Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Na fali artykułów o tematyce ślubno-weselnej i toczących się pod nimi dyskusji…

Na fali artykułów o tematyce ślubno-weselnej i toczących się pod nimi dyskusji na forach, przypomniało mi się "wesele", na które jakieś 11 czy 12 lat temu byliśmy zaproszeni z moim ówczesnym partnerem (zamieściłam tę historię wcześniej jako komentarz na jednym z forów, ale pomyślałam, że podzielę się nią również tu).

Dostaliśmy zaproszenie od kolegi mojego partnera z liceum (mój były kończył szkołę w Niemczech, gdyż tam mieszkali wówczas jego rodzice). Kolega wziął ślub na Karaibach, jednak chciałby uczcić to wydarzenie z bliskimi sobie osobami, w związku z czym zaprasza na wesele, które odbędzie się w jednym z niemieckich miast, w którym on obecnie mieszka i pracuje. Wg zaproszenia planowane było wystawne, huczne przyjęcie na ponad setkę osób, impreza miała zacząć się w południe i trwać do późnych godzin nocnych. Obowiązywać miały stroje wieczorowe, ogólnie wszystko „och, ach i na wysokim C”. W prezencie para młoda życzyła sobie albo prezent z listy (gdzie najtańsza pozycja kosztowała ok. 200€), albo gotówkę (czyli w kopertę wypadałoby włożyć co najmniej tyle samo).

Bilety na samolot przez pół Europy (mieszkaliśmy wówczas na peryferiach kontynentu), hotel (miasto jedno z droższych) plus prezent dość mocno dały nam po kieszeni, ale że partner bardzo chciał jechać, bo raz, że to był dobry kolega, a dwa, że będzie okazja spotkać się z resztą paczki z liceum, której wiele lat nie widział, wybraliśmy się chętnie, licząc na miło spędzony czas.

Wiedzieliśmy, jak mniej więcej wyglądają niemieckie przyjęcia, więc, mimo obietnic w zaproszeniu, cudów się nie spodziewaliśmy, ale to, co zastaliśmy na miejscu, przeszło nasze wyobrażenia.

Lokalem weselnym (w zaproszeniu był podany tylko adres) okazał się kawałek trawnika na tyłach jakiegoś biura (jak się potem chwalił ojciec pana młodego, szef jego syna pozwolił mu za darmo skorzystać z „biurowego ogrodu”). W ramach kateringu goście dostali po jednej grillowanej kiełbasce z dyskontu z bułką, (musztardy nie było) oraz po jednym piwie, również marki dyskont, wszystko wyliczone co do sztuki. Jeśli komuś, kto już wypił swoje przydziałowe piwo, w pewnym momencie podczas imprezy zaplanowanej na kilkanaście godzin w upalny dzień, znowu chciałoby się pić, do dyspozycji miał tylko wodę z kranu w toalecie. Supermarketu, gdzie można by kupić coś do picia, w pobliżu nie było. Gdyby ktoś na chwilę chciał usiąść, również nie było takiej możliwości.

Obrazu dopełnił przechadzający się ojciec pana młodego, opowiadający gościom z dumą, jaki to jego syn jest sprytny, bo udało mu się zerowym kosztem zrobić imprezę na tyle osób i jak się chłopak na tym obłowi na nową drogę życia. Słuchaliśmy tego z zażenowaniem. Para młoda nie zamieniła ani słowa praktycznie z nikim. Większość gości (w tym my) opuściła imprezę około godz. 18.

Gwoli ścisłości, nie jechaliśmy bynajmniej z intencją „nażreć się i nachlać za darmo”, ale czuliśmy się zwyczajnie zlekceważeni i naciągnięci na prezent. Podczas imprezy rozmawialiśmy z innymi gośćmi i wszyscy byli jednakowo zniesmaczeni i mieli odczucia, że para młoda ściągnęła tłum ludzi tylko po to, żeby wyłudzić od nich pieniądze.

zagranica

by Crannberry
Dodaj nowy komentarz
avatar GlaNiK
6 16

Bo po to jechaliście, żeby zasilić budżet pary młodej. Zastanawia mnie tylko czy był to pomysł wyłącznie pary młodej (pana młodego), czy może jednak ojciec maczał w tym palce a para młoda uznała, że to dobry pomysł. Zgaduję, bo info nie ma: Para młoda zgodziła się na pomysł ojca, żeby to zrobić możliwie tanim kosztem. Gdy się zorientowali jak to wygląda było już za późno, dlatego z nikim praktycznie nie rozmawiali bo im było zwyczajnie wstyd.

