Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Ja nie wiem. Ja się może nie znam. Po wykonaniu zdjęcia aparatem…

Ja nie wiem.
Ja się może nie znam.
Po wykonaniu zdjęcia aparatem rentgena otrzymujesz informację, że najstarszy, najspokojniejszy kot w Twoim stadzie ma złamaną z przemieszczeniem lewą tylną łapkę, kwalifikującą się do skomplikowanej operacji. (Kot niewychodzący, większość dnia spędza w szufladzie, nie potrącił jej samochód. Nigdy się chyba nie dowiem jak ona to zrobiła).

Idzie dostać białej gorączki, bo co tu zrobić jak straszą śrubami, płytkami, Bóg jeden wie czym jeszcze i że już, natychmiast, zaraz, bo agonia i śmierć. Przygotowują na ogromne koszty, ty masz w portfelu konflikt ekonomiczno seksualny*, ale jak wchodzi w grę życie ukochanego zwierzaka, to nawet i wysrasz potrzebną kwotę. To nic.
Pędzisz na złamanie karku do <postaram się to powiedzieć, a nie zwymiotować> ""zaprzyjaźnionej"" kliniki o nazwie "Tygrysek" na Sokratesa 5 w Warszawie, ażeby dowiedzieć się od asystentów w recepcji, że pan doktor będzie o szesnastej, może zerknąć na zdjęcie i ewentualnie podjąć się interwencji. Pan doktor zerka na zdjęcie, kontaktuje się o dziewiętnastej (ty już w myślach z tego stresu pół litra obaliłeś/łaś) przez asystenta (bo co on będzie z plebsem rozmawiał). Mówisz temuż o swym porftelowym konflikcie. W sensie: no nie masz tysiąca złotych, ale ile masz. No trzysta. No dobra, to asystent zapyta doktora czy można hmm... w takiej proporcji podzielić płatność. A co od doktora słyszysz? No nie Ty, tylko pan asystent, bo nie miało to być przeznaczone dla Twych kmiecich uszu. "Za trzysta to niech spieprza, sześćset najmniej" No panika, bo znając możliwości swego finansowego układu pokarmowego, to akurat tylu nie wysrasz. Krótka piłka. Kotka swoje lata już ma, 91 na kocie, operacji najpewniej nie przeżyje, a jak ma tylko łykać prochy i cierpieć z bólu to lepiej... no. Uśpić.

Udajesz się cały we łzach do kliniki obok siebie, czujesz się jak morderca. Naraz jednak na ziemię zstępuję anioł.
No nie, aż tak to może nie. Pani doktor, nazwijmy ją Dolittle - House, (bo od zwierząt, hehe, i o takiej samej lasce, hehe) pyta wpierw czy kotka bardzo cierpi. No trudno powiedzieć, bo jest na środku przeciwbólowym. Je, miauczy, mruczy. Nawet wydala. Chodzi normalnie tylko jej ta łapka jakoś dynda. Zalecenie: absolutnie żadnej operacji, bo jej nie przeżyje. Ograniczyć przestrzeń, niech leży. Karmić normalnie, ewentualnie wzbogacić dietę o żelatynę. Dawać leki przeciwbólowe, po dwóch tygodniach powoli odstawić i obserwować zachowanie. Jak się będzie polepszać to cud miód i orzeszki. Nie przytoczę fachowego wykładu, ale zasadniczo kot się sam "zrespi". Nie będzie już tak zwinna, jednak poradzi sobie na trzech łapkach. Generalnie samo się zrośnie, tylko żeby nie bolało. A jak już nie będzie żadnej nadziei, będzie miauczeć z bólu i wydawać ostatnie tchnienie - usypiamy. Na to zawsze będzie czas.

Reasumując: uratowaliśmy dziś jedno kocie istnienie. Albo przedłużyliśmy je o co najmniej miesiąc. Jak przyjdzie mi do głowy jakaś puenta to zamieszczę. Na razie sił mi brak, a kotu to już na pewno.
Pozdrawiam, oceniajmy lub nie. Ja z siebie spuszczam stres niczym wodę w kiblu. Zobaczymy co będzie, Amen.

