Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Aż chce się płakać... Rok temu z moim mężczyzną postanowiliśmy wyjechać z…

Aż chce się płakać...

Rok temu z moim mężczyzną postanowiliśmy wyjechać z Polski na Wyspy. Moja siostra tam mieszka, namawiała nas od jakiegoś czasu, nas w PL nic – prawie - nie trzymało.

Pomoc siostry bezcenna, ale niestety w Polsce zostaje nasz ukochany kot, Futro. Z bólem serca, ale na tamtą chwilę tylko takie rozwiązanie wchodziło w rachubę. Raz, że korzystamy z pokoju u siostry, która zwyczajnie zwierząt (i dzieci) nie lubi i nie akceptuje w swoim otoczeniu - a pomoc w postaci mieszkania za niemal darmo to naprawdę coś. Dwa, pójdziemy na swoje, jednak znalezienie domu, gdzie akceptuje się zwierzaki nie jest w UK taka prostą sprawą.

Futro poszło więc na czas nieokreślony do rodziców mojego Lubego. Dom z ogrodem, drugi kot, myszki w trawie - koci raj. Nam też jakoś lżej.

Telefony od rodziców, kot cudowny, raz na kilka dni zdjęcia, filmiki, wypaśne poduszeczki pod kaloryferem (spał w domu), jedzenie z górnej półki, cud, miód i orzeszki.

Mam na FB znajomą z miasta, która czynnie wspiera schronisko, co chwilę na tapecie ląduje jakieś zwierzątko z prośbą o adopcję, znalezione, porzucone. I patrzę - mój kot, no na bank mój, ma charakterystyczne kolory. Opis: potrącony przez auto, od kilku dni przebywa u weterynarza, po leczeniu do adopcji.

Szlag mnie trafił, telefony do rodziców i co w odpowiedzi? Bo bo on gdzieś poszedł, no nie wraca piąty dzień, no nie wpadli na pomysł, by zadzwonić do schroniska, przecież to kot - wróci, no w czym problem? Ano w tym, by zadzwonili do weterynarza, wyślemy kasę za leczenie i niech wraca do domu, my go wkrótce zabieramy do nas.

Kontakt ze znajomą był porażką. Po wiadomości „Słuchaj to mój kot” i opisie sytuacji, odpisała tylko: „Ja tylko zdjęcia daję, nie pośredniczę” i koniec kontaktu. Aha.

Kilka dni bez kontaktu i kolejny raz dowiaduję się, że koleżanka „sukces” odniosła, kot ma rehabilitację już w nowej rodzinie. Zagotować się ze wściekłości to mało, telefony aż do skutku. Odebrali. I?

Ano poszli weta, ale on kazał 1000 zł zapłacić, a to za dużo ich zdaniem, to nic, że MY mieliśmy kasę im wysłać. Więc Janusz z Grażyną wymyślili, że jak kot pójdzie do adopcji, to go wezmą za kilka złotych. Oczywiście nim się o adopcji dowiedzieli, to kot już przez innych zabrany (naprawdę ładny kocur, więc nie dziwota).

I już nie mam kota, a za tydzień się wprowadzamy do domu z ogrodem i zgodą na futrzaka- większa kaucja załatwiła sprawę.

Naprawdę mi przykro.

