Technikum skończyłam parę lat temu, jednak do tej pory pamiętam jaką było gehenną.
A to wszystko dzięki zajęciom z matematyki.
Szanowny pan od matematyki był facetem koło pięćdziesiątki. Wszystko wiedział najlepiej, był nieomylny i najważniejszy.
Na lekcjach traktował nas jak debili i nie miał problemów by nam o tym powiedzieć.
Nie powiem, żebyśmy byli orłami matematyki, bo byliśmy klasą bardzo humanistyczną, a matematyka była dla nas jak drzazga w oku, jednak sposób w jaki pan X prowadził swoje zajęcia był absurdem.
Czasem dochodziło do sytuacji, że na lekcji zaczynaliśmy robić zadania z książki, podeszła pierwsza osoba - zrobiła, no to następna idzie załóżmy Anita.
Anita drobna nieśmiała blondynka, stoi i mówi, że nie wie... Facet ją tak zgnoił, że stała i płakała pod tą tablicą i stała tak do końca lekcji, bo gość stwierdził, że nie odejdzie póki nie zrobi przykładu.
Co do samego nauczania X nie tłumaczył kompletnie nic, całe zajęcia były na zasadzie "przeczytajcie stronę 20 w podręczniku i robimy". Średnio raz w tygodniu ktoś wychodził z lekcji z płaczem. Nasłuchaliśmy się, że jesteśmy głupi, że technikum to nie miejsce dla nas, że z taką wiedzą nawet rowów nie będziemy kopać...
Po którymś razie gospodarz klasy i ja (jako zastępca) poszliśmy do dyrektorki.
I wiecie co? Wyśmiała nas, bo "pan MAGISTER X to miły i szanowany człowiek, on nigdy by się tak nie zachował".
Okej, to nagraliśmy gościa.
Dowód obaliła tekstem "telefony są zakazane w szkole tak samo jak nagrywanie" i tak sytuacja trwała do matury.
Doszło do tego, że 1,5 miesiąca przed maturą dwadzieścia osób nie wiedziało czy jest klasyfikowanych, bo pan X oczywiście za zgłoszenie do pani dyrektor gnoił nas jeszcze bardziej.
Liceum 22 osoby skończyły z oceną dopuszczającą, a tylko jedna osoba nie zdała matury.
Z tego co wiem facet dalej uczy, a pani dyrektor dalej go kryje :) A mi po technikum został jedynie paniczny strach przed matematyką, która kojarzy mi się z ogromnym stresem.
Zachód polski
Matematyka nie jest trudna. Gdy ktos ma problem, to jak nie potrafi czytac to prosi kogos innego o wytłumaczenie. I to we własnym zakresie, bo świat już taki jest, sam ci nie da, trzeba się postarać.
Odpowiedz@Dominik: cos mi sie zdaje, ze wytlumaczyc to powinien jednak nauczyciel
Odpowiedz@Dominik: Ciekawa, acz nieprawdziwa teoria. Szkoła jest właśnie od tego, aby NAUCZAĆ, co nierozerwalnie wiąże się z tłumaczeniem.
Odpowiedz@Dominik Kiedyś zrobiliśmy w dość specyficznej grupie eksperyment, ile można się nauczyć samodzielnie, bez nauczyciela w danej dziedzinie. I o ile takie przyswajanie wiedzy z geografii poszło gładko, o tyle na matmie prawie wszyscy polegli :) A było tam parę osób mocno ogarniętych w swoich własnych dziedzinach.
Odpowiedz@Dominik to po co szkola i nauczyciele? Przeciez wystarczy ksiazke przeczytac.
Odpowiedz@Dominik: jak widać pokolenie roszczeniowców rośnie.
Odpowiedz@Dominik: dokładnie tak, gdzie się podziały te dobre pokolenia, które do szkoły chodziły z głowami pełnymi wiedzy, a kajety nosiły dla zmylki. Po co komu zajęcia lekcyjne? Nie wystarczy tym rozpuszczonym bachorom pojawianie się na sprawdzianach?
OdpowiedzKlasa humanistyczna w technikum? Serio coś takiego istnieje, czy to tylko autorskie określenie?
Odpowiedz@Face15372: wpisałam z ciekawości w Google i w technikum można się uczyć np na kelnera, technika ceramiki, fotografii i multimediów, księgarstwa, papiernictwa, hotelarstwa, obsługi turystycznej, ogrodnictwa... Może 1/10 wszystkich profili, ale są.
Odpowiedz@Face15372: Teraz do masy zawodów trzeba mieć tytuł technika. I stąd ten humanizm. Moim ulubionym takim technikiem jest technik księgarstwa...