*konflikt ekonomiczno seksualny: zaglądasz do portfela a tam ch.j.

Warszawa

by ~Vadera67
Dodaj nowy komentarz
avatar Iras
12 16

Dobra rada - uciekaj od tego konowała jak najszybciej, bo z tego co opisujesz wciska ci niezłe głupoty. 1. "operacji nie przeżyje" - Każda operacja wiąże się z ryzykiem, ze względu na to, że to jak zareaguje organizm na znieczulenie jest cechą osobniczą. Wiek ma znaczenie o tyle, ze u starszych metabolizm jest wolniejszy + narządy mogą być nie do końca wydolne - Żeby stwierdzić, że "nie przeżyje operacji" zwierze musiałoby mieć fatalne parametry nerkowe/wątrobowe (badanie krwi), chore serce (ekg/echo serca - samo osłuchanie nie jest tu wystarczające, żeby stwierdzić, że nie przeżyje - zwierzeta z chorym sercem też się operuje, tyle, że ostrożniej dobiera się narkoze, + dodatkowo jeśli serce jest w takim stanie, że jest ewidentnym przeciwskazaniem do operacji - to wymaga osobno leczenia) 2. "łapa dynda" - złamanie się zabezpiecza!!! Tym bardziej, skoro jest przemieszczenie. Absolutnym minimum jest tu opatrunek usztywniajacy. 3. "samo się zrośnie" - żeby kości się zrosły muszą do siebie w odpowiedniej pozycji przylegać - nieruchomo. Tu NIE przylegaja - ergo - nie ma szans na zrośnięcie się. 4. "przeciwbólowe przez 2 tygodnie" - przy takim konowale najprawdopodobniej będą to niesterydowe przeciwzapalne/przeciwbólowe - po dwóch tygodniach ciągłego podawania układ pokarmowy kota będzie stanowił jesień średniowiecza. 5. Przy zupełnym złamaniu operacja z drutowaiem jest konieczna. Inaczej nie ma bata, żeby się zrosło. Robić trzeba to stosunkowo szybko ze względu na to, że każdy dzień zwłoki powoduje kolejne uszkodzenia okolicznych tkanek i przykurcz mięśni, który dodatkowo sprawia, że im więcej czasu mija - tym ciężej jest nastawić kości. Jeśli dodatkowo złamanie dotyczy kości udowej istnieje dodatkowe ryzyko, że zostanie przerwana tętnica udowa. 6. Masz wujowe podejscie, że planujesz zabicie kota z powodu złamania, gdzie bezposrednia przyczyna jest zaniechanie leczenia. Lecznic w warszawie jest na pęczki. Lekarzy - jeszcze więcej. Operacja wiąże się z kosztami - fakt, jednak często da się zorganizować zbiórkę na leczenie, czy choćby poprosic jakas fundacje o pomoc w sfinansowaniu operacji. Twój kot w tym momencie tak naprawde został bez ŻADNEJ pomocy.

Odpowiedz
avatar Blekotek
2 2

@Iras: "2. "łapa dynda" - złamanie się zabezpiecza!!! Tym bardziej, skoro jest przemieszczenie. Absolutnym minimum jest tu opatrunek usztywniajacy". Koty świetnie "wychodzą" z opatrunku. Nasza uniwersytecka ;) kocica też miała tylną łapkę połamaną (chyba kość udową) - jak wet orzekł - w drzazgi. Konsultował po Polsce, wszyscy stwierdzili, że nawet nie ma jak śrub założyć. 6 tygodni spędziła w małej klatce. Owszem, nieźle wkurniczona. Ale zrosła się. Potem początkowo kulała, później już nie. Udało się!

