Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Mieszkam od 5 lat z kobietą i nie wiem co się jej…

Mieszkam od 5 lat z kobietą i nie wiem co się jej ostatnimi czasy stało, ale jest nie do zniesienia.

Nie da się z nią rozmawiać o niczym. Jak tylko mam inne zdanie na jakiś temat to reaguje agresją i krzykiem.

Wszystko co zrobię jest źle. Cokolwiek. Choćby sprzątanie. Mówi, że robię to źle i to nie jest nic warte. Tymczasem ona robi to dokładnie tak samo jak ja. Jak ona posprząta to jest dobrze, jak ja posprzątam to jest źle.

Na wszystkie moje próby zwrócenia uwagi na jej zachowanie i skłonienia jest do jakiejkolwiek refleksji reaguje jeszcze większą agresją. Dowalanie, tak zwane dogryzanie czy dosadniej - dosrywanie lub dop****lanie jest na porządku dziennym. Każda próba nawiązania normalnej rozmowy kończy się tak samo.

No i klasyka gatunku, czyli wszystko co złe, zawsze, w każdej sytuacji, bez względu na okoliczności to jest zawsze moja wina.
Jak ja zrobię X - jestem zj***bany, to moja wina, do niczego się nie nadaję.
Jak ona zrobi X (czyli dokładnie to samo) - oj tam oj tam, nic się przecież nie stało.

Zmieniła się o 180 stopni, nie poznaję jej. Nie wiem co mam robić, bo ją kocham, ale tak się nie da żyć.

zwiazki kobiety

by ~xxxxxx
Dodaj nowy komentarz
avatar Always_smile
21 31

Żadnych konkretów,jakby posłuchać drugiej strony pewnie argumenty jednak by się znalazły.

Odpowiedz
avatar Meliana
22 30

@Always_smile: Mam podobne odczucia - jakieś mgliste pseudoprzykłady typu "jak zrobię x", "jak powiem y"... Autorze, nie opisałeś żadnej piekielnej sytuacji, same ogólniki, z których nic nie wynika. Jak chciałeś na babę ponarzekać, to idź na forum albo do kumpla na piwo. Jeśli chcesz rad, to najpierw wypadałoby jednak zrobić rachunek sumienia - bo jest wielka różnica, między zwróceniem uwagi w stylu "kochanie, niepokoją mnie twoje wybuchy złości, dzieje się coś?", a "ogarnij się kobieto, bo takiej wrednej łajzy dłużej nie zniese!". Różnica zdań? A jak ona wygląda? "Wiesz, moim zdaniem powinno być tak czy tak", czy "czego się odzywasz, jak się nie znasz?". Jeśli chcesz to ratować, to pomyśl, czy ty również nie zmieniłeś swojego podejścia albo nieświadomie nie traktujesz jej coraz bardziej "z buta", albo pakuj manatki i adios. Trudno poradzić coś konkretniejszego, skoro sam się na konkrety nie wysiliłeś.

Odpowiedz
avatar annabel
12 14

Mialam podobnie- moj chlopak ciagle mnie krytykowal (nie zdawal sobie z tego sprawy), formulowal pytanie w stylu “Ale dlaczego zrobilas to i to?”, co odbieralam jak atak, nie czulam jego wsparcia, interesu... wiec po jakims czasie zaczelam miec na niego alergie- wydawalo mi sie, ze wszystko robi nie tak, ze mnie atakuje. Dopiero jak zaczelismy rozmawiac o tym, co czujemy, zauwazylam ze reaguje tak ostro. I on zauwazyl, ze tez musi cos zmienic

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
6 10

@annabel: podpinam się :) Trzeba dużo cierpliwości i samokrytyki. Mi się trafił chłop milczący, duszacy w sobie, a to chyba najtrudniejszy typ... Ja chce rozmawiac i dowiedziec sie co w sobie zmienic bo sie za malo dogadujemy a ten cisza.. A we mnie sie gotuje. Akurat jestem typem baby ktora zawsze mowi jasno co i jak. Czasem za ostro czasem przesadnie. Jednak bez przyslowiowej kawy na lawe z dwoch stron, ciężko coś naprawić

Odpowiedz
avatar Mavra
2 12

etap docierania się w związku potrafi być burzliwy

Odpowiedz
avatar Rudut
14 26

"Zostaw ją" - tak mówi większość ludzi tutaj. Ludzi, którzy nie znają Ciebie ani Twojej kobiety, nie rozumieją, dlaczego jesteście ze sobą tyle czasu i dopiero niedawno coś się zepsuło. Jak to łatwo wszystkim oceniać innych po kilku zdaniach...

