Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Natchnęła mnie historia: https://piekielni.pl/85998#comments . Postanowiłam przybliżyć Wam najbardziej piekielną osobę, jaką…

Natchnęła mnie historia: https://piekielni.pl/85998#comments .

Postanowiłam przybliżyć Wam najbardziej piekielną osobę, jaką kiedykolwiek znałam.

Moją babcię, która miała ogromny wpływ na moje wychowanie.

Babcia dała mi się we znaki przede wszystkim swoim podejściem, które najkrócej można scharakteryzować słowami "jesteś młoda".

1) Młode osoby nie chorują. Nigdy. Chorują wyłącznie dzieci (tak do 10 lat) i osoby starsze. Jeśli 17-letnia wnuczka leży w łóżku z 40 stopniami, osłabiona tak, że ledwo ma siłę dotelepać się do łazienki, a jej matka oblatuje wszystkie okoliczne sklepy i stacje benzynowe w poszukiwaniu czegoś przeciwgorączkowego to należy... kręcić się po pokoju, w którym leży (nie miałam własnego), hallu i pobliskiej kuchni, trzaskając i stukając czym się da i dogadując "A z czego to ta klasówka, co?"

Oczywiście o tym, że babcia, spędzająca cały dzień w domu, zrobi przy okazji i mi herbatę, nie było co marzyć. Mama pracowała, leżałam cały dzień na wodzie z kranu.

2) Młode osoby nigdy nie czują się źle. Nie boli ich głowa. Nie cierpią z powodu np. bólu zębów.
Bolał mnie raz ząb, chyba ósemka. Ból taki, że aż było mi niedobrze. Matka ostro zabroniła mi iść do dentysty, zapowiedziała że mi tego dnia w szkole nie usprawiedliwi, a jeśli na zebraniu dowie się, że mam nieobecność, to mi wleje (tak, była do tego zdolna). Bo ja udaję, żeby się od szkoły wymigać. Tabletek przeciwbólowych mi nie dawały, "bo w lekomanię wpadłaś, a na pewno cię AŻ TAK nie boli". Chodziłam tak ponad tydzień.

Do dentysty pojechałam zaraz pierwszego dnia ferii zimowych i na dzień dobry dostałam opeer pt. "dlaczego tak późno?". Lekarz nie chciał uwierzyć, jak można zabronić dziecku iść do dentysty.

Ale gdy trzy dni później ksiądz "kolędował" i poskarżył się na ból głowy, został należycie ojojany, nakarmiony ibupromem i napojony herbatką. No ale, jak się dowiedziałam, ksiądz to ksiądz, a ja jestem gówniara i to zupełnie co innego.

2a) Młode osoby nie miewają, absolutnie, bolesnych i obfitych menstruacji, które sprawiają że się źle czują. To jest wymysł leniwych gówniar, które wymyślą wszystko, żeby tylko wymigać się od pomocy w domu. Co ciekawe, przeważającą większość osób, które skarżą się na dolegliwości menstruacyjne, stanowią wedle mojej wiedzy młode dziewczęta i kobiety, które nie urodziły jeszcze pierwszego dziecka (znam wiele, którym po pierwszym dziecku przeszły te dolegliwości). No ale babcia wie lepiej.

3) Młode osoby nie bywają zmęczone. Nigdy. Trzy kilometry do stacji, godzina w pociągu, osiem godzin w szkole, godzina w pociągu, trzy kilometry od stacji... Ale nie, ja nie mam prawa być zmęczona. Co najwyżej umysłowo, ale to przecież nie jest prawdziwe zmęczenie. A w ogóle to co ja mogę wiedzieć o zmęczeniu, gówniara przecież jestem.

4) Młode osoby nie miewają potrzeb. Dzieci jedzą, to jasne. Starsze osoby jedzą. Młodym, zwłaszcza dziewczynom, należy wypominać każdy posiłek i śledzić oczami każdy kęs. Inaczej się roztyją.
Młodzi są też kłamliwi. Z tym najlepiej walczyć nie wierząc żadnemu ich słowu i oskarżając na każdym kroku o kłamstwo.

5) Młode osoby nie mają praw. Żadnych. Znajomych najlepiej żeby dobierała mi babcia, ona wie, która z okolicznych dziewczyn "jest grzeczna". A w ogóle to po co mi znajomi? Jak się nudzę, to już mi babcia znajdzie zajęcie. No i muszę pamiętać, że nikt nie chce się ze mną przyjaźnić. Zapraszają mnie, bo liczą na prezent, bo tak wypada. Ale nikt mnie nie lubi, bo mnie nie ma za co lubić.