Odpowiedz
avatar Crannberry
17 17

@GlaNiK: ojciec pana młodego opowiadał, że cała impreza to pomysł syna. Koledzy opowiadali, że chłopak miał tendencje do wykorzystywania ludzi już jako nastolatek, ale myśleli, że z tego wyrósł. Panna młoda całą imprezę spędziła gadając z dwiema koleżankami, a pan młody ze swoim szefem. Wybraliśmy się, żeby uczcić z nimi ich ślub oraz spędzić z nimi miło czas. Wybralibyśmy sie również, gdyby wprost zaprosili na składkowego grilla. Tylko po co kłamać w zaproszeniach? Jako że zapraszali około miesiąc przed imprezą, nie była to też sytuacja, że rok wcześniej zaprosili gości, a w międzyczasie załamał im się budżet i musieli improwizować

Odpowiedz
avatar GlaNiK
12 12

@Crannberry: No dobrze, to trochę rozjaśnia sytuację o tym kto, z kim, gdzie i dlaczego. Skoro to wszystko z góry było ukartowane to kłamstwa w zaproszeniach miały być raczej zachętą do przybycia. Wy byście pojechali na składkowego grilla, ale część gości by sobie odpuściła. Budżet im się nie załamał wcześniej, za to był zdecydowanie wyższy po imprezie.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 sierpnia 2019 o 15:26

avatar Crannberry
5 5

@GlaNiK: To wiadomo ;) Gdyby w sytuację zostali wmanewrowani przez rodziców lub jakąś życiową sytuację nie pisałabym tej historii

Odpowiedz
avatar GlaNiK
5 5

@Crannberry: Lub też piekielnymi byliby rodzice :)

Odpowiedz
avatar Vampi
2 2

@Crannberry: Ja bym im dala w kopercie pociete gazety za takie buractwo.

Odpowiedz
avatar yanka
19 19

Nie mogę zrozumieć ludzi, którzy przekładają nazbieranie kasy nas przyjaźnie i znajomości... Bo ja jednak bym po takiej akcji urwała kontakt, nieważne, jak bliski czy daleki.

Odpowiedz
avatar Crannberry
11 11

@yanka: Też tego nie rozumiem. Zwłaszcza że nie byli to ludzie, którym czegokolwiek brakowało pod względem finansowym i dla których zebrane prezenty stanowiły o ich być albo nie być. Mój były zerwał z nim kontakty. Z dosadnych komentarzy padających z ust innych kolegów podejrzewam, że oni także.

Odpowiedz
avatar rodzynek2
9 9

@yanka: Dla niektórych widocznie kasa ważniejsza.

Odpowiedz
avatar szafa
6 6

@Crannberry: Może to ludzie, którym nic nie brakuje właśnie dzięki takim kombinacjom. Sama znam taką laskę, która ma wszystko, a ma wszystko, bo niestety w każdej pracy kradnie na potęgę.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
14 14

A prezent daliscie?Bo ja bym nie dala.Skoro nie było wystawnego wesela to nie ma kosztownego podatku.

Odpowiedz
avatar Crannberry
10 12

@LadyDevil69: Prezenty zbierali przy samym wejsciu. Może na wypadek, gdyby goście zmienili zdanie ;)

Odpowiedz
avatar rodzynek2
5 9

Zapewne ślub na karaibach kosztował dużo i prawdopodobniej więcej niż para pierwotnie planowała. I dlatego musieli sobie to odrobić i wpadli na taki pomysł. Tylko szkoda, że to będzie kosztować to pewnie wiele zerwanych znajomości i przyjaźni.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 sierpnia 2019 o 15:19

avatar KatiCafe
5 11

W sumie to nie ma nic złego w tym, że jedziemy na wesele się nażreć, po to się robi wesele żeby żreć i się bawić, wesele robi się dla gości a nie dla pary młodej, więc powinni się nie bawić w "jestem sprytny i jeszcze zarobię".

Odpowiedz
avatar Crannberry
8 8

@KatiCafe: oczywiście, impreza jest po to żeby i gospodarze i goście mogli się najeść, pobawić i miło spędzić czas w swoim towarzystwie. Grunt żeby obie strony podeszły do tego z kulturą i bez wykorzystywania jednych przez drugich. Tak samo żenujący jak para młoda, która zaprasza gości na imprezę „na wypasie”, życzy sobie określonych prezentów, a potem każe pić gościom wodę z kibla, są goście, którzy przychodzą z pustymi rękami (nie mówię tu o trudnej sytuacji finansowej, ponieważ to się rozumie, ale o zwykłym skąpstwie) oraz długą listą żądań, roszczeń i pretensji, bo „ Impreza jest dla gości, więc mi się należy”

