Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jakiś czas temu, będąc w odwiedzinach u znajomych, przeszłam się z nimi…

Jakiś czas temu, będąc w odwiedzinach u znajomych, przeszłam się z nimi na grę miejską, którą organizowali. Atrakcja dla mnie ciekawa, spacer po nieznanej mi, ale zachwalanej szeroko okolicy połączony z jakąś namiastką wysiłku intelektualnego.
Rozmawiałam z tymi znajomymi wczoraj wieczorem i z ciekawości zapytałam, czy robią następną grę. Usłyszałam, że organizacja całego przedsięwzięcia stanęła pod znakiem zapytania z powodu protestu niepełnosprawnych.

Jakieś małżeństwo z ich miasteczka, z jedną połową na wózku inwalidzkim, wszczęło w urzędzie miejskim prawdziwe powstanie, ponieważ poczuło się dyskryminowane przez organizatorów. W protestowaniu wsparła je lokalna działaczka-pieniaczka, której sposobem na życie jest pisanie skarg na to, że ponad trzystuletnia dzwonnica kościelna nie ma windy, więc ktoś na wózku na nią nie może wjechać i to jest dowód na dyskryminacyjną politykę utrzymania zabytków w mieście.

Ekipie projektującej grę zarzucono, że plan trasy nie uwzględnił ograniczeń wózka inwalidzkiego (nierówne chodniki, krawężniki, przejścia przez wysepki drogowe i torowiska) i tego, że niepełnosprawni ruchowo będą iść wolniej niż inni uczestnicy, przy tym bardziej się zmęczą, więc marszruta była za długa, za skomplikowana i na pewno było na nią za mało czasu (na pewno, bo akurat oni przestali grać przed końcem).

Tak samo nie powinno być wyznaczonego czasu na pokonanie konkretnych odcinków, bo oni nie mogli zdążyć, a aplikacja, w której pojawiały się zagadki, była źle zaprojektowana, bo któreś z nich ma słaby wzrok i trudno było czytać zadania, a już prawdziwym skandalem było to, że jedno z nich polegało na rozpoznaniu instrumentu po dźwiękach z nagrania, bo słuch też mają słaby.

Po drodze nie było też żadnego zagwarantowanego dostępu do toalet i żadnych ludzi, którzy rozdawaliby wodę, a było bardzo gorące popołudnie i oni się tak bardzo zmęczyli, że nie byli w stanie skończyć gry na czas, bo po prostu nie wytrzymali. Domagają się unieważnienia wyników i rozegrania wszystkiego jeszcze raz, tylko tym razem tak, żeby ich potrzeby były na pewno uwzględnione, bo nie może być tak, że niepełnosprawni muszą rywalizować w takich grach ze zdrowymi ludźmi, którzy w dodatku w ogóle nie zwracali na nich uwagi i nikt nie zaproponował pomocy.

Znajomi powiedzieli, że w zasadzie wszyscy by to wyśmiali, gdyby nie to, że "veto" wepchnięto w formalne ramy skarg na działalność miejskich instytucji, wystąpień na sesji rady miejskiej, zażądano sprawozdań z przeciwdziałań, nadzorów, raportów z remontów tej części miasta, przez którą prowadziła trasa i sterty innych rzeczy, które wszystkim tam zajmują masę czasu przez tworzenie papierów, więc wycofali się już sponsorzy nagród i ludzie, którzy całą zabawę fizycznie tworzyli.

Jak całe zawodowe życie zajmuję się m.in. wymyślaniem sposobów na to, żeby z niepełnosprawnościami można było lepiej sobie radzić po stronie medycznej, tak tym razem pomyślałam, że najwyraźniej dawno nikt tamtej trójce nie przywalił w łeb na otrzeźwienie.

