Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Moja pierwsza historia była o szykanowaniu mnie w szkole z powodu, jak…

Moja pierwsza historia była o szykanowaniu mnie w szkole z powodu, jak to nazywali "końskiej mordy", i o walentynkach, z okazji których dostałam 17 obrażających mnie kartek "miłosnych".

Byłam w klasie informatycznej, ale że informatykowi się zmarło i nie było nowego, bez naszej zgody na początku drugiej klasy przemianowali mój profil na techniczny. Nie uśmiechało mi się uczyć obróbki skrawaniem i elektrotechniki, więc udało mi się przenieść do innej szkoły - do Liceum Ogólnokształcącego.

Z poprzedniej klasy wypisałam się w środę, do nowej miałam iść w poniedziałek. Kilka dni żyłam w dobrym nastawieniu, nikt mnie tam nie znał, było tam dużo dziewczyn, miałam nadzieję się odnaleźć.

Niestety to, że nikt mnie tam nie znał, nie oznaczało, że nowi znajomi nie znają starych znajomych, więc już po trzech dniach byłam znów Quasimodem. Na tle nowych koleżanek wypadałam słabo. Były ładne (kilka wręcz ślicznych), modnie ubrane. Rozmawiały o kosmetykach, perfumach (ja miałam tylko antyperspirant), sukienkach, randkach, imprezach i tym wszystkim, co kręci siedemnastoletnie panny. Tak że nie dość, że pośród urodziwych kumpelek wyglądałam trzy razy gorzej niż rzeczywiście, to do tego nie miałam z nimi wspólnych tematów. Wyobcowałam się (trochę sama sobie jestem winna, że nie próbowałam dać się poznać).

To moje osamotnienie, cichość, wygląd i przeszłość, o której wiedzieli nowi koledzy sprawiły, że było jeszcze gorzej. Byłam poniżana, wyzywana (nawet od ku*w). Przestałam się uczyć, było mi smutno. Z uczennicy ze świadectwem z paskiem stałam się laską zagrożoną z matematyki.

Ta nieszczęsna matematyka szła mi bardzo źle. Mieliśmy rozszerzony program, a ja jestem typowym humanistą (tylko w klasie mat-fiz było wolne miejsce, dlatego do takowej trafiłam). Matematyczka była naszą wychowawczynią. Sztywna, pozbawiona emocji, empatii i współczucia - pani Krystyna. Dla niej liczyła się tylko matematyka i tylko uczniowie, którzy mieli co najmniej 4 na sprawdzianie. Ewentualnie tacy, których się bała.

Był w klasie Przemek. Osoba niezwykle wstrętna, zwłaszcza dla mnie. Rozpieszczony dzieciak dwóch lekarzy - ojciec ginekolog, mama okulistka. Krysia się ich bała, bała się Przemka.

Sądnego dnia byłam odpytywana przy tablicy. Zacięłam się w połowie równania, zaczęłam się stresować, dygotać. To było proste równanie, ale zdenerwowałam się i nie umiałam ruszyć dalej. Przemek wstał i krzyknął: "Kur**, *moje nazwisko* naprawdę jesteś aż taką kretynką, że nie potrafisz tego rozwiązać? Ja pier*olę!". Odpowiedziałam pod nosem, lecz na tyle, by słyszeli mnie inni: „Zamknij ryj *jego nazwisko*”.

Przemek wstał, podszedł, wyrwał mi kredę, odepchnął mnie (na nauczycielkę) i rozwiązał zadanie. Dostałam uwagę za swoje obrzydliwe zachowanie i jedynkę za nierozwiązanie zadania. Przemek dostał piątkę za dokończenie równania. Nie dostał uwagi za przekleństwo i obrażenie mnie.

Do szkoły została wezwana moja mama. Po powrocie do domu dostałam niesamowity opierdziel za złą ocenę. Potem spytała o akcję pod tablicą. Powiedziałam, jak bardzo mi źle, jak mnie przezywają, że chcę chociaż tusz do rzęs, że jestem brzydka, ohydna! Usłyszałam: „Jak nie będziesz reagować, to im się znudzi. Poza tym w szkole masz się uczyć a nie wyglądać”.

