Nie wiem, czy to mi "madkowe" hormony padły na mózg, czy niektórzy po prostu nie powinni mieć dzieci.
Nurtowała mnie jedna kwestia, więc poszukałam w necie jakiegoś forum, żeby poczytać o doświadczeniach innych rodziców. Od wątku do wątku poczytałam na jakimś forum o zwyczajach "sennych" niemowlaków. Jedna wypowiedź przykuła moją uwagę.
"Mój ciężko zasypiał wieczorem, domagał się lulania albo przytulania z nami w łóżku. Potrafił tak marudzić godzinę, zanim zasnął. Pewnego dnia powiedziałam dość, ja też muszę się wyspać i nie będę przyzwyczajać do lulania za każdym razem. Wystawiłam łóżeczko do pokoju starszej córki, jak uznawałam, że czas iść spać, to kładłam do łóżeczka i wychodziłam, potrafił ryczeć 3 godziny, ale nie interesowało mnie to. Czasem do wycia dołączała się córka, bo nie mogła spać, ale nie reagowałam - chciałam, aby nauczyli się, że nie zawsze będę do nich doskakiwać, jak tylko zapłaczą. Teściowa twierdziła, że miesięczny dzieciak jest za mały, aby go zostawiać samego, aby zasnął, ale ja uważam, że nie można dać sobie wejść na głowę, pamiętajcie, mamy, wasze potrzeby są równie ważne, co potrzeby dziecka!".
Pojawiły się dwa głosy mocno krytykujące wpis, jeden nawet sugerujący, że jego autorkę powinna odwiedzić opieka społeczna, ale poza tym same "zachwycone" mamy, piszące:
- Masz rację, dzieci trzeba wychowywać od początku!
- Nie przejmuj się krytyką, niektóre pewnie jeszcze roczniaki lulają do spania!
- Już widać, że święte matki polki by cię najchętniej zjadły!
I teraz się zastanawiam, czy to ze mną jest coś nie tak, że serce mi pęka, jak pomyślę o miesięcznym dziecku płaczącym przez 3 godziny...
rodzice
Niezwykle sadystyczna matka, nie dość że uniemożliwia wykształcenie prawidłowej więzi z dzieckiem i lekceważy jego potrzeby to jeszcze obarcza konsekwencjami tych braków drugie dziecko. Nie zdziwiłabym się, gdyby córka znienawidziła rodzeństwo niedające jej spać. I może przemawia przeze mnie brak doświadczenia, ale zostawianie MIESIĘCZNEGO niemowlaka samego, bo nie daje spać, jest kuriozalne. Nawet przy założeniu, że instynkt rodzicielski nie istnieje, a depresja poporodowa kwitnie to przecież ze zwykłej ludzkiej przyzwoitości wypadało by się nim zainteresować! I myślę tu głównie o ojcu, który przecież na takie gwałtowne zmiany hormonalne nie jest i nie był narażony.
Odpowiedz@Brzeginka: Zgadzam się. Moje doświadczenie i koleżanek z pracy pokazuje, że dziecko dzięki bliskości matki czuje się bezpieczne i potem lepiej radzi sobie w życiu. Dzieci odkładane do łóżka mają stany lękowe, są niepewne własnych zdolności. To, co w książkach zalecają nijak się ma do życia. Owszem, notoryczne "lulanie" też nie jest dobre. Trzeba przytulić, pocałować, położyć do łóżka i pobyć przy łóżku z dzieckiem. Nie zostawiać samego. Dzieci zostawione same mają potem różne problemy w życiu. Żal mi serce ściska. Ja sobie nie wyobrażam, żebym moje dziecko mogła zostawić w ten sposób.
Odpowiedz@Brzeginka: Mta, ojciec... niestety 90% ojców ma gdzieś takie rzeczy, to baba jest od zajmowania się dziećmi, gotowania i sprzątania. Widzę to na co dzień w zdecydowanej większości związków. A jak matka sobie nie da rady i coś będzie nie tak, to zawsze jest jej wina, bo jest złą matką, a jakoś ojciec jest ok, bo przecież on jest od zarabiania, a nie od siedzenia przy dzieciach.
Odpowiedz@Brzeginka: Dziecko z płaczu może wymiotować, a że leży na plecach, po prostu się udusi...
Odpowiedz@Brzeginka: Zgadzam się, że matka przejawia jakieś skłonności sadystyczne, skoro potrafi płaczącego niemowlaka wynieść do pokoju drugiego dziecka i położyć się spać. Kiedy moja córka zaczynała płakać w nocy to choćbym chciał, nie byłbym w stanie zasnąć. I to nie tylko z powodu hałasu, ale przede wszystkim dlatego, że bałbym się że coś jej jest (dzieci bez powodu nie płaczą). Dlatego wolałem już wziąć ją na ręce i iść wspólnie oglądać śpiącą rybkę w TV, nawet jeśli nie zawsze to cokolwiek dawało. Przynajmniej miałem małą przy sobie i wiedziałem, że będę w stanie zareagować gdyby cokolwiek się stało (choćby zaczęła się dławić ulanym mlekiem). Pewnie, że w końcu przychodzi moment, żeby nauczyć dziecko samodzielnego zasypiania, ale miesięczny niemowlak jest na to za mały.
OdpowiedzNie mogę się wypowiedzieć z własnego doświadczenia, z opisu doświadczeń większości koleżanek wynika, że przy pierwszym dziecku rzeczywiście każdy płacz jest powodem do tulenia, przy następnym już się tego oduczyły, bo odbiło się na to na nim rykoszetem (dziecko nie umiało inaczej zasypiać). Nie tłumaczy to faktu, że została ukarana starsza córka, łożeczko powinno zostać przy rodzicach.
OdpowiedzJuż nie pamiętam dokładnie ile miały moje dzieci gdy właśnie w ten sposób były nauczane chodzenia spać bez zbytniego przedłużania. Głównie dotyczyło to córki, bo pierwsza była, chyba coś pół roku miała jak po porcji wieczornych atrakcji została położona do łóżka i padł rozkaz spać. ;-) Marudzenia było z pół godziny, następnego dnia może jakieś 10 minut, później nic. Z synem tego problemu nie mieliśmy, zasypiał na komendę. Tak sam z siebie. I nie bójcie się, nic dzieciom nie będzie.
Odpowiedz@tatapsychopata: No właśnie problem w tym, że będzie. Co prawda nie mogę podeprzeć się doświadczeniem, ale wyniki badań są dość jednoznaczne. Osamotnione niemowlęta gorzej się rozwijają psychicznie i emocjonalnie, a co za tym idzie czasem również fizycznie.
