Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Wiecie, którzy ludzie są dla mnie dość piekielni? Wszyscy z rzekomymi dysleksjami,…

Wiecie, którzy ludzie są dla mnie dość piekielni?
Wszyscy z rzekomymi dysleksjami, dysgrafiami, dysortografiami, i innymi "dys-".
Kiedyś za komuny (tak - jestem tak stary) ludzie musieli umieć liczyć i pisać, żeby skończyć chociażby podstawówkę. A teraz taki piekielny nieuk, który nie umie dodać 2 do 2 albo napisać poprawnie jednego wyrazu może zdobyć wyższe wykształcenie. Dla mnie to nie są dysfunkcje, tylko zwykły analfabetyzm. I kiedyś to tępiono, żeby się głupota w społeczeństwie nie szerzyła. Przykładowo:
-Pisałeś/-aś nieczytelnie?
-Robiłeś/-aś błędy ortograficzne?
To widać potrzebujesz zostać jeszcze rok w tej samej klasie, żeby się nauczyć w końcu!

A teraz? Przyjdzie wcześniej wspomniany piekielny do psychologa, a ten mu wystawi, że jest dys"cośtam". I chodzi taki analfabeta po tym łez padole i gada jaki on jest zdolny i mądry. Co prawda nie umie napisać poprawnie/czytelnie jednego wyrazu czy wykonać prostego matematycznego działania, ale za to ma papierek i opinie psychologa, więc jego analfabetyzm jest usprawiedliwiony.
I zaprawdę powiadam wam - Za komuny nie było dyslektyków... były za to głąby.
I tak właśnie powinno być.

Dziękuję - możecie mnie teraz zarchiwizować.

Dyslektycy

by konto usunięte
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar poetka91
8 40

Wiesz co? Ale jeden jest glabem bo jest glabem a drugi jest glabem bo sie urodził z dysfunkcją. Poza tym żeby dostać papierek o dysleksji musisz chodzić na zajęcia do psychologa i udowodnic mu że ZNASZ ZASADY poprawnej polszczyzny. I jakby cie w nocy o północy obudzić i spytac "przez jakie u sie pisze król" to ty wiesz ze przez ó bo masz to w małym palcu. Ale kiedy sam piszesz to mimo ze wszystko wiesz to i tak napiszesz przez u. Jak sobie sprawdzisz to często (ale też nie zawsze) wylapiesz swój błąd. Przy innych "dys" jest podobna zasada. Przy dyskalkulii np wiesz ze masz dodać do siebie 2 cyferki robisz dobrze całe zadanie a na koniec i tak odejmiesz. Jakos tak

Odpowiedz
avatar unana
5 11

@poetka91: Ale mi przypomniałaś historię z liceum.... w pierwszej klasie moja przyjaciółka gdzieś chyba we wrześniu napomknęła mi, że idzie po papierek na dysortografię. Obserwując ją i generalnie znając sama stwierdzam, że na pewno jakieś lekkie "dys" miała (ba! podejrzewam, że ja też mam ale w niewielkim stopniu, wiec nikt nigdy mnie nie diagnozował) ale nie na tyle poważne aby dostać papierek. A wiedziała już, że przyda jej się orzeczenie na maturze, bo wtedy będzie mieć ileś więcej czasu na pisanie. Tak więc uczyła się bardzo dokładnie wszystkich regułek ortograficznych, żeby u psychologa wszystko dokładnie odwrotnie napisać. Generalnie pamiętam z czasów chyba szóstej klasy podstawówki/pierwszej gimnazjum, że w mojej klasie były dwie osoby ze stwierdzonymi "dys". Gdy tylko je przynieśli zaświadczenia polonistce (kobieta bardzo starej daty, ale wszyscy uczniowie ją uwielbiali i mieli ogromny szacunek) ta od razu powiedziała, że to nie oznacza, że dostają taryfę ulgową tylko wręcz przeciwnie - będą musieli pracować ciężej od innych i będą dostawać więcej zadań dostosowanych właśnie do ich dysfunkcii. I tak było - te dwie osoby miały dodatkowy zeszyt, ciągle dostawali swoje zadania, które regularnie były przez polonistkę sprawdzane. W liceum orzeczenia miała 1/3 klasy, tuż przed maturą ta liczba chyba dobiła do prawie połowy (albo była połowa), dodatkowych ćwiczeń nie mieli, jedynie więcej czasu na maturze dostali. Tyle.

Odpowiedz
avatar Shi
11 11

@unana: ja mam dysleksję, dostałam na to "papier" około 20 lat temu. Tylko w podstawówce został on "wycofany", bo byłam leń i mi się nie chciało chodzić na dodatkowe zajęcia, które były obowiązkowe dla osób z dys. Nie pamiętam czy polonistka czy rodzice czy cała trójka powiedzieli "jeśli nie chcesz chodzić na dodatkowe zajęcia to nikt twojego zaświadczenia uznawać nie będzie". No i tak było. Osoby z dys mogły popełniać więcej błędów niż reszta dzieci i nie mieć obniżonej oceny. To było jakieś 2-3 błędy więcej, więc bez szału. Przez masę błędów (zamienione literki kolejnością to też był błąd, albo dziwne twory typu "kyrczak" zamiast "kurczak") jechałam na dwojkach. Oceny mi podnosily odpowiedzi przy tablicy, bo mówiąc zawsze mówiłam poprawnie jakie u/ó ma być, jakie ż/rz, czy ma być "t" czy "d" itd. Wiecie, to takie literowanie wyrazów. W tym byłam całkiem dobra. Więc skoro wiedziałam jak się coś pisze literka po literce, to czemu pisząc robiłam to źle? Bo nawet literując i myśląc "u" napiszę "y". Ręka mnie nie słucha, tak to mogę opisać. Na maturze nie miałam więcej czasu niż reszta. Nie chciało mi się szukać papierka ani iść do psychologa by dostać nowy. Cały czas mam dysleksję. Tylko że często tego nie widać, bo telefon sam mnie poprawia (szczególnie pisząc swypem), komputer podkreśla błędy, tylko ręczne jest gorzej, ale ręcznie piszę tylko osobiste notatki, więc... nie przeszkadza mi to. Denerwuje mnie, że ludzie uważają dys- za wymysły. Bo to nie są wymysły, a że system jest wykorzystywany nieprawidłowo to coś... To nie wina osób, które naprawdę cierpią na dys- by i ich wsadzac do jednego worka ze zwykłymi glabami, leniami i analfabetami...