Tak sobie myślę - jak naprawdę ktoś każe organizatorom dostosowywać takie rzeczy pod wózki inwalidzkie, bo ktoś na jakimś się uprze, że chce, to ja zacznę protestować w komitecie olimpijskim, że nigdy nie zdobyłam złota olimpijskiego w skoku o tyczce, a to przecież nie moja wina, że nie umiem skakać i o takich, co nie umieją też trzeba przecież myśleć.

by Ursueal
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Ata11
16 16

Właściwie wystarczyło by podsumować, że to normalne "polskie piekło"... Pieniaczka - działaczka realizuje się przez pieniactwo, grupa na której "się wozi" nic nie zyskuje, a pozostali ludzie tracą. Organizatorzy, albo całkowicie odpuszczają, albo robią imprezy tylko "dla siebie i znajomych". Niby fajny kraj, ale piekielni ludzie...

Odpowiedz
avatar rodzynek2
7 7

@Ata11: Taki pieniacz(ka), to generalnie fajna "fucha". Niezadowoleni, którym można "pomóc" zawsze się znajdą, bo jeszcze się taki nie narodził, co by wszystkim dogodził. Wystarczy, że tylko kilka spraw będzie głośnych np. w lokalnych mediach. Urzędnicy/radni się ugną, bo dziennikarze się tym interesują, a taki pieniacz(ka) może nawet do rady miasta wejść. Bo coś tam "załatwiła".

Odpowiedz
avatar tatapsychopata
20 24

Osoby niepełnosprawne są specyficzne. Ja rozumiem że im trudniej, że kłody pod nogi, czy tam kółka. Ale postawa znakomitej większości jest poniżej wszelkiej krytyki. Roszczeniowość, bezczelność i zwykłe chamstwo. I słynne "należymisię". Otóż nie, nie należy się. Dostajecie bo możemy wam dać. Chcemy i możemy to dajemy. Nie chcemy i nie możemy to nie ma. Po za tym wymaganie dostosowania całego świata i okolicy do potrzeb jednej osoby na wózku to zwykła głupota.

Odpowiedz
avatar Ursueal
15 17

@tatapsychopata: Niepełnosprawnym wiele rzeczy się należy, bo należy się każdemu innemu człowiekowi. Mają rzeczywiste problemy w dostępie do takich sfer rzeczywistości, które każdy normalny człowiek przyjmuje za oczywistość, choćby dostęp do dentysty - bardzo niewielu stomatologów ma możliwości leczenia ludzi wózkowych albo łóżkowych, a jakiś dostęp do leczenia ci ludzie muszą mieć, co więcej, nie może to być dostęp iluzoryczny, że najbliższy lekarz z kontraktem NFZ, który ma fizyczną możliwość przyjęcia pacjenta w gabinecie jest oddalony o 300 kilometrów. Ale koszty dostosowania gabinetu są bardzo duże, więc stomatolodzy w to nie inwestują, bo zwyczajnie się to nie zwraca, o opłacalności już nie mówiąc. Tak samo np. w powinni mieć fizyczną możliwość załatwienia sprawy w urzędzie, czyli jeśli nie ma windy, a urzędnik przyjmuje na 4 piętrze, to ten urzędnik powinien zejść na parter do kogoś na wózku inwalidzkim. Po prostu pewne życiowe potrzeby każdy człowiek, niezależnie od swojego stanu psychofizycznego, powinien móc jakoś zaspokoić, nierzadko z pomocą innych, jeżeli to konieczne. Często też zapadają decyzje na niekorzyść ludzi, którzy olbrzymi wysiłek włożyli w to, żeby pełnosprawnych jakoś dogonić, np. kiedyś zetknęłam się z przypadkiem odmowy przyjęcia dziewczyny na aplikację prokuratorską, bo jeździła na wózku i to właśnie był pretekst, bo "istnieje ryzyko, że nie będzie mogła wykonywać pracy w warunkach terenowych" - wózek był jedyną rzeczą, którą odmowę umotywowano. ALE - wiele razy zetknęłam się też, osobiście lub przez relacje z pierwszej ręki, że "należy mi się" przybiera formę "musicie i taki ch*j, bo ja chcę". Czekam, aż ktoś pozwie szkoły baletowe, że nie przyjmują kulawych albo szpotawych, bo to dyskryminacja ze względu na stan zdrowia.

