Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Leci mi dziewiąty rok na obczyźnie, w tym roku stuknie mi trzydziestka.…

Leci mi dziewiąty rok na obczyźnie, w tym roku stuknie mi trzydziestka.

Właśnie moja mama przyznała w rozmowie telefonicznej, że nie ma pojęcia, gdzie pracuję, czym się zajmuję i jak w ogóle wygląda moje życie.

Na moje pytanie, dlaczego nigdy nie zapytała, odpowiedziała, że przecież żyję w grzechu i tylko to jest najważniejsze. Jak z tego grzechu wyjdę (czyli wezmę ślub z wieloletnim partnerem), to wtedy będziemy mogły porozmawiać o reszcie.

by spielmitmir
Dodaj nowy komentarz
avatar bazienka
9 29

po co utrzymujesz kontakt z czlowiekiem, ktory otwarcie ma cie w de?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 6

@bazienka: nie wszyscy są tak patologicznie głupi, żeby zerwać kontakt z matką. Może ją po prostu kocha?

Odpowiedz
avatar SirCastic
15 19

Ty się nie żal, ty się szanuj! Skoro nieźle radzisz sobie sama od lat, to po co utrzymujesz toksyczny kontakt? Rozmowy z nią tylko wpędzają cię w depresję. Jeśli ona będzie cię potrzebować, to cię znajdzie; a jeśli to ty jej będziesz potrzebować, to i tak znów wyskoczy z warunkami i życiem w grzechu... Dopóki Cię nie zaakceptuje - po co w ogóle rozmawiać??

Odpowiedz
avatar honey515
8 18

@kajcia: A ja właśnie wiem za dużo /więcej niż większość katolików/ i dlatego odeszłam od kościoła

Odpowiedz
avatar Ohboy
15 21

@kajcia: To, że matka jest wierząca nie oznacza, że ma ignorować życie swojej córki. Może cię zaskoczę, ale autorka nie jest tylko czyjąś partnerką, to nie jest cała istota jej bytu.

Odpowiedz
avatar Armagedon
10 22

@kajcia: Wybacz, ale na taką posraną mentalność nie ma argumentów. A na religijny fanatyzm nie ma metody. Twój wpis jest WYJĄTKOWO irytujący. Tak dalece, że - mimo późnej pory - idę sobie zaparzyć kawy. Rozpuszczalnej z mlekiem. "...może dla odmiany to Ty zrozum też mamę..." Jakiej ODMIANY? Jakie TEŻ? Sugerujesz, że to matka autorki jest tu wyrozumiała? No, koń by się uśmiał! "...bo o tym, że o religii w którą wierzy nic nie wiesz już wiemy." Przede wszystkim - mów za siebie. Po drugie. Co to znaczy "nic nie wiesz"? To raczej matka o autorce nic nie wie - bo nie chce wiedzieć. "gdy Bóg jest na pierwszym miejscu to wszystko jest na swoim miejscu". A tu co niby masz na myśli? To już przestrzeganie dziesięciu przykazań nie wystarcza? Wskażesz mi jakieś jedenaste, gdzie jest mowa o cudzych grzechach przez które się trafia do piekła? Na marginesie. PRAWDZIWE drugie przykazanie brzmi (do sprawdzenia w Biblii): "Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko, ani tego, co jest w wodach pod ziemią! Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył..." Tak więc, wychodzi na to, że mamusia autorki o swojej własnej religii też niewiele wie. Ty również. A powiedz mi, moja droga, czy Kościół nadal rozpowszechnia bzdety o głęboko średniowiecznej wizji Piekła, w którego czeluściach smażą się i gotują w smole grzeszne DUSZYCZKI - po wsze czasy? Bo tak sobie myślę, że duszyczka - to duszyczka. Duch, innymi słowy. Nie posiada ciała - bo gnije sobie ono w grobie. Ducha nie można spalić, rozkawałkować, utopić, powiesić, ugotować... Zatem, JAK można mu zadać niekończące się cierpienia fizyczne? Dla mnie to zagadka. A druga zagadka dotyczy Sądu Ostatecznego. Bo chyba Kościół wspomina o czymś takim? Jest Apokalipsa, dobro zwycięża, a potem przychodzi na Ziemię Chrystus - sądzić "żywych i umarłych". Wszystkich umarłych, którzy zmartwychwstają. Tylko... PO CO, właściwie, skoro ci umarli już są osądzeni dawno temu i grzesznicy siedzą sobie w Piekle, a nie grzesznicy - w Niebie? Ot, ciekawostka.