Odpowiedz
avatar 3836
3 3

@Shi miałam tak samo w szkole, ilość błędów i wycofanie orzeczenia po kolejnych latach zajęć dla ,,dys", do tej pory myślę dąb pisze bąd, bąb. Myślę jabłko i tylko pierwsza i ostatnia litera jest na miejscu A w środku zero logiki;P

Odpowiedz
avatar bazienka
-2 2

@poetka91: kiedys wystarczylo przyjsc i zaplacic ;(

Odpowiedz
avatar ciezarowa13
0 0

@poetka91 dokładnie. To, że "za komuny" nie było żadnego dys-cos, wcale nie oznacza, że rzeczywiście nie było, tylko dzieci nie były diagnozowanie pod tym kątem... Mój ojciec (rocznik 1966) na 90% ma dysleksję. Ale dowiedzial się o tym dopiero wtedy, gdy pani psycholog zdiagnozowala taka dysfunkcje U mojej siostry, wcześniej nie wiedział o istnieniu czegoś takiego. Zawsze miał słabe oceny z pisemnych sprawdzianów, zwłaszcza z j. polskiego. Zwyczajnie nie był w stanie napisać wypracowania w sposób zrozumiały dla czytającego. Do tej pory wszystkie jakieś urzędowe pisma redaguje mu mama lub ja.

Odpowiedz
avatar irulax
17 49

No tak - za komuny wszystko było fajniejsze, logiczniejsze...:) Można było nawet głuchego dać do szkoły muzycznej, trzymając dotąd aż się głąb nauczy grać w filharmonii. A za moich czasów było jeszcze lepiej, jeżeli dziecko nie było w pełni zdrowe, to się je wynosiło nocą do puszczy żeby zwierzaki zeżarły. :)))) Zwykła choroba jak inne. Da się jak najbardziej skończyć studia wyższe. Podobnie jak daltonizm, nie zawsze przyjmuje objawy skrajne. Dlatego część dzieciaków/rodziców udaje żeby mieć łatwiej (podobnie z lekcjami WF-u), właściwie robiąc krzywdę swoim dzieciom. Jak z każdą chorobą, daje sporo ograniczeń w życiu, trzeba z nią walczyć i tyle. Dużo jest chorób które ciężko zdiagnozować na pierwszy rzut oka. Po to jednak rozwijamy medycynę, żeby takim ludziom pomóc.

Odpowiedz
avatar Brzeginka
23 25

@ZbieramMinusy: To nie do końca tak było. Faktycznie część utworów skomponował po utracie słuchu, ale wcześniej słyszał. Wiedział jaką wysokość miały poszczególne dźwięki i na podstawie tego mógł komponować. To zupełnie coś innego niż kazanie głuchemu dopiero zacząć się uczyć i grać.

Odpowiedz
avatar cassis
11 13

@ZbieramMinusy: typowy Cebulak z ciebie - postawa "nie znam się a się wypowiem" kwitnie.

Odpowiedz
avatar GlaNiK
0 2

@cassis: Dużo ludzi w jego wieku tak ma... Niestety tylko części udało się wyrwać z sideł mentalnego komunizmu.

Odpowiedz
avatar Zunrin
30 36

Co ci przeszkadzają nieczytelnie piszący? Masz coś do lekarzy? :D

Odpowiedz
avatar bobylon89
13 29

"Przyjdzie wcześniej wspomniany piekielny do psychologa i mu wystawi, że jest dys"cośtam"." Piekielny wystawi psychologowi dys"cośtam"? Chyba autor chwali się, że jest głąbem, jeśli takie błędy wali.

Odpowiedz
avatar 3836
22 24

Poniekąd się z Tobą zgadzam, ale nie w zupełności. Papierek o dysleksji mam z 97r, diagnozę taka w całej szkole miało chyba 3uczniów, teraz o wiele chętniej daja takie orzeczenia. Moja polonistka walczyła ze mną ciężko by litery wyglądałby jak powinny ( A nie w odbiciu lustrzanym) i były na swoim miejscu( do tej pory zdarza mi się je przestawiac) Czy się wyleczylam? Nie, bo to nie choroba na która bierzesz Wit. C. Jaki morał tej wypowiedzi, że dzięki wielu ćwiczeniom i ciężkiej pracy teraz ja nauczam języka polskiego biedne szykanowane dzieci! NIE, żartuje. Nie będę nigdy wieszczem narodowym, jestem inżynierem i pracuje w zawodzie gdzie mogę używać autokorekry;) Moje opinia co do takich papierkow to: tak, orzeczenia są potrzebne żeby z tymi dzieci więcej pracować, a nie po to żeby miały całkowite luzy. pozdrawiam wszystkich piszących jak kura pazurem;P

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
7 9

@3836: dokladnie. Ja jestem dysgrafikiem, dyslektykiem i mam dysortografię. Dysgrafia, Mama lala mnie lyzka do butow, wyrywala kartki po 100 razy. Do tej pory nie pisze pieknie. Czesto sama nie wiem co napisalam, dlugo musze nad tym myslec. Gdy pisze hmm ladnie w miare to jest to bardzo bardzo wolno. Wole juz drukowwnymi. Mature tak pisalam. Dysleksje mam, czytam bardzo duzo, zdazylo sie ze i ze 100 lub wiecej ksiazek (plus minus 300-600stron) czytalam rocznie. Teraz mniej bo dzieciaki zajmuja czas jesnak jak sie przysiade to dwa - trzy dni ksiazka do 1000 stron przeczytana. Mimo to czesto czytam ten sam tekst po kilka razy, a gdy na glos czytam to myle slowa i to tak bezsensu myle. Ilez to razy czytalam Babci krzyzowki i np zamiast krol polski czytapam krol persji lub kot perski. Biedna Babcia z 15minut myslala zawsze nad haslem poki mi nie zabrala by zerkbac na ta krzyzowke sama xD alez ma zawsze polewke ze mnie. Dysortografię mam i zawsze sprawdzam to co pisze po 1000razy a i tak bedy sa. Czesto robie glupie bledy. Wiem ze np piszemy MÓWIĆ, a pisze MUWI lub MÓIĆ wciaz glubie litery lub wlasnie bledy ortograficzne robie. Mama robila mi kilka dyktand dziennie, w szkole tez mialam. Znam zasady ortografi.. I coz mam zrobic. Za to z matematyki 6, no chyba ze geometria to gorsze oceny. Zawsze logika mi lepiej szla. Tak wiec przez tych co nie chca sie uczyc duzo osob uwaza ze to wymyslony problem...

