Coś o tak zwanym bezstresowym wychowaniu i jego efektach.
Zostałem przez rodziców wychowany tradycyjnie. Niczego mi nie brakowało w życiu, ale jak coś grubszego odwaliłem to byłem należycie - z perspektywy czasu sam tak stwierdzam - karany. Nie byłem, jak twierdzą niektórzy śmieszni ludzie, bity i katowany za to, że dostałem w szkole 5+ zamiast 6 albo urwałem się z ostatniej lekcji. Dostałem dosłownie kilka razy w życiu, gdy naprawdę przegiąłem pałę.
Raz na przykład jak miałem 12 lat i wszystkie dzieciaki z osiedla jeździły na rowerach składakach, jednemu rodzice kupili górala. Kolega wyśmiewał się ze mnie, że mam składaka, bo rodziców nie stać na górala. No to ja, niewiele myśląc, wziąłem patyka, zdzieliłem kilka razy kolegę, zabrałem jego rower, pojechałem za blok nad rzekę i urządziłem mu wodowanie. Potem wszystko potoczyło się szybko. Kolega do rodziców, jego rodzice do moich, oni do mnie z pytaniem czy to prawda, a ja że tak.
Dostałem od ojca takie manto kablem, że mało nie zemdlałem. Po wszystkim przyszła mama, przytuliła mnie i wytłumaczyła mi na spokojnie dlaczego nie wolno nikogo bić w innych okolicznościach niż samoobrona i dlaczego należy szanować cudzą własność. Zapamiętałem sobie na całe życie. Cudzą własność szanuję bardziej niż swoją, a konfliktów unikam, choć potrafię się bronić, bo trenuję sztuki walki. Rodziców kocham i nie żywię żadnych negatywnych uczuć.
Mam też o 10 lat młodszego brata. Został wychowany nowocześnie i bezstresowo, bo rodzice naoglądali, naczytali i nasłuchali się jakichś kocopołów. Nigdy nawet na niego nie krzyknęli. Moja akcja z rowerem to był pikuś przy jego wyczynach. Pierwszy raz naćpany dopalaczami przyszedł do domu w wieku 14 lat. Twierdził że koledzy w szkole mu dali. Rodzice urządzili z nim pogadankę.
Wpuścił jednym uchem, wypuścił drugim. Kary nie dostał żadnej. Pierwszy konflikt z prawem zaliczył w tym samym roku, policja go do domu przyprowadziła. Znów pogadanka, która odniosła oczywiście zerowy skutek. Pogadankami zajmowała się głównie mama. W moim przypadku odnosiły one skutek, gdyż były poprzedzone laniem od ojca, którego to lania w przypadku brata zabrakło.
Rodzice w akcie desperacji i bezsilności gdy brat znowu coś odwalał (ot, urwał z kopa lusterko w samochodzie sąsiada, bo kolega się z nim założył, że tego nie zrobi) zwracali się do mnie z prośbą:
- Jesteś starszy, mądrzejszy, wpłyń jakoś na brata!
Ja im na to:
- Pamiętasz, tato, co zrobiłeś jak wrzuciłem rower do rzeki? Pomogło? Pomogło!
W odpowiedzi słyszałem: "Oj tam, wtedy były inne czasy."
Nawet mi się nie chciało wdawać w polemikę, bo to jak grochem o ścianę.
Obecnie brat ma 21 lat, wykształcenie podstawowe, wyrok w zawieszeniu i dozór policyjny, a jedyna praca jaką wykonywał to praca społeczna, która była częścią wyroku. Mieszka póki co z rodzicami, choć jak tak dalej pójdzie to Ministerstwo Sprawiedliwości załatwi mu bezpłatny hotel z kratami w oknach na kilka lat.
Cóż, przynajmniej został wychowany nowocześnie i bezstresowo, bez bicia. Bo bicie dzieci jest złe!
bezstresowe wychowanie
Ja też dostawałem kary cielesne proporcjonalne do przewinienia, i tak samo mam zamiar chować swoje dziecko. Z miłością oraz szacunkiem ale też respektem. Z perspektywy czasu uważam że to było najlepsze rozwiązanie, zdecydowanie wolę żeby mieć wspomnienia o bolącej dupie niż mieć teraz bolące życie.
OdpowiedzPrzeprowadzono dziesiątki badań, na dużych populacjach, z których jednoznacznie wynika szkodliwość kar cielesnych. Szkoda, że tak wielu ludzi nadal uważa, że "lanie pasem jest dobre; mnie lano i wyrosłem na porządnego człowieka". A może wyrosłeś na porządnego człowieka pomimo kar fizycznych, a nie dzięki nim? Dla niebojących się fachowej literatury: https://pediatrics.aappublications.org/content/pediatrics/early/2018/11/01/peds.2018-3112.full.pdf Skrót najistotniejszych informacji: - regularne stosowanie kar cielesnych może skutkować zachowaniami agresywnymi w stronę rodziców i wpływać negatywnie na więź rodzica z dzieckiem - stosowanie kar cielesnych jest powiązane ze zwiększoną agresją dzieci w wieku przedszkolnym i szkolnym - stosowanie kar cielesnych zwiększa (nie zmniejsza) prawdopodobieństwo, że dziecko w przyszłości będzie agresywne i zbuntowane - stosowanie kar cielesnych jest powiązane ze zwiększonym ryzykiem wystąpienia zaburzeń zdrowia psychicznego oraz problemów poznawczych - stosowanie klapsów jest powiązane ze zwiększonym ryzykiem prób samobójczych, alkoholizmu, narkotyków w życiu dorosłym - niezależnie od innych czynników ryzyka. Raz jeszcze podkreślę - to są fakty, opisane w literaturze naukowej, nie wynurzenia anonimowych internautów.
Odpowiedz@sawner: Aż tam zajrzałam. Badanie nr 1 - przeprowadzone na 33 rodzinach. Śmiech na sali, a nie badanie reprezentatywne. W kolejnym punkcie przywołuje się przykładowe badanie przeprowadzone na 24 dzieciach - znowu śmiech na sali. W kolejnym już się niby zgodzę - bo skala naprawdę duża i można mówić o badaniu naukowym z prawdziwego zdarzenia tyle że... tam analizowano małe dzieci, które dostawały klapsy kilka razy w miesiącu (!). Trudno się dziwić, że efekty musiały wyjść negatywne, jeśli dzieciaka co chwilę się trzepie, a później się mówi, że to dowód na to, że każdy klaps jest zły. Czy sprawdzono skuteczność klapsa czy bicia, jeśli nie jest ono stosowane co chwilę? Bo że jak się dziecko co chwilę bije, to żadna nowość, że ani to dobre dla dziecka ani skuteczne. Kolejne badanie przeprowadzone na dzieciach z rodzicami zaburzonymi. No to już w ogóle super obiektywne badanie wskazujące na to, że klapsy są złe, a nie że zaburzenia u rodziców są złe. Tak że ten.