by ~Kochamkoty
Dodaj nowy komentarz
avatar aegerita
5 41

Wierzę, że jest Ci przykro, i że zależy Ci na kocie, ale prawda jest taka, że nie stało się nic trudnego do przewidzenia... Z pełną świadomością oddałaś zwierzaka do domu, który nie ma ŻADNEJ kontroli nad bezpieczeństwem futrzaka. Ot, włóczył się bezpańsko po okolicy, na noc przychodził do domu (albo i nie - to przecież kot, no w czym problem?), w razie wypadku był zostawiony sam sobie, bo albo da radę ranny doczołgać się do domu, albo nie. No i wypadek się zdarzył. I tutaj kot miał ogromne szczęście - raz, że przeżył, dwa, że ktoś zdecydował się pomóc bezdomnemu zwierzakowi, i trzy, że znalazł nowy dom. Dla kota w sumie historia kończy się dobrze, tym bardziej, że ludzie adoptujący kota po wypadku zwykle nie upierają się na wypuszczanie go bez kontroli, po prostu widzą konsekwencje braku opieki i nie chcą powtórki. Gdzie więc piekielność? Jasne, teściowie zachowali się parszywie, skoro mało się losem kota interesowali, a kasa (w dodatku czyjaś) była dla nich ważniejsza niż dobro zwierzaka. Swoją drogą, skoro sępili kasy na leczenie po poważnym wypadku, to jakoś trudno mi uwierzyć w te miody, orzeszki i dobre żywienie. ALE Sama też jesteś piekielna jako opiekunka kota. Skoro chcesz, żeby Twój kot włóczył się jak bezdomny bez żadnej opieki z Twojej strony, to przecież wiesz, że w każdej chwili może zginąć pod kołami. Równie dobrze mógł umrzeć w tym wypadku i dla Ciebie efekt byłby taki sam - nie miałabyś kota. Więc jeśli jest Ci przykro, że kot w ogóle miał wypadek, to wyciągnij z jego bólu lekcję i następnych kotów nie wypuszczaj bez kontroli.

Odpowiedz
avatar Armagedon
15 29

@aegerita: A jakie, twoim zdaniem, miała podjąć kroki, żeby zapewnić kotu luksusy i należytą opiekę? Zrobiła wszystko, co na tamtą chwilę mogła zrobić. Oddała kota w - jej zdaniem - najlepsze ręce jakie znała. U teściów mieszkał drugi kot i jakoś miał się dobrze. Sądzisz, że powinna być jasnowidzem? A może oddać kota obcym ludziom? Może koci hotel? Już mnie zaczyna wkurzać ten ideologiczny fanatyzm "w trosce o cudze zwierzęta". We wszystkim trzeba zachować umiar. Oczywiście, że naganna jest beztroska teściów autorki i ich późniejsze zachowanie, ale to nie znaczy, że autorkę należy zlinczować za "złą opiekę". Oddając zwierzę "na przechowanie", nawet w "najlepsze ręce", nie masz gwarancji, że nic się nie wydarzy. Ściśle mówiąc, NIGDY tej gwarancji nie masz.

Odpowiedz
avatar aegerita
5 17

@Armagedon: Jakie kroki? Według mnie podstawą jest znalezienie tymczasowego domu, który zapewni opiekę. Tutaj tego zabrakło, bo kot wypuszczany bez kontroli opieki nie ma. Znaczy owszem - kiedy (jeśli) już do domu wróci, to ma michę, dach nad głową i poduszkę, ale kiedy plącze się samopas po ulicach, to w razie wypadku ta opieka nie jest "nienależyta". Ona jest nieistniejąca. Masz rację, że nigdy nie ma gwarancji bezpieczeństwa, ale możesz starać się rozsądnie zminimalizować zagrożenie. Autorka zdecydowała oddać kota do domu, w którym troska o bezpieczeństwo była zerowa (i o tym autorka wiedziała od początku, choć pewnie nie wiedziała, że troskę o zdrowie i ogólnie los zwierzaka teściowie też mają w odwłoku). Jej wybór. Ale skoro już podjęła decyzję, że bezpieczeństwo kota nie jest istotne i że codzienne ryzyko śmierci pod kołami to "cudowne" warunki, to wypadek jest czymś, czego należy się spodziewać. Bez jasnowidzenia, po prostu z rachunku prawdopodobieństwa. Acha, nie mam najmniejszego zamiaru linczować autorki. Przypuszczam, że miała jak najlepsze intencje - mnóstwo ludzi wciąż uważa, że kot musi błąkać się samopas po ulicach, żeby być szczęśliwy. Ale niezależnie od intencji efekt jest taki, że kot mógł zginąć, więc nazywam rzeczy po imieniu: brak opieki to brak opieki.

Odpowiedz
avatar MrSpook
-2 8

@aegerita: Mam kota, w zimę siedzi w bloku, w lato na działce, wraca do domu tylko na smakołyki i drapanie, spanie przy domownikach. O zgrozo włóczy się po okolicy z kotami sąsiadów, poluje na szkodniki na okolicznych polach. Raz mi skubany zwiał na tydzień, bezczelnie wpadał tylko na michę. Raz dostał łomot od innych kotów z innej kociej dzielni, więc potem trzymał się działek sąsiadów, którzy nas odwiedzali. Bawi mnie czasami jak szurnięte aktywistki robią z swoich zwierząt bezużyteczne pierdoły.

