIĘ STAŁO?" męczyła mnie o to cały czas.

3 miesiące później stalkowała go na FB i znalazła "satanizm" w polu "religia", wpisane dla beki (był ateistą, metalowcem). I tu się zaczęła jazda. W głowie matki milion bajek na jego temat, oczywiście powiązanych z jego rzekomym "satanizmem, składaniem ofiar i czarnymi mszami", na pewno coś mi zrobił, bo jest złym "szatanistom". I to jest MOJA WINA bo mogłam się z takimi ludźmi nie zadawać(!) i ona miała rację (xD), ale musi wiedzieć, co mi zrobił. NIC mi nie zrobił. Klasycznie uroiła sobie coś i mnie za to ochrzaniała, męczyła ten temat strasznie.

Kolega wiedział tylko o podsłuchiwaniu, o reszcie aż wstyd mi było (wtedy) opowiadać.

rodzina

by erisengles
Dodaj nowy komentarz
avatar bazienka
5 11

@Balbina: uwierz, takie rzeczy sie pamieta, ja pamietam lacznie z cytatami efekt lampy blyskowej

Odpowiedz
avatar Balbina
-3 15

@bazienka: Pamięta ale nie z taką szczegółowością. Poczytaj sobie wynurzenia autorki od poczatku. Nawet te DRUKOWANE wyrazy dla podkreslenia dramatyzmu. Jak by w jej ciele dalej tkwiła 15-latka

Odpowiedz
avatar erisengles
1 7

@Balbina: Niektóre rzeczy dalej doskonale pamiętam, niektóre zapisywałam

Odpowiedz
avatar blantowa
7 9

@Balbina: A ja dokladnie pamietam i z cytatami, jesli cos Cie meczy to zapamietasz to na dlugo. Ludzie tez maja rozna wrazliwosc i to co dla ciebie jest blahe innych moze dredczyc do konca zycia.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-3 5

@blantowa: to wszystkie jesteście... przynajmniej głupie. nawet instynkt samozach. podpowaiada, by wywalić bolesne wspomnienia z głowy zamiast rozpamietywać lub spisywac.

Odpowiedz
avatar bazienka
2 6

@blantowa: na tym polega efekt lampy blyskowej- jesli dane wydarzenie wyzwala w tobie duze emocje ( najczesciej negatywne typu strach, zal, gniew), to jestes w stanie zacytowac z pamieci kazdy szczegol i po 20 latach, lacznie z cytatami tak dziala mozg i psychika to atawistyczne jest (na poczatku chronilo przed smiercia po prostu) dodatkowo jesli ktos jest osoba wysoko wrazliwa ( nie polecam, 2/10), jest bardziej wyczulony na wiekszosc rzeczy i bardziej je przezywa @miyu123: mechanizmy obronne dzialaja i owszem, tylko wiekszosc na nieswiadomce, takie wyparcie na przyklad- automat, nie wybierasz sobie, co chcesz zapomniec, a co pamietac

Odpowiedz
avatar pusia
1 17

Szczerze to też mam mnóstwo takich wspomnień, gdy matka zabraniała mi się spotykać z ludźmi, nawet na żadnej 18tce nie byłam, ale jako dorosła kobieta raczej nie mam już żalu. Mam wyrąbane bo to za mną, a nie oszukujmy się, że te nastoletnie znajomości i tak się wypalają po czasie. Z kim miałam utrzymywać kontakt, z tym utrzymuje mimo, że widzimy się raz na rok to się tego nie odczuwa. I tak byś się z nim nie spotykała, nawet jakby matka inaczej do tego podeszła. Co więcej za niektóre zakazy jestem jej dziś wdzięczna bo dopiero teraz widzę jakie żenujące rzeczy robiłam. Czas dorosnąć

Odpowiedz
avatar Balbina
-4 14

@pusia: Ależ autorka jak pisze(w pierwszej jakże dramatycznej opowieści) jest juz dorosła i nie utrzymuje kontaktu z rodzicami. Chyba tak nie do końca dorosła.

Odpowiedz
avatar digi51
8 8

@pusia: moim zdaniem jednak jest różnica między zdroworozsądkowymi granicami stawianymi nastolatkom a paranoją i ciągłymi oskarżeniami. Widocznie życie z matką było na tyle ciężkie, że autorka nadal ma żal. I trudno - każdy przepracowuje to inaczej, a dużą rolę odgrywa też zachowanie rodziców w dorosłym życiu. Jeśli do tej pory się nie dogadują, to wspomnienia z dzieciństwa tym bardziej bolą.

Odpowiedz
avatar erisengles
8 8

@Balbina: Pisałam też, że powodów braku kontaktu jest więcej, ale że o tym MOŻE napiszę kiedyś. O tych najgorszych (między innymi przemoc fizyczna, straszenie śmiercią) póki co nie pisałam i jeszcze nie wiem, czy napiszę. Historii o biciu jest dużo w internecie, chciałam napisać też o czymś innym. Poza tym życie w ciągłych bezpodstawnych oskarżeniach i terrorze psychicznym (obwinianie o wszystko, krzyki, awantury) też fajne nie jest, już nawet pomijając to bicie.

