Właśnie przed chwilą kolega popsuł mi radykalnie humor. Tak się składa, że kolega pracuje w firmie pożyczkowej. Na słuchawce, czyli odbiera telefony od klientów, którzy sobie nie mogą poradzić z wnioskiem.
Zadzwoniła do niego paniusia, że nie wie, jak przejść dalej, bo nie wie, co wpisać w pole dochody. No to kolega cierpliwie tłumaczy, że no ile zarabia. Ale pani nie pracuje. Ale ma dochody tzw. inne.
Jakie?
2x 500+.
2x 500 zł alimenty z funduszu.
Zasiłek celowy na opał czy ogrzewanie.
Dodatek mieszkaniowy.
Zasiłek jakiś tam... (Ani ja, ani kumpel za bardzo się nie znamy).
Wydatki - jakieś tam.
Dzieci na utrzymaniu - dwoje, bodaj 7 i 9 lat.
W każdym razie kobietka ciągnie miesięcznie ok. 3000 zł netto, siedząc w domu i nic nie robiąc. Dzieci w szkole, 100% czasu dla siebie, tyle co może ugotuje i sprzątnie.
To pisałem ja, Jarząbek, trochę ponad 4000 netto, od 3 lat bez podwyżki.
No ale kto Ci broni, zrób sobie dzieci, weź zasiłek jakiśtam co się nie znasz na nim za bardzo i żyj jak król. Albo miej pretensje dalej do ludzi żyjących na zasiłkach, że Twój szef nie daje Ci podwyżki. Logiczne.
Odpowiedz@GythaOgg: Nawet jeśli to jest legalne, nie jest jednak uczciwe, a niektórzy mają coś takiego jak obce Ci być może moralne opory przed życiem na cudzy koszt. Co oczywiście nie odbiera im prawa do narzekania na taki stan rzeczy, tym bardziej, że pretensje te są jak najbardziej słuszne.
Odpowiedz@GythaOgg: No raczej nie jest to logiczne, zwłaszcza, że to m.in. z podatków autora wypłacane są zasiłki tej pani. I wyobraź sobie teraz, że nagle wszyscy idą na zasiłki ;)
Odpowiedz@GythaOgg: może autor posiada coś takiego jak godność?
Odpowiedz@Lypa: Ciekawe, że na podstawie historyjki, którą kolega powiedział koledze, o kobiecie, z którą raz w życiu rozmawiał i to przez telefon oraz mojego komentarza, jesteście w stanie wyciągnąć wnioski na temat moralności wszystkich tych osób. Mimo takiej przenikliwości nie udało się wam jednak wyłapać sensu mojej wypowiedzi. Chodzi mi o to, że autor złości się na kogoś, kto nie pracuje, bo jego szef nie dał mu podwyżki. To tak jak ja byłabym zła na kogoś, kto wyjechał za granicę, bo mój urząd spóźnił się z wydaniem mi paszportu. Godność? A co to za godność, kiedy zapracowujemy się i dostajemy za to tyle pieniędzy, ze starcza nam na jedzenie i dach nad głową. Co to za godność, czym to się różni od niewolnictwa, kiedy właściciel zapewniał niewolnikowi wikt i opierunek? Co do państwa opiekuńczego, zasiłków, bezpłatnej pracy kobiet przy utrzymaniu domu i wychowaniu dzieci mogłabym napisać esej, ale to nie miejsce i czas, i tak nikomu nie będzie się chciało czytać.
Odpowiedz@GythaOgg: Godność nie zależy od zarobków, a od tego, czy żyjemy na własny rachunek, czy za cudze. Oczywiście nie jestem w stanie wyciągnąć wniosków na temat "całości" się prowadzenia opisanych w historii osób. Jestem natomiast w stanie swobodnie ocenić pewne postawy, co też i uczyniłem. Mogę również powtórzyć: Jeśli komuś nie przeszkadza życie na cudzy koszt, za pieniądze wydarte innym groźbą użycia siły, to chwały mu to nie przynosi.