Odpowiedz
avatar raist
10 12

@Ursueal: to nie był pretekst tylko powód. Niestety nie da się wykonywac wszystkich obowiązków prokuratora będąc osoba poruszającą się na wózku. Bo jak na przykład przeprowadzić oględziny na 4 piętrze bez windy czy w jakimś lesie?

Odpowiedz
avatar Armagedon
-3 23

@starajedza: Ty wredna babo "genialna w swojej głupocie"! Przestań wreszcie pierniczyć te kocopoły, bo normalnego człowieka krew zalewa. Ciekawe, kto da żreć tobie i twoim dzieciom, jak ci pijany kierowca na chodniku przyfanzoli w kręgosłup i posadzi na wózku inwalidzkim do końca życia? Będziesz sobie mogła, ewentualnie, główką poruszać w prawo i w lewo, ale strzelić w nią sobie sama już nie będziesz w stanie. Kto zapracuje na twoje pampersy, pielęgniarkę, rehabilitacje, leki, opiekunkę i sprzęt, czy dojazdy na terapie? A może, jak już skończy się kasa z odszkodowania (które KTOŚ za ciebie będzie musiał wywalczyć) powinno się zostawić cię na nędznej rencinie, co to nawet na pieluchy nie starczy? Będziesz sobie leżała z odparzonym tyłkiem, obsikana i śmierdząca, popatrzysz sobie w telewizor (jak ci pozwolą), nakarmią jak będą chcieli i mieli czym, napoją wodą z kranu i z utęsknieniem będą wyglądać twojego rychłego "zejścia", gdyż na życie nie zasługujesz (a na pewno nie na w miarę przyzwoite), bo przecież już nic ci się nie należy. Nie zarabiasz. Weź ty koło i przywal sobie w czoło. Raz, a dobrze!

Odpowiedz
avatar kudlata111
3 7

@Armagedon: Czy jesteś w stanie odpowiedzieć na jedno proste pytanie? Dlaczego IM się należy?

Odpowiedz
avatar marcelka
10 12

@Ursueal: no ale tu trzeba odróżnić rzeczy konieczne i niekonieczne... leczenie u dentysty czy załatwienie sprawy urzędowej to konieczność dla każdego, pełno- czy niepełnosprawnego, więc tu trzeba tak myśleć, żeby również ci niepełnosprawni mieli realną możliwość skorzystania. natomiast udział w grze terenowej to atrakcja, z której korzystać powinni ci, którzy są w stanie skorzystać. bo równie dobrze ja (pełnosprawna) mogę zacząć narzekać, że chciałabym wziąć udział w maratonie, koniecznie, ale w sumie to nie biegam, kondycji nie mam, to powinni organizatorzy się do mnie dostosować i zrobić maraton na 5 km, kto to widział 42 biec... albo w rajdzie rowerowym, ale nie mam roweru ani stroju, więc może zorganizujmy spacer?