Dostałam szlaban za jedynkę.

liceum

by Uglyagly
Dodaj nowy komentarz
avatar Karimatka
39 39

Piszesz, że byłaś w klasie informatycznej, ale informatykowi się zmarło. Za chwilę dodajesz, że jesteś typowym humanistą. Czy tylko dla mnie to się wzajemnie wyklucza?

Odpowiedz
avatar Mistraali
20 20

@Karimatka: Nie tylko. Zakładam, że klasa informatyczna ma programowanie i algorytmikę, a także dodatkowy nacisk na matematykę i fizykę. Przynajmniej tak było za moich czasów szkolnych. Z drugiej strony pod nazwą "Informatyka" na ogół upycha się tyle rzeczy, że być może ktoś gdzieś faktycznie stworzył okołokomputerową humanistyczną klasę...

Odpowiedz
avatar clockworkbeast
9 11

@Karimatka: mnie też to zdziwiło. Może to była jakaś informatyka multimedialna czy coś? że tam się więcej programuje jakieś gry, grafikę komputerową i gdzie trzeba mieć bardziej uzdolnienia artystyczne niż stricto ścisłe? @Uglyagly, możesz proszę wyjaśnić?

Odpowiedz
avatar Uglyagly
-2 14

Już Wam odpowiadam. To było koło roku 2002, kiedy takie licea profilowane dopiero powstawały. Mój profil informatyczny polegał tylko na tym, ze zamiast dwóch informatyk w tygodniu mieliśmy ich sześć. Nie było ani rozszerzonej matematyki, ani fizyki. Dodatkowo mieliśmy elektronikę i elektrotechnikę. Nie chciałam być informatykiem w przyszłości, po prostu poszłam na ten profil, bo poza kształceniem ogólnym wydawało mi się, ze na tej rozszerzonej informatyce będzie coś ciekawego.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 lutego 2020 o 15:31

avatar Veltoris
4 16

@Uglyagly: Zabawne, ale już w latach 90tych takie klasy (wliczając w to moją) były profilowane i wymagały odpowiedniej "podstawy" i zdania mocno odsiewających egzaminów. Ta "histeria" się kompletnie nie składa, tak samo zresztą, jak pozostałe bajeczki autorstwa tej pani.

Odpowiedz
avatar Uglyagly
9 11

@Veltoris: pozostałe bajeczki? Opanuj się, to jest moja druga historia dopiero, do tego wcale zmyślona. Co do szkoły - tylko dwa roczniki miały te licea profilowane, potem je zlikwidowano. Czemu? Nie wiem, może własnie ze względu na brak solidnych fundametów. Zabawne, ze nie znając mnie, zarzucasz mi kłamstwo. Żałosne.

Odpowiedz
avatar singri
9 11

@Veltoris: - Moja klasa w liceum miała być klasą ogólną, ale na wyraźne prośby i błagania faceta od plastyki nas "wyprofilowali plastycznie" od drugiej klasy. W praktyce oznaczało to: dwie godziny plastyki zamiast jednej tygodniowo, plastykę do matury i trzydniowy plener w 3 klasie. Czyli nie wszędzie wszystko było tak poukładane jak twierdzisz.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 6

@singri: ale plastyka, to plastyka. Jak wprowadzali przedmioty rozszerzone (byłem pierwszym rocznikiem) to były pewne powiązane bloki przedmiotowe, których nie dało się przeskoczyć. Nie było nigdy po prostu klas informatycznych. Były inf-maty i inf-fizy (lub odwrotnie, zależy od przedmiotu wiodącego). To były czasy, gdzie na rynku dopiero pojawiał się win xp, a strony www pisało się z palca. Ja miałem raptem podstawy, a i tak bazowały one jeszcze na komendach DOSowych, bo szkolne komputery miały windowsa 95.

Odpowiedz
avatar trawiasty
2 2

@Lobo86: Zanim państwo uregulowało sprawę klas profilowanych, to szkoły miały możliwość samodzielnego ustalania rozkładu kilku godzin (bodajże 3). W zamiarze po to, żeby uzupełniać godziny nauczycielom pracującym na niepełnych etatach. Jeden z ogólniaków w moim mieście zagospodarował te godziny właśnie na informatykę, ale nie tylko związaną z programowaniem tylko grafiką komputerową. I reklamowali taką klasę właśnie jako klasę o profilu informatycznym. Do innej klasy dodali drugi język i nazwali to klasą o profilu filologicznym. Wszystko wtedy zależało od operatywności dyrektora i (czasami) kręgu jego znajomych, którym chciał dać zarobić.

