Muszę się wyżalić...
Nie obchodzę Halloween, w sensie... uwielbiam horrory i klimat z dreszczykiem, natomiast dzieci łażące po blokach i proszące o cukierki nie są przeze mnie mile widziane. Nie lubię dzieci, irytują mnie, co nie znaczy że robię w jakikolwiek sposób im na złość.
Unikam miejsc gdzie jest dużo dzieciarni, sama jestem raczej introwertykiem, który jak już się spotyka ze znajomymi, robi to w klimatycznych, kameralnych miejscach.
Nie mam ochoty wydawać pieniędzy na słodycze dla cudzych dzieci, drażni mnie odciąganie mnie od moich zajęć, bo banda dzieciaków nie wie, że to mieszkanie nie bierze udziału w zabawie. W Stanach Zjednoczonych jeśli bierzesz udział w zabawie Halloween, przystrajasz drzwi "strasznymi" akcesoriami, albo stawiasz dynię przed domem - wtedy dzieciaki wiedzą gdzie mają się udać. W Polsce tradycja ta się nie utarła, więc mądrzy rodzice ustalają wcześniej z sąsiadami, czy chcą brać w tym udział. Uważam to za fajne rozwiązanie, nikomu się nie przeszkadza oraz nikogo nie zmusza do brania udziału w czymś, na co nie ma absolutnej ochoty.
Mieszkam we Wrocławiu, wynajmuję kawalerkę w jednym ze starych bloków, na osiedlu w którym nie brakuje nieletnich. Już po raz trzeci (na przestrzeni 3 lat) w Halloween co najmniej pięć razy w różnym odstępie czasowym, przychodzą madki ze swoimi bombelkami, nie potrafiące zrozumieć że nie mam ochoty się bawić w rozdawanie ich pociechom słodyczy.
Co rok słyszę to samo - że przecież oni od zawsze chodzą po osiedlu, więc powinnam się przygotować. Że powinnam się starać by w zgodzie żyć z sąsiadami, a kupno kilku cukierków to nie jest wielki koszt i mnie nie zrujnuje finansowo (swoją drogą mega chamskie jest sugerowanie mi, na co mam wydać własne pieniądze).
W tym roku jedna baba stwierdziła, że ponieważ nie mam własnych dzieci to powinnam się CIESZYĆ, że jakieś dzieciaki do mnie przychodzą po słodycze! Zwykłe oznajmienie takiej madce, że jej Brajan cukierka nie dostanie, a ja co roku mówię że nie bawię się w to ich Halloween, skutkuje szokiem i niedowierzaniem. Często jest to stwierdzenie, że jakoś inni sąsiedzi się nie skarżą, i nie wiedziała że to taki problem rzucić dzieciakowi coś słodkiego. Na mój argument, że warto zapytać wcześniej sąsiada czy chce takich gości, zwykle jest parsknięcie, głupi komentarz, przewrócenie oczami i zabranie dziatwy z tekstem typu "ta pani jest skąpa".
Uwierzcie mi, przy odmowie nie jestem chamska , ale jeśli na moje zdanie "Nie obchodzę Halloween, nie dam cukierków"- słyszę od rodziców roku- to może pani pieniążka dać, albo niech pani idzie do sklepu na dole a my poczekamy". to mnie coś trafia. Mam swoje zasady, nie obchodzi mnie, że później taka karyna mi nie odpowie na "dzień dobry" zastanawia mnie tylko jedno..Rok w rok chodzą te same rodziny po blokach, rok w rok się na mnie obrażają... Czy to ja jestem nienormalna, czy szanowni rodzice mają coś z głową, myśląc że w końcu dla świętego spokoju zdecyduję się na udział w tym świątku:).
Halloween
Mieszkam w UK. Tu jest w miarę prosto: dom nieprzystrojony na Halloween - to nikt nie przychodzi i nie puka. Nie ma problemu. Chcę się bawić - wystawiam dynie, przyklejam nietoperze czy inne barachło z funciaka. Nie chcę - nie dekoruję. Proste. Taki kod, który wszyscy rozumieją i nikt się nie burzy.