Odpowiedz
avatar Armagedon
-4 10

@Ursueal: Moja droga. Problem jest złożony i nic tu nie jest jednoznaczne. Bo są dwa, zupełnie różne punkty widzenia, które - jak wiadomo - zależą od punktu siedzenia. Jeśli jest to siedzenie na wózku inwalidzkim - punkt widzenia tym bardziej się zmienia. Mnie całe życie uczono, że nie kopie się leżącego. Osoby niepełnosprawne - już przez sam fakt swojej niepełnosprawności - są wystarczająco skopane przez los. Mają pełno ograniczeń, w tym (z reguły) mocno ograniczone środki do życia. W dodatku, najczęściej, nie są winne swojego stanu. A nawet jeśli są - to i tak niczego to nie zmienia, bo "kara" jest wystarczająco dotkliwa. Smutna prawda jest taka, że w Polsce nie trawi się ludzi upośledzonych. Wszystko jedno w jakiej "dziedzinie". Czy to dziecko z zespołem Downa, autyzmem, porażeniem mózgowym, czy dorosły bez nóg, z zanikiem mięśni, lub uszkodzonym rdzeniem kręgowym. Wszystko co widać - jest "be". Ponadto "kaleki" generują koszty (żrą za moje podatki), a w dodatku są "roszczeniowi", wiecznie czegoś chcą. Prostych chodników, podjazdów, możliwości wjazdu do sklepu wózkiem, do urzędu windą, wejścia do marketu z psem... A przecież, tak naprawdę, powinni przepraszać, że żyją, cicho siedzieć i dziękować, że - w ogóle - ktoś raczył zwrócić na nich uwagę. No bo to ONI powinni się DOSTOSOWAĆ do większości. Czyli - zejść jej z oczu i nie zawracać głowy swymi problemami. Oraz - w żadnym wypadku - nie próbować doścignąć "normalnych" i oczekiwać jakiejkolwiek pomocy. Bo "jak nie potrafis - nie pchaj sie na afis". Sytuacja jaką opisałaś w komentarzu, założę się, że nie miałaby prawa mieć miejsca w normalnym, zachodnim kraju. Zaryzykuję przypuszczenie, iż odmowa zatrudnienia li tylko z powodu niepełnosprawności, zostałaby oceniona jako dyskryminacja i sprawa wylądowałaby w sądzie. W normalnych, zachodnich krajach, przynajmniej oficjalnie, niepełnosprawnych się wspiera i aktywizuje, rozumiejąc, że mają w życiu "pod górkę". U nas - na wszystko brakuje czasu, atłasu, pieniędzy i tolerancji. A już najmniej - współczucia i życzliwości. Kilka(naście?) lat temu w jakimś telewizyjnym konkursie ("Mam talent"?) wzięła udział niewidoma dziewczyna. Szok - bo na scenę wyszła z psem przewodnikiem. Całkiem nieźle zaśpiewała arię operową, jej marzeniem było zostać solistką. W sumie - zajęła, bodajże, drugie miejsce, głosowała publiczność i telewidzowie. Pierwszy raz spotkałam się wtedy z taką falą hejtu, niechęci i zawiści, jaka wylała się na dziewczynę. Że "wyje", że psa specjalnie przyprowadziła, że wcale nie jest ślepa, bo coś tam widzi, że ludzie głosowali z litości, a ona na to liczyła, że myślała, że jak jest ślepa - to na pewno wygra, że bogaci rodzice załatwili milion esemesów... no, i tak dalej. Jeśli zaś chodzi o roszczeniowość niepełnosprawnych - procentowo wcale nie jest jej więcej, niż w populacji ludzi zdrowych. Zwłaszcza, gdy pod uwagę weźmie się fakt, iż duża część świadczeń należnych niepełnosprawnym, ich zwyczajnych potrzeb i oczekiwań - za roszczeniowość jest brana. A co do historii - państwo w wielu punktach (choć nie wszystkich) jednak mieli rację. Zresztą, co by szkodziło organizatorom oficjalnie zaprosić do zabawy także osoby niepełnosprawne i urządzić grę również pod ich kątem? Może zgłosiłoby się więcej chętnych? "Eeee, nieee, no co ty, żartujesz, prawda...?" Nie, nie żartuję. Coś co jest atrakcją dla zdrowych - tym bardziej będzie dla chorych. Tylko... kto by się tam nimi przejmował?

Odpowiedz
avatar niemoja
8 10

@tatapsychopata: Mało który niepełnosprawny pcha się na dzwonnicę, to "działacze w imieniu" chcą mieć swoje 5 minut, więc korzystają z tchórzliwości i poprawności urzędów, stawiając z d... wzięte wymagania. Wystarczy, że organizatorzy napiszą w ofercie, że "trasa nie jest przystosowana dla osób niepełnosprawnych" i po problemie.

