Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Znajoma pracuje (już na wypowiedzeniu) w salonach meblowych (dla czytających ze zrozumiem…

Znajoma pracuje (już na wypowiedzeniu) w salonach meblowych (dla czytających ze zrozumiem - imienniczka w nazwie). System prowizyjny z podstawą, walka o klienta - wiadomo, pole do nadużyć koleżeńskich. Jednak okazało się, że nadużywa też, i to znacznie bezczelniej, pracodawca.

Klient składa zamówienie, a po jakimś czasie dostaje informacje na temat terminu realizacji. Ustalona data odbioru, wszystko cacy. Sytuacje w życiu są różne, klientowi coś wypada i odbiera zamówienie po terminie (przy czym jest określone, że może to zrobić, nie naursza zasad wynikających z umowy kupna-sprzedaży). Natomiast fakt odbioru z opóźnieniem z winy klienta staje się dla pracodawcy podstawą do zabrania lub obniżenia premii pracownikowi. Podobnie w przypadku, gdy producent mebla nie wykona go w zdeklarowanym wcześniej terminie.

Inna ciekawostka z tego salonu - kiedy pracownik pomyli się przy zamówieniu, lub klient dokona zmiany w trakcie, upierając się, że pracownik źle zapisał zamówienie, to nieadekwatny mebel musi pracownik zakupić, a dla klienta zamówić ponownie taki, jaki mu odpowiada. Nazywa się to faktorami. Meble są w różnych cenach, od kilkuset złotych, do kilkunastu tysięcy. Są to często meble segmentowe, gdzie klient nie bardzo wie czy chce elementy lewostronne, czy prawostronne, albo upiera się (znając wymiary mebla), że zmieści się przy transporcie. To też wina pracownika, że klient nie zna wymiarów swojego lokalu, drzwi, czy klatki schodowej. I oczywiście pretekst do cięcia premii.

Podobno całkiem niedawno salon, z którego odchodzi koleżanka odwiedziła PIP. Nie miała zastrzeżeń.

A szefostwo salonu dziwi się, że nowi wytrzymują miesiąc, max trzy i uciekają. Zwłaszcza, że przez miesiąc nie dostają uprawnień do sprzedaży, czyli mogą zarobić tylko kwotę podstawy (pensja minimalna). Dziwne jest dla mnie raczej to, że ktokolwiek w tych warunkach chce tam pracować i mniemam, że to kwestia prowizji. Faktycznie koleżance czasami udawało się zarobić ładną sumkę, nieosiągalną w sklepach bez prowizji od utargu, jednak po podliczeniu dochodów sumarycznych z kilku miesięcy okazało się, że wychodzi miesięcznie niewiele ponad płacę minimalną.

sklepy sieciówki pracodawcy pracownicy

by ~agatatq
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar rodzynek2
14 14

I prawidłowo. Pracownicy nie są traktowani poważnie, to idą pracować tam gdzie będą lepiej traktowani.

Odpowiedz
avatar agatatq
7 7

@rodzynek2: Mnie się nawet odechciało być klientem takiej firmy, zwłaszcza, że od koleżanki też wiem jak oszukują na jakości produktów, co innego w opisie, a co innego faktycznie. Nikt nie będzie pruł np. materaca, żeby sprawdzić, czy wszystko w środku zgadza się z opisem, pomijając fakt, że nie każdy musi umieć rozróżnić komponenty. Od producentów chcą towar niemal po kosztach, a sami wrzucają marżę kilkaset procent niekiedy. Człowiek jest szczęśliwszy jak o tym nie wie - złudzenia, które pozwalają żyć. Konkurencja pewnie robi podobne akcje.

Odpowiedz
avatar rodzynek2
4 4

@agatatq: A to, że jakość zazwyczaj nie jest jak powinna, to też słyszałem.

Odpowiedz
avatar Niechcacy
7 9

Kupowałam tam meble, ten salon przyniósł mi taki ból głowy, że staram się go teraz unikać. Twoja historia rzuciła światło dzienne dlaczego z infolinią było tak ciężko się dogadać.