Odpowiedz@GoshC: Też mieszkałam w UK, nie miałam przystrojonego domu, a dzieciak i tak przybył ;) Ale był z tatą i nikt nie miał problemów z tym, że jestem nieprzygotowana.
OdpowiedzNie mam tego problemu w Halloween, bo w zeszłym roku dzieciaki w ogóle nie chodziły, a w tym przyszła tylko jedna grupka (która coś dostała, bo czemu nie, ale nie byłam na to nastawiona), ale mam bardzo proste rozwiązanie, które stosuję, jak ksiądz próbuje wbić na chatę po świętach - w ten dzień po prostu nie otwieram drzwi, bo nie chce mi się tłumaczyć obcym ludziom.
Odpowiedz@Ohboy: Akurat z księdzem najprościej załatwić sprawę otwierając drzwi i mówiąc, że dziękuję, ale nie jestem katoliczką - oni prowadzą dokumentację, więc w kolejnym roku już wtedy nikt do drzwi pukał nie będzie. Trochę mnie bawią te pomysły z ukrywaniem się we własnym domu zamiast jak normalny dorosły porozmawiać :P
Odpowiedz@jass: mam na każde przywołanie (dzwonkiem) odrywać się od tego, co robię, zakładać kapcie, wycierać ślinę z gęby, wyciągać herbatniki z włosów i lecieć w te pędy otworzyć drzwi osobie, z którą się nie umawiałem? Niech sterczy pod drzwiami, to mu może kiedyś wpadnie do łba, że jakoś tak od dekady, odkąd telefony komórkowe są powszechne a rozmowy tanie, po prostu nie wypada przyłazić do kogoś bez uprzedzenia.
Odpowiedz@yfa: Musisz rzadko cokolwiek zamawiać, listonosza i kurierów nie w takim stanie się przyjmowało ;) Z jednej strony rozumiem i mam podobnie, ale z drugiej właśnie raz, że przesyłki, dwa, że czasem jednak pukać może sąsiad z informacją, że go zalewasz, babka ze spółdzielni czy gość spisujący liczniki ;) I tu jest jednak olbrzymia różnica między księdzem, który przyjdzie raz i w prosty sposób można załatwić, żeby się więcej nie pojawił, a takimi dzieciakami w Halloween jak w historii - tu jednak najlepiej moim zdaniem wywiesić kartkę na drzwiach i zapewnić sobie tym samym święty spokój.
Odpowiedz@jass: to nie jest takie automatyczne - mieszkam tu, gdzie mieszkam - już ponad 16 lat i CO ROKU przychodzą i pytają: najpierw ta sama starsza pani z opłatkiem, potem jacyś młodzi ludzi z pytaniem czy przyjmuję księdza. Co roku uprzejmie dziękujemy, że nie, nie jesteśmy zainteresowani, jesteśmy ateistami. I tak w kolejnym roku dzwonią i pytają - śmieję się do męża, że czekają kiedy się wyprowadzimy, bo psujemy im statystykę. Na domiar w ubiegłym roku przyszedł jeszcze ksiądz po kolędzie i był mocno zdziwiony, że nie był mile oczekiwanym gościem, po czym posprawdzał coś w swojej dokumentacji i powiedział "no tak, pomyliłem się" i sobie poszedł.
OdpowiedzA wystarczyło przyczepić do drzwi kartkę „nie obchodzę haloween, proszę nie pukać” i byłoby po kłopocie, zwłaszcza jeśli miałaś problemy z tym we wcześniejszych latach ;)
Odpowiedz@lillith: nie. Dzbany I tak by dzwoniły choćby po to, aby się przyczepić, że ktoś nie obchodzi.
Odpowiedz@digi51: Tego nie wiesz.
OdpowiedzWersja katolicka lub złośliwa: można rozdawać święte obrazki, tańsze niż cukierki bo kosztują kilkadziesiąt groszy, albo zdrową żywność - por, seler, kartofle... :D
Odpowiedz@Lapis: np. brukselka obtoczona w czekoladzie
Odpowiedz@Dokurobei: Albo cebula w czekoladzie zamiast jabłka ;-)
Odpowiedz@Dokurobei: koło naukowe entomologow z mojej uczelni na dniach kół naukowych zawsze serwowało świerszcze w czekoladzie i ciasteczka z mącznikami, mało kto miał jaja żeby to jeść, ale byli tacy.