Gdy poznałam chłopaka z równoległej klasy, awantura trwała kilka dni. Za każdym razem na mój widok babcia sarkała "O, zakochana idzie?" albo "I ty sobie wyobrażasz, że masz prawo do miłości? Ty?!". Faktu, że M. był wspaniałym przyjacielem i TYLKO przyjacielem (wybierał się do seminarium, to raz, dwa - nie wytrzymałabym z nim, jakby miał być moim chłopakiem) babcia nie przyjmowała do wiadomości.

Oczywiście nie miałam też prawa głosu. Choćby najmniej słusznych oskarżeń powinnam wysłuchiwać spokojnie, pokornie, przepraszając i obiecując poprawę.

Jeśli ktokolwiek sądzi, że tak robiłam, niech się stuknie w głowę... Ale wywoływało to tylko kolejne awantury. Nawet matka w końcu uwierzyła, że to ja je wywołuję, bo nie potrafię spokojnie wysłuchać tego, co babcia ma mi do powiedzenia.

W takiej atmosferze upłynęły mi lata dojrzewania i wczesnej młodości. W rodzinnym domu mojej matki na każdym kroku czułam się jak intruz. I nigdy nie zdołałam zapomnieć słów, jakie do mnie skierowała przy jakiejś okazji:

- Jakbym za ten paskudny pysk złapała... Jak ja cię nienawidzę!
- Za co?
- ZA TO, ŻE ISTNIEJESZ!

Dom.

by singri
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar eulaliapstryk
12 12

Jezus Mario. Szczerze mówiąc, aż nie wiem co powiedzieć. Zazwyczaj jakieś głupie dowcipasy sobie robię, ale tutaj... "zatkło mnie", że tak elegancko powiem. Serdecznie, z całego serca, współczuję.

Odpowiedz
avatar layla999
9 9

Autorko, dobrze znam kwestię toksycznej babci. Długo by mi zajęło wymienianie tego, co robiła, to się nadaje na książkę. W każdym razie współczuję kontaktu z niesamowicie toksyczną osobą, pełną nienawiści. Ale także słabą, nienawidzącą samej siebie, egoistyczną, zakompleksioną, nieradzącą sobie w życiu z innymi i z własną osobą. Ona tak naprawdę projektowała na Ciebie cały swój ból wynikający z tego, jak ohydną jest osobą, jak złą i okrutną. Te jej słowa, które napisałaś na końcu, ona tak naprawdę kierowała do samej siebie. Mam nadzieję, że nie wpłynęło to na Ciebie bardzo destruktywnie, mam wrażenie, że jesteś silną osobą.

Odpowiedz
avatar singri
9 9

@layla999: Podniosło mnie macierzyństwo. Powiedziałam sobie, że nawet jeśli jestem wrzodem na tyłku świata, to chociaż matką będę przyzwoitą. Staram się jak mogę, N. nie narzeka ;) choć jej nie rozpuszczam.

Odpowiedz
avatar cassis
8 8

U ciebie to była babka. U mnie matka.

Odpowiedz
avatar Armagedon
5 7

@cassis: No nie, u "singri" to była I matka, I babka... Jak dotąd było głównie o matce, ale - jak widać - babka nie pozostawała daleko w tyle...

Odpowiedz
avatar singri
4 4

@Armagedon: Matka sekundowała babce i ją wspierała. Do tego babka swoim ciągłym czepianiem się wpędziła moją matkę w alkoholizm.

Odpowiedz
avatar erisengles
5 5

Współczucia. Mam nadzieję, że nie odbiło się to na Tobie mocno i że babcia nie ma już toksycznego wpływu na Ciebie :) "No i muszę pamiętać, że nikt nie chce się ze mną przyjaźnić. Zapraszają mnie, bo liczą na prezent, bo tak wypada. Ale nikt mnie nie lubi, bo mnie nie ma za co lubić." - podobne podejście miała moja matka. Niestety mam z tym parę sytuacji, np. (w dużym skrócie) jak na fejsie ktoś wrzucił zdjęcie grupowe ze mną, to matka mnie ochrzaniała za to, że rzekomo wciskam się na krzywy ryj na imprezy po to, żeby być na zdjęciach i udawać, że mam znajomych... wtf? PS. Miło mi, że moja historia natchnęła Cię do napisania własnej :)

Odpowiedz
avatar irulax
1 1

@erisengles: Zacznij żyć własnym życiem. Im wcześniej tym lepiej. To trochę tak jak po zakończeniu związku: poboli i przestanie. Ktoś lubi kopanie w mule, czemu Ty dajesz się wciągać?

