Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Sytuacja dosłownie sprzed minuty. Siedzę sobie na tarasie. Od ulicy mnie nie…

Sytuacja dosłownie sprzed minuty.

Siedzę sobie na tarasie. Od ulicy mnie nie widać, drzewa zasłaniają. Chodnikiem idzie mama z kilkuletnim dzieckiem, na oko (a raczej na słuch - nie widziałam "bohaterów" tej historii), 4-5 lat. Słyszę głośną dyskusję, dziecko histeryzuje, że mama nie kupiła "jajka niespodzianki", kobieta spokojnym głosem tłumaczy, że kupiła wcześniej, że dostało coś innego itp. Nagle dzieciak krzyczy:
- Nie kocham cię! Jesteś dupa!
- Nie wolno tak mówić, zobacz, pani idzie za nami i słyszy, jak do mnie mówisz.
- JESTEŚ DUPA! Dlaczego mi nie kupiłaś!? Jesteś GŁUPIA!

I co dalej? No nic w zasadzie. Minęli mój dom i głosy zaczęły się oddalać. Dzieciak coś tam jeszcze się buntował, pokrzykiwał, mama namawiała "no chodź już, idziemy". Cały czas spokojnym, proszącym wręcz głosem. Ja nie twierdzę, że miała młodemu zrobić na środku ulicy "jesień średniowiecza", a tym bardziej bić, ale gdybym ja wycięła taki numer mojej mamie (nie wyobrażam sobie tego w ogóle), to podejrzewam, że zostałabym stanowczo wzięta za rączkę i przebierałabym nożkami do domu w tempie ekspresowym i absolutnym milczeniu, ze świadomością klęsk wszelakich, które na mnie spadną, gdy już do tego domu dotrę.

Albo świat się tak bardzo zmienił, albo ja się starzeję i nie nadążam...

by kirilla
Dodaj nowy komentarz
avatar majkaf
2 44

@justangela: to samo pomyślałam. Jak to tak łatwo kogoś ocenić. A na matki teraz jest taka nagonka, że strach wychodzić z małymi dziećmi na ulicę, bo cokolwiek się nie zrobi to od razu jest krzyk, że roszczeniowa, że maDka, że wszystko dla bomelka, że źle wychowuje. Tragedia

Odpowiedz
avatar justangela
11 47

@majkaf: dokładnie. Przyleje matka - źle. Krzyknie - źle. Mówi spokojnie - źle. Nie reaguje - źle. Co by nie zrobiła - źle.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 sierpnia 2019 o 18:48

avatar kirilla
9 19

@justangela: Mam, czworo.

Odpowiedz
avatar kirilla
16 30

@justangela: Czemu? Moje nie nazywają mnie dupą ani głupią.

Odpowiedz
avatar justangela
-1 25

@kirilla: czemu? Moim zdaniem coś mi w Twoich wypowiedziach nie pasuje. Z jednej strony piszesz jak to wychowałaś dzieci w szacunku. Z drugiej strony wspominasz jak to metody wychowawcze Twojej matki były lepsze niż dzisiejsze (a było to wychowanie w strachu) Z trzeciej strony nie rozumiesz, że maluch w przyplywie emocji potrafi coś brzydkiego powiedzieć. Jak dla nie to wychwujesz Twoje dzieci tymi metodami, które znasz (czyli tymi, którymi Ciebie wychowano). Gdybyś stosowała metodę szacunku wiedziałabyś, że akcje pt "głupia" się zdarzają. Po prostu. Gdybyś stosowała metodę szacunku nie byłoby słowa o Twojej matce i jej metodach (kary). Mogę się oczywiście mylić, ale sądzę, że pomylilaś szacunek że strachem. Tak więc dobre książki Ci się przydadzą. Ba, każdemu się przydadzą. Dobrej wiedzy nigdy za wiele.

Odpowiedz
avatar Doombringerpl
-1 7

@justangela: Mam prośbę. Zapisz sobie ten adres i za 20 lat napisz jakie osiągnięcia ma Twoje dziecko. Prosiłbym tylko, żebyś miała cywilną odwagę napisać tez o porażkach. Ja też byłe wychowywany twardą ręką jak większość moich kolegów i koleżanek. Żadne z nich nie wyrosło na patologię, Potrafiło tez wychować dzieci. Jak, nie wiem, może też bezstresowo. Ale nie stali się psychopatami. Widząc natomiast dzisiejszą młodzież i podejście do rodziców oraz innych starszych, boję się co będzie za kilkanaście lat. Bo 14-letnie matki już się zdarzają... a ojcem nie jest pedofil... Pamiętam program TV, gdzie niania walczyła z rozwydrzonymi gówniarzami. Nie wielu z Was wie, że do emisji były dopuszczone tylko epizody, które zakończyły się sukcesem. ok 15% z nagranych przypadków. Reszta... sami się domyślcie. A ten 12-latni gówniarz, który był takim wyzwaniem, i "udało" się go naprostować, stał się jeszcze gorszy jak tylko telewizja znikła. tyle, że nie dowiecie się tego oficjalnie, bo rodzina podpisała lojalkę z TV.

Odpowiedz
avatar lusia19900
3 3

@justangela: A wystarczyło by po prostu rozmawiać z dzieckiem, tłumaczyć, uczyć odpowiednich zachowań i reagować na tę niepokojące, a nie udawać że nic się nie dzieje, a jedynie martwić się "co ludzie powiedzą"

Odpowiedz
avatar Ohboy
21 41

Matka zachowała spokój i nie uległa dziecku. Niezbyt rozumiem, czego jeszcze byś chciała? Miała za kudły ciągnąć do domu, a tam kazać klęczeć na grochu? Dziecku w wieku 4-5 lat?