Odpowiedz
avatar pusia
1 7

@digi51: moja matka nie zabraniała mi zdroworozsądkowo o nie. Kilka razy robiłam test na narkotyki, bo mi nie wierzyła. Raz nawet dała mi pigułkę dzień po, bo była pewna, że po spotkaniu ze znajomymi zaciążę. Na palcach jednej ręki mogłabym policzyć ile razy poszłam na czyjeś urodziny. Na 18stkę koleżanki mnie nie puściła bo post jest, mimo, że postu się nie trzymała bo do kościoła nie chodziła. Bardziej o to mi chodzi, że opis autorki jest taki, jakby dalej tego nie przepracowała, trochę tak jakby dalej była w liceum. Ja poszłam na psychoterapię i autorce radzę to samo. Kontakt z moją matką utrzymuję, ale nie podchodzę do niej emocjonalnie, nie pozwalam żeby mnie jej zachowanie dotknęło. Gadamy o pracy, o pogodzie, o dupie marynie. A jakbym miała opisać wydarzenia z dzieciństwa, to nie pamiętałabym połowy tych szczegółów, kiedy matka mi zabraniała i mi nie wierzyła, bo to już za mną. Mimo, że wtedy to był dla mnie koniec świata. Pamiętam bardziej dramatyczne wydarzenia, a to są po prostu pierdy, z których trzeba się wyleczyć

Odpowiedz
avatar aegerita
3 15

Z każdą kolejną historią obraz uciśnionego dziecka pod nadmierną kontrolą staje się coraz mniej wiarygodny. Rzadko mogłaś gdzieś wyjść, często miałaś zakaz wychodzenia, ograniczano Ci realizowanie zainteresowań. Jednocześnie matka "zawsze" dzwoniła do Ciebie o 17, jeśli byłaś wtedy poza domem (to znaczy, że wychodzić jednak mogłaś), w wieku 16 lat mogłaś pojechać do innego miasta do kolegi, o którym rodzice nie wiedzieli praktycznie nic (średnia kontrola), interesowałaś się programowaniem i grafiką, więc miałaś własny komputer, na którym mogłaś tę pasję realizować (aczkolwiek TYLKO przez pięć godzin dziennie). Piszesz, że na tych wyjazdach nawzajem pokazywaliście sobie swoje miasta i graliście na gitarze, to ostatnie często z jeszcze jednym kolegą. Potem się zreflektowałaś, że przecież jesteś uciśniona, więc tych wyjazdów było tylko 2 czy 3. Kupy się to nie trzyma. Skoro tak dobrze pamiętasz te liczne zakazy, powiedz, na te 3 wycieczki ile razy zwiedzałaś miasto kolegi, a ile razy graliście na gitarze? Ile to jest "często" z dwóch lub trzech sytuacji? Opowiadać bajki też trzeba umieć. Jeśli rodzice robili Ci awantury o nic - to jest to piekielne samo w sobie. Natomiast przerysowywanie i dopowiadanie krzywd pokazuje już Twoją piekielność i stawia pytanie, gdzie mówisz prawdę, a gdzie zmyślasz.

Odpowiedz
avatar Bryanka
5 5

@aegerita: Mogę się mylić, ale to mogło być podobnie jak u mnie tzn. "raz jej dawali, raz zabierali". Czyli raz mi mama pozwalała iść na koncert w środku tygodnia, ale do koleżanki już nie "bo będziecie ćpać" (nigdy nie ćpałam). Moja znajoma miała jeszcze "lepiej", bo jej matka zmieniała zdanie w trakcie tzn. puszczała ją np. na koncert, po czym zmieniała zdanie i wyciągałą ją z tego koncertu w trakcie trwania. No ale w sumie dużo tych historii od autorki, trochę ciężko się połapać teraz.

Odpowiedz
avatar digi51
5 7

@Bryanka: dodam jeszcze, że są rodzice, którzy są totalnie niekonsekwentni w wychowywaniu dzieci i potrafią w ciągu jednego dnia kilkakrotnie zmienić decyzję. Widać zresztą w historii, że matka autorki do takich należała.

Odpowiedz
avatar erisengles
3 13

@aegerita: 1. Nigdzie nie napisałam, że jestem "uciśniona" 2. Tak, zawsze GDY BYŁAM NA PROJEKCIE SZKOLNYM odbywającym się zaraz po zajęciach i trwającym do 18-19, matka wydzwaniała o 17 nie wierząc, że jestem w szkole. Tak napisałam w którymś z poprzednich wpisów. Przekręcasz zupełnie to co napisałam. 3. Nieznanie miejsca pracy rodziców to "nic nie wiedzieli"? Po co im taka informacja? Wiedzieli wszystko, co trzeba było. Czy Ty wypytujesz swoich znajomych o imiona i zawody rodziców? Takie coś wychodzi ewentualnie samo w rozmowie, nikt takiej wiedzy nie potrzebuje, żeby mieć. A pojechać mogłam 3-4 razy, i oczywiście musiałam się nieźle namęczyć, by w ogóle móc, ale już takie kwestie pomijałam. A miasto 30 min drogi pociągiem i dobrze rodzicom znane. 4. Nigdzie nie narzekałam na TYLKO 5 godzin, a na to, że są to konkretne godziny i nie mogą być inne, co było bezsensowne, bo jeśli w tych godzinach musiałam robić coś innego, to swoim hobby nie mogłam się zająć w ogóle. Robienie lekcji/nauka na komputerze też ofc obejmowało ten czas. 5. Jeździliśmy do siebie na przemian, tj ja byłam u niego 2-3 razy i on u mnie tyle samo, razem daje to więcej spotkań. Na pierwszym tylko łaziliśmy na mieście, na kolejnych już było granie (u niego), a u mnie siedzenie na mieście, unikając podsłuchu no i raz ten film (który trwał 2h, więc resztę czasu graliśmy). 6. Nic nie przerysowuję. Pomijam szczegóły i tłumaczenia, bo tekst zająłby 3x więcej. Sądziłam, że ludzie będą czytać ze zrozumieniem i nie dopowiadać sobie rzeczy, o których nie wspominałam. A w razie co można sprostować w komentarzu ;)

