Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

W porównaniu z moimi poprzednimi historiami będzie to raczej bardzo drobna piekielność…

W porównaniu z moimi poprzednimi historiami będzie to raczej bardzo drobna piekielność i problemik pierwszego świata, jednak pewne zachowanie mnie zirytowało.

Podczas studiów (a było to już ponad 20 lat temu) mój facet zaprzyjaźnił się z kolegą z akademika. Razem balowali, wyjeżdżali na wakacje oraz stawiali pierwsze kroki w polityce, należąc do młodzieżówki pewnej partii. Po studiach drogi im się rozeszły, mój facet zajął się karierą naukową, politykę traktując raczej jako hobby, natomiast kolega poświęcił się jej w pełnym wymiarze. Notabene z dużym sukcesem, gdyż obecnie jest szefem partii, która stanowi trzecią siłę polityczną w jego kraju. Bliskie kontakty nadal jednak utrzymują, na tyle, na ile pozwalają obowiązki, tryb życia, rodzina, odległość itd.

Od paru lat kolega ze swoją partnerką organizują coroczny bal karnawałowy. Szmery bajery, festiwal lansu i bansu. Mojemu facetowi bardzo zależy, żeby tam bywać, ja oczywiście też nie pogardzę (za kolegą, co prawda, specjalnie nie przepadam, gdyż jest strasznie zakochany w sobie, ale sama impreza jest przednia, poza tym zawsze jakiś pretekst do sprawienia sobie nowej sukienki), a że w tym roku akurat planowaliśmy być w okolicy dokładnie w weekend imprezy, więc kiedy przyszło zaproszenie, natychmiast padła decyzja, że idziemy.

Gdzie piekielność? Zawsze odbywało się to tak, że zaproszenia były wysyłane przez Facebooka, ludzie klikali "przyjdę" lub "nie przyjdę", organizator miał listę gości. Prosto i nieskomplikowanie. W tym roku jednak kolega zrobił inaczej. Impreza w lokalu na max 70 osób, zaproszonych prawie 3 razy tyle, a rejestracja, czy tam potwierdzanie obecności przewidziana na zasadzie kto pierwszy ten lepszy. Pierwsze 70 osób się załapie, reszta ma pecha. Obecność należało potwierdzić rejestrując się na stronie internetowej, przy pomocy kodu otrzymanego w zaproszeniu. Kod wszyscy otrzymali ten sam, a można było z niego skorzystać tylko raz na 15 minut. Czyli jak pierwsza osoba wpisała kod, pozostałych 199 musiało czekać 15 minut, zanim mogła się zarejestrować kolejna. Do tego za każdym razem można było potwierdzić obecność tylko jednej osoby, więc jeśli ktoś był zaproszony z osobą towarzyszącą, procedurę musiał przejść dwa razy.

Po dwóch godzinach bezskutecznego odświeżania strony i oglądania tego samego komunikatu "Kod wykorzystany. Spróbuj ponownie za 15 minut", mój facet napisał do kolegi, pytając, czy to jest może jakiś błąd na stronie i kod nie działa jak powinien, czy też faktycznie miało to tak przebiegać, bo on od dłuższego czasu próbuje potwierdzić obecność i mu się nie udaje. Kolega odpowiedział, że owszem, takie było zamierzenie, więc wszyscy, którym zależy na uczestnictwie, mają cierpliwie próbować, a jeśli się nie uda, to no cóż, będą inne okazje.

W tym momencie ja byłam zdecydowanie za tym, żeby zrezygnować, bo bal balem, ale raz, że są jednak jakieś granice, dwa, mam ciekawsze zajęcia niż ślepienie w telefon i odświeżanie strony, a trzy, średnio mam ochotę przebywać w towarzystwie osób, które tak traktują innych ludzi. Mój partner się jednak uparł, że koniecznie chce iść, to odpuściłam, niech mu będzie, nie będę się dorosłemu facetowi wcinać w kontakty towarzyskie. W końcu udało mu się zarejestrować - o 3:30 i drugi raz o 5 rano.

