Dzień dobry Piekielni. Czytuję Was od lat, ale teraz postanowiłem opisać jedną sytuację, która niedawno miała miejsce. Nie chce mi się zakładać konta specjalnie dla jednej opowiastki, więc nie odpowiem niestety na ewentualne komentarze.
Otóż mam w pracy kolegę. Znamy się już parę ładnych lat, ale nie jest to jakiś wielki mój przyjaciel. Po prostu zwykły ziomek z roboty, nic więcej. Jest to człowiek, który wiecznie narzeka na brak kasy. Dzień w dzień to samo, co mnie nieco dziwi, bo nie zarabiamy najniższej krajowej (choć kokosy również to nie są).
Sytuację materialną mamy podobną - nasze partnerki także pracują, mieszkania posiadamy własne bez kredytów, dzieci również brak. Jest to typ osobnika, który zawsze stoi przy mnie, kiedy kupuję sobie puszkę napoju z automatu i pyta czy mu też wezmę, bo on nie ma kasy przy sobie. Nie będę żałował tych 2 złotych na napój, więc nie ma dla mnie problemu.
Oczywiście nigdy nie wziął też dla mnie, kiedy sam kupował. Nie szkodzi, przecież nie wymagam tego. Opisuję to wszystko dlatego, iż to zachowanie ma znaczenie w dalszej części historii.
Ostatnio przyszedł do mnie i wywiązał się taki oto dialog:
[J] - ja
[K] - kolega
[K]: - Stary słuchaj, bo ja teraz na weekend jadę ze swoją w góry, wiesz nie?
[J]: - Wiem, no i co w związku z tym?
[K]: - No bo kurde, ciężki miesiąc teraz jest i chciałem zapytać, czy nie pożyczyłbyś mi trochę kasy. Krucho mam, serio.
[J]: - No ok, ale ile chcesz?
[K]: - Tak z 5 stówek dałoby radę?
W tym momencie zrobiłem oczy jak 5zł i powiedziałem, że skoro nie ma pieniędzy, to może lepszym wyjściem będzie przełożenie wyjazdu. No ale lament, że on ma już zarezerwowany nocleg. Powiedziałem, że dobra, pożyczę. Ale tylko i wyłącznie po spisaniu odpowiedniej umowy notarialnej. To się zdziwił, i że jak to niby tak. Ano srak, normalnie, 500 zł to dużo pieniędzy, "na gębę" mogę mu dać 50 lub 100 zł, ale nie 500.
Oczywiście odszedł naburmuszony. Nie to nie, łaski bez. Teraz rozpowiedział w pracy jaki to ja jestem męski członek, cham i skąpiradło, bo nie chciałem paru groszy pożyczyć koledze. Tak się składa, że chciałem. Ale chciałem mieć to podparte konkretną umową, bo wiem jaki to człowiek i myślę, że tej kasy bym już więcej nie zobaczył.
Cóż, wolę być męskim członkiem, chamem i skąpiradłem niż frajerem.
praca
500 zł na wyjazd w góry :D? Jak już ma zarezerwowany nocleg :D? No grubo. Jak nie ma kasy, niech jedzie pod namiot, też jest super :) Dobrze, że nie pożyczyłeś mu na gębę.
Odpowiedz@Wilczyca: Jak nie ma kasy niech nie jedzie, owszem ale 500 zł na dwie osoby to wcale nie jest jakos szzególnie dużo za weekendowy wypad w góry . Zarezerwowany nocleg nie znaczy tyle co opłacony nocleg.
OdpowiedzZnaczy, brawo że nie dałeś się sfrajerzyć, ale notariusz dla 5 stów? Stówę za samą pieczątkę byś zapłacił, o ile nie więcej, a w razie czego, w sądzie zwykła pisemna umowa jest równie ważna, jak ta z autografem notariusza. Nie żeby coś, ale jak dla mnie, to trochę przerost formy nad treścią...
Odpowiedz@Meliana: maksymalna taksa przy umowie cywilnej o wartości do 3000 zł to 100 zł
Odpowiedz@Dokurobei: Przy tylko 500 zł, to i stówy szkoda. Zwykła umowa z własnoręcznym podpisem jest również ważna.
Odpowiedz@rodzynek2: Najlepszy jest weksel, zero opłat i łatwość egzekucji tylko trzeba trochę poczytać jak powinien wyglądać
Odpowiedz@Meliana: Myślę,że autor specjalnie wspomniał o notariuszu. Jest to taki bufor dla pożyczających.Bo nie tylko wystarczy otworzyć portfel i wsadzić te pożyczone stówki ale trzeba wziąć odpowiedzialność za to co się robi.Urzędowy papier robi wrażenie. Wydaje mi się,że autor słusznie założył że znajomy w dziwny sposób będzie unikał go mimo pracy w tym samym miejscu. Mąż ma kolegę który tak samo pożycza co jakiś czas a to stówkę a to dwie.Na tydzień góra dwa.I znika jak kamfora na dwa miesiące.
Odpowiedz@rodzynek2: Umowa notarialna lepsza, bo można zawrzeć poddanie się dobrowolnej egzekucji, więc prosta droga do komornika. @m_m_m: Weksel najlepszy i darmowy.
OdpowiedzOj nie znasz Ty taks notarialnych. Taka umowa u notariusza to minimum 250zł
Odpowiedz@maat_: Tak, przyganiał kocioł garnkowi. Jak wyżej w komentarzu napisane, do 3000 jest to 100. https://www.podatki.biz/artykuly/taksa-notarialna-czyli-ile-zaplacimy-u-notariusza_52_40998.htm
Odpowiedzcoś jak mój kumpel który zawsze ode mnie pożycza do wypłaty bo dwa tygodnie po swojej nie ma kasy. najlepsze jest to że jak nie pracowałem i miałem 500 zł miesięcznie też mu pożyczałem :)
OdpowiedzJak to się mawia - jeśli pożyczysz komuś stówę i już go nigdy nie zobaczysz, to była to dobrze zainwestowana stówa... :)
OdpowiedzTo nie kolega, tylko właśnie wspomniany męski członek. Do tego mały i sflaczały. Dobrze, że nie pożyczyłeś. Zwłaszcza, że nawet umowa u notariusza nie gwarantuje, że odda. Powie "nie oddam, bo nie mam" i co mu zrobisz? Sąd? Może po 5-10 latach odzyskasz hajs, przez które to lata będziesz musiał urywać się z pracy i zmieniać plany, żeby jeździć na rozprawy. Jeśli już pożyczać to najlepiej pod zastaw i to czegoś, co jest warte co najmniej 2 razy tyle niż pożyczona kwota, oczywiście też z umową, żebyś mógł o później legalnie sprzedać.
OdpowiedzPrzypomina mi się klient, który próbował ode mnie w sklepie cośtam wyżebrać na krechę, a że był nachalny i nie rozumiał nie i marudził, to w końcu mówię: dobra, bierzemy kartkę, wyciąga pan dowód, piszemy umowę pożyczki. To oburzenie, ten foch. "ale ty to jesteś cywilnoprawna!" autentyk. Haha, najlepsza metoda na takich, co to "dej" bo ja chcę, ale jak odmówisz, to ty taki owaki. Ale jakby tak czegoś chcieć od nich, to nie, oni nic nie muszą:)
OdpowiedzDobry zwyczaj, nie pożyczaj (choćby złotówki)... ... (Jeszcze lepszy, nie oddawaj!)!!!
OdpowiedzDobrze zrobiłeś. Może sie wreszcie odczepi.
Odpowiedz