Odpowiedz
avatar digi51
8 22

@Ohboy: Tak, ale wtedy było by hurr durr, wyrodna matka, bije dziecko, ratunku, policja! Pomijając jakieś skrajne przypadki typu znęcanie się nad dzieckiem lub przyzwalanie, aby dziecko np. krzywdziło inne dzieci czy zwierzęta, nie widzę potrzeby oburzania się na metody wychowawcze rodziców i opisywania ich w necie. Zawsze najmądrzejsi ci, którzy sami nie mają dzieci albo sami w kwestii ogarniania własnego dziecińca mają sporo na sumieniu.

Odpowiedz
avatar kirilla
-2 32

@digi51: Nie oburzam się na metody wychowawcze. Nie znam tej kobiety, i nie mnie ją oceniać. Dla mnie kuriozalne było to, jak dziecko odezwało się do matki. Dla mnie to niepojęte. Ale widzę z komentarzy, że tylko dla mnie. OK.

Odpowiedz
avatar digi51
5 21

@kirilla: No to o co Ci chodzi? Piekielne dziecko? To po co piszesz, jakby zareagowała twoja matka, w domyśle sugerujesz, że reakcja matki była nieprawidłowa.

Odpowiedz
avatar niemoja
12 22

@Ohboy: I czego nauczyło się dziecko na tym spacerze? Że wyzywanie matki jest zachowaniem akceptowalnym? Skoro zachowała spokój, to wszystko jest ok, nieprawdaż? BTW, skąd pomysł, że jedyne rozwiązanie to "za kudły i do domu, na grochu klęczeć"? A nie wystarczy zwykłe "nie słyszę krzyku"? Dzieciak wrzeszczy - matka nie patrzy, nie reaguje, nie mówi. Przestanie wrzeszczeć - matka z nim rozmawia. Awantury szybko się skończą, ale nie dlatego, że dziecko będzie bało się matki, tylko dlatego, że nie będzie chciało być ignorowane.

Odpowiedz
avatar singri
-2 16

@kirilla: Moja córka kiedyś złapała fazę na "Nienawidzę cię!" albo "Nie kocham cię!". Odpowiadałam jej "nawzajem". Oj, szybko się oduczyła...

Odpowiedz
avatar FlyingLotus
-1 7

@singri: a dla ciebie twoja mama też była taka wredna? ;)

Odpowiedz
avatar singri
0 4

@FlyingLotus: Bywała, choć ja dla niej nigdy.

Odpowiedz
avatar Aniela
-1 5

@singri: Widzisz a i tak znajdzie się ktoś, kto stwierdzi, że zachowujesz się nieludzko i jak możesz tak mówić do dziecka... Każdy wychowuje po swojemu, póki dziecko wie, że jest kochane to co nam do tego.

Odpowiedz
avatar singri
1 3

@Aniela: Wiesz, ja zauważyłam, że odnosi to dokładnie taki skutek, jaki chciałam wzbudzić - córa była zszokowana i ewidentnie zraniona, o czym natychmiast mi mówiła. Ja tłumaczyłam, że mnie to rani dokładnie tak samo, więc nawzajem się przepraszałyśmy... I jakoś tak po trzecim-czwartym razie całkiem zrezygnowała z tej odzywki.

Odpowiedz
avatar vervxa
0 4

Wystarczy w domu zabrać telefon/laptopa za karę. To, że nie widzicie rezultatu nie znaczy, że to nie ma. Sa też dzieci, które w taki sposób próbują zwrócić na siebie uwagę i wtedy dobrze jest to ignorować - dziecko nie dostaje nagrody jaką jest uwaga dorosłego.

Odpowiedz
avatar Ohboy
1 3

@niemoja: Ale nie masz pojęcia, co stało się później, autorka usłyszała tylko kawałek rozmowy. Poza tym odnoszę się do tego, co autorka napisała w historii "ze świadomością klęsk wszelakich, które na mnie spadną, gdy już do tego domu dotrę." Nikt mi nie wmówi, że pod tym kryje się rozsądna kara.

Odpowiedz
avatar niemoja
4 6

@Ohboy: Jakie znaczenie ma, co się działo później? Istotne jest, że dzieciak wyzywał matkę i nie dostał żadnej informacji, że to złe zachowanie. "Klęski wszelakie po dotarciu do domu" - mogę ci kilka takich kar wymienić. Nie możesz mi pomagać w rozpakowaniu zakupów, nie chcę słuchać, co chcesz mi opowiedzieć, nie będę się do ciebie odzywać przez kwadrans, nie pobawię się z tobą. To są najgorsze konsekwencje dla 5-latka. Równie dotkliwą karą jest samo przerwanie miłego spaceru i okazanie niezadowolenia. Ale najpierw musi zrozumieć dokładnie, CO zrobiło źle. Skąd dzieciak miał wiedzieć, czy to kara za "jesteś głupia", "jesteś dupa", czy "kup mi"?

Odpowiedz
avatar katem
2 4

@kirilla: Nie martw się - dla mnie to również niewyobrażalne, żeby dziecko tak się odzywało do matki. Nie spotkałam się z tym nigdy, choć żadna ze znanych mi osób nie stosowała zastraszania w wychowaniu. Co do sytuacji opisanej w historii. Matka zachowała się chyba w jedyny możliwy sposób. Pewnie w domu zastosowała środki wychowawcze.

Odpowiedz
avatar kirilla
2 26

Wy tak serio? Mam czworo dzieci, już mocno nastoletnich i nie są to aniołki. Ale żadnemu z nich NIGDY nie przyszło do głowy odezwać się do mnie czy do męża w taki sposób. Na prawdę uważacie, że to normalne?

Odpowiedz
avatar aaggnness
8 16

@kirilla: skoro masz czworke dzieci, czemu piszesz co zrobiłby w takiej sytuacji Twoja mama a nie co zrobilabys Ty??