Odpowiedz
avatar bazienka
5 5

nazwijcie mnie pazerna, ale w kopercie znalazlaby sie jedynie kartka z zyczeniami :) zwyczajnie wyjelabym kase i tyle januszostwo jak nic

Odpowiedz
avatar Doombringerpl
1 1

@bazienka: Widzę tu mały problem. Jedziesz na imprezę w szczerym polu, skoro nawet dyskontu w pobliżu nie było. Masz ze sobą prezent lub kopertę z kasą. i nagle okazuje się, że: 1 widzisz biurowiec, przed którym zbierana jest danina wejściowa. Masz nadzieję, ze impreza jest w środku i jest miejsce, lub na tyłach jest sporo miejsca. Jak chcesz podmienić prezent na cokolwiek innego bezwartościowego? 2. Czujesz przed wejściem, że będzie ciekawie więc chcesz podmienić zawartość koperty lub dać kopertę z niczym zamiast prezentu. Jak chcesz to zrobić, skoro nie przewidziałaś tego wcześniej i ni masz a) wkładki zastępczej do koperty; b) koperty z bezwartościową wkładką i co zrobić z pudłem z prezentem, stojąc w kolejce do wejścia? Ja mam to szczęście, że nie cierpię takich spędów i nikt mnie na nie nie zaciągnie. Nie mniej jednak, ci, którzy próbowali, nigdy nie żądali gratyfikacji. Można było przyjść bez niczego. Bo ludzie z którymi się zadawałem, byli normalni i wiedzieli, że tak jak oni, dla reszty już sam przyjazd będzie mocno obciążający. A człowiek, nie będąc zmuszanym, chętniej stanie na głowie, żeby jednak coś podarować. Tyle, że teraz zrobił się z tego czysty biznes. Im bardziej januszowata rodzina, tym ciekawiej. Teraz wśród takich ludzi panuje zasada, ze wydatki na wesele muszą się zwrócić w 100%, a do tego musi być nadmiar na "podróż poślubną" lub na start na nowej drodze życia. Czasy się zmieniają. Kiedyś rodzina panny młodej wraz z ręką córki, musiała dać jakieś uposażenie, jako wkład w to małżeństwo, inaczej nie było mowy o ślubie. Potem rodzice musieli stanąć na głowie, żeby dzieci miały start na nowej drodze. Teraz to czysty biznes. I nie dziwię się US, że zaczyna zaglądać w koperty. Bo to nic innego, jak nieopodatkowany zarobek. A to, że uderzy to w tych, który są jeszcze normalni, to już inna sprawa. Nie da się utemperować cwaniaków, bez strat wśród uczciwych. Prawo musi być tak napisane, aby nikt nie mógł zarzucić wprost faworyzacji grup i jednostek. Czyli dokładnie tego, co obecny rząd zrobił dla zdobycia głosów, i co ponownie obiecuje, żeby utrzymać władzę.

Odpowiedz
avatar Crannberry
2 2

@bazienka: Były i koledzy komentowali, że trzeba było tak zrobić, bo „pazerny ch...” (ich określenie) na nic innego nie zasługiwał. Z tym że bez daru przewidywania przyszłości nie było to wykonalne logistycznie. Jak już pisałam, para młoda prezenty odbierała w drzwiach wejściowych. W momencie, kiedy gość został doprowadzony na docelowy trawnik, było już za późno.

Odpowiedz
avatar Kamil_DE
5 5

Gdy przeczytałem, że ślub i wystawne przyjęcie u kolegi w Niemczech, to pomyślałem, że pewno to rodzina obcokrajowców (być może Polaków, albo kogoś z południa) i robią wielkie przyjęcie. Ale jak doczytałem do końca opowieści, to już mam pewność że to typowa niemiecka (od wielu pokoleń) rodzina. Zdziwiłbym się gdyby nie było jakiegoś haczyka. Niemieckie wesela, albo inne uroczystości można zaliczyć nawet w czasie przerwy w pracy - najczęściej są w tygodniu z rana i szybko się kończą.

Odpowiedz
avatar Crannberry
3 3

@Kamil_DE: Bingo! Stuprocentowi Niemcy od pokoleń, u siebie w miasteczku ojciec był dyrektorem lokalnego liceum, matka była zastępcą burmistrza. Czyli „szanowana rodzina z tradycjami”. Kiedy przeczytaliśmy zaproszenie, wchodziła w grę wersja, że rodzice pewnie pozapraszali różnych „notabli” i będą się chcieli zaprezentować z jak najlepszej strony, stąd taki zapowiadany wypas. Ale nie, byliśmy w błędzie

Odpowiedz
Udostępnij