Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Parę lat temu, mój bliski znajomy spotykał się niedługo, z pewną dziewczyną,…

Parę lat temu, mój bliski znajomy spotykał się niedługo, z pewną dziewczyną, nazwijmy ją Zuzia.
Zuzia była bardzo sympatyczna, z miejsca ją polubiliśmy i przyjęliśmy do naszej paczki.

Bardzo szybko dziewczyna nam wyznała, że jest poważnie chora, ma wadę serca. Więcej szczegółów nie znaliśmy, bo Zuzia akurat o swojej chorobie mówiła niewiele, za to często. Ja przynajmniej odniosłam wrażenie, jakby chciała się tym z kimś podzielić, ale nie chciała litości. Kiedy się spotykaliśmy, dopasowywaliśmy się do niej, wiadomo możliwości miała ograniczone, jednak wtedy ona zawsze nalegała na odrobinę szaleństwa, jakby chciała zapomnieć choć na chwilę o swojej chorobie.

Czasem z tego powodu dochodziło do spięć, bo jednego razu nam mówiła, że ze względu na leki nie może pić alkoholu, żeby przy następnym spotkaniu beztrosko popijać piwo. Na nasze sprzeciwy odpowiadała, że wie co robi i zna swój organizm. Kilka razy zdarzało jej się na chwilę stracić przytomność, jednak nigdy nie pozwoliła nam wezwać karetki. Była bardzo uparta i mimo słabego ciała, miała silny charakter.

Nagle Zuzia zniknęła, przestała się odzywać, by po paru dniach nieobecności, w krótkim sms-ie powiadomić swojego chłopaka, że ma operację w Warszawie, ale nie chce litości i współczucia. Na więcej wiadomości nie odpisała, telefonów nie odbierała.

Kolega bardzo to przeżył, bo jednak mimo, że nie byli ze sobą długo, to mocno się w niej zauroczył, zresztą okoliczności niecodzienne, więc siłą rzeczy martwił się o jej los.

Do czasu, aż dwa dni później zobaczyliśmy Zuzię na mieście w towarzystwie, roześmianą i zdecydowanie niewyglądającą na kogoś chorego, a już na pewno, nie po poważnej operacji serca.

Kolega trochę popytał jakiś wspólnych znajomych i dowiedział się, że Zuzia chora nigdy nie była, ale podobno nie pierwszy raz próbowała w ten sposób zwrócić na siebie uwagę.

Dzisiaj ją właśnie przypadkiem spotkałam i udała, że mnie nie zna. Mam nadzieję, że to ze wstydu.

by pusia
Dodaj nowy komentarz
avatar Habiel
12 14

Miałam, już na szczęście, taką osobę w swoim otoczeniu. Miała wypadek i od tego czasu była wiecznie chora i oczekiwała współczucia. Po jakimś czasie od wypadku, jak to normalne, ludzie przeszli do porządku dziennego i skończyły się pytania o jej zdrowie i samopoczucie. Lecz i tak o tym słyszeliśmy. Ona nie może stać bo ją boli, ona nie może siedzieć bo ją boli. Ona umiera cała, cierpi gorzej niż ktokolwiek inny. Nie przeszkadza jej to w treningach (nie rehabilitacjach), czy piciu alkoholu podczas zimnych dni w plenerze, ani w wyjazdach na biegi wyczynowe. Oczywiście, wspomina również o tym, iż lekarze się nie znają, bo wystawiają jej zaświadczenia, że jest zdrowa i w pełni sprawna. A ONA TAK CIERPI! Noszę się z historią o niej i okolicznościach wypadku, ale niestety z pewnych względów muszę się jeszcze wstrzymać, a historia z pewnością jest bardzo piekielna.

Odpowiedz
avatar jasiu_z_wsi
-5 7

U nas na wsi na to hipohondria mówiom. A w zasadzie szczególną jej odmiana.

Odpowiedz
avatar Nimfetamina
12 12

To jeszcze nic, jakiś czas temu moja znajoma sfingowała własną śmierć, żeby dokopać byłemu, który ją zostawił. Wieść o jej samobójczej śmierci rozniosła się po Facebooku, ba, dziewczyna wciągnęła w to nawet swoją matkę, która ze szczegółami opisała wydarzenie jakiemuś znajomemu. Ludzie zaczęli wypisywać do jej byłego, że to jego wina, kilku znajomych wybrało się do jej rodzinnej miejscowości, gdzie odbili się od ściany. Po kilku dniach cudownie zmartwychwstała.

Odpowiedz
avatar bazienka
0 2

@Nimfetamina: jeden moj byly udawal schizofernie, zeby sie wydac taki "gleboki" i "mroczny"... po 2 latach wyszlo w testach, ze sciema ;)

Odpowiedz
avatar bazienka
-2 2

juz op tym,ze mowila o chorobie niewiele a czesto zrorientowalabym siew atencyjnosci laski swoja droga jak juz walic scieme, to z rozwaga- po operacji serca pozostaja blizny...

Odpowiedz
Udostępnij