OdpowiedzCo za problem NIE OTWIERAĆ? A jak się otworzy to NIE DYSKUTOWAĆ? A jak sytuacja wkurza to WYBYĆ z domu na przykład do kina, knajpy, znajomych?
Odpowiedz@Dominik: No chyba cię pogięło, człowiek ma z własnego domu uciekać czy się ukrywać, bo on się nie chce w to bawić a inni tego nie rozumieją?
Odpowiedz@SirCastic: @Dominik podal przykłady. Dla mnie jedt niezrozumiałe po co otwiera.. No chyba ze nie ma jak sprawdzic kto puka, zwykle drzwi maja. Jak juz otwiera to po co dyskutuje. Wystarczy powiedzieć że się nie obchodzi i drzwi zamknac. Jak sie powstrzymac nie umie i dyskusje jej wieki zajmuja to tak jest taka opcja jak wyjscie z domu. W zyciu by mi do glowy nie przyszlo by pytac sąsiadów czy obchodza czy nie. I niby na kartce to spisywac? W tym roku kupilam cukierki (tyle tego wszedzie to i sie skusilam) nikt nie przyszedl to sie zjadlo xD Jakbym nie miala to coz, powiedzialabym ze nie mam, nie obchodze czy cokolwiek. Jak dla mnie robie z igly widly. Czy o sprzedaz oplatkow tez sie tak czepiasz? Przez wiele lat chodzilam i sprzedawalam oplatki (czasy oazy). Niktnie pytal wczesniej cxy ktos bedzie kupowal. Jak ktos nie chcial to mowil nie i tyle. Takie pytanie to podwojne lazenie.
Odpowiedz@AnitaBlake: opłatki to chyba regionalizm, u mnie się w kościele kupuje.
Odpowiedz@AnitaBlake: Dla jasności, żebyśmy się dobrze zrozumieli zanim sobie coś wkręcisz - moje nastoletnie pomioty w pełnym rynsztunku i teatralnym makijażu chadzają na Helloween polować na cukierki, a cudze pomioty swobodnie przychodzą do mnie i dostają cukrzycy... za to organista z opłatkiem, to już czujnie i w nerwach przychodzi wtedy, jak liczy że mnie nie ma. Jednakże, autor ma pełne prawo nie lubić, nie chcieć, nie tłumaczyć i nie być niepokojony ani przez Helloweenowców, ani przez kolędników, ani przez Jehowych, ani przez domokrążców. I nie musi się nigdzie przed nimi ukrywać, bo, skoro nikogo do siebie nie zaprosił słowem, gestem czy znakiem (jak dynie, pająki, czaszki czy nietoperze) to są to osoby NIEPROSZONE. A nieproszeni - wypad z baru.
Odpowiedz@SirCastic: wszystko cacy tylko jak ktos ma wiedziec to bez pukania i pytania? Logiczne ze nie chce nie otwiera lub mowi nie i zamyka drzwi. Szczerze ja o ozdabianiu nie wiedzialam
Odpowiedz@Caron: moze. Nie wiem. Ja z krakowa jestem i nalezalam swego czasu do jednej z najwiekszych grup oazowych w krakowie. Moze teraz juz sie od tego odchodzi, nie wiem.
Odpowiedz@SirCastic: Tutaj nie chodzi o chowanie się, ani uciekanie. Po prostu mniej zachodu niż wychodzenie i tłumaczenie się za każdym razem. Po co przerywać sobie coś w domu.
Odpowiedz@AnitaBlake: Chyba nie doczytałaś fragmentu o zapraszaniu, cytuję "znakiem (jak dynie, pająki, czaszki czy nietoperze)". Nieprzystrojone drzwi znaczą, że się nie obchodzi. Proste. Być może to zbyt świeże jeszcze w Polsce, miejmy nadzieję, że z czasem i to dotrze do Polski.
OdpowiedzRozumiem, że to upierdliwe, ale jaki problem nie otwierać po prostu drzwi i nie wdawać się w zbędne dyskusje?
