Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Cześć, jestem piekielna. A razem ze mną zapewne znaczna część naszego wspaniałego…

Cześć, jestem piekielna. A razem ze mną zapewne znaczna część naszego wspaniałego narodu, w tym wielu mych rówieśników.

Dlaczego? Mam ponad trzydzieści lat i nie mam pojęcia o co chodzi w wyborach. Nie wiem na czym to dokładnie polega, jak to dokładnie przebiega, jak przeliczane są głosy, itd.

Nie wiem co i gdzie zrobić, żeby zagłosować poza miejscem zameldowania, mimo,że od ponad dekady jestem zameldowana setki kilometrów od miejsca gdzie obecnie mieszkam.
No dobra coś tam mi świta, że gdzieś tam to można nawet jakoś przez internet załatwić, ale co wybory budzę się z ręką w nocniku zbyt późno by to ogarnąć. Macham ręką. Myślę sobie - następnym razem. Średnio mi się chce jechać setki kilometrów do rodzinnego miasta by oddać głos. Z resztą, nie czuję by mój głos jakoś specjalnie coś wnosił czy mógł zmienić. Poza tym nie ma przecież na kogo głosować. Co to da? Jestem zmęczona po tygodniu pracy, w niedzielę wolę Netflix & chill od telepania się pociągiem do urny.

Czasem, niezmiernie rzadko mam jakieś przebłyski poczucia obywatelskiego obowiązku. Dzieje się to zwykle w ostatnich dniach przed wyborami gdy zewsząd bombardowana jestem artykułami, memami i postami na ten temat. Internety huczą by iść, bo mój głos ważny jest, widoczny zza okna autobusu krajobraz przepełniają plakaty z kandydatami. Co przystanek to inne.
Budzą one we mnie niepokój i poczucie zagubienia. Irytuje mnie ilość zmarnowanego papieru na wydruk tego wszystkiego.

Nie rozumiem polityki i średnio się nią interesuję przez większość czasu. Docierają do mnie tylko grubsze afery o których mówią wszyscy. Wiadomości nie oglądam i nie czytam, bo nie chce mi się denerwować, mam dość swoich problemów.

Mylą mi się już te partie, ich dziwne ciągle zmieniające się nazwy, które są w koalicji z którą i czemu tyle partii kryje się pod jednym komitetem wyborczym. Co to do *urwy nędzy jest komitet wyborczy czy koalicja? Nie ogarniam tego umysłem. Listy, numery. No dobra ale jaki mają właściwie program wyborczy te zlepki różnych liter i nazw? Co mi taki Pan Piekielny z listy X z nr Y może zaproponować? Co to zmieni w moim życiu czy zagłosuje na niego czy na Panią Niebiańską z innymi numerami na plakacie. Gubię się w tym.

Ogarnij się kobieto, myślę. Trzydzieści parę lat masz na karku, wykształcenie wyższe, pracujesz umysłowo, a tego umysłem nie obejmujesz - frustruję się.

Odpalam wujka Google i próbuję znaleźć oświecenie samodzielnie. No bo przecież czas na to by poprosić kogoś by mi to wytłumaczył jak chłop krowie na granicy minął z dobre naście lat temu.
Wstyd takich podstawowych rzeczy nie wiedzieć w tym wieku. Lepiej się na głos nie przyznawać.
Wpisuję 'wybory 2019'
Znajduje nawet oficjalne filmiki które coś tam mi tłumaczą jak głosować i jak liczone są głosy i przydzielane mandaty. Zgubiłam się w połowie wyjaśnienia. Oglądam jeszcze raz. Nope, wciąż nie rozumiem. Czy to jest tak skomplikowane czy ja jestem taka głupia?
Szukam spotów wyborczych. Nie, to nie był dobry pomysł. Nim znajduje oficjalne, YouTube podpowiada mi parodie. W sumie w większości przypadków ciężko stwierdzić które są na poważnie a które to parodia.
To może programy wyborcze? Jeśli już mam zwlec dupsko z kanapy i dotrzeć do urny, to wypadałoby odrobić lekcje i wybrać świadomie, a nie na chybił trafił. Szukam. Wydawałoby się, że jak wpiszę w wyszukiwarce 'programy wyborcze 2019' to pierwsze pięć wyników to będzie to co potrzebuje. No nie koniecznie. Trzeba ryć głębiej. Dobra znalazłam jeden. Czytam. Rozumiem piąte przez dziesiąte. Nie chce mi się czytać dalej reszty programów.
Znajduje debatę. Myli mi się który gada z której partii. Garstka konkretów na hektolitry wylanej wody plus ciągłe przepychanki słowne. Po obejrzeniu jestem fizycznie zmęczona. Nie mam sił dalej oglądać, czytać, sprawdzać. Nikt mnie zbytnio nie przekonuje. Podejrzewam, że nawet Ci co deklarują to co dla mnie ważne by zrobić i z czym się w miarę zgadzam rzucają słowa na wiatr.

Macham ręką. Poddaję się. Dzień wyborów spędzam na scrollowaniu Facebooka i reszty internetów, spaniu i oglądaniu trzeci raz tego samego serialu na Netflixie.

