Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Po przeczytaniu kilku historii o niewychowanych, rozwydrzonych dzieciach, przypomniała mi się moja…

Po przeczytaniu kilku historii o niewychowanych, rozwydrzonych dzieciach, przypomniała mi się moja dawna przyjaciółka Magda, a raczej jej stosunek do dzieci. Otóż Magda byłaby wręcz książkowym przykładem MADKI, gdyby nie to, że nie miała dzieci (i mam nadzieję, że nadal nie ma).

Już wyjaśniam.

Magda uwielbiała dzieci - od niemowlaków po nastolatki, bez różnicy, z każdym chętnie spędzała czas, każdym się potrafiła zaopiekować i lubiła to. Dzieci wzajemnie uwielbiały "ciocię Madzię", ale jakoś niewielu rodziców decydowało się zostawiać swoje pociechy pod opieką Magdy. Dlaczego?

Otóż Magda pozwalała dzieciom na WSZYSTKO. No dobra, powiedzmy, że prawie wszystko, bo nigdy żadne dziecko pod jej opieką nie doznało najmniejszego uszczerbku na zdrowiu, więc przypuszczam, że skakać z okna, bawić się nożami i zapałkami tudzież wkładać gwoździ do kontaktu raczej im nie pozwalała, ale wszystko spoza tej kategorii to już tak. Co mógł zastać rodzic w domu po zostawieniu dziecka pod opieką Magdy?

Ano:
- pięknie pokolorowaną kredkami lub co gorsza farbkami ścianę ("na kartce było za mało miejsca");
- rozsypane produkty sypkie w kuchni ("wysypało mi się trochę, a jej się to spodobało");
- otwarte drzwi od lodówki ("słuchaj, on jest po prostu zafascynowany tym, że tam się światełko świeci");
- powywalane wszystkie ciuchy z szafy ("bawiłyśmy się w przebieranki");
- ogólnie koszmarny bałagan ("ooo, już jesteś... właśnie mieliśmy sprzątać...").

Oprócz tego nigdy nie można było mieć pewności, o której dziecko pójdzie spać i co będzie jadło - mimo dokładnych wytycznych zostawianych Magdzie w tej kwestii. Nie, wróć, źle to ujęłam, raczej można było mieć pewność, że dziecko nie pójdzie spać o wyznaczonej godzinie i że nie zje tego, co zostało dla niego przygotowane, za to napcha się do wypęku słodyczami. Nie masz słodyczy w domu? Nic nie szkodzi, jak masz jajka i cukier, to "ciocia Madzia" zrobi twojemu dziecku kogel-mogel, bo ono nie chce przygotowanego wcześniej posiłku, chce coś słodkiego!

Nie pomagały prośby i tłumaczenia. Argumenty Magdy były zawsze takie same: "To tylko dziecko! Jak można mu żałować, jak można mu odmówić, jak można mu zabraniać? To przecież DZIECKO!!!".

No cóż, nikt się chyba nie dziwi, że Magda raczej rzadko miała okazję do opieki nad dziećmi, mimo posiadania sporej ilości "dzieciatych" znajomych. Ale czasem kogoś mocno "przycisnęło", opieka nad maluchem potrzebna nagle i "na już", a Magda nigdy nie odmawiała, wręcz z entuzjazmem przyjmowała propozycje zajęcia się Jasiem/Stasiem/Kasią/Basią.

W takiej właśnie podbramkowej sytuacji znalazła się kiedyś mama Emilki, dziewczynki w wieku ok. 3-4 lat. Emilka była bardzo żywym i psotnym dzieckiem, więc często słyszała od dorosłych, że jest małym urwiskiem i to zdanie sobie zapamiętała, no niestety niezbyt dokładnie... Oddana na jakieś dwie godzinki pd opiekę Magdzie, wymyśliła wyjście na spacer. Dziecko chce, Magda spełnia życzenie, idą na spacer. Przechodzą koło sklepu, Emilka chce do sklepu, no oczywiście, że wejdziemy. Emilka chce kupić milion rzeczy, oj, tu jest problem, u Magdy zawsze cienko z kasą... Jakoś zrozumiała (Emilka, nie Magda), ale jak nie ma zakupów, to jest zabawa! Zabawa polegała na bieganiu po sklepie i wrzeszczeniu na cały głos, Magda usiłowała przywołać Emilkę do porządku, co jej się oczywiście nie udawało (hmm... ciekawe dlaczego?), wreszcie zrozpaczona krzyknęła:

- Emilka! Dlaczego ty mnie w ogóle nie słuchasz?

