Ponieważ są ferie, siostra mojego partnera podrzuciła swą starszą córkę (2 klasa SP) na tydzień rodzicom.
M. sypia na dole, w salonie "teściów", my na górze.
Dziś wstałam jak na mnie bardzo wcześnie, więc słyszałam lekkie zamieszanie na dole oraz odjeżdżający około siódmej samochód.
Jakiś czas później usłyszałam płacz M. W pierwszej chwili pomyślałam, że pokłóciła się o coś z babcią. No bo skoro M. jest na dole, a nikt nie krzyczał do mnie (wiedzieli, że nie śpię), że ją zostawiają, to babcia musi tam być, prawda? Może poszła do piwnicy...
No ale płacz nie cichnie, nawet przybiera na sile, M. zaczyna wzywać matkę... Schodzę.
M. siedzi na łóżku, spłakana, czerwona. Dziadkowie pojechali na zakupy. Zabrali jej młodszą siostrę, podrzuconą dziś rano przez matkę. M. nie zabrali. Gdy obudziła się sama na dole, chciała zadzwonić do matki, ta jednak nie mogła akurat odebrać, więc dziecko wpadło w panikę tak dużą, że usłyszałam je na górze.
Wysłuchałam, przytuliłam, pocieszyłam, zaproponowałam telefon do mamy ode mnie (nie, nie trzeba) oraz śniadanie (chętnie). Już się pocieszyła, teraz siedzi z moją córą i plotą bzdury, jak to tylko dzieci potrafią :D
Ale czy tak naprawdę trudno obudzić dziecko i powiedzieć "Jedziemy tu a tu, możesz z nami jechać albo iść do ciotki na górę"? Albo dać mi znać, że ją zostawiają, wtedy byłabym uważniejsza, zareagowałabym od razu? Albo napisać kartkę, którą dziecko znalazłoby po obudzeniu: "Pojechaliśmy na targ, idź do Singri".
Otóż nie, nie należy mówić dziecku, że się wychodzi. "Bo będzie płakać".
dom
Piekielne w tej sytuacji jest coś zupełnie innego, mianowicie fakt, że ośmioletnie dziecko wpada w panikę, gdy zostaje samo.
Odpowiedz@Jorn: Myślę, że zadecydowało nie to, że została sama, tylko to, że obudziła się sama. Budzisz się rano, obok Ciebie powinna leżeć żona, ale jej nie ma. Nie ma jej w kuchni, w łazience... Nie reaguje na wołanie. Nie poczułbyś się nieswojo? A to jest tylko dziecko. Nie reaguje jak dorosły człowiek. Gdyby M. została przez dziadków obudzona i poinformowana, że wychodzą, włączyłaby sobie telewizor i tyle. Ewentualnie przyszłaby na górę obudzić moją N. Znam tego dzieciaka nie od dziś, taka sytuacja to dla niej nie pierwszyzna.
Odpowiedz@singri: Jorn ma rację. Ośmioletnie dziecko wstaje i zaczyna ryczeć bo nikogo niema... paranoja. Ja mając 8 lat jak wstałem i zobaczyłem, że rodziców nie ma to się cieszyłem, że mogę na kompie grać w opór.
Odpowiedz@babubabu89: Może zależy to od osobowości dziecka? Moja też nie jest zachwycona, gdy znienacka zostaje sama. W ostateczności mówię jej wieczorem "Jutro rano gdzieś jedziemy, jak się obudzisz a nas nie będzie zejdź na śniadanie do babci". Wtedy odpala telewizor i jest zachwycona. Ale nie lubi zaskoczenia.
Odpowiedz@singri: mysle ze o wychowanie, styl zycia chodzi. Jesli rodzice nigdy nie wychodzili bez mowienia to nie dziwie sie ze sie przestraszyla. Ja mam jeszcze male dzieci ale i tak zawsze mowie gdy gdzies ide. Masz racje, tez bym poczula sie dziwnie jesli wstaje a tu nie ma nikogo,jeszcze jakby maz nie odbieral to bym sie denerwowala. Co innego gdy ktos cos mowi a co innego gdy sie znika.
