Krótka i pouczająca historia o tym, jak działają przepisy drogowe, jak ustalana jest wina za uszkodzenie pojazdu oraz jak przyznawane są kary.
Jakiś czas temu musieliśmy przewieźć masę ciężkich gratów. Ojciec wynajął busa, pojechaliśmy, zapakowaliśmy, dotarliśmy do miejsca docelowego i... tu w bardzo ciasnym miejscu zahaczyliśmy o inny, zaparkowany przy ulicy pojazd. Co ważne, pojazd zaparkowany praktycznie na skrzyżowaniu, za znakami, czyli zaparkowany niepoprawnie.
No trudno, zahaczyliśmy, nasza wina, policja wezwana, a my sobie spokojnie rozpakowywaliśmy rzeczy. Po jakimś czasie policja przyjechała, pan policjant oznajmił, że będzie mandat, ale jeszcze nie wie, jaki, bo to zależy, bo droga może być niepubliczna. Ok, to my nosimy, a wy sobie prowadźcie czynności i dajcie znać, jak będziemy potrzebni.
Po drodze udało im się nawet dorwać właścicielkę autka. Przeprosiliśmy, wykazała się zrozumieniem, dostała namiary na OC, my mandat.
I teraz clue problemu - dostaliśmy mandat tylko my, pomimo że pani parkowała niepoprawnie, w miejscu, w którym jej być nie powinno, zastawiając kawał skrętu na skrzyżowaniu i uniemożliwiając nam manewrowanie tak dużym pojazdem przy jednoczesnym ruchu innych pojazdów. Policja uznała, że wina jest w 100% po naszej stronie oraz że poszkodowanej nie należy się mandat, ani nawet pouczenie, za zaparkowanie w miejscu nieprawidłowym, bo "panowie, no tak to na osiedlach wygląda z parkowaniem…".
Jako bonus dodam, że pomimo posiadania AC oraz zakoszenia kaucji, wypożyczalnia próbowała jeszcze wyciągnąć od mojego ojca 2,5 tysiąca "kary umownej" zawartej w umowie pod hasłem "za szkody, których nie da się zlikwidować z ubezpieczenia sprawcy...", na co mój rodziciel wysłał sprzeciw, że już raz pobrali sobie za to pieniądze - kaucję - a poza tym uszkodzeniu uległ narożnik, który już był uszkodzony w momencie wynajmu (co było udokumentowane zdjęciowo).
Póki co nie ustosunkowali się do sprzeciwu, a minęły już długie miesiące, więc chyba polowali na jelenia.
policja wynajem_pojazdów
Przepisy i prawo w Polsce są piekielne, ale próbujecie się wybielać. Skoro nie byliście pewni, że się zmieścicie to trzeba było trąbić ( właścicielka się znalazła ) albo poinformować wcześniej policję lub SM i czekać na lawetę niech odholują zawalidrogę. A jak pomimo pewności, że się zmieścicie a się "przejechaliście" na tej swojej pewności - no cóż pech. Po prostu Wam się spieszyło i wyszło jak wyszło.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 lipca 2019 o 10:37
@Gienek: Nie próbuję się wybielać, nie rozumiem tylko dlaczego policja kompletnie odpuściła drugiej stronie. Natomiast trąbienie na osiedlu po godzinie 21, lub czekanie 2h na straż miejską i blokowanie całego przejazdu przez osiedle też nie wchodziło w grę. A właścicielka się znalazła, bo policja ustaliła jej numer telefonu. Siedziała w bloku paręset metrów dalej, także na trąbienie raczej by nie przyszła.
Odpowiedz@Grav: Tu #84992 masz podsumowanie z drugiej strony :) Bo widzisz ziom - w tym kraju jest 200 tys. przepisów "pod groźbą kary" jak za czasów okupacji, gdzie wszystko było "pod groźbą śmierci". I w tedy i dzisiaj ludzie mają to w dupie bo się nie da tak żyć. Gdzie się nie obejrzysz tam biją. Więc policjant też miał wyrypane bo po chłopsku - żeś przygrzmocił w stojące auto to twoja wina. Drugiej stronie mógł dać pouczenie ale to dodatkowy czas a ich interwencje gonią bo brakuje ich ponad 16 tys w całym kraju i nie wyrabiają. Takie są realia życia w tym kraju - włodarze nie myślą jak poprawić sytuację sensownie tylko po najmniejszej linii oporu - dać zakaz parkowania, zamiast wybudować parking, etc. Piekielne ? Jak najbardziej - dlatego masz plusa, ale wina po twojej stronie bezsporna bo mogłeś ale nie musiałeś się tam pchać.
Odpowiedz@Gienek: Dobra, przyjmuję :D
Odpowiedz@Gienek: Czyli nie przyjmujesz do wiadomości że nawet jak parking jest pusty to należy parkować ŚCiŚLE na wyznaczonych miejscach bo sytuacja jest dynamiczna i co za chwilę będzie na tym parkingu to nawet Latający Potwór Spaghetti nie wie.