Odpowiedz
avatar aegerita
0 4

@MrSpook: No i?... W sumie miło, że dokarmiasz bezdomnego kota i czasem zabierasz go do domu. Moje koty są domowe, więc - jak z samej nazwy wynika - mieszkają w domu, a jak chcą wyjść, to potrafię poświęcić im czas i wyjść z nimi. Kotu życzę szczęścia, bezdomniakom jest wyjątkowo potrzebne.

Odpowiedz
avatar Anonimus
3 3

@MrSpook: rozumiem, że ty jako odpowiedzialny właściciel kota chodzisz z nim na szczepienia i w razie choroby, ran, potrąceń dygasz do weta, czy liczysz że sam się "wyliże" z danej sytuacji ? zagrożenia dla kota wychodzącego w mieście (tereny działek też są na terenie miasta) to nie tylko to że pobije się z innym kotem i będzie miał kuku i trochę mniej futra. byłeś z nim u weta żeby sprawdzić czy nie złapał po takiej bójce, którejś z chorób przenoszonych bez krew i ślinę ? białaczka FIV FElV FIE i inne choroby zakaźne ? do tego pchły, koci katar (nieleczony może spowodować m.in. utratę wzroku). no i oczywiście zagrożenie ze strony ludzi - potrącenie, pobicie, znęcanie się na kotem - pamiętaj że kot się starzeje i z wiekiem nie robi się bardziej sprawny zwinny i będzie już umiał tak dobrze uciekać.

Odpowiedz
avatar yfa
0 0

@MrSpook: jeżeli szkodnikami nazywasz całe okoliczne ptactwo, płazy i gady - to tak, na takie "szkodniki" poluje ten kot.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 15

@MalinaTruskawkowa: i co? Odbierze kota i nadal będzie go puszcza samopas, tylko następnym razem sama go będzie skrobać z asfaltu

Odpowiedz
avatar digi51
9 15

@MalinaTruskawkowa: Ty byś oddała zwierzaka komuś, kto zostawił go pod opieką ludzi, którzy po tym jak zniknął na parę dni nawet go nie szukali, a jak już znaleźli to nie odebrali, bo rachunek był za wysoki? Może nie bezpośrednia wina autorki, ale idiotą byłby ten, kto by jej tego kota oddał, nawet jeśli udowodni, że do niej należał.

Odpowiedz
avatar starajedza
2 4

@digi51: nie wierz jak mnie to boli, ale masz 100% racji.

Odpowiedz
avatar LPP
-1 1

@starajedza: Ja też chyba muszę wziąć jakieś leki, bo już trzeci raz dałam ci plusa :-)

Odpowiedz
avatar Armagedon
1 13

@starajedza: @Schwanz: Czy hejt na Piekielnych stanowi treść waszego życia?

Odpowiedz
avatar starajedza
-5 9

@Armagedon: a najlepsze to, że wszystkim płacą, a ja to robię całkiem za darmo, z głębi mojego serduszka zawsze piszę co myślę.

Odpowiedz
avatar m_m_m
4 6

@starajedza: Czarne to Twoje serduszko.

Odpowiedz
avatar starajedza
-3 7

@m_m_m: ale za to szczere i prawomówne.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
12 18

Serio zgodziłaś się na dom wychodzący ..?myszki w trawi..? Tak szczerze: czego się spodziewałaś? Każdy wychodzący kot tak skończy.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 października 2019 o 19:11

avatar geranium
8 14

@Balbina: czyli o jakieś 8 (dla kotów bez chorób terminalnych) za wcześnie.. PLUS: kot jest zwierzęciem domowym (jedna z nazw gatunku: Felis (silvestris) domesticus), a nie dzikim, ogrodowym, zagrodowym czy wędrownym. Udomowiony, i w warunkach polskich - inwazyjny, ma rozwój na poziomie 2-3 latka i nie zdaje sobie sprawy z zagrożeń, więc dopóki nie puszczamy 2 latków samopas "niech se pobiega, kiedyś wróci", oraz nie importujemy stonki na własne uprawy ziemniaków powinien być trzymany w domu, a populacje wolnobytujące powinny być ograniczane przez wyłapywania i sterylizacje.