Odpowiedz
avatar 3836
0 0

Dodam, że w liceum nie przyznałam się, że mam orzeczenie;P nie miałam więcej czasu na maturze i tak, zdałam, nawet rozszerzenie napisałam i to na taka mocna 4;P po co? Chyba tylko po to by sobie udowodnić, że się da;)

Odpowiedz
avatar Shi
1 5

@AnitaBlake: z tymi krzyżówkami przypomniałaś mi jak kiedyś podawałam chłopakowi jakąś kwotę zapisaną cyframi, dajmy na to było napisane 231 zł. Ja przeczytałam na głos "trzysta dwadzieścia jeden". Facet się pyta "Ile?" (bo wyszło więcej niż sobie obliczył, sam spojrzał na ekran), na co ja powtarzam "321". Kazał mi jeszcze raz popatrzeć na monitor, a ja uparcie "321". Nie robiłam sobie z niego jaj. Po prostu mój mózg tak odczytywał tę kwotę. Gdy miałam ją przepisać cyframi to napisałam 231, ale czytając mówiłam "321" :D Takie totalne "fuck logic". Przepiszę dobrze, przeczytam źle. Jak jestem w stresie to mylą mi się całe słowa. Np. zmywarkę nazywam lodówką i nie zdaję sobie z tego sprawy do czasu aż ktoś mnie uświadomi. W wyobraźni mam chowanie naczyń do zmywarki, ale mówiąc "mam zamiar" schować je do lodówki. W końcu co to za różnica, to tylko nazwa. To i to to sprzęt AGD i stoi w kuchni ;) Zmywarka, lodówka, pralka... to wszystko kończy się na "ka" i jest sprzętem AGD, więc według mojego mózgu te nazwy można stosować do każdego sprzętu AGD jaki mamy w domu. Trzeba przyznać, że potrafię już załapać, że coś mylę gdy rozmówca patrzy się na mnie jak na debila gdy proszę go o schowanie sałaty do pralki...

Odpowiedz
avatar Nastia
2 2

@3836: miałam dokładnie to samo, tyle, że lewą ręką pisałam w odbiciu a prawą normalnie (byłam oburęczna), do dziś kiedy szybko piszę zamieniam podobnie brzmiące litery (np: "b" z "p" czy "d" i "t"), że nie wspomnę o tym co brzmi tak samo... Chwała za korektę w edytorach tekstu, kiedy nie mogę się na prawdę skupić na tym co piszę, to ratują przed zbłaźnieniem...

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
0 0

@Shi: ooo to nie jestem jedyna zD maz ma polewke ze mnie codziennie przez to. Gorzej jak sie pyta gdzie cos jest i lazi i szuka i zlosci sie ze zle mu mowie xD

Odpowiedz
avatar LuzMaria
5 21

Mamy coraz więcej ludzi w Polsce, którzy zdobyli wykształcenie mimo dysleksji i sobie radzą w pracy. Przecież nie każdy kto ma wyższe wykształcenie idzie do pracy jako korektor lub nauczyciel języka polskiego. Coraz mniej zawodów wymagających wyższego wykształcenia wymaga pisania, zwłaszcza ręcznego. To są lekarze, programiści, handlowcy, czasem jakiś znany pisarz opowiada o swojej dysleksji w wywiadzie. Być może za komuny uznano by tych ludzi za głąby i zamiast np. lekarza mielibyśmy sfrustrowanego, bardzo zdolnego pracownika fizycznego. Serio, chcemy do tego wrócić? Naprawdę stać nas na to, żeby ludzie którzy mają potencjał żeby być np. programistą, zarabiać wiele i wielkie podatki płacić, skazywać na pracę fizyczną za karę że robią błędy ortograficzne gdy piszą sobie smsy do znajomych w wolnym czasie? Ciekawe, czy gdyby Twoje dziecko urodziło się z dysleksją chciałbyś pomóc mu znaleźć taką pracę i wykształcenie, które wykorzysta jego talenty, czy stwierdziłbyś, że jest głąbem i ma do końca życia powtarzać materiał czwartej klasy podstawówki.

Odpowiedz
avatar feline1
4 24

@LuzMaria: Masz coś przeciwko pracownikom fizycznym? Szczególnie tym, którzy mają zdolności do tego co robią, i robią to dobrze? Bo ja nie mam. Natomiast mam wiele do osób po studiach siedzących na kasie, bo nic innego nie umieją i do niczego innego nie da się ich przyuczyć. Niestety, ale wyższe wykształcenie 50 lat temu...a nawet matura...nijak się nie ma do wykształcenia dzisiaj. Wychowało się, dorosło, i weszło na rynek pracy pokolenie, jeżeli nawet już nie 2 pokolenia, głąbów. I kształcimy sobie następnych głąbów z wyższym wykształceniem. I oczywiście, że człowiek z dys-cośtam może być bardzo zdolny i wiele osiągnąć. Ale tylko ciężką pracą i jeżeli chce to osiągnąć. A z obecnej szkoły wychodzą ludzie przekonani o własnej wspaniałości, którzy nic nie umieją, ale za to maja orzeczenie.

Odpowiedz
avatar LuzMaria
5 9

@feline1: nie mam nic przeciwko pracownikom fizycznym, ale jeśli ktoś ma np. potencjał do tego, żeby skończyć studia medyczne i zostać lekarzem - nie chcę mu stawiać przeszkód na drodze z powodu wrodzonej choroby. Przeciwko pracownikom fizycznym ma coś nasza gospodarka i postęp technologiczny, kogoś, kto pracuje tylko siłą mięśni coraz łatwiej zastąpić maszyną. Jest naszym wspólnym interesem, żeby wykształcono jak najwięcej Polaków w zawodach, w których będą mogli pracować gdy my będziemy na emeryturze :) Nawet tych osób na kasie nie będzie zbyt wiele, w moim mieście co chwila nowy sklep zastępuje mnie kasami automatycznymi. 50 lat temu większość z nas tu piszących nie miałaby szans na przystąpienie do matury tylko pomagałoby rodzicom w pracy w gospodarstwie rolnym zamiast się do niej uczyć. Dzięki temu jak ktoś miał maturę to należał rzeczywiście do wąskiej elity. To były takie wspaniałe czasy? Akurat cała moja rodzina miała te wyższe wykształcenie już od babci/dziadków w tych czasach o których piszesz, wcale nie jest tak, że to jacyś wspaniali geniusze którym osoby wykształcone teraz do pięt nie dorastają. Nie widzę też po rodzicach znajomych, żeby wszyscy byli tacy genialni i mieli taką wspaniałą wiedzę na kady temat dzięki dawnej maturze. Tak jest w Twoim otoczeniu, że pokolenie dziadków/rodziców jest tak dużo mądrzejsze od pokolenia naszych rówieśników?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 17 stycznia 2020 o 9:28