Odpowiedz
avatar irulax
6 6

U mnie babka była taką osobą. W rodzinie uspokoiło się dopiero wtedy gdy zmarła. Wcześniej przez długi czas były jazdy w które nikt by nie uwierzył. Dodatkowo, dla ludzi spoza rodziny była słodziutka jak miód, więc to właśnie my byliśmy dziełem szatana. Zabrzmi to zapewne strasznie, ale z ulgą przyjąłem fakt jej śmierci. Dla nas szczęśliwie, że ostatnie lata życia spędziła u swojej córci daleko od naszego domu. Tam również szybciutko pokazała co potrafi. Aż ślepka postawili w pięć złotych. To jest zwyczajna tragedia, ponieważ złe wspomnienia ciągną się przez całe nasze życie. Jeżeli dodatkowo takie hece odstawia własna rodzina, człowiek czuje się czasem jak niepotrzebny śmieć wyrzucony w krzaki. Pie__yć to. Każdy człowiek odpowiada za siebie. Jeżeli inni lubią bawić się w takie rozgryweczki - ich sprawa, niech się taplają we własnym błocie. Długo to trwało, aż w końcu uodporniłem się na różne psycho-zagrywki. Jeszcze raz usłyszę gęganie dalszej rodziny, powiem co leży mi na wątrobie. Najwyżej zaoszczędzę na milusich rodzinnych spędach.

Odpowiedz
avatar singri
8 8

@irulax: Dlatego ja odcięłam się od matki i babki. Nie dzwonię, nie jeżdżę. Jeszcze jak zadzwoni matka to odbiorę. Często płacze w słuchawkę i żali się, dlaczego nie zadzwonię, czemu się nie interesuję. Akurat teraz ma moment, kiedy jest na mnie sfochowana za to, że nie szukam kontaktu i czuję się jak na speedzie :D dopiero teraz widzę, jak mnie wyczerpywały i przygnębiały rozmowy z nią. Mama też mi zawsze powtarza, że muszę zapomnieć o przeszłości i żyć normalnie. Tylko nie rozumie, że póki trzymam z nimi kontakt, to nie zapomnę.

Odpowiedz
avatar irulax
4 4

@singri: Moim zdaniem, relacje z rodziną bywają bardzo skomplikowane. Trudno odciąć się od większości swojego życia oraz od osób które darzymy uczuciem. Czasami jednak zwyczajnie inaczej się nie da. To trochę tak, jakby np. czyjś partner życiowy był uzależniony od alkoholu, hazardu i nie zamierzał się leczyć. Kochasz - nie kochasz, ale w pewnym momencie trzeba powiedzieć stop, bo inaczej pociągnie całą rodzinę na dno. Też potrafią bardzo przekonujący i/lub uciekać się często do szantażu moralnego. Większość z nas czuje się w jakiś sposób odpowiedzialnych za dobro rodziny. Dostrzega się jakieś zagrożenie, wkłada mnóstwo wysiłku aby jakoś pomóc, bardzo często poświęca swój interes w trosce o jej dobro. Tymczasem osoba "z problemem" potrafi postawić się okoniem, i co zrobisz "jak nic nie zrobisz"? Zdaję sobie sprawę, że internetowe rady bywają zwodnicze. Założyłaś jednak własną rodzinę, jesteś za nią odpowiedzialna. Twoje relacje z matką źle się odbijają na Twoim związku. Zupełnie się nie dziwię, że zostałaś zmuszona do przedsięwzięcia radykalnych rozwiązań. Pozdrawiam.

Odpowiedz
avatar Error505
4 4

A próbowałaś dowiedzieć się jaka była tego przyczyna? Ostatnie zdanie sugeruje, że mogła być. Może łatwiej by był żyć wiedząc skąd to wynika.

Odpowiedz
avatar singri
5 5

@Error505: Próbowałam. Pytałam babci - "Jak nie wiesz, to ja ci nie powiem". Pytałam mamy - "Nie roztrząsaj, babcia taka jest, i tak nie jest źle". Niczego się nie dowiedziałam.