Odpowiedz@Brzeginka: Nie, nie będzie. Tak wychowywała dzieci moja kuzynka w Anglii. Od pierwszego dnia życia miały swój pokój i zasypiały same. Nigdy nie było problemów. Przyznam, że też byłam w szoku jak to zobaczyłam. Byłam u niej kilka dni i nie mogłam się nadziwić. Jak to same? Teraz już chodzą do szkoły. Pogodniejszych i lepiej wychowanych dzieci nie widziałam. Uczą się obie doskonale. Starsza jest najlepszą uczennicą w klasie.
Odpowiedz@PaniMasztalska: Może to chlubny wyjątek? ;-) Jak mówiłam bazuję jedynie na wiedzy akademickiej, a wiadomo jak to jest. Teoria sobie, a praktyka sobie, więc nie będę się upierać.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 9 stycznia 2020 o 10:14
@PaniMasztalska: bo u nas króluje kult matki polki uświęconej brzuchem, później rodzicielstwo bliskości do 18 roku życia a na zachodzie często stosuje się "zimny chów". W wielu krajach normą jest zatrudnianie pielęgniarki na pierwsze miesiące życia, żeby rodzice się wyspali a kobiety wracają do pracy po 3 miesiącach. Tak naprawda cała ta otoczka wobec rodzicielstwa to pomysł dość nowomodny, przecież nawet nasze mamy praktycznie pracowały do dnia porodu i wracały do pracy po 3 miesiącach. Co jest lepsze? Nie wiem, nie mi oceniać, przesada w żadną stronę nie jest dobra.
Odpowiedz@PaniMasztalska: to nie jest kwestia, gdzie dziecko śpi i jak jest usypianey tylko ignorowanie wycia dwójki przez 3h. Jakbym była ich sąsiadka, to owszem, wezwalabym policję, bo równie dobrze mogli są wyjść i zostawić niemowlaka z drugim dzieckiem samego w domu.
Odpowiedz@PaniMasztalska: podobnie jest u mojej kuzynki. Pierwsze dziecko usypiali na rękach, spał z nimi w łóżku i biegali do niego na każde kwiknięcie. Przy drugim dziecku stwierdzili, że nie mają na takie coś czasu ani siły. Dziecko spało od początku w swoim pokoju, zasypiając w łóżeczku. Jeżeli nawet w nocy sie obudziło i zaczęło kwękać, nie biegali do niego, wychodząc z założenia, że pokwęka i będzie spać dalej. Teraz mają ośmioletniego terrorystę, który wszystko wymusza płaczem i wyciem i dopiero od niedawna po długich bojach zaczyna spać w swoim pokoju, oraz samodzielnego rezolutnego czterolatka
Odpowiedz@Brzeginka: Nie będzie nic. Córka ma 30 lat... ee 29 jeszcze... syn zaraz 27. Samodzielni, pracujący, w związkach, bez kredytów (do czasu), szczęśliwi, normalni ludzie. Ja wiem że obawiasz się konsekwencji rozmaitych, ale we wszystkim, także i tu należy zachować rozsądek i trzeźwe myślenie. Z obserwacji własnych widzę że niestety tego ostatniego z czasem mocno ubywa. Żyjemy w czasach gdzie ktoś albo jest kryształowo czysty, święty i w powietrzu unoszący, albo jest nekrofilem pedofilem. Nic po środku. Przy przyzwyczajaniu dzieci do samodzielnego spania trzeba być po środku. Bo trochę trzeba asertywności (oj to zła matka jest) i trochę czujności czy jednak tam coś źle się nie dzieje.
Odpowiedz@helgenn: chętnie dowiem się, w jakim zachodnim państwie opieka społeczna nie zainteresuje się przypadkiem ignorowanego przez kilka godzin płaczącego niemowlaka. Nawet gdyby, to co piszesz się zgadzało to to co zachodnie jest z automatu lepsze, a to co u nas gorsze? Akurat w większości krajów Europy Zachodniej matki i rodzice w ogóle są o wiele bardziej wspierani i brani w państwową opiekę, niż w Polsce. Przywileje w pracy, refundacja in vitro, pierdyliard dodatków socjalnych na dzieci.Nasza pincsetka się chowa. I nie słychać głosów o marnotrastwie publicznych pieniędzy. Stawia się też właśnie dużo na więź z dzieckiem. Ja chciałam do pracy wrócić po pół roku. Nie usłyszałam od nikogo słowa poparcia dla tak szybkiego powrotu do pracy. Kiedyś kobiety rodziły w polu, a po porodzie z dzieckiem przy cycku wracały do pługa ;)
Odpowiedz@digi51: Kraje do których się odnosiłam to Hiszpania i Szwajcaria (z nimi miałam naiwiększą styczność i przynajmniej chwilę tam mieszkałam), na podstawie opowieści myślę, że można pod to podpiąć Anglię. Nigdzie nie napisałam, które podejście jest lepsze, po prostu zauważyłam różnice. Niektóre dzieci potrafią płakać dwie godziny podczas karmienia, inne przez cały dzień (koleżanka miała taki przypadek, lekarze stwierdzili, że to częściowo przez kolki, ale nie tylko, nie ma jednak rady ani lekarstwa, musieli ten okres przeczekać).
Odpowiedz@digi51: Nie, no nie przesadzaj. Leżały kilka dni w połogu, choćby po to, by im się krocze zrosło. Porody "w polu" zdarzały się rzadko, tak jak dziś "na ulicy", albo "w taksówce". A do roboty, z dzieckiem przy cycku, wracały szybko, to prawda. Ale nie do pługa. Oraniem zajmowali się faceci. Co do historii. Powiem wprost. Nie wierzę, żeby ktokolwiek, kto jest normalnym człowiekiem, był w stanie wytrzymać trzygodzinne wycie noworodka. Dziecko płacze w określonej "częstotliwości", na którą ucho ludzkie jest bardzo wrażliwe. Już tak to mądra natura wymyśliła. (Zresztą u zwierząt funkcjonuje to tak samo). Dlatego nawet gdy wyje CUDZE dziecko (powiedzmy, w autobusie) po kilku minutach mamy dość, cały nasz system nerwowy się spina. I ta niekonsekwencja w opisie. Panienka odstawiła niemowlę do dziecięcego łóżeczka, bo - wiercąc się przez godzinę - przeszkadzało jej w zasypianiu we własnym. Ale już trzygodzinna "syrena" alarmowa, zdarzało się, podwójna - w niczym jej nie przeszkadzała. Spała słodko. Możliwe, że dziecko płakało kilkanaście minut, no - pół godziny. A teraz mamuśka robi z siebie super bohaterkę, twardą jak skała propagatorkę asertywności. I jeszcze coś. Noworodki - jeśli są najedzone, przewinięte, nie mają kolki i jest im ciepło (nie gorąco!) - z reguły przesypiają większą część doby, a czuwając - nie wyją. Chyba, że cierpią na zespół odstawienia (nikotyna, alkohol, narkotyki), lub są CHORE.