Odpowiedz
avatar aegerita
-2 10

@erisengles: 2. Napisałaś również, że jeśli znajomym pasowało się spotkać o 18, to wiedziałaś, że nie posiedzisz swoich pięciu godzin przy komputerze - bo od tej 18 będziesz z nimi poza domem, co oznacza, że wyjść mogłaś. Przywołuję Twoje własne słowa, a że są nieraz sprzeczne - to już nie moja wina. 3. Nie mówię, że tej wiedzy potrzebowali, tylko stwierdzam fakt: skoro bez banalnych informacji pozwalali Ci do niego jeździć, to aż tak bardzo Cię (przynajmniej w tym przypadku) nie kontrolowali. 4. Pisałaś że sobie np. dwie godziny pograłaś, kolejne trzy coś oglądałaś, albo dwie godziny programowałaś, dwie poczytałaś, godzinę popisałaś na GG. Sporo czasu na gry, zabawy i zainteresowania. Jedyny przypadek, o którym wspomniałaś, że "musiałaś" robić w tym wydzielonym czasie coś innego, to spotkanie ze znajomymi. Uznałaś za nienormalne, że musisz wybierać między jedną rozrywką (znajomi), a drugą (komputer). Twoje słowa. 5. Czytam logicznie. Skoro na pierwszym spotkaniu zwiedzaliście miasto, a na kolejnych (liczba mnoga) graliście, i z tych (iluś) kolejnych "często" graliście we trójkę, to co jest prawdą? Że spotkań u znajomego było 2 albo 3, czy że na tych spotkaniach "często" był również inny kolega? Któraś z tych informacji jest nieprawdziwa, a skoro przesadzasz/kłamiesz w jednej sprawie, to naturalnym jest zastanawianie się, czy w innych kwestiach również mijasz się z prawdą. 6. Właśnie czytam i analizuję dokładnie to, co piszesz. A że wyłapuję sprzeczności, to tylko dlatego, że je tam wstawiasz. Nie twierdzę, że inne rzeczy się nie wydarzyły. Po prostu tak wiele w Twoich opowieściach sprzeczności i słabo uzasadnionych zarzutów, że mam wątpliwości.

Odpowiedz
avatar erisengles
4 4

@aegerita: 2. Bo mogłam, ale rzadko i z trudem. A bycie poza domem to nie tylko wyjście ze znajomymi, ale też wyjście gdzieś z rodziną, obowiązki, zajęcia dodatkowe. 4. Wyżej sprostowałam. Do lekcji czy nauki też często się przydawał (albo był potrzebny) komputer. 5. Ale wiesz, że na jednym spotkaniu można robić więcej niż jedną rzecz? Okej, pierwsze to tylko chodzenie po mieście, ale kolejne 2-3 u niego to już też granie na gitarze, gdzie większość czasu (ale nie cały czas) był tez z nami kolejny kolega.

Odpowiedz
avatar Balbina
-2 8

@aegerita: Dziękuję za analizę.Po prostu mam wrażenie że autorka wymyśla kolejne zdarzenia bo niestety nie trzymają sie one "kupy" I ile komentarzy współczujących a nikt nie wyłapał nieścisłości. Czekamy z niecierpliwością na następne.

Odpowiedz
avatar koronawirusz
2 2

@Balbina:A nawet jeśli byłoby to zmyślone (w co wątpię), to co z tego????

Odpowiedz
avatar Balbina
-3 7

@koronawirusz: Masz racje,co z tego. Może dla poklasku? dla plusów i współczucia? A może próba sprawdzenia czy to co napisze dobrze sie przyjmie? Mamy prawo nie łykać wszystkiego jak pelikany. Historie na tym portalu sa różne i pod niejednymi sa komentarze o zmyślaniu więc mam prawo też nie wierzyć w prawdziwość tych napisanych przez autorkę(a jest ich kilka)

Odpowiedz
avatar erisengles
2 4

@Balbina: Piszę o tym wszystkim, bo słyszałam od paru moich bliskich (którzy znają te historie dużo lepiej i bardziej szczegółowo, niż tutaj opisuję), że te wszystkie jazdy nadają się do opisania gdzieś. No i pomyślałam, czemu nie :) Chociaż patrząc na brak zrozumienia niektórych, zastanawiam się, czy opisuję to dobrze. Tzn czy nie używam za dużo skrótów myślowych i uproszczeń przy próbach jak największego streszczenia sytuacji. Być może za dużo szczegółów/tłumaczeń ucinam, czego nie widzę ja ani moi bliscy (bo te szczegóły znamy i dla nas pewne rzeczy są przez to oczywiste), ale ktoś niewtajemniczony może się pogubić. Przemyślę to.

Odpowiedz
avatar koronawirusz
3 3

@erisengles: Ale czym Ty się przejmujesz? Mnie osobiście bawi, że ktoś zadaje sobie trud udowadniania Tobie, że się mylisz, jesteś rozpieszczona itd. :P Każdy przeżywa po swojemu. Dla jednej Pańci złamany paznokieć to też tragedia i ma ona prawo przeżywać to na swój sposób. Powodzenia i trzymaj się tam, nieważne co przeszłaś!

Odpowiedz
avatar erisengles
0 4

@koronawirusz: Wiesz, całe życie słyszysz od rodziców, że kłamiesz, zmyślasz, jesteś niesłusznie oskarżana. Później piszesz o tym w internecie, i słyszysz że kłamiesz, zmyślasz ¯\_(ツ)_/¯

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 5

@erisengles: przestań żyć przeszłością i przestań winić matkę za wszelkie zło! czas zacząć żyć samodzielnie!