Odpowiedz
avatar cassis
8 20

Proponuję iść na terapię dla par, a nie opisywać ogólniki z dupy randomom w necie. Bez pomocy profesjonalisty się nie dogadacie, jesli nie umiecie i zachowujecie się jak dzieci [tu przytyk głównie do ciebie, kolego].

Odpowiedz
avatar Eander
4 6

@cassis: Najpierw proponuje szczerze porozmawiać bo to głównie na tym polega terapia a jeśli tylko jedna strona zainteresowana jest ratowaniem związku nic z tego nie wyjdzie.

Odpowiedz
avatar gacqie
-3 25

Nie chcę Cię zniechęcać, ale opisałeś chyba każde małżeństwo - przynajmniej wszystkich żonatych facetów, których znam. Pozdrawiam, żonaty ;)

Odpowiedz
avatar bipi29
6 10

@gacqie: Współczuję takiego małżeństwa. Pytanie po co się z kimś wiązać skoro relacje są takie a nie inne. Nie wyobrażam sobie życia w ten sposób z mężem.

Odpowiedz
avatar misiafaraona
-2 18

Forum braciasamcy.pl tam cię zrozumieją

Odpowiedz
avatar voytek
-2 12

jeśli nie jest Twoją żoną ani sponsorką to w czym problem?

Odpowiedz
avatar Armagedon
-1 5

@voytek: Nigdy tego nie zrozumiesz.

Odpowiedz
avatar urbankrwio
1 1

@Armagedon: Ja też nie rozumiem jak można być aż takim masochistą aby krzywdzić siebie "bo ją/jego kocham"...

Odpowiedz
avatar Bubu2016
-2 10

Jeśli już nie jesteś w stanie sprostać jej wymaganiom, uciekaj, lepiej nie będzie.

Odpowiedz
avatar JanMariaWyborow
6 8

1. Pogadaj z nią, może jej o coś chodzi 2. Może to ma jakieś organiczne przyczyny, wyślij ją do endokrynologa 3. Jeżeli 1 i 2 nie pomoże, to formuła tego związku sie wyczerpała. Jeżeli mieszkanie jest Twoje, pomóż jej się wyprowadzić do rodziców - w przeciwnym razie zam się wyprowadź.

Odpowiedz
avatar DeceiverInI
-1 13

odejdz od francy i tyle

Odpowiedz
avatar Koralik
4 6

To ja jeszcze wspomnę o innej opcji: guzy mózgu mogą powodować zmianę charakteru.

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
2 2

@Koralik: nawet o tym nie pomyślałabym ale masz rację. Ogromne zmiany charakteru przez chorobę mogą się pojawić.

Odpowiedz
avatar Zunrin
-1 3

@Koralik: Ogólnie rak może powodować takie zmiany. Albo bolec na boku...

Odpowiedz
avatar iks
8 8

Byłem kiedyś w związku z taką kobietą. Rok próbowałem ratować. Żyły wypruwałem. Jak powiedziałem że koniec i przetrwałem etap scen poczułem się jak nowo narodzony.

Odpowiedz
avatar ziomo11
-1 7

Nagła zmiana musi z czegoś wynikać... albo nie była aż tak nagła jak to malujesz. Zobacz w internecie tak zwany Red Pill. Oczywiście musisz zrozumieć go swoim rozumem a nie traktować jako podręcznik i prawdę objawioną. Po prostu poczytaj, zobacz czy widzisz jeszcze jakieś znaki tam opisywane i sam zdecyduj co się może dziać - i działaj.

Odpowiedz
avatar WolfstarDawn
5 7

Z autopsji: ciezkie przepracowanie (10-12 godzin w pracy, a potem z 1-2 godziny dziennie w domu, wszystko na mojej glowie - sprzatanie, pranie prasowanie, zakupy, rachunki, itp.), depresja i utrata celu w zyciu. Moj partner zalozyl, ze juz go nie kocham. Potezna awantura, rozmowa o rozstaniu i nastepujaca po niej gleboka dyskusja pomogly. Teraz nadal zapieprzam w domu jak maly robocik, ale teraz mam na to czas, bo zmienilam prace na mniej wymagajaca i na 3/4 etatu i rozwijam moje hobby. Moj zwiazek rozkwitl na nowo. Nie poddawaj sie - porozmawiaj, postaw ultimatum jak trzeba, nie zostawiaj tego jak jest. Licz sie z mozliwoscia, ze ona juz nie chce z Toba byc.