Odpowiedz@tatapsychopata: jak sam zauważyłeś pół godziny - nie trzy. A kładzenie płaczącego niemowlęcia z starszym dzieckiem które przez młodsze nie może spać i nie reagowanie na płacz kilkugodzinny płacz obu to już zgroza. Nie podchodzi to pod jakieś zaniedbanie czy znęcanie się?
Odpowiedz@Armagedon: zapomniałaś jedynie dodać, że na tak wczesnym etapie, dłuższy płacz dziecka bardzo często wywołuje u matki laktację. Na takich parentingowych grupach, forach i portalach pełno jest bajecznych debilizmów pisanych przez młodych rodziców dających upust swojej frustracji.
Odpowiedz@Armagedon: O tym pługu i porodzie w polu to tak wiesz... z przymrużeniem oka ;) Co do tego, że laska mogła kłamać i dlaczego nadal jest to w moim odczuciu piekielne napisałam niżej. @helgenn, w takim razie przepraszam, odniosłam wrażenie, że zachwalasz model "zachodni" z powodu tej ironicznej wstawki " bo u nas króluje kult matki polki uświęconej brzuchem, później rodzicielstwo bliskości do 18 roku życia". To, że są dzieci mniej i bardziej płaczliwe to zgoda. Ale nie wierzę w to, że jakieś zdrowe dziecko beczy przez 3h "bo tak", jeśli jest nakarmione, wygodnie ułożone, w odpowiedniej temperaturze. Dzieci miesięczne są na tyle małe i niezaznajomione ze światem, że często płaczą i same nie wiedzą dlaczego. Rodzic gdy już pozna dziecko, wie, gdzie jest bezpieczna granica płaczu. Ale przez 3h dziecko jest w stanie bardzo zgłodnieć albo obsikać się i obsrać, aż przecieka.
Odpowiedz@Brzeginka: Akurat ostatnio przeczytałam, że badania naukowe nie wskazują na zauważalne różnice rozwojowe pomiędzy dziećmi wychowywanymi w bardzo różnych warunkach lub nawet takimi, które we wczesnej młodości przeszły jakieś traumy (jak wojny czy skrajna bieda). O ile dziecko nie dozna urazów fizycznych, pierwszy rok-dwa lata życia mają marginalny wpływ na jego funkcjonowanie jako dorosłej osoby. Odsyłam do "Trzy złudne przekonania" autorstwa Jeromego Kagana, k Mimo to warto zauważyć, że znęcanie się nad dzieckiem jest złe samo w sobie, bo pozbawiając niemowlaka miłości, w tym właśnie momencie krzywdzimy bez potrzeby żywą i czującą istotę.
Odpowiedz@Hatsumimi: Dziwne... Gdy ja dorastałam, twierdzono, że pierwsze trzy lata życia są kluczowe dla rozwoju dziecka. Chyba że tam chodziło o to, że jeśli dziecko w tym wieku nie zdobędzie umiejętności podstawowych, jak mówienie czy chodzenie, to potem już będzie trudniej, a z mówieniem to podobno nawet niemożliwe.
Odpowiedz@singri: Ok, chyba wyciągnęłam trochę zbyt ekstremalne wnioski. Autor książki powoływał się na przykład na dzieci wychowane w krajach trzeciego świata czy sierocińcach, zauważając, że w dorosłym życiu nie wykazują większych skłonności do zaburzeń niż dzieci, którym niczego nie brakowało. Podejrzewam jednak, że skrajnie patologiczne traktowanie jak na przykład całkowita izolacja dziecka od ludzi czy długotrwałe aktywne znęcanie się byłaby w stanie je znacznie upośledzić (znane są zresztą przypadki "dzikich dzieci", choć - na szczęście - jest ich zbyt niewiele, żeby można je było dokładnie zbadać). Tak czy siak, szybkie zerknięcie na temat (może trochę niedokładne) pokazuje mi, że hipoteza, według której pierwsze dwa lata życia mają kluczowy wpływ na rozwój emocjonalny i społeczny człowieka, była popularna w latach siedemdziesiątych, a obecnie raczej uznaje się (między innymi na podstawie badań nad rozdzielonymi bliźniętami), że większy wpływ na te cechy oraz skłonności do zaburzeń posiada genetyka.
Odpowiedz@PaniMasztalska: a z opcja ze od poczatku we wlasnym lozeczku bez przyrastania do rodzica to sie zgodze z rodzicem czuwajacym, a nie kurde do nie wiadomo ktorego roku zycia spiace z matka ( znajoma nadal spi z 5letnim synem w lozku, jej maz w drugim pokoju, troche patologia)
Odpowiedz@singri: w zasadzie pierwsze lata sa najwazniejsze, bo do 5-10 rz ksztaltuje sie osobowosc :)
OdpowiedzTo jest przemoc w stosunku do dziecka. Poczytaj porządne blogi parentingowe, że tak tu polecę blogojciec i matka jest tylko jedna
OdpowiedzNie znam się na wychowaniu ale mnie bardziej szkoda drugiego dziecka, które niczego nie jest winne, a musi cierpieć przez decyzję mamusi.
OdpowiedzBlogi i fora parentingowe jako źródło wiedzy. Genialne. Nie, dziecku nic nie będzie i nie niszczy to żadnej więzi, ani nie uniemożliwia stworzenia takowej. Dziecko też nie jest "osamotnione". Nie jest bowiem zostawione samo w ogóle, ale jedynie spoczynek nocny z dokarmianiem/przewijaniem w określonych godzinach. Dziecku nie dzieje się nic złego.
Odpowiedz@Lobo86: nie źródło wiedzy, a po prostu zapoznanie się z doświadczeniami innych rodziców. Nie jest zastępuje internetem lekarza ani położnej. Swoją drogą ciekawa jestem skąd u Ciebie tak dobra wiedza o niemowlętach, że stawiasz się w roli wyroczni. Ja mam trochę doświadczenia z niemowlętami (rodzeństwo, bratankowie, w końcu własne dziecko), ale jestem otwarta na inne głosy i nie stwierdzam niczego definitywnie, ale uważam, że zostawić dziecko, którego jest niczego nieświadome i nadal "ogłupiałe" po porodzie I nie reagować przez 3 godziny (nie kilka minut czy pół godziny) trzeba mieć coś nie tak z głową. Pomijając już to, że dzieci w tym wieku nadal jedzą co mniej więcej 3 godziny. Weź się połóż i drzyj przez 3 godziny w ciemności nie dostając niczego do picia. Serio, to nie jest kwestia wychowania tylko tego, że jeśli dziecko po takim czasie nadal nie zasnelo ze zmęczenia to może naprawdę mu coś doskwiera, a nie robi matce na złość?
