Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Szlag mnie najjaśniejszy trafi... Wyszłam na wieczorny spacer z Kruszyną. Chodzimy sobie,…

Szlag mnie najjaśniejszy trafi...

Wyszłam na wieczorny spacer z Kruszyną. Chodzimy sobie, ja obserwuję psa, pies wącha interesujące go rzeczy, ona na luzie, ja "na oriencie" - Kruszyna biega luzem, więc muszę uważać na różne rzeczy. Wychodzimy z za zakrętu i widzę na "kursie kolizyjnym" panią z młodym labradorem na smyczy. Znam z widzenia, jak wszystkich psiarzy, więc zdziwiło mnie nieco, że pies nadal prezentuje ten sam poziom psiego ADHD, jak kiedy był szczeniakiem (teraz to już raczej taki psi podrostek). Wołam Kruszynę do nogi, żeby pani mogła przejść (w miarę) spokojnie, bo labek oczywiście z całych sił się wyrywa do mojej psicy.

- Pani się nie boi, on się tylko bawić chce!

Na ten tekst zawsze mi się scyzoryk w kieszeni otwiera, ale grzecznie wyjaśniam, że to nie ja się boję ani nawet mój pies, tylko po prostu chcę jej umożliwić przejście, bo widać że jej własny pies średnio jej słucha (to "średnio" to duży eufemizm w tym przypadku).

- A jak pani to robi, że ona taka posłuszna? Przybiegła natychmiast na zawołanie, a teraz grzecznie przy nodze idzie? Bo mój to nie słucha wcale...

Serio? No nie zauważyłam... Ponieważ pani była już dosłownie kilka kroków ode mnie, "zwolniłam" Kruszynę słowem "idź" ze wskazaniem kierunku, na co pani zareagowała kolejną falą zachwytów w stosunku do mojego psa. Labrador dalej szarpał smycz, przy czym nie mógł się zdecydować czy chce biec za Kruszyną, czy też w całkiem inną stronę.

- Wie pani, bo ja to już nie mam siły... On jest taki nieusłuchany, to chory pies, ja go chyba do uśpienia oddam!

Wiecie co, potraktowałam to dosłownie - że pies jest chory, poważnie chory, cierpi straszliwie i dlatego jest ciągle taki pobudzony. Z dużym przejęciem i troską zapytałam co też psu dolega, czy nie da się tego leczyć, czy na pewno uśpienie psa to jedyne wyjście. Odpowiedź dosłownie zwaliła mnie z nóg i spowodowała, że oprócz otwartego scyzoryka w kieszeni, jeszcze mi się kałasznikow sam odbezpieczył...

- A nie wiem, no ale zdrowy pies to się tak nie zachowuje, prawda? No, wystarczy na pani psa popatrzeć, to jest normalny pies! A ten wiecznie szarpie, ciągnie, nie słucha! Ja mam dość, idę z nim do weterynarza, niech go uśpi!

Powstrzymując chęć odpalenia rakiet ziemia-ziemia w kierunku tej pani (bo mogłyby też trafić psa) próbowałam jej wytłumaczyć, że z psem trzeba PRACOWAĆ. Owszem, z tego co zaobserwowałam dotychczas (widząc ją co jakiś czas z psem na spacerach), to trafił jej się wyjątkowo żywiołowy i "nieopanowany" egzemplarz, ale do jasnej chole*y, uśpić psa, bo ktoś sobie nie radzi z jego wychowaniem? Mam nadzieję, że żaden weterynarz nie przyjmie jej argumentów i nie uśpi młodego, zdrowego psa tylko dlatego, że pani sobie z nim nie radzi... Najbliższa lecznica na pewno nie, chodzę tam z Kruszyną i znam weterynarzy, ale nie znam wszystkich lecznic i weterynarzy w mieście.

Nie wiem, jak to skomentować. W ogóle nie wiem, co zrobić, bo rozmową pani nie przekonałam, argumentów siłowych nie próbowałam (chociaż miałam wielką ochotę), jakąś fundację zawiadomić? I co mam im powiedzieć? Ta pani sobie nie radzi z psem i planuje go uśpić? No już widzę jak lecą, pędzą, nie twierdzę, że ich nie obchodzi, ale możliwości raczej małe mają, to nadal JEJ pies, JEJ własność.