Odpowiedz
avatar LPP
4 6

@Balbina: Mój też był wychodzący i szczęśliwy, ale było to 30 lat temu kiedy samochody w okolicy pojawiały się kilka razy dziennie. Dziś już nie wypuszczam kotów z domu. Koleżanka, która wypuszczała miała za... stą okazję zobaczyć jak go psy sąsiada zagryzają.

Odpowiedz
avatar feluska
4 8

@geranium: Argument ze stonką - w punkt! Szkoda, że nie dotrze, skoro nie działa nawet ten o zdrapywaniu kota z asfaltu. Przecież to takie słodkie jak pupilek przynosi jaszczurkę czy chronionego nietoperza. A jak kotek nie wrócił to na pewno się "zakochał", nie żeby zdychał potrącony w rowie.

Odpowiedz
avatar geranium
-2 2

@feluska: że słodkie to akurat potwierdzę. moje mają WP jako rarytasik - tym bardziej że: "dzikuski odłowione-dzikuski udomowione" i futra za mysze dałyby się pokroić. z tym że świadomość niektórych opiekunów (nie właścicieli! właściciel to może być lodówki lub skrzynki narzędziowej) wzrasta. szkoda tylko że tak wolno, z takimi oporami, i dalej słyszę " odjaniepaniło ci się, tyle kotów żyje i ZDYCHA na ulicy a ty o TO będziesz dbała" a skąd WP - kurczak to też mięso. czym hodowanie jednego się różni się od hodowanie drugiego?

Odpowiedz
avatar Iras
5 5

@Pixi: No BA xd przecie taki szczesliwy kotus bedzie... U mnie koty kiedys wychodzily - z tym, ze sama mialam w tamtym czasie moze z 10 lat i gówno do gadania. Efekt? 3 zniknely w ciagu 1 -3 lat. Jeden w pewnym momencie wypuszczany byc przestal - dozyl 17. Byloby wiecej, gdyby nie brak elementarnej wiedzy na temat zywienia, co zaowocowalo choroba serca (kardiomiopatia rozstrzeniowa - jesli pojawia sie u starszego kota przycyna jest dlugotrwaly niedobor tauryny w diecie - czyli zywienie whiskasami i innym szajsem). Aktualnie mam kotow 5 - niewychodzace. Jakos nie mam ochoty zeskrobywac ich ktoregos pieknego dnia z jezdni,albo znalezc po jakims czasie szkieletu, jakie sie czasem walac potrafia.

Odpowiedz
avatar digi51
-1 9

@geranium: Z całym szacunkiem, ale co to za argument, że kot zdechł o 8 lat za wcześnie? Ok, na kotach może nie znam się jako tako, ale znam się trochę na psach. Nawet w ramach tej samej rasy zwierzęta mają różne geny i znam psy, na które się chuchało i dmuchało, jedzenie lepsze niż dla człowieka, regularne wizyty kontrolne u weterynarza i zonk, niestety w wieku lat 10 pies nagle zdycha, a jakiś podwórkowiec karmiony resztkami, który w życiu weterynarza nie widział żyje 16-17 lat. Tak jak ludzie - jeden dożyje 100 lat paląc 3 paczki dziennie, innemu nagle w wieku 60 lat pikawa siądzie, mimo, że dbał o siebie. Nie chodzi mi to, żeby dyskutować o słuszności wychodzenia czy niewychodzenia kota, bo nigdy kota nie miałam, ale wydaje mi się, aby każdy niewychodzący kot, o którego się dba dożywał 20 lat.

Odpowiedz
avatar Balbina
-1 7

@geranium: Przynajmniej był szczęśliwym kotem. Wychował się od małego z psem w domu z ogrodem. Razem się bawili,razem jedli i razem przeganiali obce koty z posesji. Trudno jedno wypuszczać a drugie niech siedzi w oknie. TO niewykonalne przy wiecznie otwartych drzwiach na ogród.