Odpowiedz@babubabu89: Też się zgadzam ze zdaniem Jorna - 8-latka to duże dziecko, które powinno się ogarniać. Przecież wiedziała, że jeśli nawet dziadków nie ma, to z pewnością zaraz wrócą, a poza tym może zajrzeć na górę, a tu wpada w panikę. Wg mnie chore dziecko i/lub chore jego wychowanie
OdpowiedzMoje dzieci są uczone od małego że czasem zostają z kimś innym niż mama czy tata. 2-letnie dziecko może to zrozumieć i nie płacze gdy wychodzi mama. Kiedyś nawet zostawiłem na kilka minut (wyniesienie śmieci) dzieciaki, z których najstarsze miało 3 latka. Wyjaśniłem, że nie będzie mnie 5 minut i że ma się opiekować tym młodszym. Wróciłem, to żadne nie płakało, a starsze rzeczywiście się opiekowało tym młodszym. Nie było żadnej histerii.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 stycznia 2020 o 10:18
@kartezjusz2009: ale wyjaśniłeś, że Cię nie będzie, a tu dziecko obudziło się całkiem samo i to nie u siebie w domu, więc jak dla mnie nic dziwnego, że wpadła w panikę. Gdyby dziadkowie uprzedzili, albo chociaż zostawili karteczkę, to myślę, że dziecko zareagowałoby spokojniej
Odpowiedz@kartezjusz2009: teraz doczytałam, że najstarsze miało 3 lata, a nie najmłodsze. Brawo, wielka odpowiedzialność, bo śmieci były takie ważne, że już teraz, natychmiast je trzeba było wynieść.
Odpowiedz@kartezjusz2009: Chodzi o dziecko uczęszczające do drugiej klasy szkoły podstawowej a nie dwuletnie. Czasy ewidentnie inne, dziś dziecko w tym wieku nie może samo wyjść na ulicę, jak szłam do pierwszej klasy to drugiego dnia powiedziałam mamie, że idę sama (dystans ok. kilometr), bo wstyd być prowadzonym za rączkę.
Odpowiedz@pusia: Wiedziałem, że ktoś się uczepi wieku. Nie uważam, że 3 lata to za mało, żeby uczyć odpowiedzialności. W tym wieku sam byłem uczony odpowiedzialności za siebie. Raz - na własne życzenie - zostałem sam w domu gdy reszta domowników poszła do kościoła. Miałem się bawić w jednym pokoju i tak było. @helgenn: serio dzisiaj dziecko z drugiej klasy nie idzie samo do szkoły?! Ja w tym wieku dostawałem instrukcje gdzie są klucze do domu i wracaj chłopie sam. Oczywiście rodzice nie kończyli z kontrolą, ale po prostu uczyli odpowiedzialności. Dziwnych czasów dożyłem...
Odpowiedz@kartezjusz2009: Dziecko w drugiej klasie w SP mojej córki, siedzi w świetlicy aż zostanie odebrane. W zeszłym roku jeden chłopczyk chciał wracać sam, to nauczycielki go nie puściły, musiał czekać aż jego siostra skończy lekcje.
OdpowiedzJeśli się nie byle to według prawa dziecko do lat 7 musi być pod opieką starszej osoby (chyba minimum 10 lat), natomiast bardzo dużo szkół w regulaminie zastrzega, że dziecko do dziesiątego roku życia ma być odbierane przez kogoś.