Odpowiedz
avatar ciezarowa13
0 0

@Uglyagly coś tu się kupy nie trzyma.. chodziłam do liceum profilowanego. Rocznik przede mną też miał liceum profilowane. Rocznik po mnie również, więc już mamy trzy lata, a nie dwa. Później w naszej szkole naboru już nie było, ale liceum profilowane chyba jeszcze istniało. Dalej. Piszesz, że masz 34 lata. Ja mam 30, więc dochodzą nam kolejne lata istnienia szkoły...

Odpowiedz
avatar Samoyed
2 18

Olaboga, toz to wyznania do grupy wsparcia, a nie tutaj...

Odpowiedz
avatar kratka1
12 24

Ogień krzepnie Blask ciemnieje Informatyk humanista

Odpowiedz
avatar Hatsumimi
15 19

@kratka1 Bug się rodzi, kod truchleje...

Odpowiedz
avatar bazienka
2 2

@Hatsumimi: mistrz ;) @kratka1: zdziwisz sie, jestem po 3 kierunkach za chwile, humanistycznych, poszlam sobie na kurs testera i calkiem niezle mi to wychodzilo, moglabm sie przebranzowic bez problemu inna rzecz, ze takie przedmioty jak logika mialam zawsze w malym paluszku, i analityczny umysl tez robi swoje

Odpowiedz
avatar potrzebujepomocy
7 9

Jest mi niewypowiedzianie przykro... To nie jest prawdą, że w szkole masz się uczyć a nie wyglądać. Masz się uczyć i masz wyglądać (czuć się dobrze, komfortowo) wszędzie i zawsze. Każdy na swoje problemy, swoje doświadczenia, najwidoczniej twoi rodzice nie czują twoich. To dramat... Jeżeli w szkole/pracy jest kanał a dom nie równoważy złych nastrojów to sytuacja jest tragiczna. Jeżeli to wszystko wytrzymasz, jeżeli skończysz szkole, jeżeli pójdziesz dalej, jeżeli to wszystko przerobisz... Będzie niebotycznie silna. Będziesz najsilniejsza. Pamiętaj i myśl o tym jak silna będziesz i dużo się uśmiechaj! Koń by się uśmiał :D będę o tobie myślał!

Odpowiedz
avatar Uglyagly
3 5

@potrzebujepomocy: wiesz, mam to dawno za sobą, mam 34 lata, dom, męża, pracę ;) Nie powiem, że wyszłam z tego bez uszczerbku, ponieważ mam bardzo niską samoocenę jeśli chodzi o wygląd, ale w którymś momencie pookładało mi się trochę w głowie i walczyć o swoje już potrafię.

Odpowiedz
avatar singri
5 5

@potrzebujepomocy: Wiesz, aż do momentu ukazania się tej i poprzedniej historii autorki byłam gotowa zgodzić się z jej matką. W szkole trzeba się uczyć a nie wyglądać. Być może w trakcie dojrzewania mojej córki gdzieś tam by mi zatrybiło, że nie da się uczyć, nie czując się komfortowo, A dziecko które ma kompleksy na punkcie wyglądu nie czuje się dobrze. Ale raczej skupiłabym się na tym, żeby tych kompleksów nie miało. z drugiej strony - gdyby bardzo chciała, statut szkoły by nie zabraniał...

Odpowiedz
avatar singri
-1 11

Boże, gdyby moja córka mi powiedziała "Jestem brzydka, ohydna" oddałabym ją do domu dziecka. Tam byłoby jej lepiej niż u matki, która pozwala swojej córce tak myśleć!!! Autorko, Ciebie nie prześladowano z powodu wyglądu, tylko dlatego, że matka Cię nie wspierała. To widać i takie osoby są idealnym celem prześladowań. To prawda, że znudziłoby im się, gdybyś nie reagowała. Ale to musiałoby być prawdziwe nie reagowanie - okazywanie im każdym słowem, spojrzeniem, gestem, jak bardzo głęboko w dupie masz ich zaczepki. Od samego początku. Szybko by przestali... Nie każdy jest do tego zdolny. Ale jeśli ktoś tak nie potrafi i rodzic nie jest skłonny za nim stanąć, jeśli tylko robi awantury z byle powodu (wielkie mi halo, pała z odpowiedzi przy tablicy...), dziecko ma niestety przesrane. Trzymaj się, Autorko. Nie jesteś sama ;)

Odpowiedz
avatar singri
4 4

@singri: Oczywiście z tym DD to celowa przesada... Dzieci niestety wybielają matki i obwiniają o wszystko siebie :( więc mówiąc mu, że jestem tragiczną matką, wzbudzam w nim wyrzuty sumienia. Pokrętna logika, ale kto człowieka zrozumie...