Odpowiedz
avatar Iras
4 8

@Blekotek: niektóre wyjdą, inne nie. I nie ma czegoś takiego jak "nie ma jak śub założyć" - jak nie da się doszpikowo, to robi się płytkę zewnętrzną. Tyle, ze jest to kwestia umiejetności chirurga

Odpowiedz
avatar Blekotek
1 1

@Iras: Bardzo możliwe, wiem tyle, co nam wet powiedział. Po konsultacjach w Polsce. Tu nawet nie chodziło o pieniądze, bo Fruzia miała swój fundusz. Dlatego była decyzja o umieszczeniu w małej klatce. Udało się :)

Odpowiedz
avatar Wielopolka
1 7

Moja kotka miała identyczne złamanie. Zostało złożone, ale niestety chyba coś poszło nie tak bo się noga nie zrosła prawidłowo. Ale nie przeszkadzało to jej używać świata przez następne 3 lata. Nawet na trzech nogach do ptaków podskakiwała. Współczuję ci że masz mało kasy. Nie będziesz przecież głodować przez miesiąc z powodu kotka. Czasem mamy sytuację w życiu kiedy co byśmy nie zrobili to wydaje się złym wyborem. Daj znać co u kotka za jakiś czas! I głowa do góry: masz dobre serce.

Odpowiedz
avatar Nimfetamina
6 6

Moja kotka była w tym samym wieku, co Twoja. Była już ślepa i schorowana tak, że praktycznie nie chodziła - po dwóch metrach musiała się położyć. I w takim stanie złamała sobie łapę tak paskudnie, że został z niej praktycznie worek kości. W jaki sposób - cholera wie. Tak się chciałam podzielić, bo rad nie udzielę - happy endu nie było.

Odpowiedz
avatar hannnah
-1 27

Dla mnie jesteś bardziej piekielną osobą od lekarza, bo to w końcu Twoje zwierze. Ja za zwierzętami nie przepadam za kotami szczególnie ale uśpić zwierze nie podejmując próby leczenia tylko dlatego, że nie masz pieniędzy? Istnieją chyba jakieś pożyczki czy lombardy

Odpowiedz
avatar Iras
2 20

@hannnah: nawet durna chwilowke wziac - wiekszosc parabankow oferuje pierwsza pozyczke za friko - czyli oddaje sie tyle, ile pozyczylo, pod warunkiem, ze odda sie w terminie. Jak sie dobrze poszuka to te 300zł. bedzie mozna i pol roku oddawac - bez odsetek, prowizji itp. Sama w zeszlym roku skorzystalam wlasnie ze wzgledu na psa, coby gruntownie przebadac i wyciac w cholere guzy sutkow - 13 letnia owczarzyca. Zyje, ma sie dobrze, nic jej nie boli, nic nie odrasta - a do tej pory juz by pewnie guzy sie rozpadaly i zafundowaly jej przerzuty.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 22

@hannnah: „tylko dlatego, ze nie masz pieniędzy” - a wiesz ze niektórzy mają na głowie trochę więcej zobowiązań finansowych niż kot? Ze maja hipoteki, czynsze, inne kredyty, innych członków rodziny?

Odpowiedz
avatar Jaladreips
3 21

@Pixi: jak bierzesz do domu zwierzę to za nie odpowiadasz, choćby nie wiadomo ile to kosztowało wysiłku i pieniędzy. Nie potrafisz? Nie jesteś w stanie? Nie stać cię? To kup sobie pluszaka, a nie żywe stworzenie.

Odpowiedz
avatar hannnah
-2 16

@Pixi: no tak lepiej zabić zwierzaka, bo jest się nieodpowiedzialnym.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 14

@Jaladreips: kot ma wiele lat. Może autorka nabyła go w czasach prosperity a teraz czasu się zmieniły, proszę o sugestie co ma teraz robić? Z reszta jest wyraźnie napisane ze operacja dla starego kota jest ryzykowna - wiec bardziej pytam autora komentarza który twierdzi ze autorka jest piekielna - jakie ma złote rady bab ta sytuacje?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 15

@hannnah: a zabiła? Olała sprawę? Czy znalazła rozwiązanie? Poza tym tak stare zwierzęta operuje się w ostateczności