Odpowiedz@bipi29: a chociażby taki, że można mieć jajko rozbite o elewację, dobrze rozmoczoną rozwiniętą rolke papieru toaletowego, może klamke czyms wymazaną. No w końcu "cukierek albo psikus" co nie?
OdpowiedzJa słyszałam o prostym przepisie na halloween, żeby dzieci już więcej nie przychodziły... 1. kupujesz okrągłe cukierki (najlepiej wielkości brukselki) 2. kupujesz brukelkę 3. kupujesz czekoladę 4. zjadasz cukierki i zostawiasz papierki 5. brukselkę gotujesz (albo i nie) 6. roztapiasz czekoladę i oblewasz nią brukselkę- aby powstały "praliny" m/w wielkości cukierków 7. po wyschnięciu czekolady pakujesz "praliny" brukselkowe do papierków po cukierkach 8. dajesz takie "praliny" dzieciom Jeżeli nie chce Ci sie bawić z czekoladą, możesz zawinąć samą brukselkę Albo możesz kupić Słodycze, którym się termin kończy i poczekać do halloween- przez rok sie troszkę podpsują:)
OdpowiedzNie otwierasz drzwi... Proste i skuteczne - nikt Cię nie obrazi i nie będziesz musiała się nikomu tłumaczyć.
Odpowiedzpo co sie tlumaczysz? 1. odlacz dzwonek na ten dzien 2 jak nie wiesz, jak, to wywies stosowna kartke 3 nie otwieraj drzwi i sie nie tlumacz
OdpowiedzWszysycy tu tak mądrze piszą, by nie otwierać. Chyba tak naprawdę nie znacie kreatywności i złośliwości bombelków i nie wiecie, ze jest "cukierek albo PSIKUS". Generalnie na moim osiedlu problemów nie ma, bo nowe i dzieci jeszcze w większosci w wózeczkach jeżdżą, ale... U mojej teściowej już nie. Teściowie są katolikami, wiec "demon,szatan i te sprawy", to tez logiczne, że święta nie obchodzą i radą mego lubego własnie informują na kratce, że cukierków tu dzieci nie dostaną. O ile większość nie ma problemu z rozumieniem tego, to w tym roku znaleźli g*wno w opakowaniu na wycieraczce (ale śmieszne, no nie?). W tamtym roku jak ulotnili sie z domu, to mieli pomazane drzwi. I to nie tylko oni, bo tacy gówniarze "zrobili psikusa" również kilku innym sąsiadom. No i co teraz, skoro policja to wyśmiewa, a żaden gówniarz się do tego nie przyzna...W następnym roku powiem im o obdarowaniu dzieci obrazkami i kropieniu ich święconą wodą :) Chociaż nie wiem, czy to nie pogorszy sprawy...
OdpowiedzMini marchewki, brokuły, itd... Albo pastylki na przeczyszczenie...
OdpowiedzNi cholery nie rozumiem takiego podejścia i "wyżalania się". Żyjemy w społeczeństwie i jest wiele rzeczy nas otaczających, które musimy zaakceptować mimo tego, że nam się nie podobają. Halloween nie musimy akceptować, ale właśnie po to, żeby nie przeżywać takich "tragedii" i nie tracić niepotrzebnie energii, zdrowia i humoru lepiej albo nie otwierać drzwi, albo przygotować raz w roku słodycze i mieć spokój.
OdpowiedzDaj im cukierków. Sam zrobię, takie, że nigdy więcej nie przylezą. Mam sporo pomysłów, legalnych i nie koniecznie legalnych :D
OdpowiedzNie chcesz dawać cukierka, to zrób im psikusa. Jakaś rurka przez drzwi do spryskiwania nieproszonych gości, przycisk dzwonka wzbogacony o naładowany kondensator itp.
OdpowiedzLudzie, którzy lubią żeby wszyscy widzieli jak bardzo bronia swojego zdania: "Dajcie mi SWIETY SPOKOJ, MADKI Z BOMBELKAMI Hurr Durr" Ludzie, ktorzy naprawde lubią święty spokój: "Kupię paczkę krówek i wsypie po garści, niech się odwalą".
Odpowiedz