Rodzina bardzo często lubi wtrącać się w nie swoje sprawy..
Z moim lubym chcemy kupić dom. Mamy już podpisana umowę przedwstępna, więc praktycznie nie ma odwrotu i tylko czekać na udzielenie kredytu. Dom ten znajduje się na obrzeżach dużego miasta, ale właśnie czegoś takiego szukaliśmy, tym bardziej, że do granic miasta mamy jakieś 10km. Nam wydaje się to nie dużo, tym bardziej że obecnie mieszkamy niedaleko centrum a i tak do pracy dojeżdżalam 15km.. Cisza, spokój, duży dom z równie dużym ogrodem, jednym słowem sielanka.
Ale gdyby miało być tak cudownie to by nie było tej opowieści..
Obecnie mieszkamy jeszcze z moimi rodzicami i spodziewamy się za kilka dni maleństwa. Moi rodzice, a zwłaszcza mama należą do osób, które chcąc dobrze wymagają tego by zrobić coś tak jak oni mówią. Mam plan jak umeblować mieszkanie to oczywiście stwierdzenie mojej mamy, że "tak będzie źle.! Powinno być tak i tak." . Kupujecie dom tak daleko.? A kto będzie wozil dziecko do szkoły.? (tak, właśnie to które jest jeszcze u mnie w brzuchu). Nie dociera żaden argument, że przecież to jeszcze tyle lat i wszystko się może zmienić, że mamy oboje samochody i to nie będzie problem, że przecież można znaleźć pracę, która nie będzie z tym faktem kolidowac a poza tym może jest lub będzie autobus szkolny, który zawiezie go na zajęcia. Chcemy się usamodzielnic, moc wyremontować SWÓJ własny dom tak jak MY tego chcemy a nie ktokolwiek inny.
Innym przykładem jest mój związek. Nie należy on do takich co to miłość widać na odległość że ciągle się tulimy, całujęmy i jemy sobie z ręki.. Jesteśmy po prostu dwójka osób, która czułości zostawia na czas sam na sam, a sposób okazywania miłości jest w postaci częstych wyjazdów i zartowania z siebie. Każdemu to przeszkadza, bo przecież tak być nie powinno.! Mój luby powinien mnie na rękach nosić.!
A nie daj Boże zejdzie temat na ślub.. Zdecydowaliśmy się na inną kolejność, czyli najpierw dziecko i dom a jak uzbiera y na wesele to takowe się odbędzie. Każdy, dosłownie każdy w rodzinie mówi, że on powinien mi się oświadczyć i to teraz, już, bo przecież dziecko w drodze.! Nawet moja mama zrobiła kolacje zaręczynowa i kazała zaprosić rodziców lubego. Gdybyście tylko widzieli jej minę jak się okazało, że żadnych zereczyn nie będzie( a przynajmniej nie ona będzie wyznaczać nam terminu)..
Już brak mi sił, by po raz kolejny mówić, by każdy patrzył na siebie a nie na nas. To nasze życie i nawet jak popełniamy błąd to chcemy się o tym przekonać na własnej skórze. Niech tylko szybko minie ten czas, byśmy mogli być tylko w trójkę we własnym cudownym domu..
Heh, trzymaj się :) Moi rodzice zaczęli traktować mnie jak partnera w rozmowie dopiero gdy pojawiło się dziecko, przedtem zawsze miałam głupie racje, wydziwiania itp. Jak się okazuje, że ogarniasz sama własną rodzinę, to się zmienia perspektywa
OdpowiedzI znowu ten "luby"... Wy naprawdę nie znacie innych słów? Od kiedy to słówko zawędrowało na piekielnych, to wszyscy z uporem maniaka nim rzucają jak gnojem po polu. Minus za grafomanię i ubogie słownictwo.
Odpowiedz@Jaladreips: już i tak lepsze to niż partner
OdpowiedzMowi sie- madry sie uczy z bledow innych, glupy z wlasnych. I rozumiem tez okolicznosci- moj brat jest w podobnej situacji. Dziecko w droge, chca szybko dom, ale wybrali take miejsce, gdzie naprawde trudno ze wszystkim. Bo oni chca po swojemu. I trzymam im kciuki, niech im sie uda. Ale 6-7 lat szybko leci i dziecko bedzie potrzebowalo isc do szkoly. I ktos bedzie musial go wozic. Tam, z pow
Odpowiedz@annabel przepraszam, wyslalam nie konczac. Wiec ktos go bedzie musial wozic tam, z powrotem, na angielski, na inne zajecia. Syn mojej siostry nie zaczal oddychac, jak sie urodzil, do tego momentu wszystko idelnie. Posypalo im sie zycie w sekundzie. 4 lata rehebilitacji i- dojazdow. Wiec rodzice moze i chca dobrze. Nie mowie, ze musicie posluchac. Ale chociaz rozwazyc. Slub? Wasza sprawa. Ale tez taka, ze jesli ktoremu z was cos sie stanie, to ten drugi i dziecko wisi w powietrzu. Wasze zycie, absolutnie. Mam nadzieje, ze wam sie ulozy idealnie. Po prostu rodzice nie chca zle, tylko widza to z innego punktu.