Odpowiedz@sawner: Myślę że kluczowe jest słowo REGULARNE stosowanie kar cielesnych , bo nikt tutaj nie mówi o czymś takim. Mój synek dostał 2 razy na 12 lat życia i nic z tych dalszych podpunktów się nie zgadza. A w tym artykule mówi się o biciu częściej niż 2 razy na miesiąc!!!
OdpowiedzJa zazwyczaj słyszałam od moich rodziców: ty to nie dobra byłaś, trzeba było cię bić. I też nie dostawałam za głupoty. Byłam knąbrna, nieposłuszna, za mało pokorna. Ale potrafiłam odróżnić dobro od zła i zazwyczaj czynów swoich żałowałam zanim spotkała mnie kara, więc pogadanka by wystarczyła, a tymczasem widmo lania powodowało, że zamykałam się jeszcze bardziej w swojej niepokorze i na przykład nie płakałam, co podobno dla rodziców było manifestacją mojego braku żalu. Broiłam nadal, ale nauczyłam się, żeby z rodzicami nie być szczera, ukrywać czyny, robić na złość i sprawdzać czy się wyda. Dużo więcej by ugrali nie upokarzając mnie przez lanie. Zostało mi z tamtych czasów trochę przyzwyczajeń, chociaż bać się już nie muszę. Ja swojego dziecka nie uderzyłam nigdy, tak samo mój mąż i dało się wychować porządnego człowieka, z którym można się dogadać. Myślę, że to nie sprawa bicia, ale charakteru i chęci porozumienia.
OdpowiedzNie ma jak tłumaczyć dziecku, że nie wolno nikogo bić, zaraz po tym jak się temu dziecku wlało kablem. Hipokryzja level hard
Odpowiedz@pinslip: nie wolno też przetrzymywać ludzi w zamknięciu bez ich woli, a jednak przestępców za popełnione czyny zamyka się w więzieniach. Kara. Mówi ci to coś, geniuszu?
Odpowiedz@pinslip: Też mnie to rozwaliło :D "Spuszczę ci lanie, żebyś wiedział, że nie wolno nikogo bić".
Odpowiedz@singri: Patologia nie odróżnia kary chłosty od chłosty.
OdpowiedzNo najlepiej wyjaśnione. Dzieciak na własnej skórze poczuł, jak to miło zostać spranym, tak ;)
Odpowiedz@pinslip: nie mozna bic chyba ze samoobrona to co robil ojciec autora? bronil sie kablem przed kilkulatkiem?
Odpowiedz@pinslip: w ogóle nie ma to jak tłumaczyć dziecku, że nie wolno nikogo bić. Ależ wolno! Wolno na przykład oddać. Wolno bić w obronie lepszej sprawy. Lepszą sprawą dla dziecka jest np. jego wytresowanie (gdyby zaczęło odwalać takie numery, zanim osiągnie wiek jakiejkolwiek świadomości otoczenia), że nie wkłada się gwoździ do kontaktu ani nie odkręca gazu. Bo wychowanie dziecka zaczyna się od momentu, w którym jest w stanie zrozumieć odległe konsekwencje (np. "nie pójdziemy JUTRO do kina za to, co zrobiłeś godzinę TEMU"), a wcześniejsze kilka lat, gdy wymar czasowy dla dziecka jest niezrozumiały, dziecko się zwyczajnie tresuje - dlatego kary muszą być natychmiastowe (po godzinie nie zrozumie, skąd dolegliwość lub jakiekolwiek pozbawienie komfortu) i odczuwalne sensorycznie. Klaps jest elementem tresury sensorycznej niekumatego dziecka. Wciry dla dziecka myślącego - mogą być skuteczne dla jakichś skrajnych zachowań, ale równie dobrze można im odebrać na miesiąc kieszonkowe albo zabrać komputer.
OdpowiedzAni bicie nie daje gwarancji, że dziecko wyrośnie na wzorowego obywatela, ani też niebicie nie powoduje, że na pewno stoczy się na samo dno. Kluczem jest skuteczne wyciąganie konsekwencji za czyny dziecka, żeby miało świadomość, że jego złe działania przyniosą negatywne skutki. Dziecko ma unikać robienia złych rzeczy nie dlatego, że boi się kary, ale właśnie dlatego, że ma mieć wiedzę, że jest to złe.
Odpowiedz@astor: Najważniejsze w karze jest jej nieuchronność, a nie rozmiar. Dla jednego karą będzie przymusowa praca, dla drugiego - "szlaban". Odpowiednio wysoka musi też być kara główna.
Odpowiedz@marius: I to też miałam na myśli. Konsekwencja jako nieuchronność, plus konsekwencja również między samymi rodzicami. Chodzi mi o to, że nie może być sytuacji, w której jedno z rodziców wymierza dziecku karę (szlaban, zabranie kieszonkowego czy cokolwiek), dziecko idzie do drugiego, a drugi mówi: ojej, ale ten pierwszy rodzic niedobry, że tak na ciebie nakrzyczał / dał szlaban / zabrał kieszonkowe.
Odpowiedz@marius: I jeszcze jedna obserwacja. Bardzo często najgorsze są sytuacje, kiedy rodzice nie są razem, bo nigdy nie byli, albo się rozwiedli. Wtedy jeden, chcąc wychować odpowiednio dziecko, jest wobec niego stanowczy, wymierza mu odpowiednie kary i konsekwentnie je wykonuje, a drugi, chcąc odkupić swoją nieobecność pozwala dziecku na wszystko. Mam taki przykład w bliskim otoczeniu, dzieciak ma 10 lat i pod opieką ojca jest nie do wytrzymania, pastwi się nad zwierzętami, klnie jak szewc, niszczy wszystko wokół siebie, niczego ani nikogo nie szanuje.
Odpowiedz@astor: Mam wrażenie że o to samo chodziło autorowi kiedy pisał że dostał "dosłownie kilka razy w życiu". Konsekwencja powinna być po pierwsze nieuchronna, a po drugie adekwatna do przewinienia. A tak na marginesie wydaje mi się że początek twojego pierwszego wpisu powinien raczej brzmieć: Ani bicie, ani też niebicie nie daje gwarancji, że dziecko wyrośnie na wzorowego obywatela czy że na pewno stoczy się na samo dno.
Odpowiedz@Eander: Nie wiem na 100% co autor miał na myśli, natomiast mój komentarz odnosił się do wszystkich osób, które wypisują peany na cześć bicia dziecka jako sposobu na wychowanie. A co do początku mojej wypowiedzi- tak właśnie miał brzmieć, żeby podkreślić, że wciąż wiele osób widzi problem zero-jedynkowo. Czyli bijesz, więc dziecko będzie dobrze wychowane, albo nie bijesz, więc nic dobrego z niego nie wyrośnie.