Odpowiedz
avatar Habiel
10 10

@Pixi: Ja osobiście próbowałabym znaleźć weterynarza, który jest gotowy rozbić płatność na raty, bo pieniądze są ważne, ale ważne też są dla mnie moje zwierzęta. Każda operacja jest ryzykowana-nawet sterylizacja. Nie uważam jednak, że autorka jest piekielna. Warto jednak przedzwonić do innych weterynarzy, zapytać się o rozbitą płatność i chociaż założyć usztywnienie na nogę. Mój nowy nabytek- pobity przez dzieciaki kocurek, miał zrobione usztywnienie zewnętrzne, żeby mu kości dobrze się zrosły i operacji nie trzeba było. Jednak jeśli kość jest cały czas w ruchu, to nie ma szans, aby się dobrze zrosła.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 3

@Habiel: usztywnienie to już lekarz powinien zaproponować i nienaiwny czemu tego nie zrobił, może autor doczyta i się zapyta

Odpowiedz
avatar hannnah
1 11

@Pixi: z tekstu jasno wynika, że autor zrezygnował z operacji tylko przez finanse, a dopiero potem próbował przekonać sam siebie, że operacja nie ma sensu i tylko dzięki przypadkowi kot nie został uśpiony. Złote rady? No chociażby pożyczenie pieniędzy czy poszukanie dobrego weterynarza u którego można płacić w ratach.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 7

@hannnah: mam lepszą radę, zmienić kredyt i wziąć pracę. Wtedy nie dostanie łatki mordercy

Odpowiedz
avatar digi51
10 12

Nie chciałam oceniać Cię tak surowo, jak niektórzy komentujący, choć uważam, że to naprawdę przykre usypiać, nawet starego, kota tylko dlatego, że nie stać Cię na leczenie. Biorę jednak pod uwagę, że są nagle sytuacje w życiu, można zwierzę odziedziczyć, można w wyniku wypadku losowego po prostu zwierzę przygarnąć, a niekoniecznie adoptować czy kupić z pełnym przekonaniem, mając idealne warunki i sytuację finansową. Ale Ty piszesz, że masz STADO. Stado kotów. Masz stado kotów i nie jesteś w stanie wyskrobać 1000zł? Nie wydajesz mi się osobą zbyt odpowiedzialną. Jedno zwierzę może się wiązać z większymi wydatkami, a co dopiero kilka. A co by było gdybyś podobną sumę musiał wydać na leczenie młodego kota? Też być uśpił? Są przecież fundacje, zbiórki, w ostateczności nawet poprosić o pomoc schronisko...

Odpowiedz
avatar Eander
1 5

@digi51: wiesz to ze ma również inne zwierzęta pod opieka może być właśnie przyczyną braku fundusz, zaś co do zarzutu: "nie jesteś w stanie wyskrobać 1000zł?" nie wiem jak u ciebie ale dla mnie 1000zł to spora cześć wypłaty i nie raz się zdarzało że miałbym problem wy wysupłać taką "kwotę pod koniec miesiąca", a jeśli miałbym do wyboru wydać tą kwotę na rodzinę czy zwierze z bólem serca ale wybiorę rodzinę.

Odpowiedz
avatar digi51
2 4

@Eander: killorga zwierząt nikt nie dorabia się ot tak, a brać kolejne, wiedząc, że pieniądzy starcza o tyle, o ile to nieodpowiedzialność. 1000zł to kwota, z którą trzeba umieć rozstać się bez żalu posiadając zwierzęta, bo weterynarz to droga zabawa. Tak jak napisałam - biorę pod uwagę wypadki losowe, nawet, że autor był kiedyś w sytuacji finansowej pozwalającej na utrzymanie tego stadka i nagle się to zmieniło, ale wtedy są właśnie fundacje i schroniska, które myślę nie odmówiły by pomocy - można rozważyć to jako alternatywę przed podjęciem decyzji o uspieniu, w gruncie rzeczy zdrowego, kota.