Odpowiedz
avatar Iras
6 6

@digi51: widzisz - podstawowym pytaniem jest tu co było przyczyna smierci. Ogolnie jest tak, ze w przypadku kota wychodzacego jest wrecz na peczki przyczyn smmierci, ktorym daloby sie zapobiec. I nie mowie tu o samochodach, innych zwierzetach, czy ludziach. Z psem wychodzisz kontrolowanie - a nie puszczasz go samopas. Jestes w stanie zobaczyc, czy ma biegunke, czy sika, czy nie zje czegos czego nie powinien i jaki ma bezposredni kontakt z innymi zwierzetami. Z kotem tak rozowo nie jest - w praktyce przy tekstach "moj kot wychodzil, a zyl ilestam lat" oznacza to, ze ktoregos dnia nie wrocil - i wlasciciel nie ma pojecia czy kot przypadkiem nie dogorywal przez tydzien w jakims rowie, czy po trzech miesiacach w schronnisku nie trafil do zamrazarki. Zagrożenia powodujace natychmiastowy zgon to jedno - zagrozenia wynikajace z tego, ze nie ma sie zadnej kontroli nad tym czy zwierzak cokolwiek je, wyproznia sie itp. to druga sprawa - przykladowo u starszych kotow stosunkowo czesto zdarza sie niewydolnosc nerek. Wyleczyc sie tego nie da, jednak odpowiednio wczesnie wykryte - da sie zaleczyc i kot jeszcze pare lat swobodnie moze pozyc - tyko trzeba wiedziec, ze cos jest nie tak. W przypadku kotow wychodzacych, jak ktos juz ewentualnie raczy ruszyc zad do weta, to wywiad w znacznej wiekszosci przypadkow wyglada tak, ze na jakiekolwiek pytanie dot. sikania, jedzenia itp. odpowiedz brzmi "nie wiem". Zlapac mocz do badania "nie da sie", kontrolowana dieta? Powodzenia... Trzeba podawac leki - to beda podawane "jak akurat bedzie w domu" - czyli w praktyce moze to oznaczac raz w tygodniu, jak sie komu przypomni. Taki przyklad "z zycia wziety" - kot wlazl gdzies i zdarl sobie skore z lapy - mniej wiecej z polowy. Nie bylo co szyc - przewidywany czas gojenia - około miesiaca - leki, zmiany opatrunkow - codziennie na poczatku, potem zaleznie jak to bedzie wygladac. I absolutnie nie wypuszczać. Dobrze bylo przez 3 tygodnie. Zmiany opatrunku już co kilka dni. Gdy przyszedl po 3 dniach na zmiane opatrunku, okazalo sie, ze wlasciciel olal zakaz wypuszczania "tylko raz" - tyle, ze przy tym razie opatrunek zostal zamoczony, a ze lato to pieknie w srodku sobie wszystko zaczelo gnic. Ostatecznie kot lape zachowal, ale bez czesci miesni i wiezadel przed psem juz nie ucieknie. A to tylko jedna sytuacja z wielu - gdzie tak naprawde wiekszosc nie konczy sie tak rozowo. Z jakiegoś powodu, ci co sa przekonani o tym, ze kotek absolutnie, koniecznie musi wychodzic - trzymaja sie tego przekonania niezaleznie od stanu zdrowia. Taki wrecz beton umysowy. Kot z chora trzustka, ktory musi trzymac scisla diete? A co mu jedna myszka zaszkodzi. Po operacji na jamie brzusznej? niech polezy sobie na trawce, taka ladna pogoda (muchy beda przeszczesliwe). Inne uszcesliwianie na sile to wypuszczanie kotow, bedacych nosicielami fiv (koci hiv) albo felv (zakazna bialaczka) - obie choroby sa zakazne i gdy dojdzie do wystapienia objawow - w 100% smiertelne. Zanim wystapia objawy moze minac i pare lat - a w tym czasie "szczesliwy kicius" zaraza inne z ktorymi sie styka (szczegolnie jesli jest to niekastrowany kocur). A, ze rozwój tych chorób jest wywoływany przez spadki odpornosci - to w przypadku wolnozyjacych jest to dla nich wyrok - kolejna zima po zarazeniu bedzie ostatnia. Jak nosiciel trafi do schroniska to tez juz z niego nie wyjdzie.