Szlag mnie najjaśniejszy trafi...

osiedle

by Xynthia
Dodaj nowy komentarz
avatar feline1
10 10

Jest masę fajnych publikacji mówiących o tym, jak pracować z psem. Ty też skądś się tego nauczyłaś, prawda? może spróbuj podrzucić pani jakąś lekturę przy następnym spotkaniu? Ale z doświadczenia wiem, że ludzie są niereformowalni i żadne argumenty do nich nie trafiają...jak ja chodziłam z sunią, to też słuchała i na zawołanie przychodziła, ale ja ją tego nauczyłam. Nieraz widziałam, że facet woła psa, pies do niego przybiega, i dostaje klapsa za to, że nie przybiegł natychmiast. Tłumaczyłam, że po co on ma przybiegać, po klapsa? nigdy nie docierało.

Odpowiedz
avatar antar_polarny
6 14

Kobieta zastanawia się nad uśpieniem psa - jest niedobra bezsprzecznie. Kobieta spróbuje oddać psa w dobre, bardziej umiejętne ręce - ależ ją pięknie zaraz miłośnicy psów zjedzą...

Odpowiedz
avatar justangela
3 3

@antar_polarny: o tym samym pomyślałam. Inna sprawa, że chyba w takim przypadku jak ta ograniczona "pańcia" to naprawdę najlepszym rozwiązaniem byłoby psa oddać w dobre ręce. Pies młody, fajny, zapewne szybko znalazłby dobry dom...

Odpowiedz
avatar Xynthia
0 2

@justangela: Rasowy, rodowodowy labrador. Przynajmniej wg słów tej pani, bo papierów nie oglądałam. Milion chętnych by się znalazło.

Odpowiedz
avatar aegerita
0 2

@antar_polarny: W historii nie ma ani słowa o tym, żeby kobieta rozważała oddanie psa w jakiekolwiek ręce, a tym bardziej umiejętne. Jest tylko o tym, że psa nie wychowuje (= źle traktuje, a także powoduje potencjalne zagrożenie, bo pies nie reagujący na komendy może łatwo spowodować wypadek) i że chce go zabić.

Odpowiedz
avatar cassis
6 6

Nie wiem, czy masz czas i ochotę na to... ale moze zaproponuj tej panci z piekła rodem, że za opłatą pomożesz jej "opanować obsługę psa"?

Odpowiedz
avatar Xynthia
2 4

@cassis: Nawet za darmo, ale pani uciekła i nie wiem, kiedy ją znowu spotkam. Poza tym nie uważam się za jakąś "specjalistkę" od wychowywania psów, jeśli chodzi o Kruszynę, to też w jednej sprawie jest "niereformowalna" i odpuściłam... Mianowicie co znajdzie, to zeżre, dlatego wychodzi na spacer w kagańcu, bo nie będę ryzykowała zdrowiem psa. Nie reaguje na komendę "NIE RUSZ!", którą w domu doskonale rozumie, nie, na spacerze co znalezione, to do zeżarcia. Potem patrzy błagalnie, przeprasza, co mi z jej przeprosin, jak zeżre np. kość z kurczaka? Na spacer w kagańcu i tyle! Kruszyna jest psem ze schroniska, może dlatego tak "poluje" na cokolwiek do zjedzenia na spacerze, chociaż w domu zawsze pełna miska suchej karmy i raz dziennie psia konserwa.

Odpowiedz
avatar aegerita
2 4

@Xynthia: Żarcie wszystkiego na spacerze to częsty odruch psów po przejściach, czasem tak głęboko zakorzeniony, że nie da się - lub bez sensu - go wykorzenić. Mój (połańcuchowy) też wynajduje różne skarby. Tyle że on połyka je w całości tylko wtedy, gdy próbuję mu zdobycz zabrać albo każę puścić. Z jakiegoś powodu kiedy udaję, że nie widzę tego, co ma w pysku, nie zjada tego, tylko zakopuje gdzieś "na później". No ale on dziwny jest ;-)

Odpowiedz
avatar Bryanka
3 5

Labradory są niezwykle popularne i polecane jako psy rodzinne, więc pewnie niektórzy uważają, że one rodzą się już tak super wytresowane. Tak z mojej branży, hitem była młoda dziewczyna, która kupiła sobie ponad 600-kilogramowego, nieułożonego i niewykastrowanego zwierzaka tylko dlatego, że "miał fajne łaty". Także tego...

