Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Przy okazji historii proszę Was o pomoc, bo macie doświadczenie i poratujecie…

Przy okazji historii proszę Was o pomoc, bo macie doświadczenie i poratujecie dobrą radą. :)

Wprowadzenie.

Moja mamusia (M), lat 64, ma problemy z kamieniami na nerkach. Do naszego miasta rodzinnego (miasto A) przyjeżdża urolog (z miasta B), do którego mama chodziła na wizyty. W lutym M pojechała do miasta B w celu wykonania nefrostomii i umówienia się na zabieg rozbijania kamieni. Wydawałoby się, że wszystko pójdzie jak z płatka, och, my głupie.

Akt I

Po około dwóch tygodniach przez dren przestał ściekać mocz. Mama wykonała telefon do Pana Lekarza. "Proszę się nie przejmować, wszystko jest ok". Na wizycie kontrolnej w mieście rodzinnym okazało się, że kamień zatkał przewód i trzeba jechać do miasta B "poprawić rurkę". W marcu Pan Lekarz próbował "pogmerać" rurką, by sytuację naprawić, niestety się nie udało. Dnia kolejnego M założyli dren jeszcze raz.

Akt II

M dostała gorączki, puchły jej nogi. Telefon do lekarza, wizyta w mieście B. Rurka za daleko, wchodzi w przewód moczowy. Pan lekarz w gabinecie ściągnął M szwy, wyciągnął kawałek rurki i ponownie szwy założył. Na żywca.
Od tej pory rana ropieje, M cały czas coś boli. Zabieg zaplanowany na 18 lipca więc już, już. Da radę.

Akt III Wizyta u Anestezjologa

M była 5 lipca w mieście B u anestezjologa w celu zrobienia wywiadu. Wizyta trwała 10 minut. Dziękuję, proszę wracać do domu.

Akt IV Zabieg

M dostała termin zabiegu - 18 lipca. Co do pojawiania się w szpitalu ustalono termin - 17 lipca. Rano wyjechała i zaraz wróciła. Dostała telefon z recepcji... będąc parę metrów od recepcji, że zabieg odwołano, gdyż w szpitalu jest okres urlopowy (sic!). Poinformowano M, żeby zadzwoniła w połowie sierpnia w celu umówienia się na zabieg.

Teraz M zadzwoniła do lekarza prywatnie, by ustalić, co dalej. Inny lekarz, inne miasto. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.

Do Was, moi drodzy, mam pytanie, co mogę zrobić, gdzie napisać skargę i jak to załatwić, bo tak sprawy pozostawić nie mogę. M jeździła kilka razy do miasta B, dała nawet Panu Lekarzowi koniak (opiernicz ode mnie dostała, ale mama starszej daty, uważała, że teraz dobrze się nią zajmie...). Poprawianie i ponowne zakładanie drenu, a na koniec odesłanie z kwitkiem do domu w dniu przyjęcia do szpitala... M nie jest osobą narzekającą, ale widzę, że się źle czuje, że ją boli.

Co mogę zrobić?

P.S.
Mama jeździła do szpitala pociągami. Nie mam możliwości zawieźć jej do miasta, poza tym M uważa, że, gdy ona wyjeżdża, ja mam "opiekować się domem".

Mam nadzieję, że wyjaśniłam jasno sytuację, gdyż trzęsie mną cały czas i myśli zebrać nie mogę.

słuzba_zdrowia

by oomph95
Dodaj nowy komentarz
avatar Zunrin
3 3

Hmm można próbować złożyć skargę do NFZ-tu, tylko trudno powiedzieć czy to coś da.

Odpowiedz
avatar Monomotapa
-2 12

To nie jest forum prawne.

Odpowiedz
avatar MsMichalina
0 4

Ale to jest lekarza wina, że operacja się nie odbyła? Sytuacja w szpitalach jest DRAMATYCZNA, nie ma komu robić, nie ma lekarzy, pielęgniarek, nie ma skąd ich wziąć. Wystarczyło, że anestezjolog miał wypadek w drodze do szpitala albo instrumentariuszce zachorowało dziecko i już cały blok operacyjny nie działa. Skargę możesz napisać do Prezesa, że ochrona zdrowia jest niedofinansowana.

Odpowiedz
avatar Neomica
4 4

@MsMichalina: Ale tutaj pan anestezjolog nie wpadł na drzewo w drodze na zabieg tylko był OKRES URLOPOWY a to taka impreza cykliczna, powtarzająca się co roku wiec idzie przewidzieć braki i nie umawiać pani starszej, schorowanej na zabieg. Tu winna jest administracja i bałagan w grafiku o czym świadczy, że zabieg odwołano jej tuż przed drzwiami.

Odpowiedz
avatar dayana
1 1

@MsMichalina: Tak, bo w innych krajach to się w ogóle nie zdarza. Lekarz zasłabnie, więc od razu na jego miejsce wchodzi kolejny. A na miejsce tego, który wszedł za nieprzytomnego kolejny itd. Są przypadki nagłe, że faktycznie już się nic nie da zrobić i niestety pacjent na tym cierpi. Są też rzeczy, które z góry wiadomo, np. nikt nie bierze urlopu z dnia na dzień. Można też do pacjenta zadzwonić kilka dni przed zabiegiem i go poinformować, a nie kilka minut - godzin przed nim.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

Wbrew pozorom, to nie jest takie proste. Czasem udaje się zorganizować zastępstwo - czasem nie. Czasem udaje się rozłożyć zabiegi innym lekarzom - czasem nie. Czasem pacjentów planowych trzeba odstawić z kwitkiem ze względu na pacjentów nagłych i człowiek dowiaduje się w ostatniej chwili.

Odpowiedz
avatar Marcia44
0 0

Ehh to jest NFZ właśnie... mój mąż w lipcu 2017 złamał sobie rękę w łokciu, którą składano na śrubki i płytki. Przy wypisie ze szpitala wpisano go na listę, żeby mu jak się zrośnie staw wyciągnąć metalowe wstawki. Ręka zrosła się aż za dobrze, mąż nosi ją cały czas zgiętą pod kątem niemal 90st, co utrudnia pracę i normalne funkcjonowanie. A na drugą operację nadal czekamy (sierpień 2019). Na wykonanie zabiegu prywatnie nas nie stać. Do szpitala niejednokrotnie dzwoniliśmy pytając o termin przyjęcia, ale zawsze bez rezultatu. Mąż w końcu wybrał się do jednego z lekarzy prywatnie... może to coś przyśpieszy sprawę, choć lekarz stwierdził, że czeka się 12-14 miesięcy... cóż chyba więcej :( Póki co małe pocieszenie - podobno studenci w tym szpitalu już studiują Jego przypadek, więc jedna korzyść z tej całej sytuacji jest - wiedza dla następnych pokoleń

Odpowiedz
Udostępnij