Odpowiedz
avatar Armagedon
3 7

No cóż, są ludzie (bez względu na płeć), dla których atrakcyjność związku polega na nieustannym odczuwaniu fascynacji. Oczekują ciągłych uniesień, owego pałera towarzyszącego etapowi wczesnego zakochania, nie rozumiejąc, że po jakimś czasie (dłuższym, lub krótszym) każdy związek powszednieje i burza hormonalna mija. Jakże ona (lub on) zmieniła się po ślubie! A to nie ona się zmieniła, tylko jemu spadły z oczu łuski zauroczenia. To nie on się zmienił, taki był zawsze, tylko ona to teraz inaczej widzi. To co kiedyś wydawało się zabawne - teraz drażni, to na co można było machnąć ręką - uznając za uroczą niedoskonałość - teraz doprowadza do furii. To, czego się w ogóle nie dostrzegało - teraz wyłazi w pełnej krasie. Coś co wcześniej nie przeszkadzało w ogóle, wydaje się nie do zniesienia. Więcej powiem. To co kiedyś poczytywane było za bezsprzeczną zaletę - teraz okazuje się być wadą. Ach, jaki on spokojny, opanowany, domator, oszczędny, wszystko sam potrafi zrobić... no, ideał. Po latach okazuje się, że jest nudnym pierdzielem, skąpcem, którego nie wyciągniesz na żadną imprezę, bo woli całymi dniami dłubać w garażu przy samochodzie. Albo, ach, jaki przystojny, przezabawny, dusza towarzystwa, ma gest, wszyscy go lubią, ciągle gdzieś zaprasza, częsty seks... a potem konkluzja, że wiecznie nie ma go w domu, wraca nastukany, szasta kasą i na okrągło chce ciupciać, rano w południe i wieczorem, w dodatku antykoncepcję ma gdzieś... A ona? Oh, jak się świetnie ubiera, zadbana, inteligentna, pogadać jest o czym, w dodatku taka kulturalna, dobrze wychowana... Dopiero po ślubie on spostrzega, że to jest "wyżej sram jak dupę mam", że ona jego przyjaciół zawsze uważała za "plebs", w dodatku całą swoja pensję wydaje na stroje i kosmetyki, kuchnią i gotowaniem się brzydzi, a dzieci mieć nie chce... Lub też inaczej. Taka ciepła, opiekuńcza, troskliwa, pomocna, wszystko załatwi, wszystko kupi, ugotuje, posprząta... tylko potem sprawuje stałą i pełną kontrolę, gdzie jesteś, co robisz, o której wracasz, obiad na stole, myj ręce, jedziemy po meble, jestem w ciąży, w drugiej, trzeciej, rozdeptane kapcie i szlafrok. Jeżeli związek opierał się głównie na pociągu fizycznym, brakowało w nim porozumienia, wspólnych poglądów, tych samych pragnień, wizji przyszłości, zwykłej przyjaźni, która zostaje, gdy wielka miłość ostygnie - zawsze będą pretensje, fochy, licytowanie "czyja wina" i "ja już cię nie kocham". Oraz "byłaś/łeś inna/inny, zmieniłaś/łeś się, to już nie jesteś ty, więc ja też się już nie mam po co starać, bo nie mam dla kogo, bo mnie nie rozumiesz... No i to jest, z reguły, początek końca, konflikty eskalują, niechęć narasta, a w końcu okazuje się, że - kiedyś kochająca się para - patrzeć na siebie nie może.

