Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Podczas czytania historii o piekielnych nauczycielach, przypomniała mi się pewna sprawa sprzed…

Podczas czytania historii o piekielnych nauczycielach, przypomniała mi się pewna sprawa sprzed około dekady, gdy uczęszczałam jeszcze do gimnazjum.

Pewnego pięknego dnia moja klasa pisała sprawdzian. Nie jest istotne, z jakiego był on przedmiotu. Ważniejsze jest to, że przedmiotu tego uczyła dyrektorka mojej szkoły. Sprawdzian nie należał do specjalnie łatwych, ale jakoś przez niego cała klasa przebrnęła. Ciekawie zaczęło się pod koniec następnej lekcji. Gdy wychodziliśmy z klasy, podeszła do nas sekretarka i wezwała mnie oraz moją koleżankę do gabinetu dyrektorki. Patrzymy z koleżanką na siebie ze zdziwieniem i w drodze do gabinetu zastanawiamy się, o co może chodzić. Jedyne co nas wtedy łączyło i wyróżniało z całej klasy to to, że wspólnie uczęszczałyśmy na zajęcia pozalekcyjne, więc z myślą, że sprawa tyczy się tych zajęć, w miarę spokojne weszłyśmy do gabinetu.

Okazało się, że sprawa była nieco poważniejsza.

[D] - Dyrektorka
[K] - koleżanka
[J] – ja

(Dialogi wyglądały mniej więcej w ten sposób. Po tylu latach nie pamiętam dokładnych słów, ale przekaz zostaje bez zmian).

D – Dziewczynki, wezwałam was tutaj, bo wiem, że oszukiwałyście na dzisiejszym sprawdzianie.

My z koleżanką patrzymy na siebie w totalnym szoku i szczerze powiedziawszy, trochę przestraszone. Tu dyrektorka kładzie na biurku nasze sprawdziany i pokazuje na nie palcem.

D - Doskonale widzę, że te sprawdziany zostały wypełnione najpierw ołówkiem. Wiem, że wydrukowałyście je sobie w domu i wypełniłyście, a potem podmieniłyście w trakcie sprawdzianu.

(Dyrektorka każdy sprawdzian ze swojego przedmiotu kserowała ze specjalnej książki, więc sprawdziany podobno gdzieś w internecie można było znaleźć).

K - (Zawsze bardziej śmiała niż ja) Przepraszam, ale to nieprawda. Zresztą nawet gdybyśmy znalazły te sprawdziany w internecie, to nie wydrukowałoby nam takiego czarnego paska, który się pojawia, jak kseruje pani sprawdziany z książki.
J - Ja ogólnie dodam, że nie mam nawet drukarki w domu. Wszystko, czego do szkoły potrzebuję, drukuje mi mama w pracy.
D - Wy mi tu takich bzdur nie gadajcie! Widzę dokładnie, że tu najpierw było uzupełniane ołówkiem!

Tu dyrektorka teatralnie wyciągnęła gumkę i starła jakieś ślady ołówka z mojego sprawdzianu. Warto tutaj dodać, że w okresie podstawówki i wczesnego gimnazjum każdy sprawdzian wypełniałam w większości najpierw ołówkiem, a potem długopisem. Nawyk ten wyrobiła mi mama, która mówiła, że jak czegoś nie jestem pewna, to lepiej najpierw napisać ołówkiem i się zastanowić, niż potem kreślić i bazgrać po całym sprawdzianie. To właśnie powiedziałam dyrektorce. Cała sytuacja wtedy zaczynała być coraz bardziej absurdalna. My z jednej strony próbowałyśmy ją przekonać, raczej delikatnie, że jej oskarżenia się po prostu nie trzymają kupy, a z drugiej ona, niemal krzycząc, oskarżała nas o kłamstwo. Dopiero po kilkunastu minutach wypuściła nas na lekcję z prychnięciem.

D – No, tym razem udam, że wam wierzę. Niech wam już będzie.