Odpowiedz
avatar cassis
3 3

@Bryanka: z ON-kami nawet częściej! Miałam On-kę. Poświęciłam sporo czasu na jej naukę, była niezawodnym przyjacielem. Dwa razy uratowała życie jednemu z domowników... Zazwyczaj widywałam ON-ki na spacerach wychowane marnie, albo wcale, a ich właściciele pytali, czy jak moja się oszczeni to odsprzedam szczenię, bo też chca takiego mądrego pieska! Bo ich własny to głupi. Na uwagę że z psem trzeba pracować, nawet z ON-kiem: "ale przecież Szarik to taki mundry był od razu!"

Odpowiedz
avatar Bryanka
1 1

@cassis: Miałam taką długowłosą ONkę, najwspanialszy pies na świecie. Dwukrotnie mnie obroniła, w tym raz w sposób na tyle widowiskowy, że poszła o tym plotka po wsi, w miejsu gdzie wtedy pracowałam. Rodzice po tym stwierdzili, że już się o mnie nie boją, bo suka skutecznie pilnuje i tylko ja mogłam ją odwołać. Tak samo jest z huskim. Ludzie mówią, ze ich nie da się wychować, bo "to taka rasa". Mamy huskiego, przedtem mieliśmy ONki lub mieszanki, więc wychowaliśmy jak ONka, ot konkretnie i z dużą dozą konsekwencji.

Odpowiedz
avatar voodoochild
3 3

@Bryanka: Tak z ciekawości, po wadze - ten łaciaty zwierzak to był koń? ;)

Odpowiedz
avatar Bryanka
1 1

@voodoochild: Tak :) I nie pierwszy taki przypadek z serii "kupię, bo ładny".

Odpowiedz
avatar Habiel
4 4

Każde zwierzę trzeba odpowiednio ułożyć. O ile z psami ludzie już zaczynają ogarniać tresurę, tak na moje (ogarnięte dość) koty reagowali zdziwieniem, bo nauczyłam, że na blaty w kuchni nie wolno wskakiwać, na dwór tylko na smyczy, a od drapania jest drapaczka i bardzo stara pufa. Ludzie biorą zwierzę, bo chce dziecko/fajnie wygląda/rasa jest modna, a potem nie potrafią się nim zająć. Zamiast wcześniej zaznajomić się ze zwierzakiem, jego opieką i potrzebami, liczą że jakoś to będzie.

Odpowiedz
avatar aegerita
-2 4

@Habiel: A po co się zwierzakiem zajmować? Przecież jak zacznie przeszkadzać, to zawsze można oddać, nie? I wtedy wszyscy mają pogłaskać po główce, że tak fajnie i odpowiedzialnie, bo oddał, a nie zatłukł grabiami albo wywiózł do lasu.

Odpowiedz
avatar aegerita
3 5

W jakim sensie jej pies jest "wyjątkowo" żywiołowy i nieopanowany? Bo szczerze, to są po prostu cechy typowe dla rasy. Labrador nie jest psem rodzinnym - ta łatka przyklejona do rasy robi psom wiele krzywy. To pies myśliwski, wymagający mnóstwa wysiłku fizycznego I pracy umysłowej (np. węchowej) i kiedy mu się to zapewni, to rzeczywiście można mieć fantastycznie ułożonego, genialnego psa. No ale, jak sama zauważyłaś, to trzeba pracy... Rozumiem i scyzoryk, i kałasznikowa, i fajnie, że mimo chęci wysłania kobity w kosmos próbowałaś coś tłumaczyć, ale obawiam się, że szanse na ogarnięcie babki są niewielkie. Normalna osoba nie chce ukatrupić psa tylko dlatego, że nie jest mądrzejszy od niej...