Odpowiedz
avatar digi51
-4 8

@Iras: Dziękuję za ten wykład, nadal jednak jestem zdania, że długość życia czy to psa czy kota czy człowieka nie zawsze da się ustawić dietą, odpowiednią opieką medyczną i stałą kontrolą i argument typu "kot powinien żyć 20 lat" jest od czapy. Jeszcze raz podkreślę - nie miałam nigdy kota i nie chcę się wypowiadać na temat tego czy koty powinny wychodzić czy nie. Piszę tylko o, za przeproszeniem, idiotyczności przytoczonego argumentu. Jakby każdy, kto tak dba o kiciusie i pieseczki dbał tak o samego siebie to wszyscy żylibyśmy po 100 lat, tylko co to za życie? Co z tego, że kot czy pies będzie żył 20 lat, jak całe życie na kilku metrach kwadratowych albo metrowej smyczy, żeby nie daj Boże się z innymi zwierzakami nie zetknął, łapy nie skaleczył albo kupy nie polizał. Nie twierdzę, że o pupili nie trzeba dbać zapewniając zdrowie pożywienie i opiekę weterynarza, ale ludzie, nie dajmy się zwariować...

Odpowiedz
avatar aegerita
5 5

@Balbina: Argument o szczęściu jest od czapy. Gdyby był prawdziwy - gdyby ludzie wypuszczali koty bez opieki dla ich szczęścia - to tak samo każdy dobry rodzic wypuszczały przedszkolaka w świat, bez żadnej wiedzy o tym, gdzie dziecko obecnie przebywa i co robi. No bo jak, dziecku szczęścia żałujesz?

Odpowiedz
avatar digi51
-3 5

@aegerita: Yyyy, no nie wiem, człowiek będzie miał czas na "szczęście i swobodę" jak podrośnie, czego o kocie nie można powiedzieć i mimo, że jako zwierzę rozum ma niewiele większy od dziecka to ma jeszcze instynkt, który jego krewnym w naturalnych warunkach zapewnia przeżycie.

Odpowiedz
avatar Balbina
-2 2

@aegerita: No jasne porównuj dziecko do kota,psa,świnki lub chomika (tu wstaw sobie dowolne zwierzątko domowe) Od czapy porównanie. A mój kot był tak mądry że jak mu wytłumaczyłam co i jak to się nie pchał tam gdzie nie trzeba.I podpisał mi stosowny dokument.

Odpowiedz
avatar aegerita
3 3

@digi51: Dokładnie, człowiek będzie miał czas na swobodę (ze szczęściem nie musi tyle czekać, bo chyba nie twierdzisz, że każde małe dziecko jest nieszczęśliwe?), kiedy podrośnie. Kiedy będzie miał ŚWIADOMOŚĆ zagrożeń w otaczającym świecie. Kot tej świadomości nie ma, a instynkt nie ostrzega przed wszystkimi zagrożeniami. Człowiek też ma instynkt przetrwania, a jednak człowieka uczymy przejścia przez ulicę tak, by zminimalizować zagrożenie - rozglądania się, oceny prędkości i odległości. Jeśli kota tego nie nauczysz przed puszczeniem go w świat, to: a) uważasz, że kot jest bardziej inteligentny od człowieka i to, czego człowieka musisz nauczyć i wielokrotnie powtarzać, kot wie sam bez nauki i powtarzania; ALBO b) uważasz bezpieczeństwo kota za mało istotną sprawę - albo się nauczy w formie praktyki na ulicy, albo nie; albo przeżyje dany dzień, albo nie, jego sprawa i jego problem. Nie czarujmy się, wypuszczanie bez opieki nie jest podyktowane troską o dobro zwierzaka. Jeżeli ktoś uważa, że kot do szczęścia potrzebuje wychodzenia, i jednocześnie uważa bezpieczeństwo kota za ważne, to jest na to bardzo prosta rada. Ogromna większość opiekunów psów jest w stanie wyprowadzać je na spacer. Serio uważasz, że wszyscy opiekunowie kotów są na tyle niepełnosprawni, żeby nie móc wyjść na spacer?