Odpowiedz
avatar Eander
-2 16

@kirilla: Widzisz bo ty reagowałaś wcześniej i w ten sposób nauczyłaś swoje dzieci szacunku do drugiego człowieka. Mogą czasem o tym zapomnieć ale zawsze będzie to w nich siedziało, zaś takim zachowaniem jak w historii matka uczy dziecko że zawsze może się wykłócać o swoje widzimisię bo nic mu za to nie grozi. Niestety w szkole szybko zderzy się z twardą rzeczywistością i tylko pytanie jak sobie z tym poradzi.

Odpowiedz
avatar kirilla
-2 12

@aaggnness: Szczerze, to sama nie wiem? Może dlatego, że dziecko było jedno i tak mi się skojarzyło? Ja nigdy nie miałam tylko jednego, bo pierwsze były bliźniaki.

Odpowiedz
avatar justangela
-5 19

@Eander: nauczyła szacunku albo strachu. Nie myl jednego z drugim. 4-5 letnie dziecko nie kuma jeszcze takich rzeczy jak szacunek, a jeśli jest "grzeczniutkie" (= nie złości się, nie kłóci itp) to robi to że strachu przed rodzicem. I żadna to wiedza tajemna, wystarczy przeczytać kiła książek o wychowaniu dzieci czy odwiedzić psychologa. Najgrzeczniejsze maluchy to te zastraszone maluchy. Niestety starsze pokolenia tego nie wiedzą i uczą tego, czego same były uczone: strachu, a do tego często krzyku, gróźb, kar,klapsów. Ot, takie tam "fajne" metody wychowawcze...

Odpowiedz
avatar kirilla
11 13

@justangela: Wydaje mi się, że najgrzeczniejsze dzieci to takie, które traktuje się poważnie, uczciwie i z którymi się rozmawia - oczywiście w sposób adekwatny do wieku. Groźby, zastraszanie czy bicie może skutkuje, ale nie będzie trwałe. Dzieci uczą się przez naśladownictwo. Traktowane z szacunkiem będą szanować innych.

Odpowiedz
avatar Eander
-1 3

@justangela: Szacunek o którym pisze tyczy się dzieci @kirilla, które są nastolatkami, a nie 4-5 latkami i reagowanie nie musi zaraz oznaczać bicia czy krzyku ale w takiej sytuacji podniesienie głosu a raczej zmiana jego tonu jest jak najbardziej wskazana, aby pokazać dziecku że przekroczyło granice. Jeśli matka teraz nie zareaguje na takie odzywki z czasem będzie jedynie gorzej.

Odpowiedz
avatar JW3333
0 2

@aaggnness: Dokładnie to chciałam napisać. Nie rozumiem w ogóle psychologii za tym, że do takiej sytuacji odnosi się siebie i swoją matkę, zamiast siebie i swoich własnych dzieci.

Odpowiedz
avatar justangela
-2 8

@Eander: ale sytuacja opisana w historii dotyczy kilkulatka. @kirilla się dziwi, że dziecko tak powiedziało, a niestety w przypadku takich małych dzieci teksty "głupia" się zdarzają. Nie wiem co niby ma być w tej historii piekielne? Dziecko i tekst "głupia", ktory według specjalistów może się pojawiać i to norma. Matka, bo reagowała spokojnie (a przynajmniej w ciągu tej minuty którą to słyszała kirilla.) Czy coś innego.? Jak dla mnie piekielne to chyba jest autorka. Opisuje kawałek jakieś historii. Ocenia metody wychowawcze na podstawie raptem krótkiej obserwacji. A jednocześnie udaje guru, bo jej 4 dzieci nigdy tak nie robiła. Jak już pisałam :matka matce wilkiem...

Odpowiedz
avatar Neomica
5 7

@justangela: Ty zrobiłaś to samo co zarzucasz kirilli. Kilka komentarzy wyżej zasugerowałaś paskudnie, że swoje dzieci wychowała strachem i pewnie dlatego są grzeczne.To znacznie gorsza interpretacja niż nadmierna pobłażliwość matki z historii. No faktycznie matka matce wilkiem.

Odpowiedz
avatar Neomica
1 3

@justangela: "Różnica jest jeszcze taka, że ja tyłka nikomu w internecie nie obrabiam opisując rzekome piekielności" ...skarbie, sama napisałaś tu kilka historii... Tak że.. auć.

Odpowiedz
avatar Eander
2 2

@justangela: Piekielne w historii jest to że kobieta niewłaściwie reagowała na takie zachowanie. To prawda że tego typu teksty mogą się pojawić u kilkulatka i jest to normą ale ci sami specjaliści powiedzą ci że trzeba w takiej sytuacji natychmiast stanowczo zareagować na takie zachowanie i skończyć dyskusję aby pokazać dziecku że zrobiło coś nie tak. Zaś najgorszym rozwiązaniem jest wdawać się w dyskusje z kilkulatkiem w takiej sytuacji. Autorka ocenia to co widziała jak każdy na tej stronie. Była świadkiem zachowania które zgodnie z jej doświadczeniem było błędne dlatego opisała je tutaj. Pokarz mi proszę poważną książkę o wychowaniu dzieci w której za tego typu zachowania nie są wyciągane konsekwencje?

Odpowiedz
avatar justangela
-4 6

@Eander: nie sądzę, aby obserwując (a w zasadzie słuchając) przez krótką chwilę danej sytuacji można wyciągnąć wnioski o metodach wychowawczych tejże kobiety. Zaś co do konsekwencji i ich stosowania to nie wiem czy masz na myśli kary? Bo jeśli kary to dla Ciebie konsekwencje to owszem, jest co najmniej kilka poważnych tytułów piszących o wychowaniu bez kar. Ba, są również książki mówiące o tym aby z dzieckiem rozmawiać, aby dziecku tłumaczyć.

Odpowiedz
avatar justangela
-4 4

@Neomica: owszem, historii moich kilka. Co ie zmienia faktu, że w zdecydowanej większości przypadków staram się piekielności wyjaśniać z zainteresowanymi. Jak coś mnie drażni, irytuje czy cokolwiek innego to nie pędzę na piekielnych aby to opisać, ale próbuję się dogadać, wyjaśnić sprawę. Opisuję przypadki niereformowalne.