avatar feline1
0 8

@LuzMaria: Pokolenie naszych rodziców/dziadków wychodziło po maturze z o wiele większa wiedza niż dzisiejsi maturzyści. Niestety umiejętności nierozwijane zanikają, i dokładnie tak samo jest z ludźmi po studiach. Więc porównywać można poziom wykształcenia i umiejętności w określonym momencie, po takim samym etapie kształcenia. W tej chwili praktycznie 100% młodzieży ma możliwość ukończyć szkolę średnią. Ale co najmniej 30% z nich nie powinno jej kończyć, tylko od razu po wcześniejszym etapie nauczania - wyuczyć sie konkretnego zawodu. Analogicznie jest ze studiami. Też ogromna większość ma możliwość je ukończyć. Tylko z z tych, którzy te studia ukończą, 70% nie powinno w ogóle ich zaczynać. Przykra sprawa, ale zdolności nie są równo rozdzielone wśród ludzi, a umiejętność wykorzystania swoich zdolności, swojego potencjału - też nie każdemu jest dana. I ja nie wiem, po co nam w Polsce tylu ludzi po studiach, którzy nic nie umieją praktycznie robić i nie mogą znaleźć pracy odpowiedniej do wykształcenia. Mam przykład znajomej. Ukończyła "STOSUNKI MIĘDZYNARODOWE" tak się ten kierunek autentycznie nazywał. I autentycznie wymawiała tę nazwę wielkimi literami :)Ukończyła za ciężkie pieniądze. I pracuje jako ochroniarz na lotnisku. Naprawdę tacy ludzie są nam potrzebni? Z przerośniętym ego?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 9

@feline1: tylko nie bierzesz jednego pod uwagę - pokolenie naszych rodziców ukształtowało obecne standardy nauczania i życia w kraju. Także właśnie to "dobrze wyuczone pokolenie PRL" doprowadziło do tego, co mamy obecnie.

Odpowiedz
avatar ruda_mysz
11 19

Dlaczego wszyscy się upierają, że jak za komuny czegoś nie było, to to „wymysł” dzisiejszych czasów? Dyslektycy byli tak samo kiedyś jak i teraz, po prostu teraz jest możliwość odróżnienia dyslektyka (czyli osoby z prawdziwym zaburzeniem) od zwykłego lenia, który się zasad nie chce uczyć. Idąc tym samym tropem myślenia, antybiotyki czy szczepionki to samo zło, bo „kiedyś nie było” i ludzie żyli. No tak, żyli, ale chyba jednak jakoś tak lepiej się żyje jak one istnieją. Podobnie z dyslektykami, kiedyś też żyli, tylko że pewnie ledwo zdawali z klasy do klasy, bo nie potrafili pisać czy czytać tak samo szybko i bez błędów jak inni, mimo że inteligencji inaczej im nie brakowało.

Odpowiedz
avatar z_lasu
-1 5

@ruda_mysz: Przez całą swoją edukację spotkałem jedną osobę z dys. Chłopak, nb. bardzo inteligentny i mądry, który sam nie bardzo potrafił odczytać to co napisał. A błędy robił tak przerażające, że od samego patrzenia na tekst prostowały się fałdy na mózgu. Twierdzisz, że teraz dzieciaki mają więcej zaburzeń? Mniejszy stopień zaburzeń był "prostowany" ćwiczeniami. Tak po prostu. Nikt nie stosował taryfy ulgowej. (wiem bo sam pracowałem ciężko, żeby pisać w miarę bezbłędnie). Trudno mi zrozumieć, dlaczego nie ocenia się umiejętności (potrafię czytać, pisać liczy), tylko przyznawane są "punkty" za braki i zaburzenia. To zaburza sprawiedliwość ocen. Mniejsze zaburzenia są do wypracowania. W większymi, trudno będzie dzieciakowi osiągnąć wyżyny edukacji. A im szybciej to pojmie, tym szybciej znajdzie swoją drogę, która nie będzie katorżniczą pracą. Zamiast dawać fory na egzaminach, należałoby wprowadzić jednolite oceny dla wszystkich. I nie dopuszczać do sytuacji, gdy w jednej klasie, na jednym sprawdzianie są zadania o różnym stopniu trudności. Ale oceny niczym się nie różnią. Życie nie jest sprawiedliwe, nie wszyscy po równo dostają talenty, możliwości, środki... Poklepywanie po pleckach i głaskanie po główce "jakiś ty biedny" raczej szkodzi niż pomaga. Bo albo trzeba przymusić siebie lub dziecko do ciężkiej pracy i wyrównać to, czego dostało się mniej, albo znaleźć swoją inną drogę, która będzie zgodna z otrzymanymi talentami. A ten "wybrakowany" talent rozwinąć tylko do tego stopnia, który nie utrudnia życia.

Odpowiedz
avatar toomex
4 12

Dysgrafia w XXI wieku przestała być problemem, i tak się działa na komputerach. Jeszcze w szkole, mimo dysgrafii, nieraz reprezentowałem szkołę na konkursach, w tym matematycznych i ortograficznych. I serio chciałbyś, żebym nie miał promocji do następnej klasy?

Odpowiedz
avatar bazienka
0 2

@toomex: 0pierwszy raz w internetach, ze nie zauwazasz, ze nawet na fb i forach ludzie wala ortami, tlumaczac sie autokorekta? (no sorry, ale jesli autokorekta im niby "zmienia" na "ktUry", to ten wyraz sam sie tam nie znalazl, musial tluk jeden z drugim go tam wprowadzic...)