Odpowiedz@astor: W pełni się z tobą zgadzam że nie ma co przechwalać bicia tylko tak samo nie ma co przechwalać braku jakichkolwiek kar cielesnych. Każde dziecko jest inne i sposób wychowania powinien być do niego dostosowany. Jedno zrozumie po zwykłym zwróceniu uwagi ale co zrobisz jeśli drugie ma gdzieś szlabany czy inne konsekwencje wyciągane przez rodziców i zwyczajnie ignoruje ich polecenia. Jeśli nie użyjesz w takiej sytuacji siły by wymusić posłuszeństwo dasz dziecku informację że zakazy można po prostu olewać, a to prędzej czy później źle się skończy.
OdpowiedzTak, bicie dzieci jest złe. Ja byłam bita i nie przyniosło to niczego dobrego, leczę się psychiatrycznie od kilkunastu lat, mam ogromne problemy w życiu. Nie będę się rozpisywać na ten temat, a także na temat tego, w jaki sposób przemoc fizyczna (i psychiczna) wpływa na mózg dziecka i nastolatka, to można bez problemu znaleźć w internecie, a także na półce w bibliotekach z fachowymi książkami z zakresu psychiatrii. Ty podajesz argument anegdotyczny, który jest po prostu g*wno wart. Może Cię oświecę, bo zdaje się, że nie jesteś w stanie tego pojąć, że istnieje możliwość wychowania dziecka we właściwy sposób bez bicia, czyli bez stosowania przemocy wobec niego.
Odpowiedz@layla999: O k*rwa teraz to "argument anegdotyczny" który jest gówno wart, a poprzednia historia o negatywnych skutkach również jest "argumentem anegdotycznym" który już nie jest gówno wart?
Odpowiedz@babubabu89: Nie zrozumiałeś najwidoczniej o co mi chodziło, trudno.
Odpowiedz@layla999: Istnieje opcja na wychowanie "łatwych" dzieci bez bicia. Tylko jakoś rzadko komu się to udaje.
Odpowiedz@marius: Źródło tych rewelacji? Jakieś statystyki, cokolwiek?
Odpowiedz@layla999: Jeśli mowa o statystykach, to proszę podaj jaki procent ludzi z lat 1960-1990 leczy się z powodu wychowania ze stosowaniem kar cielesnych i jaka jest różnica względem późniejszych lat.
Odpowiedz@layla999: Obserwacja własna. Bycia wychowanym nie zmierzysz do statystyki.
Odpowiedz@layla999: bez stosowania przemocy piszesz - czyli także przemocy psychicznej czy finansowej? To się nazywa "bezstresowe wychowanie" i na temat jego zgubnych skutków również napisano wiele. Chcesz czy nie, to wobec dziecka zawsze stosuje się przemoc. Odebranie kieszonkowego, odstąpienie od wyjścia na lody (ekonomiczna), ograniczanie kontaktu z (np. patologicznymi) kolegami (fizyczna - ograniczanie wolności), skarcenie ("mamie jest przykro" - czysta przemoc psychiczna) itd. Bez przemocy nie ma dyskomfortu, bez dyskomfortu nie ma wychowania.
OdpowiedzBo albo bicie, albo bezstresowo, nie ma nic pomiędzy. No tak.
OdpowiedzAh shit, here we go again. Kolejna osoba, która po pierwsze myli bezstresowe wychowanie z jego brakiem, a po drugie widzi w życiu tylko dwie opcje - lanie albo "bezstresowe wychowanie". Niczego pomiędzy. Moim zdaniem uderzenie dziecka jest wyrazem zwykłej nieudolności - nie umiem w żaden inny sposób "dotrzeć" do dziecka to będę je bić. Najłatwiej się bije osobę dużo mniejszą i słabszą od siebie, prawda? Dla mnie nic nie usprawiedliwia lania i nigdy nie będę popierać ludzi, którzy uważają, że lanie to taka dobra kara. W pracy jakby Was szef zlał za źle wykonane zadanie to też by było dobrze? Poza tym reagowanie agresją na to, co robi dziecko, to uczenie go tej agresji. Niby czemu jak ojciec go zleje pasem to jest dobrze, a jak ono zleje kolegę w klasie to jest źle? DOBRY rodzic powinien umieć wymierzać takie kary, by były one adekwatne do czynu. A nawet nie tyle kary, co konsekwencje. Np. ubrudziłeś coś - sprzątasz. Zniszczyłeś i trzeba odkupić - nie dostaniesz kieszonkowego przez parę miesięcy, bo te pieniądze pójdą na odkupowaną rzecz. Podarłeś sobie spodnie - nie dostaniesz nowych, tylko zszyj te i tak chodź (albo też odkup sobie za kieszonkowe). Tak to działa w dorosłym życiu, to dlaczego u dzieci ma być inaczej? Jedyny wyjątek, kiedy wydaje mi się, że można dziecko "uderzyć" to właśnie wtedy, gdy ono kogoś uderzy. Ale nie po to, żeby mu dać "lanie za karę" tylko żeby pokazać "zobacz jak to boli, twojego kolegę też tak bolało". Albo np. jak dziecko pociągnie kota za ogon to pociągnąć go za ucho - "zobacz, ciebie boli, kota też boli". Przy czym jak mówię tu nie chodzi o to, by to dziecko lać i ilość siły włożona w takie pokazanie mu jak boli coś, co sam zrobił, powinna być na tyle dobrze wymierzona, by nie zrobić mu krzywdy. "Dostałem od ojca takie manto kablem, że mało nie zemdlałem." To już jest zwyczajne znęcanie się nad dzieckiem, bezsensowna przemoc. Autor twierdzi, że coś go to nauczyło, ale mam wrażenie, że wiele innych kar, nieopartych na laniu, nauczyłoby go tego równie dobrze, tylko musiałyby być przemyślane, a nie np. stanie w kącie albo szlaban na słodycze. Tylko że ludziom myśleć się nie chce, nie chce im się wychowywać dzieci tylko je hodują. Przykre. PS W powyższej wypowiedzi potraktowałam historię, jakby była prawdziwa, ale tak po prawdzie to śmierdzi mi fejkiem na kilometr. Zmyślona bajeczka o tym, jaki ja jestem dobrze wychowany, bo byłem bity, a mój brat nie był i "jak tak dalej pójdzie to Ministerstwo Sprawiedliwości załatwi mu bezpłatny hotel z kratami w oknach na kilka lat". Słabe bardzo.