Odpowiedz@Lypa: "wydarte innym groźbą użycia siły"? No to popłynąłeś. Nie, godność nie zależy od zarobków. Ale nie zgadzam się, że praca dla samej pracy to wartość i godność. I nie uważam, że środki uzyskane od państwa opiekuńczego to życie za cudze. Żeby to wszystko jakoś funkcjonowało, musimy robić ściepę ogólnokrajową, tak czy siak. Kwestia jest teraz sprawiedliwego podziału, wysokości składki itd. Jeśli brakiem godności jest wychowywanie dzieci a godnym jest zaiwanianie na kogoś innego, kto sępi podwyżki, to ten świat stoi na głowie.
Odpowiedz@GythaOgg: dlaczego niby musimy robić ściepę?
Odpowiedz@GythaOgg: "No to popłynąłeś." Wyprowadzę cię z tego błędu - podatków nie płaci się dobrowolnie. Przeciwnie, jeśli nie płacisz podatków, przyjdzie władza i wymusi ich zapłacenie właśnie z użyciem siły. "I nie uważam, że środki uzyskane od państwa opiekuńczego to życie za cudze. " Równie dobrze możesz nie uważać, że woda podgrzana (w ciśnieniu standardowym) do stu stopni zacznie wrzeć. To po prostu fakt. Jeśli ktoś podejmuje wysiłek, aby zaspokoić czyjeś potrzeby i dzięki temu zarobić pieniądze, a część z tych pieniędzy jest mu pod przymusem zabierana i transferowana do kogoś, kto tego wysiłku nie podejmuje, jest to z definicji życie na cudzy koszt.
OdpowiedzZmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 25 października 2019 o 7:58
500+ to kiełbasa wyborcza, ta kasa powinna być przeznaczona na bezpłatne żłobki i przedszkola, darmowe posiłki dla dzieci w szkole oraz radykalną poprawę/zmianę edukacji i wyrównanie szans dla wszystkich dzieci. To opłaci się nam wszystkim jako społeczeństwu. Teraz wykorzystanie tych pieniędzy na wymienione cele zależy od kaprysu rodziców.
Odpowiedz@m_m_m: No, najlepiej by jednak było, gdyby ta kasa została przeznaczona na zmniejszenie długu lub podatków.
Odpowiedz@m_m_m: Za 500 zł nie opłacisz żłobka. Przedszkole już tak. Darmowe posiłki w szkole? Dzieci w SP dostają: Artykuły mleczne (kefir/serek homogenizowany/mleko w kartoniku czyste, nie smakowe) w ilości 5 porcji tygodniowo, warzywa lub owoce w ilości porcji, której jeszcze nie ogarnęłam, ale więcej niż 5 tygodniowo. Jabłka, gruszki, rzodkiewki, marchewka w słupkach... Co się trafi. Woda do picia jest kupowana ze składek klasowych. Doprawdy, dziecku które NIE KORZYSTA ze świetlicy, tylko jest odbierane zaraz po lekcjach i dostanie z domu jakąś kanapkę to raczej wystarczy... Bardziej byłabym za ulgą podatkową albo czymś takim...
Odpowiedz@Lypa: Nie, ta kasa powinna bezpośrednio wspierać dzieci @singri: Darmowe żłobki i przedszkola umożliwią matce/ojcu powrót na rynek pracy a dofinansowanie tych instytucji pozwoli na wyrównanie szans dzieciaków w edukacji i wyżywieniu.
Odpowiedz@m_m_m: Dlaczego sądzisz, że możesz dowolnie dysponować cudzą własnością? Co daje ci takie prawo w Twoim mniemaniu?