Odpowiedz
avatar Eander
1 1

@justangela: Dobrze zatem pokaż mi książkę w której konsekwencja nie oznacza "nagrody" lub "kary" w zależności od zachowania. Pamiętaj tylko że karą nie musi być zaraz klaps czy skrzyczenie ale na przykład wyjaśnienie dziecku stanowczym głosem co zrobiło nie tak i wysłanie do pokoju aby przemyślało swoje zachowanie. Autorka oceniła kobietę na podstawie tego co usłyszała ponieważ w tym konkretnym przypadku kobieta popełniła błąd, a zachowanie dziecka raczej potwierdzało że nie pierwszy. "Co ie zmienia faktu, że w zdecydowanej większości przypadków staram się piekielności wyjaśniać z zainteresowanymi" - czyli nie zawsze. W podobnej sytuacji jeśli uznałabyś ją za dostatecznie piekielną nie przejmowałabyś się że nie miałaś czasu lub możliwości na rozmowę i pewnie byś ją opisała.

Odpowiedz
avatar justangela
-3 5

@Eander: a proszę bardzo, wszystkie książki autorki "Jak mówić żeby dzieci nas słuchały". Tłumaczenie to nie kara. Zaś co do opisanej sytuacji to nic w niej nie ma piekielnego. I wybacz ale jeszcze na głowę nie upadłam, aby opisywać jakie to piekielne są sytuacje, których nawet nie widziałam, a tylko słyszałam jakiś tam fragment rozmowy. W podobnej sytuacji nie zaprzątnęłabym sobie głowy na ćwierć minuty nawet pobieżną analizą tej rozmowy, bo i po co? Jak dla mnie piekielna jest wyłącznie autorka historii. Coś tam słyszała niczego nie widziała, wyrobiła opinię (złą) na czyjś temat nie mając podstaw. Do tego daje siebie, swoją matkę i swoje dzieci jako przykład, że ona jest "lepsza". Przypominam: w sytuacji w której nie ma w zasadzie niczego piekielnego i w sytuacji, której tylko się trochę przysłuchiwała...

Odpowiedz
avatar Eander
4 4

@justangela: Więc zacytujmy przytoczoną przez ciebie książkę "Wyraź ostro sprzeciw (nie atakując charakteru). Nie lubię tego, co robisz! To przeszkadza sprzedawcom, kiedy dzieci biegają między półkami.” W opisanej historii matka namawiała dziecko cały czas spokojnym, proszącym wręcz głosem co jest wyraźnym błędem. "Daj dziecku odczuć konsekwencje złego zachowania. - Mamo, dokąd idziesz? - Po zakupy. - Ja też chcę iść. - Dzisiaj nie. - Dlaczego nie? - Ty mi powiedz dlaczego? - Bo biegałem po sklepie? - Zgadłeś. - Przepraszam. Daj mi jeszcze jedną szansę. - Będziesz miał jeszcze wiele szans. Billy dzisiaj idę sama." Wyraźny przykład konsekwencji która jest karą: zakaz wyjścia z mamą na zakupy. Poproszę o podanie innego przykładu książki bo jak widać ten jest nietrafiony. Wracając zaś do opisanej historii to tak dla ciebie nie ma w niej nic piekielnego jednak jak widać 79 osób na 110 uważało inaczej więc zdania są podzielone i to na korzyść autorki. Dlatego tak jak ty możesz mieć swoje zdanie na ten temat tak autorce wolno mieć swoje, a zarzucając jej że nie ma racji robisz dokładnie to samo o co ją oskarżasz. Czyli mam rozumieć że uważasz się za lepszą od niej czy po prostu masz inne zdanie?

Odpowiedz
avatar justangela
-2 4

@Eander: wyraz sprzeciwu to nie to samo co kara. W zasadzie, biorąc pod uwagę to co piszesz, myślę, że co do zasady to się zgadzamy (= mamy to samo zdanie). Różni nas (chyba) tylko kwestia nazewnictwa. Myślę więc, że tą kwestię możemy zostawić, bo się co do zasady zgadzamy, ok? Co do reszty: ja widzę wynik 48 na 110. Wyglądałoby na to, że więcej osób nie zgadza się z autorką. Co do swojego zdania i oceny autorki... Mhhhh... Szczerze? W mojej ocenie tą historią, jak i komentarzami do niej to kirilla się nie popisała. Jeszcze pal sześć ta historia. Ale te komentarze wychwalajace metody wychowawcze rodziców, opisywanie jak to jej dzieci nigdy tak nie mówiły do niej - ech, dla mnie to brzmi słabo. I pisząc o tym, że mogłaby sobie poczytać coś o wychowaniu dzieci, pisałam serio. I nie, nie uważam się za lepszą czy gorszą od niej. W ogóle nie mam na celu kogokolwiek z kimkolwiek porównywać. Raczej smuci mnie fakt, że w naszym społeczeństwie tak mocno zakorzenione jest wychowywanie w karach, w krzyku czy klapsach. Ze tak trudno od tego odejść. Że choćbyśmy chcieli to wzorzec przekazany nam przez rodziców i tak jest często najsilniejszy, a odcięcie się od tego i wychowywanie własnych dzieci inaczej wymaga ogromu pracy, a wielu i tak się nie udaje.