Odpowiedz
avatar Zwierzaczkowa
-1 3

@geranium: kiedy powstawał gatunek kot domowy zapewniam, że nikt tych kotów nie trzymał W DOMU. Jasne, nie było wtedy samochodów, ale nie było też szczepień, weterynarzy i leków, za to były psy, lisy, kuny i szczury. Ciekawe, ile ludzi w imię bezpieczeństwa dałoby się zamknąć na 20 lat w czterech ścianach. Może siedź w tym domu całe życie razem z tym kotem i daj znać, ile wytrzymasz. Dla mnie to jest skrajnie egoistyczne, tak jakby dziecku zabraniać wychodzić z domu, bo może mu się coś stać, więc dla mojego spokoju niech siedzi w domu całe życie. Zabierasz kotu wolność, samodzielność, nie pozwalasz mu być kotem i cieszysz się, że w niewoli żyje dłużej? Bo jest szczęśliwy jak pomachasz mu zabawką i postawisz trawkę w doniczce? Niestety, nie może Ci powiedzieć, co myśli. A i nie kaźdy kot wychodzący jest zaniedbany, ja regularnie odwiedzam weterynarza, szczepię, obserwuję, a jak trzeba to trzymam w domu w czasie leczenia. I tak, zdaję sobie sprawę, że są zagrożenia, ale zagrożenia są też dla ludzi i są nawet tacy ludzie, którzy w obawie przed tymi zagrożeniami nie wychodzą z domu, ale to jest choroba. Ale jak już trzyma się kota od małego w złotej klatce, to wypuszczanie go nagle na dwór jest głupim pomysłem. Taki kot nie potrafi się odnaleźć, nie zna zagrożeń i niestety często kończy źle. A porównywanie rozwoju kota, czy innego zwierzęcia do rozwoju dziecka to jest najgłupsze, co słyszałam. Kot to nie człowiek! Pies również nie. Dorosły kot potrafi żyć wiele lat samodzielnie na ulicy - nie wiem, czy możemy to powiedzieć o 3 latku? Czy 3 letni człowiek jest w stanie sam zorganizować sobie jedzenie? Znaleźć schronienie? Rozmnażać się? Takie porównania są totalnie bez sensu, bo niby do czego się odnoszą? Rozumienia mowy? Rozwój „emocjonalny”?

Odpowiedz
avatar aegerita
3 3

@Zwierzaczkowa: W tym samym poście burzysz się, że "Kot to nie człowiek!", więc porównywanie jest najgłupszym, co słyszałaś, i jednocześnie sama trzykrotnie porównujesz trzymanie kota w mieszkaniu z trzymaniem człowieka w mieszkaniu :-D. Może się zdecyduj? Ad rem: 1. Tak, kiedyś nikt kotów nie trzymał w domu. Również kiedyś nikt w domu nie miał prądu, książek ani butów. Czy to oznacza, że nie korzystasz z tych luksusów cywilizacji, bo kiedyś ich nie było i ludzie jakoś żyli? 2. Zamknięcie na 20 lat - ależ nikt nie twierdzi, że kot nie może wychodzić w ogóle. Ot, po prostu jest jeszcze opcja pośrednia pomiędzy "siedź całe życie w domu" a "błąkaj się po ulicach". Opcja ta nazywa się "spacer". Jeżeli ją odrzucasz, bo wymaga więcej wysiłku niż otworzenie drzwi i wypuszczenie samopas [no i kto tutaj jest egoistyczny?], to automatycznie zgadzasz się, żeby po ulicach błąkały się też hordy bezpańskich psów. Bo skoro Ciebie jako opiekuna wyjście na spacer przerasta, to nie możesz go wymagać od opiekunów innych zwierząt. 3. Gwarantuję, że fizycznie nie jesteś w stanie zadbać o kota wychodzącego bez kontroli. Nie wiem, do jakiego stopnia próbujesz dbać - może jest zaszczepiony na FeLV, co miesiąc badasz kał na obecność robaków, a krew na obecność FIV. Wszystko to trochę zmniejsza ryzyko, ale są rzeczy, o które nie zadbasz; nie wiesz, ile, czego i jak często kot je i pije, jak się załatwia, a kiedy zostanie potrącony przez samochód albo zaatakowany przez psa/lisa, to też o niego nie dbasz, bo nawet nie wiesz, co się z nim dzieje. Chyba że uda mu się wrócić. Kotu życzę jak najlepiej i mam nadzieję, że pożyje jeszcze długie lata. Ale nie czaruj siebie i innych, że go wypuszczasz z potrzeby dbania, bo otworzenie drzwi jest po prostu najłatwiejszym, najwygodniejszym dla człowieka wyjściem.