Cała sprawa się na tym skończyła, ale jako że w całej mojej szkolnej karierze to była moja jedyna tego typu poważna sytuacja, to co się najadłam stresu, to moje.

szkoła

by Omnimoria
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Tolek
7 9

Wielka szkoda, że dzieciaki nie mają dobrej komunikacji z rodzicami/opiekunami. Takie sprawy według nierealnego scenariusza powszechnej szczerości między wyżej wymienionymi powinny być zgłaszane, omawiane i rozwiązywane przez dorosłych, którzy w odpowiedni sposób powinni je wyjaśniać. Chociaż, jako nerwus i raptus preferowałbym totalny dym i kosmiczną awanturę oraz skasowanie takiego pseudo pedagoga/nauczyciela.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
8 10

@Tolek: warto by było sprawdzić na ile legalne jest też kserowanie czyjejś pracy do własnych potrzeb. Sama powinna układać.

Odpowiedz
avatar minutka
1 5

@Caron: O ile "specjalność" książki nie polegała na tym, że zawierała gotowe testy do wykorzystania przez nauczycieli... Cóż, to za mało piekielne na historię, ale przypomina mi się, jak nauczycielka dyżurująca na korytarzu zauważyła na dużej przerwie, że odrabiam zadanie domowe. Zgodnie z prawdą powiedziałam jej, że to zadanie z przedmiotu, który już tego dnia miałam. Kiedy nauczycielka tego przedmiotu potwierdziła ten fakt... żadnego "przepraszam", nic.

Odpowiedz
avatar Koralik
6 8

@minutka: To właściwie jaka to różnica, czy odrabiasz w szkole na przerwie pracę domową z przedmiotu na dziś, czy na za tydzień? Ważne, że odrabiasz sama a nie przepisujesz od kogoś... A jeśli już chce się przyczepić, że na korytarzu nie skupiasz się wystarczająco, to nie powinna odpuścić. Kompletnie bez sensu zachowanie nauczycielki.

Odpowiedz
avatar pupek86
-1 3

@Caron sa specjalne ksiazki z ktorycj nauczyciele kseruja sprawdziany i inne materialy na lekcje.

Odpowiedz
avatar bazienka
0 2

@minutka: @Koralik: sama kiedys dostalam uwage za odrabianie zadania domowego na lekcji (proste przyklady z matmy, wpisywalam wynik od razu po podyktowaniu)...

Odpowiedz
avatar santiraf
1 1

Pamiętam raz na koniec roku (i liceum) z Matematyki (klasa Mat-Fiz-Inf) wychodziło mi tak pomiędzy 4, a 5. Z jakiegoś powodu nauczycielka dla większości osób z taką sytuacją chciała wstawić te niższe oceny. Wraz z tymi kilkoma osobami zostaliśmy po jednej z lekcji porozmawiać, czy nie dało by się czegokolwiek zrobić, żeby dała nam szansę zawalczyć o wyższą ocenę. Z każdym omawiała jego sytuację indywidualnie. Ja usłyszałem stanowcze nie. Szczęśliwy z tego powodu nie byłem ale cóż, nie był to koniec świata, czerwony pasek i tak był już wypracowany. A muszę dodać, że pomimo sytuacji i tak bardzo tą nauczycielkę szanowałem. Kobieta z zasadami i przede wszystkim dobry pedagog. Poszedłem zatem na kolejną lekcję. Na następnej przerwie podchodzi do mnie wychowawczyni i mi mówi, że mam iść przeprosić Panią z matematyki za swoje zachowanie. Yyyyy, tylko, co ja zrobiłem? Otóż wgedług niej wyszedłem z klasy trzaskając ze złości drzwiami. A prawda była taka, że jak to w czerwcu - upały, w klasie i na korytarzu okna pootwierane - przeciąg się zrobił. Nie przytrzymałem drzwi wystarczająco mocno i trzasnęły. Ale pójść do niej i wyjaśnić sprawę trzeba było. Także się wtedy stresu najadłem.

Odpowiedz
Udostępnij