Odpowiedz@Face15372 ale generalnie słowo technikum z liceum jest tutaj używane naprzemiennie. Trochę nieskładnie napisane i generalnie nie wiadomo na końcu o co kaman
Odpowiedz"Nie powiem, żebyśmy byli orłami matematyki bo byliśmy klasą bardzo humanistyczną, a matematyka była dla nas jak drzazga w oku" - pomijam oczywiście działania nauczyciela, ale ... bycie ułomem matematycznym nie czyni cię humanistą. Czyni cię tylko i wyłącznie ułomem matematycznym.
Odpowiedz@Vkandis: Tak, ale nawet w szkołach często wmawia się humanistom, że są debilami z przedmiotów ścisłych, więc człowiek w pewnej chwili zaczyna w to po prostu wierzyć. Niestety, ale zły nauczyciel najczęściej zabija chęć, aby się starać.
Odpowiedz@Ohboy: Ciekawe, że tym dobrym z matematyki/fizyki/chemii nie wmawia się że są debilami z języka polskiego czy historii :) Takie tłumaczenie, że "jestem humanista więc mogę nie umieć matematyki" albo "jestem umysłem ścisłym więc nie muszę przestrzegać zasad ortografii czy gramatyki" skwitować mozna rzeczywiście jednym słowem: "debil".
Odpowiedz@manius: Wmawia się, wmawia. "Ścisły umysł" może, na upartego wykuć i zrozumieć reguły pisowni, ale jeżeli nie może ogarnąć gdzie leży Szkocja, to już z pobłażaniem się stwierdza, "och, to matematyk jest".
OdpowiedzNapiszcie do kuratorium, mozecie dolaczyc nagranie
Odpowiedz@bazienka: Chyba już po ptakach. To było kilka lat temu. :)
Odpowiedz@Error505: Jeśli dalej tam uczy, to tym bardziej powinna. Sobie nie pomoże ale i nie zaszkodzi. Nowym rocznikom tylko pomóc może.
Odpowiedz@Error505: jesli typ dalej uczy to nie po ptokach, caly czas ma kontakt z uczniami, prawda? zlu nalezy zapobiegac
OdpowiedzLiceum / technikum to już prawie dorośli ludzie, jeśli dawaliście sobą i innymi uczniami z klasy tak pomiatać, to poniekąd jest też wasza wina. Mieliśmy podobną sytuację, również w technikum, z babą od fizyki. Próbowała z nami swoich sił ze trzy pierwsze lekcje, z następnych po prostu wstawaliśmy i wychodziliśmy (całą klasą), jak tylko zaczynało się gnojenie kogokolwiek. Wstawiała nam wtedy wszystkim nieobecność i jedynki, w końcu dyrektorka (jej szanowna koleżaneczka od kawki w pokoju nauczycielskim na każdej przerwie), zauważyła tragiczne wyniki z przedmiotu w dzienniku i kazała naszemu wychowawcy zbadać sytuację. On też to zlał i kazał nam chodzić mimo jej zachowania, więc przesiedzieliśmy jedną godzinę na jej łasce (wyżywała się podczas niej na nas równo za to uciekanie i skargi), kolega z tyłu nagrał całość i z takimi dowodami napisaliśmy wspólnie donos prosto do ministerstwa edukacji. Przysłali kogoś, przeprowadzili anonimowo wywiady z nami i innymi klasami na jej temat, zeznania wszystkich się pokrywały. Baba została wysłana na "przymusowy urlop z powodu załamania nerwowego" i dyscyplinarnie zwolniona ze stanowiska. No ale załamać ręce, dać sobą pomiatać i biadolić nad swoim losem z "jakoś to będzie" aż do końca szkoły jest najwyraźniej wygodniej. A matematyczka zapewne zboostowała sobie na was poczucie bezkarności i pastwi się dalej nad następnymi rocznikami.
Odpowiedz@TakaTamSobie: Święte słowa i bardzo słuszna reakcja.
Odpowiedz@TakaTamSobie: I tak też powinni byli zrobić. Tylko że czytając Piekielnych mam dziwne wrażenie, że w niektórych miejscach w kraju mamy jakieś takie wyspy bierności, zastraszenia, braku pomysłu na działanie, itp. Będąc świadkiem powstawania roszczeniowych postaw rodziców w latach 90-tych ("ja się w kuratorium poskarżę") i tego co uczniowie potrafili wyprawiać (patrz klasyczny kosz na głowę czy ze świeżych rzeczy celowanie do nauczyciela z atrapy pistoletu w głowę) wierzyć mi się nie chce jak można w zasadzie nic nie robić przy obecnych możliwościach. Nagrywasz nauczyciela na kilku lekcjach plus reakcję wychowawcy plus panią dyrektor, robisz składankę, wrzucasz do neta, link przesyłasz na gorącą linię Uwagi i podziwiasz jak przed szkołą parkuje pojazd TVN i goście odwalają całą robotę.
Odpowiedz@Zunrin: Kosz na głowie czy roszczeniowi rodzice to chyba nie tyle wynalazek lat 90, co raczej 2000+... Nie pamiętam żebym słyszała o takich akcjach przed maturą...