Na co Emilka, wziąwszy się pod boki, odpowiedziała dumnie:

- Bo ja jestem małym ku*wiszkiem!

Całą tą sytuację opowiedziała mi Magda, zarzekając się na wszystko na świecie, że więcej do tego sklepu nie pójdzie. Niestety, nadal nie rozumiała prostej zależności pomiędzy zachowaniem Emilki a faktem, że wcześniej jej na wszystko pozwalała. "Przecież to tylko dziecko...".

sklep

by Xynthia
Dodaj nowy komentarz
avatar popielica
9 13

No chyba jednak nie tylko ta dziewczyna jest tu winna, dziecko ktoś wcześniej musiał nauczyć, że może sobie pozwolić na takie zachowanie, określenia "ku*wiszek" też raczej od niej nie usłyszała...

Odpowiedz
avatar Xynthia
8 10

@popielica: Ja obstawiam, że "ku*wiszek" to po prostu przekręcony "urwisek", to określenie dziecko często słyszało. Natomiast nie wiem, jakie było jej zachowanie na co dzień, wiem tylko, że najgrzeczniejsze nawet dzieci pod opieką Magdy zamieniały się w małe diabełki.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
15 15

Może warto by było, by ktoś w podbramkowej sytuacji zostawił dziecko/dzieci po opieką Magdy... u Magdy? Może sprzątanie takiego syfu pomogłoby jej zrozumieć, że jednak pozwalanie dzieciakom na wszystko nie jest takie fajne, gdy samemu ponosi się konsekwencje. ;) A gdyby prosiła o jakieś zadośćuczynienie za straty, zawsze można powiedzieć, że to tylko dzieci!

Odpowiedz
avatar andtwo
6 8

Dla mnie określenie madka w ogóle nie pasuje do tej historii. Poza tym wydaje się, że Magda jest/była lubianą przez was osobą. A skoro tak, to bardzo mnie razi stwierdzenie, że masz nadzieję, że nie ma dzieci. Znajomi wiedzieli, co się dzieje, kiedy zostawiają dzieci pod jej opieką, ale w nagłej sytuacji i tak zostawiali. Sądzę nawet, że częściej, niż ty to przedstawiasz, ale to już tylko mój domysł. I nie bronię Magdy, ale dla mnie piekielni jesteście wy, jej znajomi.

Odpowiedz
avatar obca_astronom
4 4

Ogólnie to trochę przesadzasz. Ok, opychanie słodyczami czy malowanie po ścianach faktycznie nie jest ok, ale z historii też jasno nie wynika, że na okrągło jedzą te słodycze, czy może np. raz dziennie na deser. Mój dzieciak też pomalowal mi też ściany, wystarczyły 2 sekundy nieuwagi, i co, myślisz, że nie było mówione wcześniej milion razy, że malujemy tylko na kartce? Dzieci są naprawdę różne. Z historii wynika również, że jednak starała się zwracać dziecku uwagę i nie zgadzała się na zachcianki w sklepie czy niebezpieczne zabawy, to jednak świadczy o pewnej odpowiedzialności. W tym, że pozwala dziecku zajrzeć do lodówki, bawić się w przebieranki nie widzę absolutnie nic złego, tak dzieci poznają świat. Lepiej tak niż z telewizji. Te sztywne pory chodzenia spać i posiłków..Kurczę, nie wiem, ale mam wrażenie, że oczekujesz od 3-latka dyscypliny jak w wojsku. Nawet w przedszkolu nie są w stanie zmusić mojego syna, żeby zawsze zjadł posiłek, albo poszedł na drzemkę. Prawdziwa piekielność tej opiekunki to bajzel jaki po sobie zostawia, jeśli rzeczywiście tak jest za każdym razem... absolutnie powinni sprzątać po sobie i dziecko powinno też być tego uczone.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 6

Magda powinna mieć gromadkę dzieci. Wychowałaby je na kreatywne, pewne siebie osoby. Ja, bez wahania, zostawiłabym jej dziecko na cały dzień i dłużej. Skoro na wszystko nie pozwala, wie gdzie są granice. Skoro pozwalana dużo,nie tłamsi naturalnej aktywności dziecka. Tacy są wspaniali wychowawcy :)

Odpowiedz
Udostępnij