Odpowiedz
avatar irulax
7 13

@Armagedon: Zapomniałaś(-eś) dodać jeszcze wyginięcia dinozaurów, bo Noe nie zapakował ich na swoją arkę. Więcej jest osób świętoszkowatych niż wierzących. Wierzą, choć właściwie nie wiedzą w co. Im nie przeszkadza łączenie katolicyzmu z horoskopami, homeopatią, różdżkarstwem itp. Niektórym na starość zwyczajnie się nasila. Zwyczajnie nie wiem, co Twój wpis oznacza. To jest walka ze zwykłą głupotą ludzką, kościołem? Czy osoba wierząca z definicji jest debilem? W tym konkretnym przypadku, "wiara" jest zwyczajną wymówką dla "tumiwisizmu" matki. Tyle. Kiedy córka stanie się wystarczająco "godna" aby porozmawiać z matką o życiu, może się okazać, że zwyczajnie nie będzie już miała takiej potrzeby.

Odpowiedz
avatar Bryanka
3 5

@kajcia: Ale mówimy ogólnie o wierze chrześcijańskiej, czy stricte katolickiej? Jeżeli ogólnie o wierze chrześcijańskiej, to się mylisz gdyż np. kościół anglikański ma inne podejście w tym temacie.

Odpowiedz
avatar kajcia
3 11

@Armagedon: az dziw bierze jak z tak krotkiej wypowiedzi mozna wyciagnac tyle blednych wnioskow i nienawisci. Kochana zycze ci wiecej milosci w zyciu, to moze nie bedziesz wowczas widziala tylko negatywnych rzeczy. Nie sugeruje nigdzie, ze matka autorki jest wyrozumiala. Jak dla mnie takie historie dlatego sa tak trudne, bo brak zrozumienia i dialogu jest Z OBU STRON. Dlatego pisze o tym, ze wypadaloby tez zrozumiec dlaczego matka zachowuje sie w ten sposob (co nie jest rownoznaczne z tym, ze popieram jej zachowanie- bo taka teorie juz widze wysnulas).

Odpowiedz
avatar Bryanka
3 7

@kajcia: Nie wątpię, że odłamy chrześcijaństwa inne niż jedyny i słuszny katolicyzm, mało Cię interesują. Odniosłam takie wrażenie, po formie wypowiedzi :D Nie jest jednak powiedziane do jakiego kościoła uczęszcza matka autorki. Prawdopodobnie jest katoliczką, ale niekoniecznie. Jest jeszcze druga strona medalu - autorka żyjąc w Anglii może należeć do miejscowej parafii, a wtedy wywody jej matki będą obchodzić ją tyle co zeszłoroczny śnieg.

Odpowiedz
avatar Armagedon
3 9

@kajcia: Widzę, że oprócz fanatycznej "wiary", masz jeszcze problem z czytaniem tekstu ze zrozumieniem, względnie z interpretacją tego co sama napisałaś. Nie piszesz o DIALOGU z obu stron. Zalecasz autorce, żeby "również" i "dla odmiany" ZROZUMIAŁA swoją matkę. Sugeruje to jednoznacznie, że - jak dotąd - to mamusia rozumie i wspiera kochaną córeczkę, a autorka ją zlewa. Akurat, jest dokładnie odwrotnie. W dodatku twój ton jest protekcjonalny i wyraźnie uważasz się za kogoś lepszego, mądrzejszego, mającego prawo udzielać religijnych nauk, bo autorka jest ciemna jak tabaka w rogu. Jednocześnie nie odpowiedziałaś mi na ŻADNE pytanie dotyczące twojej własnej religii. Nie potrafisz? A więcej miłości w życiu to do kogo mi życzysz? Do księży-pedofilów, spasionych biskupów-arogantów, pazernych, bezczelnych proboszczów, a może do "ojca" dyrektora, który - z całą pewnością - jest zdecydowanie bardziej dyrektorem, niż czyimkolwiek ojcem. I jeszcze coś. Z twojej krótkiej wypowiedzi wyciągnęłam "tyle błędnych wniosków" i NIENAWIŚCI? Jesteś pewna?