Odpowiedz
avatar asianagrande
0 0

@bazienka Król Karol kupił królowej Karolinie korale koloru koralowego :D (jedyny łamaniec językowy, jaki umiem wymówić szybko bez problemu jest "stół z powyłamywanymi nogami" :D)

Odpowiedz
avatar feline1
9 15

Mój syn ma dysleksję i dysgrafię. Dowiedziałam się o tym przypadkiem kiedy miał 6 lat, i nie uwierzyłam, bo on wtedy już czytał głośno po 5 minut dziennie. Orzeczenie otrzymał jak był w 7 klasie, i też dopiero przy okazji innych badań psychologicznych zostało to oficjalnie stwierdzone. Nigdy z orzeczenia nie korzystał. Odkąd nauczyłam go czytać, czyta masę, i po polsku i po angielsku, dla przyjemności. Błędów ortograficznych nie robi wcale. Jedynie jego odręcznego pisma nie da się przeczytać. I jak czyta na głos, to wyraźnie słychać, że ma dysleksję. Ale...ja z nim pracowałam, najpierw odpowiednie zabawy, potem właśnie głośne czytanie itd...od 4 roku życia...bo ja uważałam, że dziecko musi umieć czytać, pisać i liczyć...jak posiada te 3 umiejętności, to reszta już zależy wyłącznie od niego samego.

Odpowiedz
avatar Evergrey
2 2

@feline1:Mam tak samo jak Twój syn. Bardzo wcześnie nauczyłam się czytać i pisać. Nie miałam z tym kłopotów. Ale od dziecka czytałam codziennie na głos. Uczyłam się też ładnie pisać przepisując fragmenty książek dla dzieci. Nigdy nie korzystałam z orzeczenia. Błędy robię sporadycznie. Jedyny problem jaki mi został, to to, że czasem mój mózg przestawia litery i czytam co innego niż jest faktycznie napisane i nie widzę tego dopóki ktoś tego na głos nie przeczyta. Wszystko jest do wypracowania, trzeba tylko chcieć.

Odpowiedz
avatar asianagrande
0 0

@feline1 jakbym słyszała moją babcię - mamę mojej mamy. Mi chodzi o "wystarczy umieć tylko pisać, czytać i liczyć". No sorry, ale abstrakcyjne myślenie? Też jest potrzebne. I wypadałoby jednak wiedzieć, jak było w moim kraju dawniej, co się stało, że teraz jest jak jest, jakie ważne wydarzenia miały spory wpływ na ekonomikę w Polsce i takie tam... albo jak płacić podatki, jak głosować, jaki mamy system władzy czy gdzie znajduje się Szwecja, Niemcy czy Japonia... no wybacz mi, jednak liczenie, pisanie i czytanie NIE WYSTARCZY.

Odpowiedz
avatar Hatsumimi
5 13

Zalew dysów i innych adhdowców to moim zdaniem raczej problem nadgorliwości szkolnych psychologów, którzy bardzo chcą czuć się potrzebni i diagnozują te zaburzenia u zdrowych dzieci. Szkodzi to dwojako, bo z jednej strony daje matołom usprawiedliwienie do nic nie robienia, a z drugiej sprawia, że ludzie nie traktują poważnie dzieciaków, których faktycznie te zaburzenia dotyczą.

Odpowiedz
avatar GoshC
-3 17

Zgodzę się z Tobą w całej rozciągłości. Przed wyjazdem do Anglii pracowałam rok w zespole szkół jako nauczycielka. Największy "wysyp" orzeczeń był w klasie szóstej szkoły podstawowej i w trzeciej gimnazjum. Jakoś nie wydaje mi się, żeby te dzieciaki nagle w tym wieku dostawały jakiejś dysfunkcji, sądzę, że był to sposób rodziców na pomoc w egzaminie...

Odpowiedz
avatar Eddie86
7 7

Autor rozpoczal bardzo ciekawy temat. Bardzo wiele takowych diagnoz pojawilo sie w ostatnim czasie i ich wzrost wraz z dostepem do technologii w Polsce postkomunistycznej zdaje sie nie byc przypadkiem. Czyzby dzieci coraz mniej czytaly? Zupelnie szczerze, jest czesc osob, ktore faktycznie maja pewne "dysfunkcje" czyli maja problem z np. ladnym pisaniem. I zupelnie serio, sam bylem takim dzieckiem (rzekomo), papier dostalem bo matka nadopiekuncza chciala mi tym zycie ulatwic. Komuny przezylem zaledwie pare lat, do szkoly poszedlem juz po przemianach i tam trafilem na nauczycielke, ktora bardzo skutecznie mnie z dysgrafii wyleczyla. Dala mi zeszyt (tak, dala, 64 kartkowy zeszyt w kratke) i kazala rysowac w kazdej kratce koleczka, kwadraty i krzyzyki. I tak caly zeszyt. Pomoglo. Niemniej drogi autorze/autorko istnieje zespol dysfunkcji ktore maja rozne efekty, niemniej uwazam, ze problemem bedzie tutaj raczej sposob diagnozowania, ktory moze skutkowac nadmierna iloscia zaswiadczen. Temat ciekawy, pozdrawiam

Odpowiedz
avatar Cut_a_phone
-4 18

Ja na to mówię dysmózgowie. To nie żadna choroba, tylko zwykłe lenistwo. Tłuki załatwiają sobie papierki, żeby w szkole dostawać fory, ale nie zdają sobie sprawy jak sobie sami szkodzą, bo w dorosłym życiu pracodawca będzie miał głęboko gdzieś, że on ma rzekomo dysleksję, dysgrafię czy inne dysmózgowie.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-4 14

@Cut_a_phone: Dodam jeszcze, że za czasów PRL-u było jedno "dys-" powszechne w szkołach, a była to dyscyplina :)

Odpowiedz
avatar Cut_a_phone
-4 8

@ZbieramMinusy: dobrze powiedziane ;)

Odpowiedz
avatar Shi
3 3

@Cut_a_phone: tak, masz rację, że pracodawca będzie miał głęboko gdzieś fakt, że ktoś ma jakieś "dys-", bo w większości zawodów, obecnie, to nie przeszkadza. Wszystko robi się na komputerze, a ten poprawia błędy człowieka ¯\_(ツ)_/¯ Ja miałam w szkole papier, dostałam go jakieś 20 lat temu, i nigdy z niego nie korzystałam, nie dostawałam "forów". Wręcz dzieciaki z dys- miały bardziej przekichane, bo miały obowiązkowe zajęcia dodatkowe. A ja byłam leniem, dlatego powiedziałam rodzicom, że na takie zajęcia chodzić nie będę. I w szkole (a może to rodzice coś nauczycielom powiedzieli, nie ważne) nikt tego papierka nie respektował. Na egzaminie gimnazjalnym i maturze pisałam na sali normalnie z innymi i miałam przez to tyle samo czasu co inni. Nawet papierka nie przynosiłam. Tylko w podstawówce wiedzieli, że jestem dyslektykiem.