Odpowiedz
avatar Eander
1 1

@justangela: Ogólnie się z tobą zgadzam jednak jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach. Zgadzam się że metody wychowawcze naszych rodziców czy dziadków miały swoje wady, ale miały również mocne strony i często były konieczne w tamtych czasach. W końcu nie wyrośliśmy wszyscy na ludzi nieprzystosowanych do życia w społeczeństwie czy z traumą do końca życia. Jednak dzisiaj ludzie często odrzucają metody swoich rodziców, bo przecież były takie okropne. Jednak zamiast dowiedzieć się dokładnie na czym polegają te nowe, wprowadzają je w życie po przeczytaniu czy obejrzeniu marnego artykułu czy pod wpływem presji otoczenia lub znajomych "bo jak to przecież wychowujesz dziecko w stresie dając mu karę" lub co najgorsze spychając odpowiedzialność na innych: "bo to przecież szkoła ma wychowywać". Dlatego nie uważam by nawet ktoś wychowujący dziecko jak jego rodzice popełniał wielki błąd, jeśli tylko robi to w mądry sposób. Ja nieraz dostałem od ojca lanie ale zawsze było to z jakiegoś ważnego powodu (na przykład zabawa na torach kolejowych mimo zakazów) i zawsze wiedziałem za co dostałem. Czy na początku bałem się kary tak, ale strach w odpowiedniej dawce nie jest złym uczuciem jak to jest wszędzie przedstawiane i powie ci to każdy psycholog. Strach jest emocją która ostrzega cię przed niebezpieczeństwem, również tym nieznanym. Jeśli zaczyna przesłaniać ci wszystko wtedy pojawia się problem i wtedy należy z nim walczyć. Dlatego tak jak we wszystkim w życiu chodzi o równowagę: między strachem i odwagą, szacunkiem i dumą, "karą" i "nagrodą", akcja i reakcją. Według mnie reakcja kobiety była po prostu za słaba w stosunku do dziecka, a jego zachowanie sugerowało że nie zdarza się to po raz pierwszy, ale oczywiście mogę się mylić i równie dobrze mogli mieć po prostu gorszy dzień. Co do kwestii punktacji (+79) + (-31) = (+48) przy wszystkich oddanych głosach 79 + 31 = 110. Dlatego jeśli dwie osoby oddadzą głos jedna na plus jedna na minus ocenę masz zero.

Odpowiedz
avatar justangela
0 2

@Eander: Z Tobą widzę, że mogę na temat metod wychowawczych prowadzić fajną dyskusję. Diabeł zawsze tkwi w szczegółach, niemniej uważam, że więcej nas w poglądach łączy niż dzieli :) Metody wychowawcze pokolenia naszych rodziców bywały różne. U Ciebie (jak widać) przyniosły one skutek pozytywny. Być może Twoi rodzice mimo surowości czy tam bardzo rzadkich kar czy lania, mimo wszystko z Tobą sensownie rozmawiali. Może robili jeszcze coś innego, dzięki czemu wspominasz te metody dobrze. Trudno mi to ocenić i nawet nie zamierzam, bo nie w tym rzecz. Rzecz jest w tym, że nie każdy z nas wspomina te metody wychowawcze tak jak Ty. Ba: wielu aktualnie dorosłych ludzi boryka się z różnymi problemami, które są skutkiem tego wychowania. I pomijając nawet takie skutki jak depresja czy agresja, to wiele z osób z mojego pokolenia ma problemy z radzeniem sobie z emocjami, problemy ze złością i wiele innych. Bo nas jako dzieci nie uczono tego jak sobie z emocjami radzić, my (dzieci) miałyśmy być grzeczne. Ty dajesz siebie za przykład jak to wychowanie Ci służyło, a ja mogę być przykładem jak to wychowanie mi nie służyło. I jak to piszesz: Diabeł tkwi w szczegółach. Natomiast absolutnie zgadzam się, że odrzucanie metod wychowawczych poprzedniego pokolenia, bez jednoczesnego poszukania alternatywy i sensownego wprowadzenia jej to jest absurd. Bez jakiejkolwiek dyscypliny, zasad, bez jakichkolwiek metod na wychowanie dziecka wielu rodziców hoduje roszczeniowe kolejne pokolenie, z którym również będą kłopoty i również to przyniesie negatywne skutki w przyszłości. Tak jak piszesz potrzeba sensownej równowagi. I tak jak piszesz strach to potrzebna emocja. Problem w tym, że kiedyś u dzieci pojawiała się za często, a teraz za rzadko. Sytuacji z historii nie oceniam w ogóle, bo jak już pisałam za mało danych na jakąkolwiek analizę . Zaś co do punktacji to szczerze nie miałam pojęcia o sposobie naliczania punktów, zakładam, że jest jak piszesz, więc ok - przyznaję rację.

Odpowiedz
avatar Eander
2 2

@justangela: Widzę że doszliśmy do sensownych wniosków. Różnica naszych zdań wynikała głównie nie tyle z różnicy poglądów, a z różnego nazewnictwa, a to że nie ze wszystkim do końca się zgadzamy to akurat normalne :) Przecież gdzie trzy osoby tam ze cztery zdania :) Do zobaczenia przy kolejnych dyskusjach.

Odpowiedz
avatar pusia
0 14

Śmieszą mnie te opowieści w stylu "jakbym ja się tak odezwała do matki, to by mi tak przylała, że by mi się odechciało pyskować". Nasze matki i ich matki może miały inne metody wychowawcze, ale to, że dziecko nie robi czegoś przy rodzicu bo się go boi, nie świadczy dobrze. Dziecko ma zrozumieć dlaczego coś jest złe, a nie dlatego, że matka drze mordę więc tak nie wolno. Naprawdę skoro masz dzieci, to dlaczego tak ochoczo komentujesz metody wychowawcze innej matki? To znaczy, że twoje są lepsze? Miała przylać temu dziecku? Szarpać je? Jaka reakcja byłaby satysfakcjonująca dla takiej idealnej matki jak ty? Grono ludzi, którzy komentują w taki sposób jak ty, mam wrażenie, że hodują dzieci, byle były posłuszne. Wychowanie dziecka wiąże się jednak z tym, że gdy dziecko popełni błąd, matka mu pomaga zrozumieć i więcej go nie popełniać, a nie potępia jego zachowanie, krzyczy, wyzywa.