Odpowiedz
avatar agatatq
8 8

@Niechcacy: opisałam z opowieści koleżanki tylko to, co było dla mnie zrozumiałe, bo różnych innych piekielności mają tam masę, a jakiekolwiek nastawienie na dobro klienta, a nie jego dojenie jest karane. Czasem koleżanka z duszą na ramieniu to i owo szepnęła klientom modląc się, aby to nie był "tajemniczy". Poza tym rywalizacja między pracownikami powoduje, że jeden drugiemu potrafi zamknać zamówienie i zamówić jeszcze raz, a klient dostaje info, że jego produkt będzie z X-dniowym opóźnieniem. A najlepsze, że koszt transportu nie jest zależny, jakby się zdawało, od kilometrów przejazdu (plus ewentualnie gabarytów) tylko od jakiś dziwnych wyliczeń i często podawany jest tylko orientacyjnie - można się zdziwić potem. Meble obejrzane u nich warto potem negocjować u producenta - wychodzi duuużo taniej.

Odpowiedz
avatar Muireade
12 12

"Natomiast fakt odbioru z opóźnieniem z winy klienta staje się dla pracodawcy podstawą do zabrania lub obniżenia premii pracownikowi. Podobnie w przypadku, gdy producent mebla nie wykona go w zdeklarowanym wcześniej terminie." Karanie pracownika za sytuację, która nie wystąpiła z jego winy to już szczyt chamstwa i zwyczajne złodziejstwo. Jak to może być zgodne z prawem pracy?

Odpowiedz
avatar agatatq
3 7

@Muireade: A jakim cudem wielu łamanych praw pracowników PIP i inne instytucje nie zauważają? Podejrzewam, że ktoś odpowiednio smaruje gdzie trzeba, bo jak to inaczej uzasadnić? Poza tym co to za kontrola, o której się wcześniej informuje? Pic na wodę i fotomontaż. Pracownicy boją się coś ujawnić, bo ich zwolnią (są rejony, gdzie o pracę wcale nie jest jeszcze tak łatwo, jak w innych), a osoba już nie pracująca nie może być stroną w sprawie, bo się traktuje to jak zemstę za zwolnienie. I kółko się zamyka. A ludzie niestety dają sobie wmówić, że innego wyjścia nie mają i tkwią w tym chorym układzie - jak w toksycznym związku :( Nawet w przysłowiowej "biedrze" nie ma takich akcji.

Odpowiedz
avatar rodzynek2
4 4

@agatatq: Bo pracownicy mają skrupuły, żeby powalczyć o swoje prawa. Po zgłoszeniu przez pracownika sprawy do PiP powoduje, że kontrola jest bez zapowiedzi, jak najszybciej po zgłoszeniu i kontroler nie ma prawa podawać nazwiska osoby zgłaszającej sprawę. Te ogólne, zapowiedziane kontrole i tak nie rozwiążą wszystkich problemów, bo kontrolerzy nie wiedzą czego konkretnie szukać i patrzą zazwyczaj tylko na szkolenia BHP, badania lekarskie i czy wypłaty są wypłacane w terminie. A czy premię są wypłacane w odpowiedniej wysokości tego nie dowiedzą się, dopóki pracownicy nie powiedzą kontrolerom na czy polega, ich zdaniem, łamanie zasad wypłacania premii. Wiem, że niektóry uważają takie metody (działanie poprzez PiPy, sądy i inne urzędy państwowe) za mało skuteczne i mają po części racje, ale łamanie prawa przez drugą stronę też nie zawsze roziąże problem.

Odpowiedz
avatar agatatq
1 3

@rodzynek2: brakuje tego, żeby pracownicy przemówili jednym głosem. Nie sprzyja temu konkurencja między nimi jaką wprowadza system prowizyjny, podkładają sobie świnię, podbierają klientów i zamówienia, każdy chce się ustawić i nie patrzy na innych więc nikt za kogoś tyłka nie nadstawi i tak się to kręci - woda na młyn nieuczciwych pracodawców.

Odpowiedz
avatar szafa
1 1

@rodzynek2: Skrupuły by walczyć o prawa? Inspekcja BHP jest u nas regularnie, wszystko jest zgłaszane i co z tego...

Odpowiedz
avatar Balbina
2 2

"nieadekwatny mebel musi pracownik zakupić" Naprawdę? a co oni robią z tymi narożnikami,ławami,fotelami? Bo mniemam że mogą się mylić czasami. Zwłaszcza jak klient idzie w zaparte że inaczej mówił a ta pani żle zapisała.