Odpowiedz
avatar Izura
7 9

A ja czekam na obowiązek chipowania, jak raz i drugi właściciel kotka szczęśliwie wychodzącego zapłaci za skasowany samochód bo kotek pod koła skoczył i ktoś odbił to i kotki będą szczesliwsze i ludzie. Mój kot żyje w domu, jest szczęśliwy, wybawiony, czasem oszamie myszkę jako WP,nie wyobrażam sobie mieć go w dupie i puścić samopas- nie po to go brałam.

Odpowiedz
avatar aegerita
5 5

@Izura: Otóż to! Narzędzia prawne do wyciągania konsekwencji już są, bo osoba trzymającą zwierzę domowe ma obowiązek sprawować nad nim kontrolę - w tym m.in. nie wypuszczać samopas. W praktyce wymaga się tego od psiarzy, a kociarze tłumnie łamią sobie prawo, ale policjant znający przepisy może wystawić mandat już za sam fakt puszczenia kota bez opieki, nawet bez wypadku.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

@Izura: popieram, jako tako zrobili porządek z psami (pamiętam wielkie, bezpańskie hordy łażące w biały dzień), teraz czekamy kolejne 30 lat aż wezmą się za koty

Odpowiedz
avatar Iras
4 8

To, że niestety świadomie przekazałaś kota w całkowicie nieodpowiedzialne miejsce - to jedno - i nie o tym teraz zamierzam. W kazdej - absolutnie każdej sytuacji, gdzie zostaje znalezione zwierzę, ktoś ogłasza na fb, kto inny udostepnia itp. itd. Podstawowe pytanie jest takie - po kiego diabla korzystalas z jakiegokolwiek posrednictwa w sprawie kota? Telefon w lape i DZWONISZ - do osoby, ktora dala glowne ogloszenie, do weterynarza. Takie rzeczy zalatwia sie samemu. Jak ci zależy - kontaktuj sie z osobami, ktore byly za adopcje odpowiedzialne - jakas fundacja najprawdopodobniej - a potem pare dni wolnego, dupa w troki i lec odkrecac adopcje. Najwazniejsza sprawa - musisz miec dowody, ze kot twoj - zdjecia, ksiazeczke itp. Dodatkowo jest jeszcze kwestia czasowa - zwierze nie ma prawa isc do adopcji przed uplywem dwoch tygodni.

Odpowiedz
avatar MrSpook
-5 9

Mam kota, w zimę siedzi w bloku, w lato na działce, wraca do domu tylko na smakołyki i drapanie, spanie przy domownikach. O zgrozo włóczy się po okolicy z kotami sąsiadów, poluje na szkodniki na okolicznych polach. Raz mi skubany zwiał na tydzień, bezczelnie wpadał tylko na michę. Raz dostał łomot od innych kotów z innej kociej dzielni, więc potem trzymał się działek sąsiadów, którzy nas odwiedzali. Bawi mnie czasami jak szurnięte aktywistki robią z swoich zwierząt bezużyteczne pierdoły.

Odpowiedz
avatar Balbina
-2 2

@MrSpook: Brawo TY!

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 5

@MrSpook: przy okazji zabija podlotki, sra u sąsiadów, znosi chroby i syfy, założę się ze ten kot w życiu weta nie widział. Błagam, jak już ktoś go zmasakruje to chociaż sprzątnij jego truchło.

Odpowiedz
avatar sweetcd86
3 5

Porzuciłaś swojego kota. Mam nadzieję, że nowa rodzina będzie z nim aż do końca życia. Dobrze Ci tak.

Odpowiedz
avatar PiekielnyDiablik
3 3

rada ogólna - jak się oddaje osobom trzecim pod opiekę to jednak lepiej zaczipować

Odpowiedz
avatar Trepan
3 3

@PiekielnyDiablik: no i trafiony zatopiony, lepiej się nie dało ująć.

Odpowiedz
avatar koorka
3 3

Czip to dobry pomysł. W przypadku zaginięcia w ciągu dnia można odnaleźć właściciela zwierzaka. Również w przypadku kradzieży. W niektórych krajach Europy wchodzi ndkaz czipowania kotów. Moje 2 już zaczipowane i jestem spokojna.

Odpowiedz
Udostępnij