Odpowiedzhttp://piekielni.pl//uimages/services/piekielni/i18n/pl_PL/comments/5f81/5f815ce586e26e79a6f2d589f2d41959.gif
Odpowiedz@BananaJuice: W polskiej opinii publicznej istnieje też jakaś dziwna dychotomia w postaci albo napie*dalania pasem albo zupełnego braku wychowania, zupełnie jakby nie było nic pomiędzy, przy czym ta pierwsza opcja przedstawiana jest jako ta "właściwa". Co ciekawe, jak posłucha się polityków, największymi jej orędownikami są ci, którzy wbrew temu, co mówią, wcale nie wyrośli na "uczciwych, porządnych obywateli", tylko na zakompleksionych, mściwych kasztanów. Z wyjątkiem sytuacji przez Ciebie wymienionej (pokazanie, że uderzenie innej żywej istoty ją boli), chyba jedyne, czego można nauczyć dziecko biciem, to że rację ma zawsze ten silniejszy fizycznie, szacunek wzbudza się strachem, a jak ktoś się z nami nie zgadza, można mu spuścić wpie*dol. Odnośnie wychowania bezstresowego, które mylnie jest utożsamiane z zupełnym brakiem wychowania, to jakaśtam jego odmiana stosowana jest na szeroka skalę w Skandynawii. Dziecka nie wolno uderzyć, nie podnosi się głosu, z dzieckiem się rozmawia, tłumaczy się mu i uczy konsekwencji. I z tego, co zauważyłam, to wydaje się działać. Ilekroć jestem w Szwecji w restauracji, czy w jakiś innym miejscu użyteczności publicznej, gdzie przebywają rodzice z dziećmi (nie mówie tu o placach zabaw czy innych miejscach typowo dziecięcych, gdzie mogą, a nawet powinny się wyszaleć), tych dzieci prawie nie słychać. Siedzą grzecznie z rodzicami przy stolikach i jedzą posiłek. Nie ma wrzasków, płaczu, biegania czy rzucania jedzeniem. Na zastraszone tez nie wyglądają. Czyli da się.
OdpowiedzTo że akurat Tobie nie przeszkadza, że byłeś bity prawie do nieprzytomności nie znaczy, że u innych jest tak samo. Wiele dzieci, które były bite, mają potem traumy albo same są agresywne. Nie powinno stosować się przemocy fizycznej NIGDY. Rodzic, który ją stosuje, jest rodzicem nieudolnym, który nie potrafi dziecka "wychować" w inny sposób. No i jak inni już napisali - bezstresowe wychowanie to nie to samo co brak wychowania.
OdpowiedzWidzę wiele głosów krytyki, ale nikt nie napisał najważniejszego. Dlatego chciałbym zadać trzy pytania każdemu krytykującemu. 1. Jaką karę zastosowałbyś wobec 12-latka za pobicie kolegi kijem i kradzież oraz zniszczenie mienia? 2. Dlaczego uważasz, że zaproponowana przez ciebie kara byłaby sprawiedliwa i adekwatna do czynu? 3. Na jakiej podstawie sądzisz, że kara odniosłaby skutek? Proszę o ograniczenie się do krótkiej, zwięzłej i jednoznacznej odpowiedzi na pytania, bez odchodzenia od meritum i zmieniania tematu. Z góry dziękuję za odpowiedzi.
Odpowiedz@Schwanz: 1) Zobowiązanie do odkładania kieszonkowego aż uzbiera tyle, żeby odkupić koledze rower + przeproszenie kolegi. 2) Nie byłaby to tak naprawdę kara, tylko logiczna konsekwencja dokonanego czynu. 3) Uważam, że po czymś takim moje dziecko miałoby większy szacunek do czyjejś własności. A teraz pytanie odbijające: Jak wyjaśniłbyś dziecku, że to co zrobiło jest złe, ale zachowanie kolegi też nie jest ok i że ludzi nie ocenia się po tym co mają? Bo autor historii został potraktowany jak jedyny winny, a został do pewnego stopnia sprowokowany (do pewnego stopnia, bo uważam utopienie roweru za gruuubą przesadę).
Odpowiedz@singri: hmm, czyli gdyby rower nie ucierpiał, to za kradzież i pobicie konsekwencją (bo oczywiście nie karą) są przeprosiny. strach się bać!
Odpowiedz@miyu123: Nie, gdyby rower nie ucierpiał, konsekwencją byłoby zadośćuczynienie w jakiś sposób. Pytanie było o TĘ konkretną sytuację. Poza tym... No cóż, jeśli ktoś naśmiewa się z rówieśnika, musi się liczyć z konsekwencjami. Gdyby cała sprawa ograniczyła się do "ja się z niego śmiałem, on mi przyłożył", załatwiłabym sprawę nie z dzieckiem, a z rodzicami tego drugiego. "Ja dam karę mojemu, bo nie wolno bić, a wy wyjaśnijcie swojemu, co zrobił źle."
Odpowiedz@singri: nawet odnośnie tej sytuacji to Twoje konsekwencje, w moim mniemaniu, nie są adekwatne do przewinienia, podobnie jak zachowania dzieci takie nie były. chyba coś tu jest ostro nie tak, jeżeli na wyśmiewanie się dziecko reaguje agresją fizyczną i kradzieżą ze zniszczeniem.
Odpowiedz@singri: dobra, a jak dzieciak nie dostaje kieszonkowego?
Odpowiedz@singri: brzmi bardzo ładnie, wniośle i poprawnie, jak z amerykańskiej komedii familijnej, takiej co puszczają w niedziele rano. Jest tylko jeden problem, mianowicie życie to nie komedia familijna. Polecam mniej oderwania od rzeczywistości.
Odpowiedz@singri: "1) Zobowiązanie do odkładania kieszonkowego aż uzbiera tyle, żeby odkupić koledze rower + przeproszenie kolegi. 2) Nie byłaby to tak naprawdę kara, tylko logiczna konsekwencja dokonanego czynu. 3) Uważam, że po czymś takim moje dziecko miałoby większy szacunek do czyjejś własności. " Czyli brak kary, a jedynie zadośćuczynienie. Prawidłowy przebieg postępowania (po osądzie): 1. Przyznanie się do winy (przeprosiny + skrucha). 2. Zadośćuczynienie (odpracowanie naprawy/odkupienia). 3. Kara ("klaps" / "szlaban" / anulowanie wyjazdu na wycieczkę / cokolwiek zależnie od przyjętego modelu kar). 4. Resocjalizacja (wytłumaczyć ze zrozumieniem, co dziecko zrobiło źle). Powyższy schemat działa w sakramencie spowiedzi świętej oraz (w teorii) w prawie karnym.
Odpowiedz@marius: powiem ci tak, pisze prace mgr miedzy innymi o sprawiedliwosci naprawczej i to potrafi dzialac wrecz zaskakujaco w porownaniu z obecnym rozumieniem resocjalizacji...
OdpowiedzMój zięć, jako dziecko, był potworem. Koszmarem sennym. Jego matka do szkoły była wzywana codziennie. Odwalał takie numery, że głowa mała. Za każdy taki wyczyn dostawał od ojca nawet nie lanie, a solidny wpier..ol pasem. Pomogło, a jakże. Dzisiaj, jako dorosły, jest niespotykanie spokojnym człowiekiem. Nie pije, nie pali, szanuje żonę, dba o rodzinę. Nigdy nie słyszałam, żeby podniósł głos. Dziękuję Bogu, że córka trafiła na takiego człowieka. Jaki byłby gdyby nie twarda ręka ojca?