Odpowiedz
avatar agatatq
1 3

@Balbina: Z tego co podpytałam, (o ile dobrze zrozumiałam koleżankę) to mebel stoi w salonie, pracownik za niego płaci i jak mu się uda to może go sobie sprzedać w najbliższym miesiącu. Jeśli jednak, by mu się to nie udało to musi zabrać z terenu salonu dokąd chce (do domu, na śmietnik - nieistotne). Nikogo nie obchodzi co z tym zrobi, zwłaszcza, że to czasem nie jest cały mebel ale jego część składowa, czy też element wyposażenia (np. oświetlenie, czy inne cudo). Trudno takie coś sprzedać. Czasami łatwiej pracownikom dogadać się z producentem, który pozwoli na podmiankę i przyjmie elementy odrzucone przez klienta. Wówczas wykorzystają je w innym zamówieniu i się nie zmarnuje, a korekta kwotowa będzie na fakturach. Na to szefostwo salonów wyraża w swej łaskawości zgodę, byle tylko nie brać kosztu na siebie.

Odpowiedz
avatar Trepan
3 3

@agatatq: znowu prawo pracy. Pracownik może być obciążony do określonej wysokości to raz. Faktoring to przejmowanie na siebie odpowiedzialności i ryzyka gdyby klient okazał się nierzetelny/niewypłacalny i wymaga odpowiedniej umowy. Umowa o pracę nie jest umową faktoringu. Nic, tylko nagrać taką sytuację, rozmowę i od razu sąd pracy.

Odpowiedz
avatar agatatq
2 4

@Trepan: Z nagraniami w sądzie pracy bywa różnie - nie zawsze są dopuszczane, gdyż prawo polskie wymaga poinformowania nagrywanego o tym, że takie nagranie jest robione i jego zgody na ten fakt. Wyjątki są w sprawach o mobbing, choć praktyka polskich sądów znów jest różna - jedne uznają, inne odrzucają. Prawda jest taka, że wygrywa ten, kto ma lepszego adwokata w tego rodzaju sprawach. Prędzej firma się dogada oferując odszkodowanie pracownikowi, w zamian zobowiązując go do zachowania poufności w temacie sprawy i tyle. Mało to spraw, znacznie poważniejszych, zamiata się w tym kraju pod dywany? Aczkolwiek jeśli nikt nie próbuje to i efektów być nie może... tylko kogo stać na długie przepychanki prawne? Pracownika, który musi znaleźć inne źródło utrzymania? Nawet jak wygra to zwrot kosztów dostanie długo po fakcie. Zamiast sądów zainteresowałabym sprawą media ale jak to u nas - ciągle każdy czeka, że zrobi to ktoś inny.

Odpowiedz
avatar Grav
6 6

@agatatq: Tu sprawa też jest prosta - odmówić odkupienia mebla. Jeśli pracodawca chce nas zmusić, ma 2 opcje - albo dać polecenie na piśmie (odmowa wykonania polecenia to nagana z wpisem do akt, tu następuje odmowa przyjęcia, sprawa w sądzie i dalej to już pracodawca musi udowodnić winę pracownika), albo potrącenie z pensji (gdzie fakt otrzymania niepełnej pensji można zgłosić do PIP, pozwać pracodawcę, jest cała masa mechanizmów - i znów, to pracodawca musi udowodnić CZEMU potrącił pracownikowi z pensji).

Odpowiedz
avatar bazienka
3 3

@Trepan: wg mnie zwyczajne wymuszenie

Odpowiedz
avatar agatatq
1 3

@bazienka: Sądzę, że to oczywiste dla każdego myślącego człowieka. Dlatego tak mnie zdumiało, że tego rodzaju sytuacje mają miejsce, a ludzie się na nie godzą. Nawet jakbym nie chciała prowadzić krucjaty z różnych przyczyn, to znalazłabym innego pracodawcę, bo to najprostsze rozwiązanie.

Odpowiedz
avatar agatatq
0 2

@Grav: Zgodę na potrącenie tego mają, jeśli dobrze zrozumiałam co mówiła koleżanka, wpisaną w umowę. Nie ma opcji odmowy, jest tylko opcja wskazania z systemu osoby przyjmującej dane zamówienie. Wskazuje kierownik działu i tyle. Pracownik dostaje tylko opcję negocjacji z producentem mebla i jakiś czas na to, sądzę, że nie za długi skoro sprzedać musi mebel w razie czego w max miesiąc.

Odpowiedz
avatar whateva
2 4

@agatatq: "prawo polskie wymaga poinformowania nagrywanego o tym, że takie nagranie jest robione i jego zgody na ten fakt" - kłamstwo.

