Dla tych, co narzekają na polską służbę zdrowia.
Mam brata - mieszka w Londynie i tam jest objęty ubezpieczeniem zdrowotnym - a tamtejsi lekarze leczą wszystko aspiryną.
Podejrzewał u siebie zaburzenia pracy tarczycy, a szczęśliwym zbiegiem okoliczności ja pracuję w Katedrze Endokrynologii. Podpytałam lekarzy, jakie powinien zrobić badania, żeby potwierdzić lub wykluczyć takie zaburzenia. Z listą badań brat udał się do prywatnego laboratorium podczas swojego pobytu u rodziców na święta. Z badań wyszła choroba Hashimoto i wypadałoby jeszcze do kompletu zrobić usg.
Udał się zatem z tymi wynikami do swojej GP, żeby pokierowała dalej. I brat dostał skierowanie... na badania laboratoryjne, takie same jakich wyniki przedstawił.
Pani doktor, zapytana, po jakie licho zleca je jeszcze raz, odpowiedziała, że tych zrobionych w Polsce nie rozumie...
Osobiście wolałabym, żeby mnie lekarz ponownie wysłał na badanie, niż miał powiedzieć "Nie za bardzo rozumiem te wyniki w obcym języku, normy jakies inne i opisy, ale zaryzykujemy na chybił trafił dawkę lekarstwa w wysokości 150% normy!"
Odpowiedz@JW3333: Badania niezależnie od tego czy są przeprowadzane w PL czy UK raczej pokazują to samo. Jeśli masz taki, a nie inny opad lub inny parametr to wartość raczej uniwersalna. Oznaczenia są też uniwersalne.
Odpowiedz@Michail: nie do końca wbrew pozorom, bo są inne procedury lecznicze, a tych naszych, niemal nikt nie uznaje....ludzie z PL jeżdżą się leczyć nawet na Ukrainę, bo jest taniej i lepiej niż u nas.
Odpowiedz@Lobo86: Bo taniej, owszem. Ale naprawdę nie przesadzałabym z tym lepiej. Na Ukrainę jedziesz prywatnie i z ich perspektywy zostawiasz im kupę kasy. W Polsce jak pójdziesz prywatnie i zostawisz im kupę kasy (z perspektywy polskiej oczywiście), to zrobią ci lepiej niż na Ukrainie. Tylko że nasza kupa kasy jest kapkę większa. Oczywiście konowałów nie brakuje, ale z doświadczeń zagranicznych znajomych mieszkających w różnych miejscach od Irlandii przez Szwecję po Japonię, to w Polsce wcale nie mamy medycyny na gorszym poziomie.
OdpowiedzTo zależy od szczęścia i na jakiego lekarza się trafi. Ja miałam akurat odwrotnie. W Polsce przez 5 lat próbowałam wyleczyć koszmarne migreny, które nie dawały mi żyć. Chodziłam od lekarza do lekarza, wydałam fortune na specjalistów a jedyne co dostawałam to komentarze "już taka pani uroda" oraz coraz większe dawki coraz silniejszych leków przeciwbólowych. Czasami na chybił-trafił jakieś suplementy, których mi rzekomo brakowało. Pogardzany irlandzki "konował", kiedy niedługo po przeprowadzce poszłam po receptę na silne środki przeciwbólowe, w 3 minuty znalazł przyczynę migren i je wyeliminował. Okazało się, że miałam źle dobrany lek, który wywoływał takie skutki uboczne, wystarczyło go zmienić na inny. Przez 5 lat w Polsce nikt na to nie wpadł, łącznie z lekarzem, który mi ten lek przepisał.
Odpowiedz@Crannberry: miałem podobnie w Anglii. Po latach męczarni z alergią, odczulania które nie pomogło i łykania wszystkiego co się dało z czego nic nie działało, tamtejszy lekarz (Anglik, starszy facet) przepisał mi lek, po którym całkowicie objawy znikały. Szkoda tylko, że nie zapamiętałem nazwy :D
OdpowiedzTeż uważam, że dużo zależy od szczęścia, można trafić na świetnego lekarza, można i na konowała. Ja póki co mam to szczęście, ze tylko jeden lekarz usiłował leczyć wszystko czasem i paracetamolem, ale zmieniłam przychodnię i jestem zadowolona z obecnego lekarza. Pielęgniarki i położne też przeważnie spotykam miłe i kompetentne.
OdpowiedzPo 1. Parecatomolem, a nie aspiryną. A po 2. Żaden kraj nie bierze pod uwagę wyników z innego kraju. Zawsze robią świeże badania.
Odpowiedz@Norwatt: Bzdura
Odpowiedz@Norwatt owszem biorą pod uwagę wyniki z innego kraju z tym ze w Polsce A Anglii/Irlandii są inne jednostki. Przykładowo Uk/Irl cukier mierzy w mmol A Pl w mg, tak samo cholesterol itp. Stąd lekarz czesto prosi o ponowne wykonanie badań
Odpowiedz@zgryzota: ale to chyba lekarz powinien umieć to przeliczyć, nie?
Odpowiedz@metaxa: Jeśli był uczony w tylko jednej normie to skąd? Jak cały cywilizowany świat posługuje się jednym systemem jednostek, to skąd ma znać system z jakiegoś egzotycznego kraju? Rozszerzając wypowiedź zgryzoty - u nas jest jeszcze większy bałagan, bo funkcjonują u nas równolegle dwa systemy jednostek.