Po ogłoszeniu wyników wyborów mam doła. W pracy i wśród znajomych żywo komentujemy wspólnie 'Kto to na nich głosował?! No masakra.' Powtarzamy zgodnie ten lament przy każdej grubszej aferze.

Od czasu do czasu przy okazji imprez rodzinnych i innych, gdy uczestnicy uzyskują odpowiedni wynik alkoholu w wydychanym powietrzu na tapetę idzie dyskusja o polityce. Czynnie wtedy uczestniczę w krytyce obecnych rządów, jak to wszystko nie tak, jak niszczą, rujnuja i jak ją bym to lepiej zrobiła, przecież mam lepsze kwalifikacje do tego od nich wszystkich razem wziętych. Czasem snuje te wizje nawet na trzeźwo przy herbacie wśród przyjaciół. Patrzą na mnie z uzasadnionym politowaniem.

Nie pytamy się czy byliśmy na ostatnich wyborach i czy w ogóle mamy prawo krytykować, skoro jak nas pytano o zdanie to wstrzymaliśmy się od głosu.

Wciąż nie ogarniam, co kto z kim jak i dlaczego. No ale Ci co są teraz są beznadziejni. Sączy się ze mnie niezadowolenie aż się wkurzam gdy przeginają całkiem i chcą wprowadzić coś co konkretnie mnie dotyczy. Wychodzę na ulicę, na protest. Skanduje wraz z tłumem. Niosę transparent. Raz. Drugi. Trzeci. Idzie zima. Te ciągle zgromadzenia męczą. Czuję się bezsilna i że to nic nie zmienia czy tam w tym deszczu i śniegu stoję i krzyczę czy nie wśród kilkuset czy tam kilku tysięcy ludzi, gdy miliony żyją jakby nigdy nic i wcale ich nie obchodzi co tam spiskują Ci na górze.

Niezadowolenie przechodzi w obojętność.
Transparent kurzy się w kącie, w końcu wywalam go bo spleśniał. Kończę mój krótkotrwały zryw by walczyć o Polskę.

Chowam się pod koc z herbatą i Netflixem, bo mróz za oknem. Zimuje tak aż przychodzą kolejne wybory.
Wciąż nie wiem o co w nich chodzi, która partia czyja, jak liczą głosy, ile w sumie jest tych posłów i senatorów i co to u licha komitety wyborcze, znów nie ogarnęłam by głosować tu gdzie mam bliżej. Znów ze słupów i nie z drzew z których opadają liście patrzą na mnie obce twarze i krzyczą 'Zagłosuj na mnie!'
Historia zatacza koło.

Polska co kilka lat

by arth
Dodaj nowy komentarz
avatar babubabu89
3 3

O i tu mamy przykład dlaczego od 30 lat to się tak kręci :)

Odpowiedz
avatar livanir
2 2

Ile jest posłów czy senatrów to wiedza z gimnazjum(mój brat ma 30 i to wie stamtąd). Szczerze? Nie męcz się pytaniami "co się dzieje z moim głosem później", zajmij się pytaniem "na kogo oddać głos". To jest tu najważniejsze. Nie wiesz? Wejdź na latarnik czy inne tego typu i poświęć godzinę na zapoznanie się z tym wszystkim. Nie czytaj samych planów, bo to jest mocno rozwodnione i mówią o samych relatywnych.

Odpowiedz
avatar Ata11
2 2

No weź przestań - "Nie wiem co i gdzie zrobić, żeby zagłosować poza miejscem zameldowania", a potem bajki piszesz, że "siedzisz w internetach". Wpisałam "jak głosować poza miejscem zamieszkania" i mam: https://www.polsatnews.pl/wiadomosc/2019-10-08/glosowanie-poza-miejscem-zamieszkania-ostatni-moment-na-dopisanie-sie-do-spisu-wyborcow/ - fakt- piekielne, że cię to przerosło i od dekady nie potrafisz tego ogarnąć. Oczywiście żalisz się tu, już po terminach, a wystarczyło "wylać swoje żale na dorosły świat" parę dni wcześniej, to byś się przynajmniej dowiedziała ,jak to zrobić i zdążyła zagłosować. Co do wariacji przedwyborczych - tu się zgadzam, że to jest piekielne. "Nikt ci tyle nie da, co kandydat obieca". Dlatego głosuję na ludzi, których znam z normalnego życia, tego co osiągnęli i jacy są. Jak nie znam kandydata osobiście, to żyjąc na miejscu znam ludzi, którzy znają kandydata w realu. Dlatego nie zagłosowałabym na "spadochroniarza" z innego terenu. Kiedyś za czasów PZPR w tej partii było takie zboczenie: "członek z ramienia z przesunięciem na czoło". Jakoś mi się tak pewne sytuacje kojarzą. I jeszcze jedno - jak głosują na konkretnego człowieka, to zawsze mogę po wyborach podejść do niej/niego i powiedzieć: "skoro głosowałam na ciebie (panią/pana) i zostałeś wybrany - to co ty mi tu teraz ODWALASZ?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 października 2019 o 23:04

avatar T3TRU53K
2 2

Klasyka... Na wybory nie pojde, bo moj glos nic nie wnosi, ale wylazic protestowac przeciwko rzadowi juz wyjde, bo moj glos jest taki wazny. Albo rusz tylek i wtedy komentuj czy jest dobrze czy zle, albo olewaj dalej i siedz w tym netflixie potulnie bez komentarza. I uprzedzajac nie, nie uwazam, ze jest dobrze. Uwazam tylko, ze osoby tak leniwe by nie zaklosowac 2x na 4/5 lat nie maja prawa narzekac.