Odpowiedz
avatar agatatq
-1 1

@whateva: Nie jest to kłamstwo, co najwyżej informacja niepełna. Art. 267 par. 1 KK mówi: "kto bez uprawnienia uzyskuje dostęp do informacji dla niego nieprzeznaczonej, otwierając zamknięte pismo, podłączając się do sieci telekomunikacyjnej lub przełamując albo omijając elektroniczne, magnetyczne, informatyczne lub inne szczególne jej zabezpieczenie, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2." Zgodnie zaś z par. 3, tej samej karze podlega, "kto w celu uzyskania informacji, do której nie jest uprawniony, zakłada lub posługuje się urządzeniem podsłuchowym, wizualnym albo innym urządzeniem lub oprogramowaniem." Inne urządzenie to np. dyktafon. Natomiast teoretycznie nagranie rozmowy, w której jest się stroną powinno być traktowane jako uprawnione bez konieczności informowania rozmówcy, jednak praktyka sądowa pokazuje różne podejście do tematu. Rozmowa podwładnego z przełożonym, zarejestrowana bez zgody pracodawcy, może stanowić istotny dowód w procesie sądowym. Pracownik może zostać jednak oskarżony o naruszenie dóbr osobistych pracodawcy. Nagrywanie pracodawcy (lub jego przedstawiciela) bez jego wiedzy i zgody jest dopuszczalne tylko wówczas, gdy pracownik może w sposób jednoznaczny wykazać, że w pracy jest traktowany niedopuszczalny sposób, dyskryminowany, podlega mobbingowi, czyli pracodawca narusza jego dobra osobiste, a w inny sposób nie może tego udowodnić. Jeśli jednak tego nie wykaże w sposób bezsporny (a np. mobbing, to szereg działań trwających jakiś czas), pracodawca może wówczas wytoczyć przeciwko pracownikowi powództwo, żądając – zgodnie z art. 24 kc – dopełnienia czynności potrzebnych do usunięcia jego skutków, w szczególności złożenia oświadczenie odpowiedniej treści i w odpowiedniej formie. Ponadto może on żądać zadośćuczynienia pieniężnego. Ludzie boją się firmowych prawników i takiej drogi nie wszczynają, a kiedy pcozytają o dziwnych wyrokach różnych polskich sądów to nie wierzą takżę w sprawiedliwe potraktowanie.

Odpowiedz
avatar GlaNiK
2 2

@agatatq: w prawie jest zapis o nagrywaniu obrazu, na to trzeba wyrazić zgodę (z pewnymi wyjątkami). Co do zapisu dźwięku to można nagrywać o ile jest się uczestnikiem rozmowy. Zabronione jest upublicznianie tego.

Odpowiedz
avatar agatatq
-2 2

@GlaNiK: "albo innym urządzeniem lub oprogramowaniem" - sądzę, że nie wyklucza to rejestratorów dźwięku. Na potrzeby prywatne można nagrywać, ale kiedy idziesz do sądu to niestety prywatnosć się kończy i właśnie tutaj pracodawca może wykazać, że jego dobro zostało naruszone. Niektórzy są w tym naginaniu prawa świetni, a sądy polskie rządzą się jeszcze własnymi prawami niestety. W idealnym świecie to wszystko byłoby oczywiste, ale wówczas nie byłoby pewnie potrzebne ze względu na utopijną idealność. W życiu zdarzają się różne rzeczy, a łamanie praw do rzadkości nie należy, nie tylko w Polsce.

Odpowiedz
avatar Grav
1 1

@agatatq: No to w takim razie ludzie są idiotami, że coś takiego podpisują.

Odpowiedz
avatar szafa
2 2

Praca w handlu w Polsce :/

Odpowiedz
avatar dayana
0 0

Nie rozumiem ludzi, którzy tak lecą na premię. Przecież to jest dochód na nieznanym poziomie, nie można zaplanować żadnego większego wydatku. Salony meblowe tego typu bywają raczej w wielkich miastach, a tam nie da się utrzymać za pensję minimalną. Jak pensja podstawowa jest na dosyć niskim, ale akceptowalnym poziomie, a poza tym są premie to można spróbować zobaczyć jak to będzie w praktyce. A już umowy, gdzie ja finansowo odpowiadam za błędy klienta to w życiu bym nie podpisała. Zresztą to nawet nie jest legalne. Nie rozumiem jak to jest, że jest tyle ofert pracy dookoła, a ludzie siedzą w takich januszexach.

Odpowiedz
Udostępnij