Odpowiedz
avatar kirilla
5 11

@pusia: W którym miejscu napisałam, że matka by mi przylała? Nie jestem, nie byłam i nie będę matką idealną. Moje dzieci też ideałami nie są. Większość komentujących zarzuca mi krytykowanie zachowania matki i jej metod wychowawczych, a dla mnie reakcja matki była w tej historii najmniej istotna. I nie, nie powinna bić, krzyczeć czy szarpać. Oczywiście, że dzieci popełniają błędy, a naszą rolą jest im wyjaśnić, że czegoś nie wolno robić czy mówić. Ale tak uczciwie: ilu z komentujących powiedziało kiedykolwiek swojej mamie, że jest DUPA lub GŁUPIA? Ilu Waszych kolegów tak się do rodziców zwracało? Uważacie, że jest to normalne? Jest chyba różnica między histeryzowanem, że mama czegoś tam nie kupiła, a wyzywaniem? NIE komentuję metod wychowawczych, nie krytykuję matki, tylko zastanawiam się, jakim cudem zachowania, które dawniej byłyby po prostu nie do pomyślenia teraz stają się może nie normą, bo do tego jeszcze na szczęście daleko, ale zauważalnym elementem dziecięcych zachowań.

Odpowiedz
avatar pusia
5 11

@kirilla: ten fragment: "zostałabym stanowczo wzięta za rączkę i przebierałabym nożkami do domu w tempie ekspresowym i absolutnym milczeniu, ze świadomością klęsk wszelakich, które na mnie spadną, gdy już do tego domu dotrę." jak dla mnie świadczy o tym, że w domu działoby się coś, czego byś się bała i dlatego nie popełniłabyś takiego czegoś raz jeszcze, ze strachu, a nie świadomości. W dodatku, sugeruje to, że dla ciebie byłoby to odpowiednią metodą. Matka w historii zareagowała, powiedziała, że nie wolno. Może za słabo, może za mało stanowczo, ale nie nam to oceniać, bo historia świadczy o tym, że zbyt długo ich nie słyszałaś, więc byłaś świadkiem fragmentu zdarzenia i rozmowy. Dzieci sprawdzają granice, na co mogą sobie pozwolić. A to, że wyzywało nie świadczy o tym, że ma tak w domu codziennie. Może usłyszało podobne zdanie w przedszkolu, albo placu zabaw i testuje je na matce? Nie wiesz jak było, a napisałaś jednak tą historię w krytycznym tonie. Pewnie też byś nie chciała, żeby ktoś na podstawie zasłyszanego przez minutę fragmentu, wyrabiał sobie zdanie o tobie jako o matce, prawda?

Odpowiedz
avatar pusia
2 6

@kirilla: a dlaczego teraz jest inaczej? Dzieci są atakowane milionem bodźców dookoła. Bajki, reklamy, telewizja. Dzieci słuchają. A słyszą nie tylko to co tatuś czy mamusia mówią. Słuchają w przedszkolu, w sklepie, na ulicy, słuchają innych ludzi, innych dzieci. A później powtarzają. Rodzice weryfikują to co dziecko powtarza, tłumaczą co jest dobre a co złe. Możesz ani razu w życiu nie przeklnąć, ale nie uchronisz dziecka przed tym, że nie usłyszy żadnego przekleństwa z innego źródła. I mam wrażenie, że trochę jednak idealizujesz nasze dzieciństwo i to, że kiedyś dzieci nic takiego nie mówiły, ani nie robiły.

Odpowiedz
avatar kirilla
2 6

@pusia: Może masz rację i trochę idealizuję. To prawda, że świat się zmienia, ale wydaje mi się, że my jakoś do rodziców, czy innych dorosłych (np. nauczycieli) odnosiliśmy się z nieco większym szacunkiem. Może faktycznie to tylko takie wrażenie i nie ma odzwierciedlenia w rzeczywistości. Tak po prawdzie wiele już czytałam tutaj postów o tym, jak to odzywają się dzieci do rodziców ( czy rodzice do dzieci), ale do tej pory nigdy nie byłam czegoś takiego świadkiem. I może stąd moje zaskoczenie i ten wpis.

Odpowiedz
avatar kirilla
3 5

@pusia: Nie było moim zamiarem krytykować, czy oceniać tej pani, tylko wskazać na zachowanie moim zdaniem niepokojące. Co do strachu przed konsekwencjami: czasami to wolałoby się dostać tego przysłowiowego, niepedagogicznego klapsa, niż widzieć zawód i rozżalenie w oczach rodzica. Przynajmniej dla mnie. Dzieckiem idealnym nie byłam, bywało, że mama na mnie krzyczała, ale najczęściej słyszałam coś w stylu" idź do swojego pokoju i zastanów się nad swoim zachowaniem, a jak już się zastanowisz, to do mnie przyjdź". Nie wiem, jak dla innych, ale dla mnie to wcale nie było takie łatwe, trzeba było to wszystko jakoś w słowa ubrać, przemóc się, pójść, przeprosić, wytłumaczyć się, przyjąć ewentualną karę (" dziś to chyba do koleżanki nie pójdziesz"). Słowem: ponieść konsekwencje. A konsekwencji zarówno mały jak i duży człowiek zawsze się boi :-)

Odpowiedz
avatar pusia
2 4

@kirilla: musimy pamiętać, że dzieci szacunku dla innych uczą się od nas, dorosłych. Więc może ten szacunek z dzieciństwa niektórym wyparował wraz z wiekiem :) albo jednak nie wszystkie dzieci były takie grzeczne jak my i teraz przekazują złe wzorce kolejnym pokoleniom. Nie mówię, że dziecko zachowało się dobrze, czy matka zareagowała adekwatnie, ale staram się dopuścić wszelkie możliwości, żeby z góry nie wyrabiać sobie zdania o ich sytuacji, czy stosunkach. Wiem, jak łatwo nam ocenić innych, szczególnie jeśli chodzi o wychowanie dzieci.