Odpowiedz@digi51: bo miałem fizjoterapię pediatryczną. Etapy rozwoju, zaburzenia, profilaktyka, rehabilitacja. Dziecko w tym wieku nie robi "na złość". Nie rozumie tej koncepcji. Zachwycasz się.....opowieścią z mchu i paproci. Nie jest to sytuacja twoja własna, ani nawet nie od znajomej osoby, a randomów z sieci, którzy piszą takie bzdury, że oczy krwawią od czytania. Dziecko w tym wieku teoretycznie, powinno jeść co 1-2h. Skoro już zaczynamy się czepiać szczegółów. Ale dzieci są różne i niektóre potrafią przesypiać całą noc bez problemów, nadrabiając potem w ciągu dnia, a inne wręcz odwrotnie - wiecznie drą ryja i nikt nie wie czemu. Przywiązywanie wagi do wpisów na blogach/grupach partentingowych i wyciąganie jakichkolwiek wniosków na ich podstawie jest.....głupie. Tam wiele osób pisze nie to co robi, a co chciałoby zrobić dając w ten sposób upust frustracji i zmęczeniu.
Odpowiedz@Lobo86: "bo miałem fizjoterapię pediatryczną. Etapy rozwoju, zaburzenia, profilaktyka, rehabilitacja." - a nie, to jasne, że jesteś autorytetem w kwestii niemowląt, takim jak każdy pedagog-teoretyk w kwestii wychowania dzieci. Miałam z takimi wykłady n studiach. Psa bym im nie dała na wychowanie. A widziałeś chociaż jakiegoś niemowlaka na żywo? "Dziecko w tym wieku teoretycznie, powinno jeść co 1-2h. Skoro już zaczynamy się czepiać szczegółów." - może, a nie powinno. Powinno co najmniej co 3-4h. Większość je częściej, szczególnie te karmione piersią. Widełki 1-2h mają przede wszystkim uspokoić młode matki karmiące, które często nie wiedzą, że dziecko na początku wisi na cycku prawie cały czas. Mój w wieku miesiące jadł do 3h z zegarkiem w ręku. "Zachwycasz się.....opowieścią z mchu i paproci" - tak, jestem zachwycona, dlatego piszę o tym na portalu piekielni.pl Optymistyczna wersja jest taka, że te 3h są przesadzone, ale nawet jeśli to ściema, to nadal piekielna, bo albo to ta matka jest psychopatką, skoro chce tym zaimponować grupie anonów, albo WIE, że im tym zaimponuje i to świadczy znowu o poziomie tych ludzi, a do tego nie daj Boże podrzuci komuś pomysł, aby wyjące dziecko zostawić samo na kilka godzin. Trzecia opcja, czyli taka, że historia była wyssana z palca, a zachwyt sztuczny też jest piekielna, bo świadczy to tylko o tym, że młodzi rodzice boją się przyznam do tego, że mają uczucia co do własnych dzieci i nie są w stanie znieść ich płaczu, bo potem właśnie przyjdzie jakaś ciotka (pewnie bezdzietna) i będzie prawić o wchodzeniu na głowie, bezstresowym i tego typu inne śmieci.
Odpowiedz@digi51: pedagog? A co ma wspólnego fizjoterapia z pedagogiką? Mieszasz pojęcia. " Psa bym im nie dała na wychowanie." A ja tym autorytetom parentingowym na blogach, bo swoimi wynurzeniami tworzą takie ilości dysfunkcji, że nie ma w tym kraju takiej ilości specjalistów, która by to ogarnęła potem. "Mój w wieku miesiące jadł do 3h z zegarkiem w ręku." Twój. Cała ta historia jest o kant dupy. I wysnuwanie jakichkolwiek wniosków nie ma żadnego sensu i bardziej świadczy o tobie niż o rzekomej autorce tego niby istniejącego wpisu.
Odpowiedz@Lobo86: Czytać nie umiesz czy udajesz? Napisałam gdzieś, że pediatria to to samo co pedagogika? Ot, takie skojarzenie, bo pedagogikę miałam na studiach na takiej zasadzie jak Ty fizjoterapię pediatryczną. Nie wypowiadam się w kwestiach pedagogiki jak wyrocznia. Napisałam gdzieś, że szukam w necie autorytetów? Napisałam dość jasno, że chciałam zapoznać się z doświadczeniami innych rodziców. Jak pytasz kogoś o jego doświadczenia to znaczy, że jest dla Ciebie autorytetem? A może po prostu chce te doświadczenia porównać? A to, że mój jadł do 3h to tylko kontrargument na Twoje stwierdzenie, że niemowlaki powinny jeść co 1-2h, bo są różne dzieci i jedne jedzą co 3h, inne co 1h, ale 3-4h to maksymalna przerwa między posiłkami dla takiego dzidziusia, według LEKARZY I POŁOŻNYCH, a nie według mnie. Pachniesz typowym "nie znam się, a się wypowiem". Najpierw twierdzisz, że beczącemu przez 3h miesięczniakowi nic się nie dzieje, bo jest pozostawiony na "nocny spoczynek", a nie osamotniony, potem udajesz, że niby chodziło Ci o to, że wpis jest zmyślony. Bo wyłapałeś minusy i pewnie okazało się, że Twoja "specjalistyczna" wiedza w temacie jest niezbyt aktualna. Pewnie w międzyczasie jeszcze googlowałeś, co ile jedzą niemowlaki. A potem znowu napiszesz, że minusują Cię za nick.
Odpowiedz@digi51: bo zakładając, że wpis jest prawdziwy, to nic się nie dzieje. " potem znowu napiszesz, że minusują Cię za nick. " Nigdy tego nie napisałem. To akurat słowa innego użytkownika tego portalu o mnie i kilku innych kontrowersyjnych autorach. "Napisałam dość jasno, że chciałam zapoznać się z doświadczeniami innych rodziców." NA PIEKIELNYCH ??!! No tak, to przecież logiczne, że to portal od porównywania doświadczeń rodzicielskich. Siur.