Odpowiedz@TakaTamSobie: Nam udało się doprowadzić do takiego finału z nauczycielka geografii w GIMNAZJUM. I to nawet nie za gnojenie- za olewanie. U mnie w gimnazjum klasy były dzielone według średniej (szkodliwe, wiem), moja klasa była tą z najwyższą średnią. Baba przyszła do nas "uczyć" z tzw "hilfki" (szkoła dla osób delikatnie mówiąc mniej zdolnych jeżeli ktoś nie wie) i miała wyrąbane po całości: przez cały rok szkolny doszliśmy do 5 strony w podręczniku, mielismy po 1 ocenie na semestr, za to całe lekcje biadoliła o swoich osobistych problemach i o tym jacy jesteśmy niedobrze. Nam zależało żeby nie mieć zaległości i się NAUCZYĆ. Po roku zmieniła szkołę.
Odpowiedz@TakaTamSobie: aż utworzyłam konto, żeby napisać komentarz jako autorka historii. Z facetem od matematyki sytuacja była ciężka ale przez pierwsze trzy lata nigdy nam nie groził (nawet to, że nas nie uczył jakoś znosiliśmy bo i tak każdy chodził na korepetycje więc wychodziliśmy z założenia "czego nie nauczymy się w szkole to nadrobimy w domu"), że nas wszystkich obleje. Było ciężko, ale gdzieś tam dało się dogadać. Z tego co wiedzieliśmy od wychowawcy to faceta zostawiła żona właśnie gdy my mieliśmy zacząć czwarty rok nauki. I wtedy dopiero się rozkręcił. Wtedy zaczął nas gnoić na każdej lekcji gdy wcześniej to było na zasadzie rzuci dwa słowa i skończy co my olewaliśmy na zasadzie "45min i stąd wyjdziemy. Przez cały wrzesień sytuacja była napięta i w połowie października zaczęliśmy rozmowy z wychowawcą który oczywiście nic nie zrobił, ale zapewniał, że "działa". Mogliśmy iść do kuratorium, myśleliśmy o tym ale byliśmy w czwartej klasie i naprawdę nie mieliśmy siły przed maturą i egzaminami zawodowymi ciągać się gdzieś z tym gościem. Poza tym w sprawę była wciągnięta pani dyrektor która zapewniała, że panuje nad sytuacją. Jednak o tym, że kłamała dowiedzieliśmy się znacznie później :)
Odpowiedz@TakaTamSobie: teraz jest na pewno latwiej mialam taka nauczycielke agielskiego w liceum, ksiazki co semestr nowe ( ksiazka 80, cwiczenia 60), bo pewnie miala od tego jakis % na lekcjach czytala gazete a my mielismy robic cwiczenia kiedys przepytywala z cwiczen- kazdy mowil jeden przyklad i tak po kolei wstawila 12 jedynek pod rzad, bo ludzie nie potrafili wlasciwie przeczytac wyrazu ( zapisany mieli przawidlowo), gdzies w polowie tego pogromu luzie zaczeli wychodzic z klasy skonczylo sie interwencja u wychowawczyni i dyrekcji, kazali nam babe przeprosic i kupic nam bombonierke :/ komorek wtedy nie bylo, dyktafonow tez ja to raczej z tych wojowniczych, chcialam to zglosic, ale klasa- a bo nie, bo jeszcz ebeda problemy, bo sie bedzie mscic, nie robmy jej pod gore... to jest dopiero dramat @Pierzasta: a co jak ktos spadal w nauce? przemieszczano go do innej klasy? bo jednak dla niektorych zderzenie podstawowka-liceum moze byc bolesne :) ja sie w lo np. zaczelam uczyc :) @keastrall: no to nadal masz szanse sie wykazac, zwlaszcza jesli nadal masz dowody trzeba to bylo zrobic zaraz pomaturze jak ludzie jeszcze byli na swiezo pisz pisz do kuratorium, oszczedz tego innym
OdpowiedzMiałem podobnie zachowującą się nauczycielkę w klasach 1-3 szkoły podstawowej i jakoś nikt nie wychodził z jej lekcji z płaczem. Dlaczego więc u was prawie dorośli ludzie zachowują się jak trzylatki?
Odpowiedz"Technikum skończyłam parę lat" "że technikum to nie miejsce dla nas" "po technikum został jedynie" "Liceum 22 osoby skończyły z oceną" ... to technikum czy liceum było?
Odpowiedz@JohnDoe: technikum, z początku zamieniłam je na liceum bo wiem, że parę znajomych osób czyta piekielnych i mogliby skojarzyć sytuację (i mnie jako, że napisałam, że byłam zastępcą gospodarza) ale później stwierdziłam, że chrzanię to i piszę tak jak było bez zmieniania
Odpowiedz