Odpowiedz@PaniMasztalska: A może na odwrót? Może w dziecińswtie napie*dalano go pasem i on odreagowywał na innych. W końcu agresja budzi agresję. Natomiast odkąd dorósł i przestano go katować, stał sie spokojnym człowiekiem. Do podstawówki chodził ze mną chłopak. Już w wieku 10 lat był młodym bandytą. Rodzice byli wzywani do szkoły, chłopak w domu dostawał wpie*dol. I był coraz bardziej agresywny. W pewnym momencie został odebrany rodzicom i nagle zupełnie inny człowiek
Odpowiedz@Crannberry: Dziecko, które słyszy, że jest potworem, staje się potworem. Tyle w temacie.
Odpowiedz@Crannberry: On nigdy nie był agresywny, nigdy nikogo nie skrzywdził. Podpalił stary drewniany, opuszczony dom, pożar o mały włos nie przeniósł się dalej, bo straż zdążyła. Chodził na rękach po murku okalającym wieżę fabryczną, wysoką na 5 pięter. Pływał z żaglem, zrobionym z prześcieradła, na krze po jeziorze. Zaniosło go na środek i nie potrafił wrócić. Rozkręcał niewypały. Pomysły miał nieziemskie, jednak nigdy takie,by ktoś ucierpaił.
Odpowiedz@PaniMasztalska: Aha, to tak jak Mój w dzieciństwie zapomniał otworzyć drzwi i wszedł do salonu przez szybę... Też dostał lanie :D
Odpowiedz@singri: I dobrze. Z pewnością mu nie zaszkodziło. Trudno, byś mu wybijała zęby, skoro on wybił szybę :)
Odpowiedz@PaniMasztalska: Pomysłowy :) Moi kuzyni w dziecińswtie zrobili "pułapke na złodzieja" z 20 jajek i opakowaniu proszku Ixi. Zamiast złodzieja do mieszkania wszedł jednak ojciec wracający z pracy i mikstura spadła mu na głowę. Skończyło sie jak wyżej
Odpowiedz@Crannberry: W szkole, zaraz po przerwie podłożył drewnianą listewkę (wcześniej zmierzoną i dociętą na wymiar) pod klamkę w pokoju nauczycielskim. Nauczyciele nie mogli wyjść na lekcje. Jedna z nauczycielek lubiła się opierać o ciepły kaloryfer. Napisał kredą "Ale dupa" odwrotnie tak, że odbiło jej się na spódnicy poprawnie :)
Odpowiedz@PaniMasztalska: Może jestem dziwna, ale nie sprałabym za coś takiego dziecka. Za bardzo bym się śmiała, żeby być w stanie unieść rękę... Za narażanie siebie bym zamknęła w klatce do pełnoletności, ale za takie durne żarty?
Odpowiedz@singri: Nie zawsze zbierał lanie :)Często jednak miarkę przebierał,jak wtedy gdy 8-letniego kuzyna (miał 13 lat)Przybił z kolegami gwoździami za ubranie do stodoły, żeby za nimi nie biegał
Odpowiedz@Crannberry: Niekoniecznie. Mnie matka lała począwszy od ścierki po trzepaczkę. Nigdy nie byłam agresywna,nie leciałam z pięściami. Żadna koleżanka nie wiedziała jaki horror miałam w domu ale niestety takie wychowanie powoduje to że nie widzisz innej alternatywy wychowania. Żeby to zmienić musisz walczyć sam ze sobą.
Odpowiedz@Balbina: Bardzo mi przykro z powodu tego, co przeszłaś. Każdy ma inny sposób odreagowywania i inny efekt wywołuje to u niego z życiu dorosłym. Jeden będzie odreagowywał bijąc słabszych kolegów, po innym to spłynie, inny będzie potrzebował terapii w dorosłym życiu. Później jeden będzie tak samo tłukł swoje dzieci ("bo mnie ojciec bił i wyrosłem na porządnego człowieka"), inny będzie wchodzic w związki z przemocowcami, uznając dostawanie wpi*dolu za normalny model funkcjonowania rodziny i skoro ktos ja bije, to na pewno zasłużyła, a jeszcze inny nie będzie chciał powielać błędów rodziców i swojego dziecka nie tknie palcem. Ale fakt, że niektóre "metody wychowawcze", nawet nie musi być to karanie fizyczne potrafią "zryć beret" na wiele lat i wymagają długiej walki w dorosłym życiu
Odpowiedz@Crannberry: Będąc już dorosłą zapytałam się jej Dlaczego mnie cały czas krytykuje. Nie piję,nie palę,nie łajdaczę się,pracuję,mam dom,męża,dzieci nie mam długów czego ty chcesz kobieto.-nic nie odpowiedziała. Przez nią nie cierpię świąt.Zawsze awantury i pretensje przed świętami tylko po to żebym ją prosiła o przyjście.Obrażanie się na każdym kroku.Dyktatura. Potrafiła przez dwa lata nie wchodzić do mnie do domu(jak przyjeżdżała po wnuczkę) a i ojcu zabraniała.Stał pod bramka i czekał aż mała wyjdzie. A teraz ma Alzheimera i mam święty spokój.Ostatnio mnie olśniło że powinnam dziękować za tą chorobę bo przynajmniej mam spokój psychiczny.Załatwiam,organizuję wszystko co potrzeba i tylko tyle.
Odpowiedz@Balbina: Twoja radość z choroby mamuśki może ugryźć Ciebie lub Twoje dzieciaki w d... genetyka bejbe ;)
Odpowiedz@miyu123: Wiem,mam tego świadomość.Dodaj do tego parkinsona ojca,kłopoty z sercem,rak jajników jednej babci i udar razem z paraliżem drugiej babci.Rak żołądka jednego jak i drugiego dziadka. Jak w teleturnieju. Bejbe
Odpowiedz@Balbina: mnie bili za piertoly, niby taki system wychowawczy ale serio bic dziecko za to, z enie mialo zegarka i spoznilo sie na obiad? za granie w gume? za powiedzenie maie, ze pomoge za 10 minut, bo film sie konczy? do dzis mam lek przed bolem paniczny, na poziomie fizjologicznym jestem impulsywna, szybko sie wzbudzam, nikogo nie bije przez traume z dziecinstwa, ale nawrzeszczec? jak najbardziej strach pomyslec co by bylo gdyby nie wewnetrzny hamulec na nierobienie krzywdy komukolwiek, bo serio mam czasem wewnetrzna ochote komus przylozyc
Odpowiedz@bazienka: Niestety nasi rodzice urodzili się w ciężkich czasach. Tak byli chowani oni i tak chowali następne pokolenie. Moja starsza kuzynka jak ojciec się wk..to musiała druciakiem szorować podłogę(w wieku 10 lat)a bił ją za byle gówno. Moja matka była tłuczona za wszystko i przeniosła to na następne pokolenie.Jej młodszy brat wykształcony więc już bardziej świadomy też bił swoich synów.Nie było słowa zaraz. Już,natychmiast bo ja tak każę. To wszystko rzutuje na nasze życie.Ale czasami się nie dziwię(z perspektywy) że mojej matce ręce latały bo pokornym dzieckiem nie byłam.