OdpowiedzCoś mi tu nie gra. Normalnie to policjanci się żalą, że dostają jakieś wysokie normy mandatów do wystawienia. A tutaj mieli okazję na dwa mandaty i z niej nie skorzystali?
Odpowiedz@Zunrin: Powiem tak - jakby chcieli zapolować, to mieli tam przynajmniej 5 delikwentów w zasięgu wzroku, w tym takich parkujących centralnie na chodniku, bo miejsca przy ulicy się skończyły.
Odpowiedz@Zunrin: no powiem szczerze, że ja też nie rozumiem tego, że jak przejdziesz na czerwonym na pustej, osiedlowej uliczce, to masz mandat; jak jedziesz 10 na godzinę rowerem po szerokim chodniku - masz mandat; ale jak samochody stoją, gdzie popadnie, to ani mandatów ani blokad...
OdpowiedzMieszkam na osiedlu i ze względu na panujące tutaj normy społeczne co do parkowania ani Policja ani Straż Miejska nie wlepia mandatów. A mogliby, choćby za niezachowanie 1,5 metra chodnika. Od razu ze 100. Ale fakt, nie słyszałem żeby ktokolwiek na osiedlu komukolwiek wjechał w bok, bo zaparkował na zakręcie czy skrzyżowaniu - wszyscy zachowują bardzo szczególną ostrożność i sporo wyrozumiałości. No i jest jeden smaczek: koło mojego bloku ktoś zaparkował (chyba) białego Citroena, który zdążył już porosnąć gdzieniegdzie mchem.
Odpowiedz@kartezjusz2009: Wraki na jezdni można zgłosić. Policja przez jakiś czas próbuje nawiązać kontakt z właścicielem, a potem zabierają na lawetę.
Odpowiedz@Grav: Zdaję sobie z tego sprawę, jednak ten samochód do wraków nie należy. Jedynie jest porośnięty mchem. Po wyczyszczeniu i generalnym sprawdzeniu nadawałby się do jazdy. Przynajmniej tak wygląda.
Odpowiedz@kartezjusz2009: To niczego nie zmienia - zgłosić i tak można, zwłaszcza że na bank stoi na flakach. Samo to zwykle policji wystarcza ;)
OdpowiedzFakt, że tamten samochód był zaparkowany nieprawidłowo nie oznacza, że można sobie radośnie w niego wjeżdżać. Sami zresztą uznaliście swoją winę, po grzyba jeszcze wzywaliście policję? Chyba tylko po to, żeby mandat dostać. Co do kary umownej, to możliwe są dwie sytuacje: albo wynikała z jakiegoś zapisu w umowie wynajmu lub w którymś aneksie, którą ojciec radośnie podpisał, albo z umowy nie wynikała. W pierwszym przypadku nie rozumiem, o co się ciskasz, tatko podpisał, niech tatko płaci. W drugim możecie im powiedzieć, żeby spadali na drzewo.
Odpowiedz@Jorn: Gdzie ja napisałem, że można sobie radośnie wjeżdżać? I w jaki sposób mielibyśmy zadośćuczynić właścicielce pojazdu, skoro jej nie znaliśmy i nie mieliśmy się z nią jak skontaktować? Jedyny sensowny sposób to właśnie wezwać policję, złożyć zeznania, przyjąć karę, a potem właścicielka pojazdu, kiedy zgłosi się na policję, otrzyma informację kto spowodował zdarzenie i jak dochodzić swoich praw. No, rzecz jasna, alternatywnie można się ulotnić po angielsku, jak to wielu kierowców czyni. Co zaś się tyczy umowy, to ciekawostką jest to, że ta kara umowna, i owszem, wynika z podpisanych papierów, ale już przepadek kaucji nie, dlatego też twierdzę, że szukali jelenia i postanowili odpuścić, bo sami nie do końca się własnej umowy trzymali.
Odpowiedz@Fahren: Możliwe, że był też udział własny w szkodzie. Nigdy co prawda nie wypożyczałem auta "komercyjnie" natomiast kilkakrotnie korzystałem z zastępczych i zwykle tam był udział własny w szkodach z AC. Ostatnio to było 1000 PLN. Czyli każda drobniejsza szkoda (rysa, przetarcie) jest w zasadzie płacona przez wypożyczającego a nie AC. Jak również punkt o konieczności pokrycia strat niezwróconych przez ubezpieczyciela. A i punkt o tym, że w sprawach spornych oni "umywają ręce" i to ty masz się bujać z ubezpieczycielem. Obowiązek wezwania policji do każdej szkody takim autem też jest zapisany w umowie. W każdym razie z powyższych powodów raczej unikam brania aut zastępczych, nawet jak są za darmo. Niestety czasem trzeba. Na szczęście do tej pory nie było konieczności przechodzenia przez zapisy tych umów w praktyce. Natomiast w teorii to one są mało korzystne dla klienta.
OdpowiedzClue? po co używasz słów, których nie rozumiesz?
Odpowiedz