Odpowiedz
avatar erisengles
0 2

@miyu123: Nie wiem, skąd założenia, że "żyję przeszłością". Wy myślicie, że poza pisaniem raz na tydzień historii (no naprawdę dużo swojego życia temu poświęcam...) nic innego nie robię? Jedyne co, to raz czy dwa razy dziennie wejdę odpisać na komentarze, jeśli jakieś są. Co zajmuje mi parę minut. A poza tym prowadzę całkiem zwykłe życie, nie myślę o tym cały czas i się nie zadręczam :d

Odpowiedz
avatar yfa
1 1

@erisengles: do autorki może odnosić się pewna myśl: "jeśli jedna osoba mówi ci że jesteś koniem, wyśmiej ją. Jeśli druga osoba mówi ci że jesteś koniem, olej ją. Ale jeśli trzecia osoba mówi ci że jesteś koniem, to zacznij zbierać na siodło". Mitomania to jest normalnie diagnozowalne zaburzenie, każdy z nas zna osoby, które ubarwiają swoje opowieści.

Odpowiedz
avatar blantowa
6 10

Mnie zastanawia dlaczego tak wiele czasu niektorzy poswiecaja na udowodnienie ze historia jest nieprawdziwa?

Odpowiedz
avatar erisengles
-2 4

@blantowa: Też mnie to zastanawia :P

Odpowiedz
avatar Ophelie
2 6

Hm po wczesniejszych historiach wnioskuje, ze Twoja matka jest nietypowa, to prawda. Ale naprawde wszyscy sie dziwia, ze matka nie pozwalala 16-letniej corce jezdzic do innego miasta do chlopaka poznanego w Internecie, o ktorym sama praktycznie nic nie wie i ktory zaznaczyl w Internecie, ze jest satanista? Ok, dla jaj, ale to co jest zartem dla Ciebie, niekoniecznie jest zartem dla Twojej matki. Pytanie o to, czym zajmuja sie jego rodzice jest jak najbardziej normalne, zeby miec chociaz podstawowe informacje o czlowieku, ktorych Ty uparlas sie nie dac, bo o takie rzeczy sie nie pyta (?!). Matka martwiac sie o Ciebie, na pewno ze trzy razy pomyslala ze ojciec jest recydywista bez pracy a matka alkoholiczka. I to normalne, bo uparlas sie jej nie dac nawet tak podstawowych informacji. Ostatnia kwestia: 16latka zamyka sie z chlopakiem w pokoju, z ktorego nie dochodza zadne odglosy... Na pewno zaden rodzic by sie nie zmartwil.

Odpowiedz
avatar Balbina
-4 6

@Ophelie: He he, mój kolega znikał za drzwiami swojej dziewczyny,matka się nie interesowała no i "biedaczek" musiał się żenić bo zaszła za daleko(ona i on)

Odpowiedz
avatar Shi
2 10

@Balbina: o panie, ja w pewnym wieku (może nie 16, a 18, ale co to te 2 lata różnicy?) też "znikałam za drzwiami mojego ówczesnego chłopaka", a on za moimi, moi rodzice nie podsłuchiwali, a jakoś nie zaszłam. I czego to dowodzi? Niczego. Chyba nie chcesz tą anegdotką udowodnić, że podsłuchiwanie dziecka jest ok? @Ophelie, znanie zawodu rodziców kolegi to podstawowe informacje? No nieźle. Mnie takie rzeczy nigdy nie interesowały i nadal uważam, że wypytywanie o nie to głupota. Poza tym co na recydywa i alkoholizm do zawodu? Wiesz, że nawet lekarze potrafią byc alkoholikami? A dyrektor w jakiejś firmie mógł za czasów młodości być recydywistą (nie powiedziałaś jaka to musi być recydywa. Równie dobrze mógł często przechodzić przez ulicę nie po pasach)? A może zakładasz, że tylko z osobami pracującymi fizycznie może być coś nie tak? Albo z osobami bez pracy (biedne te wszystkie kobiety, które są szczęśliwe gdy mogą się poświęcić dbaniu o ognisko domowe. Na pewno są alkoholiczkami skoro nie mają pracy!)? O ile ludzi starej daty można zrozumieć, że wypytują o zawód (widocznie tak mieli wpojone), tak młodzi... eh, szkoda słów. Nawet moim rodzicom udało się przetłumaczyć, że zawód rodziców moich znajomych jest bez znaczenia, a tu młodzi nie potrafią sami tego zrozumieć... Nie mówiąc o tym... wypytujesz nowo poznane osoby o imiona ich rodziców i zawód? Gdyby ktoś mnie o coś takiego wypytywał uznalabym, że coś z nim nie tak. Szczególnie jako nastolatka. A gdyby to był jeszcze chłopak to w ogóle... zależy mu by się wżenić w bogatą rodzinę, czy co, że go takie coś obchodzi? Czy może chce wiedzieć czy będzie miał co kraść z portfela gdy mnie odwiedzi? Normalnych ludzi nie obchodzi zawód rodziców znajomych i też nie wypytują ludzi o takie rzeczy "bo mama chce wiedzieć". U małych dzieci to zrozumiałe, że robią bezrefleksyjnie co rodzice każą, ale gdy nastolatek robi wszystko co mu mama każe to coś jest nie tak.