Odpowiedz
avatar Shi
5 7

@singri: są tacy, którym się nie znudzi nawet jeśli nie reagujesz. Najczęściej takie osoby czują się "upoważnione", a wręcz "zobowiązane" do pokazywania swojej wyższości nad kimś. Do wyplenienia chwastu, który niszczy im światopogląd lub estetykę otoczenia. Bądź robią to po to by podbić swoją samoocenę, poczuć się lepszymi od kogoś, kogokolwiek. Dla takich ludzi wystarczy taki "pretekst", jak to, że istniejesz. Uwierz mi, takim się nie znudzi. Najczęściej najlepiej działa odszczekanie się, pokazanie, że się ich nie boisz i że będziesz się bronić jeśli przegną pałę. Bądź też zburzenie tego, na czym opierają swoje "zaczepki". Np. w jednej ze szkół średnich próbowano mnie zaczepiac. Brana byłam za kujonkę, szarą myszkę, która nie będzie się bronić by nie narobić sobie kłopotów do tego za lizusa i konfidenta (taka opinia o mnie chodziła, bo do szkoły chodziło parę osób, które znalo mnie z widzenia z podstawówki, ale też znalo moją starszą siostrę, która pasowała do obrazu kujona i konfidenta. Minus posiadania starszej siostry - wszyscy myślą że będziesz taka jak ona, a nawet tego oczekują). Kilka dni po tym, jak się przeniosłam zburzylam im ten obraz każąc "się od3,14erdolić, bo to już się robi nudne". Zauważyli że potrafię się odszczekać, a dodatkowo zyskałam "szacun" za przeklinanie w obecności nauczycieli (zupelnie zapomniałam, że są w pobliżu, bo nie działo się to w budynku szkoły :D). Potem jeszcze zauważyli, że nie jestem ani kujonem, ani grzeczną uczennicą (wielokrotnie zagięłam nauczycieli gdy próbowali mi skonfiskowac telefon. Raz, że nie mają prawa mi go zabierać, a dwa, że to jest mój telefon, nie moich rodziców i mogę przynieść fakturę na dowód*, więc zabieranie mi smartfona i "rodzice go odbiorą po lekcjach" jest zwykłą kradzieżą, której nie zawaham się zgłosić na policję), ani konfidentem (np. sama paliłam fajki za szkołą na przerwach i kryłam innych), więc wszystkie podstawy legły w gruzach. Gorzej gdy ktoś się przyczepi do wyglądu, a ofiara nie ma daru wymyślania ripost czy jest zbyt nieśmiała by się odszczekać. Albo gdy ktoś uzna, że jest lepszy od ofiary "bo tak" (np. ofiara jest niewierząca, innej wiary, innego koloru skóry). Ciężko jest wymyśleć ripostę na tekst "myślisz, że jesteś lepsza, bo nie chodzisz na religię?", który padł całkowicie z tyłka gdy sobie siedzisz i czytasz książkę, nigdy w życiu nie rozmawiając z tymi ludźmi na tematy religijne. Ba, prawie w ogóle z nimi nie rozmawiając na tematy inne niż "to dzisiaj jest sprawdzian?" albo "po co w automacie do kawy, w szkole, rosół". *smartphon nie był kupiony za kieszonkowe, a za pieniądze zarobione przez wakacje. Do tego faktycznie miałam na niego imienną fakturę (bo paragony łatwo blakną), sęk w tym, że nie była ona prawnie ważna. Używany telefon za 300 zł to nie alkohol by prosili mnie o dowód, uwierzyli na słowo, że mam 18 lat i dostałam fakturę :D Nawet jeśli część moich słów to był blef to nauczyciel nie ma prawa zabrać uczniowi telefonu (w końcu mając lat powyżej 13 ma się już pewną zdolność prawną do rozporządzania swoim "majątkiem", ale nawet gdy uczeń ma poniżej 13 lat to nauczyciel nie może mu zabrać jego rzeczy bez zgody rodziców/innych opiekunów prawnych).