Odpowiedz
avatar aegerita
2 6

@kajcia: Czyli matka poprzez akceptację córki popełniłby "grzech cudzy" według świętej księgi, tak? Tej samej księgi, która za złe uznaje m.in. noszenie ubrania z dwóch różnych rodzajów tkanin (ręka do góry, kto nie ma żadnego takiego ciucha) oraz jedzenie owoców morza (kto nigdy nie spróbował krewetki ani małża?), za to pochwala zaproponowanie własnej córki jako seksualnej rozrywki obcym ludziom (bez ślubu, a jakże)? No spoko.

Odpowiedz
avatar Eander
4 4

@Armagedon: co do tematu wiary nie będę się wcinał w waszą rozmowę ale mam jedno pytanie co do "ewolucji". Gdzie widziałaś żeby obecna nauka sugerowała że człowiek pochodzi od małpy? Zawsze mi się zdawało że obecne stanowisko to że małpy i człowiek mają wspólnego przodka jednak są to oddzielne gatunki które w toku ewolucji poszły w innych kierunkach.

Odpowiedz
avatar irulax
2 4

@Armagedon: Jestem osobą wierzącą. Wcześniej miałem do księży stosunek zupełnie neutralny - ani mnie tam specjalnie nie ciągnęło, ani nie byłem niechętny. Światopogląd zmienił się, kiedy przez 5 lat mieszkałem w bursie prowadzonej przez księży Salezjan. Wtedy zauważyłem, że fasada prezentowana światu jest zupełnie inna od niemiłej (czasem) rzeczywistości. Znałem młodych księży którzy mieli zwyczajnie dość "róznych-takich' i odeszli z kapłaństwa. Odnośnie samych wiernych, mnie osobiście przeraża oczywisty rozdźwięk pomiędzy naukami Jezusa a tym co się wyrabia. Jakby to było zupełnie bezrefleksyjne. Taki prozaiczny przykład pewnej sąsiadki moich rodziców. Nie ma dla niej sprzeczności, kiedy wcześnie rano przychodziła po warzywa do naszego ogródka. Żeby nie był, osoba wcale nie biedna, wielka Pani Rolnik. W kościele na pierwszych miejscach. Zresztą, wedle niej, ona wcale nie kradła tylko.... wzięła bo były jej potrzebne. Moich rodziców tez nie musiała pytać, bo przecie i tak by jej pozwolili. Już pal licho te kilka marchewek. Przerażający jest sam rozdźwięk pomiędzy prawdami wiary a postępowaniem. Ech. A wystarczy przeczytać ze zrozumieniem katechizm przeznaczony dla pierwszoklasistów.

Odpowiedz
avatar Armagedon
-5 9

@Eander: I ty, jako gorliwy katolik, wierzysz w ewolucję? No to ci powiem, że ja, jako osoba zupełnie, ale to ZUPEŁNIE niereligijna, absolutnie w nią nie wierzę. I to jest dopiero śmieszne. Tak, tak, słyszałam już teorie, że to MAŁPA pochodzi od człowieka, znaczy - jakaś "odnoga" genetyczna się zdegenerowała i - zamiast "ewoluować" cywilizacyjnie - zaczęła się cofać. No, jakieś geny się gdzieś po drodze zmutowały - i wyszło to co wyszło, czyli małpa. Powiem ci coś w tajemnicy, Eander. Nie wierz ty w te głupoty. Teoria stwarzania i teoria ewolucji NIGDY się nie "spasują", żeby nie wiem jak "naukowcy" i Kościół wspólnie kombinowali. Nie ma opcji. I - albo jedno, albo drugie. Przypominam ci również, że nauka twierdzi, iż życie na Ziemi powstało w praoceanie, z - tak zwanego - bulionu pierwotnego. Następnie część wodnych stworów wypełzła na ląd, bo im się środowisko wodne znudziło. Potem zaczęły "ewoluować" w różnych kierunkach. Stąd takie bogactwo fauny i w oceanach i na lądach. Muchy, karaluchy, konie, słonie, kury, szczury, żaby, kraby - mają jednego wspólnego przodka. Pierwszy aminokwas. Aha, jest jeszcze jedna teoria łącząca bezkolizyjnie "naukowe odkrycia" z teorią stwarzania. Bulion pierwotny i ewolucja - swoją drogą, bozia zostawiła to "na żywioł", nie wtrącając się w temat, a Raj, czyli Eden - swoja drogą, plus Adam i Ewa w nim stworzeni, egzystujący bezproblemowo i bez styczności ze "światem zewnętrznym". Ponadto, zwracam ci uwagę, iż w Piśmie Świętym wyraźnie zaznaczono, iż wszystkie zwierzęta zostały stworzone "wedle swojego rodzaju". Oznacza to, że kot nie rozmnoży się z kozłem, żyrafa z krokodylem, wieloryb z niedźwiedziem polarnym... a człowiek z małpą. Ale, oczywiście, jako katolik, nie musisz wcale wierzyć w to, co jest w Piśmie Świętym napisane. Ba! Nie musisz nawet wierzyć, że to pismo jest święte.

