Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Zasłyszane, ale z dość pewnego źródła. W pewnym dużym mieście, w ekskluzywnej…

Zasłyszane, ale z dość pewnego źródła.

W pewnym dużym mieście, w ekskluzywnej dzielnicy, pewna pani X, od lat miała poniemiecką willę odziedziczoną po matce.
Pani X wynajęła w tej willi mieszkanie pani Y dobre 30 lat temu. Oczywiście wszystko na gębę, bo kto by tam jakieś podatki płacił.
W międzyczasie pani X podnajmowała w willi pokoje studentom, ale z racji, że nie bardzo było ją stać na ogrzanie tej chałupy, a co dopiero doraźne remonty - studenci szybko uciekali. Jedynie pani Y przynosiła co miesiąc opłatę za czynsz. Znacznie zaniżoną w stosunku do obecnych wartości rynkowych, bo "przecież na tyle się umawialiśmy". Gdy pani X po latach poszła po rozum do głowy i chciała zalegalizować wynajem - pani Y odmówiła, strasząc skarbówką. Podobnie reagowała na próby zakończenia najmu.

No i trwało to status quo do momentu, gdy pani X w końcu zdecydowała się willę spieniężyć. Mimo opłakanego stanu - kupiec znalazł się szybko.
Ale co z panią Y?
Według polskiego prawa, skoro pani Y mieszkała tam ponad 20 lat i ma na to świadków, nastąpiło nabycie praw do mieszkania przez zasiedzenie. Teraz pani X musi jej zapewnić mieszkanie zastępcze na swój koszt.

I teraz sam nie wiem, kto jest bardziej piekielny: pani X z januszowaniem na wynajmie i trzymaniem domu, na utrzymanie którego jej nie stać? Pani Y z odmową wyprowadzki, która teraz dostanie mieszkanie za darmo? Czy prawo pozwalające na takie akcje?

by niepodam
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar mesing
17 17

Żeby Pani Y mogła postraszyć skarbówką musiała by mieć jakieś potwierdzenia dokonywanych płatności, jeśli wszystko było robione na gębę to podejrzewam, że pieniążki szły z ręki do ręki bez żadnego kwitu, żeby było śmieszniej to US był by w stanie się przyczepić do samej zgłaszającej, bo skoro mieszkała i nie płaciła to brak opłat oznacza jej zysk, od którego należy zapłacić podatek. Druga sprawa to brak umowy. W takim przypadku właścicielka budynku może w każdej chwili wnieść się do "jej" lokalu i zacząć tam urządzać sobie dzikie imprezy lub w jakikolwiek inny sposób uprzykrzać życie dzikiej lokatorce. Zawsze może zamontować kamery i online wysyłać sygnał w świat, a wszędzie na ścianach powiesić stosowne tabliczki informujące o tym.

Odpowiedz
avatar Blekotek
18 18

Po 20 latach zasiedzenie w dobrej wierze? Raczej nie. Że niby nie wiedziała, że nieruchomość ma właściciela?

Odpowiedz
avatar xpert17
10 10

@Blekotek: można zasiedzieć również w złej wierze, ale trwa to 30 lat. Opisywany przypadek właśnie na taki wygląda, kluczowe jest tu wynajmowanie pokoi studentom.

Odpowiedz
avatar astor
8 8

@Blekotek: Jeszcze dodatkowo musiałaby być posiadaczem samoistnym, a w przedmiotowej sprawie łatwo byłoby obalić podobne twierdzenia.

Odpowiedz
avatar kartezjusz2009
10 10

Historia trochę nie trzyma się kupy. Jeśli właściciel wynajmuje mieszkanie, to nawet jeśli lokator tam mieszka przez 50 lat, to nadal właścicielem nie może być lokator. Inny stan rzeczy należy udowodnić. No i jeśli willa została spieniężona, to pani X nic nie musi robić - nie jest już właścicielem.

Odpowiedz
avatar Wilczyca
1 7

Dla mnie najbardziej piekielne jest tutaj prawo. Zasiedzenie uważam za "legalną" kradzież czyjegoś mienia.

Odpowiedz
avatar kartezjusz2009
2 6

@Wilczyca: w zasadzie masz rację. Tyle, że znam 3 przypadki w których to prawo ma jakiś sens: 1. Zarządca (np. gmina) zbudował drogę z chodnikiem. Zostało jednak 20 cm niezagospodarowanego terenu do działek (płotów). Ludzie postanowili zagospodarować ten teren zasiewając trawę, robiąc skalniaczki czy sadzić jakieś kwiatki. Teren zadbany, ludzie zadowoleni. Podczas remontów zarządca nie dotykał tych 20 cm. Po 30 latach ludzie mogą legalnie przyłączyć teren do swoich działek. W końcu to oni dbali o niego i traktowali jako swój, nie zarządca drogi. 2. Bezdomny (ale nie żul!) znalazł opuszczony dom. Właściciel pojechał daleko i zapomniał o swojej własności. Bezdomny za zarobiony grosz naprawił dach, załatał dziury w ścianach, ogólnie doprowadził dom do stanu używalności (nie zrobił z niego speluny!). Jako, że trwało to 30 lat, a o właścicielu już nikt w okolicy nie pamiętał (w końcu minęło 1 pokolenie!), bezdomny przestał być bezdomnym, a właścicielem domu, w którym i tak mieszkał. 3. Pola uprawne. Miedze wyznaczone przez geodetę pół wieku temu. Każdy rolnik trzymał się swojego i nie robił cyrków. Ale przez lata słupki graniczne, miedze, a nawet rzeczki zmieniły położenie (nawet o kilka metrów!). Po latach przyszedł geodeta, bo któryś z rolników chciał zbudować dom. Wyszło, że sąsiad na jego polu sadzi kapustę. Oczywiście on na polu drugiego sąsiada siał zboże, a tamten z kolei uszczknął nieco pola innemu. Teraz - całkowicie legalnie - mogą stwierdzić, że zostaje "po staremu" i będą płacić podatki od ziemi według miedzy, albo wkopią na nowo słupki graniczne i będą pracować "po nowemu". Jak się dogadają tak będą mieć. Prawo pozwala na obydwie formy.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 8