Odpowiedz
avatar Morog
-3 13

Bardzo mnie wzruszyła twoje wymyślona historia

Odpowiedz
avatar Uglyagly
-1 9

@Morog powiem ci ze chcialabym aby byla wymyslona. Przerazajace jest natomiast to, ze takie rzeczy dzialy sie i dzieja sie nie tylko mnie, a Ty w to nie wierzysz. Swojemu dziecku tez bys nie uwierzyl? Wspolczuje mu/jej... bo doskonale wiem co by czuło

Odpowiedz
avatar yeeyka
12 12

Niestety obawiam się, że to nie "końska morda" stanowiła problem. Powiem więcej-alarmujące są te wszystkie stwierdzenia o tym, że niby każdy się na ciebie uwziął(od nauczycieli po matkę i kolegów czy koleżanki z dwóch różnych szkół). Myślę, że warto by było udać się do psychologa, bo problem jest raczej głębszy niż by się mogło wydawać.

Odpowiedz
avatar Uglyagly
-2 6

@yeeyka no i moze mi nie uwierzysz (na pewno nie), ale bylam, niestety u szkolnej pedagog. Poszlam powiedziec i matce, kolegach i wychowawczyni. W zaufaniu. Jeszcze dobrze nie wyszlam, a juz wszyscy byli powiadomieni, z czego Krysia od tej pory robila mi jeszcze wieksze jazdy z ponizaniem przy klasie wlacznie. To mial byc material na kolejna historie, ale skoro wedlug wielu klamie i się zalę, to nie wiem czy warto. Z drugiej strony co mi szkodzi?

Odpowiedz
avatar Armagedon
6 8

@Uglyagly: No cóż, zgadzam się z wypowiedzią "yeeyka". Problem zdecydowanie tkwił (tkwi?) w tobie. To ty działałaś odpychająco na rówieśników, Z GÓRY zakładając, że cię na pewno nie polubią ze względu na twój wygląd. Być może, całkiem niewinne uwagi, lub bezpośrednie pytania traktowałaś jak atak i od razu przyjmowałaś pozycję obronną. Nie umiałaś wyjść do ludzi, nie miałaś im nic do zaoferowania, oprócz wysuniętych kolców. Każdy by się w końcu zniechęcił. Obejrzyj sobie pierwszą część "Shreka", tylko tak bardziej ze zrozumieniem. Bo właśnie z takim Shrekiem mi się kojarzysz. I pewnie nie miałaś tyle szczęścia, by spotkać na swej szkolnej drodze jakiegoś cierpliwego Osła, który nie zraziłby się twoją opryskliwością i próbował zaprzyjaźnić. No, ale życie to nie bajka. Zaś co do matki... Podejrzewam, że bardzo jej było na rękę to twoje wycofanie. Siedziałaś w domu, nie latałaś po klubach, dyskotekach, domówkach, miała cię na oku, nie musiała się martwić, że już po północy, a ciebie nie ma, ktoś ci krzywdę zrobił, że wpadniesz w ćpanie, albo alkohol, że przylecisz z brzuchem... Niektóre matki tak mają, nie lubią nerwówek i kłopotów.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 5

@Armagedon: ciekawe jest to, że podobnie pisałem pod jej poprzednią historią, że sama się ustawiła w roli ofiary i tradycyjnie zgarnąłem za to minusy. Teraz jak widać mamy tego potwierdzenie, z dość realnym przypuszczeniem, że te historie są zmyślone.

Odpowiedz
avatar Bryanka
5 5

Przytoczę tutaj słowa Coco Chanel "Nie ma kobiet brzydkich, są tylko zaniedbane”. Miałam koleżankę w liceum. Nie była wycofana, ale pełniła rolę kozła ofiarnego i też miała trudną matkę. Niestety ale głównym powodem dlaczego ludzie jej dokuczali była jej awersja do mydła. Po prostu capiło od niej zdrowo, zwracano jej uwagę na to, że włosy jednak trzeba myć, itp. Koleżanka miała to jednak gdzieś i wolała lamentować, że jest ofiarą. Druga sprawa - na ludziach z liceum świat się nie kończy. Nie byłam specjalnie popularna, zanim zmieniłam szkołę, to też mnie wyzywali, ale w weekendy miałam pracę w stajni i tamtejsze towarzystwo. Nie miałaś żadnej odskoczni od szkoły? Żadnych znajomych np. z internetu?