Odpowiedz
avatar Spektatorka
6 6

@Armagedon: Po ponad 11 latach związku mogę powiedzieć, że wielka miłość nie stygnie, ale: 1. Wszystkie sprawy załatwiamy od razu - zwłaszcza tzw. drobiazgi. Bo potem to narasta i nagle w kłótni wyjeżdżamy "bo Ty zostawiasz brudny kubek przy biurku i ja go muszę zbierać, więc jesteś brudasem". I zdziwienie z drugiej strony, że przecież od x miesięcy/lat tak robię i nigdy Ci to nie przeszkadzało, a teraz nagle awantura. "Domyślanie się" to największy wróg udanego związku. 2. To nigdy nie jest TAK SAMO. Kiedy ja sprzątam łazienkę, ustawiam kosmetyki w określony sposób. Kiedy on sprząta - ustawia inaczej. A potem jedno z nas może się denerwować, że np. wolało by mieć szczoteczkę na półce przy lusterku, a drugie schowaną w szafce obok. Dlatego trzeba dużo rozmawiać o swoich potrzebach, oczekiwaniach, sposobie widzenia świata, organizacji przestrzeni życiowej. Przecież one też się zmieniają i to, że 7 lat temu powiedział mi, że lubi rosół, nie znaczy, że aktualnie nie pokochał bardziej pomidorowej. 3. Zawsze zakładamy dobrą wolę drugiej strony. Kiedy mąż uprał kaszmirowy sweter za prawie 600 zł w 60 stopniach razem z bielizną, nie zrobiłam awantury, bo wiedziałam, że zrobił to, żeby mi pomóc. Chciał sam zrobić pranie, bo wiedział, że mam ciężki tydzień w pracy i postanowił mnie odciążyć. Sweter trzeba było wyrzucić, a ja powiedziałam mu tylko, że wełnę pierze się osobno. Koleżanka, która widziała tę sytuację, była bardzo zdziwiona, że nie urządziłam mu piekielnej awantury, bo ona by swojemu zrobiła. Kiedy ja przy zmywaniu potłukłam mu pamiątkowy kufel do piwa, powiedział tylko "trudno, zdarza się". Też awantury nie było. Bo oboje wiemy, że druga strona nie zrobiła tego celowo czy na złość. 4. Drobne prezenty - mały kwiatek dla mnie przy okazji zakupów; ulubione piwo dla niego w lodówce, kiedy wiem, że będzie miał ciężki dzień; śmieszny obrazek wysłany na telefon - takie małe gesty przypominają nam o tym, że jesteśmy dla siebie najważniejsi i podtrzymują "magię". 5. Nie słuchanie rodziców/teściów/krewnych/znajomych itd. - to jest nasz związek i nikt nie ma prawa się wtrącać. Robimy tak, jak nam pasuje, nawet kiedy innym to nie w smak (przykład komentarza ciotki: "dlaczego nie podasz mu obiadu, jesteś złą żoną, zostawi cię" - akurat byłam zajęta czymś innym, a mąż potrafi sobie sam nalać zupy; ciocia do tej pory ma żal, że jej nie posłuchałam, bo jest "starsza, mądrzejsza i bardziej doświadczona życiowo". BTW, tej "mądrości" doświadczyłam kiedyś na żywo, kiedy przywitała swojego męża słowami "Ty ch*ju, potłukłeś mi doniczkę", a potem okazało się, że to ona sama nie zamknęła okna i wiatr ją zrzucił.). 6. Mamy własną przestrzeń - on ma swoje hobby, ja swoje. Parę dni czy nawet godzin rozłąki sprawia, że czujemy się jak nastolatkowie. Większość rodziny/znajomych tego nie rozumie i uważa, że powinniśmy wszędzie chodzić razem. Bo oni chodzą. I potem na przykład koleżanka siedzi z cierpiętniczą miną na rybach, a parę dni później równie nieszczęśliwy mąż tej koleżanki ogląda w kinie łzawą komedię romantyczną, rozważając ile zanęty by miał za cenę biletu. Najgorsza po latach dla związku jest rutyna i brak szczerej otwartej rozmowy. Uczucia po pewnym czasie rzeczywiście wygasają, bo w większości związków w pewnym momencie dochodzi do tego, ze rozmawia się już tylko o bieżących potrzebach: "zrobisz pranie?", "kupisz masło?", "pójdziesz na wywiadówkę?". Każdy z partnerów dojrzewa, zmienia poglądy i zainteresowania, ma inne, nowe marzenia. Ludzie coraz bardziej się od siebie oddalają, bez szczerych rozmów stają się dla siebie obcy i po pewnym czasie łączy ich już tylko przyzwyczajenie i kredyt hipoteczny.