Odpowiedz
avatar Balbina
-4 10

@Shi: "Chyba nie chcesz tą anegdotką udowodnić, że podsłuchiwanie dziecka jest ok?" Wam już dokładnie padło na zwoje. Jak by się matka nie interesowała dzieckiem,co robi,gdzie jeżdzi,z kim sie spotyka to byłoby na piekielnych olaboga!!!! Gdzie byli rodzice? No sami sobie winni że z dzieckiem coś sie stało,wpadło w złe towarzystwo. No rodzice nie wychowali,w dupie mieli.Więc są konsekwencje tej niefrasobliwości. Ja napiszę coś o mojej matce i jak mnie sprawdzisz czy prawdę mówię? Klawiatura wszystko przyjmie.

Odpowiedz
avatar erisengles
2 4

@Ophelie: 1. Nie w internecie, a na koncercie. Nie był żadnym randomem - na koncert jechałam z kumplem, którego znałam już jakieś 3 lata. Kumpel ten wziął swojego Kolegę (i paru innych znajomych), który występuje we wpisie. Swoja drogą, to ten właśnie dobrze znany mi kumpel grał z nami na gitarach :P 2. Matka wiedziała o nim w sumie tyle co ja i wiedziała, że poznałam go na koncercie i że jest "swój", tzn ze środowiska moich znajomych. 3. Tego "satanistę" to odkryła 3 miesiące po tym, jak nasz kontakt umarł. Nie wiem, czemu po takim czasie w ogóle oglądała jego FB i też nie wydaje Ci się to dziwne? 4. Nie uparłam się, że nie dam informacji. Ja po prostu NIE WIEDZIAŁAM, jak się mnie spytała i za to zostałam ochrzaniona, bo przecież "powinnam wiedzieć". 5. Nie zamknęliśmy się w pokoju, bo nie miałam nawet zamka. Cisza była, bo wiedzieliśmy, że podsłuchuje, a podsłuchiwała od samego początku. Mogłaby wejść jakby tylko chciała, ale ona przy gościach zawsze udawała, że jest taka super, a później robiła afery za zamkniętymi drzwiami. PS. Mam pewne przesłanki by uważać, że to nie martwienie się, a potrzeba kontroli. Gdy miałam jakiekolwiek problemy to nie mogłam się do niej zwrócić, bo dostawałam ochrzan zamiast wsparcia. Podobnie gdy było mi smutno, albo ktoś zrobił mi jakąś krzywdę. Musiałam takie rzeczy przed nią ukrywać. Osoba, która się martwi, na pewno chciałaby z problemem pomóc.

Odpowiedz
avatar Ophelie
0 4

@Shi: Serio? Nigdzie nie powiedzialam, ze chodzi o ocene po statusie a juz na pewno z mojego komentarza nie mozna wywnioskowac tych bredni, ze uwazam ze tylko ludzie bez pracy (i do tego wszyscy) sa alkoholikami. To byl tylko przyklad jak kazdy inny a jak bym podala lekarza alkoholika i pielegniarke narkomanke to z kolei ktos inny by sie na mnie rzucil. I nie, w czasach szkolnych kiedy ma sie nawet 16 lat, nie uwazam za cos dziwnego zapytanie kogos w rozmowie o to czym zajmuja sie jego rodzice. W tym wieku rodzice stanowia nadal bardzo wazna czesc zycia nastolatka. Za to odpowiedz, na prosbe matki, "nie powiem Ci, bo nie" to nie jest takt, skrywanie tajemnic obcej osoby czy jej prawa do prywatnosci tylko prowokowanie klotni. "Nawet moim rodzicom udało się przetłumaczyć, że zawód rodziców moich znajomych jest bez znaczenia, a tu młodzi nie potrafią sami tego zrozumieć..." Mozesz mi wytlumaczyc o co Ci chodzi? Rozmowa nastolatkow o rodzicach to nie jest wypytywanie. I byc moze jest bez znaczenia ale to na prawde tak Cie dziwi, ze ktos o to pyta? I nie, nie mowimy teraz o doroslym zyciu, studiach itd. tylko nadal o dzieciach. Po ostatnim Twoim akapicie przyznaje, ze balabym sie z Toba rozmawiac, jezeli po zwyklej rozmowie szukasz w tym moich zlych intencji a kazde pytanie Cie obraza. Czlowiek Ci mowi "moja matka wzrocila dzis wsciekla z pracy, jest ksiegowa (...) a w ogole Twoja czym sie zajmuje?" i od razu uwazasz, ze on patrzy jak Cie okrasc? Nie widzisz tu normalnej rozmowy? O czym rozmawiasz z czlowiekiem, ktory staje sie Twoim przyjacielem? O pogodzie?

Odpowiedz
avatar Balbina
-1 7

@Ophelie: Szkoda czasu na dyskusje.Nie przegadasz. Cały czas wychodzi z autorki nastolatka pisząca melodramaty(a może nią jest?) Pozwól że wkleję jej wypowiedż: Bo dlaczego nie? Oba portale lubię, ciężko mi zdecydować, na który z tych dwóch historia się bardziej nadaje. Uznałam więc, że zdecydują ludzie. Jak się dostanie na główną, to się dostanie, a jak nie to nie. A że dostają się na obu portalach, to są na obu. Znaczy się gdzie większą burzę wywoła.

Odpowiedz
avatar koronawirusz
3 3

@Balbina: Burza, którą sami nakręcacie, z korzyścią dla autorki (bo jej wyznania wchodzą na główną). Z tego co wiem, to nigdzie nie ma zakazu wrzucania na dwa/trzy/tysiąc portali tej samej historii.