Odpowiedz
avatar bazienka
4 4

singri za kazdym razem jak czytam twoje historie to mmysle sobie, ze niezla patola ci sie musiala trafic w rodzinie, babka wpedzajaca matke w alkoholizm, matka lejaca pasem, falszywa dalsza rodzina i inne chore akcje - brawo, ze ci sie udalo ogarnac w takim srodowisku - zachodze w glowe, czemu sie od nich totalnie nie odetniesz? po cholere ci w zyciu tacy ludzie?

Odpowiedz
avatar Nikusia1
4 4

Ech, rozumiem ten ból. Kiedy inni rozwodzą się nad swoją cudowną młodością, ja sobie przypominam, jak miałam jako nastolatka dwa biustonosze i dwie pary spodni, bo "po co ci więcej?" (nie, rodzina nie miała problemów finansowych, około 2012 roku dochód w okolicach 5-8 tysięcy). Zbierałam jakieś grosze z tego, co mi zostawało z drugich śniadań (dostawałam pieniądze tylko na śniadanie - około 5-6 zł), żeby sobie kupić tampony, bo takie rzeczy to czysta fanaberia, a to, że podpaski muszę zmieniać co 10 minut, bo leje się ze mnie jak z kranu to mój wymysł i niemożliwe (oczywiście podpaski też były najtańsze). Nie będe mówić już o tym, że jako nastolatka nie miałam żadnego dostępu do kosmetyków, a w domu było mydło i szampon, bo po co więcej, a to, że w szkole się śmiali, że pryszcze i brak makijażu to juz niczyj problem. Oczywiście do dzisiaj slucham, że wszystko miałam i z dobrobytu mi się poprzewracało w głowie. Teraz z mężem wiedziemy skromne życie, ale przynajmniej mogę sobie majtki kupić i wzdrygam się na wspomnienie swojej spranej, podziurawionej bielizny, której się tak wstydziłam, że przed wf przebierałam się tylko w łazience.

Odpowiedz
avatar Mufasa
1 1

@Nikusia1 :( mnie wychowywal tylko ojciec i mialan podobnie z tym ze pare spodni mialam jedna - pralam ja w weekend czekalam az wyschnie i dopiero moglam wyjsc z domu i tak co tydzien. Ojciec zarabial dobrze ale tez kupowal ze spozywki - mleko chleb i jablka ew pasztet na kanapke. Nigdy nic innego. Jednoczesnie nie majac problemu zeby kupic sobie sprzed to windsurfingu ktory kosztowal w latach 90 pare tysiecy . Pamietam miesiac kiedy na sniadanie obiad i kolacje jadlam ciagle chleb z pasztetem :(

Odpowiedz
avatar Mufasa
1 1

Zrobilo mi sie bardzo przykro czytajac. Wysoce toksyczne i sfrustrowane osoby. Na przeszlosc nie masz juz wplywu mozesz sie tylko z nia rozliczyc i zapomniec ew. przepracowac urazy i ich bledy wychowawcze u terapeuty.

Odpowiedz
avatar Italiana666
1 1

A ja myslalam, ze to moja rodzina jest nienormalna. Rozumiem co przeszlas. Niestety nie da sie tak latwo uwolnic od przeszlosci. Ja do tej pory boje sie jak ktos podnosi glos. Chce wtedy uciekac chociaz mam juz 30 lat. Ciesze sie, ze jestem dorosla i mam wlasne miesykanie, z ktorego nikt nie chce mnie wyrzucic.

Odpowiedz
avatar broneq
0 0

ugh ... babkę to ja też mam ... ech chyba też o niej napiszę. Serdecznie współczuję!

Odpowiedz
avatar slodkatrucizna
0 0

No cóż, mam swoją teorię na temat dzieci. Najpierw taka madka spełnia marzenie i zachodzi w ciążę, żeby mieć własną chodzącą i mowiacą lalkę, a potem teksty w stylu "niewdzięczna!", "gówniara!", "jak się do matki/ojca odzywasz?!". SRAK. Bachor to wynik czyjegoś egoizmu i spełniania czyichś marzeń, nic więc dziwnego, że potem u rodziców jest wielkie zdziwienie, że lalka ma jakieś swoje zdanie, swój charakter, swoje potrzeby, przecież powinna być na ich każde zawołanie, jak niewolnik, przecież oni łożyli hajsy na nią, a tu taka niewdzięczność! Współczuję autorce, to nie Twoja wina, pamiętaj. To są ich problemy. Usamodzielnij się jak najszybciej to możliwe, ja tak zrobiłam i cieszę się każdą chwilą, bo jest z czego.

Odpowiedz
Udostępnij