@kartezjusz2009: Ad.1 Ludzie ci rozumu za grosz nie mają:) Gmina celowo zostawiła te 20 cm,żeby właściciele przyległych działek nie musieli odśnieżać chodnika.Zrobiła im dobrze.Źle sami sobie zrobili, bo gdy teren prywatny bezpośrednio przylega do chodnika, właściciel musi ten chodnik odśnieżać.

Odpowiedz
avatar kartezjusz2009
0 8

@PaniMasztalska: Czy na prawdę odśnieżanie chodnika uważasz za ujmę na honorze? W tej konkretnie miejscowości każdy chodnik odśnieża, nawet jeśli prawnie nie musi. Taka kultura miejscowa. Dbają o przestrzeń wspólną, żeby wszystkim żyło się lepiej.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 6

@kartezjusz2009: Nie,nie uważam za ujmę na honorze, jeśli odśnieżający nie mieszka sam i nie ma 80 lat.

Odpowiedz
avatar ogorek
2 2

@Wilczyca: W praktyce zasiedzenie rzadko dotyczy takich sytuacji, gdzie ktoś komuś pod... ukradł ziemię. 1. Często to jest kwestia tego, że to, co ogrodzone płotem, nie zgadza się z mapami geodezyjnymi. Nagle się okazuje, że działka, która jest w rodzinie od pokoleń, jest częściowo za płotem, a to, co w płocie, to formalnie jest sąsiada. U sąsiada ta sama sytuacja z kolejnym sąsiadem. I tak dalej. Nikt nie chce przesuwać płotów, czasami trzeba byłoby przesuwać nawet domy, więc ten fragment działki, który jest niby nie nasz, został zasiedziany. Potwornie częsta sytuacja. 2. Relikty PRL, gdzie działki rozdawano ludziom jak cukierki na mocy niekoniecznie ważnych decyzji ówczesnych władz. Nagle się okazuje, że w latach 70. dziadek wcale tej działki legalnie nie dostał, a cała rodzina tam mieszka. 4. Ludzka mentalność - do lat 80. działki się sprzedawało lub wymieniało "na gębę" i nikt się nie przejmował notariuszem lub księgami wieczystymi. (Nie wiem, jak w latach 90., może tak samo, ale te sprawy jeszcze nie wypływają, bo nie minęło 30 lat). 5. Spadki. Formalnie po dziadku dziedziczy n wnuków, ale wszyscy się godzą, że ten jeden przejmie dom lub gospodarstwo. Nikt się nie trudzi, żeby pójść do sądu lub notariusza. 20 lat później nagle kolejne pokolenie odkrywa, że ich dom ma 69 właścicieli. Takie tam przykłady. Nagminne w sądach.

Odpowiedz
avatar daroc
4 4

@kartezjusz2009: co innego odśnieżać z własnej woli, a co innego mieć taki obowiązek i odpowiadać za ewentualne złamania kości w wyniku poślizgnięcia, gdy raz zapomnisz odśnieżyć (albo nie mogłeś tego zrobić, bo byłeś chory).

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 6

Bzdury.Jakie zasiedzenie? Żeby zasiedzieć, trzeba samemu płacić podatek od nieruchomości.

Odpowiedz
avatar ogorek
9 9

Piekielny jest autor opowieści, która jest bzdurą. 1. Zasiedzenie w takiej sytuacji nie jest możliwe. Żeby zasiedzieć nieruchomość, trzeba być posiadaczem samoistnym, tj. traktować ją jako swoją. Skoro pani płaciła czynsz i nie miała wątpliwości co do najmu, to nie władała nieruchomością jak swoją. 2. Umowa najmu może być ustna. Nie ma żadnej potrzeby, żeby ją formalizować. Płacenie podatków od dochodu z najmu to sprawa między właścicielką a urzędem skarbowym. Nie wpływa na zasiedzenie lub ważność umowy najmu. 3. Nie można zasiedzieć lokalu, chyba że jest wydzielony i ma urządzoną własną księgę wieczystą. 4. Nie ma żadnej sytuacji, w której pani x musiałaby znaleźć lokal dla pani y. Gdyby przecież pani y stała się właścicielką lokalu (patrz pkt 3), to pani x nie mogłaby go sprzedać, skoro nie byłby jej. Wtedy nabywca kupiłby tylko resztę budynku, a pani y mogłaby mieszkać w swoim lokalu i tylko osobiście go sprzedać. Gdyby, oczywiście, pozostałe punkty były w ogóle możliwe.

Odpowiedz
avatar szafa
3 3

Hm, to już druga historia, która kończy się dokładnie takim samym podsumowaniem w ostatnim czasie i na dodatek powyżej ktoś udowodnił jej fałszywość... teraz jakaś moda na najeżdżanie na najemców?

Odpowiedz
Udostępnij