Odpowiedz
avatar Eander
1 3

@Armagedon: Po pierwsze pismo święte nie neguje procesu ewolucji, a opis stworzenia człowieka i świata w nim zawarty nie jest dosłownym opisem. Zwróć uwagę, że był on skierowany do ludzi niewykształconych, którzy nie mieli żadnych szans zrozumieć tekstu naukowego w obecnej formie. Nie było pojęć ani koncepcji dzięki którym ktoś mógłby opisać pokazany mu proces w "naukowy" sposób dlatego zrobiono to za pomocą sztuki (księga rodzaju jest pieśnią). Pierwsze słyszę również o teorii mówiącej że małpa to przodek człowieka który się "cofną" ewolucyjnie. Chodziło ci raczej o twierdzenie, że przodkowie człowieka i małpy żyjąc w różnych środowiskach poszli w różnych kierunkach ewolucyjnych. Małpy rozwinęły siłę i zwinność, a człowiek inteligencje. "swoją drogą, bozia zostawiła to "na żywioł", nie wtrącając się w temat" - niektórzy nazywają przypadek wolą bożą ale to tak z punktu widzenia osoby wierzącej. Skoro zwracasz uwagę na tyle spraw zwróć również na to że w biblii masz informacje że wszystko zostało stworzone ale nie ma dokładnego opisu jak. Wyjaśnij mi czemu Bóg nie miałby stworzyć świata w taki sposób aby człowiek mógł go zrozumieć skoro zrobił go dla ludzi i dał im rozum zdolny do analizowania go. Na sam koniec: - po pierwsze nie ma żadnych powodów aby osoba wierząca nie miała wierzyć nauce. - po drugie jako katolik mam czytać i starać się zrozumieć Pismo Święte a nie brać je dosłownie, - po trzecie zachowania które opisujesz charakteryzują fanatyka a nie katolika

Odpowiedz
avatar irulax
0 2

@Eander: Popieram Twoją wypowiedź. :) Mój komentarz do punktów z końcówki wypowiedzi: - Dodatkowo, nie ma powodów aby naukowiec nie mógł wierzyć w jakiegoś rodzaju boga. I część z nich wierzy. - W kwestiach naukowych raczej nie należy brać jej dosłownie. Bardziej przypomina próbę tłumaczenia 6-latkowi zawiłości fizyki kwantowej. Część zagadnień można obrazowo wytłumaczyć na zasadzie porównań. Większości w ogóle się nie da. - Fanatykom Biblia nie jest do niczego potrzebna. Skoro się do niej nie stosują, więc po co tam zaglądać?

Odpowiedz
avatar dayana
1 1

@kajcia: Myślę, że ważniejsze od śmiesznego powiedzonka jest przykazanie miłości. A brzmi ono: "będziesz miłował [...] a bliźniego swego jak siebie samego" (wycięłam wstawki o bogu, bo to tu nieważne). Warto wiedzieć w co się w ogóle wierzy :) To ponoć takie najważniejsze przykazanie dla katolików.

Odpowiedz
avatar bazienka
0 2

@kajcia: jest roznica powmiedzy MOJA religia zabrania MI zyc w grzechu a MOJA religia zabrania TOBIE zyc w grzechu :)

Odpowiedz
avatar spielmitmir
8 12

@Tarko Byłam wierzącą przez lata, nawet bardzo. Nie wspominam tego dobrze, nie byłam szczęśliwa. Nie polecam. Może Ty spróbuj pomyśleć na chłodno, a nie emocjami, wciskanymi przez Kościół? Moje "odwróć się" jest równie dobre jak Twoje "nawróć się".

