Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Dwie historie odnośnie służby zdrowia na NFZ, usłyszane od mojej babci. Opisane…

Dwie historie odnośnie służby zdrowia na NFZ, usłyszane od mojej babci. Opisane tutaj za jej zgodą.

1. Zeszła jesień. Babcia została umówiona do specjalisty na NFZ na godziny 10-11. Na miejscu okazało się, że:
-na tę samą godzinę zostały umówione wszystkie oczekujące osoby (według opisu było ich kilkadziesiąt). Wśród tych osób na pewno były również dojeżdżające, zarówno z dalszych części miasta jak i z sąsiednich miejscowości, osoby starsze i niepełnosprawne.

Warunki do oczekiwania: większość musiała stać, część osób po prostu siedziała na schodach. No ale ile one pomieszczą osób, biorąc jeszcze pod uwagę to, że tymi schodami trzeba jakoś przejść?

Babcia dotarła na miejsce przed dziesiątą. Została przyjęta dopiero jakieś 10 minut przed szesnastą. Babcia nie miała już siły się rozbierać, wprost to powiedziała lekarce (była wykończona tym oczekiwaniem, w dodatku jest niepełnosprawna). Rzekomo to nie była jej wina. Moim zdaniem piekielność jest po stronie osób które rejestrowały (nie pamiętam już, kto to robił). Bo w końcu kto normalny rejestruje kilkadziesiąt osób na jedną godzinę, w dodatku każąc czekać w takich warunkach?

2. Około 2014 rok. Babcia miała umówioną wizytę u specjalisty w innym mieście (około 60 km dalej) na wtorek. W trakcie oczekiwania na ten dzień została poinformowana, że z jakiegoś powodu wizyta została przeniesiona na czwartek. No okej, niech będzie.


W czwartek moja babcia dojeżdża na miejsce, przychodzi bodajże do recepcji, wtedy wywiązuje się taki dialog (nie jest słowo w słowo, ale ogólny sens zachowany):
(R)ecepcjonistka: To będzie 80 zł
(B)abcia: *oczy jak 5 zł* Ale dlaczego 80 zł?
R: Bo przecież jest prywatnie.
B: Ale czemu prywatnie, skoro umawiałam się na NFZ?
R: Dzisiaj lekarz przyjmuje tylko prywatnie.
B: Przecież jest wyraźnie na zewnątrz napisane, że to przychodnia na NFZ.
R: Ale w czwartki pan przyjmuje tylko prywatne wizyty.
B: To czemu nie zostałam o tym poinformowana przy przenoszeniu mojego terminu, i teraz pani każe mi płacić?
R: Pani poczeka, zapytam lekarza czy da się coś zrobić.

W tym czasie poszła tam i wróciła z wieścią, że można wejść na NFZ. Nie wiem o czym myślała recepcjonistka, że da radę oszukać starą kobietę na 80 zł, bo nie będzie się dopytywać? Bo będzie chciała mieć to z głowy, niezależnie od ceny, zwłaszcza że przyjeżdża z daleka?

Zawczasu mówię, że ta sama kobieta przekładała wizytę babci, żeby nie było komentarzy typu "mogła nie wiedzieć o zmianie terminu".

słuzba_zdrowia

by ~Ins4nity
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar 3836
-2 6

Ta, rejestracja... zazwyczaj chodzę do lekarzy prywatnie więc nie wiem jak to jest ale przeżyłam ten sam szok co Twoja babcia. Dzwonię do przychodni rok temu potrzebuje skonsultować się z zakaznikiem. Dostaje informacje, że za 3msc mają wolne miejsce między 10 a 11. Ok, niech tak będzie. Przyjeżdżam i okazuje się, że to nie przypadek bo załącznik przyjmuje raz w tyg. I wszyscy są zapisani między 10 A 11...dla smaczki dodam: kolejna wizytę dostałam za 9msc. Nie dość, że mam brać urlop, jechać 90km to czekać cholera wie ile żeby lekarz i tak niewiele mi powiedział. Tak, poczekam aż choroba da mi się bardziej we znaki i pójdę prywatnie.

Odpowiedz
avatar Balbina
4 8

@3836: Zakaznik? załącznik? To są jakieś nowe specjalizacje?

Odpowiedz
avatar Kitty24
-1 5

@Balbina: Się czepiasz..., Zakaźnik to chyba jasne choć potoczne, a załącznik-ewidentnie slownik podpowiedział. Oj Balbina...

Odpowiedz
avatar Balbina
-2 6

@Kitty24: Zakaznik napisała a nie zakażnik. Oj Kitty24 czytaj dokładnie. Załącznik ni jak się nie ma do zakażnego

Odpowiedz
avatar Kitty24
-4 4

@Balbina: czasami trzeba czytać między wierszami

Odpowiedz
avatar Balbina
0 6

@Kitty24: Taż wiem,mamy wszyscy umiejętność czytania słów nawet jak są poprzestawiane. Nie ma zncazeina kojnoleść ltier skadającyłch się na dane sołwo. Wanże jset tyklo to, żbey pirewsza i osatntia lteria były na soiwm mijsecu; ptzosaołe mgoą być w cakowłitym niedzłaie, a mimo to nadal nie ponwinśimy meić prombleów z pczerzytaenim tego tesktu". Przeczytasz to bez problemu.Ale wklejając ten tekst miałam go praktycznie na czerwono. Więc osoba pisząca też będzie miała podkreślone słowo. Po prostu przeczytajmy historię przed wysłaniem.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 22 stycznia 2020 o 15:49

avatar Kitty24
1 1

@Balbina: niekoniecznie. Ilekroć pisałam tu cokolwiek, z błędem, nigdy nic nie miałam na czerwono. Ja akurat czytam przed wysłaniem ale może wpis był pod wpływem emocji i wyszło jak wyszło.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

Można to zgłosić do Kasy Chorych. Ewentualnie na Milicję jako próbę oszustwa przez Służbę Zdrowia.

Odpowiedz
avatar Shi
3 3

Kiedyś też miałam taką sytuację jak w 1 historii. Wróciłam na recepcję żądając zwrotu skierowania. Ten sam czas, jaki bym spędziła w kolejce, mogłabym przeznaczyć na zarobienie na wizytę prywatną... Gdyby nie to, że od gabinetu do schodów był kawałek to bym pomyślała, że to to samo miejsce. Inna sytuacja na nfz - umawianie pacjentów co 10-15 minut u endokrynologa. Całe szczęście lekarka złoto, ale kończyła pracę nie raz o 23 (nic dziwnego, że po czasie założyła prywatny gabinet i zrezygnowała z tego stanowiska na nfz)

Odpowiedz
Udostępnij