Odpowiedz
avatar tatapsychopata
5 9

@niemoja: Oj nie sądzę. Zawsze znajdzie się jakaś menda co mordę rozedrze na cały regulator że dyskryminacja i hurdur łolaboga. A jeszcze w kwestii dentysty, bo mi wcześniej umknęło. Każdy, ale to każdy gabinet stomatologiczny mający kontrakt z NFZ (tfuuu), przy jego zawieraniu jest odpytywany czy obiekt jest przystosowany dla osób niepełnosprawnych. I jak nie jest to raczej kontraktu nie dostanie, chyba że jest na pustyni i w około naprawdę innych gabinetów nie ma. A samo zajęcie miejsca na fotelu, przesiadanie się z wózka jest łatwe jak przesiadanie się na krzesło czy kanapę. Fotel można naprawdę nisko opuścić, tak jak trzeba żeby łatwo było. Natomiast jeśli chodzi o osoby niepełnosprawne umysłowo, z jakimiś zaburzeniami kontaktu to faktycznie to jest osobny kontrakt, taki zwykły gabinet na NFZ (tfuuu) takich pacjentów nie przyjmie. Takich ludzi obsługuje się w narkozie najczęściej, więc i anestezjolog potrzebny, a to już insza inszość.

Odpowiedz
avatar marcel_S
10 10

@Armagedon: Po tym wszystkim powinnaś wsiąść na jednorożca i odlecieć w stronę tęczy. Spróbuje wyłożyć problem najprościej jak się da: żaden budżet nie jest z gumy, a życie ma w sobie fizyczne ograniczenia. A teraz wyjaśnienie żeby było jasne. Można zrobić bieg terenowy, zabytkowy czy uj wie jaki za kwotę X. Pobiegnie, pójdzie w nim sto osób. Teraz zgłaszają się jedna czy dwie osoby na wózkach. One też chcą. Robimy kosztorys, zmiana trasy, zmiana aplikacji, winda na dzwonnicę, rampa na schody i nagle robi nam się koszt trzy razy X. Tyle nie mamy. Więc albo mówimy sorry dwóm osobom a setce zapewniamy rozrywkę, albo rezygnujemy bo równość, wolność, braterstwo. Jeśli chodzi o odmowę zatrudnienia z powodu niepełnosprawności - to najzupełniej normalna i oczywista sprawa. Chciałabyś lecieć ze ślepym pilotem? Może chciałabyś mieć na kąpielisku ratownika który nie potrafi wstać z łóżka? Albo strażaka na wózku? Byłem na kursie ratownika z którego odpadła mała, bardzo zdolna pływacko dziewczyna. Seksizm i szowinizm? Nie, po prostu była za lekka żeby na dorosłym fantomie zrobić RKO i zbyt drobna żeby wyciagnąć z wody dorosłego mężczyznę. W jaką dziką stronę poszliśmy? w 90 kończyłem podstawówkę. Już wtedy doradca zawodowy, mówił żeby przed podjęciem decyzji co chcemy w życiu robić, najpierw sprawdzać co możemy robić. Bo wszyscy wiedzieli ze osoba z okularami nie zostanie pilotem myśliwca. Wiadomo było że daltonista nie zostanie elektronikiem (to był czas kiedy komponenty były opisywane kodem barwnym). Sepleniący nie zostanie nauczycielem języka, a osoba z niedowaładem kończyn nie zostanie chirurgiem.

Odpowiedz
avatar tatapsychopata
8 10

@Armagedon: Nie wyobrażam sobie prokuratora robiącego wizję lokalną w wiejskim obejściu, w błocie lub śniegu do kolan, w lesie gdy trzeba przejść dwa, trzy kilometry między drzewami. Naprawdę nie chciałbym być ani poszkodowanym, ani oskarżonym w sprawie gdzie jest prokurator na wózku. On nie da rady, nie ma fizycznej możliwości zrobić tego wszystkiego co zrobi chodzący człowiek. Sprawa nie będzie rozpatrzona właściwie za żadne skarby. I takich zawodów jest wiele. Kapitan na wycieczkowcu, wyobrażasz to sobie? Wszyscy jesteśmy ograniczeni. Intelektualnie, fizycznie. A niepełnosprawni na siłę chcą udowadniać nadludzkie moce. I są roszczeniowi i chamscy. W dużej części. Ci normalni to margines. Przykład? Mam ich dziesiątki, pracuję w przychodni, wierz mi, stykam się z nimi ciągle.