Zastanawiam się tylko, co kierowało kolegą, żeby zorganizować to w ten sposób (i która opcja jest gorsza). Totalny brak organizacyjnego pomyślunku u człowieka, który ma ambicje zostać premierem swojego kraju? Czy może aż taka sodówa, że facet musi uprawiać towarzyską masturbację pod tytułem "patrzcie, jak się zabijają, ależ jestem popularny"?

zagranica

by Crannberry
Dodaj nowy komentarz
avatar yanka
27 27

Zachowanie poniżej poziomu, jednak biorąc udział w tej szopce tylko daliście mu do zrozumienia, że nie ma w tym nic złego i ludzie rzeczywiście się dla niego ,, zabijają", bo jest popularny.

Odpowiedz
avatar Crannberry
15 17

@yanka: zgadzam się. Nie tylko my zresztą. Następnego dnia spojrzałam z ciekawości i wszystkie miejsca były zaklepane

Odpowiedz
avatar trawiasty
1 1

@yanka: Co się dziwisz... w prawie każdym kraju, choć u nas szczególnie, znajomości są podstawą przy czerpaniu korzyści z szeroko rozumianych pieniędzy publicznych na poziomie wsi/miasta/kraju. Oczywiście nie pomawiam o to Crannberry, skoro jej facet znał się wcześniej z mistrzem zaproszeń, ale wielu traktuje takie znajomości jako wstęp do partnerstwa - nazwijmy to eufemistycznie - "biznesowego". Czasami wręcz wystarcza tylko pokazanie zdjęcia z takiego balu przedstawiającego czuły uścisk rzeczonego osobnika z mistrzem zaproszeń, aby inne osoby zmieniły nastawienie... Czyli jak u Barej w serialu Alternatywy 4, kiedy cieć Anioł mówił "wiecie, ja znam towarzysza Winnickiego..."

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 6 lutego 2020 o 16:28

avatar Attentat
25 25

Czyli potwierdzenia zaproszenia zajęło mniej więcej tyle, co będzie trwać bal, jeśli dobrze mniemam. Rozumiem przyjaźń i chęć pojawienia się na takiej imprezie, ale Twój facet zbyt dużym szacunkiem do siebie się nie pochwalił, brnąc w to.

Odpowiedz
avatar Crannberry
21 23

@Attentat: gdzie tam tyle samo, zajęło dłużej niż sam bal... Zgadzam się i kiedy zobaczyłam z czym wiąże się potwierdzanie udziału byłam bardzo za tym, żeby zrezygnować. Szczerze, nie rozumiem, dlaczego tak mu zależy na kontaktch z tym kolegą (na mnie on robi wrażenie nadętego bucefała), może z sentymentu i przez wzgląd na stare czasy, może liczy na jakąś fuchę, gdyby koledze udało się kiedyś wygrać wybory. Ale jak pisałam, nie będe czterdziestoparolatkowi wybierać znajomych. Chce należeć do fanclubu, niech należy

Odpowiedz
avatar Bryanka
6 8

@Crannberry: A fajnie chociaż było?

Odpowiedz
avatar Crannberry
12 14

@Bryanka: tegoroczna jeszcze przed nami, będzie dopiero w lutym. Ale w poprzednich latach zawsze poznałam jakichś fajnych ludzi i się super bawiliśmy. Bardzo jestem ciekawa, jakie towarzystwo będzie w tym roku, kto był na tyle wytrwały...

Odpowiedz
avatar GoogleMnieGryzie
4 4

@Crannberry: mówi się tak "nadęty bucefał"?

Odpowiedz
avatar PooH77
3 3

@GoogleMnieGryzie: Właśnie. Nadęty koń :P?

Odpowiedz
avatar Crannberry
2 6

@PooH77: uznałam, że nazywanie wprost kogoś bucem byłoby nieładne, więc zmieniłam na konia Aleksandra Wielkiego ;)

Odpowiedz
avatar Armagedon
3 13

A powiedz mi, czy to, że "organizują coroczny bal karnawałowy" oznacza, że również go finansują w całości? Może kolega uznał, że dość już wydał kasy na własny lans, wydatki należy ograniczyć, niech się teraz inni lansują bytnością na jego bankiecie. A że nie chciał nikogo obrazić brakiem zaproszenia - no to wymyślił co wymyślił, uznając, że dopcha się tylko ten, komu bardzo zależy, a jego bal osiągnie status najlepszej i najbardziej atrakcyjnej imprezy w sezonie. Bo przecież wiadomo, że "towar" reglamentowany zawsze budzi większe żądze. Facet wie, jak o siebie zadbać. Czy to sodówa? W sumie - tak, sodówa. I do tego sporo cynizmu.