Odpowiedz@annabel: zdaje sobie z tego sprawę że mogą mieć rację bo nigdy nie wiadomo co się w życiu przydarzy, ale wystarczy o tym powiedzieć raz, a nie powtarzać w kółko i kłócić się gdy chcemy po swojemu..
OdpowiedzMoja matka podobnie wtrąca się do nie swoich spraw i czepia się wszystkiego. My też z mężem kupiliśmy dom mając dziecko w drodze i się zaczęło: -Jak to kupiliście bez konsultowania się zemną? -Ten dom jest za mały i dlaczego bez garażu? -Tu w kuchni musicie zamontować wiatrak na suficie a półka na mikrofale jest dla mnie za wysoko (i co z tego, dla nas nie jest za wysoko) -Ten kosz na śmieci musisz przestawić żeby tu można było stawiać wózek dziecięcy (nie mam zamiaru tam stawiać wózka). -W tym pomieszczeniu w piwnicy trzeba zamontować drążek na całą długość pomieszczenia. Będzie on służył do wieszania kurtek i płaszczy zimowych w lato. (Mamy już szafe w piwnicy w której jest drążek na płaszcze. Zupełnie nam to wystarcza). -No ja nie wiem jak ty będziesz kąpać dziecko w tej malutkiej łazięce. Nie widze jak to będzie możliwe. (Dziecko ma już prawie 1,5 roku i do tej pory problemów z kąpaniem nie było). -Kiedy w końcu się przyznacie do błędu że kupiliście za mały dom. (Nigdy nam miejsca nie brakowało) -Na ten taras nie będzie można wychodić z dzieckien (dlaczego? nie wiem) musisz przychodzić do mnie żeby posiedzieć na ogródku (co?).
Odpowiedz@StrachNaWroble: współczuję, ale jak to już ktoś napisał "taki urok rodziców". :) Moja mama jeszcze skwitowala, że chyba nie będzie do mnie przyjeżdżać w odwiedziny, bo będzie mi mówić co gdzie dać i jak ułożyć, a jak nie będzie mi się ten pomysł podobał i będę robić po swojemu to ona się będzie denerwować tylko.
Odpowiedz@Nemka96: Przynajmniej szczera :D
OdpowiedzWspólnie kupować dom bez ślubu, choćby cywilnego to szczyt głupoty. Współczuję Twoim rodzicom, że muszą się z tym mierzyć, a wierz mi - mają większe pojęcie o życiu niż Wy oboje.
Odpowiedz@PaniMasztalska: Dlaczego?
Odpowiedz@PaniMasztalska: jaka to różnica że ślubem czy bez? Chyba, że dom jest kupiony za wspólne pieniądze, a oficjalnie właścicielem jest tylko jeden z partnerów, jeśli właścicielami są oboje to nie wiem, co ślub miałby zmienić
Odpowiedz@digi51: Jeżeli właścicielami są oboje,a nie mają ślubu, to po śmierci jednego z nich jego połowę dziedziczy nie partner, tylko jego rodzina
Odpowiedz@PaniMasztalska: Mają dziecko w drodze - w tym wypadku odziedziczy dziecko. Jeżeli natomiast nie mieliby dziecka, ale mieli ślub to w razie śmierci jednego ze współmałżonków część spadku i tak dziedziczy rodzina zmarłego.
Odpowiedz@PaniMasztalska: można zawsze spisać testament, poza tym oni spodziewają się dziecka, więc ono będzie spadkobiercą
Odpowiedz@digi51: Ślub zmienia dużo, zwłaszcza jeśli dochodzi do rozpadu związku (a tego nigdy nie można wykluczyć, podobnie jak śmierci). Dom to nie tylko budynek, ale też całe wyposażenie: od mebli i AGD do solniczki i serwetki. Wszystko, co zakupione po ślubie, stanowi dorobek małżeński i - w razie rozwodu - jest dzielone po równo. W przypadku życia "na kocią łapę" - każdy zabiera, co jego (tzn. to, na co MA rachunki). Dlatego trudno się dziwić rodzicom, że wolą "dmuchać na zimne".
OdpowiedzSmutne, że niektórzy ludzie wtrącają się tak bardzo w cudze życie. Jak dla mnie z Twojego opisu wyglądacie na zdrową parę. Tak trzymajcie i tak wychowujcie małe!
OdpowiedzMoi rodzice nie wracają się, aż tak, ale też zawsze mają swoje 3 grosze do w wtrącenia. Brat kupił za małe, bo zawsze może pojawić się trzecie dziecko, drugi brat w dupnej okolicy, siostry bez sensu, bo do remontu, my też lipa, bo chcemy duże mieszkanie, to w tej cenie możemy już dom trochę dalej... A najlepiej jakbyśmy wszyscy kupili mieszkania na tej samej ulicy, gdzie oni mieszkają, bo osiedle jest baj w całym mieście i blisko do wnuków będą mieli. Taki urok rodziców :)
Odpowiedz@digi51: hahaha współczuję, ale bardzo dobrze znam i takie podejście. Rodzice cały czas uważają, że powinniśmy mieć mieszkanie max 1km od nich bym mogła do nich dziecko wozić.
Odpowiedz