Odpowiedz
avatar spielmitmir
10 12

Tak jeszcze dodam, że zdarzyło mi się od niej usłyszeć "jak ja mogę powiedzieć, że cię kocham, skoro tylko Jezus kocha prawdziwą miłością?"

Odpowiedz
avatar Eander
3 7

@spielmitmir: W takim wypadku twoja matka jest raczej bigotką niż osobą wierzącą, ponieważ nie rozumie nawet o czym mówi. Co mogę powiedzieć współczuję i nie dziwię się że wiara źle ci się kojarzy.

Odpowiedz
avatar Grav
10 16

Moja znajoma miała tę samą akcję z ojcem. Zrobił jej lata temu karczemną awanturę, że śmie opuszczać dom rodzinny bez ślubu. Teraz, chyba z dekadę później, wzięła ślub. Ojciec próbował odnowić kontakt, jakby nigdy nic się nie stało - bo już nie żyje w grzechu. Był w ciężkim szoku, że kazała mu spadać na bambus.

Odpowiedz
avatar UBywatel
3 3

@Grav: ja ty potraktujesz rodziców tak dzieci potraktują ciebie albowiem są doskonałymi obserwatorami.

Odpowiedz
avatar Ophelie
6 8

@niemoja: lepiej traktowac kogos jak nienormalnego? Ciekawe podejscie. Jezus Maria, zanim sie wezmiesz do oceniania jakiejkolwiek religii mozesz cos o niej poczytac? Ale to prawda, przekonan matki nie zmienisz. Po historii chcialam skomentowac, ze oceniacie matke za ostro, ale jak, autorko, dodalas ze "tylko Jezus kocha prawdziwa miloscia" to zmienilam zdanie. Najwyrazniej nie ma sensu rozmawiac z nia o Twoim zyciu

Odpowiedz
avatar Eander
4 4

@Ophelie: Miałem podobne przemyślenia co do matki autorki co ty i również wpis o miłości zweryfikował moje stanowisko. Tak jak pisałem wcześniej matka autorki jest bigotka, nie próbuje zrozumieć o co chodzi w wierze katolickiej tylko skupia się na rytuałach i dosłownym bardzo płytkim odbieraniu tego co usłyszy. Tak zaakceptowanie (przyjęcie że jest to dobre) związku córki było by grzechem jednak tolerowanie go i interesowanie się losem swojego dziecka to już całkiem inna kwestia. Autorka jest dorosłą kobietą która sama decyduje o swoim życiu więc to jej decyzja co z nim robi. Nie odbiera to jednak prawa jej matce do zgadzania się bądź nie z tymi decyzjami.

Odpowiedz
avatar minutka
4 6

Sama jestem wierząca, ale powiem, że mamę masz rzeczywiście piekielną, jeżeli w ten sposób się do Ciebie odnosi...

Odpowiedz
avatar UBywatel
-3 5

@minutka: jako rodzic i katolik ponosisz odpowiedzialność za dziecko, ono może się ciebie na sądzie zapytać "dlaczego pozwoliłaś mi na to abym był/a w grzechu"

Odpowiedz
avatar spielmitmir
3 3

@UBywatel Wie? Myśli, że wie, tak jak Ty. Pzerzucanie własnego "wydaje mi się, więc tak jest" na innych również mało ma wspólnego z miłością i tolerancją.

Odpowiedz
avatar yfa
2 4

Z fanatykami się nie rozmawia o ich zaburzeniach. Jeżeli mama nie chce rozmawiać o niczym innym, niż swoje urojenia ...cóż, traktuj ją, jakby już miała Alzheimera. Tego się niestety nie leczy, z taką osobą sensownej rozmowy niestety już nie przeprowadzisz.

