Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Znowu historia o piekielnych psach i ich właścicielu. Niedaleko ode mnie, przy…

Znowu historia o piekielnych psach i ich właścicielu.

Niedaleko ode mnie, przy jednej z dróg powiatowych, które są bardziej uczęszczane, ktoś zaczął sobie budować na jesieni oraz w zimę i wieczorami oraz podczas dnia, gdy robotnicy wracali do domu, wypuszczał 2 psy, aby pilnowały terenu.

I tu zaczyna się piekielność i skrajna głupota - cała działka nie miała jeszcze zrobionego ogrodzenia, bramy oraz furtki (po wybudowaniu tych ostatnich i tak były niepodsypane, więc była pod nimi szpara wysoka na pół metra). Pan Hrabia natomiast wieczorami wyjeżdżał, zostawiając swoje pupile na posesji. W wyniku tego 2 wielkie, agresywne psy, z których jeden nie miałby problemu z powaleniem i zagryzieniem człowieka, biegały sobie po miejscowości, gdzie tylko zapragnęły, raz o mało mnie nie atakując, gdy biegałem późną porą.

Skarga poszła do sołtysa, lecz Pan Hrabia najwyraźniej uznał, że może mieć wywalone na wszystko. W międzyczasie skończył budowę płotu i pod koniec lutego podsypał bramę oraz furtkę, więc psy nie wychodziły. A przynajmniej tak myślałem - gdy wróciłem ze Słowacji, szedłem z moją dziewczyną na spacerze po chodniku przy tamtej właśnie drodze. Nagle widzę, że właściciel posesji gdzieś sobie jedzie, zostawiając otwartą bramę (w końcu musiałby potem przy powrocie podjąć tytaniczny wysiłek naciśnięcia przycisku na pilocie i czekać całą wieczność - 10 sekund - aż się ona otworzy), a psy, jakżeby inaczej, hasają sobie bez nadzoru po podwórku, wyskakując niemalże na chodnik i podbiegając ze szczekaniem i warczeniem do rowerzystów, którzy (podobnie jak my) przenieśli się na drugą stronę jezdni. Godzinę później, gdy wracaliśmy z dziewczyną, brama była nadal otwarta, a psy siedziały na podjeździe, warcząc, szczekając i podbiegając do każdego, kto się zbliżył.

Obecnie czekam, aż znowu będzie miała miejsce taka lub podobna sytuacja, aby ją nagrać i zgłosić na policję. Z właścicielem działki tak naprawdę nie ma kontaktu, a gdyby tym psom kiedyś odbiło i chociażby rzuciłyby się na dziecko wracające ze szkoły (czy nawet dorosłego), to dojdzie do tragedii.

psy

by GrumpyMatt
Dodaj nowy komentarz
avatar aegerita
3 3

Nie, wiem, po co czekasz (już blisko rok, jak wynika z historii...) ze zgłoszeniem sprawy na policję. Sąsiad łamie prawo, zaniedbując zabezpieczenie terenu, na którym przebywają psy luzem - to się kwalifikuje do interwencji nawet bez tragedii. Całe szczęście, że psy są "tylko" nadpobudliwe i niezsocjalizowane, a nie agresywne. Bo chyba jasne, że gdyby faktycznie były agresywne, to ponieważ są dwa - czyli działa już instynkt stada i wzajemne nakręcanie - i regularnie mają sposobność do ataku, do tragedii, i to wielu, doszłoby już dawno.

Odpowiedz
avatar GrumpyMatt
-1 1

@aegerita: Na początku próbowałem sam jakoś do faceta dojść, ale wiecznie był nieobecny na budowie a potem w domu. Zgłosiłem sprawę do sołtysa, podobno miał się tym zająć. Na początku marca pojechałem na Słowację na wymianę studencką i wróciłem pod koniec Czerwca, a sytuacja miała mniejsce nie tak dawno temu gdy szliśmy tam spacerem (w innych przypadkach bywam tam tylko nocami gdy biegam) z dziewczyną i wtedy się okazało ze facet nadal robi co chce.

Odpowiedz
avatar miken
0 0

Tragedią to jest interpunkcja w tej opowieści. Bardzo ciężko się czyta.

Odpowiedz
Udostępnij