Odpowiedz
avatar kajcia
-3 15

Zgadza sie. Moja polonistka zawsze mowila, ze tez miala dyslekcje, dopoki sie nauczycielka za nia nie wziela i nie przycisnela jej do nauki.

Odpowiedz
avatar Strach
3 3

Powiem tak Panie pier...cie banialuki, ale wiadomo wykształcony człowiek z wieloma tytułami i osiągnięciami. Które może nawet przedstawić dla szerokiego grona piekielnych w zakresie diagnostyki i badań, przeprowadzonych ze dys nie istnieje, w końcu jest starym profesorskim wygą od komunizmu wiec już dorobek ma.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 17 stycznia 2020 o 11:23

avatar crash_burn
6 8

Trochę masz racji, a trochę nie. Faktem jest, że pewne dysfunkcje istnieją, np. dyskalkulia czy dysleksja. Zdiagnozowane na odpowiednim etapie rozwojowym mogą zostać w pewnym stopniu zniwelowane, co wymaga jednak dużych nakładów pracy zarówno dziecka i rodzica. I tu, niestety, jest pies pogrzebany. Mam wrażenie, że te orzeczenia są rozdawane trochę na wyrost, osobom które niekoniecznie powinny je dostać. A druga sprawa, rodzice tych dzieci podchodzą do tego tak: skoro moje dziecko ma dys, to wszystko mu wolno. Duże uproszczenie i generalizacja, fakt. Ale w wielu przypadkach niestety działa taki mechanizm.

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
1 1

@crash_burn: wybacz. Na komorce przypadkiem minus dalam, a plus mial byc. Zgadzam się ze za duzo daja. Mysle ze szybko chca sie pozbyc z poradni. Chociaz nie wiem jak jest teraz. Ja kilkanascie razy chodzilam i musialam na pamiec znac zasady ortografi, miec zeszyt z dyktandami i chodzic na spotkania z psychologiem w szkole. Dopiero po wielu miesiacach powiedziano ze jestem dys-dys-dys jak to mowie (dysgrafia, dysortografi i dyslekcja).

Odpowiedz
avatar tatapsychopata
0 12

Jestem skłonny dopuścić że te wszelkie dys... są. No mogą być. Jedna na tysiąc. To max. Jestem tego przykładem. Miałem fatalny charakter pisma i ortografię własnej produkcji. Zapisałem jakąś tonę zeszytów dyktandami. Babcia nade mną siedziała i męczyła i torturowała, no zbrodnia stulecia. I co? Nie robię błędów. Tu łatwo to napisać, komputer podkreśla na czerwono błędy, chociaż są tacy co i na to mają wywalone. Znakomita większość wszelkich dys... to lenistwo. Tak straszne lenistwo że aż śmierdzi. Rodziców, nie dzieci. Bo to rodzice powinni o to zadbać, jak dzieciak nie radzi sobie z ortografią to należy ćwiczyć. Zeszyt, długopis i chrząszcz brzmi w trzcinie. I inne takie. Ale nie, TV, paznokcie, co tam jeszcze. Dlatego uważam że dys... to może mieć dzieciak z poważnymi zaburzeniami innego typu, opóźniony czy coś tam jeszcze. A nie mieszczący się w normie, jaka ona by nie była. A tak to najwięcej mamy dysmózgii niestety.

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
3 3

@tatapsychopata: yyy witam w klubie. Mama nade mna siedziala. Mialam zajecia z psychologiem przez lata. Nie czuje sie opozniona w rozwoju ale bledy robie nadal...

Odpowiedz
avatar Raveneks
1 3

@maranocna: Bardzo słaby przykład. Automatyczne sprawdzanie pisowni funkcjonuje powszechnie, na komputerach już ponad dwadzieścia lat.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 19 stycznia 2020 o 15:09

avatar bazienka
0 0

@Raveneks: jakos tego nie zauwazylam, szczegolnie na fejsie i forach :/

Odpowiedz
avatar nyktimene
5 5

Że niby jak z matematyki ma mieć łatwiejszy system oceniania? Pisze ten sam sprawdzian, nie ma dodatkowego czasu na dokończenie zadań, punktacja jest identyczna. To samo dotyczy prac klasowych z biologii, geografii i historii - cała klasa ma identyczny sposób punktacji, w ktorym błędy ortograficzne się nie liczą, o ile odpowiedź merytorycznie jest prawidłowa. Łatwiej w zasadzie ma tylko na polskim - na pracach klasowych dłuzsze wypowiedzi pisemne może zaliczać ustnie PRZED sprawdzianem, ale zadania, w których odpowiedź jest kilkuwyrazowa robi te same, co inni. Z angielskiego i niemieckiego poziom na razie jest taki, że pisownię słówek wykuwa po literce na pamięć i wyrabia się na testach "na styk". TYCH SAMYCH TESTACH CO RESZTA.

Odpowiedz
avatar TakaTamSobie
10 10

Nie ma to jak ból pupy o to, że ktoś ma lepiej, niż ty miałeś "za swoich czasów". To chyba powinno się cieszyć, że bariery znikają i ludzie mimo swoich wrodzonych wad mają szansę na normalne życie :v

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 7

Powiem tak. Istnieja dysgrafie, dysleksje ale powinna to byc informacja, że jest problem i trzeba nad tym pracowac a nie wymowka. Moj brat ma dysgrafie i dysortografie, ale mama nie odpuszczala i musial sie nauczyc zasad i teraz praktycznie nie robi bledow.

Odpowiedz
avatar StrachNaWroble
12 12

Zapomniałeś jeszcze dodać że za komuny zamiast do psychologa posyłać to się lało dziecko pasem za niskie oceny i tak powinno być. A w ogóle to kiedyś były czasy, teraz nie ma czasów. A idź mi z tymi bredniami. Co innego być leniem i nieukiem a co innego mieć chorobe która utrudnia czytanie czy pisanie.

