Problemy ze znalezieniem praktyk, brak miejsca pracy po studiach... Niedawno była taka historia, nawet chyba, na głównej. Opowiem z perspektywy dalszej rodziny (spotykamy się na stypach i ślubach, mieszkają potwornie daleko). Na ostatnim weselichu brakowało jednego kuzyna. Chłopak mega ogarnięty. Mógłby mówić liczbami.
Historia właściwa:
Studiował na jednej z politechnik w PL. Konstruowali sobie maszyny, lepsze, gorsze, mniej lub bardziej udane. Oczywiście, brali udział w konkursach, także takich bardziej prestiżowych, u wujka Sama.
Na jednym z takich konkursów zajęli 2 albo 3 miejsce. Zbudowali coś fajnego, działało i budżet mieli ułamkowy w porównaniu z konkurencją. Co więcej sprzęt działał stabilnie. Cała wycieczka na konkurs Liczyła około 15 osób, włączając 2 opiekunów. Po konkursie zrobili sobie wycieczkę po kilku stanach i wrócili do "bazy" na 3 dni przed wylotem do PL. W przedostatnim dniu nawiedził ich "przedstawiciel najwyższych władz" - taki z możliwościami.
Miał przy sobie 13 teczek z gotowymi dokumentami niezbędnymi do emigracji. Powiedział, że jak nie chcą, to mogą nawet nie wyjeżdżać, wszystko jest załatwione. Mają zapewnione miejsce na studiach, na znanej uczelni, jaką wybiorą, ich decyzja. Mają zapewnione mieszkanie w trakcie studiów i gwarantują im pracę po studiach w dziedzinie, w jakiej najlepiej się czują.
4 osoby zostały - nie wróciły
11 osób wróciło po rzeczy
Nauczyciele wrócili ale mają wolny wjazd do wuja Sama jak chcą i kiedy chcą.
Nie, nie kupili ich, dali im poczucie bezpieczeństwa i szacunek do ich pracy.
zagranica studia szkoła usa
Ale bajka. Tego się w ten sposób nie załatwia.
Odpowiedz@Jorn: W jaki sposób w do DE wjeżdżają, no wiesz, "ci", z Afryki i bliskiego wschodu. Papiery załatwia się na całym świecie, masz coś co ktoś potrzebuje to jesteś na górze, a jak nie to masz odmowę :)
Odpowiedz@jatonieja: No właśnie. Żeby mieli zostać w USA, musieliby otrzymać inną wizę niż tę, na podstawie której pojechali krótkoterminowo. Aby przekwalifikować wizę, musieliby opuścić terytorium USA i załatwić to z zagranicy (niekoniecznie z Polski). Miejsc na dowolnej uczelni też ten gość nie mógł im załatwić, bo to nie PRL, gdzie wszystkie uczelnie były państwowe i np. odpowiedni wynik olimpiady dawał z automatu miejsce na studiach. Amerykańskie uczelnie same decydują, kogo przyjąć, więc tamten facet mógł im najwyżej obiecać pomoc w załatwieniu papierkologii, nie mógł im dać gwarancji. A ci, którzy wrócili, nie nają zapewnionego wjazdu do wuja Sama, kiedy chcą, bo jeśli nie mają prawa stałego pobytu w USA, to zawsze decyzję o wpuszczeniu lub nie podejmuje urzędnik imigracyjny.
Odpowiedz@Jorn: wizę studencką można dostać bez problemu i tak konsul może ja załatwić.
Odpowiedz@jasiu_z_wsi: Właśnie - konsul. Czyli w osoba pracująca w konsulacie lub wydziale konsularnym ambasady. Poza granicami USA. W związku z tym studenci, którzy pojechali na konkurs na podstawie wizy krótkoterminowej muszą wyjechać z USA, załatwić wizę studencką i wtedy pojechać do Stanów jeszcze raz, tym razem na dłużej. Ale nie mogą po prostu zostać, jak w twojej nietrzymającej się kupy bajeczce, w której zresztą piszesz o emigracji, nie o pobycie na czas studiów.
Odpowiedz@Jorn: Istnieje tutaj w USA coś takiego, jak zmiana rodzaju wizy bez potrzeby wyjazdu. Jeśli jakiejś organizacji rządowej zależy na pracowniku, to załatwienie formalności zajmuje dosłownie kilka dni. Immigration w tym momencie jest podległe chociażby Pentagonowi i wykona polecenia na pniu. Trzeba tu pomieszkać troszkę, żeby o tym wiedzieć...
