Jak co roku pod koniec roku w jednej z firm, z którą mam podpisane kontrakty ma kontrolę z firmy matki (USA) odbywa się kontrola finansowa. Przyjechał znajomek, taki z maila i wideokonferencji, ale zawsze mieliśmy dobry kontakt, to po pracy idziemy na miasto. Trójmiasto piękne, więc łazimy sobie i tu nagle, salon VW, a to wchodzimy, kolega w USAju zawsze VW, bo rodzice jeździli Beatlem i ogórem, bo to akurat pokolenie dzieci kwiatów... no to dawaj doradcę sprzedażowego/handlowca, jak tam ich nazywają.
Zaznaczam, nie zawracaliśmy mu gitary, twardo powiedzieliśmy, że chcemy porównać ceny konkretnego modelu, bo Amerykanin akurat zamówił sobie u siebie w NY i tak się zastanawia ile to u nas kosztuje, bo pewnie tańsze i to sporo... tak... no więc.
Patrząc na pewne różnice, np. w Stanach zamówił koła 19, u nas były dostępne 18", oczywiście w "R" na przodzie, 2.0 benzynka, DSG... części wspólne, pełna skóra, 4 strefy klimy, grzanie dupy - pełna opcja łącznie z remote start. I nawet jak doliczył placement fee w USA, to różnica wyszła... 65 000 PLN (brutto) na korzyść USA. Przyjmując pewne zaokrąglenia i zakładając różnice w tym samym roku modelowym i pewne oczywiste różnice, wynikające ze specyfiki rynku... gdyby to nawet było 40000 PLN.
Człowiek z salonu wyszedł w ciężkim szoku. A ja, nie wiedziałem szczerze co mam mu powiedzieć. Oczywiście nikt tu nie ma pretensji do marki, taka polityka firmy.
Jeszcze tylko kilka miesięcy... :D
zagranica salon samochodowy.
A wzięliście poprawkę na to, że w USA ceny podawane są bez podatków?
Odpowiedz@Grav: Porównywaliśmy brutto, po podatkach.
Odpowiedz@Grav: jakich? :D Bo sales tax (VAT) 5.6% w Arizonie. U nas 23% + akcyza na większość aut jakie tam jeżdżą 18.6% + homologacja EU w cenie auta (w USA producent nie płaci za homo) pewnie z 5%, razem 46,6% matematycznie, a w praktyce w wyniku odliczeń pewnie ze 40%. Gdzie 5.6% a gdzie 40%...
Odpowiedz@syphar: Ceny podane brutto to brutto. Podając osobno podatki, jeszcze ludzie by się pokapowali, że u nas są wysokie.
OdpowiedzSorki, że Wyborcza, ale akurat tu piszą z sensem: http://wyborcza.biz/biznes/1,147743,14772114,Auta_z_USA_bywaja_naprawde_tanie__Skad_tak_duze_roznice_.html?disableRedirects=true
OdpowiedzDobry artykuł.
Odpowiedz@toomex: Szkoda, żę artykuł z 2013 roku i ta różnica 100 tys. złotych, już jest różnicą 50 tys. ;)
OdpowiedzZastanawiałem się, czy to, że w USA te samochody są akurat droższe jest piekielnością tej historii. Najwyraźniej dla autora tak. Dla mnie nie - po prostu różne realia rynku i polityka cenowa producenta. Zestaw Lego w Polsce kosztuje (dajmy na to) 100 euro. W Niemczech - 100 euro. W USA - 100 euro. Taka polityka cenowa. Ale są też produkty (np. hamburger w McDonaldzie), które mają różne ceny w zależności od kraju. Dlatego też sama różnica cen nie jest dla mnie piekielnością.
Odpowiedz@kartezjusz2009: ale ale... z tego co zrozumialam hiztorie to wlasnie u nas były droższe niż w USA...
