Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Będzie o psach i ich właścicielach... Mieszkam na osiedlu, gdzie jest bardzo…

Będzie o psach i ich właścicielach...

Mieszkam na osiedlu, gdzie jest bardzo wiele psów. Sama od niedawna jestem posiadaczką suczki, którą adoptowałam ze schroniska. Sunia waży ok. 26 kg, z wyglądu przypomina wilczaka czechosłowackiego, z usposobienia - łagodna pierdoła :) Tyle tytułem wstępu.

Teraz to co mnie irytuje i czasem odbiera przyjemność spacerów:

1. Psy wyprowadzane bez smyczy.
Miałam sytuację, gdzie dwa razy podczas jednego spaceru zostałyśmy zaatakowane przez tego samego psa (doga de bordeaux), który radośnie hasał bez smyczy i kompletnie nie reagował na wrzaski swojej pańci. Podobnie sytuacja ma się z yorkami i innymi malcami, którym się wydaje, że są wielkie i groźne. Zadziwia mnie głupota i brak wyobraźni ich właścicieli, bo dla dużego psa mogą być one co najwyżej przekąską. Niestety lub stety nie dla mojego, ponieważ prowadzę ja zawsze zapięta w szelki, na smyczy i w kagańcu... I nie dlatego, że jest groźna, tylko...

2. Tylko ludzie wyrzucają pod śmietnikami, a nawet na trawnikach jakieś ścierwo. Serio, czasem wygląda to tak, jakby ktoś z balkonu na trawnik przed blokiem wyrzucał kości albo inne ochłapy z obiadu... Pies idzie z nosem w trawie i chaps... Już pożarte, a w domu rewolucja żołądkowa.

3. Psie kupy. Zbieram, bo to dla mnie naturalne, że skoro stać mnie na psa, to na woreczki też, i nie jest dla mnie ujmą na honorze schylić się po psią dwójkę. Niestety chyba tylko ja tak myślę, bo stałe miejsca wyprowadzania psów wyglądają jak gówniane pola minowe. Pies potrafi narobić metr od kosza na psie kupy (gdzie są też torebki na odchody), a właściciel odchodzi sobie jakby nigdy nic... Ostatnio, gdy sprzątałam po mojej, zaczepił mnie przechodzień i zapytał po co to robię skoro inni nie sprzątają, po czym dodał, że powinnam im ten worek z zawartością zostawić na środku trawnika jako dowód, że ktoś tu jednak sprząta :)

W efekcie do straży miejskiej poszło pismo, o wzmożenie patroli i może to coś da. Chyba, że chęć spokojnego spaceru bez lęku, że zza bloku wyskoczy pies bez smyczy i bez lawirowania między odchodami to za dużo :)

by ~Bajbaj
Dodaj nowy komentarz
avatar popielica
8 8

2. - to jest mega problem, którego przyczyn zupełnie nie rozumiem. Nie wiem, czy to jeszcze mentalność starszych pokoleń? Wbite do głów, że jedzenia nie można marnować, a resztki niech zjedzą zwierzęta? Np. wywalanie kości z kurczaka - gołębie przecież tego nie zjedzą, psy mogą zrobić sobie krzywdę, a jeszcze przyciąga szczury i robactwo. Totalnie tego nie rozumiem.

Odpowiedz
avatar WilkoStwor
5 5

Może to źle zabrzmi ale na atakujące psy polecam gaz pieprzowy - awanturujacego się właściciela też można nim potraktować po czym wezwać policję. Gwarantuje, że więcej z danym osobnikiem problemu nie będzie

Odpowiedz
avatar VAGINEER
1 1

Naucz psa, aby nie jadł gówna.

Odpowiedz
avatar Pierzasta
0 0

Doskonale Cię rozumiem. Od miesiąca mam psa z "odzysku", mikro-sunia około 4 kg, 5 lat, wrednawy charakterek i wyrobione nawyki, więc praca nad nią jest dość trudna i na razie opornie idzie (co nie znaczy, że się nie staramy). Nas (znaczy mnie, niemęża i nasze gówniaczki) pokochała, ale obcych w najlepszym przypadku ignoruje a w najgorszym dostaje wścieklicy kiedy ktoś do niej próbuje zagadywać czy robi koło niej irytujące rzeczy (np jakiś dzieciak odstawia "unga-bunga"). To samo z innymi psami. Wyprowadzam ją wyłącznie na smyczy, jednak kaganiec staram się ograniczać do komunikacji miejskiej- ani to wygodne, powąchać trawę ciężko itd. Jak na samej smyczy, to 100% czujności, żeby przyciągnąć do nogi w odpowiednim momencie. I na fallus moja ostrożność, bo i tak w cholere ludzi niezaleznie od wieku pcha się z łapami/cmokaniem/ itd bo "takie maleńki, śliczny pieseczek". Psy latające luzem, to zmora. I pretensje bo "ale on się tylko chce pobawić!", sorry, ale moja nie chce i może dziabnąć... Ostatnio dwa takie fafiki biegały i nie chciały sie odczepić, a ich paniusie nie raczyły ich zabrać i zapiąć- ja musiałam swoją na ręce wziąć i do domu iść, bo jeszcze chwila i doszłoby do szarpaniny zębnej. Z gównami to samo- co z tego, ze ja zbiorę, skoro na około jest pierdyliard innych i to koło śmietnika na psie kupy? A tych śmietników w moim mieście jest multum, na samym moim osiedlu praktycznie na każdym trawniku, chyba z 5 ich jest. Ech :-(

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 23 lipca 2019 o 9:51

Udostępnij