Odpowiedz@kartezjusz2009: oczywiście, że 3latka powinno się uczyć odpowiedzialności. Ale zawierzać mu, że jest na tyle ogarnięty, że zadba o siebie pod nieobecność rodziców to głupota. Dziecko 3letnie może być samodzielne żeby samo się ubrać, sprzątać po sobie, ale nie żeby zostać samo w domu, w dodatku z młodszymi od siebie dziećmi
Odpowiedz@singri, @helgenn: dzięki za przykłady. Niedługo mnie to czeka, więc zobaczę jak to wygląda dzisiaj. @pusia: nie było mnie mniej niż 5 minut. Pamiętam sytuację, że kiedyś zaparłem się, że nie pójdę do kościoła. Nie i już. Rodzice odpuścili i tylko ustalili ze mną, że mam się grzecznie bawić do ich powrotu. Jak ustaliliśmy, tak zrobiłem. Nie było ich w domu przez godzinę. Wtedy miałem około 3 lat.
Odpowiedz@kartezjusz2009: ale to, ze tobie się wtedy nic nie stało, nie oznacza, że nie mogło się stać. Dzieci 3letnie mają czasem głupie pomysły. Moja kuzynka postanowiła wejść na taboret, on się przewrócił, a ta wyrżnęła na podłogę, rozwaliła sobie wargę i wybiła zęba. Czasem wystarczy tylko chwila. A tłumaczenie, że tobie nic się nie stało więc tak można jest w stylu: kobieta skoczyła z 10 piętra i przeżyła, więc można skakać z 10 piętra
Odpowiedz@pusia: absolutnie nie twierdzę, że 3-latek nie ma głupich pomysłów. Twierdzę jedynie, że 3-latka można uczyć odpowiedzialności za siebie i za rodzeństwo. Nie od razu godzinę, ale 5 minut. Jak to opanuje i głupot nie zacznie robić, wtedy można wyjść do sklepu obok (10-15 minut), a potem jako 5-6 latek będzie w miarę ogarnięty.
OdpowiedzUważam, że dziadkowie zachowali się nieodpowiedzialnie. Nie wyobrażam sobie, żebym mogła tak się zachować względem 8 latki. Niby to już nie małe dziecko, ale też nie nastolatka. W tym wieku wyobraźnia jest przeogromna a taka sytuacja dała niepotrzebny stres. Nie mówię, żeby sie pieścić z dzieckiem, ale wystarczyło wieczorem powiedzieć, że się wybierają i jeżeli wstanie to może jechać z nimi lub spać dalej, albo napisać jaką karteczkę. Cokolwiek, żeby mała była spokojna. Kurcze jestem dorosła, ale gdyby w dniu kiedy mąż ma być w domu raptem po wstaniu zauważyłabym, że go nie ma a ja nie miałabym żadnej karteczki, wiadomości w telefonie to róznież poczułabym w pierwszej chwili niepokój a tu sprawa dotyczy dziecka.
OdpowiedzW ramach walki z analfabetyzmem i grafomanią, plus za normalne słowo "partner" zamiast nadużywanego, pseudoliterackiego "luby".
OdpowiedzNie wyobrażam sobie bym zachowała się tak względem kogokolwiek. Wychodząc zawsze informuje lub zostawiam kartkę. A dziecko gdy od najmlodszych lat jest informowane: Tak wychodzę, ale wrócę. Przyswaja to i nie ma z tym problemu. Natomiast uciekanie dziecku by uniknąc pożegnania jest zwyczajnie podle i nieczego nie uczy. No może oprócz wyrobienia świadomosci, że rodzic czy opiekun przy chwili twojej nieuwagi cię porzuci.
OdpowiedzWybacz bezpośredniość, ale czasem mam wrażenie, że mamą zostałaś wczoraj i jeszcze wszystko jest dziwne. Poważnie, pierwszy raz spotkałaś się z postawą "nic nie mówić, bo będzie płakać"?. Ja to słyszę przy każdej wizycie w lekarza chociażby, czasem nawet od obcych ludzi (tłumaczyłam, jak będzie wyglądać szczepienie, na co jakaś pani do mnie: "po co pani straszy to dziecko?!"). To jest pogląd równie popularny, jak ten, że klaps to nie przemoc.