Odpowiedz@Lobo86: " potem znowu napiszesz, że minusują Cię za nick. " - przepraszam w tej kwestii, pomyliłam Twoje komentarzem z kimś innym. Przeczysz sam sobie pisząc, że niemowlę powinno jeść co 1-2h, a potem, że pozostawionemu samemu sobie na 3h nic się nie dzieje. "Blogi i fora parentingowe jako źródło wiedzy. Genialne. " - od początku mowa więc o szukaniu porad, informacji czy czegokolwiek na forach i blogach, a Ty nagle wyskakujesz jak Filip z konopi, że niby mowa o piekielnych. Próbujesz wycofać się rakiem z głupiego komentarza albo jesteś trollem. Nara.
Odpowiedz@digi51: nie, nigdzie nie przeczę sobie. Po prostu ta historia jest niespójna i jest debilna. Tak, dziecko teoretycznie powinno co tyle jeść, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby przyzwyczajać je do jedzenia w nocy o określonych porach.
Odpowiedz@Lobo86: A co Ci się niby tu nie spaja? Rozumiem, że dałbyś miesięcznemu dziecku wyć z głodu, aby nauczyć go stałych godzin posiłków? I Ty twierdzisz, że masz jakiekolwiek pojęcie o czymkolwiek związanym z pediatrią? Dla własnego komfortu psychicznego zakładam, że jesteś trollem.
OdpowiedzZawsze twierdziłam, że każde dziecko jest inne ( tak, wiem, uważam otwarte wierzeje do stodoły) i każde wymaga innego postępowania. Jedno będzie gotowe spać samo po miesiącu i nic mu nie będzie, drugie po trzech, trzecie po roku. Dziecko z historii ewidentnie nie było jeszcze gotowe. Jasne, matka też chce się wyspać. Dziecko może polulać ojciec. Dlatego to się nazywa RODZICIELSTWO bliskości, a nie MACIERZYŃSTWO bliskości. Tymczasem ojcowie są odcinani od wychowywania własnych dzieci w ich wczesnym dzieciństwie. Matki mają tendencję albo do poświęcania się całkiem wychowywaniu dzieci, albo do przechodzenia na "zimny chów". Niewiele znam matek, które pozwalają swoim mężom choćby przewijać dzieci, a co dopiero usypiać czy, o zgrozo, karmić butelką! Jeśli natomiast trafi się jakaś mądrzejsza, zaraz spotyka się ze społecznym potępieniem "bo matka to jest matka". A potem płacz, że się chłop dzieckiem nie interesuje...
Odpowiedz@singri: Demonizujesz. Znam MNÓSTWO ojców, którzy lulają, kąpią, przewijają, karmią, chodzą na spacery, do lekarza, odbierają ze żłobka, idą na plac zabaw. Nikt ich od niczego nie odstawia. To już nie te czasy.
Odpowiedz@Armagedon: Dobra, może kieruję się bardziej wspomnieniami niż własnymi doświadczeniami...
Odpowiedz@singri: Jestem zaskoczona. W moim pokoleniu tatuś, który umywa ręce od zajmowania się dzieckiem to rzadkość, a i matki wymagają od partnerów pomocy. Mój ojciec też się nami zajmował, ale dopiero później, wiem, że mama dopuszczała go do dzieci dopiero od ok. 3 miesiąca, ale też w sumie nie do "zajmowania się", a raczej zabawy przed czas liczony raczej w minutach niż godzinach. I bardzo źle, bo tak naprawdę zaczęłam ojca widzieć jako opiekuna na równi z mamą dopiero jak miałam ok.4 lat. Wcześniej czułam się nieswojo zostając z nim bez mamy.
Odpowiedz@Armagedon: Jeśli chodzi o dbanie o dziecko mój mąż potrafi wszystko (tylko obcinać paznokcie się boi). Od początku przewijał, kąpał, karmił, usypiał, ubierał. Zatkało mnie kiedy kobieta w moim wieku (podejżewam że nawet młodsza odemnie) była ciekawa czy mój mąż umie przewinąć pieluche. Czy serio istnieją jeszcze tacy ojcowie którzy się zupełnie dzieckiem nie zajmują?
Odpowiedz@Armagedon: Ja,jak mała miała 6 miesięcy a była już karmiona butelką miałam tak serdecznie dość że na trzy dni wyjechałam do koleżanki. Mąż karmił,przewijał,chodził na spacery i robił wszystkie czynności przy niej.To on pierwszy wykąpał córkę.Prasował pieluchy(wtedy jeszcze pampersów nie było)i ciuszki. Wszystko zależy czy świeżo upieczona matka ma równo pod sufitem i nie wychodzi z założenia że ona wszystko robi i wie najlepiej.
Odpowiedz@StrachNaWroble: @Balbina: Osobiście znam matkę, która nie da ojcu dziecka wykąpać "bo nie umie". Na spacerze non stop biedaka sztorcuje - dziecku za zimno, za gorąco, za szybko idą, za wolno idą... Odieluszkowe zapalenie mózgu?
Odpowiedz@singri: Odcinani? Ja znam mnóstwo ojców, którzy nie mają najmniejszej ochoty zajmować się dziećmi, bo od tego jest matka i tyle. Znam dwóch ojców na kilkadziesiąt małżeństw, które znam od podszewki, którzy rzeczywiście dzielą się po równo obowiązkami nad dziećmi z matkami. DWÓCH. Natomiast znam całą masę ojców, którzy opowiadają bzdury, że to niby ich żony tak wolą, że to żony ich odcinają, tylko że jak pogadasz z żonami, to się okazuje, że guzik prawda i że mają dość.
Odpowiedz"cry it out", metoda z lat 60 XX wieku... Równie kretyńska co 3-5-7 i inne podobne. Te dzieci nie przestają płakać, bo się przyzwyczaiły do samotnego zasypiania, tylko z poczucia bezsilności i opuszczenia. Sam się uważam za dość srogiego rodzica, ale jak dziecko prosi, żeby z nim zostać przy zasypianiu, poczytać, pośpiewać czy po prostu - być, to zostaję, poczucie bezpieczeństwa własnego dziecka jest najważniejsze.