Odpowiedz
avatar Sintra
2 6

@pusia: "Ale tak uczciwie: ilu z komentujących powiedziało kiedykolwiek swojej mamie, że jest DUPA lub GŁUPIA?"- w życiu bym się tak nie odezwała do własnej mamy, ale głównie z powodu przez autorkę wspomnianego- chociaż moi rodzice nie mieli w zwyczaju dyscyplinować dzieci w towarzystwie/na ulicy, robili to w domu, "ręcznie". Wiedziałabym że lanie mnie nie ominie. Nie ma to nic wspólnego z kulturą osobistą czy wychowaniem dziecka- to czysty strach przed przemocą fizyczną bądź psychiczną.

Odpowiedz
avatar Iceman1973
2 2

@pusia: Zacytuję Twoje cytowanie: "ten fragment: "zostałabym stanowczo wzięta za rączkę i przebierałabym nożkami do domu w tempie ekspresowym i absolutnym milczeniu, ze świadomością klęsk wszelakich, które na mnie spadną, gdy już do tego domu dotrę."" Wskaż proszę fragment w którym @kirilla pisze o przylaniu. Bo jakoś nigdzie nie mogę się tego doczytać. Poza tym kiedyś inaczej podchodziło się do wychowania. Było przekonanie, że kilka pasów na tyłek pomaga. Ja jestem właśnie z tych czasów aczkolwiek nie byłem bity. Tak można powiedzieć, bo od ojca zarobiłem tylko raz. Jednak wiem za co. Odwinąłem taki numer, że jak dziś na to spojrzeć, to sam bym sobie napieprzył. Dziś niestety takie czasy nastały, że nawet krzywo nie możesz spojrzeć na bombelka, bo go terroryzujesz, molestujesz i inne pierdy...

Odpowiedz
avatar pusia
1 3

@Iceman1973: zauważ, że napisałam w pierwszym komemtarzu "opowieści w stylu", więc nie zacytowałam jej dokładnie, że matka by jej przylała ale ten fragment mocno sugeruje, że w domu byłaby solidna kara. Też pochodzę z czasów, gdy matka wolała dać klapsa, niż tłumaczyć co, jak i dlaczego, tylko, że nie twierdzę, że była to cudowna metoda wychowawcza. Tym bardziej nie twierdzę, że dzięki temu byłam super, grzecznym dzieckiem, bo doskonale pamiętam ile rzeczy robiłam tak, żeby się rodzice nie dowiedzieli. Wolę jednak, żeby moje dzieci nie robiły czegoś ze świadomością, że jest to złe, a nie ze strachem, że nie wolno bo będzie kara

Odpowiedz
avatar pusia
-1 3

@Iceman1973: a zauważ, że autorka była świadkiem tylko fragmentu rozmowy i zdarzenia, nie wie czy dziecko nie poniosło konsekwencji w domu, nie wie czy to poskutkowało i czy dziecko, już więcej tak nie zrobi. Mimo to, dała sobie prawo do opisania tego w internecie, więc automatycznie oceniła matkę, nie dziecko. A może matka z historii parę kroków później stanowczo zabroniła dziecku tak się odzywać?

Odpowiedz
avatar justangela
1 1

@pusia: zgadzam się z Tobą w 100%.

Odpowiedz
avatar Neomica
1 9

Mam wrażenie, że doszło tu do jakiegoś zbiorowego niezrozumienia co autorka miała na myśli. Bo szczerze? Złość czy nawet wściekłość dziecka mnie nie dziwi. Ot, uroda wieku. Moje też mi nie raz w złości język wystawiało i krzyczało szczerością godną swoich kilku lat "nie lubię cię teraz!" ale 'jesteś dupa!"? Serio nie czujecie nic niepokojącego w tej historii?

Odpowiedz
avatar singri
1 5

@Neomica: Wystarczy, że w przedszkolu zetknęło się z dzieckiem, które na co dzień słyszy podobne określenia w domu. Np. mój "teść" miał w zwyczaju wypraszać dzieci z pokoju wielce grzecznym i stylowym "Wypad!", ale przestał, gdy jego córka mu uświadomiła, że jej starsza może później mieć z tego powodu problemy w szkole.

Odpowiedz
avatar digi51
0 8

@Neomica: Niepokojących to jest dużo rzeczy w życiu, to jest portal do opisywania piekielnych ludzi, w tej historii nie wiem kto jest piekielny, w szczególności dla autorki. Dziecko? Bo jest małe i głupie i prawdopodobnie nie zdaje sobie sprawy z wagi swoich słów? Matka, bo nie wychowuje tak, jak się autorce podoba? Mierzi mnie coś takiego - usłyszała jakiś urywek rozmowy i stawia się w roli wyroczni.

Odpowiedz
avatar Iceman1973
0 8

@singri: No i co z tego, że się zetknęło? Moja matka do dziś wspomina historię, gdy wróciłem z przedszkola z wieścią że znam nową piosenkę. No i zacząłem śpiewać, "qrwa, qrwa, qrwa, qrwa"... Mama i tata powiedzieli mi, że nie podoba im się ta piosenka i czy mogę jej już nie śpiewać. No i nie śpiewałem. A tu w historii, matka prosi a dzieciak swoje. Co to znaczy? Że wie, że matka jest miękka i to wykorzystuje. Pewnie nigdy nie miał stawianych granic.

Odpowiedz
avatar singri
0 2

@Iceman1973: Bo prosi. Matka w historii była zdecydowanie zbyt delikatna, co do tego się zgadzamy.

Odpowiedz
avatar pusia
3 3

@Iceman1973: tutaj też dajesz sobie prawo do oceny mówiąc że dzieciak "pewnie nigdy nie miał stawianych granic". Skąd możesz to wiedzieć? Bo autorka opisała fragment zdarzenia, który trwał nie dłużej niż dwie minuty? Nie wiemy jak matka z historii zachowała się dalej, nie wiemy jak zachowała się w domu. A może przy ludziach na ulicy grzecznie prosiła dziecko, a w domu powiedziała stanowczo co o tym myśli?