Odpowiedz
avatar digi51
1 1

Większość ludzi nie głosuje, bo nie ma na kogo. Co z tego, że teoretycznie zgadzam się z 70/80% programu jakiejś partii, skoro widzę w niej te same mordy, które od lat pchają się do koryta i wiem, że tych postulatów nie spełnią? Pozostaje albo głosowanie na partie niszowe (często skrajne i dlatego niszowe) albo na gładkie buzie z kółka wzajemnej adoracji, co jak dla mnie jest głosem praktycznie zmarnowanym.

Odpowiedz
avatar silicon_messiah
1 1

Że też ludzie nie wstydzą się tak chwalić publicznie swoją indolencją. Jak nie glosujesz to nie narzekaj. Trzeba było minimum trudu sobie zadać i zainteresować się co we własnym kraju się w ogóle dzieje. Nagle zacznie Cię to mocno obchodzić jak na własnej skórze mocno odczujesz fatalne rządy.

Odpowiedz
avatar MalinaTruskawkowa
0 0

Jakie prawdziwe. Nie głosuję z wielu powodów, jeden z nich jest banalny: nie wierzę w ich obietnice. Jak dojdą do władzy to już nic się nie będzie liczyło.

Odpowiedz
avatar mesing
5 7

@MalinaTruskawkowa: Dlatego w Twoim przypadku warto by było pójść i oddać głos nieważny. Dlaczego? Ordynacja wyborcza jest tak śmiesznie skonstruowana, że głosy tych, którzy nie wzięli udziału w wyborach są brane pod uwagę w bardzo pokrętny sposób: jeśli w głosowaniu weźmie udział np. 50% uprawnionych, a ugrupowanie X zdobędzie np. 20% głosów to z tych pozostałych 50% brane jest 20% i przeznaczane jest dla tego ugrupowania. Liczbowo wygląda to tak: uprawnionych jest 100, udział bierze 50, ugrupowanie X zdobywa 10 głosów, do tego doliczane jest drugie 10 z grupy która nie głosowała i dzięki temu ugrupowanie X zdobywa 20 głosów. Głosy nieważnie nie są brane do tego doliczenia. A teraz druga sprawa dotycząca obietnic wyborczych. Swego czasu Paweł Kukiz miał ciekawy pomysł. Chciał wprowadzić tzw., JOWy (Jednomandatowe Okręgi wyborcze) oraz instytucję odwołania posła ze stanowiska. Zamysł był taki, że jeśli dany poseł nie wywiązał się ze swoich obietnic wyborczych to w okręgu, w którym został wybrany wystarczyła by taka sama ilość głosów, aby go zdjąć ze stanowiska. Niestety to nie przeszło i nadal posłowie nie są związani jakąkolwiek umową ze swoimi wyborcami. Coś na zasadzie: wybrałeś mnie a teraz spadaj na drzewo. Będę robić co mi się żywnie spodoba, a ty się możesz co najwyżej przyglądać.

Odpowiedz
avatar MalinaTruskawkowa
1 1

@mesing: Przepraszam, niechcący dałam minusa. Dziękuję za wyczerpujący komentarz. :)

Odpowiedz
avatar JanMariaWyborow
1 1

Poważnie? Przecież kampania wyborcza jest, ci wszyscy ludzie (kandydaci na posłów) jeżdżą po kraju, można pójść i osobiście z nimi pogadać. Są debaty w Tok FM, regularnie, zresztą wszystkie chyba ważniejsze stacje TV i radiowe mają jakieś debaty czy informacje.

Odpowiedz
avatar krzycz
3 5

Ty nie jesteś piekielna, Ty jesteś po prostu ignorantka...

Odpowiedz
avatar kartezjusz2009
0 0

Ordynacja wyborcza (do sejmu) w uproszczeniu: W Twoim okręgu wybieranych jest 10 posłów. Sumarycznie na członków partii Piekielnej zagłosowało 20% osób. Na partię Anielską: 80%. Czyli z Piekielnej partii 2 członków trafia do sejmu, natomiast z partii Anielskiej - 8. Którzy trafiają? Ci, którzy otrzymali największą ilość głosów wewnątrz listy wyborczej. Czyli oddając jeden głos, głosujesz przede wszystkim na partię polityczną, którą chcesz wesprzeć i wskazujesz, kto ma Ciebie reprezentować w pierwszej kolejności. To oczywiście w dużym uproszczeniu (ale wystarczającym do wyborów).

Odpowiedz
Udostępnij