Odpowiedz
avatar Bryanka
2 2

@Spektatorka: Mam takie samo podejście jak Ty. Tyle, że to ja mu raz wyprałam sweter w za wysokiej temperaturze :P Skomentował, że to pewnie dlatego, że sama chciałam go nosić. No i moja rodzicielka czepiała się, że jakim prawem podaję mężowi obiad! Sam sobie powinien wziąć, a ja mam leżeć i pachnieć po pracy. Co z tego, że lubię gotować (mąż nie) i lubię zajmować się domem. Dodam tylko, że otoczenie często się dziwi jakim cudem jesteśmy tacy "zgodni". Do tego moja mama lubi się chwalić, że to moja "dyplomacja". Żadna dyplomacja tylko po prostu rozmawianie ze sobą. Wśród moich znajomych jest teraz wysyp rozwodów po 2-3 latach małżeństwa, więc tym bardziej jesteśmy dla nich egzotyczną parą.

Odpowiedz
avatar Spektatorka
2 2

@Bryanka: U mnie podobnie (tzn. w kwestii rozwodów wśród rodziny i znajomych). Korci mnie, żeby opisać tu historię koleżanki, która wyszła za mąż za kompletnie nieodpowiedzialnego typa, z którym się nie dogadywała, bo liczyła, że po ślubie on się zmieni. Też są już na etapie rozwodu, tylko dziecka szkoda. :(

Odpowiedz
avatar Bryanka
0 0

@Spektatorka: A wiesz z tym poślubieniem nieodpowiedniego faceta, to niestety czasami tak jest, że serce przyćmi rozum. I wszyscy krzyczą, że trzeba wychodzić za mąż z miłości, a jednak trzeba być też w jakimś sensie realistą ;) No, a z tym realizmem i zmysłem praktycznym, to jest tak, że jak kobieta wybierze faceta pod kątem zaradności, itp, to od razu wrzeszczą, że poleciała na kasę i to nie jest miłość :P

Odpowiedz
avatar Habiel
0 0

@Spektatorka: Ja uważam, że miłość stygnie albo raczej- stabilizuje się. Ja po 5 latach w związku i paru kryzysach, wiem że mój facet to głównie mój przyjaciel i nie muszę się bać być przy nim sobą. Wielkie bum minęło nam dawno, teraz wolę się do niego przytulić, dać buziaka i po prostu z nim być. Niektórzy tego nie rozumieją i dziwią się, że siedzę przy nim w moich super wygodnych, ale brzydkich dresach i na odwrót. Związek powinien opierać się na akceptacji, zrozumieniu drugiej strony i rozmowie (czego ja musiałam się długo uczyć, bo z natury duszę wszystko w sobie). Nie można też wpuścić osób trzecich do związku- żadnego dyktowania przez mądre przyjaciółki, ulubionych kumpli, czy rodziców. To jest związek dwojga osób i to oni mają żyć ze sobą, a nie jeszcze kolejne dziesięć innych.

Odpowiedz
avatar PiekielnyDiablik
-1 1

to ja dodam coś, mam nadziej konstruktywnego; utrzymaj ten stan przez jeszcze jakiś czas, jednocześnie wynajmij detektywa, który znajdzie tego bolca na boku; apotem to już twoja decyzja czy zostawić te babkę z nim czy go wcześniej wykasować

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@PiekielnyDiablik: o ktoś tu lubi przesiadywać przed tv i oglądać w11

Odpowiedz
avatar PiekielnyDiablik
0 0

@Pixi: bez przesady, detektyw od spraw rozwodowych to dość popularna sprawa. jak to mówili, wybierając zawód detektywa, myślałeś że będziesz tropić mafiozów z pistoletem w ręku. a tak jak przyszło co do czego, to już trzeci dzień łazisz za grubym facetem po mieście, z aparatem fotograficznym, czekając na moment aż mu się zachce i w końcu pójdzie do lokaliku "Gorącej Marioli"...

Odpowiedz
avatar Ophelie
1 1

Pozwole sobie zauwazyc pewna wlasciwosc: Wyznanie "zmienila sie, jest agresywna, za wszystko krzyczy, nie wiem co robic" - odpowiedz: "zdradza cie, znajdz tego bolca na boku" Wyznanie: "zmienil sie, jest agresywny, za wszystko krzyczy, nie wiem co robic" - odpowiedz: "ludzie sie nie zmieniaja, "lobuz kocha najbardziej" to teraz placz, jak bylas glupia" Fantastyczni ci domorosli psychologowie z wielkim fochem do wszystkich kobiet

Odpowiedz
Udostępnij