Odpowiedz3godziny to za dlugo jak dla mnie. Rozumiem te max 30minut. Trzeba tez odrozniac placz. Jedno jak dziecko poplakuje, mozna wtedy dluzej odczekac a co innego jak dzuecko wyje i dochodzi lub moze dosc do zatrzymania oddychania. Tak moze, dzieci potrafia tak sie zaniesc placzem ze przestaja oddychac. Byl przypadek wsrod znajomych ale na szczescie odratowano. U mnie taki placz byl pare razy, wszak dzieci upadaha lub sie uderza o cos. Od razu dmuchalam w buzie i dziecko oddycha normolnia no i na rekach moment sie uspokaja. Jak ktos napisal trzeba uwazac by nie przegiac w żadną strone. Nie ma co olewac dziecka w nieskonczonosc, a tym bardziej siedziec bez przerwy. Miesieczne dziecko mto po tych 3h jest zapewne bardzo glodne. Moja cora przerwe w jedzeniu ma max 3h.zreszta to widac ze glodna jest. Karmie piersia nadal, w nocy tez. Rozumie jak ktis nie ma na to sil ale to nie zostawia sie tak nagle. Male kroki i cierpliwos i bez placzu sie da. Przykre ze sa dzieci ktore placza i nikt do nich nie podejdzie :( Wspolczuje tym dziecia. Moze i nic im nie bedzie ale mnie zal sciska
OdpowiedzJa byłem tak chowany i jakoś zyje
Odpowiedz@Morog: No właśnie. JAKOŚ.
Odpowiedz@Morog: Jeśli naprawdę aż tak jak w historii, to z całego serca Ci współczuję, i przesyłam uściski.
OdpowiedzNie trzeba lulać, ale miesięcznemu niemowlakowi który ryczy kilka godzin ewidentnie coś jest. A wstawienie łóżeczka do pokoju starszego i zostawienie go z niemowlęciem przez którego nie może spać jest okropne. Nie podchodzi to pod jakieś znęcanie się?
OdpowiedzMam to gdzieś. Moje motto to: Wszystkich nie uratuję, choćbym się zes*ał.
Odpowiedz@Dominik: troche zazdroszcze. Ja to sie przejmuje bardzo innymi... Wuem ze nie da sie pomoc wszystkim. Na szczescie nie siedza mi historie innych ludzi w glowie. Przezywam w danej chwili a potem wracam hmm do zycia wlasnego
OdpowiedzA ja współczuję sąsiadom. No i dzieciom też.
Odpowiedz3 godziny płaczu i to przez miesięczne dziecko? Chryste Panie, to nie matka, to potwór. A ja nawet nie lubię dzieci.
OdpowiedzTeż po urodzeniu dziecka strasznie mnie to uderzyło. Dziecko płacze bo tak komunikuje swoje potrzeby, a nie dlatego że jest podłym, przebiegłym stworzeniem, które podstępem chce wymusić bliskość matki. Bliskość, która jest podstawową potrzebą, zaraz obok jedzenia, czy snu. W dzisiejszych czasach panuje przekonanie, że "rodzicielstwo bliskości" jest nową modą, a jest zupełnie na odwrót. To tak zwani "trenerzy snu" są nową modą, a bliskość jest naturalnym i intuicyjnym wychowaniem. Polecam artykuły i książki o tym dlaczego ignorowanie płaczu dziecka, w pewnym momencie zaczyna "działać" i dziecko przestaje płakać i zasypia. Nie jest to przyjemna lektura dla świadomego rodzica, bo dziecko nie ma poczucia czasu, więc kiedy płacze a matka nie reaguje, to spędza "wieczność" w rozpaczy, ogromnym stresie i w końcu pada z wyczerpania. Możecie mnie zjeść, mam to gdzieś, ale jestem całą sobą za rodzicielstwem bliskości, oczywiście bez fanatyzmu i z uszanowaniem potrzeb rodziców, nie tylko dziecka. To najlepsze co mogę dać mojemu dziecku, reagowanie na jego potrzeby. Dzięki temu mam w domu niemowlę, które nie płacze, przesypia całe noce, ja jestem zrelaksowana, wyspana i szczęśliwa. Amen
Odpowiedz@pusia: zapomniałam dodać, że często jest mylone spełnianie potrzeb ze spełnianiem zachcianek, tak jak bezstresowe wychowanie z jego brakiem.
Odpowiedz"panuje przekonanie, że "rodzicielstwo bliskości" jest nową modą" Jeśli tak faktycznie jest to pozostaje zapłakać nad zaściankowością narodu polskiego..... Ten model został zapoczątkowany w 1946 roku, w książce "Baby and Child Care", a rozbudowany ostatecznie do teorii "attachment parenting" przez Williama Searsa we wczesnych latach '80. A gdyby ktoś nie ogarniał, to mamy 2020 rok! To nie jest nowa koncepcja. W ramach ciekawostki, w czasie jak kształtowała się ta koncepcja, to wierzono, że niemowlaki nie odczuwają bólu i często operacje robiono im bez znieczulenia. Generalnie to takie dorabianie wyższych ideologii do prostych rzeczy - głównie kształtowania się czucia proprioceptywnego. Te same zasady działania masz w kangurowaniu czy masażu Shantala. A ogóle w terapii/integracji sensomotorycznej. Ciekawostka nr 2: niemowlaki w tym wieku nie potrafią stwierdzić gdzie kończy się ich ciało i które bodźce dotyczą ich samych. Fajnie to widać na filmikach w necie, gdzie rodzic trzyma maluszka po czym puka dłonią w mebel czy drzwi i zaczyna się zachowywać tak, jakby się dziecko uderzyło, na co dzieciak reaguje płaczem, jakby faktycznie się uderzył. :D
OdpowiedzNotabene - to była to niesamowita rewolucja, bo przedwojenne metody zezwalały np na użycie rózgi na niemowlaku, oddaniu do zastępczej mamki, czy karmiono je podkładając do.....owczych wymion. To ostatnie praktykowano jeszcze w XX wieku. John Watson jeszcze na przełomie lat 20 i 30 XX wieku rozpisywał się jak to nie należy przytulać dzieci, czy ogólnie je dotykać. Uścisk dłoni czy poklepanie po głowie w nagrodę to maks. Zachęcam też sprawdzić czym jest szeroko stosowany w XIX wieku na ząbkowanie i histerie oraz płacze wszelakie Mrs. Winslow's Soothing Syrup. Inne wynalazki, stosowane na wszystko (choć oficjalnie np na kaszel jak np One Night Syrup, Graythol i wiele podobnych) też powalały składem.... To, że ludzkość nie wyginęła to jakiś cud. A metody przedwojenne powodują stawanie włosów dęba i to nie tylko na głowie.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 9 stycznia 2020 o 18:37
@Lobo86: dodałabym do tego, że model wychowania w bliskości nie tyle został zapoczątkowany w 46 roku, bardziej został nazwany. Bo noszenie dzieci, bliskość z niemowlakami jest naturalnym, instynktownym zachowaniem
Odpowiedz@pusia: "Bo noszenie dzieci, bliskość z niemowlakami jest naturalnym, instynktownym zachowaniem " No tak nie do końca tak naprawdę (tu jest wiele wyjątków) ;) poczytaj o naukach Kościoła w tym wymiarze, albo czym traktowano dzieci (i jak), żeby nie płakały, a ogólnie nie zawracały gitary. Np na bliskim wschodzie dzieci dalej są traktowane jak waluta albo robione są na handel. Jak dziewczynka jest ładna, to może zawsze ją kupić szejk za dobre pieniądze. Ewentualnie można sprzedać za parę dzięgów jakiemuś watażce do jego dziecięcego wojska. ;) Dalej w Azji robi się je po to, żeby jak najszybciej poszły pracować, np w przemyśle włókienniczym, przy rakotwórczych barwnikach itp. Ja tam jestem w szoku, że nie wyginęliśmy jeszcze ;)
Odpowiedz@Lobo86: ale ja mówię o tym pierwotnym instynkcie, ty o tym jak patrzono na wychowanie dzieci na przestrzeni lat. Przez ten czas przeszło się przez naprawdę wiele barbarzyńskich metod, ta dzisiejsza "nowoczesna" też jest straszna. Wszystko sprowadza się do tego, żeby mieć dziecko i mieć "święty spokój". Napotkałam się na określenie wychowania "pudełkowego", czyli dziecko cały niemowlęcy okres spędza w jakimś pojemniku, czyli łóżeczku, wózku, nosidełku, bujaczku. Natura nas tak stworzyła, że potrzebujemy bliskości. Nauki kościoła, które przytaczasz nijak mają się do naturalnych, pierwotnych instynktów.
