Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Teraz mamy, jakby nie osądzać, 500+, a ja chciałbym przypomnieć jak to…

Teraz mamy, jakby nie osądzać, 500+, a ja chciałbym przypomnieć jak to historycznie bywało. Dawno, bo połowa lat osiemdziesiątych ubiegłego stulecia.

Dyrektorowałem naonczas w szkole mieszczącej się w pojunkierskim pałacyku (którego historia to temat na osobną opowieść) nad jeziorem w urokliwym miejscu gdzieś w północnej Polsce. Do moich obowiązków należała piecza i kontrola w kwestii rodzin, które dziś byśmy nazwali patologicznymi. Do mojej szkoły chodziła jedenastka dzieci o nazwisku, powiedzmy, Kotek. Kotki miały jeszcze trójkę rodzeństwa w wieku przedszkolnym i dorosłą siostrę. W kwestii ubioru charakteryzowało ich to, że co jakiś czas (sześć/siedem tygodni) ich garderoba zmieniała się na nową, a w tak zwanym międzyczasie następowała przemiana z nowej na taką, przy której majtki można ściągnąć przez głowę (przepraszam za niesmaczność).

No cóż, sprawie trzeba się było przyjrzeć. W owych czasach należało zapotrzebować (wiem, okropne) asystę funkcjonariusza emo i samochód. Asysta była niezbędna, bo naród jak wypity, to porywczy bywał i nikt nie miał ochoty na siekierę w plecach.

No i pojechali. Styczeń w owych czasach na Mazurach to nie była Majorka. Minus siedemnaście, zaspy śniegu, a przed domem państwa Kotków ślizgawka (bo górka taka mała była). A z tej ślizgawki raźno jedzie ośmioletnie dziecię. Bose i w podkoszulce.

Wchodzimy do środka tego e... domu. Dwie izby, podłogi nie widać, bo sprzątać trzeba by było koparką. W jednej izbie rozpalona "koza" z kominem kończącym się w wybitym lufciku uszczelnionym jakąś szmatą. W drugiej izbie melancholijny (i nieco wypity) pan domu niza liście tytoniu na drut (a uprawa tytoniu przynosiła wtedy niezłe zyski).

Obejrzałem, co trzeba. Komentarz funkcjonariusza: "On jak trzeźwy, to normalny gość, ale jak zobaczy, ile ma dzieciaków, to po flaszkę leci. A jak wypije, to robi kolejne".

Moje naiwne pytanie…
- Ale jak to oprać tyle dzieciaków? (nic mądrzejszego mi nie przyszło do głowy).
- Oj panie, toż to wielodzietne. Co chwila paki z Caritasu i jakichś innych pomocy. To się zakłada nowe, a szmaty na strych.

by jotem02
Dodaj nowy komentarz
avatar kierofca
8 12

To wróci szybciej niż ktokolwiek przypuszcza.

Odpowiedz
avatar jotem02
1 7

odpukaj w niemalowane

Odpowiedz
avatar kierofca
6 16

@jotem02: możesz odpukać, pomodlić się, zabić koguta o północy na rozstaju dróg czy odczyniać dowolne inne gusła. Nic to nie pomoże.

Odpowiedz
avatar digi51
8 18

Paki z caritasu to akurat taki sobie przykład, to są dobrowolne dary, więc nie "płacimy wszyscy".

Odpowiedz
avatar jotem02
7 19

@digi51: Ale chodzi o całokształt. Ktoś, brutalnie mówiąc, żeruje na reszcie społeczeństwa. A to już niesmaczne.

Odpowiedz
avatar Balbina
11 17

@digi51: Ale może bardziej potrzebujące i szanujące osoby by to dostały. W równoległej klasie mojego syna była dziewczynka. Jej rodzice tacy jacyś nieogarnięci,trochę taka patologia trochę taka potrzebująca opiekuna.Trójka dzieci.Więc pomoc z każdej strony. A to obiady za darmo,wycieczki szkolne no i dary kościelne. Okazało się że jak przychodziły te dary to mamusia przebierała w nich jak w ulęgałkach.Nos marszczyła,grymasiła. (wiem to od osoby która z racji udzielania się w kościele uczestniczyła w tym) A hitem okazało się że miała matkę za granicą która wysyłała jej też paczki z odzieżą dla dzieci. I ona z racji tak dużej ilości szmat po prostu ich nie prała tylko wyrzucała brudne do śmieci bo miała następne np z kościoła.

