Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Ostatnia historia z poczekalni o współpracownikach, przypomniała mi moje przeżycia w mojej…

Ostatnia historia z poczekalni o współpracownikach, przypomniała mi moje przeżycia w mojej drugiej pracy.

Wówczas pracowałam jako księgowa wspólnot mieszkaniowych w firmie, która nimi zarządzała. Nasz dział składał się z 5 osób, z czego dwie były nazwane Kierownik Działu Księgowego oraz Z-ca Działu Księgowego. Tak naprawdę każda nas robiła to samo, ale ze względu na strukturę firmy ktoś musiał być kierownikiem. Jednak były to osoby z tak dużymi kompleksami, że trzeba było je tytułować i tak, zamiast jak do wszystkich, mówić do nich po imieniu, trzeba było dodawać "PANI".

Kierownik Działu Księgowego prowadziła również kadry. Miała pod swoją opieką 4 wspólnoty, firmę oraz kadry. Oznaczało to jednak, że ten ostatni element, najważniejszy dla pracowników, był przez nią zlewany. Wolała uzupełniać tabelki, które mogła zrobić później, niż zająć się ważnymi sprawami, wymagającymi trochę wysiłku i myślenia.
Nieinformowanie o urlopie jaki pozostał, opóźnienia w wysyłce opieki do ZUS-u, a nawet gdy zdarzył się wypadek w pracy, wysłała go dopiero na koniec miesiąca, gdzie sam wypadek zdarzył się na początku miesiąca. Mężczyzna został wysłany na L4, podejrzewano wstrząs mózgu i przez jej opieszałość, został praktycznie bez środków do życia, bo świadczenie z ZUS-u przyszło dopiero w następnym miesiącu, z następną wypłatą.

Z-ca Kierownika Działu Księgowego była kobietą, która najprawdopodobniej nie lubiła swojego życia rodzinnego. Wiem z jej opowieści, że jej małżeństwo było spowodowane ciążą. Mąż cały czas jest w delegacjach, ona ma pod opieką dwójkę dzieci, które i tak 90% czasu spędzają u dziadków. Za to gdy tylko Z-ca wchodziła do biura, wszyscy wiedzieli co się działo u niej i u jej dzieciaków, bo przez pierwsze 30 minut pracy wisiała na prywatnym telefonie ze swoją mamą. Potem obowiązkowo trzeba było zrobić drugą kawę i wyjść na fajkę. Ludzie próbowali się do niej dodzwonić, wskazywali błędy w naliczeniach i odczytach liczników, na co ona reagowała "Boże, ale ci ludzie mają problemy, co to im za różnica te 200 zł w tą czy w tą".

Co je łączyło z bohaterką wyżej wymienionej historii? Brak czasu. Na każde pytanie odpowiadały "Nie mam teraz czasu/Robię teraz bardzo ważną rzecz, daj mi spokój/ Powinnaś zrobić to sama/ Jak Ci ludzie z innych działów mogą się nas pytać teraz o zapłacone faktury, jak jest 10 i trzeba tyle rzeczy zrobić". Były tak zapracowane, że według nich nikt inny w firmie nie pracował. Same dźwigały księgowość, administrację, aktualizację danych osobowych, a cała reszta chyba w tym czasie siedziała i rozmawiała.
Bardzo lubiły też zrzucać zadania na inne osoby. Od początku uprzedzono mnie, abym nie dała się nabrać na ich sztuczki, bo będę robiła za nie wszystko. Ale byłam młoda, naiwna i chciałam się im przypodobać, więc ściągnęłam im wyciągi, przygotowałam dokumenty do windykacji.

I tym sposobem sprawiłam, że zamiast robić moje rzeczy, które były pilne, robiłam rzeczy dla nich. A gdy w końcu powiedziałam nie - były bardzo, ale to bardzo zdziwione moją bezczelnością, bo przecież nie nadaję się do niczego innego niż takie proste rzeczy, ponieważ mam za słabe doświadczenie.

Sytuacja stała się tak napięta, że w końcu złożyłam wypowiedzenie. Nie miałam od nikogo wsparcia, a one dwie były w firmie ustawione i nikt nie mógł im podskoczyć. Zapewne wiedziały zbyt dużo o przekrętach, niedoróbkach firmy, bo mimo skarg osób z zewnątrz i z innych działów, nadal tam pracowały, a i chyba nawet pracują, ponieważ ich nazwiska nadal wiszą na stronie.

praca

by ~qubeqq32
Dodaj nowy komentarz
Udostępnij