Odpowiedz
avatar erisengles
0 4

@Ophelie: >Za to odpowiedz, na prosbe matki, "nie powiem Ci, bo nie" (...) Skąd ty wytrzasnęłaś to "nie, bo nie"? Gdzie tak niby napisałam? Wyżej masz wytłumaczone, że matka się spytała, ja nie wiedziałam (serio nie wiedziałam) i dostałam ochrzan za to, że nie spytałam się o to kolegi wcześniej (że nie przewidziałam, że matka o to zapyta). Ja nie wiem, czy ja niewyraźnie piszę, źle składam zdania? Bo niektórzy tutaj wyciągają z dupy rzeczy, których nie napisałam i/lub przekręcają moje słowa. @Balbina: >Znaczy się gdzie większą burzę wywoła. No tak, bo przecież Ty wiesz lepiej, co ja miałam na myśli :) Dopowiadasz sobie jakieś niestworzone rzeczy, a później je komentujesz... Chodziło mi tam o to, że nie wiem, czy historie są bardziej "anonimowe" czy "piekielne", więc wrzucam tu i tu. I niektóre historie przyjmują się lepiej tu, a inne lepiej tam. "Przyjmują" tzn (wg czytelników) pasują do kontentu strony. Bo, jeśli już coś swojego wrzucam, to chcę to wrzucić w miejsce, gdzie będzie pasować. Wy, wrzucając swoje historie, chyba też zastanawiacie się, gdzie by historia się nadawała, a nie wrzucacie na pałę na losową stronę, nie?

Odpowiedz
avatar Shi
-2 6

@Ophelie: "Pytanie o to, czym zajmuja sie jego rodzice jest jak najbardziej normalne, zeby miec chociaz podstawowe informacje o czlowieku" a na co Ci takie informacje? Co one dadzą? Nic, poza zaspokojeniem ciekawości wścibskiej osoby. Ja tam nie chwalę dopiero co poznanym osobom czym zajmuje się moja mama. Czy informacja, że jest księgową coś wnosi? Nie. Co mojego rozmówcę obchodzą moi rodzice? Nic. Mogą go obchodzić moje uczucia w stosunku do ich zachowania, ale gadanie o ich zawodzie gdy nie ma na to kontekstu (jak w przykładzie), DOPIERO CO POZNANEJ OSOBIE, jest zbędne i jest to wchodzenie za głęboko w prywatne informacje na tej stopie znajomości. Jeśli ktoś się staje moim przyjacielem to tę osobę znam na tyle długo, że możemy już sobie wchodzić w aż taką prywatę. Ale to zupełnie inny etap niż znanie kogoś kilka miesięcy... Ze znajomymi, z którymi mam luźne kontakty nie rozmawiam o tym co robi moja mama. Bo po co? Na co? Wolę porozmawiać o hobby, wiadomościach ze świata, muzyce, filmach, etc. niż o zawodzie rodziców. Są ciekawsze tematy. Ciągle zapominasz, że w tekście jest mowa o kimś, z kim się długo nie znamy i jest to tylko znajomy. @Balbina, kobieto, interesowanie się dzieckiem a podsłuchiwanie go to zupełnie inny kaliber! Dziecko to też człowiek i też ma prawo do prywatności. Podsłuchiwanie to to samo co czytanie korespondencji, smsów czy pamiętnika. To jest chore i traktowanie dziecka jak przedmiot, własność, a nie kogoś, kogo dotyczą prawa człowieka. JEŚLI masz dzieci to im współczuję... PS: czy potraficie przeczytać tekst ze zrozumieniem w momencie gdy się nie podkreśla słów-kluczy? Bo coś mi się wydaje, że nie.

Odpowiedz
avatar Ophelie
2 4

@erisengles: Moj drugi komentarz byl juz kompletnie odpowiedzia na komentarz Shi. Zrozumialam, ze nie wiedzialas i nie chodzi mi o to, zebys od razu biegla zapytac ale nie uwazam, ze to piekielne, ze Twoja matka chciala wiedziec. @Shi Twoja corka jezdzi do domu chlopaka w innym miescie. To jest dla Ciebie normalne a pytanie o rodzicow nie? To nie byla "DOPIERO CO PORNANA OSOBA" tylko kumpel, do ktorego chciala czesto jezdzic. W takiej sytuacji nie chcialabys wiedziec do jakiego domu jezdzi Twoja corka? PODKRESLAM - nie chodzi mi o status majatkowy tego domu. Nie wiem czy dobrze rozumiem: czyli mowienie "dopiero co poznanej osobie", o Twoich uczuciach do zachowan matki, czyli mowienie o jej prywatnych zachowaniach wobec Ciebie i Waszych calkowicie intymnych, prywatnych relacjach, jest dla Ciebie ok ale powiedzenie, ze jest ksiegowa to wchodzenie za gleboko w prywatne informacje? Wow. Nie wiem czy jestes dorosla, ale 16latka to dla matki jeszcze dziecko. I ja nie mowie, ze rozmowa o rodzicach to cos przez co kazdy musi przejsc, najlepiej od razu bo to takie super istotne. Jedyne co mialam na mysli to to, ze nie uwazam za piekielne, ze matka chciala to wiedziec. Co do Twojego PS. tez nie popisalas sie czytaniem ze zrozumieniem, skoro dopowiadasz sobie rzeczy, ktorych w ogole nie bylo w moim komentarzu