Odpowiedz
avatar jotem02
4 10

@Balbina: I tak to właśnie bywa. Dostają ci, którzy niekonieczenie są najbardziej potrzebujący,

Odpowiedz
avatar digi51
3 11

@Balbina: Z tymi ciuchami to jest dość specyficzna sprawa, bo są to dary najchętniej i najczęściej oddawane do paczek. Myślę, że nie końca jest tak, że one mogłyby trafić do bardziej potrzebujących, bo po prostu są ich takie ilości, że można je wszystkim chętnym rozdawać na tony. Po drugie, wiesz, stan tych ciuchów też jest różny, więc nie wiem, czy "przebieranie jak w ulęgałkach" to akurat coś dobrego, bo może świadczyć o tym, że wśród darów jest mnóstwo szmat. Ale oczywiście ani płodzenia dzieci bez opamiętania, nie potrafiąc na nie zapracować, ani wykorzystywania dobroci darczyńców nie bronię i nie popieram.

Odpowiedz
avatar jotem02
3 13

@digi51: To były czasy generalnego ubóstwa. a oni doili system jak mogli, bo ten system się do tego nadawał. I nic się nie zmieniło.

Odpowiedz
avatar singri
12 14

@digi51: Pamiętam pobyt w ośrodku dla ofiar przemocy... W magazynie było tyle ubrań że co najmniej raz w tygodniu ktoś z personelu wyciągał kilka worków i padało hasło "Idziemy na ciuchy". Przeglądałyśmy, przymierzałyśmy, a jak udało się rozebrać między nas chociaż z jeden worek, pracownica odpowiedzialna za porządek w magazynie była zachwycona... Tyle tego tam mieli. Niektóre ubrania leżały tak długo, że przeszły stęchlizną. Kolejna kategoria rzeczy, których potrzebujący nie potrzebują to miśki i inne pluszaki. Matko jedyna, każde dziecko na dzień dobry dostawało kilka, a i tak się wylewały z magazynu... Takie małe wspomnienia z okresu "dojenia socjalu", na szczęście to już za mną :D

Odpowiedz
avatar Jorn
-1 5

@digi51: Wtedy ich nie było w takich ilościach. Samemu zdarzało mi się chodzić w ciuchach, które już kwalifikowałem jako szmaty, bo co z tego, że rodziców było stać na wymianę mojej garderoby, jak socjalistyczny przemysł nie potrafił swoich wyrobów dostarczyć do sklepów. Dlatego też średnio wierzę w tę historyjkę.

Odpowiedz
avatar digi51
5 7

@Jorn: Szczerze mówiąc mnie też dziwi, że w czasach głębokiej komuny na jakiejś wsi rodzina dostawała paczki co kilka tygodni. Nawet na początku lat 90. szałem było dostać raz na rok parę używanych szmat w paczce od rodziny zza granicy i nikt zbyt chętnie ich nie oddawał. Dzieciaki u mnie w klasie dostawały co najwyżej parę spodni i kurtkę na zimę raz na rok.

Odpowiedz
avatar vonKlauS
1 5

@digi51: "niza liście tytoniu na drut" Kilometry drutu nanizałem, gdy za dzieciaka wakacje spędzając u rodziny pomagałem w robotach gospodarczych. Przydatny jest do tego kawał placu gdyż taka robota miejsca wiele zajmuje. No i ciepły okres letni kiedy tytoń, jak i inne rośliny rośnie. Najpierw dojrzałe, zielone liście się zrywa a potem niza na drut rozwieszając pod dachem wiaty bądź na ścianie domu, by wyschły na brąz.

Odpowiedz
Udostępnij