Odpowiedz@Jorn: Napisana trochę naiwnie, ale ma spor prawdopodobieństwo. Do Stanów jeździłem kilka razy służbowo. Proces uzyskania wizy w moim przypadku wyglądał tak: Wniosek, wizyta, na wizycie tradycyjne pytanie -Po to pan tam jedzie? -Na szkolenie. -Nazwa firmy? -(nazwa firmy która jest pewnego rodzaju synonimem w usa) -Ma Pan skierowanie z firmy? - Proszę. - Wiza został przyznana, bedzie przesłana w paszporcie.... Sam odprawa na lotnisku wyglądała mniej więcej tak: - Imie, nazwisko, paszport. Czy ma Pan pieniadze na pobyt? - Mam służbową kartę AE wystawioną dla firmy (nazwa) - Pokazać Pokazałem - Przechodzić, nie blokować (zgodę wbił na rok) Cała rozmowa z konsulem trwała może 30sek, na lotnisku Wystarczył papier z odpowiednim nagłówkiem, albo wystawiona przez nich karta. Lepsza heca. W ramach szkolenia miało pojechać do centrali w usa dwóch opów. Chłopaki stres, języka ni w ząb. Pojechali we dwójkę i spaprali rozmowę, odmówiono im przyznania wizy. Wyleźli z ambasady (Kraków), dzwonią do szefa. - Szefie z()y, nie wpuszczą nas. - Czekać na miejscu. Potem było kilka telefonów szef-szef wyżej-szef jeszcze wyzej- szef w Stanach- ktoś tam, ktoś tam. Po godzinie czekania, ich szef do nich oddzwonił. - Wracać do ambasady, macie ponowną rozmowę. Wrócili, tym razem dostali tłumacza, pogadali, najedli się wstydu, wizy dostali. Biznesowo-turystyczne na 10 lat. Normalnym trybem musieliby przechodzić całą procedurę od początku. To drugie to byłą naprawdę błaha sprawa. Tych opów można było w parę tygodni zastąpić innymi. Tyle że wtedy transfer maszyny by się opóźnił, a tydzień przestoju to spora gotówka. Sumując. Jak jest chęć to i sposób się znajdzie. Tylko ta chęć musi być po stronie odpowiednich ludzi. Reszta, to są papiery które wypełniają małpki w biurach.
OdpowiedzJak za komuny
Odpowiedz@Jango_Fett: Ale u nas cały czas panuje socjalizm.
OdpowiedzTak, tak, miał załatwione wszystkie papiery z Immigration Office, wystawili je w ciemno, bez rozmów z kandydatami. Sam smok je podpisał.
Odpowiedz@greggor: Rozmowy były, przy procesie o wydanie wizy. A może von Braun po 45 wjechał na ładne oczy i zapomniano o tym, że był w NSDAP? To trochę drastyczny przykład ale to jest czysty kapitalizm, w najpiękniejszej jego postaci.
OdpowiedzAle co w tym DZIWNEGO? Z wiza studencką nie ma problemu, ponieważ zapewne taka dostali, stypendium dla zdolnych studentów to norma, firmy nawet w Polsce z wyjątkowo zdolnymi studentami podpisuja umowy stypendialne, sponsorskie, mogli zostac za oceanem , tam uczelnie maja znakomite zaplecze i oferuja mozliwosc rozwoju a nie tylko wymagaja wykucia materialu nansesje.
Odpowiedz> Cała wycieczka na konkurs Liczyła około 15 osób, włączając 2 opiekunów. >"przedstawiciel najwyższych władz" - taki z możliwościami. Miał przy sobie 13 teczek z gotowymi dokumentami niezbędnymi do emigracji. >4 osoby zostały - nie wróciły 11 osób wróciło po rzeczy Nauczyciele wrócili Ciekawa matematyka. Jak się pisze bajki to warto sprawdzić czy mają jakiś sens.
Odpowiedz@KIuska: Około 15, nie dokładnie. W tym miejscu +/- 2 osoby nie grają roli.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 6 września 2019 o 14:16
@jatonieja: Oczywiście, żeby dorośli ludzie to łykali... No szok.
OdpowiedzJest to prawdopodobne. Są w USA dziedziny o znaczeniu dla kraju i zdarzało się iż dostawali oni oferty pracy w firmach powiązanych z rządem. Tzw polityka znajdujesz brylant to go zatrzymaj. Załużmy konkurs np kryptologia i trafia chłopak z Polski co łamie kody silosów jądrowych na poczekaniu. Wypuszczasz czy wolisz go mieć w swojej drużynie? Kwestie wizy to wtedy formalność.
Odpowiedz@szembor: jeden rozumny, widać to nawet po Twoich historiach.
OdpowiedzDlaczego tworzysz jakieś fantazje zamiast zająć się realnym życiem?
Odpowiedz@Pixi: Ty za to jesteś dyżurnym komentatorem.
Odpowiedz@jatonieja: i co z tego?
OdpowiedzA potem przypłynął parostatkiem Krzysztof Krawczyk i klaskał, aż go rączki rozbolały.
OdpowiedzI gdzie piekielność?
OdpowiedzWielu użytkowników zarzuca autorowi kłamstwo. Może i zmyśla, ale sam słyszałem historię o Polaku, który poleciał do USA i z miejsca proponowali mu wizę i pracę. Nie pamiętam, co dokładnie robił, ale facet bardzo inteligentny i dobry w swojej dziedzinie, co udowodnił, będąc na miejscu. A ci studenci, jeśli historia jest prawdziwa, zajęli wysokie miejsce w bardzo prestiżowym konkursie, więc nie zdziwiłbym się, gdyby w takim przypadku ominięto standardowe procedury, a wręcz sama uczelnia zabiegała o takie talenty i załatwiła sprawę z wizami.
Odpowiedz@pasjonatpl: ja słyszałem taką historię, że był sobie taki gość, nie pamiętam w którym kraju, któremu prezydent dał jakąś nagrodę bo tak ciężko pracował (nie pamiętam gdzie). Ale tak było, przysięgam.
Odpowiedz@minus25: Puknij się krucyfiksem :D
Odpowiedz