Odpowiedz
avatar erisengles
1 1

@Ophelie: >Moj drugi komentarz byl juz kompletnie odpowiedzia na komentarz Shi. Zrozumialam, ze nie wiedzialas i nie chodzi mi o to, zebys od razu biegla zapytac(...) A, okej, to przepraszam w takim razie :) >(...) ale nie uwazam, ze to piekielne, ze Twoja matka chciala wiedziec. Ja też NIE uważam. Piekielne NIE jest to, że chciała wiedzieć. Piekielne jest jej podejście do tematu, a było ono takie: Matka nagle zrobiła mi przesłuchanie. Zadała pytanie jedno, drugie, trzecie... Znałam odpowiedzi powiedzmy na 10, i nagle pytanie dajmy na to jedenaste, o imiona rodziców. Nie wiem, nie pytałam go. A gdzie pracują? No też nie pytałam. I zaczeły się krzyki... TY NIC NIE WIESZ, JAK MOŻNA NIE WIEDZIEĆ TEGO, NIC O NIM NIE WIESZ A NIBY SIE SPOTYKACIE... itd. No i dostałam ochrzan. Bo śmiałam nie wiedzieć w momencie, gdy matka pyta - powinnam spytać go już dawno, jak ja tak mogę. Takie podejście i zachowanie już jest moim zdaniem piekielne. Samo to, że chciała wiedzieć - nie. Nie napisałam tego co prawda aż tak precyzyjnie, jak powyżej. Ale też nie napisałam, że to było tylko pytanie. Napisałam że "Chciała też wiedzieć o nim dosłownie WSZYSTKO, łącznie z imionami i zawodami rodziców. Nie wypytywałam go o takie rzeczy, to nie wiedziałam, ku wściekłości matki. Kazała mi się dowiedzieć." i (być może błędnie) założyłam, że to wystarczające, aby wyobrazić sobie, jak to wyglądało.

Odpowiedz
avatar Shi
-2 4

@Ophelie: chyba dla nadopiekuńczej matki... rozumiem chcieć znać adres, imię kolegi, nawet wygląd czy numer telefonu ale zawody rodziców? Niby co one mają do tego "do jakiego domu jezdzi"? Jak niby zawody świadczą o tym jaki to jest dom? Nijak, w tym sęk. Poza tym autorka jeździła tylko 40 km, nie zostawała na noc ani nic. Widzę, że tutaj za nienormalne jest uznawane to, by matka ufała dziecku. Wiesz, że wiele osób dziennie przemierzało 40 km w jedną stronę do szkoły? Samemu? I to w gimbazie? W dodatku nie gimbusem, a zwykłym masowym transportem. Dlatego robienie cyrków, że 16-latka, spora pannica, za zaledwie dwa lata dorosła, jedzie do kolegi 40 km jest, dla mnie, nienormalne i nigdy normalne nie będzie. Myślisz, że dzieciaki nie odwiedzały po szkole kolegów, którzy mieszkali blisko szkoły, w ich domach? I też nikt cyrków nie robił. Jeżdziło się nawet do znajomego, po szkole, do domu kilkadziesiąt kilometrów, a z powrotem najpierw do miejscowości gdzie była szkoła, a dopiero potem do domu. Na koniec, co ma do tego to czy jestem dorosła czy nie? Tylko nastolatki mogą uznawać inne nastolatki za normalnych ludzi? Za kogoś, kogo nie trzeba kontrolować, sprawdzać i zamykać pod kloszem? Jeśli kiedyś będę miała dzieci to mam nadzieję, że nigdy nie będę taką nienormalną, nadopiekuńczą madką, co 16-letniemu dziecku będzie robić cyrki o zwykły wypad do znajomych 40 km od domu.

Odpowiedz
avatar Ophelie
1 3

@Shi: Ale jakie cyrki? Przyczepilam sie do tego, ze matka moze zapytac o zawod rodzicow. Robisz z tego wielkie halo jakby to byl conajmniej sekret na miare NASA. W pierwszym komentarzu odnioslam sie do tego, ze nie jest piekielnym zapytanie o zawod rodzicow. Ani tu nie widze braku zaufania ze strony rodzicow (co to ma do tego?), ani nic z rzeczy ktore powiedzialas. Bede nienormalna, nadopiekuncza matka, bo zapytam o zawod rodzicow kolegi mojego dziecka... Aha, no dobra @erisengles wczesniej wydawalo mi sie, ze byla w Twojej histori wzmianka, ze o takie rzeczy sie nie pyta. Jesli nie, to przepraszam. Najczesciej czytam historie jak sie nudze w pracy, wiec moze cos sobie dopowiedzialam

Odpowiedz
avatar Shi
-3 5

@Ophelie: takie cyrki jak uważnie, że 16latka to dziecko i ocenianie "domu" po zawodach rodziców dzieciaka. Dla mnie wypytywanie o takie rzeczy jest piekielne bo to zwykłe wscibstwo pod plaszczykiem "dbania" o dziecko. Taka informacja nie daje nic więcej niż to, jaki zawód mają rodzice kolegi dziecka. Nie mówiąc o tym, że może kolega nie chce się chwalić np. że jego ojciec ma depresję i nie jest w stanie sobie pracy znaleźć. Cały czas jestem ciekawa jak byś określiła "do jakiego domu jeździ twoja córka" tylko po imionach i zawodach rodziców kolegi. Poproszę przykłady, może sensownymi uda Ci się mnie przekonać do swojej racji. Pamiętaj tylko, że mają to być tylko imiona i zawody. Np 1. Barbara technik farmacji, bezrobotna i Jakub mechanik 2. Krystyna kosmetyczka i Leszek kasjer-sprzedawca 3. Jolanta programista i Michał bezrobotny 4. Zuzanna bezrobotna i Zdzisław budowlaniec 5. Hanna księgowa i Bartek dyrektor szkoły 6. Małgorzata i Franciszek - oboje nauczyciele 7. Jessica i Jaromir - oboje bezrobotni Możesz też podać własne przykłady