Odpowiedz
avatar Raveneks
7 7

Mój kolega miał dysleksję i dysortografię. Pisał przyzwoicie, robił nieco więcej błędów niż dopuszczała norma, ale dało się to czytać. Regularnie, poza zwykłą pracą domową, odrabiał też swoje ćwiczenia, które miały mu pomagać w walce z dysfunkcjami. Chodził na dodatkowe zajęcia. Nauczyciele rozumieli jak wiele pracy kosztuje go utrzymanie przyzwoitego poziomu pisowni i skupiali się raczej na chwaleniu postępów niż wynajdywaniu potknięć. Dzisiaj facet skończył politechnikę, jest programistą, dobrze zarabia. Dla porównania, uczeń z orzeczoną niepełnosprawnością, na WF również był motywowany do poprawiania swojej sprawności i wykonywania ćwiczeń na miarę swoich możliwości. Nikt nie machnął ręką i nie posadził go na ławce. Nikt też jednak nie oczekiwał że chłopak, z nie rokującą poprawy diagnozą, kiedykolwiek dorówna w wynikach pozostałym. Również skończył politechnikę, jest robotykiem. W siedzącej pracy w IT nikt nawet nie zauważa jego niepełnosprawności. Tak wyglądało podejście do osób które "miały papier" w mojej szkole. Rozumiem, że zdaniem autora trzeba by tego pierwszego człowieka przetrzymać na rok w tej samej klasie, żeby się "głąb" nauczył poprawnie pisać? Gdyby w ogóle używał w swojej pracy języka polskiego, z jego irracjonalnie trudnymi zasadami i do tego był "analfabetą" to stać by go było teraz na zatrudnienie sobie w firmie sekretarki.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 17 stycznia 2020 o 17:45

avatar asianagrande
0 0

@Raveneks no bo jak ktoś jednego głupiego wyrazu nie umie poprawnie napisać, to musi powtarzać! Co z tego, że ciężko pracował przez cały rok szkolny i się uczył, opanował jakoś wiedzę i uczęszczał na lekcje - MUSI powtarzać, bo jednego słowa się nie nauczył! Bo jednego zagadnienia z matematyki nie opanował! Chociaż resztę w miarę opanował! Dostawał przyzwoite oceny! A co tam! Musi być mega-hiper perfekcyjny!

Odpowiedz
avatar livanir
1 5

Mam dyslekcje. W której klasie, TWOIM Zdaniem, powinnam zostać, gdy ktoś mówi mi jakieś obce słowo, a ja nie umiem go napisać, bo nie ogarniam zy tam jest t czy d? Albo gdy na sprawdzianie pisałam, albo teraz w pracy jakieś słowo i dopiero przyglądając mu się (bo coś mi nie pasowało), że przedstawiam literki k i t?- tylko pamiętaj, że wiem jak napisać te wyrazy i może mi się to zdarzyć nawet jeśli wcześniej napisałam ten wyraz dobrze tysiąc razy. setki razy pisałam słowo "forum"- kilka razy musiałam się poprawiać, bo napisałam "foróm" przy szybkim pisaniu. niby proste słowo, dziwnie wygląda, ale jednak.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 17 stycznia 2020 o 21:00

avatar bazienka
0 0

@livanir: chyba dysmozgie to sie nazywa dyslekSja nie dyslekCja

Odpowiedz
avatar Erick
7 7

Powiedz to chłopcu z mojej klasy, któremu przez schorzenie, którego nikt nie może zdiagnozować, trzęsą się tak ręce, iż jego pismo jest absolutnie nieczytelne. Najlepiej tylko oceniać. Bo za komuny było lepiej.

Odpowiedz
avatar Morog
-1 1

Jak czytam takie bzdety przypominają mi się te długie godziny trzy razy w tygodniu przez lata specjalnych zajęć, wklejania obrazków i tym podobnych czynności, od razu nachodzi mnie ochota na łamanie kości......

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

@Morog: Niestety nie wszedzie tak nauczyciele i rodzice podchodzili do diagnozy i po prostu papier zalatwial wszystko. Pozniej dostajesz wiadomosci na portalu randkowym z podstawowymi bledami i dopiskiem sorry, mam dysortografie :)

Odpowiedz
avatar bazienka
-2 2

100% racji mialam w klasie w lo 2 kolezanki Alicje i Magdusie Alicja jest dysgrafikiem, miala dodatkowe zajecia z kaligrafii- pisania liter. jak w podstawowce- linijka za linijka literki wyrazy, zdania pisze moze nie idealnie, ale czytelnie Magdusia ma dysortografie, wiec w ramach cwiczen miala indywidualne dyktanda, sprawdziany z zasad, zadawane dodatkowe lektury az nauczyle sie pamieciowo, jak sie pisze wiekszosc wyrazow potocznie uzywanych jasne, miala dyspense na bledy ort w klasowkach czy wypracowaniach (pisalismy recznie te 15-20 lat temu), ale w wyniku cwiczen popelniala tych bledow o wiele mniej i o to chodzi, a nie rzucic papierem ( lub tylko tekstem), ze "mam dys..." i uwazac, ze mozna miec to gdzies, robie, co chce...

Odpowiedz
avatar asianagrande
0 0

@bazienka nie, żeby coś, ale trochę ciężko czyta się Twój komentarz... No chyba, że masz jakieś trudności stwierdzone z pisaniem, wtedy honor zwrócony.

Odpowiedz
avatar urbankrwio
1 1

Kliniczny przykład starczego pier... oraz przypadek "nie mam o czymś pojęcia no to się wypowiem". Twoje teksty są w stylu "kurła kiedyś to było srało się do wychodka na zewnątrz a teraż te komuchy i bezbożniki wymyśliły jakieś ŁAZIENKI pfu komu to potrzebne, bieżąca woda akysz to dzieło szatana, a energia elektryczna wysysa nam dusze i oddaje diabły" ostatnio popularne jest określenie OK BOOMER i tu chyba mamy właśnie przykład kliniczny BOOMERA...

Odpowiedz
avatar chora_na_glowe
0 0

Za komuny też nie było depresji, a jakoś ludzie na nią chorowali, problem był w podejściu do takich osób, które przez chorobę byli traktowani jak gorsi ludzie. Skoro teraz można postawić taką diagnozę to znaczy że problem istnieje i trzeba o tym mówić. Na język nasuwa się jedynie ok boomer.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 lutego 2020 o 18:28

avatar maciek_pyp
0 0

Bzdura! Dawniej dys też było, tylko nie stwierdzone. Idealnym przykładem jest osoba mi dobrze znana. Jest osobą dobijającą do 50 więc z komu-pokolenia. Szkołę ta osoba przeszła bez problemu, a ma ewidentną dysortografię. Osoba ta czyta całą masę książek, ze dwie, trzy w miesiącu. Więc z pisownią winna być obeznana, ale jednak jak przychodzi co do czego, to sadzi konkretne ortografy. Myli się nawet w najprostszych rzeczach, a jest ostatnią osobą, jaką bym nazwał głąbem. Autorze, więcej pokory!