Odpowiedz
avatar Eander
2 2

@digi51: zdrowego to jednak określenie trochę na wyrost ale rozumiem o co ci chodzi.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

Strasznie wspolczuje, u nas kocurek 7lat zachorowal na zapalenie trzustki, co zesmy stresu mieli, ledwie sie wylizal, jest na diecie- nie za bardzo mu to pasuje... ale tym razem sie trzymam, bo tyle stresu nie przezyje drugi raz. Jak chlopak zaczal sie wylizywac i powoli jesc jego siostra 11lat przestala jesc- no to myslimy, moze gwiazdorzy, bo wszystkim zmienilismy jedzenie, ale mokre je, wiec dobrze, ale tak cos mnie tknelo i zagladam do paszczy, macam... lapie za telefon i umawiamy sie na czyszczenie paszczy i wyrwanie zebow (jest lzejsza o 4 zebole), potem nie chciala jesc antybiotykow, wiec dostala zastrzyk z antybiotykiem... I dochodzimy do ostatniego kitku. Kocica lat 9, drapie sie i gryzie jak male glupie, wiec do weta i znalezli pchly- pewnie uczulona na ugryzieni.... No ale jak to? Obrozki mieli, teraz ladnie w domu siedza, wiec niby jak, a no do 3razy sztuka. Dodatkowo dostalam jeszcze dziwnego SMS, wiedz zadzwonilam do banku i anulowali mi karte, tak w razie W. Wysylajac paczke mamie platnosc pobrali, ale wystapil jakis blad i na tym koniec, wiec trzeba bylo odkrecac. Jak zawsze zamawiam jedzenie to hurtowo 7,5kg paczka najmniej i widze 15kg jedzenia dokladnie jak kocorek je i zamawiam, wszystko ladnie pieknie, ale cos mnie tknelo... Serce mi zamarlo, 15kg to jedzenie dla psow, dla kotow tylko 1,5kg, lapie za telefon i mowie nie mam psa, mam koty anulujcie, udalo sie, zamawiam 3x 1,5kg. A sprzatajac po pchlach tknelo mnie, ze moge dokupic wiecej spreju na te cholerstwa, wiec znow zamawiam, powinno byc na drugi dzien, place i tyle z tego bylo, jakis blad, wiec znow lapie za telefon i dzwonie, po nazwisku nic nie ma, po mailu nic nie ma, ale jest po adresie, dostalismy potwierdzenie na maila. Ile jeszcze...? Jak cos sie kopie to wszystko na raz :(

Odpowiedz
avatar tomatek
0 0

No ok, ale gdzie piekielność?

Odpowiedz
avatar yfa
-1 1

No tak, na posiadanie zwierząt, podobnie jak na czynne korzystanie z Internetu, powinny być jednak prawa jazdy czy inne karty wędkarskie. Albo tego kota wylecz, albo amputujcie łapę, jak nie masz na leczenie, albo go uśpij - ale nie męcz sadysto!

Odpowiedz
avatar yfa
0 0

A w osobnym komentarzu, bo poprzedni pewnie dorobi się minusów: pan lekarz ma asystenta po to, żeby nie marnować czasu na ględzenie. Asystent nie zastąpi lekarza w operowaniu, za to może mu zaoszczędzić czasu na czcze gadanie. Po tym możesz odróżnić lekarza prywatnego, który szanuje swój czas, od publicznej służby zdrowia, gdzie lekarz zajmuje się papierami, zamiast leczeniem. Z tego powodu w publicznej placówce czekasz pół roku, żeby odbyć 10 minutowe spotkanie z lekarzem, czująć presję kolejki za drzwiami. Dzięki temu, że nie pozwolili ci marnować czasu lekarskiego, zdążył on przyjąć pewnie jednego albo i dwa zwierzaki, które być może miały bardziej odpowiedzialnych właścicieli i może im pomógł. Dzięki temu, że może w ciągu dnia przyjąć więcej pacjentów, dostałeś cenę 1000 zł, a nie 1500 zł. Ale jak by to wyglądało w państwowym - że lekarze mają pomoc, w d* się poprzewracało. Podobnie jak było wyśmiewane wojsko, że obiektów pilnują firmy ochroniarskie. Tak, pilnują firmy ochroniarskie, bo odkąd nie ma powszechnego poboru, to żołnierz zawodowy kosztuje więcej, niż ochroniarz, więc trzymanie żołnierza na warcie przed magazynem gaci byłoby zwyczajnym marnowaniem pieniędzy.

Odpowiedz
Udostępnij