Odpowiedz@Meliana: Po raz pierwszy została ona zastosowana prawie że w mojej obecności, po raz pierwszy dotknęło to dziecko, które znam tak blisko. Owszem, i wcześniej radzono mi, żebym postępowała wg tej zasady, ale głupie rady mają to do siebie, że nie trzeba ich słuchać.
Odpowiedz@singri: Może nieprecyzyjnie się wyraziłam - utożsamianie się z czymś, a dziwienie się temu, to dwie różne rzeczy. I o ile rozumiem "bulwers", że na tak durny pomysł wpadły osoby tak Ci bliskie, o tyle dziwienie się, że coś takiego funkcjonuje jest dla mnie z kolei dziwne :) Mam nadzieję, że rozumiesz, co mam na myśli? Swoją drogą - na Tobie nikt tego nie stosował? Bo u mnie to był stały punkt programu. Zwłaszcza w przypadku jakichkolwiek czynności okołomedycznych. Nie dość, że nie mówiono mi, że jedziemy do lekarza, to jeszcze często byłam wprost okłamywana, że jedziemy np. do sklepu. Podobnie wszystkie wyjścia rodziców beze mnie odbywały się "po angielsku", żebym się nie zorientowała. Wszystko oczywiście w tej słynnej, "dobrej wierze" :)
Odpowiedz@Meliana: Nie, nigdy. Moja matka miewała różne dziwne pomysły, ale na ten akurat nie wpadła. Odkąd pamiętam, uprzedzano mnie, że zastrzyk lekko zaboli, że pobranie krwi polega na ukłuciu. Wiedziałam, że mama wychodzi, zostawałam z rozmaitymi osobami, a czasami nawet na chwilkę sama. I tak, dziwię się, że to jeszcze funkcjonuje. Bo moim zdaniem totalnie nie ma sensu... Owszem, dziecko nie będzie płakać przy pożegnaniu, ale za to urządzi histerię jak się zorientuje że je wyrolowano. A kłamania własnemu dziecku nigdy nie zaakceptuję.
Odpowiedz@singri: Mnie lekko dziwiło, że moi rodzice, mimo ewidentnych dowodów na nieskuteczność tej metody (emerytowane już pielęgniarki pozdrawiają mnie na ulicy z komentarzem "a! to ty robiłaś histerię na cały ośrodek!"), długo nie mogli pogodzić się z tym, że nie mam zamiaru stosować jej na własnych dzieciach - taki kompletny brak wyciągania logicznych wniosków u dość inteligentnych ludzi jest jednak dziwny. "No ale jak to tak można, takie rzeczy tak małemu dziecku opowiadać, koszmary w nocy będzie miało"... A tu zdziwko, bo nie dość, że koszmarów nie ma, to histerii nie wyprawia, a i rękę do ukłucia same podaje, buzię do badania otwiera i koszulkę ściąga. Mnie jednak najbardziej bawił i nadal bawi tekst "nie noś, bo się przyzwyczai" - tak jakby noworodek przez 9 miesięcy ciąży w kołysce leżał, że teraz się musi do bujania przyzwyczajać...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 stycznia 2020 o 15:41
@Meliana: Pierwszy raz spotkałam się z takim podejsciem tutaj i przyznam szczerze, że myslałam iż to jakaś creepy nisza. Zaledwie dwa razy widziałam coś w ty stylu w życiu. Nigdy nie spotkałam się z taką praktyką w mojej rodzinie i otoczeniu
Odpowiedz@maat_: bo to galopujaca patologia jest wzbudzanie w dziecku lekow, cos na etapie "jak bedziesz niegrzeczny to pani cie zabierze"
Odpowiedzcos widze, ze cala rodzine masz patologiczna :/ no i po co z nimi siedzisz? zeby miec na co ponarzekac?
Odpowiedz