Odpowiedz@m_m_m: Oczywiście, że umożliwiają i z tym się nie kłócę. Ja po prostu WIEM, że nawet jeśli rodzice dostaną to 500+ to żłobka z tego nie opłacą. Publicznych jest za mało, a prywatne są w p...u drogie. Dlatego uważam, że te środki lepiej byłoby przeznaczyć na budowę żłobków. Może niekoniecznie zaraz darmowe, ale żeby były. I nie wiem, co Ty chcesz dofinansowywać w przedszkolach. Wiesz ile kosztuje publiczne przedszkole? Do 13 opieka darmowa, po 13 1zł za godzinę. Wyżywienie - 7,50 jeśli w przedszkolu jest kuchnia, 10 jeśli catering. Rada rodziców - u ns było to 40 zł miesięcznie. Sumując - za miesiąc rzadko wychodziło więcej niż 300 zł. A jeśli dziecko nie dostało się do publicznego przedszkola (czego jako pracująca samotna matka nie doświadczyłam) podobno przysługuje dofinansowanie do prywatnego - rodzic płaci tyle ile za publiczne, resztę gmina. Także z przedszkolami problem jest tylko taki, że jest ich mało i nie wszystkie dzieci się dostają. Ze żłobkami w sumie też.
Odpowiedz@singri: Jaka ty samotna matka skoro masz partnera?
Odpowiedz@Vampi: Partnera mam od półtora roku. Dziecko od ośmiu lat.
Odpowiedz@singri: https://oko.press/dzieci-zostaja-na-lodzie-bo-nie-ma-komu-uczyc-reforma-pis-wpedzila-przedszkola-w-kryzys/
Odpowiedzale pomysl o tym, ze ona ma 3000 na 3 osoby, co nie jest raczej duza kwota, a ty ponad 4000 dla siebie samego.
Odpowiedz@mruk: Spoko, tylko że ona ma cudze, on swoje i jeszcze jej dokłada. To jest ta różnica.
Odpowiedz@Lypa: no spoko, sama jestem przeciwko takiemu ciagnieciu od panstwa, tylko chodzi mi o to, ze jednak bezcelowe jest porownywanie dochodow, bo roznia sie diametralnie ;p
Odpowiedz@mruk: Jak dostawane za darmo, to jest bardzo dużo.
OdpowiedzPiekielne jest nie to, z czego się utrzymuje matka z dwójką dzieci a twój ból pupy, że ona "nic nie robi i mo prawie tyle co jo". Zajmij się swoimi sprawami i przestań zaglądać innym do portfela, bo nic ci do tego. I nie, nie bronię tej kobiety, bo za 10 lat będzie miała problem, bo 500 plus się kiedyś skończy, alimenty też, a doświadczenia zawodowego zero i wtedy się zacznie lament, jaka to ona nie jest biedna. To jest tylko i wyłącznie jej sprawa, jej wybór. A ty za 10 lat może się już czegoś dorobisz, może więcej nawet niż przysłowiowego garba.
Odpowiedz@RoundAndRound: Problem w tym, że jeśli ktoś żyje na cudzy koszt, to już poniekąd przestaje być "zaglądanie innym do portfela", bo zarówno bohater tej historii, jak i wszyscy inni pracujący się po trochu do tego dokładają. Mają zatem moralne prawo PRZYNAJMNIEJ trochę na tę sytuację ponarzekać.
Odpowiedz@Lypa: Matki na urlopie macierzyńskim i wychowawczym "żyją na cudzy koszt". Chcesz ponarzekać na to?
Odpowiedz@zendra: To zależy, świadczenia te wypłacane są z ZUSu, więc jeśli opłacała wcześniej składki, to jest to poniekąd ZUS-u psi obowiązek oddać to co mu wcześniej wpłacała, tym bardziej, że do opłacania ZUSu przymuszona była siłą.
Odpowiedz@Lypa: Mylisz się, ZUS jest jedynie płatnikiem, a fundusze na realizację świadczeń rodzinnych pochodzą bezpośrednio z budżetu państwa. Tak więc kobieta otrzymująca zasiłek wychowawczy nie zapłaciła na to ani grosza składki. I co teraz? Chciałbyś zlikwidować zasiłek wychowawczy, ponieważ, według twojej filozofii, te kobiety "żyją na cudzy koszt"?