Odpowiedz
avatar mesiaste
12 14

Sama mam w domu osobę niepełnosprawną ruchowo, a i pracowałam z niepełnosprawnymi przez pewien czas i cóż...wszystko zależy od mentalności i podejścia oraz pewnego wbijania rzeczy do głowy. Może się ktoś w tym momencie obrazi, ale strasznie mnie irytowało, jak rodziny ON, wbijały im, że są wstanie zrobić wszystko, za 2 razy większe pieniądze od "zdrowych", bo mają orzeczenie. No nie. I pewnie tutaj jest podobna mentalność - niestety, ale z wielu względów, pewne niepełnosprawności, uniemożliwiają czynny udział w życiu społecznym. To przykre, ale nie da się każdej rozrywki, dostosować, pod każdą możliwą niepełnosprawność. Bo ok, dostosujemy do tych ruchowych i wzrokowo/słuchowych, ale co z tymi, co np. mają orzeczenia z tytułu posiadanej depresji czy innych schorzeń okołopsychicznych? zawsze jest coś. Czym innym, jest dostęp do urzędu etc., czym innym, dobór rozrywek. Przełamywanie barier jest ważne, ale to nie powinno wyglądać jak dawanie komuś "fory". Podejrzewam też, że najbardziej zależało "społecznicy" na temacie, a kiedy machina ruszyła i okazało się, że ktoś się przejmuję, sami ON uznali, że można podbijać stawkę. Temat jest trudny, jestem jak najbardziej za dostosowywaniem przestrzeni miejskiej dla ON, aby mogli być jak najbardziej samodzielni i czerpali z życia tyle ile się da. Tylko, że czasami serio się nie da albo nie w takim stopniu, jakby druga strona chciała. I zamiast sztucznie wyrównywać szanse, może warto szukać alternatywnych form aktywności?

Odpowiedz
avatar niemoja
10 10

@mesiaste: Nie uniemożliwiają udziału "w życiu społecznym", tylko w pewnych aktywnościach - a to zasadnicza różnica. Trzeba znać swoje możliwości i stosownie do nich dobierać rozrywkę. Ja nie pójdę na karaoke, bo mam miłosierdzie nad słuchaczami; nie pójdę do parku linowego, bo mam miłosierdzie nad sobą. Problemy ze słuchem i wzrokiem to nie jest biznes organizatorów; podobnie jak kłopoty kondycyjne. Sama od pewnego czasu zauważyłam, że jacyś złośliwcy coraz mniejsze literki stawiają, więc zaopatrzyłam się w okulary.

Odpowiedz
avatar mesiaste
3 3

@niemoja: ja odniosłam się jedynie do szerszego kontekstu :) zgadzam się z Tobą ogólnie, ale poza rozrywką, są jeszcze inne elementy rzeczywistości, jak załatwienie czegoś w urzędzie etc. Tak jak jednak napisałam, jestem przeciw sztucznemu wyrównywaniu , w pewnych sytuacjach, szans. Zgadzam się co do przykładu z karaoke, ale jak napisałam - to szerszy problem, gdzie jednak otoczenie, takich ludzi uczy tupania nóżką i, że mają dostać. Prawdą jest też, że organizatorzy to nie cudotwórcy i nie są wstanie załatwić wszystkiego i dla wszystkich. Niestety jednak, żyjemy w takich czasach, gdzie przełamywanie barier, przegrywa ze zdrowym rozsądkiem.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 3

W regulaminie lokalnego biegu organizowanego w mojej miejscowości znajduje się zapis "Ze względu na trudność trasy nie ma kategorii dla niepełnosprawnych na wózkach". Może przy organizacji kolejnej gry warto w regulaminie wrzucić coś podobnego? Można by wrzucić do tego jakąś stereotypową formułkę że wszystko w trosce o zdrowie i niech spadają na drzewo?

Odpowiedz
Udostępnij