Odpowiedz@pusia: Też się ostatnio zdziwiłam, gdy na spotkaniu z koleżanką trzymałam synka na kolanach, a ona usilnie namawiała mnie do odłożenia go do wózka, bo przecież nie płacze. Ale dlaczego mam dziecko brać na ręce czy przytulać tylko kiedy płacze? JA czerpię ogromną radość z przytulania mojego dziecka i nie chcę mu dawać sygnałów, że musi się rozbeczeć, żeby mama go przytuliła. Wyżej ktoś pisał o zimnym chowie, szybkich powrotach do pracy i wynajmowaniu pielęgniarek do zajmowania się dzieckiem od pierwszych miesięcy. Ja wiem, że obecna sytuacja ekonomiczna w całej Europie jest taka, że przeciętna rodzina nie wyżyje z jednej pensji, a kilkumiesięczną przerwę w pracy ciężko nadrobić, jeśli chce się piąć dalej po szczeblach kariery, ale po co sprowadzać dziecko na ten świat, skoro dobrowolnie oddaje się je prawie od pierwszych dni pod opiekę obcych ludzi. Mieć dziecko, żeby mieć? Przecież te pierwsze miesiące to czas, którego NIGDY się nie nadrobi.
Odpowiedz"Nauki kościoła, które przytaczasz nijak mają się do naturalnych, pierwotnych instynktów. " Ekhm, księża katoliccy i co więksi ortodoksi by się kłócili z tobą ;) "ta dzisiejsza "nowoczesna" też jest straszna." Ta dzisiejsza, "nowoczesna" to z grubsza ta twoja bliskość, tylko odarta z mitologizmów i emocjonalności, a opracowana na badaniach naukowych. Niektórych, kohortowych, trwających 20-30-50 lat i obejmujących dziesiątki tysięcy osób. Dlatego wspomniałem w pierwszym komentarzu o integracji sensomotorycznej. W zasadzie wszystko się do niej sprowadza - rozwój emocjonalny również. Masaż Shantala przecież wywodzi się z Ajurwedy, ma setki, jak nie tysiące lat, a tak naprawdę nigdzie nie udało mi się znaleźć info jak stare są to techniki, a opiera się dokładnie na tych samych zasadach co wspomniana integracja sensomotoryczna. Jak i wspomniane kangurowanie również... Natura tak nas stworzyła, że potrzebujemy bodźców. Konkretne bodźce, dają konkretne rezultaty. Więc wszystko zależy od tego, co chcemy osiągnąć. Swój sukces ewolucyjny człowiek zawdzięcza swojej niebywałej elastyczności biologiczno-psychologicznej. Np to co nazywamy chodem/biegiem fizjologicznym, to wcale takimi nie są. Przy obecnie wyuczonej biomechanice ruchu maks co jesteśmy w stanie biegać to dystanse rzędu 40-50km. Nieliczni pobiegną więcej, ale to zawsze będzie kończyło się kontuzjami i masą dysfunkcji. Tymczasem jest sobie takie plemię, które biega na.....200, 300 czy aż 700km Tak - ich zawody biegowe trwają np 48h. Nawiasem mówiąc, jest wiele ultra starych, wręcz starożytnych metod, które dopiero zaczęliśmy pojmować (w sensie mechanizmu działania) pod koniec XX wieku lub na początku XXI. Abstrahując od noworodków i dzieci, to taki przykład: mumia z Otze jest najstarszym dowodem stosowania akupunktury. Ma ~5 tysięcy lat. Ale nie to jest jeszcze ciekawe. Ciekawe jest to, że układ tatuaży punktów akupunkturowych odzwierciedlał współcześnie stosowane metody lecznicze na schorzenia, na które ów człowiek cierpiał: miał oznaczone punkty główne, lokalne oraz dystalne. Czyli pełna trójpłaszczyznowa terapia z obecnych czasów. Ale nie to jest jeszcze najlepsze. Najlepsze jest to, że dopiero teraz, w XXI wieku udało nam się udowodnić istnienie interstitium, potężnego organu, który opisuje TCM i Ajurweda. Zachodnia medycyna nie zna jeszcze funkcji tego ogromnego organu (a obejmuje cale ciało), a lekarze tego Otze, stosując techniki akupunkturowe wiedzieli o tym już wtedy.... NIHIL NOVI.