Odpowiedz@zendra: To nie ma nic wspolnego. Trudno powiedziec, ze kobieta, ktora normalnie pracuje, przeszla na urlop wychowawczy po ktorym znow bedzie pracowac, zyje na cudzy koszt. To tak jak rencista. W obu przypadkach ci ludzie nie sa w stanie pracowac. Ale nie porownuj do nich darmozjada, ktory nic nie robi i zyje z podatkow obcych ludzi
Odpowiedz@Ophelie: Chyba nie prześledziłaś toku dyskusji. Ja bronię prawa kobiet do zasiłku wychowawczego, a kwestionuje go Lypa i jemu odpowiadam.
Odpowiedz@zendra: I znow nie zrozumialas mojego komentarza tak jak pod inna historia... W swoim komentarzu porownalas zasilek wychowawczy do historii kobiety z opowiesci a sa to dwie nieporownywalne kwestie.
Odpowiedz@zendra: Zasiłek wychowawczy nie jest kwestionowany. Pieniądze z budżetu państwa urosły na drzewach tak? Kobieta na urlopie wychowawczym i/lub macierzyńskim pracowała przed tymże (zgaduję, nie wiem czy należy się każdej kobiecie czy tylko tym pracującym), więc raczej odprowadzała też podatki do budżetu państwa.
OdpowiedzMatka 2 dzieci "nic nie robi" XD jaki znawca się znalazł... nawet jak dzieci sa w szkole 8-14 (7 i 9 lat to wczesna podstawówka) to i tak ta pani ma z nimi mnóstwo roboty. Prawdopodobnie jakby chciała pracować i zrezygnować z zasiłku to by jej na opiekunkę nie wystarczyło.
Odpowiedz@Agness92: I? Pozostaje 6 godzin, czyli ponad pół etatu. Jeśli dzieci pójdą do świetlicy - gdzie raczej krzywda im się nie stanie, wręcz przeciwnie, pobawią się z rówieśnikami i zdążą odrobić lekcje - może nawet iść na etat do pracy. Moi rodzice - jak miliony innych wcześniej, jak podejrzewam: Twoi również - wychowali dzieci pracując, bez najmniejszej pomocy ze strony państwa. W tygodniu nie widywałam nieraz ich w ogóle, tak ciężko pracowali, od rana do świtu, nadrabiając w weekendy i spędzając ze mną i bratem czas "na maxa". Poskutkowało to m.in. tym, że jako dorosła kobieta mam bardzo mocno zakorzenioną potrzebę pracy, samodzielności, niezależności. Czy dzieci, które widzą siedzącą w domu mamę w przyszłości będą się garnęły do roboty, skoro można pójść do "pani z MOPS-u" i od niej wziąć "pieniążki"? To się dopiero okaże. Śmiem twierdzić: niestety.
Odpowiedz@hanka_bez_pudla: Potwierdzam. Moja mama długo nie pracowała, ponieważ rodziła moje rodzeństwo i spędziła w sumie z 7 lat na urlopach wychowawczych (prawie całą moją podstawówkę). Z dzieciństwa wyniosłam przekonanie, że takie rzeczy jak: Brak ciepłej wody w kranie (nawaliła terma, przez 14 lat nie znalazły się pieniądze żeby ją naprawić albo kupić nową), brak łazienki, załatwianie potrzeb fizjologicznych do wiadra, brak prądu i sąsiedzi nachodzący nas żeby odzyskać pieniądze pożyczone mojej matce, to coś absolutnie normalnego. Potem niby poszła do pracy, ale zaczęły się problemy z alkoholem. I niestety, do dziś nie pozbyłam się przekonania, że w życiu na cudzy koszt nie ma nic nagannego.
Odpowiedz@hanka_bez_pudla: moi dziadkowie wychowali 2 dzieci pracujac w hucie szkla i na kolei na zmiany naprzemienne- jak babcia miala na rano to dziadek na wieczor, zawsze jedno z nich z dziecmi bylo i pracowali, nikt im nie pomagal dom tez byl ogarniety, dzieci czyste i nakarmione da sie
OdpowiedzTy sobie wypracujesz emeryturę, a ta pani nie :) Pocieszyłam Cię?
