Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Znowu wracam do szkoły w pojunkierskim pałacyku nad jeziorem. Szkoła istniała zaledwie…

Znowu wracam do szkoły w pojunkierskim pałacyku nad jeziorem.

Szkoła istniała zaledwie dwa lata, mój poprzednik oddalił się w nieznaną dal przed końcem roku szkolnego, a ja byłem młody i ambitny. Po uporządkowaniu zaszłości typu kreda, żarówki i węgiel zaksięgowanych jako środki trwałe i, na żądanie statystyki, policzeniu zbiorów jabłek w przyszkolnym sadzie w rozbiciu na gatunki i sposób wykorzystania, postanowiłem szkołę osadzić historycznie w istniejącym kontekście. W tym celu zwołałem Komitet Rodzicielski.

Historia pierwsza (uwaga, może być nieco... mało śmieszna jako całość). Zapytałem szanownych rodziców, czy w bliskiej okolicy nie ma jakichś pomniczków z przeszłości, kamieni pamiątkowych itp. Padła odpowiedź: "No tam za polem … jest taki pomniczek. Tam, wiedzą panie, jak ruskie przyszły, to tam młodą dziewczynę od tych tam, za drugim jeziorkiem, złapały i zamolestowały. To tam i pomniczek stoi". No nie były to jeszcze czasy na głośne wspominanie o takich tragediach. Co by na to gminny komitet przewodniej siły powiedział…

Historia druga. Szkoła była młoda, a ja ambitny i zamarzył mi się patron dla placówki. Informuję o tym komitet rodzicielski i silnie starszy gość (więc mógł pamiętać, co trzeba) mówi: "A derektorze, a tu, w lecie zwłaszcza, to przed wojną takie małe hitlersyny, znaczy gówniarze takie w sraczkowatych bluzkach przyjeżdżały. To dla nich taka szkoła chyba była. A ona podobnież admirała Canarisa (mówione przez C) była, to i po co zmieniać. A i niech zostanie, jak było". Tu opuściłem na chwilę szanowne zgromadzenie, bo nie mogłem pokazać, że łzy mi się z oczu sypią jak grochy. Ze śmiechu oczywiście. A komitet miałem fajny. Pomost nad jeziorem zbudowali i dzieciaki miały WF z pływaniem (już to widzę w dzisiejszych czasach) i rzepak uprawili na gruntach szkolnych (sprzedało się to potem i było trochę kasy dla szkoły).

Ech, było i nie wróci...

by jotem02
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar JanMariaWyborow
7 11

Tak w sumie to admirał Wilhelm Canaris spiskował przeciw Hitlerowi, za co był w 1944 torturowany i stracony, tak że jak najbardziej na patrona by się nadał. Tyle że był monarchistą.

Odpowiedz
avatar jotem02
6 10

@JanMariaWyborow: Bardzo długo był nie tyle nazistą, ile konformistą. Fakt, że pod koniec wojny kombinował z aliantami, ale wcześniej dość gorliwie robił to, co fuhrer mu kazał (hekatomba załóg statków handlowych).

Odpowiedz
avatar JanMariaWyborow
5 7

@jotem02: Ale nawrócił się i został męczennikiem ;) Wielu świętych katolickich zaczynało jako grzesznicy.

Odpowiedz
avatar Lypa
6 6

@jotem02: Canaris i gorliwe spełnianie poleceń Hitlera? Kombinowanie pod koniec wojny (kiedy już nie żył) Nz aliantami? Hekatomba załóg handlowych? Czy ty go nie pomyliłeś z Doenitzem (który swoją drogą też żadnej "hekatomby załóg" nie prowadził i prowadził wojnę na morzu zgodnie z wszelkimi ówczesnymi prawidłami)?

Odpowiedz
avatar jotem02
3 5

@Lypa: Biję się w piersi. Pomyłka Canarisa z Doenitzem to plama. Ale nadal twierdzę, że Canaris był konformistą. Fakt, że zamęczono go pod koniec wojny, gdy była nagonka po zamachu na Hitlera.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
7 7

@JanMariaWyborow: Canaris od początku wojny spiskował przeciwko Hitlerowi czy zaczął dopiero pod koniec, jak porażka Niemiec była pewna? Bo w tym najsłynniejszym zamachu na Adolfa chodziło o to, żeby go zabić i wynegocjować dla Niemiec jak najlepsze warunki kapitulacji. Niby ok, ale przynajmniej część z nich uważają Polaków za podludzi, więc dla nas to nie byłby pozytywny scenariusz.

Odpowiedz
avatar Lypa
7 7

@pasjonatpl: Canaris rzeczywiście praktycznie od początku wojny spiskował przeciwko Hitlerowi.

Odpowiedz
avatar Jorn
4 4

@Lypa: A nawet chyba jeszcze krótko przed wojną.