Odpowiedz@digi51: ja usłyszałam, że jak będę tak przytulać to rozpieszczę dziecko. Żal mi tych dzieci, które są przytulane tylko w nagrodę. Płacz jest ostatnim stadium komunikowania potrzeb. Jeśli się jest ze swoim dzieckiem, to po czasie potrafi się rozpoznać po każdym stęknięciu, czy machnięciu nogami, czy jest głodne, czy śpiące, czy ma pełną pieluchę. Moja koleżanka znowu stwierdziła, że szybko machnie sobie drugie dziecko, żeby odbębnić ten pieluszkowy okres i mieć spokój. Mnie bardziej zastanawia po co, w ogóle robić dziecko jeśli chce się mieć wszystko, szybko za sobą. Pierwsze lata życia dziecka są wspaniałe, ten niesamowicie szybki rozwój, nauka nowych rzeczy, przyjemnie się na to patrzy i wspiera w tym dziecko, ale tylko pod warunkiem, że naprawdę się tego chce, a ciąża jest przemyślanym wyborem, a nie wpadką czy przymusem, "bo co ludzie powiedzą"
Odpowiedz@Lobo86: trochę już odleciałeś z tematu. Dzisiejsze wychowanie o którym trąbią "specjaliści od wychowania" jest skupione na modelowaniu pewnych cech, trochę jak plasteliny. Żeby dziecko było kreatywne, mądre, uzdolnione we wszystkich dziedzinach itp. Rozwój emocjonalny jest bardzo ważny, jeśli się go zaniedba w okresie niemowlęcym ciężko jest to później nadrobić
Odpowiedz@pusia: być może, bo to temat na dłuższą dyskusję. Clue mojej wypowiedzi jest taki, że "naturalne" wcale naturalnym nie musi być, a jedynie sztucznie wymuszonym przez wielopokoleniowe utrwalanie. Tak jak np z problemem "garbienia się" dziewczynek. Przez wiele setek lat kobiety miały wmawiane, że muszą się wstydzić i być uległe. Efekt jest taki, że dziewczynki bezwiednie przyjmują postawę zamkniętą, nadmiernie kifotyczną z "zamykającą się" klatką piersiową (ramiona wysunięte do przodu). Rozwój jest ważny na każdym etapie życia, a pewne aberracje będą skutkować dysfunkcjami. Nie ma znaczenia czy pominiesz jakiś etap, czy wymusisz (np siadanie na nocniku) czy przeciągniesz (np ssanie cyca). Wszystko ma swoje konsekwencje. Żadnego czasu nie da się nadrobić.
Odpowiedz@Lobo86: naturalne instynkty to naturalne instynkty. Nawet zwierzęta wiedzą, że gdy ich młode płaczą to jest coś nie tak (szczególnie gdy są bardzo młode). Małe szczenię piszczy? Matka leci. Małe kocię płacze? Matka leci. Ba, nawet samce mają instynkty by chronić młode i to nie tylko jego gatunku (np. pies rodziców pilnował kociąt nawet gdy były na tyle duże że same zaczynały łazić i jeść). Z powodu instynktow łatwiej wprowadzić kolejne zwierzę do domu gdy te jest młode. Nawet, a może przede wszystkim, zwierzęta odczuwają potrzebę bliskości, szczególnie młode. Człowiek to potrafi spaczyc przez emocje. Nie mam dzieci. Ale gdybym miała to nie wyobrażam sobie by zostawić miesięczne (!) niemowlę samemu sobie na 3 godziny. Też mój facet twierdzi, że to chore. Ba, nawet moi rodzice. Przecież są różne łóżeczka, np. takie, które się dostawia do łóżka rodziców... i ma się przestrzeń dla siebie i dziecko się nie boi bo słyszy, wyczuwa rodziców. Nie wiem ile prawdy w tych badaniach, ale stosunkowo niedawno czytałam, że male dzieci śpiące w jedym pokoju razem z rodzicami rzadziej miewają bezdech senny i rzadziej umierają na zespół nagłej śmierci niemowląt. Bliskość jest ważna. W każdym momencie życia, ale szczególnie na początku.
OdpowiedzMiesięczne dziecko płaczące tak długo, to jednak objaw niepokojący. Takie niemowlaki jeszcze nie wrzeszczą tak długo bez powodu.
OdpowiedzSpoko, ja ogólnie nie przepadam za dziećmi za bardzo (więc zdecydowanie madkowanie nie jest w moim stylu), a też jest to dla mnie chore i nieludzkie.
Odpowiedz"wywal bachora do kontenera na odpady mieszane, przecież smrodzi Ci w domu a Twoje potrzeby są przynajmniej tak samo ważne jak jego"
Odpowiedza potem bulwers, ze zaburzenia budowania wiezi przeciez to piekny grunt pod unikowo-ambiwalentny styl przywiazania ok robienie takich rzeczy jest spoko, ale na zasadzie powolnej desensetyzacji np. najpierw przytujlasz pare dni, potem jestes obok i np. glaszczesz, potem jestes obok baz dotyku, potem cofasz sie kroczek od lozka, jeden, drugi, trzeci... potem stajesz w drzwiach... wychodzisz ale pokazujesz sie na krzyk itp. jasne nie chodzi o to, by sie z dzieckiem zrosnac, ale trzeba to robic w bezpieczny sposob
OdpowiedzCzy tylko mi jest na prawdę przykro że starsza córka musi to przeżywać? Nie rozumiem jak można wstawić łóżeczko małego dziecka, które płacze nawet parę godzin do pokoju dziewczynki, która chce po prostu spać... Jasne ta młodsza też ma nieciekawą sytuacje, ale los starszej córki jest dla mnie nie do przyjęcia.
OdpowiedzA ja głupia mojego czasami po 2-3h nosiłam... albo w nocy mielismy pizama party czesto... W sumie to teraz mam dylemat czy dobrze robie czytając 4latkom bajki jak usypiaja, moze powinnam ich polozyc, wyjsc i zamknac na klucz co by czasami z pokoju nie wyszli...?! Niektórzy nigdy nie powinni miec dzieci:/
Odpowiedz@biala_firanka: Albo jak moja "koleżanka" która dziecko miała zbyt młodo. Zostawiała 6 miesięczne dziecko w mieszkaniu samo i jechała do centrum na imprezę a jak zapytałam a jak się w nocy obudzi, będzie płakało i sąsiedzi z bloku usłyszą odpowiedziała : no coś ty taka głupia nie jestem żeby dzieciaka na cała noc zostawiać, około północy biorę taxi, jadę nakarmić, przewinąć i wracam do klubu. Takie matki pełną gębą co to i dzieciaka i imprezę potrafią ogarnąć.
OdpowiedzByli, są i będą ludzie skrajnie głupi. Bo skrajną głupotą jest stosowanie skrajnych rozwiązań (patrz: naziole, radiomaryjowcy itp. sekty). Taką matkę można by zapytać, czy dziecko w ogóle karmi, czy tylko mu wskazuje lodówkę, ale z idiotami nie ma sensu dyskutować, nigdy.
OdpowiedzEfektem długotrwałego płaczu mogą być nieodwracalne zmiany w mózgu dziecka. Ponad to dziecko nie zasypia, bo rozumie, że tak trzeba, tylko wręcz pada z bezsilności, strachu i zmęczenia płaczem.
Odpowiedz