Odpowiedz
avatar Ophelie
1 3

@Shi: Ale wychodzisz z blednego zalozenia, ze chce Cie przekonac do swojej racji. Nie - dla mnie to nie jest konieczne pytanie ale nie jest piekielne. Dla Ciebie moze byc skonczonym chamstwem i to juz Twoj problem. A jakie informacje moge wysnuc z zawodu jak juz taka informacje mam, bo zwyczajnie zapytalam? A no taka, ze jesli dziecko np jeszcze nie dalo mi kontaktu do rodzicow - bo w sumie to tez nie jest konieczne, to w razie jego zaginiecia w dniu wyjazdu do chlopaka, bede mogla szukac Basi farmaceutki z Pscimia Dolnego i jej meza Jakuba - mechanika. Taka sama baze mialabym, majac kontakt do rodzicow lub ich adres lub jakalkolwiek inna informacje. Strasznie jestes agresywna w tej dyskusji. Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawe, ze nie uwazam ze zawod rodzicow to wymagana informacja, tylko ze nie uwazam za piekielne o nia pytac. Tym bardziej, ze moim zdaniem wsrod rozmow jeszcze dzieci/nastolatkow/prawie doroslych (zebys znow sie nie obrazila za brak szacunku) predzej czy pozniej to wychodzi i nie jest niczym dziwnym. Tak samo jak w rozmowie miedzy doroslymi predzej czy pozniej pada pytanie "czym sie zajmujesz?" (na to tez sie obrazasz?) Moglas zle zrozumiec moj pierwszy komentarz gdzie powiedzialam, ze to "podstawowe informacje". Nie chodzilo mi o podstawowe do poznania przez rodzica, tylko o podstawowe w sensie "niedziwne, nieskomplikowane, niewstydliwe". To pytanie o zawod a nie o rozmiar majtek.

Odpowiedz
avatar yfa
0 0

@Shi: proszę, przykłady: 1. Zenobiusz i Andrzej, performerzy, 2. Dżesicka i Brayjan, kończą jeszcze swoje zawodówki, 3. Jerzy alkoholik, matka nieznana. A dla twojej informacji: bezrobotny to nie zawód. Cenna jest za to informacja o braku zawodu bądź jakichś dysfunkcjach rodziny.

Odpowiedz
avatar Bryanka
4 4

Ja mam dla odmiany inne pytanie teraz... Dlaczego te historie zaczęły się pojawiać na Anonimowych?

Odpowiedz
avatar erisengles
0 4

@Bryanka: Postuję tu i tu :) Tylko na anonimowych czeka się tydzień, aż z niezweryfikowanych wejdzie do poczekalni, dlatego pojawiają się tam z opóźnieniem.

Odpowiedz
avatar Balbina
-1 7

@erisengles: Szkoda że nie ma trzeciego portalu.Jak smutno.

Odpowiedz
avatar Bryanka
2 2

@erisengles: Ale po co?

Odpowiedz
avatar Balbina
-2 8

@Bryanka: Dla poklasku.W anonimowych pojawiło się i były komentarze że skopiowane z piekielnych.Admin wyjaśnił że tam było wcześniej i czekało na akceptację. A tak nawiasem mówiąc już pani z anonimowych usunęła pierwszą swoją historię(nie wiem jak następne) Chyba tutaj rozpala większe emocje niz tam.

Odpowiedz
avatar Bryanka
1 3

@Balbina: No właśnie zastanawia mnie to. Jeżeli takie pisanie miałoby mieć działanie terapeutyczne, to po cholerę wystawiać to na wszelkich możliwych portalach.

Odpowiedz
avatar Balbina
-2 6

@Bryanka: Dlatego śmiać się mi chce z tych minusów na moje komentarze i aegerity.Mało kto widzi dziecinne zachowanie autorki. Twierdzi że jest dorosła i nie ma kontaktu z matką a z drugiej strony wyliczanki jak by była gimnazjalistką. Szyte to dla mnie jest grubymi nićmi no ale piekielnym to nie przeszkadza.

Odpowiedz
avatar erisengles
0 4

@Balbina: Nie usuwałam żadnej historii, wszystkie widzę. Poza tym, z głównej się chyba nawet nie da usunąć? Zdaje mi się, że da się tylko wtedy, kiedy jeszcze nie zostaną zweryfikowane. I tak się składa że jest trzeci portal - wyznajemy - ale akurat za nim nie przepadam (kiedyś czytałam) i nie przeglądam go już, to nie postuję. Poza tym masa podobnych fanpagów, ale skoro nie jestem tam aktywnym użytkownikiem, to nie widzę sensu. Jakie wyliczanki? @Bryanka: Bo dlaczego nie? Oba portale lubię, ciężko mi zdecydować, na który z tych dwóch historia się bardziej nadaje. Uznałam więc, że zdecydują ludzie. Jak się dostanie na główną, to się dostanie, a jak nie to nie. A że dostają się na obu portalach, to są na obu.

Odpowiedz
avatar Bryanka
1 1

@Balbina: W prawdziwość wyznań nie wątpię, może dlatego, ze aż tak nie analizuję kolejnych historii. Chociaż muszę przyznać, że strasznie to wszystko zagmatwane. A prywatnie muszę stwierdzić, że jak czytam anonimowe na przerwie w pracy i znajdę dublującą się historię, to jestem zawiedziona.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 8

laska, sorry ale jesteś kiepska... chcesz winić za to wychowanie, ale to chyba nie to

Odpowiedz
avatar erisengles
-2 4

@miyu123: A co takiego "kiepskiego" robię i za co chcę "winić wychowanie"? Bo nie rozumiem, do czego się tutaj odnosisz.

Odpowiedz
Udostępnij