Odpowiedz
avatar WilhelminaWielka
13 21

Jakoś tak niefajnie czyta mi się te Twoje piekielności. Bardzo nie podoba mi się budowanie przez Ciebie zdań. Ciężko się to czyta. Poza tym gdzie Ty znajdujesz takich ignorantów? Sama miałam dziadków ze wsi, repatriantów zza Buga, niezbyt wykształconych, jednak bardzo oczytanych i świadomych historycznie. Ich sąsiedzi również nie należeli do głupków. Pamiętam z dzieciństwa, jak spotykali się często w większym gronie i rozmawiali o historii. Może nie zawsze i nie wszyscy mówili piękną polszczyzną, ale to byli niewykształceni ludzie, więc to nie raziło. Za to spotkałam już w swoim dorosłym życiu nauczycieli, którzy posługiwali się mierną polszczyzną i to dopiero jest dramat oraz innych, teoretycznie wykształconych osobników, popełniających takie gafy, że głowa mała.

Odpowiedz
avatar Daro7777
7 11

@WilhelminaWielka: niechcący dałem Ci minusa. Ale zgadzam się w pełni. Styl straszny i męczący.b

Odpowiedz
avatar jotem02
0 6

@WilhelminaWielka: No cóż, repatrianci zza Buga rozmawiali o historii, bo historia już się nimi zajęła. Ale uwierz mi, że tam naprawdę żyli tacy ludzie. Kilkadziesiąt kilometrów na północ mieszkał mój dziadek. Pisać i czytać do końca życia nie umiał (i nie tylko on w tej wsi). A jego syn, czyli mój tata skończył polibudę i był cenionym naukowcem. Tak się dziwnie losy ludzkie układają.

Odpowiedz
avatar afr0dyzjak
7 11

@WilhelminaWielka: ja nawet tej wypowiedzi nie umiem zrozumieć, w sensie zbudowania. Ani kontekstu, ani konkretów, dziwne wstawki. Całościowo wiem, o co autorowi chodzi, ale dobrnąć do tego to jakaś masakra. Na początku miałam wrażenie, że ktoś jakąś wypocinę literacką wkleił, z porządną warstwą grafomaństwa. Cieszę się, że nie jestem sama, bo już miałam obawy, że nie umiem czytać i nie rozumiem zdań pisanych po polsku...

Odpowiedz
avatar jotem02
-4 6

@afr0dyzjak: Starałem się oddać styl wypowiedzi tych ludzi (cudzysłów!). Czyli to nie moje słowa, a że tak mówili, to...

Odpowiedz
avatar digi51
8 8

@jotem02: Cytowane wypowiedzi łatwiej się czyta niż chociażby pierwszy akapit tej historii, po którym, szczerze mówiąc, przechodzi apetyt na całą resztę.

Odpowiedz
avatar Leme
1 3

@WilhelminaWielka: Mam dokładnie to samo, ledwo się da zrozumieć tą historię.

Odpowiedz
avatar yfa
0 2

Po jakiemu to jest napisane? Widzę coś o szkole - czyżby kolejny sfrustrowany analfabeta, którego w tej szkole przemaglowali? Ktoś dobrnął do trzeciego zdania?

Odpowiedz
avatar anulla89
2 2

Wybaczcie, ale akurat ta historia jest jedną z nielicznych na tym portalu, w której, w zdaniach wielokrotnie złożonych, przecinki znajdują się we właściwych miejscach, dzięki czemu bez problemu można zrozumieć co się czyta, ale pod warunkiem, że w czasie czytania się także myśli. Od jakiegoś już czasu, z przykrością obserwuję pewną tendencję, występującą zarówno w krótkich wypowiedziach w internecie, ale także, co bardziej mnie martwi, w wielu nowo powstających powieściach. Ta tendencja to mianowicie niemal całkowite oczyszczanie tekstów ze zdań złożonych, a już w ogóle zdania wielokrotnie złożone to niemalże gatunek wymarły. Wiem, że tak się łatwiej czyta większości ludzi, a i piszącemu trudniej popełnić błąd interpunkcyjny uniemożliwiający zrozumienie tekstu, ale jakoś tak tęskno mi do książek przy których trzeba jednak trochę myśleć, a nie odbierać tekst jak pojedyncze obrazki... Na szczęście jeszcze powstają książki pisane przez inteligentnych ludzi dla inteligentnych ludzi, ale jeśli autor chce trafić ze swoją prozą do większej grupy odbiorców, niestety musi uprościć tekst jak tylko się da, i spotkałam się już z kilkoma tytuałmi, które, mimo wciągającej historii i ciekawych bohaterów, męczyły mnie strasznie takim właśnie obcinaniem i skracaniem, niejednokrotnie wręcz do samych równoważników zdań... Więc ja tam się cieszę, że tu, na portalu rozrywkowym, ktoś pisze w taki sposób jak autor powyższej historii. Pozdrawiam Cię serdecznie jotem02, i czekam na kolejne historie :)

Odpowiedz
avatar jotem02
1 1

@anulla89: Niestety, jako rocznik 1956 należę do gatunku zagrożonego wymarciem. Cieszę się, że Ci się podobało. Pozdrawiam.

Odpowiedz
Udostępnij