Odpowiedz@PaniMasztalska: Tja, nasze pokolenie to prędzej jednorożce zobaczy, niż emeryturę. ;)
Odpowiedz@Lypa: Z jakiego powodu miałbyś nie zobaczyć emerytury? Tak, wiem, bo "Zus zbankrutuje", ale dlaczego miałby zbankrutować? I dlaczego kiedyś nie groziło mu bankructwo?
Odpowiedz@zendra: Może dlatego że ludzie żyją coraz dłużej, więc dłużej trzeba im wypłacać emerytury, mamy minimalny przyrost naturalny- rodzi się zbyt mało dzieci, które kiedyś pracując odprowadzałyby składki, mnóstwo młodych wyjeżdża za pracą z kraju itd.
Odpowiedz@zendra: Weulika napisała, ja to napiszę w inny sposób. Po pierwsze obudź się, bo mam wrażenie, że kompletnie nie wiesz jak funkcjonuje państwo (w tym przypadku polskie). Myślisz, że z czego jest emerytura płacona? Że te składki co teraz odprowadzasz to sobie leżą i czekają na Twoją emeryturę? Otóż emerytury wypłacane są ze składek bieżących, czyli obecni emeryci dostają emerytury ze składek opłacanych (wypracowanych) przez ludzi obecnie pracujących. Ponieważ jest ujemny przyrost naturalny (mniej ludzi się rodzi niż umiera) jest też coraz mniej ludzi pracujących w stosunku do emerytów, a co za tym idzie jest wpłacane mniej składek do budżetu państwa. Dlaczego ZUS zbankrutuje? Ano właśnie dlatego, że jest coraz mniej składek wpłacanych. Z tych składek wypłacane są emerytury i renty, ale z czegoś trzeba jeszcze utrzymać pracowników ZUS. Stąd wychodzi, że będzie mniej pieniędzy wpłacanych niż wypłacanych, dokąd to prowadzi wiadomo. Kiedyś bankructwo nie groziło pewnie dlatego, że średnia długość życia była krótsza, poza tym o ile dobrze kojarzę, było więcej ludzi pracujących w stosunku do emerytów. To tak bardzo uproszczony schemat działania, ale może pokaże Tobie dlaczego z Twoją emeryturą może być problem.
OdpowiedzAlimenty z funduszu to zdaje się oznaka, że tatuś nie chce płacić. Czyżby autor to popierał?
OdpowiedzNa szczęście Ty za pare lat będziesz miał 4 tys razy 2, a ona wielkie G, jak purchlaki osiągną wiek niezasilkowy
OdpowiedzPo pierwsze - 500+ dostaniesz też Ty, jak zrobisz sobie dzieci, gdzie niesprawiedliwość? Kasa ta teoretycznie jest dla dzieci właśnie, więc jak zrobisz, będziesz miał. Po drugie - czemu doliczasz alimenty? To tej laski wina, że ojciec ma gdzieś dzieci? Po trzecie, spróbuj sobie popracować jako samotna matka z dwójką dzieci. Do lepszej pracy Cię nie przyjmą albo zwolnią pod byle pretekstem, jak raz czy dwa pójdziesz na opiekę, w gorszej będą mieć gdzieś, że nie masz z kim dzieci zostawić i będziesz tyrać na przykład 10 dni pod rząd na drugich zmianach do 22ej, a dostaniesz niebotyczne dwa na łapę, z czego opłać opiekunkę. Wszystko jest łatwe, jak się patrzy z drugiej strony. Nie mówię, że system nie jest chory, bo jest, ale kobiecie się wcale nie dziwię.
Odpowiedzzrobic - pincetplusy tylko dla osob pracujacych ( przynajmniej 1 rodzic) - w formie bezgotowkowej np. odpis od podatku, oplata za zlobek/przedszkole/szkole/obiady/wyprawke/zajecia pozalekcyjne albo bony na pesel danego dziecka by nie bylo odsprzedawania, wykluczenie mozliwosci kupna alko i fajek
Odpowiedz@bazienka: chyba by Karyny rewolucję zrobiły :D Ale forma bezgotówkowa nie do końca jest jedyną możliwą, np. koleżanka robi tak, że 1/2 idzie na zajęcia, a 1/2 na oszczędności.
Odpowiedz