OdpowiedzDo szału mnie doprowadza stwierdzenie, ze jeśli nie biję dziecka to wychowuję je bezstresowo. Czy my, ludzie dorośli, dostajemy lanie za to, że coś "spartaczyliśmy"? Czy do któregokolwiek z Czytelników Piekielnych" podszedł jego przełożony i dał Mu "z liścia" za to, że zrobił coś "nie tak"? Nie sądzę. A dlaczego? Bo jesteśmy dorośli. A czy w takiej sytuacji ponieśliśmy konsekwencje naszych czynów? No tak, bo tak działa świat. I tu tylko o to chodzi. O konsekwencje. I jeżeli tego nauczymy nasze dzieci (że każdy uczynek wiąże się z konsekwencjami) to naprawdę możemy wychować porządnych ludzi bez konieczności "udowadniania" swoich racji przemocą (fizyczną czy werbalną).
OdpowiedzTo może ja podzielę się swoim, odmiennym doświadczeniem. Moi rodzice również bili. Ręką, paskiem, laczkiem, czymkolwiek. Ja się szybko nauczylam jak lania uniknąć, nie mówiłam im całej prawdy, kłamałam, gdy trzeba. Bałam się konsekwencji. Nie, nie nauczyło mnie to szacunku, choć takowy miałam Pomimo klapsow. Mój brat zaś wolał się buntować. Dostał raz? Odpyskowal, więc dostał po raz kolejny. Był bity, więc i sam zaczął bic. Rodzicom nigdy nie oddał. Bil słabszych w szkole i w domu- mnie. Żadnemu z nas bicie nie wyszło na dobre. Wyszłam na ludzi, ale Na pewno nie dzięki klapsom.
Odpowiedz@Pattwor: Mnie bicie nauczyło jednego - jak dorosły nie ma argumentów, to łapie za pasek. Na takiej zasadzie biła mnie mama i babcia. Zabrakło argumentów, a w wieku nastu lat nie uznawałam już za argument "bo ja tak chcę!"? Pasek, listewka, laczek, otwarta dłoń. Nie mocno, jedno-dwa uderzenia, żeby "pokazać gówniarze gdzie jej miejsce". Często przy moim młodszym rodzeństwie, a potem zdziwienie, że nie wzbudzam w nich szacunku...
Odpowiedz@Pattwor: O to,to, Do tej pory pamiętam kłamstwa które wciskałam matce tylko po to żeby nie dostać lania.Musiałam,bo potrafiła po paru dniach powrócić do tematu więc musiałam być bardziej przebiegła niż ona. Ale to ja w końcu się zaczęłam buntować(brat nie) i nastawiałam druga stronę do bicia z komentarzem ze może jej bardziej ulży.
Odpowiedz@Pattwor: I tak rodzi się kompletny brak zaufania na linii dziecko - rodzic, a potem szok i niedowierzanie, bo okazuje się, że rodzice nic nie wiedzą o swoim dziecku, a potem jeszcze mają celność twierdzić, że dzieciak agresji nauczył się w szkole albo na podwórku, bo przecież nie w domu.
OdpowiedzKiedy ludzie się nauczą, że wychowanie bezstresowe to nie jest brak wychowania? Bo Ty, autorze, zdecydowanie tego nie wiesz. Mnie nikt nigdy kablem nie zdzielił, a nie odwalałam takich akcji. Bo da się wychować bez bicia, a że Ty ani Twoi rodzice tego nie wiecie, to dopiero problem.
Odpowiedz"Dostałem od ojca takie manto kablem, że mało nie zemdlałem. Po wszystkim przyszła mama, przytuliła mnie i wytłumaczyła mi na spokojnie dlaczego nie wolno nikogo bić w innych okolicznościach niż samoobrona i dlaczego należy szanować cudzą własność." Czyli mówisz, że mama wyjaśniła Ci, dlaczego nie wolno innych bić (chyba że w samoobronie) po tym, jak Twój tata dał Ci lanie? Piękny przejaw hipokryzji i żelaznej logiki Twoich rodziców. Sporo osób (w tym Ty, autorze) zapomina, że oprócz bicia i wychowania nowoczesnego/bezstresowego istnieje coś jeszcze po środku. Prawdziwe wychowanie, gdzie dziecko uczy się konsekwencji swoich działań. Dziecko coś ukradło? Można np. zabrać mu laptopa. Dziecko kogoś uderzyło? Nie pojedzie na długo wyczekiwany obóz. Poziom kar trzeba oczywiście dostosować do wieku dziecka i tego, co robi. Był tu na piekielnych kiedyś piękny przykład. Autor miał nastoletniego syna, którego bardzo szybko ustawił do pionu. Zapewnił mu podstawowe potrzeby: chleb i niewiele więcej do jedzenia, podstawowe ubrania, itd. Zabrał mu markowe ubrania, markowy telefon, dostęp do internetu, kieszonkowe, itd. Dziecko bardzo szybko się uspokoiło. Wystarczy tylko chcieć zamiast iść na łatwiznę (lanie lub wychowanie bezstresowe). Twoi rodzice popełnili w przypadku Twojego brata duży błąd: nie zastosowali kar i pozwolili na ignorowanie swoich poleceń i pogadanek. Wystarczyło przykręcić śrubę- bez bicia. Ale również popełnili błąd w Twoim przypadku- przemoc nie jest rozwiązaniem.
Odpowiedz@Papa_Smerf: Trzeba też dodać, że samo wychowanie nie zapewnia stuprocentowych efektów. Są jeszcze czynniki zewnętrzne, jak wpływ środowiska, czy praca nauczycieli w szkole, a także własne przemyślenia wychowywanego. Gdyby zachowanie człowieka w dorosłym życiu zależało wyłącznie od wychowania, byłbym chyba kimś na kształt dwubiegunowca, bo moi rodzice byli strasznie niekonsekwentni i zdarzało mi się obrywać za pierdoły, ale też czasem znacznie poważniejsze przewinienia uchodziły mi na sucho. Gdy kumple wpadali na jakieś dziwne pomysły i proponowali mi uczestnictwo w ich realizacji, nigdy nie wiedziałem, czy wolno mi to zrobić, czy nie. A gdy w końcu decydowałem w którąś stronę, często nie trafiałem i albo byłem karany za coś, co w mojej opinii mieściło się w przydzielonym mi obszarze swobody, albo gdy rodzice się dowiadywali o jakiejś akcji kumpli, w której bałem się wziąć udział, padało pytanie, dlaczego mnie tam nie było. A nawet zdarzało mi się raz oberwać, a innym razem zostać pochwalonym za bardzo podobne akcje. Dlatego też, podobnie jak wielu z tych bitych regularnie, rownież na wszelki wypadek ograniczyłem przekazywane rodzicom informacje o moim życiu pozadomowym do niezbędnego minimum.