Odpowiedz
avatar Xynthia
0 0

@aegerita: A nie wiem, tak mi się jakoś wydawało, że labradory są jednak spokojniejsze niż ten, o którym jest ta historia. Tak, wiem, że to nie jest spokojny "pies kanapowy", ale zawsze mi się wydawało, że nie są aż tak żywiołowe i spontaniczne, jak np. boksery.

Odpowiedz
avatar aegerita
1 3

@Xynthia: Niestety (dla labradorów) utarło się, że są trochę spokojniejsze. To przyszło w pakiecie z piętnem "psa rodzinnego". Bo skoro pies rodzinny, to znaczy, że sam się wychowuje, jest od urodzenia tak strasznie mądry, że niczego go nie trzeba uczyć, dziecko może mu urwać ucho i wydłubać oko, a on nie ma prawa się bronić, no i nie wymaga wiele ruchu, bo kto to słyszał z psem się włóczyć, jak można rodzinnie siedzieć przed kolorowym ekranem. W rzeczywistości labrador, jako pies z natury pracujący po wiele godzin dziennie w ścisłej symbiozie z przewodnikiem, ma niespożyte pokłady energii (którą musi jakoś spalić) i silną potrzebę pracy (która wymaga zaspokojenia). W miarę spokojne labradory robią się na starość albo kiedy zostaną tak zatuczone, że przebiegnięcie kilometra jest już ponad siły, i tak ogłupione brakiem zajęcia, że tracą zainteresowanie jakąkolwiek aktywnością. Ale takie zniszczenie psa też zajmuje kilka lat.

Odpowiedz
avatar Trepan
1 1

@aegerita: myśliwski? Wodołaz? Nie żartuj. Labradory są ciapowate i pełne miłości do wszystkiego wokół. Owszem żywiołowe, trudne do opanowania, ale to nie są psy gończe. Są za łagodne. Terriery, jamniki, pudle. To są psy myśliwskie.

Odpowiedz
avatar aegerita
0 0

@Trepan: Zgadza się, nie gończe, ale myśliwskie - jak najbardziej. Psy gończe to VI grupa FCI, a myśliwskie to VI, VII oraz VIII. Labradory należą do VIII grupy, razem z innymi retrieverami i spanielami. Wyhodowano je do uczestniczenia w polowaniach, co czyni je psami myśliwskimi. "Ciapowaty" to mało fortunne określenie psa stworzonego do wielogodzinnej pracy wymagającej skupienia. Jeżeli człowiek nie wykorzystuje potencjału psa pracującego, to "ciapą" jest co najwyżej człowiek, a nie pies... Pies każdej rasy może być pełen miłości do wszystkiego, jeśli go tak wychowasz. Labradory nie są pod tym względem żadnym wyjątkiem. Ich wyjątkowość polega na tym, że są właśnie bardzo ŁATWE do opanowania, ponieważ są łatwe do szkolenia. Stosunkowo miękka psychika (nie mają tendencji do kwestionowania poleceń przewodnika), tzw. "will to please" (cecha charakterystyczna psów, którym zależy na zadowoleniu człowieka) oraz naturalne skupienie na każdym z trzech podstawowych "systemów motywacyjnych" do nauki (głos/gest/dotyk, zabawka, żarcie) czyni z labradorów świetne psy dla początkujących. Tylko niezmiennie trzeba z psem pracować, a nie ciągać na sznurku licząc, że zwierzak okaże się telepatą i magicznie zrozumie, czego właściwie chce od niego człowiek.

Odpowiedz
avatar Trepan
0 0

Miałem pod opieką takiego psa-debila. Labradory często tak mają (tamten akurat nie był labradorem, ale był po prostu głupi). Niestety jak się psa nie ułoży to zapanować nad nim ciężko. Temperament też swoje robi. Jeśli zwierzę nie reaguje na komendy to smycz jest konieczna, czasem kaganiec też bez opcji na zdjęcie, nawet gdy w pobliżu pusto. No i stanowczość. Bez tego się nie obejdzie.

Odpowiedz
Udostępnij