Odpowiedz@alexiell: Ach... też tak zrozumiałem. Czemu więc napisałem odwrotnie? Niestety nie mogę poprawić już komentarza. :(
Odpowiedz@kartezjusz2009: No chyba jednak niekoniecznie. Porównywałem ceny różnych sprzętów i zabawek w USA/"zachodnim EU" i w PL. I co wyszło? w PL - X EUR +2 3%, W DE - X EUR, w USA - X USD (z odpowiednim podatkiem stanowym). Taka różnica cen jest piekielna. Nawet bez uwzględniania róznic płacowych.
OdpowiedzRóżne kontynenty, różne kraje = różne ceny i realia. Ani to nowe, ani nadzwyczajne, ani piekielne. Równie dobrze można by paplać, że w niemczech są automaty z papierosami (ojej, jakież to straszne! Całkowity brak kontroli wieku!) 10 lat temu paczka fajek (19 sztuk; u nas 20) kosztowała tam 6euro, gdy u nas za 7 zł. jeszcze można było kupić. U nas są sklepy "wszystko po złotówie", tam - "wszystko po euraku" - OJEJ, 4x drożej. Z kolei cena usług weterynaryjnych w "rajchu" jest taka, że żuchwa opaść potrafi (sprzed 15 lat bodajże - podstawowe badanie, badanie krwi, cewnikowanie, 2x rtg - równowartość 2000zł. U nas by się zamknęło w 200 - 300zł zależnie od lecznicy i lokalizacji, za dokładnie to samo, a nawet dziś - górna granica u nas nie przekroczy 500zł)
Odpowiedz@Iras: na zachodzie cena usług stomatologicznych jest taka, że imigrantom ze środkowej i wschodniej Europy bardziej opłaca się wziąć urlop w pracy, polecieć do siebie, zrobić zęba i wrócić niż robić tam.
OdpowiedzJakieś 12 lat temu moja przyjaciółka kupowała Toyotę Corollę w USA - kosztowała dokładnie 16 500 usd gotówką (dolar był wtedy chyba po 3zł). U nas - też za gotówkę - kosztowała wtedy chyba dwa razy więcej.
Odpowiedz@katem: i do tego u nas wersja bez niczego :)
Odpowiedz@katem: Nigdy tego nie zrozumiem. Nie tylko z samochodami, ale tak samo jest np: z elektroniką - ceny u nas nawet 2 razy wyższe, jakość niejednokrotnie niższa (nawet tych samych modeli - koleżanka pracowała w serwisie koomputerowym i miała porównanie, że te sprzedawane do Polski często były z gorszych materiałów). A zarabiamy przecież mniej, no po prostu tego fenomenu nie pojmuję.
OdpowiedzAle że co? znaczy - pierwszy kontakt z prawdziwą zagranicą? Witamy w świecie dorosłych. USA, jako kraj eksportujący głównie dolary, nie musi skubać swoich obywateli na podatkach (akcyza, VAT). Tak jak kraje roponośne dotują swoim obywatelom wachę. A dla kontrastu porównaj sobie ceny usług medycznych w USA (większość bankructw konsumenckich osób UBEZPIECZONYCH to ...koszty leczenia, właśnie to miało zmienić Obamacare) oraz takiej Polsce, gdzie najbardziej nawet skomplikowane operacje masz za "darmo" (składkę zdrowotną, która w USA nie wystarczyłaby na pokrycie abonamentu na kosmetyczkę). Usługi medyczne w Polsce wymagają kasy tylko tam, gdzie w grę wchodzą (zagraniczne przecież) farmaceutyki, szczególnie leki nowej generacji - ale samo leczenie (usługa) jest w 100% finansowana. Ale nie martw się - cła na stal i samochody by Trump podniosą im ceny.
OdpowiedzNo to żeś USAmeryki nie odkrył. Zobacz sobie chociażby Wielką Brytanię. Tam dopiero są śmieszne ceny
Odpowiedz