Odpowiedz"Dostałem od ojca takie manto kablem, że mało nie zemdlałem. ...mama, ...wytłumaczyła mi na spokojnie dlaczego nie wolno nikogo bić w innych okolicznościach niż samoobrona" LOL!
OdpowiedzZupełnie Was nie rozumiem. Możecie sobie pyszczyć ile chcecie a i tak nie rozumiecie. Zgadzam się bezwzględnie z Autorem. Pisał, że pogadanki działały na jego brata ja szklanka wody na rozszalały pożar. Zło należy dusić w zarodku, wszelkimi sposobami. Ja dostałam porządne lanie 3 lub 4 razy w życiu, przy naprawdę wielkich przewinieniach. Naprawdę wielkich. Pamiętam, że gdy raz, jako dziewczątko pewnie 7 czy 8-letnie (wtedy dzieci wychodziły ze szkoły same, bez zgody rodziców) postanowiłam, że pójdę sobie do koleżanki, zamiast do domu. Około 19 (lekcje kończyłyśmy około 13) znalazł mnie tam ojciec. Pamiętam do dziś razy na tyłku. I już nigdy, nigdy więcej nie oddaliłam się z domu nie informując dokąd idę i o której wrócę (dopóki się uczyłam i pozostawałam na utrzymaniu rodziców). To nie chodzi o znęcanie się nad dzieckiem, nie rozumiecie? Tu chodzi o wbicie zasad! To działa! Mój syn dostał raz lanie pasem - za zepchnięcie koleżanki ze schodów. Podziałało. Więc przestańcie być tacy świętojebliwi, bo niejeden z Was dostał słuszne lanie w dzieciństwie!
Odpowiedz@KatzenKratzen: No właśnie nie. Ja nigdy nie dostałam lania, bo rodzice wychowywali mnie OD MAŁEGO, a nie jak zaczęły się pojawiać problemy.
Odpowiedz@KatzenKratzen: "Zło należy dusić w zarodku, wszelkimi sposobami". Czy wszelkim sposobem jest tylko bicie? Rodzice autora dawali pogadanki bez wyciągania jakichkolwiek konsekwencji. To jest ich problem. Nie brak lania. Naprawdę, bicie nie jest jedynym słusznym rozwiązaniem.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 grudnia 2019 o 23:08
@KatzenKratzen: mów co chcesz, ale bicie kablem prawie do nieprzytomności to jest znęcanie się. Tu nie żadnego usprawiedliwienia. Ja też dostałam czasem ręką po tyłku od rodziców - nie mam im za złe, nie mam traumy, bardzo ich kocham. Babcia za to lała mnie skórzanym pasem na oślep za wszelki przejaw nieposłuszeństwa - trwało to co prawda ledwie kilka miesięcy, bo gdy rodzice się o tym dowiedzieli przestali ją oddawać pod jej opiekę. Nienawiść do niej przeszła mi dopiero, gdy zaczęła bardzo podupadać na zdrowiu. Widzisz różnicę?
OdpowiedzDorastałem w czasach, kiedy prawie wszystkie dzieciaki dostawały wpier...l. Ale nie wszystkie wyszły na ludzi. Część z moich rówieśników jest normalna, część to żule, zdarzyło się też paru kryminalistów. Reprezentanci dwóch ostatnich kategorii na ogół dostawali częściej i mocniej.
OdpowiedzAutor (o ile to nie fejk) ma duzo racji. Owszem, jest cos pośrodku, ale czasem lanie musi byc. I nie wyrośnie takie ADHD przynajmniej.
Odpowiedz@BiAnQ: Może jednak nie używaj słów, których znaczenia nie znasz, co?
Odpowiedz@BiAnQ: no, najlepiej takie kablem, aby dzieciak mało nie zemdlał, a ja przypadkiem trafi Ci się grzeczne dziecko, to tłuc chociażby profilaktycznie, żeby przypadkiem nie pomyślał, że je kochasz, szanujesz i doceniasz czy takie inne nowomodne bzdury.
Odpowiedz@digi51: ale jeszcze w pokoleniu moich rodziców zdarzało się, że ktoś grzecznemu dziecku spuszczał lanie "na wszelki wypadek"
OdpowiedzDzieci sa różne i na jednych zasłużone lanie podziała, a na inne wrecz odwrotnie i bedzie jeszcze gorsze. Ja byłam grzecznym dzieckiem, najgorsza rzecza ktora zrobiłam to zniszczenie pióra kolegi. Nie pamietam abym była bita poza tym, źe raz czy dwa razy oberwałam szmata. Moja mama niestety była niezwykle wybuchowa i moje dziecinstwo to były nieustanne wielogodzinne awantury o drobnostki np. wylanie kawy. Raz bawilam sie cieniami do oczu i zniszczylam dosc drogie cienie, mama aż tak na mnie wrzeszczała, że zemdlalam. Nigdy mnie za to nie przeprosila. Pamietam wiele takich sytuacji i uwazam to za o wiele gorsze niz te szmaty.
Odpowiedz@nursetka: U mnie cholerykiem był ojciec. Potrafił wybuchać o pierdoły i np. zrobić awanturę z wrzaskami i rzucaniem przedmiotami, bo coś źle usłyszał. Ale na szczęście odkąd skończyłam 9 lat widywałam go raz lub dwa w miesiącu, więc nie doświadczałam tego często. "Straumatyzowała" mnie za to moja matka, która ma spokojny charakter, kar fizycznych przesadnie nie stosowała (tak jak Ty, dostałam może ze dwa razy szmatą), ale za to urządziła mi dwudziestoletnie pranie mózgu, wychowując mnie w przekonaniu, że do niczego się nie nadaję i nic w życiu nie osiągnę, a będąc zależna od niej ekonomicznie, muszę życ w 100% pod jej dyktando. Wychowała sobie w ten sposób idealnie stłamszoną ofiarę bez własnego zdania. Po studiach w jakimś odruchu buntu czmychnęłam na drugi koniec Europy i dopiero tam, będąc już dorosła uczyłam się od podstaw takich rzeczy jak pewność siebie, asertywność czy bronienie swoich interesów. Po latach spytałam, dlaczego mi coś takiego zrobiła. Bo słyszała, że jedynacy wyrastają na zakochanych w sobie egoistów i chciała tego uniknąć.