Odpowiedz
avatar Uglyagly
3 3

@Bryanka: Nie miałam, przy takiej matce nie mogłam siedzieć w internecie, szczególnie na czatach, gadu gadu, a FB nie było. Myłam sie, codziennie :)

Odpowiedz
avatar Bryanka
-1 1

@Uglyagly: Nie mogłaś z domu w ogóle wychodzić? Nawet jak szkoły nie było?

Odpowiedz
avatar Uglyagly
4 4

@Bryanka: w wakacje mogłam wychodzić, w wakacje wyobraź sobie mogłam się nawet nie uczyć (koleżanka miała jeszcze bardziej durnych rodziców, ona musiała się uczyć nawet w wakacje! Ale w czas szkoły, nawet w weekendy nie mogłam wychodzić, bo przecież mogłam się zapić albo zaćpać (mam 34 lata, a nawet nie wypaliłam nigdy papierosa, nie mówiąc o narkotykach). Wyjątkami była studniówka, gdzie mogłam zostać do końca imprezy (na półmetek nie poszłam, bo jako jedyna nie miałam pary, na studniówkę poszłam sama) i osiemnastki, gdzie mogłam być do 22:30. Niestety na jednej osiemnastce nie usłyszałam że mama się próbuje od 10 minut dodzwonić (według niej ponad godzinę) i już więcej nie mogłam iść na urodziny...

Odpowiedz
avatar Uglyagly
4 4

@Bryanka: a no i w wakacje to nie było wychodzenie na imprezy czy do pubu na kawę, tylko z ta wyżej wspomnianą koleżanką na rower ;)w czasie roku szkolnego rower też nie wchodził w grę, chyba, ze czasem w weekend, ale to rzadko. Na imprezy, dyskoteki, puby, kawiarnie czy domowki mialam zakaz. Zawsze (prócz tych wyjątków powyżej).

Odpowiedz
avatar Bryanka
0 0

@Uglyagly: No to miałaś jednak koleżankę. Skoro w wakacje mogłaś wychodzić, to nie chciałaś iść do wakacyjnej pracy?

Odpowiedz
avatar Armagedon
4 6

@Uglyagly: Ej, coś chyba kręcisz. Okazuje się, że nie byłaś osobą generalnie odrzuconą przez rówieśników. Zapraszano cię na osiemnastki, miałaś swoją, najbliższą, koleżankę, zdecydowałaś się na zabawę studniówkową bez pary i zostałaś na niej do końca, więc chyba nikt cię tam nie wyśmiewał i nie obrażał? Gdybyś była tak wyobcowana jak piszesz, sama nie miałabyś ochoty na kontakty z kolegami bojąc się ich szykan. I wychodzi na to, że jednak większym problemem była dla ciebie matka, która siłą trzymała cię w domu. Przez co nie mogłaś znaleźć sobie chłopaka. No i miałaś wielki żal do losu, że nie urodziłaś się pięknością.

Odpowiedz
avatar bazienka
1 1

@Armagedon: mogla miec ja poza szkola, np. w obrebie podworka, z przedszkola czy cos? a ty mialas znajomych wylacznie ze szkoly?

Odpowiedz
avatar yfa
2 2

No cóż, teraz przyjdzie oświecenie - nie jesteś dziewczyno brzydka (znaczy może i jesteś, ale to nie jest podstawowy problem), tylko głupia albo wredna. Miałem w podstawówce taką koleżankę - chodziła o kulach i nikt jej nie lubił, może z 1 czy 2 koleżanki miała. Nikt jej nie lubił przez te kule, oczywiście. Bo jako osoba niepełnosprawna, mogła na przerwy zostawać w klasie, a będąc w tej klasie z jedną tylko osobą, przeglądała piórniki i plecaki i chyba coś tam podkradała. Gdyby nie była kulawa, to by nie zostawała w klasie, więc nie miałaby możliwości okradania kolegów, więc może by ją ktoś lubił. Chociaż nie wiem, bo była strasznie wredna.

Odpowiedz
Udostępnij