Odpowiedz@metaxa bywa, że potrafią ale raczej kierują na "swoje" badania. Moja GP zawsze bierze sobie kopię i szuka kalkulatorów w necie. Druga sprawa, że wyniki robione na miejscu automatycznie zapisują się w komputerze, w karcie danego pacjenta. Nie trzeba ich ręcznie klepać. Niby wyspy zacofanezacofanezacofane a komputeryzacja tu pełną gębą
OdpowiedzW sumie to historia dość zabawna, bowiem dobitnie pokazuje, jak małe jest zrozumienie różnych systemów leczniczych. GP to taki trochę odpowiednik szkolnej higienistki w PRL. Mało kto wie, że to może być zwykły licencjat, który pełnię praw uzyskuje dopiero po bodaj 7 czy 8 latach pracy. Owszem - tam na miejscu, to pełnoprawny zawód medyczny. Ale jest różnica (przynajmniej w teorii) w porównaniu do naszego rodzinnego. Tak czy siak - postępowanie GP słuszne - nie wie, nie rozumie (inne jednostki i normy) więc wysyła na ponowne badania. Tym bardziej, że Hashimoto nie da się zdiagnozować jednym badaniem i jedną wizytą u lekarza, bo jednostkowe, pojedyncze zaburzenia nie muszą być potwierdzeniem, ani zaprzeczeniem diagnozy. Hashimoto w większości przypadków nie wymaga leczenia farmakologicznego, a jedynie modyfikuje się tryb życia i odżywiania, co najczęściej rozwiązuje problem lub pozwala utrzymać go w ryzach.
Odpowiedz@Lobo86: kto ci powiedział, że GP to odpowiednik higienistki w PRL? Żeby zostać GP musisz normalnie skończyć studia medyczne, zostać lekarzem i skończyć trzyletnią specjalizację. Nie opowiadaj pierdół o licencjatach i pracy przez 8 lat bo chyba nie wiesz co piszesz. GP to w Wielkie Brytanii General Practicioner, inaczej odpowiednik lekarza rodzinnego, pracujący sam lub częsciej - z kilkoma innymi lekarzami w przychodni tzw surgery lub GP practice. Nie wiem skąd masz takie dziwne informacje, ale , pewnością nie dotyczą UK.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 10 stycznia 2020 o 1:08
@Lobo86: że nie wspomnę o pierdołach, które wypisujesz o chorobie Hashimoto, czyli zanikowym autoimmunologicznym zapaleniu tarczycy. Modyfikować to można, ale dawkę hormonów doustnych, którymi się tą chorobę najczęściej leczy. W sumie sformułowanie "leczy" nie jest właściwe, bo tu protezuje się czynność tarczycy, która przestaje działać,hormonami z zewnątrz. Choroba Hashimoto to przewlekłe limfocytowe zapalenie tarczycy, które nieuchronnie prowadzi do niedoboru hormonów i wymaga suplementacji doustnej. Proszę cię przestań wypisywać herezje.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 stycznia 2020 o 1:14
@Lobo86: powiedzieć, że Hashimoto reguluje się zmianą trybu życia i odżywiania to jak powiedzieć, że w ten sam sposób można leczyć, np. niedoczynność tarczycy. Niby brzmi mądrze, zawsze warto się zdrowo odżywiać i zdrowo żyć. ALE. Problem polega na tym, ze nawet zdrowo żyjące osoby mogą zachorować na Hashimoto i inne choroby. Jedzenie większej ilości warzyw i owoców oraz więcej ruchu (chociaż i tak żyłam zdrowo) nie sprawiło, że urosła mi tarczyca i przestałam mieć niedoczynność. To tak, niestety, nie działa.
Odpowiedz@Shi: Zapalenie Hashimoto w sumie prowadzi do niedoczynności tarczycy ;) Aczkolwiek w swoim przebiegu potrafi mieć i fazy nadczynności :)
OdpowiedzJestem skłonna przypuszczać, że pani doktor użyła sformułowania "to recognize" które oznacza w tej sytuacji nie tyle " rozpoznawać" co "uznawać". Brytyjczycy nie uznają innych badań niż takie z własnych laboratoriów, nawet wtedy, gdy lekarz stara się o tamtejsze prawo wykonywania zawodu musi zrobić badania krwi w londyńskim laboratorium. Owszem, musi polecieć osobiście i pobrać sobie krew na miejscu.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 stycznia 2020 o 22:41
@Wizardess pierwsze słyszę o takim wymogu a pracuje w Wielkiej Brytanii jako lekarz już siódmy rok. Coś sciemniacie, obywatelko.
Odpowiedz@lillith: Jak ja się rejestrowałam 11 lat temu, to GMC odrzuciło mi wszystkie polskie wyniki badań i wskazali laboratorium w Londynie, gdzie mam zrobić poziomy przeciwciał. Fakt, moje wiadomości mogą być już nieaktualne. :)
Odpowiedz@lillith: jak pracowałam na A&E to nikt nie uznawał wyników spoza kraju.
OdpowiedzOgólnie tak. Parametry mają (zwykle) wspólne oznaczenia (choć np. nasza MORFologia to ich CBC - ale da się połapać po ECT, LEU itp. czyli oznaczeniach krwinek). Inne normy - pewnie, ja np. ogarniam lepiej mg% niż mmole. Tylko że po pierwsze część labów podaje normy tak i tak (załóżmy, że to akurat nie), po drugie każdy lab ma i tak swoje normy (bo w zależności od metody oznaczania widełki mogą się nieco przesuwać) - a więc żaden pacjent nie zna ich na pamięć oprócz tych naprawdę uniwersalnych, z którymi spotyka się na co dzień (ale i tak te widełki są wypisane).
Odpowiedz