Odpowiedz"Dostałem od ojca takie manto kablem, że mało nie zemdlałem. Po wszystkim przyszła mama, przytuliła mnie i wytłumaczyła mi na spokojnie dlaczego nie wolno nikogo bić w innych okolicznościach niż samoobrona". Dobre!
Odpowiedz@Librariana: zachowanie matki chyba bardziej skrzywilo psychike niz to lanie
OdpowiedzEee, pomijając już kwestię wp******u kablem, to jacy rodzice z twoich rodziców, że w wieku 12 lat ci wytłumaczyli, że się nie bije i nie kradnie? W życiu nie uderzyłam syna. Nawet nie miałam powodu, żeby na niego krzyczeć. Ale ja z nim rozmawiam, ciągle i o wszystkim, nie krytykuję, tylko tłumaczę. I jest ogarnięty, zna zasady współżycia społecznego i się do nich stosuje. Nie miałabym oporów, żeby w razie czego zabrać kabel zasilający od komputera, ale, wyobraź sobie, nigdy nie musiałam!
OdpowiedzO, jakie to poruszajace. Moi rodzice nie stosowali kar cielesnych. Uzgadniali z nami jakie poniesiemy konsekwencje swoich czynow. Krzyczeli oczywiscie czasami, bo w koncu ich cierpliwosc tez miala swoje granice, ale to raczej rzadko. Bicie uznawali, i slusznie, za oznake wlasnej slabosci i niewydolnosci wychowawcznej, a nic tak nie przeszkadza w wychowaniu jak tejze niewydolnosci okazywanie dziecku. Rodzicow szanowalismy, dlatego ich sluchalismy, a szacunku sie biciem nie da wymusic. I cud nad cuda ani moj brat ani ja nie mamy zadnych wyrokow, ani razu nie przyprowadzila nas policja, oboje skonczylismy wyzsze uczelnie niejednokrotnie. Ja mam prawie pol wieku na karku, moj brat umarl jak mial 47, na raka, nie w wyniku niebiciowego wychowania. I nie bylismy grzecznymi dziecmi, rozbrykani bylismy w odpowiedniej wiekowi normie. A teraz sie okazuje, ze moi, jak mi sie wydawalo madrzy, rodzice sie po prostu naczytali i nie wiedzieli jaka nam krzywde wyrzadzaja. I co gorsza ja robie to samo swoim dzieciom! Nie wiem co z nimi nie tak, bo przekroczyli juz 20 rok zycia i zadnych mrozacych krew w zylach ekscesow. Nawet narkomanami nie zostali, psia kostka...
Odpowiedz"Dostałem od ojca takie manto kablem, że mało nie zemdlałem. " - jeśli uważasz, ze to w porządku to mam nadzieję, ze nie masz dzieci. A twój ojciec był skur..synem
OdpowiedzNaprawdę szczerze ci współczuje, widać że znęcanie się nad tobą w młodości bardzo zryły ci umysł, nawet tego nie dostrzegasz
OdpowiedzWszystkim tym, którzy uważają, że bicie dziecka gwarantuje, że wyrośnie na porządnego obywatela bez żadnych problemów, radzę poczytać lub obejrzeć filmy o seryjnych mordercach, tych prawdziwych, nie fikcyjnych. Seryjni mordercy mają wspólne elementy, i jednym z nich jest to, że nie mieli normalnego dzieciństwa pełnego szacunku i miłości, wielu (jeśli nie wszyscy) było właśnie ofiarami przemocy fizycznej i psychicznej w domu (może właśnie byli lani pasem aż prawie zemdleli jak autorowi zrobił jego ojciec, zupełnie ignorując zapewne że ten drugi dzieciak się z niego wyśmiewał) i skończyli na stryczku, bo najpierw odreagowywali na zwierzętach, a potem na ludziach. A w domu zostali nauczeni, że przemoc jest dobra. A jeszcze dodajmy do tego, że seryjni mordercy często byli upośledzeni, mieli zaburzenia (nie licząc samej psychopatii - bo to jest zaburzenie, ale ludzie na słowa "psychopata" myślą "morderca", a psychopata nie musi być wcale mordercą czy gwałcicielem), ale zamiast otrzymać fachową pomoc (a to jeszcze były czasy, gdy choroby czy zaburzenia psychiczne były uznawane za wstyd i problemy psychiczne dziecka były ignorowane) i wsparcie rodziców, dostawali lanie. I wyrastały potwory, których nawet kara śmierci nie odstraszała. No i nikt wtedy nie słyszał o pojęciu bezstresowego wychowania (, które ludzie mylą z brakiem wychowania). Gdyby dzisiaj pojawił się taki seryjny morderca, to ludzie od razu by krzyczeli, że bezstresowo wychowywany, że zabrakło pasa w dzieciństwie (i że powinni przywrócić karę śmierci, co tam że właśnie w czasach kary śmierci było dużo seryjnych morderców) i nikt by nie pomyślał że tego pasa było właśnie za dużo, że ofiara stała się oprawcą. Żeby nie było - uważam, że ci wszyscy seryjni mordercy (nie licząc tych, którzy nie zostali złapani, bo niestety tacy są, i niektórzy mogą wciąż żyć) słusznie trafili na stryczek, ale oni się nie urodzili seryjnymi mordercami. Zostali tak ukształtowani przez rodziców, wychowanie, środowisko. To że autor wyrósł (rzekomo) na porządnego człowieka, a jego brat na ćpuna i przestępcę, to nie dlatego że autor był bity, a jego brat nie, tylko dlatego że brat nie ponosił żadnej konsekwencji swoich czynów, żadnej kary. Bo kara to nie musi być bicie. Dziecku należy wytłumaczyć co zrobiło źle (najpierw, nie po tym jak ojciec je zleje aż prawie zemdleje, jak to zrobiła autorowi matka), a potem konsekwencje, kara adekwatna do czynu. Nie bicie, chyba że, jak napisała BananaJuice, żeby pokazać dziecku, że kolegę bolało jak go uderzyło. To jeszcze jest według mnie sensowne, o ile to nie jest katowanie dziecka i zadawanie niepotrzebnego cierpienia. W końcu dziecko powinno nauczyć się, że nie wolno czegoś robić, bo to jest złe i że wszystko ma swoje konsekwencje, a nie ze strachu przez laniem.
OdpowiedzZmodyfikowano 4 razy. Ostatnia modyfikacja: 9 grudnia 2019 o 18:19
W skrócie: masz kiepskich rodziców, co ciebie woleli zastraszać pasem, a jak u brata przemocą nie mogą sobie pomóc to nie potrafią też wychować. Czym tu się chwalić?
OdpowiedzTO NIE JEST BEZSTRESOWE WYCHOWANIE URWAŁ NAĆ !! Przestańcie powtarzać tą mantre starej babci z przykościelnej ławeczki - pozwolić swojemu dziecku wejść sobie na łeb i totalnie olać wychowanie A wychowanie bezstresowe to dwie kompletnie rozne rzeczy !!
Odpowiedz