Odpowiedz
avatar Iceman1973
-1 1

@pusia: Do niczego nie daję sobie prawa. To moje luźne dywagacje i możesz się z nimi zgodzić bądź nie. Ty natomiast piszesz: "Też pochodzę z czasów, gdy matka wolała dać klapsa, niż tłumaczyć co, jak i dlaczego, tylko, że nie twierdzę, że była to cudowna metoda wychowawcza." Jak napisałem powyżej. Oberwałem od ojca raz w życiu ale z tłumaczeniem, żebym wiedział za co. Zawsze mi tłumaczyli co jest OK a co nie. I myślę, że się im udało...

Odpowiedz
avatar pusia
2 2

@Iceman1973: no właśnie cała ta historia to "luźne dywagacje" na podstawie zasłyszanej przez chwilę rozmowy i to jest cała piekielność. Najłatwiej się dywaguje na temat innych matek i ich metod wychowawczych nie sądzisz? Jakby autorka usłyszała fragment rozmowy dwóch kumpli, którzy się umawiają na piwo wieczorem i opisała by to na piekielnych, sugerując że jeden z nich jest alkoholikiem, a drugi pewnie zdradza żonę to byłoby bardziej piekielnie?

Odpowiedz
avatar Neomica
-3 5

@singri: No wiadomo, moje też przynosiło ze szkoły różne kwiatki ale reakcja była natychmiastowa. Tu aż bije bezradność matki jakby była przyzwyczajona do takich słów a dziecko do takich wyrażeń. I to podejrzewam uderzyło autorkę po uszach.

Odpowiedz
avatar digi51
1 3

@Neomica: Bije cię po oczach bezradność matki, której zachowanie znasz z opisu jakiejś baby, która słyszała urywek jej rozmowy z dzieckiem. Ty tak na serio?

Odpowiedz
avatar Neomica
-2 2

@digi51: Wszystkie historie z piekielnych to urywek jakiejś sytuacji, którą interpretujesz jak ci się podoba. Sama tak robisz cały czas więc to nie argument.

Odpowiedz
avatar digi51
-1 3

@Neomica: Opisywanie obcych jest dla mnie akceptowalne tylko w sytuacji, gdy ich zachowanie jest akceptowalne bezpośrednio dla autora lub, w przypadku historii z drugiej ręki, osoby będącej bohaterem historii i przekazującej ją autorowi. W każdym innym wypadku jest to plotkowanie na poziomie wiejskiej kumoszki i wstrynianie się w nieswoje sprawy.

Odpowiedz
avatar Aniela
4 8

Bardzo nie lubię takiego komentowania. Nie znasz sytuacji, nie znasz kontekstu , nawet nie widziałaś tych ludzi ale już zdanie masz wyrobione... popatrz na swoje podwórko najpierw.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 sierpnia 2019 o 12:23

avatar niemoja
-2 6

@Aniela: Czego nie ogarniasz w tej historii? Sytuacja - znana: dziecko ma atak złości; kontekst - znany: chciało jajko - niespodziankę i go nie dostało; reakcja matki: "nie wolno tak mówić, bo PAN SŁYSZY" Co to ma być, do k... nędzy? Nowoczesne metody wychowawcze? "Nie nazywaj mnie głupią, bo ktoś może to usłyszeć"? No to nic dziwnego, ze dzieciak ma matkę w d... .

Odpowiedz
avatar dayana
0 0

@niemoja: Sensowne metody wychowawcze. Raz - nie będę spełniać wszystkich twoich zachcianek. Sensowne argumenty: "nie dostaniesz, bo coś tam już dostałaś/eś wcześniej", a nie: "nie, bo nie". Dwa - całkowity brak agresji. Trzy - zwrócenie uwagi, że inni ludzie nie czują się komfortowo z robieniem przez dzieciaka sceny (to w dzisiejszych czasach taka zapomniana mądrość).

Odpowiedz
avatar Nimfetamina
-4 10

Raz tak powiedziałam do matki - a w zasadzie burknęłam pod nosem "Ale ona jest głupia", gdy mi czegoś-tam zabroniła. Natychmiast dostałam w d... i uważam, że bardzo dobrze zrobiła, bo więcej mi nawet w głowie coś podobnego nie powstało. Za to babcia mi nigdy w tyłek nie dała i na nią już się potrafiłam drzeć, że jest głupia jak but. Niektóre dzieci są do pewnego wieku durne i klaps na otrzeźwienie jest wręcz wymagany, sorry.

Odpowiedz
avatar pusia
2 4

@Nimfetamina: właśnie udowodniłaś, że ten klaps nie przyniósł zamierzonego efektu. Do matki się już tak nie odezwałaś, bo czułaś strach przed karą, a do babci dalej tak mówiłaś, bo nikt ci nie wytłumaczył, że to złe i tak nie wolno

Odpowiedz
avatar dayana
1 1

Każdy wychowuje dziecko tak, jak uważa. A ta kobieta je wychowuje, skoro zwraca na nie uwagę, próbuje spokojnie wytłumaczyć. Przy okazji zwraca też dziecku uwagę na to, że nie jest samo na świecie, więc chwała jej.

Odpowiedz
avatar lusia19900
0 0

@dayana: A potem płacz bo rodzice sobie z własnym dzieckiem nie radzą. Dziecka nie wychowuje się dla siebie, więc nie, nie może być tak, że każdy wychowuje dziecko jak chce. Dziecku należy od razu wytłumaczyć co robi źle, rozmawiać, a nie zamiatac problemy pod dywan.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

W tym momencie matka zachowała się wzorowo, bo nie dała się sprowokować i nie uległa. W domu, mam nadzieję, zrobiła co trzeba.

Odpowiedz
Udostępnij