Odpowiedz
avatar anulla89
1 1

Jak ja Cię świetnie rozumiem... Tyle, że ja i moja mama mieszkamy w jednym mieście, więc "przebijam" :D Już dawno przestałam mieć nadzieję na poprawę, i od tej pory jakoś lepiej mi się żyje. Kocham moją mamę, ale gdybym poznała ją jako obcą osobę, to mało tego, że bym jej nie polubiła-uznała bym ją za nienormalną. Swoją drogą czasem się zastanawiam czy aby nic jej nie dolega, bo potrafi wygadywać takie rzeczy, że mózg staje. W rozmowach z nią tematy wiary omijam szerokim łukiem, a kiedy już musi coś wtrącić, to, jeśli to coś krótkiego, to po prostu to ignoruję, a jeśli zaczyna się rozkręcać, to albo zmieniam temat, albo mówię wprost, że nie będę z nią rozmawiać na ten temat. Wkurza mnie tylko, że po pierwsze nie widzi absolutnie żadnych błędów czy dziwnych zachowań swoich, czy swojej koleżanki-również bigotki, z którą mieszka, a po drugie, ok, niech sobie o moim zbawieniu myśli co chce, ale do jasnej ciasnej, ma dwie wnuczki, z czego starsza już sama jej trochę unika, i w zasadzie nawet jej pasuje, że babci prawie nie widuje, ale młodsza ma ponad rok, a jak dotąd widziała babcię raz, a raczej to babcia widziała ją, bo mała miała wtedy jakieś 3 miesiące... Ostatnio to mnie w ogóle zabiła, bo zadzwoniła, żeby mnie ostrzec, i uratować. Otóż, według mojej mamy, i jej znajomych z kościelnego gangu, jeśli się natychmiast nie nawrócę i nie wezmę kościelnego ślubu (mamy tylko cywilny), to już wkrótce, bo za mniej niż 3 miesiące (to było jakieś dwa miechy temu, więc czas ucieka), uwaga - wszyscy zginiemy, bo nadchodzi coś, co zwie się "trzy dni ciemności", i przetrwają tylko wierzący... Tak się klasnęłam w czoło, że aż ludzie na ulicy się za mną oglądali. Zapytałam ją tylko, czy jeśli do, powiedzmy końca 2020r (wspaniałomyślnie dałam jej "trochę" więcej czasu na ogarnięcie, że chyba coś jest nie tak) jednak w trzy dni nie umrze znaczącą część populacji (w tym ja i mój równie grzeszny mąż), to czy zgodzi się na rozmowę z jakimś specjalistą, bo nie do końca podoba mi się fakt, że z w miarę normalnej babki zmieniła się w fanatyczkę w ciągu kilku tygodni dosłownie, i węszę tu jakiś podstęp z dziedziny psychiatrii. Odpowiedziała mi, że na pewno umrzemy, i zaczęła wyliczać sposoby na ratunek. Między innymi zapalenie świec w oknach i bezustanną modlitwę... Tak, wiem, świnia jestem, że tak bezpośrednio, ale subtelne sugestie nie trafiały w ogóle, mniej subtelne, ale nadal delikatne, były zbywane spojrzeniem "już za życia jestem męczenniczką za wiarę" (kiedyś nawet powiedziała mi to wprost), a poza tym w czasie tej rozmowy zdążyła mi tak podnieść ciśnienie, że już miałam w nosie, co sobie pomyśli, czy się obrazi, i czy nie zranię jej uczuć, zwłaszcza religijnych. To był pierwszy od bardzo dawna raz, kiedy pozwoliłam jej powiedzieć coś związanego z wiarą, bo bardzo jej zależało, żeby przekazać mi tę informację, i od razu tego pożałowałam... Może łatwiej byłoby mi pogodzić się z faktem, że mam taką matkę, gdyby była taka od zawsze, ale ona, choć zawsze była osobą wierzącą, to jednak odjechała na maksa stosunkowo niedawno, bo kiedy już byłam dorosła... Nie zrozumcie mnie źle, nie chodzi mi o to, że wierzący to świry, tylko o to, że potrafiła być normalnym człowiekiem, a od paru lat jej zachowanie kwalifikuje ją moim zdaniem (i nie tylko moim) do odbycia leczenia. Serio, jakbyście czasem posłuchali co ona potrafi powiedzieć, zupełnie nie widząc jakie bzdury gada, to też byście ją tak sklasyfikowali...

Odpowiedz
avatar broneq
-1 1

Wieym, że zabrzmię staromodnie, ale 30tka i bez ślubu dla laski to już taki ostatni dzwonek. Jak koleś nie chce się zaangarzowac, to znaczy, że szuka "lepszej" i powinnaś go olać, ale jak kocha, to niech się zadeklaruje i weźmie ślub. Serio...

Odpowiedz
Udostępnij