Odpowiedz
avatar krogulec
0 0

Taaaa, poprawiać klasę tylko dlatego, że człowiek pisze kulfony. Nieważna wiedza, nieważny doskonale opanowany materiał. Robi kulfony więc niech powtarza. Zajebista logika. Taka zerojedynkowa

Odpowiedz
avatar madxx
1 1

nie neguję istnienia różnych "dys", problem jednak w tym, że dzieciaki z dysfunkcjami zamiast pracować ciężej niż koledzy, przezwyciężyć swoje problemy - jadą całą szkołę na tym, że mają opinię z poradni. a takiemu delikwentowi, nawet jak widzisz, że ewidentnie nic nie robi i śmieje Ci się w twarz - nie można wystawić oceny niedostatecznej, bo ma opinię.

Odpowiedz
avatar GlaNiK
0 0

Aleksandra Sobik, czytaj ze zrozumieniem, widać dla Ciebie szkoła też była ulgowa. Ewa Jedwabińska napisała wyraźnie, że jeżeli jej córka zrobi podany błąd to jest zaliczane jako błąd, a nie traktowane ulgowo. Klaudia Buła też powinna wrócić do szkoły skoro nie rozumie, że tak naprawdę jedynym przedmiotem gdzie jej córka ma odrobinę łatwiej to język polski.

Odpowiedz
avatar Gabrielittlelegs
-1 1

Normalnie tak mnie to ciśnienie podniosło ze sobie konto założyłam. Mam 8 letniego syna. Jest w 3 klasie nie umie pisać i czytać, pomimo ze ciagle się tego uczymy w szkole i po za nią. Wreszcie zaczęłam czytać na necie ze może coś być nie tak jeżeli wciąż się nie nauczył. Moje dziecko ma iloraz inteligencji 140 uwielbia nauki ścisłe ma talent matematyczny ale jego numery wciąż są odbiciem lustrzanym albo przemieszane i nigdy nie podaje poprawnych odpowiedzi . Czyli z 274 robi 724 czy inne opcje. W szkole jest brany do odpowiedzi i wie wszystko. Nauczyciele mówią ze jest super inteligentnym dzieckiem i widza ze jest problem. Wiec kusfa są ludzie którzy jak mój syn naprawdę maja dysfunkcje ale on nie używa jej jako wymówki. Pracuje ciężko i chętnie się uczy. Ale są tez ludzie którzy wykorzystują ten problem. I to jest nie fer. Aha tak po za tym jedyna prawdziwa dysfunkcja jest właśnie dysleksja ta związana z pisaniem i numerami reszta to tylko kwestia nauczenia się reguł ortograficznych czyli ciężka praca .

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@Gabrielittlelegs: Wiem, że komentarz dodany ponad 2 tygodnie temu, ale lepiej późno niż wcale. Po zapoznaniu się z Twoim komentarzem mam pomysł, jak temu zaradzić - proponuję odciąć synowi dostęp do internetu i komputera/tabletu czy czegokolwiek innego i kazać się uczyć. GWARANTUJĘ, że po tygodniu (maksymalnie dwóch) będzie już wiedział gdzie jakie literki stawiać. Powodzenia! Edycja: I cyferki też...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 lutego 2020 o 17:58

avatar yfa
0 0

Zła diagnoza. Problemem jest: 1. zbyt łatwe wydawanie orzeczeń o dys*, więc dostają ją także zwyczajne dysmózgi - co wcale nie oznacza, że te schorzenia nie istnieją, 2. traktowanie orzeczenia jak usprawiedliwienia - dyslektyka można usprawiedliwić z napisania "ogurek", bo to się w żaden sposób nie uzasadnia normą (a wręcz taka forma kiedyś była poprawna"), natomiast nie "morze pływać w możu", bo zasada wymiany "morskiej" powinna być mu doskonale znana. Osobiście mam problemy z wychwytywaniem różnic między "h" a "ch", szczególnie w słowach, gdzie tej różnicy nie słychać. Rzecz w tym, że odpowiednio dużo pracy pozwala na wyeliminowanie 99,5% błędów w słowach rzadszych i 100% w codziennych.

Odpowiedz
avatar dayana
1 1

Kurła.. Kiedyś to ludzie umierali w wieku 30 lat i żadnych raków nie było. A słabe dzieci zrzucano w przepaść, bo po co takie (Sparta). To były czasy, tera to nie ma czasów.

Odpowiedz
avatar mikadorus
1 1

Popieram, kiedyś nie było chorób, bo za Mieszka każdy ciura, którego bolało musiał obrazić stare bogi. Dziś głupi konował wmawia nam, że bakterie istnieją, a przecież wczesniej ich nie było.

Odpowiedz
avatar Dyslektyk1
1 1

Po przeczytaniu Twojego posta od razu widzę, że nawet nie wiesz czym jest dysleksja i podobne. Polecam się douczyć, bo pokazujesz, że to ty jesteś "głąbem". Ja jestem dyslektykiem i mam kilka dodatkowych uwag: aby utrzymać "przywileje" trzeba uczęszczać na ćwiczenia, mam również wcześnie stwierdzoną dysleksję, ale i wysoki poziom IQ, więc to samo w sobie już powoduje że Twoja teza jest fałszywa. A no i jestem uczniem jednej z najlepszych światowych uczelni w mojej dziedzinie. Jesteś zwykłym ignorantem i tyle. Nie pozdrawiam.

Odpowiedz
avatar asianagrande
0 0

W podstawówce - w mojej klasie - miałam kolegę, który miał DYSLEKSJĘ. Miał niestaranne,brzydkie pismo, nieco trudności w czytaniu i rzeczywiście robił co jakiś czas błędy ortograficzne. Nieistotne, jakim był kolegą - ale był koszmarnym, jednak nie o tym mowa. Jednak poza tym normalnie chodził na lekcje, nie wymigiwał się ani nic, po prostu miał większe trudności w pisaniu niż reszta. Ale normalnie w miarę pracował na lekcjach - jak wszyscy. Jestem z rocznika 97, jak coś. Nie pie*dol ku*wa debilizmów, ch*ju, że nie było czegoś takiego jak dysleksja. Powinieneś przywalić sobie w łeb wielką łopatą albo patelnią za takie frazesy.

Odpowiedz
Udostępnij