Odpowiedz
avatar Crannberry
10 10

@Armagedon: nie, alkohol każdy przynosi swój, a przy wejściu uiszcza się symboliczna opłatę (bodajże 10 euro), która pokrywa koszt wynajęcia lokalu, katering i sprzątanie po imprezie. Zespół też zawsze gra jakiś po znajomości. Tak że kosztów nie ponosi raczej żadnych, co jest jednak zupełnie w porządku, nikt nie oczekuje od organizatora wyskakiwania z kasy i fundowania wszystkiego. To nie wesele ;) W poprzednich latach bal też był na 60-70 osób, w tym roku liczba miejsc pozostała ta sama, potroił za to liczbę zaproszonych. Chyba może mieć to coś wspólnego z towarem reglamentowanym, bo w zeszłym rok potwierdziliśmy bez problemu kilka dni później, w tym miejsca rozeszły sie jak papier toaletowy za komuny.

Odpowiedz
avatar Armagedon
5 7

@Crannberry: Aaa, to w takim razie facet jest nawet cwańszy niż mi się wydawało. Bo - jak by nie patrzył - taki ZAPROSZONY to jednak wyróżniony się czuje. Ale, prawdę mówiąc, trudno mi jest wniknąć w mentalność innych narodów, więc oceniam z pozycji "własnego podwórka".

Odpowiedz
avatar Crannberry
11 13

@Armagedon: z jednej strony są oczywiście różnice kulturowe i mnie samej czasami ciężko jest wniknąć w mentlaność Szwedów. Ale zapraszanie na imprezę, gdzie okazuje się, ze zaproszenie jednak nie jest na imprezę, tylko na bitwę o miejsce na niej, moim zdaniem jest bucerią w każdym cywilizowanym kraju

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 stycznia 2020 o 16:18

avatar bazienka
-1 1

@Crannberry: wiec nie dosc, ze bicie sie o miejsca, to jeszcze impreza niemal zrzutkowa? skoro wlasny alko? troche dno.

Odpowiedz
avatar Crannberry
0 2

@bazienka: dobrze zrozumiałaś. Zrzutkowa impreza, a ludzie biją sie o miejsca, bo podobno "prestiż mocno" (tu wstaw emotkę przewracania oczami)

Odpowiedz
avatar iks
-5 13

Człowiek ze Szwecji? Nie dziwi mnie to :)

Odpowiedz
avatar Cut_a_phone
18 18

Totalny brak szacunku dla gości. To tak jakby rzucić gołębiom kawałek chleba i patrzeć jak się o niego biją. Jakby mnie ktoś w ten sposób "zaprosił" to bym go wyśmiał, bo to poniżej ludzkiej godności ścigać się z innymi, by łaskawie zostać zaproszonym na jakąś imprezę.

Odpowiedz
avatar glan
12 12

Piekielny system. Założę się, że część osób nie przyjdzie bo udało im się zarezerwować mieksce tylko dla siebie a nie partnera/ki.

Odpowiedz
avatar irulax
3 3

Zwykła proza życia: gdzieś się kończy przyjaźń a zaczyna biznes. Jeżeli zaczynasz konkurować materialnie o przyjaciela, to już przestaje być przyjaciel. Ja bym zredukował kontakty z taką osobą do poziomu "letnie". Chyba, że planujecie kariery w polityce. ;)

Odpowiedz
avatar santiraf
4 4

Policzyłem że 17 godzin i 15 minut to minimalny czas do zarejestrowania się 70 osób w 15 minutowych interwałach. Ten znajomy męża jest jakiś nienormalny. Z opisu - narcystyczny sadysta.

Odpowiedz
avatar bazienka
-2 4

Jak to co kierowalo? Potrzeba masturbacji do lustra. Zupelnie jak w przypadku tych ludzi, ktorzy pisza Mi, Moje, Mnie, Nam oraz lajkuja wlasne posty ( albo serduszkuja, to widzialam ze 2 dni temu o.O). To samo tylko wyzszy level. Koles jest ewidentnie zaburzony.

Odpowiedz
avatar yfa
2 2

Może impreza była tak na prawdę rekrutacją informatyka. Na zasadzie "szukamy dobrego włamywacza, podania proszę zostawiać w naszym sejfie". Jeżeli nie był to głupi dowcip ...cóż, nie pozostaje nic innego, jak się zarejestrować i olać.

Odpowiedz
Udostępnij